Gwiżdżąc na palcach

 Mam swoje prywatne, „kultowe” czynności, których wykonanie przypomina mi dzieciństwo. I gdy nadarza się okazja, przechodzę przez płot, gwiżdżę na palcach (należy uważać, by kogoś nie urazić), wiosną robię piszczałki ze strączków krzewu, którego nazwy nie znam, a zimą ślizgam się na ślizgawkach. Do tego mógłbym dodać wchodzenie na drzewa i pamięć o przezwiskach ze szkolnych lat. Po ostatnich wyborach samorządowych mój kolega ze szkoły podstawowej objął jedną z eksponowanych funkcji i ilekroć widzę go w lokalnej telewizji kablowej, widzę Gąsiora. Dlatego lubię spotykać Skórę, bo on jeszcze do mnie mówi Pchełka (mały i wredny). W liceum „straszono” mnie azotoksem. Zdarzało się, że ktoś po sporym okresie znajomości zapytał: Ty, Pchełka, a właściwie, to jakie masz imię. Czygit, Fafik, Kiziu, Petek, Sid, Słoń, Struś, Suka. Niektórzy przezwiska z podstawówki „pozabierali” z sobą do szkół średnich.

Wakacje, lato to dobry czas na przypomnienie sobie dzieciństwa. Pokolenie około pięćdziesięciolatków żyło w czasach, gdy trwało ono dłużej niż obecnie. Ale nie mamy powodów do skarżenia się. To było bardzo dobre Smutna jest postać kilkunastoletniego dorosłego. Gotów jestem głosić tezę, że przeżywaliśmy dzieciństwo w najlepszym okresie. Nie znaliśmy wojny, jak nasi rodzice, a jeszcze wirtualna (nie)rzeczywistość nie zawładnęła światem wyobraźni, tak jak jest obecnie. Felietonem o poziomkach jednemu z czytających go przypomniałem zapach lnu z dzieciństwa. Teraz coraz mniej ludzi jeździ na wieś. Dziadkowie wyprowadzili się do miasta. Wychowywałem się na utworach Czesława Niemena. To zabawne, ale już jako młody chłopak lubiłem słuchać piosenkę: „Jest coś, co kocham najwięcej”: Jest coś, / Coś, co kocham najwięcej, / Coś, od czego / Oddalił mnie czas.// Lecz myślami / Wracam jeszcze najczęściej / Do dziecięcych zabaw / I do minionych lat. // Jest taki dom daleko, / Za nim pola i las, / A za lasem, / Tam nad rzeką // Rosną, rosną kwiaty, / Których już / Nie zobaczę nigdy, / Nigdy, nie zobaczę już. // Jest wiele wspomnień, / Których nie złamał czas, / Ale żadne z nich / Nie powraca, jak to. Autorem tych słów jest Jacek Grań (pseudonim Franciszka Walickiego). Mówią one o tęsknocie do rodzinnych stron Niemena, które opuścił w młodości jako repatriant (urodził się16 lutego 1939 r. w Starych Wasiliszkach koło Nowogródka na należącej wtedy do Polski Grodzieńszczyźnie, nazywał się Czesław Juliusz Wydrzycki). Od rodzinnych stron nie oddalił go tylko czas, ale także zakręty historii. Niedawno pomyślałem, szczęśliwi, którzy mogą mieszkać w mieście rodzinnym, niedaleko od swojej pierwszej podstawówki. Spotykam kumpli z podwórka, z ulicy, ze szkoły. I nawet, gdy tylko się pozdrowimy, ożywają wspomnienia. O tym, jak graliśmy w piłkę, o pływaniu w Drwęcy, w Niskim Brodnie, o rowerowych wycieczkach, o wejściu bez latarek po rozwalonych schodach na szczyt wieży krzyżackiej, czy grze w hokeja na ulicy. Teraz, przy tej ilości samochodów, taka gra nie byłaby możliwa.

O tęsknocie za najmłodszymi latami w wierszu „Dzieciństwo” ksiądz Jan Twardowski napisał : Zabrałeś mi dzieciństwo a ono powraca / z chłopcem który biega po lesie za sójką / co mieszka raz wysoko albo całkiem nisko / po przeszłość trzeba wznieść się by się przed nią schylić. Podobnie, jak poeta, widzę siebie z młodości, kiedy patrzę, jak syn gra w piłkę. Niedawno mu kibicowałem podczas turnieju halowego, gdy reprezentował brodnickich harcerzy. Zawsze gotów biegać po całym boisku. Ale teraz to już widzę w nim młodość. W innych czasach, ale która właśnie zbiera na przyszłość. Koleżanki i koledzy moich dzieci, są synami, córkami, tych, z którymi niejedno przeżyłem.

Tam, wśród kwiatów / Zostawiłem wspomnienia, / Których nigdy, Nigdy nie, nie zapomnę już (Jacek Grań). Mam szczęście, nie musiałem zostawiać wspomnień. Zdarza mi się iść po okolicznych łąkach, brodnickich lasach, pływać w pobliskich jeziorach. Mogę to robić z żoną i z dziećmi. Jestem, pamiętam.

