Czy sam Pan Bòg znudził się swoim Kościołem?

Wiosna przebić się jakoś nie może. Od tygodnia wciąż pada deszcz. Jest szaro i przygnębiająco. Klimat ten potęgują narzekania, marudzenia i zachowania okołodepresyjne. Próbując przełamać nieprzełamującą się smutną pogodę, wybrałem się do księgarni, aby uzupełnić intelektualną spiżarnię. Lubię śledzić nowości z działu religii i teologii, ale zdaje mi się, że także tu niepostrzegalnie wkradł się pesymizm i klimat depresjogenny… Biskup Vincenzo Paglia, „ Szukając Jezusa. Czy w zgiełku i zagubionym świecie jesteśmy jeszcze zdolni do miłości?”, Paolo Curtaz,     „Dlaczego pozostać chrześcijanami?”… A nawet tytuły pozornie pozytywne naszpikowane są treściami przygnębiającymi. Kard. Angelo Scola, „ Dobre życie…”, a  w środku o kryzysach, laicyzacji, trudnościach rodziny…  Biskup Rino Fisichella, „ Nowa Ewangelizacja. Wezwanie, aby wyjść z obojętności”… (tłumaczenia tytułòw moje, może w tłumaczeniu innych będą bardziej optymistyczne?). Zdaje się, że nawet hierarchowie Kościoła skupiają uwagę (niewątpliwie potrzebną!) na trudnym czasie dla powierzonych im wspòlnot. Na pewno posłuży to umocnieniu i oczyszczeniu, co do tego nie mam najmniejszej wątpliwości. 

Nie wspominam już o świecie mediòw, ktòre dostrzegając najczarniejsze strony Kościoła, z cynicznym uśmieszkiem wytykają palcami i rzucają kamieniem potępienia. Być może rzeczywistość nie jest kolorowa, ale czy jest aż tak źle? Czy ziemia jest planetą zapomnianą przez Boga? Czy Kościòł przeżywa noc ciemną, najciemnieszą? Czy może Stwòrca znudził się swoim stworzeniem i wycofał się z gry zwanej losami świata? Czy może…

 

1.    1.  „Prawie” obiektywne spojrzenie na rzeczywistość

Rzeczywistość nigdy nie jest czarna albo biała. Co więcej, nie jest nawet, jak wolałoby wielu, szara. Rzeczywistość jest wielobarwna i kolorowa, a kij naszej codzienności ma zawsze dwa końce. Nawet jeśli dostrzegamy i uwypuklamy trudności i kryzysy, to tylko po to, aby z nich się wyzwolić, aby z dna trudności wybić się ku gòrze. Jeśli człowiek zaczyna mówić o swoich problemach, to już bardzo dobry znak, że chce coś z nimi zrobić, że szuka drogi wyjścia…I zza czarnej chmury wychyla się maleńki promyk słońca.

Wokół słyszy się tylko powtarzane na wszystkiego sposoby słowo” kryzys”. Tak modne dziś słowo „ kryzys” nie jest adekwatne, co więcej, jest niestosowne w mówieniu o Kościele przez duże”K”. Skoro Kościół ma wymiar bosko-ludzki, czynnik ludzki nie ma wcale, jakby się niektòrym zdawało, pierwszego miejsca i ostatniego zdania we „wspòlnocie uczniòw w drodze”. Zatem powszechne określenie „ krysys Kościoła” jest bezzasadne i bezsensowne w katolickiej eklezjologii. Pan Bóg – wiecznie żywe źródło i serce Kościoła – nigdy nie miał, nie ma i nie będzie miał kryzysu! Dlatego czepliwi niech w ostateczności mòwią i piszą o ewentualnych kryzysach poszczegòlnych ludzi Kościoła, nigdy zaś o kryzysie Kościoła albo w Kościele, bo nie wolno wymiaru boskiego przycinać do naszych ciasnych schematòw.

