Odpowiedzialne rodzicielstwo

 

Nauka Kościoła Katolickiego na temat ludzkiej miłości kojarzy się jedynie z nawoływaniem do prokreacji – „Idźcie i rozmnażajcie się”. Natomiast Jan Paweł II proponuje o wiele szersze spojrzenie. Mówi mianowicie, że „ciało ludzkie, jego płciowość: męskość i kobiecość, jest w samej tajemnicy stworzenia nie tylko źródłem płodności i prokreacji, lecz jest także w tym ciele ‘od początku’ zawarta właściwość ‘oblubieńcza’, czyli zdolność do wyrażania miłości.


Miłość zaczyna się od dostrzeżenia człowieka, od wyodrębnienia go z tła tłumu.W ewangeliach często czytamy – Jezus spojrzał na niego. Chodzi o spojrzenie, które nie ocenia, nie porównuje z innymi. Jest to spojrzenie dostrzegające człowieka takim, jakim jest. Drugi krok to akceptacja, czyli przyjęcie człowieka. Zgoda na to, że jest jaki jest. Czasem akceptacji towarzyszy upodobanie a nawet zachwyt, ale nie one stanowią trwałego elementu miłości. Zachwyt może towarzyszyć rodzącej się miłości, ale nie jest trwałym i niezbędnym elementem miłości. Akceptacja obejmuje cielesność, granice, zdolność działania i wyboru, inność/odrębność oraz związanie z inni ludźmi. Człowiek czuje się przyjęty, gdy akceptowane są w nim wszystkim te elementy bez zastrzeżeń.

Miłość to też poznanie, szacunek, poczucie odpowiedzialności za relację (więź)  oraz troska o rozwój ukochanej osoby (i jej potrzeby). Poznanie to inaczej zainteresowanie drugim człowiekiem, pragnienie zgłębienia wiedzy o przeszłości i teraźniejszości. O tym, czy miłość jest prawdziwa decyduje postawa szacunku. Trzeba nam przerosnąć mit rozumienia miłości, jako nie sprawiania przykrości i dawania przyjemności. Jest to bardzo infantylne pojmowanie troski. Miłość rozwija w nas cechę uważności, tzn. na przeżywanie, właściwe odczytywanie i rozumienie ukochanej osoby. Pielęgnowanie więzi odbywa się dzięki dobrej komunikacjia ta potrzebuje czasu i obecności. Istotnym elementem komunikacji jest też szczerość i otwartość (ujawniam moje przeżywanie, moje prawdzie przeżywanie – mówię to, co chcę i to, co będzie potrzebne w relacji, a to musi uwzględniać granice człowieka, który mnie słucha).

 Rozczarowanie jest zagrożeniem dla fascynacji,  a szansą dla rozwoju miłości. Aby drugiego kochać jako wartość, muszę najpierw siebie przeżywać jako wartość. Przedmiotem rozczarowania są na ogół granice człowieka, np. dostrzegamy, że nie jest taki wielki, albo taki niezawodny jak ja potrzebuję czy oczekuję. Elementem rozczarowania bywa odarcie z odczucia identyczności (że przeżywamy to samo, tak samo). Niedorozwój w zakresie miłości, to pogoń za wielkimi uczuciami, wieczny głód oczarowania, niezdolność przyjęcia rzeczywistości i rozwoju. Każdy rozwój polega na traceniu: by powstał owoc – kwiat musi zwiędnąć. Gdy mija fascynacja, rodzi się przywiązanie. Przeżywam rozczarowanie, bo wytworzyłam sobie czyjś obraz niezgodny z rzeczywistością. Trzeba umieć przebaczyć to rozczarowanie, które nie jest winą drugiej strony, że jest „inna”. Muszę wybaczyć kochanemu człowiekowi swoje rozczarowanie.

Miłość zmienia się z wielkiej (utożsamianej z fascynacją) w głęboką, tj. gdy dostrzeżemy prawdziwe zalety osoby kochanej, staną się one dla nas ważne i cenne. Zgoda na rzeczywistość to zgoda na dojrzewanie miłości. Miłość jest twórczością na szukanie wciąż nowych sposobów porozumienia i odczytywania wciąż nowych cech własnych i partnera.

