,

Bóg jest – albo nie jest

   
1 Oto jest pytanie. Prawdziwe i wielkie. Zasadnicze i trudne.
 
2 Teiści twierdzą, że Bóg jest, ateiści, że nie jest. Jedni i drudzy twierdząc, wierzą. Rzadko wiedzą. Swe przeciwstawne tezy wypowiadają w sercu swoim, które jest organem wiary i intuicji, widzenia, emocji i czuć.
 
3 Zarówno teiści, jak i ateiści są osobami wierzącymi. Wiara pierwsza – że Bóg jest, w życiu każdego, splata się z wiarą drugą, zwątpieniem, że Boga nie ma. Teizm splata się z ateizmem, jak szczęście z nieszczęściem: Szczęście z nieszczęściem chodzi na przemiany, tak jak wieniec różnymi zioły przeplatany.
 
4 Jan Woleński biorąc swego czasu, śladem Gaunilona, ateistę w obronę, z pewnością ma rację, gdy pisał, że każda z odpowiedzi jest wyborem w warunkach niepewności. Ale przecie nie w ciemnościach, skoro drogę wskazuje nam wewnętrzne światło Rozumu.
 
5 Niektórzy w to nie wierzą. Rozum ludzki jest ich zdaniem za słaby, by dać odpowiedź. To agnostycy. Inni są indyferentni. Letni, gnuśni. Pytanie nasze ani ich ziębi, ani grzeje. Tych, dopóki nie poczujemy w sobie pasji Sokratesa, zostawmy im samym.
 
6 Rozważmy w wielkim skrócie plusy i minusy trzech głównych stanowisk. Zacznę od dość zabawnego przekonania, że w naszej kwestii obowiązek dowodzenia spoczywa na teistach, ateiści i agnostycy zajmują zaś wygodną rolę recenzenta i krytyka.
 
Hola, hola! Tak dobrze to nie jest. Stwierdzenie „Bóg jest” ma ten sam status, co stwierdzenie „Dane równanie ma pierwiastek”. Są trzy możliwości, że je ma, że nie ma, oraz że danymi metodami nie sposób się tego dowiedzieć. Każda z tych ewentualności wymaga dowodu, a nie tylko pierwsza, jak pochopnie sądzą ci, co ciężar dowodu pozostawiają teistom.
 
Zauważmy, że z przyczyn metalogicznych najtrudniejszy byłby dowód agnostycyzmu.
 
7 Na koniec uwag wstępnych sprawa podstawowa. Człowiek ma rozum, serce i ciało. Jest całością psycho-kardio-fizyczną. Serce jest w środku, łączy rozum z ciałem. (Por. moje „Wymiary serca”, Kwartalnik Filozoficzny, 2008).
           
Wiara (credere) idzie z serca. W przypadku racjonalisty idzie z serca do rozumu – Fides querensi ntellectus.
 
Jest jednak też wiara irracjonalna, nie tyle serca, ile trzewi – tych, co wierzą całym sobą, każdą komórką ciała. Wiara ekstatyczna, często orgiastyczna. Ta, acz dojmująca, jest na bakier z rozumem. Poza ciałem, które czuje, pozostają neurony i ich sieci oraz nadbudowany nad nimi rozum. W rzeczy samej, taki opis wiary trzewi jest sprzeczny w sobie (czucia naszego ciała to przecie koniec końców czucia naszego mózgu).
 
Wiara ciała dotyczy sfery ważnej, lecz dla naszej kwestii marginalnej. Nie uznajemy bowiem za argument w naszej kwestii stwierdzeń typu: Jest Bóg, bo tak czuję, bądź nie ma Boga, bo tak czuję. Interesują nas bowiem wyłącznie argumenty intersubiektywne.
 