Możemy spać spokojnie, nawet gdy nad nami czarne chmury problemòw i kwaśne deszcze ludzkiego zepsucia. Od wiekòw istnieje wśròd wierzących zasada, że w Kościele „im gorzej, tym lepiej”, bo gdzie wzmaga się nawet grzech, tam obficiej rozlewa się łaska ( por. Rz 5,20 ). Możemy więc powiedzieć z ufnością: „ Jak my nie poradzimy, przejmij inicjatywę Ty, Panie, w końcu to Twoje dzieło!”. Możemy być spokojni, bo On sam powiedział: „Oto jestem z Wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata”( Mt 28,20).

 

2.   Miejsca mocy Kościoła

Zapewnienie o stałej asystencji Chrystusa w swoim Kościele nie jest wcale tanią zachętą do dolce far niente albo do braku odpowiedzialności i inicjatywy. Ostatnie słowa Mistrza z Nazaretu stanowią zachętę do pozbycia się leków i kompleksów, i optymistycznego, bo pełnego nadziei, patrzenia w przyszłość.

Chrześcijański optymizm ma swoje niewyczerpane źròdło w szczegòlnych „miejscach mocy”. Paradoksalnie są to miejsca dobrze znane, ale jezczes nieodkryte. Owszem, są dobrze znane, ale nie nadano im właściwgo miejsc i znaczenia, nie stały się one życiodajnym źròdłem. Owe „miejsca mocy” to punkty zwrotne wciąż niezrealizowanego Soboru Watykańskiego II. Eucharystia i Słowo Boże. Tutaj rodzi się cała moc Kościoła, co więcej, Eucharystia i Biblia tworzą, ożywiają Kościòł. Wystarczy spojrzeć na doświadczenie powstających po Vaticanum II ruchòw i stowarzyszeń katolickich. Można im zarzucić wiele, ale na pewno nie to, że brakuje tam umiłowania Eucharystii i Słowa Bożego. Źròdłem życia chrześcijańskiego jest Eucharystia i Słowo Boże. Czymś wtòrnym, drugorzędnym, jakgdyby naturalną konsekwencją jest aktywizm, katechizacja, struktury, a nawet hierarchia. Jak zabraknie tych dwòch źròdeł, to nie ma już nic do zrobienia. Odkrycie i właściwe zrozumienie tego może stać się przewrotem kopernikańskim naszego wieku. Nieodzowne wydaje się być rozkochanie wiernych w Eucharystii i Biblii, a wòwczas drogę rozwoju Kościoła wskaże sam Pan. W konsekwencji (!) życia Słowem i Chlebem rodzi się aktywność i zaangażowanie duszpasterskie. Najpięknijesze działania pastoralne i wybory życiowe dokonywały się na kolanach przed Najświętszym Sakramentem i z Biblią w ręku.

 

3.  Świadkowie owych źròdeł mocy.

Miejscami, gdzie właściwie odczytane zostały źródła Bożej mocy, są przede wszystkim ruchy, ktòre Jan Paweł II nazwał „wiosną Kościoła”. Nie gdzie indziej, jak tylko we wspòlnotach czyta się, rozważa i wciela w życie Słowo Boże. Aktywność jest czymś wtòrnym, konsekwencją przyjaźni z Bogiem. Ruchy ożywiają Kościòł i kontynuują dzieło ewangelizacji. Ruchy są miejscem, gdzie człowiek doświadcza obecności i działania Boga.

Zauważył to i dowartościował papież Benedykt XVI, powołując Kongregację do spraw Ewangelizacji Narodów czy chociażby powierzając przygotowanie wielkopiątkowej Drogi Krzyżowej małżeństwu z ruchu Focolare. Ruchy poniosą Dobrą Nowinę na cały świat, pomagając ludziom narodzić się powtórnie.

Wydaje się, że już zmienia się obraz i znaczenie posługi kapłańskiej. Z powodu małej liczby kapłanòw znaczną część posługi pastoralnej przejmują ludzie świeccy odpowiednio do tego przygotowani. Kwestią bezdyskusyjną są czynności ściśle zarezerwowane dla kapłanów (sprawowanie sakramentów). W wielu jednak sytuacjach świecki wspòłpracownik wykona pewne funkcje i czynności lepiej niż przeciążony obowiązkami duchowny. W ten sposòb rodzi się lud Boży odpowiedzialny, wspòłodpowiedzialny za swoją wspólnotę (wątpiących odsyłam do dokumentów Vaticanum II, już same tytuły wyjaśniają wiele).

