Coraz lepiej rozumiem panią Dulską

Rozważanie na Wtorek III tygodnia Adwentu, rok B2
 
 
 
Pani Dulskiej towarzyszy wyjątkowo zła sława. Nawet w Wikipedii napisali o niej, że jest postacią obłudną, dwulicową, fałszywą, chciwą, nie potrafi okazać grama życzliwości, gardzi ludźmi biednymi, słabymi i wrażliwym. Młodzi ludzie powtarzają te opinie beztrosko w swoich szkolnych wypracowaniach, nie wiedząc jeszcze, że z podobnymi istotami, choć w trochę innej scenografii, przyjdzie im się wkrótce zetknąć w zawodowym czy osobistym życiu. Szczęśliwi, nie przewidują również, że sami krok po kroku, niezależnie zresztą od płci, mniej lub bardziej, ale raczej nieuchronnie zaczną się do pani Dulskiej upodabniać, wywołując kpinę i odrazę kolejnych pokoleń.

Nie zamierzam pani Dulskiej bronić. Jaka jest, wiadomo, jeżeli tylko czytuję się rodzimą literaturę. Tak to już jednak bywa, że czytelnik czy widz teatralnego przedstawienia utożsamia się z bliskimi mu bohaterami. Pewnie, że pięknie i wzniośle jest, gdy takim empatycznie bliskim wzorcem osobowym okazuje się dzielny pan Wołodyjowski, Konrad cierpiący za miliony albo przynajmniej Kubuś Puchatek. Niestety, zauważam z odrobiną zdziwienia, że te duchowe wyżyny stają się dla mnie coraz bardziej odległe, a centrum literackich odwołań mojej wyobraźni to ostatnio głównie pani Dulska. Co więcej, nie myślę o niej wcale z obrzydzeniem, ale nawet ze sporą nutką sympatii.

Stara się przecież kobieta, jak może. Dba o dom, rodzinę, majątek. Ma swoją wizję porządku i konsekwentnie usiłuje ją realizować. Na nogach od rana do wieczora. Gardło sobie zdziera, żeby wszystko i wszystkich utrzymać w ryzach. Nerwy ma zszargane, a przy tym serce zapewne niedomaga i pobolewa wątroba lub woreczek żółciowy. W dodatku otoczenie wcale tego nie docenia, nie rozumie, nie odpłaca wdzięcznością. Obrończyni nieustannie zagrożonej placówki musi zmagać się samotnie z wewnętrznymi i zewnętrznymi wrogami.

Można się oburzać, że baba taka wredna i podła, gdy człowiek potrafi zmieścić cały swój dobytek w plecaku, gdy w mieszkaniu czeka najwyżej kot, gdy wiatr w bujnych włosach wyśpiewuje piosenki o tysiącach wspaniałych życiowych szans i nieograniczonych osobistych perspektywach. Z czasem jednak obrasta się nie tylko w tłuszcz, ale także w coraz więcej obowiązków, zależności, odpowiedzialności za decyzje, które się podjęło i za ludzi, z którymi tak czy inaczej połączyliśmy swoje losy. I już nie da się tak po prostu wsiąść do pociągu byle jakiego, tylko trzeba śladem pani Dulskiej codziennie od rana budować Królestwo Boże na ziemi, uprawiając ekwilibrystykę między kuchnią, sypialnią, salonem albo między swoim szefowskim gabinetem, salą konferencyjną, siedzibą sponsora, a zawsze między mniejszymi i większymi życiowymi kompromisami. W imię wartości, jakimi są: rodzina, szkoła, Kościół, kultura narodowa i europejska… Z coraz większym poczuciem, jak bardzo wszystkie wartości są kruche i z narastającym doświadczeniem, które podpowiada, jak wiele trzeba wysiłku, aby je pielęgnować i chronić.

Aż tu nagle dodatek do wszystkich kłopotów: zupełnie jak w domu pani Dulskiej pewnego dnia pewna Hanka, dla której współczesny odpowiednik słowa „nierządnica” ciśnie się sam na usta, rzuca prosto w twarz: „Jak ty masz sumienie tak ze mną postępować?” Albo inny podejrzany typ pyta bezczelnie: „Czy jesteś w stanie upokorzyć, upodlić dla obrony swoich wartości?” I nic tych egoistów nie obchodzi, że nóż w zębach noszę w imię ideałów, obowiązków, ładu społecznego, dobra wspólnoty itp. Jedno, co perfekcyjnie potrafią, to upominać się wrzaskliwie o swoje wątpliwe prawa albo używać wzniosłych słów do emocjonalnego szantażu.

Pewnie będę tak myślała, jeżeli nadal, solidaryzując się z panią Dulską, zechcę okopywać się na swoich pozycjach, kurczowo trzymać się przyjętej życiowej roli i za wszelką cenę bronić jakiejś jedynej słusznej wizji ładu. Ale może też być inaczej. Może zatrzymam się wreszcie na chwilę i w zarzutach tych denerwujących, zaburzających mi rytm osób usłyszę skierowane także do mnie słowa Jezusa: "Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?". I może nawet przypomnę sobie, że są to słowa tego samego Boga, któremu całym codziennym zabieganiem tak chętnie odpowiadam na zaproszenie do pracy w Jego winnicy: „Idę, Panie”.

Bóg jest łaskawy i nie bez celu nam, przyzwoitym ludziom stawia na drodze „celników i nierządnice” oraz inne czarne owce.

Warto przeczytać:

Andrzej Miszk, Grzech religijnej pychy i nadzieja wyzwolenia

Rekolekcje Adwentowe Tezeusza 2010

Wiedzma.jpg Rozważania Rekolekcyjne

 

Komentarze

  1. Halina

    Co to za kobieta ?

    Pani Dulskiej towarzyszy wyjątkowo zła sława.

    I dobrze. Jezeli ktos potrafi stworzyc anty-dom, to wlasnie Dulska.Ona ma recepte na stworzenie rodziny bez milosci, bez wiezow , bez szans na rozwoj. Wladcza, apodyktyczna, dwulicowa i niewzruszona.Jej latorosle sa aspoleczne, niezdolne do nawiazywania zdrowych relacji z drugim czlowiekiem i tak wzrastaja kolejne pokolenia dulskich. Nie jest to postac odrealniona, bo ktoz nie spotkal na swej drodze Dulskiej ? Snobki zerujace na sensacji i plotkach.  Bo Dulskie sa dodatkowo slepe, potrafia zaatakowac szokujac swym ograniczonym swiatopogladem-"szyjac namietnie stare ubrania".

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code