Księża jak politycy, czyli o kościelnych personaliach

Przełom maja i czerwca to dla diecezji i zakonów czas zarówno święceń diakonatu i prezbiteratu, jak i zmian personalnych.

Byłem ostatnio na święceniach kapłańskich znajomego zakonnika. Przy tej okazji usłyszałem parę plotek o tym, gdzie i kto ma iść, kto i kogo zamienić itd. Sam zresztą uległem tej ciekawości i po złożeniu życzeń neoprezbiterowi wypytywałem, czy wie, gdzie będzie pracował.

Zaciekawienie personaliami jest nad wyraz obecne w polityce. Dziennikarze i publicyści zastanawiają się nad rekonstrukcją rządu i obstawiają nazwiska ministrów do dymisji oraz ich potencjalnych następców; na topie jest teraz też wewnętrzna walka o przywództwo w Platformie Obywatelskiej – Schetyna? Gowin? A może jeszcze ktoś inny będzie konkurował z Tuskiem? Niektórzy tylko ubolewają, że debata nie toczy się wokół najważniejszych spraw, a właśnie dotyczy personaliów. Pamiętamy atak premiera Piechocińskiego na dziennikarzy? Przecież właśnie o to poszło.

Ludzka ciekawość na tym polu nie omija też Kościoła. Wystarczy wspomnieć ostatnie konklawe i tworzone w różnych miejscach listy papabili. W nieco mniejszym stopniu, bo raczej lokalnym, dotyczy to diecezji – zwłaszcza nominacji dla ordynariuszy (przykładem mogą tu służyć ostatnie spekulacje na temat obsadzenia metropolii wrocławskiej). Skądinąd wiem, że wśród samego kleru zmiany personalne wzbudzają niemałe emocje. Nie można się zresztą temu dziwić, zwłaszcza młodym, dla których pewnie ważne jest to, w jakiej wspólnocie zakonnej czy parafialnej się znajdą.

O ile na ekscytację personaliami w polityce można przymknąć oko, to w wypadku kapłanów należy być nieco zaniepokojonym. „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła” – przestrzega popularne powiedzenie, które jest synonimem angielskiego „ciekawość zabiła kota” („curiosity killed the cat”). W kontekście kościelnych personaliów należałoby ten idiom sparafrazować „ciekawość zabija ducha”…

Bp Grzegorz Ryś w czasie święceń u dominikanów w Krakowie zapomniał imiona dziesięciu kandydatów (przy okazji zapewniał, że „wszystkie są fajne”). Ale zaznaczył, że pamiętanie ich w ogóle nie ma sensu, bo kapłaństwo, któremu się poświęcają, jest czymś znacznie większym i ważniejszym niż ich osobista historia życia. „Strasznie się martwicie, gdzie pójdziecie?” – poruszył wątek personaliów bp Ryś. „Idźcie, gdzie chcecie. Tam już na was czeka Słowo Boże i sakramenty”.

Na koniec mam nadzieję, że ta ludzka ciekawość czy obawa, zwłaszcza młodych kapłanów, idzie przynajmniej równolegle ze świadomością, że ksiądz jest przede wszystkim od „robienia Jezusa” (to chyba kolokwializm Szymona Hołowni, ale oddający sedno sprawy). Pokazuje to wyraźnie papież Franciszek, siadając chociażby ostatnio w konfesjonale i spowiadając osiem osób z parafii świętych Elżbiety i Zachariasza w Rzymie.

 

Komentarz

  1. elik

    Cnota opanowania

    Ponieważ ekscytacja jest zwykle wadą i ewidentnie w opozycji wobec opanowania tj. bardzo pożądanej cnoty – nie tylko u osób duchownych, lecz również świeckich, w tym stanowiących struktury najwyższej władzy w państwie. Trudno wg. mnie przecenić jej rolę i znaczenie, bo pozwala m.in. unikać ekscytacji, czy kontrolować, bądź ograniczać nadmiar zbędnych emocji, oraz w sytuacjach nawet ekstremalnych zachowywać wewnętrzną równowagę i spokój, czyli pożądany stan homeostazy.

    Ponadto opanowanie również czyni możliwym, a nawet łatwym to, co wymaga największego skupienia, koncentracji, także trudu i wysiłku. A personalia (życiorysy) polityków, czy duchownych lub innych osób publicznych są istotnym kryterium w rzetelnej ocenie ich osobowości i przydatności w pełnieniu służby, bądź realizacji powołania, czy nadzwyczajnej misji.

    Dlatego sugestia autora, aby traktować w/w sprawy pobłażliwie tj. z przymróżeniem oka” – wydaje się co najmniej mało rozważna.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code