(Ksawery Knotz) Mężczyzna i kobieta, którzy poprzez ciało są zdolni do miłości i stania się darem dla drugiej osoby potrzebują siebie wzajemnie nie tylko po to, aby żyć „z kimś” i nie czuć się samotnymi, ale także aby żyć „dla kogoś”. Ta zdolność życia dla kogoś jest szczególną cechą człowieka. Człowiek nie czuje się szczęśliwy, jeżeli żyje sam dla siebie.  I nie ma z kim dzielić swoich radości i smutków.

Każdy człowiek pragnie żyć w komunii z drugą osobą. Bóg stwarzając człowieka jako kobietę i mężczyznę zakodował w nich, także w ich ciałach, pragnienie obdarowania się miłością. Dlatego pociąg seksualny mężczyzny i kobiety przekracza samą zmysłowość. Jest wyrazem pragnienia komunii, przyjęcia i udzielenia daru miłości. Dzielenie się miłością, dar z siebie dany kochanej osobie, zawiera w sobie pierwotne doświadczenie miłości Boga Stwórcy. Jesteśmy stworzenie „ku wzajemności”.

(ks.B.Szpakowski) Poprzez właściwe obchodzenie się z naszą seksualnością również możemy wyrażać chwałę Pana Boga. Seksualność jest darem, zasobem psychicznym i fizycznym obecnym w naszym życiu. Jest wianem od Stwórcy, by w naszym życiu było wiele radości i szczęścia. Dzięki tej sferze możemy przeżywać własną witalność i siłę. Seksualność jest bardzo ważnym czynnikiem w naszym życiu. Ma ona swoją dynamikę. W obszarze popędowym, z tą siłą trzeba obchodzić się łagodnie: akceptując ten obszar, rozumiejąc go, bez rygoryzmu. Ciało nasze domaga się słowa. Ciało nasze chce do nas mówić. W związku z tym można z własnym ciałem, z własną seksualnością wejść w dialog. Ciało bardzo potrzebuje słowa. Kiedy brakuje słowa, trudno nam jest zawiązać wewnętrzny dialog ze sobą, z własnym ciałem. Sfera seksualna, erotyczna, chce abyśmy ją usłyszeli. Domaga się zrozumienia i uważności. Panu Bogu trzeba dziękować za dar naszej seksualności. Trzeba też nauczyć się nawiązywać głęboką więź z naszym ciałem, z naszymi doznaniami, uczuciami i emocjami.

Możemy powiedzieć, że eros jest miłością, która wyrasta z ludzkiej natury, jest siłą, energią, namiętnością. Eros wiąże się z płodnością, ale też z twórczą pasją, kreatywnością. Eros jest siłą do dobrych spotkań nie tylko w wymiarze seksualnym. Jeśli człowiek nie wejdzie w głęboki dialog z erosem w sobie, nie wysłucha erosa to istnieje niebezpieczeństwo, że ta siła może ulec negatywnej transformacji i stanie się siłą niszczącą, zamiast dawać życie i radość. Eros chce nam powiedzieć, że jest w nas energią życia. Wszystkie źródła energii pochodzą od Boga. Bóg jest ojcem i matką naszego człowieczeństwa. To jest bardzo uszczęśliwiająca świadomość, że nasza energia i popędowość ma swoje źródło w Bogu, Jego stwórczym zamyśle.

Ciało ma swoją duchowość. Kto dotyka mojego ciała dotyka mnie. Jeżeli ja kogoś dotykam, to nie dotykam tylko czyjejś ręki, ale dotykam osobę. Miłość, którą mamy w głębi serca, wyrażamy poprzez ciało: ciepłe spojrzenie, delikatny dotyk. Miłość małżeńska jednoczy małżonków i jednoczy ich z Bogiem.

