Dzieła, które czynię, świadczą o mnie…

Rozważanie na Piątek III tygodnia Adwentu, rok B2
 
 
 

                „Ja mam świadectwo większe od Janowego. Są to dzieła które Ojciec dał mi

                 do wykonania; dzieła, które czynię świadczą o mnie, że Ojciec mnie posłał.”

 

Codzienne wybory chrześcijanina. W domu, w pracy, wszędzie. Misterna sztuka kompromisu pomiędzy oczekiwaniami innych i własnym sumieniem. Jak postąpić w tej sytuacji…? Co wybrać? Pytania, na które odpowiedzi wydają się skomplikowane. Przecież wszystko zależy od okoliczności….

Czasem zastanawiam się, czy rzeczywiście wybory są trudne, a odpowiedzi nieoczywiste. Przecież „…dzieła, które czynię świadczą o mnie” . Postawienie pytania: kim chcę być w oczach ludzi – powszechnie lubianym kolegą, najefektywniejszym biznesmenem, człowiekiem sukcesu czy przede wszystkim chrześcijaninem – pomaga w znalezieniu właściwych odpowiedzi. To nie znaczy, że jest łatwo do nich dojść, nie znaczy także, że zawsze będę potrafił dokonać właściwego wyboru, ale chyba trzeba w głębi duszy przyznać, że to tylko moja postawa zaciemnia obraz.

Tymczasem nasze właściwe wybory są jasno określone, a droga dobrze oznakowana – tylko trudno ją w ciemności odnaleźć. Dlatego potrzebujemy „lampy co płonie i świeci.” Jak pisał Jan Paweł II: „Żaden człowiek nie może uchylić się od podstawowych pytań: Co powinienem czynić? Jak odróżniać dobro od zła? Odpowiedź można znaleźć tylko w blasku prawdy, która jaśnieje w głębi ludzkiego ducha” (Encyklika Veritatis Splendor). Lampą może być – Słowo Chrystusa, chwila skupienia, modlitwa, postawa drugiego człowieka – każde dobro pozwalające nam wrócić na właściwą drogę.

Wielokrotnie ta właściwa droga nie mieści się w kategoriach racjonalnych w ocenie innych – czy jednak powinniśmy się tym martwić? Wszystkie nieracjonalne, błędne z ludzkiego punktu widzenia decyzje są mało ważne, jeśli na drugiej szali leży życie wieczne. To trochę tak, jak w zasłyszanym gdzieś żarcie „Naprawdę duży problem masz wtedy, gdy stojąc w kolejce na sąd ostateczny, słyszysz jak Bóg pyta Matkę Teresę – Dlaczego zrobiłaś tak mało, córko ?”

Czy zatem nie należy się przejmować opinią ludzi? Myślę, że wręcz przeciwnie – wszak „…dzieła, które czynię, świadczą o mnie…”. Co więcej – tak naprawdę świadczą nie tylko o mnie. Musimy pamiętać, że bardzo często w odbiorze ludzi nasze czyny świadczą o Bogu, o Kościele. To oczywiście nieuprawnione uogólnienie – chrześcijaństwo czy Kościół nie ponoszą odpowiedzialność za moje złe postępowanie. Jednak moje działanie może wpływać na postrzeganie Kościoła przez innych – a to już moja, wielka odpowiedzialność.

Świat idealny – to świat, w którym deklaracja „jestem katolikiem (chrześcijaninem)” daje gwarancję uczciwego człowieka, małżonka, pracownika, pracodawcy, partnera w interesach. Nasz świadomy wybór bycia chrześcijaninem powinien determinować wszystkie kolejne „(…) Uczyniwszy wybór na wieki, w każdej chwili wybierać muszę.” (Jerzy Liebert „Jeździec”).

W pewnym sensie chrześcijanin powinien być przewidywalny aż do bólu. W świecie w którym byliby sami idealni chrześcijanie – nasze decyzje nie mogłyby nikogo zaskoczyć. Pozostałoby tylko radować się z nadejścia Królestwa Bożego.

