„Ujrzał i uwierzył”. Słyszał, obserwował, znał zapowiedzi. To nie wystarczyło. Ani rozum nie pozwolił uczniowi ogarnąć tajemnicy zmartwychwstania, ani nadzieja nie mogła jej unieść. Ale gdy ujrzał, wówczas uwierzył. Ta zmysłowość jest niezwykle przekonująca. W przypadku kobiet głos, wobec jednego ucznia wzrok, wobec kolejnego dotyk, dla innych namacalna bliskość, choć tak późno rozpoznana. Dla wszystkich: wino i chleb.
Nikomu nie wystarczyło samo słowo, konieczne do wiary było doświadczenie. Uczniowie znali Jezusa, ale w przestrzeni wiary doświadczyli Go dopiero po Jego zmartwychwstaniu. To wtedy stali się wierzącymi, wtedy otrzymali dary Ducha, wtedy dopiero mogli stać się Kościołem i dzielić Jezusem.
To tego – doświadczenia – brakuje często człowiekowi, by stał się wierzącym. Znam Jezusa, może nawet się modlę, chodzę do kościoła, co więcej staram się korzystać z sakramentów – ale nie doświadczam Boga w swoim życiu. Zmysłowość jest tak potrzebna, by wyrwać się z wiary deistów, którzy lokują Boga z dala od swego życia i naszego świata, a więc oddzielają od swego życia. Czy czuję wiarę przez zmysły?
Biskup Jan Pietraszko zwracał uwagę, że „wiara w zmartwychwstanie Chrystusa nie narodziła się z naiwnych pragnień ani ze świadectwa ludzi, ani też ze świadectwa straży, ani z pogłosek, które roznosiły niewiasty, jak również nie ze świadectwa miłującej Go bardzo Magdaleny, ani z wieści krążących pomiędzy łatwowiernymi ludźmi; wiara w zmartwychwstanie wykształtowała się w pierwotnym Kościele z samego Jezusa Chrystusa, który przez częste ukazywanie się i słowo swoje uporczywie gruntował w świadomości swoich uczniów przekonanie, że naprawdę powstał z grobu i żyje” (Po śladach słowa Bożego [A], Kraków 2001, s. 93).
Ta wiara narodziła się z samego Jezusa Chrystusa. Boga, który się wcielił, oddał swe życie, zmartwychwstał, żeby relację z Nim można było przeżywać zmysłami. Czujesz? Słyszysz? Smakujesz?