W ludzkim ciele zawarta jest Boża pieczęć. Sfera ciała jest sferą przez Boga chcianą, jest sferą dobrą, pozwalającą nam na urzeczywistnienie naszego człowieczeństwa i naszej miłości. Niedobrze dzieje się, gdy cielesność i duchowość zostają rozdzielone, ponieważ ciało tęskni za Bogiem. Ciało ma w sobie głęboki wymiar duchowy. Ciało jest sakramentem, jak znakiem naszej obecności. I jest znakiem obecności Boga w nas.

(o.J.Augustyn) Seksualność jest darem samego Stwórcy. Została stworzona i uznana przez Niego wraz z całą naturą człowieka za dzieło bardzo dobre (Rdz 1,31). Sam Stwórca każe nam więc patrzeć na naszą seksualność pozytywnie. Ciało o tyle, o ile jest seksualne, wyraża powołanie człowieka do wzajemności, to znaczy do miłości i wzajemnego daru z siebie. Seksualnością ludzką rządzą pewne prawa zapisane w człowieku. Stąd też jego przywilejem i obowiązkiem jest te prawa poznać i dostosować się do nich. Prawdziwe szczęście i dobro człowieka gwarantuje jedynie takie korzystanie z płciowości, które odpowiada prawu Bożemu. Odrzucenie praw rządzących ludzką seksualnością godzi najpierw nie w Boga, ale w samego człowieka; bo to, co przez Boga zostało stworzone jako bardzo dobre, przez człowieka może być wykorzystane dobrze lub źle.  

Encyklika Humane Vitae, Pawła VI, nie promuje rodzin wielodzietnych, ale zachęca do odpowiedzialnego rodzicielstwa, tj. takiego, które uwzględnia plan Boży wobec małżonków.


(Dorota Przygrodzka) Mamy prawo zaradzać różnym potrzebom. Często nazywamy krzyżem sytuację, od której uciekamy bez próby jej rozwiązania. Człowiek musi poznać siebie i swoje środowisko. Żeby coś zmienić, trzeba się z czymś rozstać. Warto zadać sobie pytanie:

  1. jak funkcjonuję, gdy zaczyna się źle dziać?
  2. jak radzę sobie w sytuacji trudnej: zaprzeczam, że nic się nie stało, odcinam się np. siedząc przy komputerze, robiąc kompulsywne zakupy, zamrażam się, czasem – rozpamiętuję cierpienia, użalam się? Uciekam w pracę lub seks?
  3. jaka jest moja tolerancja na frustrację?
  4. w jakim stopniu jestem zdolna/y do zmiany osobowości?
  5. czy trzymam się sztywno tego, co ktoś mi powiedział, bez własnej refleksji czy zmiany, by dostosować się do moich obecnych potrzeb?
  6. na ile jestem wolna/y od lęku?

 Gdy w naszym życiu pojawiają się kryzysy uczymy się je rozwiązywać tak, by się rozwijać i mieć dla siebie więcej szacunku. Dziecko myśli, że im więcej będzie dawać, tym więcej otrzyma. Taki mechanizm (niestety!) uruchamiamy w dorosłości w związkach, które nie pozwalają nam wzrastać, np. relacja z narcyzem. Konflikty pokazują nam, jakie braki z dzieciństwa nosimy w sobie. Jeśli je nie uświadomię sobie i nie przepracuję, będę wciąż biorcą w związku: – troski, – zainteresowania i – opieki.

Potrzebujemy refleksji, tak samo jak potrzebujemy przyjemności i odpoczynku. Bezrefleksyjność sprzyja temu, że się w coś uwikłamy. Jeśli dana relacja prowadzi do wzrostu wewnętrznej wolności i szacunku dla siebie, to jest dobrą relacją. Szukając jedynie odreagowania, zamiast refleksji, można wpaść w ramiona pseudopocieszyciela, a wtedy rodzina schodzi w cień. Potrzeba nauczyć się wybiera i umieć doświadczać straty.