 

 

Komentarze

  1. elik

    Odmienne historie i wspomnienia z dzieciństwa.

    Pisząc tekst o wspomnieniach z dzieciństwa i "gwiżdżąc na palcach" chyba jednak wypada nadmienić, że mogą życiorysy i wspomnienia być bardzo różne – nie koniecznie zawsze, aż tak beztroskie, sielankowe, miłe, szczęśliwe, etc.

    Rzeczywiście statystycznie rzecz ujmując dzieciństwo trwało dłużej, niż obecnie, lecz również trudno nie wspomnieć – jaka w wielu przypadkach była znacznie gorsza jego codzienność, historia np: styl i  jakość życia dzieci?…..

    Wiele rodzin polskich, w tym dzieci urodzonych na kresach RP wcale nie "opuszczały", jak Pan i inni usiłują sugerować dobrowolnie rodzinne strony, a ich los (wypędzenie, wysiedlenie, czy deportacja) często były dramatycznym i tragicznym, a nawet makabrycznym doświadczeniem lub traumatycznym przeżyciem.

    Aby nie być gołosłownym moi rodzice tam stracili dwoje dzieci,  a siebie, siostrę i mnie uratowali, bo zdążyli uciec nie wyrzekając się polskości. Oczywiście mogli zostać i doświadczać z innymi to, co nasi sąsiedzi zapewnili, czy teraz zapewniają pozostałym Polakom i ich dzieciom.

    Akurat inaczej, niż Pan postrzegając przeszłość rodzi się nie tylko tęsknota, nostalgia, lecz również wątpliwość i pytanie – czy jednak wspomnienia i wymiar czasu są najważniejszym kryterium ludzkiego bytowania, także dzieciństwa?….

    Szczęść Boże!

    Z poważaniem Zbigniew. R.Kamiński

     
    Odpowiedz
  2. miroka

    O tym, czego nie napisałem …

     Przeczytałem jeszcze raz, co napisałem w powyższym felietonie i nie znalazłem podstaw do stwierdzenia, że sugeruję, iż Polacy Kresy Wschodnie opuszczali dobrowolnie. Trafiły one do mojego tekstu wraz z piosenką Czesława Niemena. Inne uwagi dotyczące tego, o czym nie napisałem w moim felietonie, też są niezasadne. To są moje wspomnienia i trudno, żebym wspominał to, czego nie przeżyłem. Ma Pan prawo opisać drugą stronę dziecinnych wspomnień. Mogą to być teksty lepsze od moich. Nie wiem też, co zrobić z takim zdaniem: czy (…) wspomnienia i wymiar czasu są najważniejszym kryterium ludzkiego bytowania, także dzieciństwa? Nie napisałem, że uważam, iż wspomnienia są najważniejszym kryterium czegokolwiek. Wspomnienia są wspomnieniami. Jan Paweł II lubił wspominać. Gdy wspominał kremówki, nie mówił o tragizmie wojny. 

    Pozdrawiam,

    mrk

     

     
    Odpowiedz
  3. elik

    Pisanie tekstów na forum.

    Przecież ja nie kwestionuję Pana praw, lecz pisanie tekstów na forum chyba zobowiązuje ludzi prawych i dobrej woli, do możliwie rozważnych i obiektywnych sformułowań, a nawet wysiłku na rzecz unikania dowolności, czy dwuznaczności.

    Proszę w moich komentarzach, czy uwagach nie doszukiwać się złych intencji, lecz zrozumieć moją być może nie zawsze całkiem słuszną i uprawnioną wrażliwość. 

    Jednak czyż takie sformułowania : "opuścił w młodości jako repatriant….." nie sugerują wielu kłamliwych rzeczy?…… np: choćby to, że Polacy mordowani, prześladowani, a nawet deportowani, czy wypędzani z Kresów wschodnich Ojczyzny nie żyli i egzystowali u siebie, lecz na obczyźnie.

    śp. bł. JPII zapewne lubił nie tylko kremówki,  a wspomnienia to w ocenie wielu "znawców" Jego publicznej działalności – rzeczywiście przewodni temat homilii, wystąpień, czy rozważań.

    Szczęść Boże!

     

     
    Odpowiedz
  4. miroka

    Słowa znaczą, co znaczą

     Zdanie „opuścił w młodości jako repatriant…” informuje. Niczego nie sugeruje. Zakładam, że czytelnik je rozumie prawidłowo. Inaczej nie mógłbym pisać, bo każde zdanie wymagałoby przypisu.  Bałbym się napisać „Polska”, bo przecież to ponad tysiąc lat historii i każdy czytający mógłby mi zarzucić, że coś z naszego bogatego dziedzictwa pominąłem. To Pan przypisuje mi rzeczy, których nie napisałem. A jeśli chodzi o Jana Pawła II, to oczywiście wiem, jaką rolę spełniają wspomnienia, a jaką homilie, czy różne publikacje Jego tekstów. Z księżyca nie spadłem. Tylko kremówki do mojego komentarza trafiły jako ilustracja, że wspomnienia też są obecne w rozmowach. 

    mrk

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code