Teizm
 
8 Teizm w istocie jest złożonym stanowiskiem. Jest koniunkcją kilku tez; 1. Tezy deistycznej, że w rozważanym uniwersum jest byt najdoskonalszy; 2. Tezy teistycznej pierwszej, że byt ów jest stwórcą (i Panem); 3. Tezy teistycznej drugiej, że ów byt najdoskonalszy jest zasadą świata, Logosem; 4. Tezy teistycznej trzeciej, że ów byt najdoskonalszy jest osobą; 5. Tezy teistycznej czwartej, że osoba ta działa w świecie bezpośrednio bądź poprzez posłańców i szeregu powszechnie znanych tez, wyliczonych między innymi w Credo.
           
Obrona tak złożonego stanowiska jest pracą gigantyczną, podjętą między innymi przez św. Anzelma (w części), następnie przez św. Tomasza, Dunsa Scota, Leibniza i innych. Leibniz w szczególności naszkicował dowód niesprzeczności prawd wiary chrześcijańskiej.
 
9 Tak złożone stanowisko łatwo atakować. Wystarczy próbować podważyć jedną z tez składowych. Warto więc poszczególne tezy oddzielić od siebie i analizować z osobna.
 
10 Teza tezie nierówna, argumenty też. Najlepiej ugruntowana jest teza pierwsza, deistyczna. Wsparta jest wielu argumentami, z których moc największą mają dowody ontologiczne twierdzenia Augustyna – Anzelma – Leibniza, że byt najdoskonalszy naprawdę jest.
           
W wersji pierwszej dowodu Anzelma, oryginalnej, Bóg rozumiany jest za Seneką, jako obiekt, od którego nic doskonalszego nie da się pomyśleć. W oczywisty sposób pojęcie to zdefiniowane jest w przestrzeni uporządkowanej przez relację „być lepszym”. W przestrzeni tej najpierw Augustyn, a potem ze stosowną zmianą Anzelm, odwołali się do wykrytych przez siebie zasad maksymalizacyjnych mówiących w skrócie, że bycie realne jest lepsze, niż bycie po prostu – co w rzeczy samej z całym rygorem logicznym daje dowodzoną tezę.
           
Odpowiednio sformalizowany dowód Anzelma jest poprawnym dowodem matematycznym, godnym zapamiętania także dlatego, że w dowodzie tym po raz pierwszy w dziejach użyto popularnych we współczesnej matematyce zasad maksymalizacyjnych w rodzaju lematu Kuratowskiego – Zorna.
           
Zauważmy, że dowód Anzelma zawiera jedną przesłankę empiryczną, która głosi, że pewien niedowiarek rzekł w sercu swoim: Nie ma Boga. Znaczy to, że dowód ten jest odmianą dowodu kosmologicznego.
 
11 W wersji drugiej, Kartezjusza – Leibniza (zasugerowanej przez samego Anzelma) Bóg, byt najdoskonalszy, jest definiowany jako podmiot wszystkich doskonałości (perfekcji), te z kolei są określone na różne sposoby, każdy poprzez odwołanie się do ukrytego porządku bycia lepszym (doskonalszym). Za Leibnizem wiemy, że kluczem do poprawnego dowodu ontologicznego jest dowód Lematu Leibniza, że tak zdefiniowane pojecie Boga jest pojęciem niesprzecznym. Dowód ontologiczny w tej wersji jest czystym dowodem matematycznym, bez żadnych założeń empirycznych.
 
Współcześnie znane są trzy różne dowody twierdzenia ontologicznego w wersji drugiej: Leibniza, Gödla i Perzanowskiego. Każdy z nich przeprowadzony jest ze wszystkimi rygorami sztuki. (Por. mój tekst „Ontological Arguments: Cartesian and Leibnizian”, w „Handbook of Ontology and Metaphysics”, 1991)
 
12 Częste zarzuty niepoprawności, kierowane przez laików pod adresem tego dowodu wiele mówią o nich, nic prawie o dziele. Dotyczy to w szczególności kontrargumentów Kanta, powtarzanych przez liczne papugi.
 
Kant poddał krytyce własną wersję dowodu Kartezjusza, nie zauważając, iż prawdziwy dowód ontologiczny nie dotyczy atrybutów, lecz pewnych struktur porządkowych.
 