Niektórzy dorośli kojarzą mylnie bliskość z uległością i zlaniem się. Na początku zakochanie przypomina zlanie się, i to jest normalny etap. Miłość, aby się rozwijała musi przejść dalej, a więc trzeba wrócić do swoich granic, bo nie można żyć w zlaniu się z kimś. Życie powinno być oparte na podejmowaniu świadomych decyzji, to chroni nas przed poczuciem niespełnienia. Być odpowiedzialnym człowiekiem, tzn. dać odpowiedź. Żeby dać odpowiedź potrzebuję się zatrzymać i wsłuchać w siebie, w głos Boga, a także w głos żony/męża. Jak dobrze usłyszę, to rośnie szansa na dobrą odpowiedź.

                                                                                               Miłość zakłada poznanie w wymiarze:

1)      Intelektualnym    2) Emocjonalnym     3) Fizycznym

 

Godność człowieka wymaga, aby działał z namysłu, świadomie a nie z przymusu zewnętrznego czy wewnętrznego np. popędu.

 Współcześnie bardzo często mylnie – czasem nieświadomie – utożsamia się bliskość z pewnym rodzajem uzależnienia od drugiej osoby. Tymczasem zdolność do autentycznej bliskości […] jest wprost proporcjonalna do wewnętrznej wolności. Im bardziej ktoś jest wolny wewnętrznie, bym bardziej umie kochać. Miłość to określony styl życia. Jesteśmy dziećmi Boga. Przede wszystkim Jemu mamy dawać odpowiedź.

Gdy człowiek szuka miłości poza Bogiem zagraża mu pokusa ubóstwienia przedmiotu swojej miłości. I wobec tego żąda od niego doskonałości. A każdy z nas ma swoje ograniczenia płynące z historii naszego życia i wrodzonych talentów. 

W życiu nie musimy ulegać dyktaturze emocji, lecz możemy świadomie kierować swoją płodnością. Miłość można wyrażać na różne sposoby, w zależności od relacji: miłość do rodziców, rodzeństwa, dzieci. Człowiek kieruje się rozumem i sercem, lub pożądaniem i nastrojem. Zawsze mamy wolność wyboru. Dobre rodzicielstwo to postawa wrażliwości i wyczucia. Odpowiedzialne rodzicielstwo nie polega tylko na dostosowaniu się do rytmu biologicznego. Chodzi raczej o wyrażenie pełnej prawdy o osobie, która jest głęboką jednością ducha, psychiki i ciała. Czystość widziana w perspektywie małżeńskiej oznacza m.in. wypracowanie sobie zdolności do przeobrażenia pragnienia w bezinteresowny zachwyt i w czułość. Czystość pozwala odkryć oblubieńczy sens ciała. Integracja popędu i rozumu nie dzieje się automatycznie. Wymaga nieraz heroicznej pracy nad sobą.


Relacja to zestaw spraw dziejących się między osobami. Nie usprawniamy relacji, lecz pracujemy nad konkretnym problemem. Skutek jest taki, że leczy się relacja. Jeśli relacja nie jest intensywna wiele zachowań można ukryć. Gdy ich dotkniemy może się pojawić ogromny konflikt, ponieważ dotykamy osoby w jej konkretnych zachowaniach. Jeśli mamy pozytywny stosunek do kogoś to mamy tendencję, by tę osobę wybielać. Tracimy w ten sposób kontakt z rzeczywistością. Jeśli zawsze kogoś życzliwie tłumaczę, to staję się bezsilna, bo ten ktoś zyskuje nade mną pełnię władzy i robi co chce. Wtedy trzeba zdobyć się na konfrontację. Jednostronne pragnienie dialogu może sprawić, że owoce będą mizerne. Mechanizm aureoli może działać w drugą stronę, tzn. przy negatywnym stosunku do kogoś, zawsze obwiniamy tę osobę. Gdy rozważam/reflektuję, jak Bóg okazuje mi Swoją miłość do mnie, uczę się kochać siebie i bliskich.

