Duch mówi do swojego Kościoła

Ojciec Święty Benedykt XVI ogłosił dziś w czasie konsystorza zwyczajnego w Watykanie, że rezygnuje z posługi Biskupa Rzymu, Następcy Piotra. Ta szokująca wiadomość przyprawiła mnie o szybsze bicie serca. Zresztą ten stan towarzyszy mi w trakcie pisania tych słów.

Dzień wcześniej, w czasie modlitwy „Anioł Pański” Benedykt XVI komentując niedzielną Ewangelię powiedział „Doświadczenie Piotra, z pewnością jedyne w swoim rodzaju, pozostaje wzorem powołania każdego apostoła Ewangelii, który nigdy nie powinien zniechęcić się do głoszenia Chrystusa wszystkim ludziom, aż po krańce ziemi”. A czy dziś Następca św. Piotra właśnie nie zrezygnował z głoszenia Chrystusa całemu światu? NIE! Pokazał w ten sposób odpowiedzialność za Kościół i miłość do Chrystusa i Jego Ewangelii. To wyraz troski o głoszenie Słowa Bożego z mocą wszystkim ludziom na całym świecie.

W tym samym rozważaniu przed modlitwą „Anioł Pański” Ojciec Święty mówił: „To nie człowiek jest autorem własnego powołania, ale daje on odpowiedź na Boże wezwanie. A słabość ludzka nie powinna przerażać, gdy Bóg woła. Trzeba zaufać Jego mocy, która działa w naszej słabości; trzeba coraz bardziej ufać potędze Bożego Miłosierdzia, które przemienia i odnawia”. Czy w perspektywie dzisiejszych wydarzeń te słowa nie nabierają pełniejszego znaczenia? Benedykt XVI zapewnia, że „po wielokroć rozważył rzecz w sumieniu przed Bogiem”. Papież, tak jak każdy poważnie podchodzący do swoje powołania, wsłuchiwał się w Boży głos, był na niego otwarty. Zaufał Bogu a jego odpowiedzią jest dzisiejsza decyzja.

W kontekście tego niedzielnego rozważania nie uprawnione wydają mi się stwierdzenia, że rezygnacja papieża związana jest z aktualną sytuacją Kościoła: „malejącą liczbą powołań, pustoszejącymi kościołami czy aferą Vatileaks”. „Niech porażki i trudności nie prowadzą nas do rezygnacji. Do nas należy zarzucać sieci z wiarą – resztę sprawi Pan” – powiedział Ojciec Święty komentując niedzielną Ewangelię. W decyzji Benedykta XVI trzeba widzieć więcej niż słabość i chorobę człowieka – to Boże działanie i wyzwanie dla Kościoła – dla mnie.

 

6 Comments

  1. wykeljol

    POpierwszym szoku, wzrasta

    POpierwszym szoku, wzrasta we mni podziw dla odwagi człowieka, który jest Papieżem. Własciwie pierwszy raz się to zdarzyło(przywołuje się jedynie przypadek papieża Celestyna z XIIIw, ale to była abdykacja pod przymusem i miała charkter polityczny. Poza tym inny czas, inny Kościół, inne papiestwo.)

    Już na Deonie ukazał się artykuł(jakiś dawny) o pokorze Benedykta. I chyba własnie w świetlie niebywałej pokory, to znaczy w świetlie prawdy o sobie i o odowiedzialności za Kościół w tym wirującym od zmian świecie, należy czytać tę decyzję. Oczywiście wzbudzi ona- juz wzbudza tysiące interpretacji polityczno-społeczno-jakichś jeszcze oraz domyslów jakaż to słabośc powaliła Benedykta, że dalej nie jest w stanie tego ciągnąć. Pojwią się szybko różne domysły dotyczące następców.

    A mnie wydaje się najlepsza propozycja, żeby podziękować w modlitwie za Jego pontyfikat, za odwagę z jaką obnażał błędy Kościoła, za nieustanną, codzienną, wytrwałą, czasem szarą  troskę obycie w prawdzie. Za jego pracoitą prówczo-pokorę.