13 Tak pojęte dowody ontologiczne wiążą się z dwoma kolejnymi tezami teistycznymi, w szczególności z tezą, że Bóg filozofów i fizyków, Bóg uczonych, jest Logosem, resp. ukrytym porządkiem, czyli matematyczną zasadą świata.
           
Wiąże to rozumowanie ontologiczne z argumentem kosmologicznym na istnienie Boga, rozumianego jako zasada matematyczności przyrody.
 
Argument ten wielokrotnie, z punktu widzenia kosmologa, przedstawiał w swej wybitnej eseistyce ks. prof. Michał Heller. Przy czym ks. Heller omówioną przeze mnie argumentację logiczną jakby lekceważy, zaliczając te rozważania do religii bądź teologii. Nieprawda, rozważania te należą do teologiki, czyli filozofii pierwszej.
 
14 Konkludując, teza deistyczno – teistyczna, będąca koniunkcją trzech pierwszych z powyższych tez jest dobrze uzasadniona. Zasługuje na rozumną wiarę.
 
 
 
 
Ateizm
 
15 W zakresie dowodów ateizm jest doktryną pasożytniczą. Krytykuje, nie dowodzi.
           
Oczekujemy poważnej dyskusji kwestii podstawowej: Skąd bierze się matematyczność przyrody, sfera tego, co konieczne?
 
16 Niektóre z ateistycznych kontrargumentów są z pewnością ważne i celne. W tym najsławniejszy, który pyta jak wszechmoc i wszechdobroć Boga pogodzić ze złem. Unde malum? Skąd zło?
           
Czy prowadzi to z konieczności do manicheizmu, czy też wystarcza teodycea w stylu Leibniza?
 
Agnostycyzm
 
17 Agnostycyzm żywi się filozofią Kanta. Bóg jest rzeczą samą w sobie, a te wszak są niepoznawalne.
 
Czyżby? Przecie Ja sam też jestem rzeczą samą w sobie, a poprzez swe formy i kategorie (w tym zasady matematyczne) siłą swego rozumu poznaję sam siebie i świat taki, jaki jest mi dany. Zasady te rządzą też podobnymi rzeczami samymi w sobie, w tym Bogiem. Pośrednio poznaję więc i je.
 
18 Agnostycyzm jest stanowiskiem dającym nie pewność, lecz pozór pewności. Według Emila du Bois-Reymonda, jednego z heroldów agnostycyzmu, ponoć nigdy mieliśmy się nie dowiedzieć niczego o początku świata. Ignorabimus!
 
No i proszę. Nigdy nie mów nigdy, dopóki nie masz dowodu!
 
19 Agnostycyzm jest postacią sceptycyzmu. Zwykle sceptyk po prostu zawiesza sąd skoro nie znajduje zadawalających racji, by twierdzić. Nic dziwnego, że w sprawie istnienia i natury Boga konsekwentny sceptyk jest sceptyczny.
 
Pozostaje nam tylko prosić, by sceptyk rozważył krytycznie przedkładane argumenty, a nie pozostawał na nie głuchy.
 
Argument praktyczny
 
20 Jak przekonać sceptyków oraz ludzi indyferentnych do wiary w Boga? Gdy zawodzą argumenty teoretycznie, to może przeważy argument praktyczny, że taka postawa z punktu widzenia wieczności po prostu się opłaca?
 
Tę drogą poszedł Pascal formułując sławny Zakład swego imienia: Jeśli Bóg jest i Ty w to wierzysz, będziesz nagrodzony, jeśli zaś w to nie wierzysz – będziesz ukarany. Wierząc – zyskasz! Jeśli zaś Boga nie ma, to z pewnością nie stracisz. Jako dobry kapitalista wybierz to, co się opłaca! Voila.


Argument moralny
 
21 Za królem Dawidem i Dostojewskim zakrzyknijmy: Jeżeli Boga nie ma, to wszystko wolno. Anything goes. Żadnej tamy dla powszechnej rui i poróbstwa, dla bezwstydu, dzisiaj – dla tej całej postmodernistycznej swawoli, kreatywnej księgowości, itp. Produkcji fałszu, fikcji!
           
