Cuda poboczne, czyli higiena uszu po chrześcijańsku

I mówili pełni zdumienia: „Dobrze uczynił wszystko”.
Czy to takie zaskakujące? Zdumieni byli ci, którzy zobaczyli, jak głuchoniemy odzyskał słuch dzięki uzdrowieniu przez Jezusa.
Cud otwarcia („effatha”) dotknął bezpośrednio niemego, ale pośrednio także tych, którzy byli świadkami niezwykłego uzdrowienia. Zatkane uszy mężczyzny pokazują, że dla Boga, który jest Słowem – i dla wiary, która rodzi się ze słuchania – gesty odwołujące się do tego zmysłu są ważne. Tak jak choćby wtedy, gdy Jezus mówi do ludzi po imieniu, gdy wzywa ich – jak Bóg Adama w raju – na przykład „Zacheuszu!”. Tym razem otwierają się przecież nie tylko uszy niesłyszącego fizycznie (uzdrowionego), lecz również tych, których słuch duchowy był zapewne nie w pełni sprawny (komentujący świadkowie). Skąd taka interpretacja?
W wielu innych scenach ewangelicznych, pokazujących Jezusa w bezpośrednim kontakcie z potrzebującym człowiekiem, ale w kontakcie na oczach świadków, reakcją tych świadków jest oburzenie na Jezusa, sprzeciw, krytyka. Kościół dobrze przemyślał rok liturgiczny i wyborem oraz układem tekstów biblijnych akcentuje nieraz to, co umyka przy ciągłej lekturze konkretnego tekstu. W ostatnich tygodniach niedzielny wybór Ewangelii pokazywał właśnie takich świadków, którzy na cuda Jezusa reagowali na dwa sposoby: tzw. zwykli ludzie lgnęli do Niego i liczyli na cud, ale uczeni w Piśmie, faryzeusze i uczniowie wciąż mieli do Jezusa listę zastrzeżeń. Jedni Mu nie uwierzyli, inni się sprzeciwiali i nawet uczniowie odchodzili.
Tym razem widzimy świadków, którzy przyjmują to, co zobaczyli – którzy otworzyli się tak samo jak niewidomy, których biedzie Jezus również zaradził, choć uzdrowienie dokonało się na innym poziomie. Gdy zresztą spojrzeć na sceny sprzed i po uzdrowieniu głuchoniemego u ewangelisty Marka, także widać najpierw spór z nauczycielami Pisma, a potem żądanie przez faryzeuszy, by Jezus potwierdził swoją tożsamość znakami z nieba. Pomiędzy tymi sytuacjami znalazł się zaś głuchoniemy i zwykłe, tak bardzo zwykłe uznanie przez świadków tego cudu. Uznanie, które samo w sobie okazało się jakimś cudem pobocznym. Przecież tym samym ci świadkowie sami otworzyli się na wiarę w Jezusa. Może nie jest to jeszcze ta wiara relacyjna, której oczekuje Bóg, ale z pewnością wiara podstawowa – wiara spokojnie uznająca Bożą obecność i moc.
Zresztą ta ocena wskazuje na inną ocenę Jezusa, która pada w kontekście całości Jego działań. „Przeszedł dobrze czyniąc”. Ocenę (wracając do uzdrowienia) w jakimś sensie niereligijną, ale po prostu aksjologiczną. Również taka ocena wymaga etycznej dzielności, by uznać w nieznanym sobie bliżej źródle dobro. Przypadłość nękająca być może zwłaszcza ludzi religijnych, by mieć na dobro wyłączność, jest niekiedy trudna do pokonania. Stąd owo fundamentalne otwarcie się – effatha – na Jezusa. By nawet poza poziomem wiary po prostu Go uznać i przyjąć to, czego dokonuje.
Opowieść o głuchoniemym pokazuje, jak w wierze mają miejsce cuda poboczne. Dzieją się trochę przypadkiem, są jak odbicie wiary innych, zaraźliwe. Pokazuje też, jak ważna jest higiena uszu. By słyszeć Słowo. Słyszeć Je nawet po prostu po ludzku, nie od razu religijnie.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code