Siła Bożych ran. Przemiana zamiast uzdrowienia

Rozważanie na Niedzielę Miłosierdzia Bożego, rok C1
 

Rany, któż z nas nie ma ran? Mamy je wszyscy! Bez wyjątku, każdy człowiek! Owszem, niektórzy mają małe zranienia, skaleczenia na duszy bądź ciele, które są tak mało widoczne, że sami ich nigdy nie zauważą. Inni wprost przeciwnie, w swoim ciele i w swojej duszy mają wielkie ropiejące rany. Przeżyli wielkie traumy, które ciągną się za nimi przez całe życie, szpecą ich, są odrażające dla innych ludzi. Rany te są przysłowiową kulą u nogi nie tylko dla nich samych, lecz także dla rodzin oraz przyjaciół. Ludzie generalnie wstydzą się tych ran, wszelkich ran. Rzadko o nich mówią nawet swoim bliskim. Ludzie o ranach milczą. Ukradkiem idą do lekarza, by coś z tym zrobił i nic poza tym.

W ostatnich latach w Kościele zaczęła panować moda na uzdrowienia wszelkich zranień małych i wielkich. Księża czy przeróżni kaznodzieje mówią, by przychodzić do Jezusa, który tę ranę nam jakoś namaści, nabalsamuje. Wystarczy wzbudzić intencję, a Bóg mocą Ducha Świętego – słowo klucz – ZA NAS usunie te rany. Sprawi, że te rany znikną z naszych ciał, dusz, z naszych umysłów. Już nigdy nie będziemy musieli do tego wracać.

Jak wiele razy słyszeliście, drogi bracie i siostro, wezwanie: udaj się do Jezusa, On Cię uzdrowi, sprawi, że twoja przeszłość po prostu… przestanie istnieć? Rany Cię szpecą! Rany Cię ograniczają! Rany Cię paraliżują! Rany nie pozwalają Ci żyć! Ran powinieneś się wstydzić! Pan Bóg Cię uzdrowi i wtedy będziesz mógł żyć pełnią i Jemu służyć! Ile razy to słyszałeś? Ile razy? Ja mnóstwo!

Szukałem cudu! Modliłem się o cud uzdrowienia z choroby, bo myślałem, że jak Pan mnie uzdrowi, to wtedy… zacznę tak naprawdę żyć! Szukałem modlitw, grup charyzmatycznych, by oni – tak oni, nie Pan Bóg – mnie cudownie dotknęli, pomamrotali coś pod nosem, a ja odejdę jako inny człowiek. Szukałem uzdrowienia także moich wewnętrznych ran, no i nic. Szukałem cudu. Nie otrzymałem go. To znaczy, z takim podejściem nie otrzymałem cudu.

Aby było jasne: ja nie podważam uzdrawiającej mocy łaski Ducha Świętego, nie podważam też grup charyzmatycznych w Kościele. Cieszę się bardzo, że takie coś jest. Sam korzystałem z takich modlitw wstawienniczych, mnie samemu również zdarzyło się posługiwać modlitwą wstawienniczą. Podczas modlitw, owszem, czułem strumień miłości przeszywający moje ciało i duszę, lecz problemy zostawały. Byłem trochę zdezorientowany, co jest grane? Przecież modlili się nade mną! Przecież czułem Boga! A moje problemy nadal zostawały. Dziwiło mnie to też dlatego, że sam byłem świadkiem uzdrowień z chorób fizycznych czy ze zniewoleń.

Owszem, Duch Święty działa i Bóg dokonuje cudów, wielkich cudów uzdrowień, uwolnień itd. Lecz czasem ma On inny plan. Nie chce, byśmy zostali uzdrowieni! Tak, Jezus wybiera od czasu do czasu, a ostatnio przekonuję się, że coraz częściej, ludzi, którymi chce się posłużyć w sposób dość powiedzielibyśmy… dziwny. Tych ludzi nie uzdrawia. Nie daje im cudów. Sprawia, że to oni stają się cudem! Oni otrzymują od Boga specjalne zadanie zaniesienia innym Dobrej Nowiny. Bóg wybiera ich, by na nich jeszcze bardziej niż przez cudowne uzdrowienia objawiła się chwała Ojca. Więcej, to oni są wybrani do chwały!

Wczytajmy się w Ewangelię i zobaczmy oczami wyobraźni dzisiejsze sceny. Zobaczmy, że Jezus, gdy przywitał uczniów wezwaniem „Pokój wam”, to zaraz pokazał im swoje… RANY, a konkretnie przebite ręce oraz bok (J 20, 20). Jezus nie wstydzi się swoich ran! On wie, co te rany za sobą niosą! A niosą nasze, Twoje i moje zbawienie! Rany te, choć tak szpetne, tak wielkie, że pewnie „świat przez nie widać”, są chwałą Jezusa!

Jezus wiele wycierpiał, wiele musiał znieść bólu fizycznego, psychicznego oraz duchowego. Jezusa te rany po prostu zwyczajnie bolały! Jednak On tych ran się nie wyrzeka, nie chowa ich! Nie zasłania! Nie prosi Boga o ich uzdrowienie! Po prostu je odsłania! Tak zwyczajnie mówi do nas: „No, zobacz! To ja! Ten sam Jezus sprzed kilku dni!” Ten sam, a jednak inny!