Dowartościowanie, a raczej przywrócenie właściwego miejsca (!) laikatu nie jest wcale umniejszeniem znaczenia prezbiteròw w Kościele. Należy docenić ich wkład i poświęcenie, często do granic heroiczności. Myślę tu o godzinach spędzonych przy ołtarzu, w konfesjonale, przy łòżkach chorych i wszędzie tam, gdzie człowiek spragniony jest Boga. Myślę o budowniczych świątyń, ktòrzy oddali wszystkie swoje oszczędności, a także siły i zdrowie. Myślę o godzinach, które duchowni spędzają przed Najświętszym Sakramentem, wstawiając się za powierzonym im ludem. Są to zasługi bezcenne, a ich wartość zna tylko Wszechwiedzący.

Źródłem mocy Kościoła są także rozsiane po całym świecie klasztory oplatające całą ziemię niewidzialnym wieńcem modlitwy i cierpliwie znoszonej ofiary. Ich ofiara jest źròdłem naszego uświęcenia, a łaski wypraszane przez dziesiątki tysięcy siòstr i braci przenikają nasze parafie.

Źródłem naszej mocy są męczennicy, ktòrych głos rozchodzi się po całej ziemi. Ich heroizm powodował i powoduje wzrost chrześciajan na całym świecie, zgodnie ze starożytną zasadą: „krew męczenników posiewem chrześcijan”.

Nieocenionym „miejscem mocy” jest ofiarowane przez chorych bòl i cierpienie. Dopiero po drugiej stronie zrozumiemy ich ogromną wartość.

Bezdyskusyjna jest też ofiarna modlitwa, taka jaka ona jest, setek tysięcy ludzi starszych, ktòrych szyderczo nazywa się „mocherami”. To chyba najsilniejsze „miejsce mocy” naszych świątyń. Jeżeli nawet można im zarzucić ciasnotę, pseudo-pobożność, agresywność i cokolwiek jeszcze da się wymyśleć, to musimy pozwolić Panu działać przez ich wytrwałość i permanentną obecność.

Takich źródeł jest jeszcze wiele. Należy promować ich rozwòj i dyskretnie wspierać ich działania . Kto wie, czym byśmy byli gdyby nie oni…

 

4.  Jak patrzeć, żeby widzieć?

W powszechnym dziś pesymizmie i zobojętnienu trzeba nam przebudzić i zachować chrześcijański optymizm nie pomimo…, ale ponieważ.

W roku 1969 młody niemiecki teolog podczas wykładu na pytanie o kształt Kościoła w XXI wieku odpowiedział: „Będzie to Kościół bardziej wewnętrzny… Nie będzie mu łatwo, bo proces krystalizacji i oczyszczania będzie kosztował go wiele wysiłku. Proces ten będzie tym trudniejszy, że trzeba będzie unikać w nim zaròwno sekciarskiej ciasnoty, jak i chełpliwej samowoli… Ale po takich pròbach z bardziej wewnętrznego i prostego Kościoła emanować będzie wielka siła…Wydaje mi się, że Kościòł czekają ciężkie czasy. Trzeba liczyć się z poważnymi wstrząsami. Ale jestem też pewien, ńe tym, co pozostanie, nie będzie Kościół politycznego kultu (…), lecz Kościòł wiary” ( J. Ratzinger, Wiara i przyszłość, Krąków 2007, 74-75).

Być może zmieni się wiele w Kościele, tak wiele, że przekroczy to nasze najśmielsze oczekiwania. Być może chrześcianie staną się mniejszością w Europie. Nie możemy tego przewidzieć, bo Kościołem kieruje Ktoś większy i aby go zrozumieć, potrzeba przebudzić nasze uśpione serca. Ttrzeba nam zachować większą wrażliwość na Ducha świętego mówiącego do Kościołów.

Skończył się czas pochmurnych dni i deszczowych, szarych chmur. Przestało już padać i przez niewyraźne chmury zaczyna przebijać się słońce. Jest nadzieja na piękną wiosnę i słoneczne lato.

