Być jak Król

Rozważanie na XXXIV Niedzielę Zwykłą, rok B1
 

Przyznam, że taki obraz Jezusa mnie fascynuje. Pobity, posiniały, spętany, ale wciąż Król. Choć może wtedy On tym Królem właśnie się stawał. Medytując tę scenę widzę Jezusa, który jest całkowicie w misji i całkowicie oddany Ojcu. Piłat ludzkimi oczyma widzi człowieka upokorzonego, ale Jezus wie, kim jest i po co JEST. Po co przyszedł i po co to wszystko.

Uderza siła, pokój i łagodność, z jaką Jezus, będąc w dość kiepskim położeniu, prowadzi dialog z Piłatem. Jest świadomy swojej godności, mimo że wszyscy inni próbują wybić mu to z głowy. Oni chcą Go zabić, a On stoi pewny swego, wie, do czego to wszystko ma doprowadzić – do zbawienia ludzi, których umiłował ponad wszystko.

On Królów Król, Panów Pan, jedyny, który ma prawo, by Go uwielbiać i wynosić ponad wszystko. Jedyny, który ma moc, by w jednej chwili zmienić swoją sytuację i uniknąć tego całego upokorzenia, ale świadomie trwa w misji. Świadomie wybiera cierpienie i śmierć, która ma doprowadzić do życia wszystkie ludzkie istnienia. Jakże to odmienne od mojego myślenia!

W przeciwieństwie do Jezusa nie mam żadnego prawa do uwielbienia i chwały. Więcej, nie mam prawda do niczego! A jakże trudno przychodzi mi stawać czoła życiowym trudnościom. Wiję się i buntuję! Nie mam ochoty się trudzić! Przecież miało być inaczej! Miało być tak pięknie. Miałem mieć to i tamto. A tu mnie biją i upokarzają! Jestem Bożym dzieckiem, należy mi się! Nie, nic mi się nie należy. A to, co mnie spotyka, ma oczyścić z pychy i egoizmu!

Zastanawiam się, jak by wyglądała moja rozmowa z Piłatem. Pewnie bym krzyczał i próbował udowadniać, kim jestem. Pewnie kajałbym się i prosił albo domagał uwolnienia. Pewnie wzywałbym „posiłki” z nieba.

Boża logika jest jednak inna niż moja. Boża recepta na błogosławione życie to logika tracenia i śmierci. Muszę obumrzeć, by zamieszkał we mnie Chrystus. Musi obumrzeć mój stary człowiek, aby narodził się nowy. Jak wiemy, śmierć, a nawet narodziny są momentami trudnymi i bolesnymi. Zarówno śmierć i narodziny prowadzą jednak do życia, radości i pokoju. Przynajmniej tym dla mnie jest śmierć, na którą czekam. Będzie ona przejściem do życia wiecznego z Bogiem. Bo taką nadzieję daje mi Król żydowski Jezus, który umarł za mnie na krzyżu. Jezus, jedyny sprawiedliwy, który choć nie musiał, ale chciał, dobrowolnie wydał się na śmierć! Po to, bym ja mógł żyć!

Tak samo i ja muszę obumrzeć, by mógł żyć we mnie Chrystus! A to jest trudne i bolesne. Niezgoda na to, co trudne i bolesne w moim życiu, rodzi cierpienie. A im bardziej będę od tego uciekał, im więcej będę się buntował i wił, tym bardziej będę się topił we własnych krzywdach, aż w końcu uduszę się sobą. To ode mnie zależy, czy mimo tego wszystkiego wyjdę na powierzchnie i będę żyć.

Owszem, są sytuacje w życiu trudne czy wręcz okropne. Mają prawo nas boleć. Mamy prawo odczuwać ten ból i niezgodę na nie. Mamy nawet prawo powiedzieć Bogu o tym, że jest nam z tym źle. Nie mamy być masochistami i mamy władzę od Boga usuwać trudy i przeciwności. Są jednak sytuacje w życiu, które wydają się bez wyjścia. Rozpad małżeństwa, śmierć bliskiej osoby czy choroba. To wszystko powoduje, że nieraz czujemy się pokonani i bezradni. Przygniata nas ogrom wydarzeń, które spadają na nas. A życie jest często takie, że jak się wali, to wszystko od razu.

I tu Boże Słowo przychodzi z Dobrą Nowiną. Jezus jest Królem i Panem wszystkiego! A jeśli On jest królem i Panem wszystkiego, to znaczy, że nie ma sytuacji bez wyjścia! Jeśli On jest Królem i Panem, to mam szansę przejść przez to wszystko i narodzić się na nowo! To szansa, że mogę wyjść ze wszystkiego bez szwanku, co więcej, mogę wyjść umocniony! Jeśli On jest Królem i Panem, mogę stawać przed Piłatami w moim życiu pobity, upokorzony, ale pewny tego, kim jestem! Pewny Ojcowskiej miłości, od której nikt i nic nie jest w stanie mnie oddzielić!

Jeśli On jest Królem i Panem, mogę mieć nadzieję, że wszystko w moim życiu ma sens i prowadzi mnie do oczyszczenia z tego, co nieuporządkowane w moim życiu. Prowadzi do tego, bym porzucił fałszywe „ja” i przyjął siebie takiego, jakim jestem. Prowadzi do tego, abym prawdziwie kochał Boga, siebie i bliźniego!

Mogę też się buntować, wić i uciekać od tego co trudne, ale wtedy będę cierpiał. I zamiast życia w pełni, będę żył jego namiastką. Będę fałszywką pogrążającą się coraz bardziej we własnej biedzie. Wtedy umrę, ale nie wydam owocu. Będzie to śmierć bezsensowna.

Wybór należy do mnie!

Obraz_Chrystusa.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarz

  1. zk-atolik

    Król królów, Pan panów

    Uderza siła, pokój i łagodność, z jaką Jezus, będąc w dość kiepskim położeniu, prowadzi dialog z Piłatem. Jest świadomy swojej godności, mimo że wszyscy inni próbują wybić mu to z głowy. Oni chcą Go zabić, a On stoi pewny swego, wie, do czego to wszystko ma doprowadzić – do zbawienia ludzi, których umiłował ponad wszystko.

    Rozważając w/w akapit proszę zwrócić uwagę również, a może przede wszystkim na diametralną różnicę między Jezusa postawą, w tym świadomością i wiedzą, a Piłata i tych, co chcą Go publicznie oskarżyć, zniesławić, upokorzyć i ostatecznie zabić.

    On wierzy i ufa Ojcu, oraz zna przyszłość tj. wie, że zmartwychwstanie i będzie Zbawicielem ludzi na całym świecie, oraz Królem królów i Panem panów świata. A Jego wrogom i ich podwładnym (funkcjonariuszom), tj. katom, oprawcom Jezusa Chrystusa wówczas i nadal wydaje się, że definitywnie pozbędą się konkurenta w panowaniu i władaniu światem, czy ludem i powierzoną im prowincją, bądź regionem, państwem etc.

    Dlatego Syn Człowieczy konając m.in. powiedział: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj zk-atolik Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code