Chrześcijanin czyta Miłosza

 

Jest Rok Czesława Miłosza, więc czytam Miłosza i o Miłoszu. Czytam „Rok myśliwego”, „Pieska przydrożnego”, „Ziemię Ulro”. Niedawno żona powiedziała: U nas w domu, gdzie nie spojrzysz albo Miłosz, albo matematyka. Kiedy w dni weekendowe wszyscy jesteśmy razem, to i książek więcej niż codziennie porozkładanych. Taki dom, w którym i polonistka, i matematyczka, i student. A mieszkanie małe. Od paru tygodni leżą  na komodzie w pokoju naszych dzieci „Wiersze wszystkie” Czesława Miłosza wydane przez krakowski „Znak”, które starsza córka dostała od rodzeństwa. Zaglądam do nich i po wierszu czytam.

Komu potrzebny jest Miłosz? Odpowiedź znalazłem w książce „Nie jestem stąd. O chrześcijańskim obliczu twórczości Czesława Miłosza z ks. prof. Jerzym Szymikiem rozmawia Marcin Witan”. Według ks. Szymika twórczość autora „Traktatu teologicznego” przyciąga tych, którzy uznają „istnienie ludzi mądrzejszych od siebie, którym warto się przyjrzeć, od których warto się uczyć”.

Pomysłodawcą książki jest Witan, któremu można przypisać rolę advocatus Miloszae. Zaprosił do rozmowy ks. Szymika, który bez poezji Miłosza obejść się nie może. Jako teolog, jako poeta i jako duszpasterz. Publikuje na łamach „Gościa Niedzielnego” rozważania „Teologia i poezja”. Jest autorem rozprawy habilitacyjnej pt. „Problem teologicznego wymiaru dzieła literackiego Czesława Miłosza”. Do tego członkiem watykańskiej Międzynarodowej Komisji Teologicznej. Trudno o bardziej wiarygodnego świadka. No i Czesław Miłosz, bez którego nie byłoby tej rozmowy. Cytowany niemal na każdej stronie, często kilkakrotnie. Obydwaj rozmówcy dobrze znają twórczość Noblisty. Witan przytacza: „Lubiłem dżem truskawkowy i słodki zapach kobiecego ciała…”, ks. Szymik przerywa: …„ciemną słodycz kobiecego ciała”… Pamiętam, „Ciemna słodycz” jest literacko o półkę wyżej niż „słodki zapach”…

Rozmówcy „oprowadzają” czytelnika po twórczości Mistrza, jak o nim mówi ks. Szymik, od debiutu do wiersza ostatniego zatytułowanego „Dobroć”. Wszystko przedstawione z odniesieniami do zmiennej często sytuacji życiowej poety. Polska międzywojenna, druga wojna, pierwsze lata powojenne w dyplomacji, później skomplikowane lata emigracyjne, Nagroda Nobla, powrót do kraju i lata ostatnie. Wielu z nas ma jeszcze w pamięci każdą kolejną publikację poety, który sprawiały nam tyle przyjemności. Często, najpierw w czasopismach, jak było z „Traktatem teologicznym”, później w publikacjach książkowych. „Można by powiedzieć, że Miłosz miał „luksus” długiego umierania. Kilka jego tomów kończy się, jakby miały być ostatnie. Zdążył nas na swoją śmierć dość dobrze przygotować” (ks. Szymik). Historia i geografia splatają się z postaciami, które wpłynęły na myśl Miłosza i były dla niego ważne.

Dobrze jest myśleć z Miłoszem. Można się z nim nie zgadzać, ale warto zadać sobie te same pytania, które on stawiał. Spór o niego trwa. Przeciw odrzucającym jego pisarstwo ks. Szymik argumentuje: „On znajduje się na antypodach nihilistycznych koncepcji i takich relacji z życiem… Przecież prawdziwymi przeciwnikami teizmu są ci, co mówią: nie ma Boga, nie istnieje żaden sens! Miłosz jest wyrazistym, kapitalnym dowodem, wziętym z samego serca atlantyckiej kultury, z najwyższego poziomu erudycji i doświadczenia XX-wiecznej egzystencji, dowodem tego, że człowiekowi nie wystarczy „biegać z twardą pytą”, pić mrożoną wódkę i przeżyć wrogów, choć to też jest właściwe ludzkiemu doświadczeniu, w którym jednakże obecne jest niemożliwe do wygaszenia pragnienie Boga.” Nie da się tego ukryć, Miłosz chciał, żeby był Bóg.