Jezus z tych szpecących, bolących, będących ciężarem ran uczynił błogosławieństwo swojego i naszego istnienia! To w tych ranach jest nasze odkupienie! Bóg ran nie uzdrowił, choć miał do tego moc, On je przemienił! Co więcej, jak czytamy dalej, pozwolił ciekawskiemu i niedowierzającemu Tomaszowi wetknąć swoje paluchy w Jego rany! (J 20, 27) Jezus pozwolił się dotknąć! Pozwolił ludziom obcować z Jego cierpieniem, Jego krzyżem, Jego misją oraz powołaniem!

Gdy przez długi czas nieskutecznie szukałem drogi życia, gdy wiele razy modliłem się o uzdrowienie z mojej choroby (moich ran) i nie otrzymywałem tego uzdrowienia, gdy zacząłem już mieć życia serdecznie dosyć, gdy naprawdę zacząłem wierzyć, że Bóg mnie nie kocha, gdy faktycznie ze zgorzknieniem stwierdziłem, że moje życie jest nic niewarte, jest nikomu niepotrzebne, z pomocą przyszedł Pan ze swoim Słowem! Właśnie z tym opisem spotkania Zmartwychwstałego z uczniami!

Zrozumiałem, że moja choroba, moje rany nie są czymś ograniczającym mnie. Nie jest to coś złego w moim życiu. Zrozumiałem, że moja choroba, moje cierpienie jest moim błogosławieństwem! Jest tak naprawdę wezwaniem do stania się świadkiem Jego miłości wobec ludzi! Bóg mnie wybrał przez chorobę, przez to, co złe w moim życiu, abym był nośnikiem przesłania nadziei! Jezus przez swoje Słowo wezwał mnie do dzielenia się ranami, doświadczeniem Bożej miłości w cierpieniu, aby inni zobaczyli, że choroba to nie koniec.

Chcę pokazać, że z chorobą można żyć! Z chorobą warto żyć! Kocham życie! Bo właśnie wtedy, gdy przyjąłem mój krzyż, gdy przyjąłem moją misję, doświadczyłem cudu! Doświadczyłem cudu Bożego wezwania do służby Jemu i drugiemu człowiekowi! Zrozumiałem, że mam stać się cudem dla innych! Bo jak to mówi mój idol Nick’ Vujicic: „JEŚLI NIE OTRZYMUJESZ CUDÓW, TO STAŃ SIĘ CUDEM DLA INNYCH!”

Ja również, pisząc choćby na Tezeuszu, pozwoliłem włożyć Twoje dłonie w moje rany! Co więcej, napisałem z moim kolegą książkę, która ukaże się już niedługo, a w której obaj dzielimy się własnym życiem i doświadczeniami! Dzielimy się nie dla sławy i nie dla jakiegoś ekshibicjonizmu, lecz dla pokazania innym, że można i warto żyć! Dzielimy się naszą nadzieją, wiarą i miłością, którą mamy w sercach i która pozwala nam wstawać każdego ranka!

Tak! Bóg jest miłosierny! Jest miłosierny, bo wybrał mnie, Adama i wybiera także Ciebie, abyś powstał i przestał się użalać nad swoim losem, lecz wziął życie w swoje ręce i zaczął żyć! Jezus zachęca Cię do tego, byś prosił o przemianę swoich ran! Proś o przemianę, by to, co Cię ogranicza, stało się Twoim błogosławieństwem!

Musicie też pamiętać o mądrości Bożej, która dopuszcza do naszego życia różne sytuacje, czasem bardzo trudne i bolesne po to, by nas ukształtować, po to, by nas przygotować do misji, którą jedynie Ty będziesz mógł wykonać! Wszystko ma sens! A ból zadany przez Boga nie jest bólem, który zabija, lecz ten ból Cię hartuje i buduje do tego, kim masz się stać! Pamiętaj o tym! Pamiętaj o tym, że Józefa egipskiego najpierw Pan musiał mocno doświadczyć, by ten potem stał się najpotężniejszym człowiekiem w ówczesnym świecie.

Druga rzecz to odrzucenie. Mnie wiele razy odrzucono przez chorobę. Seminarium, zakon, dziewczyna, lecz Pan mnie zapewnił, że „kamień odrzucony przez budujących stanie się kamieniem węgielnym” (Ps 118, 22) Tak, jestem kamieniem węgielnym i Ty też! Nie daj się odrzucić przez samego siebie, bo choć jedni Cię odrzucą, to drudzy Cię przyjmą i możesz stać się tym, który wskazuje drogę.

Miłosierny Pan przemienił moje rany, przemieni także i Twoje! Wczytaj się w Słowa dzisiejszego Psalmu (118) i dziękuj Panu za Jego miłosierdzie! Dziękuj! Dziękuj za wszystko, co masz! Także za rany w Twoim życiu! A jeśli się boisz, Bóg mówi Ci: „Przestań się lękać!” On zmartwychwstał! Pokonał śmierć! „Był umarły, a oto jest żyjący!” Umarłeś? Jezus Cię ożywi, tylko pozwól mu na to! Nie zamykaj się w swoich ranach, wyjdź poza nie i pomimo tych ran zanieś światu światło Nadziei!

Dzisiejsza uroczystość Niedzieli Miłosierdzia jeszcze dobitniej pokazuje, że Bóg posługuje się tymi słabymi, wyszydzonymi, wzgardzonymi przez innych. Jezus objawił swoją miłość przez Faustynę, prostą, słabo wykształconą dziewczynę. Jezus objawia swoją miłość przez Adama i Wojtka, prostych ludzi, grzeszników, mających wiele wad i braków (m.in. moja ortografia!). Czemu nie miałby posłużyć się Tobą? Pozwól mu, a zobaczysz, że Twoje życie jest piękne. A służyć Jemu to prawdziwie szczęście.

II_Niedziela_Wielkan_.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code