Dwa poziomy

Rozważanie na XXVIII Niedzielę Zwykłą, rok B2
 

Bogaty człowiek z dzisiejszej Ewangelii od młodości przestrzegał Dekalogu, wiódł porządne życie , ale spotykając Jezusa, uświadomił sobie, że pragnie czegoś więcej. Dlaczego? Bóg go dotknął. Tak długo majstrował przy swojej antenie odbierającej sygnały rzeczywistości niebieskiej [1], że w końcu się dostroił usłyszał głos i zapragnął czegoś więcej. Jezus spojrzał na niego z miłością – bo osiągnął niemało (nie jest łatwo tak uporządkować swoje życie, aby powiedzieć: wszystkich przykazań przestrzegałem od mojej młodości) – i zaprosił do dalszej drogi – trudniejszej, wymagającej wyrzeczeń. Drogi dla tych, którzy dojrzeli. Drogi błogosławieństw.

Czasami mam wrażenie, że w chrześcijaństwie mamy dwa poziomy: Pierwszy to taka podstawa, kanon, czyli Dekalog i w tym obszarze jest większość z nas, niektórzy całe życie, inni część

Drugi to mistrzostwo, doskonalenie, dojrzałość, czyli rzeczywistość błogosławieństw z Kazania na Górze. I tu dociera zdecydowana mniejszość. Trudno jest ocenić, kto i kiedy tu dociera. Pewnie nawet sam zainteresowany nie potrafi tego zrobić. To wie sam Bóg: „wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek” [Hbr 4,13]

Zapewne wiele razy, będąc na etapie pierwszym, przeżywamy doświadczenia z etapu drugiego: smucimy się, milczymy, jesteśmy lekceważeni, szykanowani, wyciągamy rękę do zgody, wstawiamy się za innymi, podejmujemy trud odkrycia prawdy. Ale jedna rzecz odróżnia tych, którzy wkroczyli tam świadomie, od tych, którzy znaleźli się tam niezależnie od siebie. Jest to zawierzenie siebie Bogu. Zawierzenie w ubóstwie, w smutku, w cichości, w prześladowaniu, w czystości, w różnych trudnych okolicznościach niezależnych od nas. Ludzie błogosławieństw mają w sobie mądrość [2] – dar od Boga.

Nie wiem, jak to opisać, ale chyba jest pewna granica, za którą człowiek całkowicie powierza się Bogu i jest spokojny (tak głęboko spokojny, w głębi siebie), cokolwiek się wydarzy. Miałam kiedyś, dawno temu sen. Zwykle nie pamięta się snów, ale ten był w jakiś sposób wyjątkowy. Właściwie to pamiętam fragment: była jakaś zawierucha, wojna, dookoła wybuchały bomby, ludzie panikowali, a ja byłam spokojna, położyłam się twarzą do ziemi, zakryłam uszy rękoma i gdzieś tam w głębi czułam, że nic mi się stać nie może, bo jestem pod opieką Boga. To uczucie było niesamowite: głęboki spokój pomimo zewnętrznych wybuchowych okoliczności.

Chyba chodzi o szczególną relację z Bogiem. Ci, którzy są blisko, zaufali bez końca, wierzą, że są w ręku Boga i cokolwiek by się działo, zostaną ocaleni czy tu na ziemi, czy przechodząc do życia wiecznego.

Być może dla tych, którzy walczą z Bogiem, udowadniają, że Go nie ma, największym zgrzytem jest taka niewzruszona wiara ludzi, którzy wierzą w Niego i wierzą Jemu.

Takie potocznie określenie: był/em dobrym człowiekiem, gdy mówimy o kimś albo o sobie – a Jezus mówi, że dobry jest tylko Bóg. On jest sednem, istotą dobra, my się możemy do tego dobra zbliżać lub oddalać, lecz nigdy nie staniemy się jego kwintesencją. Dla kogoś, kto jak Jezus zna Najwyższego, jest oczywiste, że nazwanie człowieka dobrym jest na wyrost.

Przypisy:

1. Majstrował czyli przestrzegał przykazań, a to sprawia, że w jakiś sposób otworzył się na sygnały od Boga, które są cały czas wokół nas, ale nie potrafimy ich odebrać, odczytać, szum grzechu zakłóca przekaz od Boga i dopiero założenie filtra odszumiającego (przestrzeganie przykazań) sprawia, że odczytujemy przekaz, zaczynamy czuć, wychwytywać tą inną rzeczywistość królestwa niebieskiego.

2. Księga Mądrości – Mdr 7,7

3. Tu na myśl przychodzi mi słynne „Fiat” Maryi

dwa_poziomy.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarz

  1. elik

    Jaka jest większość chrześcijan?……

    Pani Beatko nie jestem takim optymistą, ani wspaniałomyślnym, wielkodusznym, bo wg. mnie są conajmniej trzy poziomy chrześcijaństwa, a może i więcej. Natomiast ten rodzaj wiary, religijności i bytowania najbardziej liczny, powszechny, gdzie zwykle przez całe doczesne życie znajduje się większość chrześcijan. Wyróżnia się przede wszystkim tym, że brakuje tam osób równie prawych, przyzwoitych, także zamożnych, majętnych, jak ten człowiek z dzisiejszej Ewangelii.

    Ponadto większość z nich tylko zna i wybiórczo uznaje Dekalog, lecz zdecydowanie nie stara się bardziej być, niż mieć. A zatem nie wypełnia w miarę solidnie woli Boga, ani nie stara się naśladować i urzeczywistniać człowieczeństwo Jezusa, czy choćby cnoty i osiągnięcia tych, ktorzy już są albo będą błogosławieni i święci.

    Zwykle usiłują być przykładnymi chrześcijaninami dopiero u schyłku życia albo będąc w szczególnie wyjątkowej i trudnej (dramatycznej, tragicznej) sytuacji życiowej.

    Jednak wielu z nich zbyt łatwo i często ulega pokusom złego Ducha, oraz uporczywie trwa w grzechu i marnotrawi bezmyślnie zdrowie i życie lub wegetuje i tkwi w istotnym błędzie. Jednak żywią nadzieję, że w chwili ostatecznej Chrystus okaże im miłosierdzie i powie: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią, także to: dziś ze mną będziesz w raju.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code