    Benedykt nie zrobił nigdy nic bez głebokiego namysłu i modlitwy. Nie jest to człwieek pochopny, ani ulegający emocjom, lub naciskom.   Tak więc i ta decyzja nie była jego pochopną prywatną decyzją, choć jak najbardziej osobistą i odpowiedzialną. NIewątpliwie jest to znak czasu i działanie Ducha. To jeszcze wyraźniej ukazuje nam, że żyjemy w czasach przemian, a Papież decyzją swoją poświadcza, że mają one iśc w kierunku otwartości, pilnego i ufego wsłuchania się w Słowo i pokornego poddania działaniu Ducha. A także gest ten ukazuje, że jesteśmy odpowiedzialni za swoje decyzje i niezależnie od wszystkiego, co dotąd, zawsze sami musimy rozwazyć je w swoim sumieniu. I działać tak, jak przez nie podpowiada nam Bóg, chocby wszyscy dokoła byli wzburzeni i zaniepokojeni, chocby tradycja chwiała się w posadach- bo tak właśnie wieje Duch.

    I miejmy  ufnośc w NIM, tak, jak ma ją Benedykt, że nie zostawi PAN Swojego Koscioła i Następca godnie poniesie sztandar, który wysuwa się ze zbyt juz słabych rąk

     
    Odpowiedz
  2. tumassss

    A ja jako członek tego

    A ja jako członek tego Kościoła jestem tą decyzją zdruzgotany. Tez chciałbym abdykowac !

    Nawet nie wiecie jak bardzo. Chciałbym połozyć swój krzyż w rowie i powiedzieć że jestem już zmęczony.

    Nikt mnie nie chce zwolnić z konieczności głoszenia Ewangelii i dawania świadectwa. Czy teraz mam sie poczuc zwolniony ?

    Jeszcze świeża jest w mojej pomięci lekcja głoszenia Ewangelii do końca przez Jana Pawła II, i świeża jest pamięc o reakcji środowisk Kościołowi wrogich na tę lekcje. A główną było wołanie o abdykacje.

    Mój Kościół zareagował właściwie i żądanie to uznał za śmieszne.

    A więc to co kiedys było białe jest teraz czarne ?

     
    Odpowiedz
  3. wykeljol

    @ Tomek Nocuń

    To nie tak, że teraz białe jest czarne. To tak, że inne zadania miał od Boga Jan Paweł II, a inne Benedykt XVI. Kim innym byłteż Karol Wojtyłla i kim innym jest Józef Ratzinger. Taka decyzja dla pierwszego z nich byłaby klęską tego, co czynił, dla drugiego jest zwycięstwem. Obie te decyzje podjęte były dla dobra Kościoła i z wielką zań odpowiedzialnością. Obie z pewnościa poprzedzone były namysłem, modlitwą i wsłuchaniem w Ducha. Pozostanie na stanowisku głowy Kośioła nie jest wymogiem moralnym. Można z ważnych powodów abdykować. Najwyraźniej heroiczny JPII, który do końca był w pełni władz duchowych i umysłowych, choć ciało odmawiało posłuszeństwa chciał i POTRAFIŁ cierpieć i stać na czele dokońca i miał do tego prawo i zapewne tak rozeznal swoje powołanie. To olbrzym Ducha i dał nam wspaniałą lekcję odnośnie niepełnosprawności fizycznej. Benedykt dla sobie znanych powodów  uznał, że nie jest w stanie już kierować Kośiołem i dla dobra TEGOŻ KOSCIOŁA wycofuje się. Wcale nie porzuca krzyża- bierze na ramiona inny, choćby wiele takich reakcji, jak  pańska-  oskarżania o tchórzostwo, porzucenie nas itp. jednym słowem żalu, że nas opuścił. A przecież Papież to nie jest ten czy inny człowiek, Papież-jak król(z zachowaniem proporcji) to Piotr, który odradza się w każdym z nich; dlatego nie nosza już swojego imienia własnego, tylko przybrane, które jest symbolem tego, jakie mają zadania w Kościele w danym czasie. Bóg nie opuści swojego koscioła, dlatego, że stary Józef nie ma siły być Benedyktem tak, aby unieśc wszystko, co się w wydarza i w Kościele i na swiecie. Uniósł bardzo wiele. Trzeba pochylić z szacunkiem głowę przed kims, kto sie odważył narazić na takie czy inne reakcje i zejśc z podium, dla dobra Wspólnoty, gdyż rozeznał, że potrzebuje ona TERAZ kogoś młodszego, silniejszego, a jego pozostanie byłoby dla kościoła krzywdzące, czy w inny sposób niekorzystne. I ufa, że Pan Bóg powoła dobrego następcę. NIe nam sądzić. Inny papież, inny czas, inne wyzwania. To nie jest porzucenie krzyża. Trzeba też rozeznać CO jest TERAZ moim krzyżem. Czasem jest to usuniecie się na bok.