Chrześcijański optymizm rodzi się z obecności Boga zapewniającego nas o swojej łasce, ktòra jest zawsze większa. Choćby było 10000 krytykujących i wylewających pomyje, nic nie zniszczy Kościoła, bo w nim jest Bòg, czy się to komuś podoba, czy nie! Chrześcijanin to człowiek otwarty na łaskę i dający się prowadzić Duchowi Bożemu. „Miejsca mocy” to tylko nieliczne przestrzenie Bożego działania, a cały wysiłek człowieka powinien być skierowany ku odkryciu Bożej Obecności. Tylko w ten sposòb Kościòł stanie się Kościołem wewnętrznym, wspòlnotą wiary.

 

 

7 Comments

  1. adi

    Podzielam w 100% trzeba nam

    Podzielam w 100% trzeba nam wszystkim wygnac nasze kozly na pustynie, a to dokonuje sie bolu…rana w bolu zadana tylko w bolu bedzie uzdrowiona. Wygnac kozla, wypowiedziec swoj bol, osamotnienie, zniechecenie i niezrozumienie jest potrzebne i oczyszczajace. Potrzebne jest nam takie miejce, gdzie mozemy sie oczyscic i byc razem by wspoldzielic czlowieczenstwo. To kolejne miejsce mocy, pod warunkiem ze pozwala mi wzrastac, a nie zagrzebywac sie w swoich smutkach a inni jeszcze nas przysypia i uklepia i poloza piekny wieniec. Samotnosc, aby zostala przezwyciezona domaga sie otwartosci. ostatecznie prowadzi nas Ktos wiekszy

     
    Odpowiedz
  2. aaharon

    Wyprowadzić kozła na pustynię

    W ludziach jest potrzeba szukania Kozła . Myślę że jest potrzeba wyrzucania z siebie tego co w nas złe. Ludzie potrzebują wyrzucić z siebie
    swoje niezadowolenie , swoje nieszczęście , ból i o tym piszą. Często kozła ofiarnego widzi się w czymś co nazywamy Kościołem we współczesnym świecie.
    Ważne jest by umożlliwić ludziom świadomość tego że oni potrzebuja się wygadać – wypisać i ponarzekać. Obrazowo przypomina to wyprowadzanie kozła na pustynię. Człowiek nosi w sobie grzechy , gniew na Kościół , na instytucje Kościelne , na Kapłanów , na Pastorów, na tych którzy go w życiu zawiedli.
    Jest wielu takich ludzi którzy upatrywali w Kościele moc ku pomocy i się na tej mocy zawiedli. Dajmy na to ktoś modli się do Marii Matki Kościoła o błogosławieństwo by mieć potomstwo. Boi się że w czymś nie podoła , że ciąża jest zagrożona. Modli się usilnie poświęcając całą swoja uwagę Matce najświętszej . Niestety dziecko umiera podczas porodu . Kobieta rodząca czuje wielki zawód bo jej modlitwy nie zostają wysłuchane. Kobieta traci zaufanie. Jej życie przypomina koszmar. Z czasem zaczyna pisać coraz mocniejsze słowa o tym jak jest zawiedziona na Kościele i na wierze w Boga. Przykładowo jest ona redaktorem naczelnym tygodnika . Zaczyna pisać artykuły szkalujące kościół . Są to mądre artykuły w których nikt z czytających nie widzi jej osobistej tragedii. Wielu z tych co nie mieli doświadczeń jej życia zaczyna takie artykuły traktować bardzo poważnie. Kiedy tak obolałe życiowo osoby spotykają się w jednym miejscu należy uświadomić im przyczynę ich bólu. Zapewnienia o tym jak dobry jest Kościół nie wiele dadzą takim ludziom.
    Oni potrzbują wyprowadzić swojego kozła na pustynię. Internet staje się dziś miejscem gdzie ludzie wyprowadzają swoje kozły na pustynię. To co ich boli, musi mieć gdzieś ujście. Człowiek świadomy jakim niewątpliwie jest Kapłan Kościoła Katolickiego wie jak bardzo cierpi człowiek współczesny i jak bardzo potrzebuje On wyprowadzić swojego kozła na pustynię. Nie powinno nas dziwić to że ludzie potrzebują Was Kapłani do tego aby się wykrzyczeć . Któż inny jak nie Kapłani powinni być zdolni do wyprowadzania Kozła na pustynię? Ludzki ból czeka dziś na Kapłanów którzy potrafią przyjąć na siebie niezadowolenia innych i tak nimi pokierować by ludzie uświadomili sobie co jest prawdziwą przyczyną ich bólu . Czasami trzeba z człowiekiem wyjść na pustynię choć by internetowych wpisów. Pobyć z nim w słowie . Pisać z człowiekiem dając mu możliwość wypowiedzenia tego co mu na sercu leży. Być może to właśnie legło jako podwalina powstania takiego miejsca jak Tezeusz. Być moze założyciel tego portalu wyszedł kiedyś z założenia że ludzie potrzebują wyprowadzać swoje kozły na pustynię by wyrzucić z siebie swój ból. Być może sam kiedyś doznał bóllu ze strony tych którym ufał? Nosił się z bólem i stworzył miejsce o nazwie Tezeusz bo cierpiał bardzo. 