Jesteśmy stworzeni ku wzajemności. Ludzkie relacje zostały głęboko wpisane w nasze życie jeszcze przed naszym zaistnieniem. W wymiarze natury jesteśmy owocem intymnej relacji dwóch osób. Poczęcie naszego życia stało się jednocześnie momentem pierwszych, bardzo istotnych relacji: z matką i z ojcem. Potem pojawiły się kolejne relacje – z rodzeństwem, dziadkami, przyjaciółmi itp. Pragnienie wzajemnych relacji jest głęboko zakorzenione w każdym z nas. Uporządkowane relacje pomagają nam przeżywać w harmonii naszą więź z Bogiem. Nie musimy wtedy uciekać w żadne iluzje czy nałogi. I odwrotnie, nasze ludzkie konflikty potrafią wywoływać konflikty w relacji z Bogiem. I tak:

Zranienia pochodzące od ojca: Zadaniem ojca jest wzmacnianie „kręgosłupa” swoich dzieci, dodawanie im odwagi, aby zdobywali się w życiu na samodzielność, na ryzyko i potrafili radzić sobie ze swoimi problemami. Kiedy tego ojcowskiego doświadczenia zabraknie, wtedy synowie i córki poszukają dla siebie „kręgosłupa zastępczego”. Kto nie doświadczył ojca, który by wzmacniał jego „kręgosłup”, ten będzie szukał pewnych norm i zasad jako zastępczego kręgosłupa. Stanie się wtedy sztywny i nieruchomy. Często nie ufa Bogu

(WWW.cfe.sds./pl?d=more,188,145)

Zranienia pochodzące od matki również nie pozwalają nam czasem na pełne zaufanie Bogu: matka daje dziecku poczucie bezpieczeństwa i sprawia, że dziecko przychodząc na ten świat czuje się w nim jak u siebie w domu. Obdarza dziecko fundamentalnym zaufaniem, a więc zaufaniem do świata, że jest dobry, że mogę polegać na Bogu i na ludziach. Kiedy matka nie jest w stanie dziecka tym zaufaniem obdarzyć, ponieważ zbyt pochłonięta jest sobą, lub też ponieważ sama udręczona jest lękiem i depresją, wtedy dziecko będzie miało kłopoty z zaufaniem Bogu.

Rana pochodząca od rodzica polega na tym, że dziecko zostaje zaakceptowane tylko warunkowo: „możesz istnieć, ale pod warunkiem, że coś z siebie dasz, że odniesiesz sukces, że zawsze będziesz grzecznym dzieckiem i dostosujesz się do mnie i nie będziesz mi sprawiać kłopotów”. Takie dorosłe dziecko nie ma poczucia bezwarunkowego bycia zaakceptowanym przez Boga. Jako dorosły człowiek, nie będzie mógł uwierzyć, że jest przez Boga kochany.

By stać się dobrym rodzicem, trzeba wpierw przejrzeć wzory norm i zasad w domu, w którym dorastaliśmy. Trzeba przepracować swoje rany, inaczej będzie spore ryzyko nieświadomego powielania krzywdzących zachowań. Analiza postaw rodziców przychodzi czasem z dużym bólem, jednak ich zrozumienie przybliża nas do pogłębienia więzi międzyludzkich. Bywa, że przenosimy na najbliższą osobę uczucia, które w rzeczywistości żywimy do rodziców, a boimy się je uświadomić, np. gniew, żal itp. Aby dać skrzydła swoim dzieciom, musimy im także zapewnić zdrowe korzenie. Należy samodzielnie odkryć swą misję i powołanie do rodzicielstwa. Trzeba przedefiniować, co to znaczy dla mnie być matką czy ojcem. Opieka nad dzieckiem, które się jeszcze nie poczęło zaczyna się dużo wcześniej, bo od odpowiedzialnej miłości siebie, by zadbać o zdrowie, warunki materialne i gotowość do podjęcia zadań rodzicielskich. Trzeba też zgodzić się na swoje życie, z całym jego bagażem. Czasami kobiety nie chcą zostać matkami, wynika to na ogół z nie uleczonej rany z przeszłości.

