Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy! Ten odpowiedział: Idę, panie!, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: Nie chcę. Później jednak opamiętał się i poszedł.
Gdy czytam słowa dzisiejszej Ewangelii po raz kolejny myślę o tym, jak słaby jest człowiek. Właściwie nie ma nawet w tym nic dziwnego. Każdy wie, że daleko nam do doskonałości. Dlatego też winniśmy włożyć wiele wysiłku w pracę nad sobą, ciągle doskonalenie się, ulepszanie siebie.
Jesteśmy jak wspomniani wyżej synowie. Trapi nas nieposłuszeństwo, lenistwo, a także powodowane rożnymi motywami odkładanie zadań na później. Ja sam często, zamiast zająć się czymś od razu, potrafię daną czynność przesunąć w terminie, aby oddać się innym zadaniom lub po prostu odpocząć, zrelaksować, zająć się o wiele przyjemniejszym czynnościom.
Doskonale wiem, że nie tędy droga, ale bywa, że jest to silniejsze ode mnie i nie zawsze jestem w stanie to przemóc. Jestem świadomy jednak faktu, że wcześniej czy później będę musiał poświęcić się odkładanej pracy i nie mogę przesuwać terminu jej ukończenia w nieskończoność. Muszę zdobyć się na wysiłek, pokonać siebie, podjąć wyzwanie bez względu na czekający mnie trud. Bez pracy nie ma kołaczy. Banał. Bez pracy nie ma nic.
Praca, posłuszeństwo, konieczność. No właśnie, musimy zrozumieć, że ciągła praca nad sobą jest koniecznością, której nie unikniemy. To praca, która może przynieść nam w przyszłości piękne korzyści. To także praca dla Niego. On jej od nas wymaga i nie możemy Jego zaleceń ignorować, musimy być posłuszni. Stawka może być zbyt wysoka, a korzyści płynące z owej pracy zbyt cenne, abyśmy mogli pozwolić sobie na ich stratę.
Simone Weil w "Świadomości nadprzyrodzonej" pisze, że "posłuszeństwo to najwyższa z cnót". Według Weil musimy "kochać konieczność". Być może jest to dobra wskazówka. Idźmy i pracujmy w winnicy. To konieczne. Pokochajmy konieczność.