„Nie jestem stąd ” może służyć jako przewodnik po twórczości Miłosza dla chrześcijanin. Ma rację ks. Szymik, gdy twierdzi, że: „po to mamy naszych poetów; żeby nam powiedzieli, co się z nami dzieje” . Dlatego na wielu stronach tej książki Noblista „ma najwięcej do powiedzenia”. Warto zmierzyć swoje doświadczenie życia, spraw najważniejszych, z tym co napisał o nich autor „Drugiej przestrzeni”. Czy nie powielamy błędów, które sprawiają, że do wielu, nie tylko do autora „Traktatu teologicznego”, odnoszą się słowa: „natrafił na trudności / z powodu swoich współwyznawców”. I jednocześnie wyznał w „Ziemi Ulro”: „Wielka jest moja wdzięczność za to, że istnieje Una Sancta Catholica Ecclesia”.

 

 

 

 

Komentarz

  1. zibimarinero

    kilka słow o Miłoszu

    Pan Mirosław  w pewnym momencie pyta; ”komu potrzebny jest Miłosz?” . Moja odpowiedź – mi. Potrzebny był , jest i pewno będzie. Z mistrzem Czesławem mam przygodę, od 1974, kiedy to mój kolega przyniósł na lekcje paryską Kulturę  z wierszami, wtedy nam nieznanego Miłosza. Potajemnie czytaliśmy ją pod ławką, aż nakryła nas polonistka i jednocześnie dyrektorka VII LO znanego w Szczecinie jako klasztor ( ze względu na surowość w/w  dyrektorki). Myśleliśmy, że będzie „jazda”, ale okazało się, że nasza bardzo wymagająca i nieprzystępna  p.Czesława  (nomen omen), ale też uczennica prof.J.Kleinerta, sama nie mogła się oprzeć sile naszego późniejszego noblisty i tylko pożyczyła od kolesia ten egzemplarz Kultury. Wtedy pamiętam pierwszy raz zastanowiłem się jak dobrym poetą musi być Czesław Miłosz. Dla młodszych taka mała dygresja: w tamtych czasach nie zareagowanie na paryską Kulturę lub Czesława M, albo innych, na których był zapis, mogło się skończyć dla nauczyciela w najlepszym przypadku wyrzuceniem z pracy (to samo mogło dotknąć rodziców uczni z takimi „dobrami”).

        Później podczas młodości chmurnej a butnej lat osiemdziesiątych dla nas NZS-ców "Zniewolony umysł" i "Zdobycie władzy" były jednymi z katechizmów do walki ideologicznej z SZSyPami i innymi komunę wspierającymi organizacjami  i nie tylko młodzieżowymi zresztą. Po nabyciu w 1981 drogą kupna egzemplarza "Wierszy zebranych" wydawnictwa Krąg ( wydanie, jak na podziemne, bardzo porządne technicznie) w centralnym studenckim punkcie sprzedaży bibuły, na ulicy Pięknej w Wa-wie, stały się moją najczęściej czytana książką. Można także nawet powiedzieć, że wspomogłem wtedy podryw mojej późniejszej żony wierszami z tomiku poezji naiwnej.

       Takie wiersze jak „Grób matki”, wspomniane poema naiwne, „Gucio zaczarowany”, „Dziecię Europy”, Traktaty moralny i poetycki, „Do księdza Jozefa S”. itd. towarzyszyły mi omal cale lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte. Wiersz „Jeszcze tym razem…” wspomagał do knucia i dawał wiarę czasami trochę w bezsilności swej, na przyszłość w mroku wojny jaruzelsko-polskiej. Jednocześnie przekłady ksiąg Pisma Św.,”Ziemia Ulro”, dialogi Miłosza z Gombrowiczem, „Widzenie nad Zatoką San Francisco” to były nurtujące mnie inspiracje do głębszej refleksji nad polskością, kultura, istotą mojego bytu i mojej relacji do Boga.

        Uwzględniam w ocenie swej  noblisty  również nurt anty miłoszowski inspirowany przez narodowców, ale też mn. przez mistrza Waldiego Ł. ( przeciwstawiał on Czesława M. innemu wielkiemu poecie i patriocie Zibiemu H.), a uwypuklająca dość niejasna postawę poety podczas wojny i zaraz po niej, podkreślanie przywiązania do litewskości  i   jego silne poparcie dla środowisk KOR-u  i jego pogrobowców takich jak Agora i GW. Tylko, że po prawdzie, z wielkimi poetami, w tym też Wieszczami bywało różnie, zazwyczaj ich dzieła znacznie przewyższają wymiar ich osobistej postawy życiowej.

         Teraz, gdy mam bliżej niż dalej, nie do przecenienia for me, są zwłaszcza późniejsze wiersze mistrza Czesława, które jak Pan Mirosław  zauważa są jego przygotowaniem do umierania, pożegnaniem ze światem i testamentem. Tak, zdecydowanie Miłosz jest mi potrzebny do życia i cieszy mnie, mimo tych publicznych ale, że został pochowany w Panteonie na Skałce.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code