(W.Półtawska) Bywa, że dorośli małżonkowie uważają, iż akt cielesny jest jedynym znakiem miłości i żądają nieograniczonych praw do tego znaku, nie znają innych znaków miłości. Istnieją liczne znaki miłości i jeden jedyny znak rodzicielski. Miłość można okazywać na 1000 sposobów, a rodzicami można się stać tylko w 1. Trzeba zatem odróżnić prawo do miłości i prawo do rodzicielstwa. Nie każdy i nie zawsze ma prawo do znaku rodzicielstwa. Ludzie kochający się mogą sobie okazywać czułość na różne sposoby. Antykoncepcja nie jest potrzebna, ponieważ planowanie rodziny jest możliwe bez niej. Problem nie tkwi w wyznaczaniu czasu płodności, ale w konieczności podporządkowania się sytuacji określonej diagnozą. W ramach NPR małżonkowie, którzy nie chcą lub nie mogą mieć dziecka, w płodnych dniach rezygnują ze współżycia. Płodność jest zawsze potencjalna. Bóg dzieli się swoją mocą stwórczą (rodzicielstwa), ale i uzależnia się od decyzji małżonków, czy powołają oni do życia nową osobę. Tylko 1 dziewczyna miała prawo być zaskoczona – w Nazarecie.

 Nasze odniesienie do Boga, by był w centrum naszych wyborów napotyka w nas na realny opór. „Coś” w nas ów opór wywołuje i próbuje tak nas zdeterminować, byśmy to my sami pozostawali w centrum własnej uwagi. Postawienie w centrum Boga i naszego Stwórcy wydaje się nam wówczas jako zamach na ludzką wolność i autonomię. Dopiero zafascynowanie miłością Boga sprawia, że nie chce się używać rzeczy w taki sposób, by wytrącały z postawy czci i chwalenia Boga. Bycie stworzonym mówi zarówno o naszej radykalnej zależności od Stwórcy, jak i o Jego Boskiej miłości wobec nas. Mój Bóg zna doskonale nawet liczbę włosów na mojej głowie… i kocha mnie od zawsze, zanim się jeszcze urodziłam/urodziłem.

Dla efektywnej komunikacji, trzeba się nauczyć języka drugiej osoby, np. jeśli ktoś do mnie mówi po francusku, to ja nie rozumiem.  Musimy ze sobą rozmawiać, bo w ten sposób dbamy o swój związek. Mogę próbować odczytywać coś z gestów, ale języka – nie rozumiem. Nasza gotowość do mówienia o sobie płynie z tego, czy w dzieciństwie mieliśmy okazję do wyćwiczenia się w mówieniu, bo był ktoś kto chciał nas wysłuchać. Chcąc mieć dobrą relację, trzeba dać sobie prawo do tego, że mamy inny sposób reagowania. Gdyby ktoś był identyczny jak my, to najprawdopodobniej nie były nam taki klon potrzebny, bo nie byłoby relacji. Relacja potrzebuje różnych osób. Nowa rodzina, która powstaje rodzi się na bazie dwóch rodzin, gdzie były różne style komunikowania się, np. bezpośredniej werbalnej komunikacji, albo – dominowały ukryte komunikaty, i należało się domyślać, co należy zrobić. Trzeba swoje przyzwyczajenia uświadomić sobie, bo tylko wtedy możemy je skorygować.

Jeśli chodzi o relację do naszych rodziców – przychodzi moment, by sobie uświadomić, że nie są idealni. Nadchodzi też moment, by uznać, że jest coś czego nigdy od rodziców nie dostałam/nie dostałem i nigdy nie otrzymam. To należy „odżałować”  i szukać pocieszenia w Bogu. I z Nim konsultować swoje plany i decyzje.

(ks.J.Pierzchalski) Trzeba się też pogodzić z moimi namiętnościami i wszystkimi moimi emocjami. One również mogą doprowadzić mnie do Boga. Ale pod warunkiem, że zagłębię się w nie i zrozumiem, co Bóg chce mi przez nie przekazać.

Im mocniej poczuję się kochana/y przez samego Boga, tym bardziej będę umieć kochać.

Potrzebujemy Pana Boga, by wytrwać w budowaniu dobrej relacji, a z drugiej strony, to nasz związek przybliża nas do siebie i jednocześnie do Boga. 

 

 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code