Jaki Kościół jest zdolny do samooczyszczenia?

Moje wczorajsze spotkanie z o. Prowincjałem bardzo długie i trudne: nie owijałem spraw w bawełne, a mój przełożony też uczciwie mówił, co mu się nie podoba w moim działaniu. Ostatecznie zakończyło się porozumieniem. Zrozumiałem, że w pewnych sprawach reprezentujemy dwa zupełnie różne światy: ja pochodzę ze świata świeckich, których ukształtował etos opozycji demokratycznej, mój przełożony – jak większość hierarchów polskiego Kościoła – ze świata kościelnego, traktowanego jako dom rodzinny i świętość. Dla mnie jawność, debata publiczna, dostęp do informacji, polemika, upublicznienie zła, pluralizm punktów widzenia, zderzenie różnych opcji, itd. to normalność. Dla ludzi uformowanych głównie w środowisku kościelnym to raczej coś nowego: najlepsi z nich chcieliby akceptować ten świat wolności i umieć w nim funkcjonować, ale po prostu przez całe swe życie funkcjonowali w świecie, gdzie wszystkie trudne sprawy załatwia się w kontakcie bezpośrdnim, a opinia publiczna dostaje tylko wydestylowane komunikaty. Wielu najlepszych ludzi Kościoła pogubiło się teraz, zdają się w ogóle nie być przygotowani na obecny kryzys lustracyjny. Chcieliby kontrolować przestrzeń debaty lustracyjnej i załatwiać sprawy z księżmi uwikłanymi we współpracę z SB jak w rodzinie, bo czują się przede wszystkim rodziną. I to ma swoją wielką wartość. W epoce komunizmu miało to swój dodatkowy sens: zwłaszcza widzimy to teraz, gdy odsłania się wiedza o pajęczej siatce księży-agentów. Są również sprawy, które zawsze trzeba będzie załatwiać w cztery oczy. Ale sprawa lustracji duchownych, zwłaszcza w kontekście 17-letnich zaniechań, jest zupełnie inna: tu z jednej strony trzeba chronić godność duchownych uwikłanych we współpracę z SB, dążyć do pojedniania wspólnot kościelnych, a jednocześnie ujawniać publicznie prawdę, opracowywać źródła historyczne, brać udział w debatach teologicznych, duszpasterskich, etycznych, eklezjalnych, historycznych i politycznych.

Realnie postawa Prowincjała oznacza faktyczne odblokowanie lustracji wśród jezuitów i współudział w oczyszczaniu i pojednaniu całego Kościoła polskiego. Publikując nieocenzurowany, bogaty w treści, również nowe, i dość ostry, zrobiony przez jezuitę wywiad z ks. T. Zaleskim w swoim medium, oraz dając ten wywiad do mediów ogólnopolskich jezuici, jako pierwsza grupa kościelna nie sprowokowana doniesieniami medialnymi z zewnątrz sama zaczęła ujawniać prawdę o współpracy niektórych jej członków z SB. Jednocześnie w wywiadzie są treści dotyczące Kościoła polskiego, zwłaszcza krakowskiego, zawierające m.in. smutną prawdę o biskupach agentach, o mechanizmach wyciszania duchownych działających w sprawie lustracji, o bojkocie kościelnych historyków, dziwnych zachowaniach i wypowidziech niektórych biskupów i przełożonych zakonnych. Ale ochroniona jest godność jezuitów agentów, których dane są usunięte i poza kręgiem osób, które i tak wiedzą o kogo chodzi, nie tworzy się wokół nich niezdrowej sensacji. (Choć niestety, i te nazwiska będą wkrótce znane opinii publicznej dzięki książce ks. Zaleskego. ) Te wypowiedzi ks. Zaleskiego, nawet jeśli niektóre z nich wymagają pewnych wycieniowań i uzupełnień, wstrząsną Kościołem i opinią publiczną. I myślę, że taka jest właśnie rola jezuitów w Kościele: być pionierami, radzić sobie twórczo i odważnie w trudnych i zaskakujących sytuacjach. Takich jezuitów właśnie potrzebuje Kościół, a nie maruderów rozglądających się na boki skąd wieje wiatr kościelnej polityki.

Podstawowa prawda jaka się wyłania z doświadczeń ks. Zaleskiego, wzięta z jego wypowiedzi i zawarta w tytule wywiadu: “Kościół nie jest zdolny do samooczyszczenia” niestety wydaje się być prawdziwa. Może warto tę tezę sprecyzować: Kościół hierachiczny, czyli biskupi i kapłani, gdyby zostali z lustracją sami, nie potrafiliby stanąć w prawdzie., zwłaszcza, jeśli szeregowi księża posłuchaliby ślepo swych kościelnych przełożonych. Natomiast Kościół w szerszym i właściwym sensie, w którym obok kapłańskiej hierachii istnieją również świeccy, a przede wszystkim działa Duch Św., który ujawnia prawdę i znajduje sposoby przedarcia się z Ewangeliczną prawdą pod prąd klerykalnemu korporacjonizmowi i wymuszanemu niegodnie posłuszeństwu jest zdolny do samooczyszczenia. Taki Kościół, liczący są również z intuicją moralną swych katolickich wiernych oraz opinią publiczną całego społeczeństwa, taki Kościół jest zdolny do samooczyszczenia.

