Chrystus przychodzi do wszystkich

 
Rozważanie na Wielką Sobotę, C1
 

Co może się dziś wydarzyć? Czy blask Zmartwychwstałego Chrystusa przysłoni nasz ból, nasze rany, niespełnione oczekiwania? Czy nadchodzące wspomnienie Zmartwychwstania będzie kolejną zmarnowaną szansą, czy może krokiem do poprawy jakości własnego duchowego życia?

Zanim przywołamy mistyczny obraz Zmartwychwstania, zastanówmy się chociaż na chwilę nad Chrystusowym zstąpieniem do otchłani. Czym jest ta otchłań we współczesnym świecie? Według mnie jest to wszystko, co nas boli, każda niedoskonałość jak i „belka” oddzielająca nas od Boga. To te chwilę, gdzie rozpaczliwie stwierdzam, że Ty, nasz Bóg nas zostawiłeś! Chwile w życiu każdego z nas, kiedy nie mamy siły zawołać: „Ufam Tobie!”.

Gdy jednak przebywamy w otchłani, sam Chrystus przychodzi po nas i woła: „I Ja ciebie nie potępiam” (J 6, 11). Powtarza głosem pełnym miłości: „Patryku, i Ja ciebie nie potępiam”. I chociaż często czuję się zagubioną owcą, jestem pewny, że Jezus mnie nie potępia – za moje duchowe poszukiwanie prawdziwego Domu. Domu pełnego wiary i przede wszystkim miłości. Domu w Koście Jezusa Chrystusa, tego duchowego w konkretnej denominacji, jak i mojego prywatnego, zbudowanego na wzajemnym szacunku i scementowanego w Chrystusie! Obydwu bardzo pragnę i modlę się o kres mojej bezdomności! Wierzę, że Elohim nie potępia mnie za wykrocznie poza ramy rzymskiego katolicyzm, za relacje, w jakie wchodzę z ludźmi, za moją osobowość… Wierzę, że pobłogosławi mi w moich poszukiwaniach. Tych zewnętrznych i tych ściśle dotyczących mojego ego.

Myślę o zstąpieniu do otchłani. Czuję, jak Chrystus przychodzi do wszystkich. I pragnę podkreślić słowo, jakie mi się z tym kojarzy. Jest to teologicznie rozumiana predestynacja. Predestynacja jako Boże przeznaczenie człowieka do zbawienia! Ufam i głęboko modlę się o zbawienie wszystkich. Wiem, ze nie jest to łatwe! Jak trudno po ludzku wyobrazić sobie chociażby Stalina obok Jana Pawła II i wierzyć, że obaj zostali zbawieni…? Czemu nie..? A jeszcze trudniej wyobrażenie takowe posiadać względem osób, które zadają nam osobiście największe rany… Często takie osoby są naszym Krzyżem. Krzyżem, którego nie możemy się pozbawić i dzięki któremu i dla nas nadejdzie radosne zmartwychpowstanie!

Często muszę prosić Boga o pokorę, bym nie czuł się lepszy od moich prześladowców… Skoro Pismo Święte stwierdza, że jesteśmy stworzeni na obraz Jahwe, to czy Pan zgładziłby część siebie? Odesłał na wieczne potępienie?

Mój obraz Boga nie jest obrazem Boga sadysty, który sam siebie niszczy. To obraz Boga, który po wstąpieniu do otchłani wyciąga miłosierną dłoń do biblijnych Adama i Ewy, ażby już więcej nie nastała ciemność grzechu. Nic i nikt nie oddzieli nas od Pana!

Błagam z krzyżem w ręku, abym po raz któryś nie rzucił kamieniem. I nie chce się zastanawiać, jaki nie powinieneś być mój Bracie, jaka nie powinnaś być moja Siostro!

Chcę, abyśmy byli zbawieni, aby otchłań podziałów uległa ostatecznemu rozpadowi.

Proszę, aby nie było już konserwatystów i liberałów, wierzących i niewierzących, ciemnych i białych… Ufam, ze znikną wszelakie podziały i złączeni miłością ujrzymy blask Zmartwychwstałego!

Musimy przestać bać się naszej natury, która bez wątpienia jest grzeszna. Owszem, starajmy się dążyć do poprawy tego, co możliwe, ale pamiętajmy o tym, że Chrystus umarł, jak i zmartwychwstał dla człowieka grzesznego.

W wolności starajmy się odpowiadać na Boże wezwanie do miłości. Wierzę, że Chrystus zaspokoi nasz głód prawdziwej miłości, że to On kieruje nami i nie pozwoli nas potępić..

Kochając pamiętajmy o radości bycia sobą! A jeśli już szukamy ideałów i wzorów, to niech będzie to wzór doskonałej miłości, jaką jest Chrystus!

wielka_sobota.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2013

Rozważania Niedzielne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code