Jednak niewiele osób zgodzi się zaufać nam na podstawie naszego świadectwa chrztu. Dlaczego? Bo niewielu chrześcijan daje całym życiem świadectwo. Bo tylu chrześcijan postępuje wbrew nauce Chrystusa. Bo oni… Właśnie – tajemniczy „oni”.

Mamy tu zupełny brak symetrii. O ile nieuprawnione jest rozszerzanie sądu o moich czynach, o czynach pojedynczej osoby na cały Kościół,, to każdy z nas musi czuć się odpowiedzialny za cały Kościół, za wszystkich. Wytłumaczenie: to nie ja, to oni – ja tak nie postępuję – nie może być usprawiedliwieniem. Oni – to ja.

Zawsze można zadać pytanie – czy zrobiłem dostatecznie dużo, aby zmienić nieprawdziwy, negatywny stereotyp. Czy nasze życie mogłoby być dla kogokolwiek zachętą do przyjęcia nauki Chrystusa? „Ci, którzy są włączeni w Kościół katolicki, powinni czuć się uprzywilejowani, a przez to bardziej zobowiązani do dawania świadectwa wiary i życia chrześcijańskiego (…)” (Jan Paweł II encyklika Redemptoris Missio).

Każdy z nas dostał od Boga wielką szansę – możemy być jak Jan Chrzciciel – „lampą, co płonie i świeci”. Co więcej – miłosierdzie Boga pozwala mieć nadzieję, że jestem lampą.. tylko czasem przybrudzony klosz tłumi światło.

 

droga_do_Boga01.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

Komentarze

  1. jadwiga

    to nie jest takie proste

    Wszystko to nie jest wcale takie czarne i białe. W życiu przede wszystkim są odcienie szarości, a najczęściej przychodzi nam wybierac nie między dobrem i złem, ale między złem i złem.

    Nie mogę sie tez zgodzic z tym, ze "dzieła, które czynię świadczą o mnie". Bo tak naprawdę nie wiadomo z jakich pobudek te dzieła dana osoba czyni. Czy cel uświeca środki? Czy dzieła uświecają  pobudki danego postępowania?Złe pobudki? Nie byłabym taka pewna. Po prostu znam wielu wrednych ludzi, którzy z czysto egoistycznych pobudek – robią dobre i wielkie rzeczy. Czy to jest dobre? śmiem watpić. Znam również wielu ludzi wielkiego serca, dobrych, którzy niestety nie są w stanie nic zdziałać – przeciwności losu. Czy oni są źli, beznadziejni? Śmiem wątpić..

    Ta sama rzecz zrobiona przez osobe "A" może być zupełnie inaczej oceniona przez ludzi niz identyczna rzecz zrobiona przez osobę "B". Wszystko zależy od koneksji i układów. Dlatego nasze czyny w opinii innych – wcale o nas mogą nie świadczyć.

     
    Odpowiedz
  2. mzoltek

    Mam nadzieję, że nie jest tak źle.

    Nie znam wrednych ludzi. Myślę, że nie ma wrednych ludzi. Są ludzie, kórzy w danej chwili mogą postepowac źle, kierować się złymi intencjami. Moja żona zazwyczaj tak mówi do naszych dzieci "Kocham Cię, zawsze Cię kocham – teraz tylko bardzo nie podoba mi się Twoje zachowanie".  Nie mniej – jeżeli jak piszesz – wredny człowiek z egoistycznych pobudek robi rzeczy dobre i wielkie – to czy zło zawarte w intencjach jest większe niż dobro wynikające z ich czynów ? Czy w ostatecznym rozrachunku nie jest to kolejny triumf dobra nad złem ? A przede wszystkim – czy na pewno nasza ocena ich intencji nie jest krzywdząca ?

    Myślę, że dobry Bóg nie pozwala abyśmy musieli wybierać między złem a złem.  Wierzę, że zawsze istnieje możliwość działania dobrego i szlachetnego. Wielokrotnie tylko nie chcę, nie umiem lub nie mam  sił tego zauważyć. A czasem świadomość bezpośrednich konsekwencji  tego słusznego wyboru jest zbyt trudna do udźwignięcia.  Taką mam nadzieję.

    Jak pisał Ks. Twardowski " Z dwojga złego – zawsze można wybrac trzecie." (Poczekaj)

    Pozdrawiam

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code