    Być może Tezeusz jest Naszym Kozłem Ofiarnym w którym możemy lokować swoje niezadowolenie z Kościoła a tak naprawdę z samych siebie a pzez to krok po kroku odnajdywać dobrych ludzi którzy nam tu  pomogą? Pomogą poprzez wzajemność bycia w jednym miejscu nie zaś poprzez odgórne nauczanie i wskazywanie gotowych rozwiązań , bo takich nie ma. Aby siebie odnaleźć trzeba się wpierw zgubić . Szukać drogi wyjścia łatwiej jest przy współudziale tych którzy przed nami szli drogą zawiłości życia.

    Nauczyć ludzi świadomości tego co ich naprawdę boli.

    To nie Bóg znudził się kościołem ale  człowiek,  który jest samotny w swoim bólu.

     
    Odpowiedz
  3. aaharon

    Proszę Księdza

     Przepraszam ale dodałem swoją  fotografię do wpisu i znalazłem się pod spodem:) księdza wpisu. (oczywiście to nie ja na zdjęciu ale kto wie :):) może w przeszłym wcieleniu tak wyglądałem :)Troszkę to dziwnie wygląda bo księdza wpis pojawił się teraz  nad moim ale tak to już wyszło. Napisaliśmy co do minuty w jednym czasie . To chyba cud !:) Pisaliśmy o 10:57 . Ależ zbieg okoliczności .

    Dziękuję za odpowiedź i cieplutko pozdrawiam. 

    artur.

     
    Odpowiedz
  4. pan2tonima

    antropomorfizmy

    Ciekawy blog, choć pytanie zawarte w tytule jest projekcją antropomorfizmu jego autora. Czy nuda może być przymiotem Boga? Zastanawiam sie również, czy Bóg może być rozgniewany, karzący, poddający człowieka próbom, żądnym chwały itp.? To przecież przymioty człowieka, podobnie, jak zwątpienie, które mnie w tej chwili ogarnęło.

     
    Odpowiedz
  5. pan2tonima

    Aharonie, Aharonie

    Aharonie, świetnie ująłeś sedno problemu współczesnego człowieka, który się gubi na drogach życia, ponieważ nie zawsze dostrzega na niej właściwe drogowskazy. Kozioł ofiarny- to figura retoryczna, która tu spełnia swoją rolę w całej rozciągłości. Ciekaw jestem skąd czerpałeś natchnienie pisząc ten tekst, ale jest on godny upowszechnienia. Warto go przytoczyc chocby naszym reprezentatom w Sejmie. Dawniej kozłem była tak zwana komuna, dziś stał się nim Kościól. Ale dawniej była cenzura. Dziś wszystko wylewa się z ust ludzi tworząc pianę toczącą się wszędzie. Ale problem, który jest w tym blogu jest o wiele szerszy. Ja zwróciłem uwagę tylko na jeden aspekt omawianego problemu, a powodu dostarczyłeś mi Ty Aharonie..

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code