     
    Odpowiedz
  4. elik

    Czy tylko abdykacja?….

    Tomek i podobnie myślący, odczuwający i reagujący – proszę zauważyć, że decyzja BXVI to nie jest wyłącznie to, co z słowem, pojęciem abdykacja może kojarzyć się wielu osobom, lecz przede wszystkim wyraz i konsekwencja natchnienia Duchem Świętym, oraz zapewne efekt modlitwy i cierpienia tj. szczególnej intencj i wspólnotowego rozeznania aktualnej rzeczywistości, także człowieka nadzwyczajnej pokory, mądrości, prawości, roztropności i innych cnót, bądź uzdolnień i predyspozycji, także odpowiedzialności pasterza za wspólnotę Kościoła.

    Jolu  w pełni pdzielam Twoją wizję prezentowanych zdarzeń i argumentację, a ponadto wg. mnie postawa BXVI obecnie jest i nadal będzie nadzwyczaj potrzebnym, pożądanym wzorem, przykładem, wręcz wskazaniem, nakazem, dla tych, co uporczywie trwają w błędzie i grzechu, oraz nie chcą świadomie, dobrowolnie uwolnić się z swoistego narkotyku i uzależnienia jakim jest możliwość sprawowania, a tym bardziej nadużywania dowolnej władzy w świecie, także najwyższej w Kościele, czy państwie.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  5. beszad

    Z ufnością… i wdzięcznością!

    Znamienne jest to, ze  Benedykt XVI ogłasza swe odejście tak po cichu, podczas zwykłego konsystorza (po cichu – bo bez wielkich słów). Świat wstrzymał oddech i zrobiło się jakoś tak, jakby Papież umierał. Tylko media po swojemu wszczęły wrzawę sensacji i spekulacji, a nawet krytyki…

    Przyznam, że dla mnie to bardzo smutna decyzja, bo nie tylko bardzo ceniłem sobie Benedykta XVI, ale wiele od niego czerpałem – była w nim taka …cicha głębia (można ją odnaleźć w jego pismach, czy choćby ostatnio wydanych książkach), była też niezwykła delikatność (do dziś nie rozumiem, kto mógł dla niego wymyślić określenie „pancerny kardynał” – chyba tylko dlatego, że mocno trzymał się fundamentu wiary…

    No, sam się teraz przyłapałem, jakbym układał dla niego epitafium, a przecież Józef Ratzinger nie tylko żyje (oby jak najdłużej!), ale ufam, że się jeszcze niejedną głęboką myślą z nami podzieli – tym bardziej, że teraz już z pewnym dystansem będzie mógł na wszystko spoglądać. Prawdziwie przeżyłem jego "Jezusa z Nazaretu", czas więc sięgnąć po następną książkę… Ponadto takie decyzje nie biora się z nikąd – jestem głęboko przekonany o Bożym działaniu i Bożym planie dla Kościoła.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code