I myślę, że obecna trudna i bolesna sytuacja ujawnia właśnie głębsza prawdę o Kościele, jako dziele Jezusa Chrystusa i ciągłym wydarzaniu się Ducha Świętego, a nie jedynie instytucji rozpaczliwie broniącej swój przybrudzony image. Dlatego też osobiscie mogłem zaryzykować swoje święcenia kapłańskie i swoje bycie jezuitą: jak wielu z nas chcę pełnić swe powołanie w Kościele prawdy, nadziei, wolności i miłości. Nie interesuje mnie bycie członkiem choćby tak nobliwej korporacji z jej 2000-letnią historią, jeśli ceną miałby być gwałt na moim sumieniu, udział w kłamstwie i zakneblowane usta, gdy trzeba głośno krzyczeć. Dla mnie to nie ma nic wspólnego z Ewangelią. A moje posłuszeństwo zakonne i kapłańskie wobec biskupów i zakonnych przełożonych jest aktem wolnego i dorosłego człowieka, którego sumienie ostatecznie rozstrzyga, czy posłuszeńśtwo to służy Ewangelii, dobru i Kościołowi, czy doraźnym koniunkturom kościelnej czy zakonnej machiny. Przełożeni powinni być więc bardzo ostrożni, by nie nadużywać tego głębokiego zaufania jakim ich i Kościół odbdarza wolny człowiek powierzając im nieomal całe swoje życie. To zaufanie jest ostatecznie łaską dobrego Boga. Bóg i Kościół to coś dużo większego niż to, co podpowiada nam strach czy poczucie wstydu w sytuacji kryzysu, a my naiwini fałszywie zdajemy się myśleć, że przemawia przez nas roztropna miłość Boga i Kościoła.

Czas działa obecnie na niekorzyść Kościoła: czym dłużej trwa lustracyjna przepychanka, tym bardziej Kościół traci na wiarygodności. Nie tyle z powodu obecnych w nim agentów SB w sutannach w PRL, ale z powodu uciekania przed prawdą, często o charakterze matactwa. Do tego dochodzi sprawa biskupów uwikłanych we współpracę z SB. Jeśli wystosowali apel o ujawnianie duchownych, to sami jako pierwsi powinni dać przykład i wyznać prawdę. Czym dłużej będziemy czekali na te wyznania, tym mniej będziemy ufać biskupom i Kościołowi.

W sprawie lustracji Kościół, a zwłaszcza Episkopat nie może przemawiać jedynie z wyżyn moralnej nieomylności. Przeciwnie, Kościoł, a zwłaszcza biskupi i przełożeni zakonni winni wieloletniego grzechu zaniechania znajdują się raczej w sytuacji skruszonego grzesznika, który próbuje się nawrócić, zadośćuczynić i odzyskać dobre imię. I wierni mają tę intuicję moralną i oczekują od swych pasterzy nie tyle pouczeń w tej sprawie, ani tym bardziej kręcenia i tuszowania prawdy, ale pokornego i szybkiego działania w ujawnianiu prawdy i pojednaniu wewnątrz Kościoła z duchownymi-agentami, zwłaszcza biskupami.

Właśnie teraz w sytuacji ostrego kryzysu w Kościele polskim ujawnią się prawdziwi liderzy, a fałszywe czy wydumane autorytety runą. Spadną z pidestału nie tylko ci, którzy współpracowli z SB, księża, a zwłaszcza biskupi, ale też ci, którzy nie sprostali wyzwaniu ujawniania prawdy w Kościele. Można powiedzieć, że nowymi wiarygodnymi liderami polskiego Kościoła zostaną spośród biskupów ci, którzy znajdą twórcze i odważne rozwiązania tej dramatycznej sytuacji. Paradoks polega na tym, że np. jeśli kardynał Dziwisz chce zostać realnym liderem Kościoła w Polsce musi pobierać lekcję u swego podwładnego ks. Tadeusza Zaleskiego. Wydaje się, że kardynał zaczyna rozumieć to wyzwanie, dlatego potrafił wystąpić przeciw siłom zachowawczym w Kościele oraz byłym agentom wśród księży i biskupów. Jeśli kardynał zrobi jako pierwszy lustrację w swej archidiecezji, a jednocześnie wpłynie pozytywnie i wyzwalająco na sytuację lustracyjną w całym Kościele polskim: Memoriał jest jednym z tych działań, to ma szansę stać się znaczącym liderem Kościoła polskiego. Inni biskupi, którzy zwlekają z lustracją stracą swą szansę i pozostaną jedynie autorytetami z urzędu, którzy nieco autentycznej charyzmy będą zapożyczać stając w cieniu zakonnika z Torunia.

 

Komentarze

  1. Anonim

    Szkoda, kochany, że dla

    Szkoda, kochany, że dla Ciebie wyznacznikiem, kto jakim jest pasterzem, staje się (powoli jedynym) lustracja.
    A wydawało się, że tak światły człowiek ma szersze pole widzenia… Pozdrawiam “księże lustrancie”.

     
    Odpowiedz
  2. Anonim

    Jezus ujawnił prawdę o

    Jezus ujawnił prawdę o donosicielu – powiedział o tym wszystkim uczniom i jednoznacznie na niego wskazał. Potępił jego działanie. Dlaczego Hierarchowie boją się prawdy. Podana przez żądnych sensacji dziennikarzy będzie gorsza. Mam nadzieję, że Hierarchowie Kościoła zrozumieją to.
    Na marginesie – oni, tj. Hierarchowie Kościoła często używają słowa Kościół w takim znaczeniu, jakby tylko oni ten Kościół stanowili. Myślę, że czas zmienić ten sposób mówienia (a prawdopodobnie też myślenia).

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code