Gdzie wtedy się udać? A może pójść drogą Chrystusa? – Panie, dokąd pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego!
           
Argument logicznie słaby, moralnie – potężny.
 
Argument z tradycji
 
22 Jest wersją argumentu praktycznego. W wersji krakowskiej: Przy wierze Ojców naszych stoimy i stać chcemy!
           
Jak poprzednio, argument logicznie słaby, praktycznie – potężny.
 
Bóg Abrahama
 
23 Bóg wiary prawdziwej, głębokiej i żywej, nie jest Bogiem filozofów, lecz Bogiem praojca Abrahama.
 
24 Wiarę w Niego cechuje bogobojność, bojaźń Boża. Wiara ta nie dowodów szuka, lecz świadectw. Fides non querens intellectus!
           
Jest wskutek łaski, błogosławieństwa. (Błogosławiony – pełen łaski!)
           
Wiara prawdziwa jest chyba dość rzadka. Błogosławieni są jakby centrum pola sił, w którym stoją słabsi – ci, których wiara wymaga wsparcia. Tak jak staliśmy wokół Jana Pawła II, czy wokół Księdza Jerzego.
 
Miłość
 
25 Bóg w sercu swoim jest miłością. Stąd Jego miłosierdzie. Opatrzność Boża. Ileż próśb idzie do niego w potrzebie.
 
26 Wiara w opatrzność Bożą jest najpotężniejszym czynnikiem wiary powszechnej, zwykłych ludzi. Jak wiele przykładów tej wiary spotkałem w trakcie mej pielgrzymki po miejscach walki o życie. Skupionych na nadziei i na błaganiu o zdrowie, o ratunek.
           
W dziesiątkach sal, w których leżałem zawsze te same znaki. Obrazki, które pozostawiają poprzednicy. Ci, co trwają i ci, co odeszli. W każdej sali choć jeden obrazek Jezu, ufam Tobie; prawie zawsze obrazek ze św. Ojcem Pio, niekiedy obrazki z wizerunkiem miejscowej Matki Bożej Łaskawej, czy też Tej, co Jasnej strzeże Góry i w Ostrej świeci Bramie.
 
Nikt ich nie rusza! W nich wyraża się przecie powszechna i zbiorowa modlitwa. Nadzieja ludzi.
 
Usłysz wołanie!
 
Dobro i zło
 
27 Dobro i zło to siły. Miejsca ich koncentracji, jakby wiry, są głosami Dobra i głosami zła.
           
Głos Dobra, ludzie Dobrem żyjący i dla Dobra tworzą wokół siebie przestrzeń Bożą, przestrzeń miłości i miłosierdzia. To, że tacy ludzie są na świecie jest najpotężniejszym empirycznym argumentem na istnienie Boga wszechdobrego i miłosiernego. Argumentem takim była w naszych czasach między innymi św. Matka Teresa z Kalkuty.
           
Podobnie Głos Prawdy, ludzie Prawdą żyjący i dla Prawdy!
 
28 Powszechny zaś współcześnie głos zła powoduje, że w świecie i w nas toczy się dzisiejsza odsłona odwiecznej walki między dobrem a złem. Toczy się w naszych sercach.
           
Liczni przegrywają. Inni stale walczą.
 
Niektórzy toczą walkę Chrystusową, trudną.
 
Zło Dobrem zwyciężaj!
 
Konkluzja
 
29 Skoro właściwa wiara jest w sferze czynów, to cóż warte są rozważania filozofów i uczonych? Te, jak wiemy, wskazują na teizm.
           
Po pierwsze, zadaniem filozofów jest nie szlochać, nie drżeć, nie wierzyć po prostu, lecz czuć i rozumieć. Po drogie, wiara w ogóle, w tym wiara żarliwa zyskuje, gdy okazuje się rozumna. Po trzecie, wiedza o rozumnej naturze świata jest podstawą naszego optysemizmu.
 
Zło jest, ale nie przeważy!
 
30 Tekst ten dedykuję wszystkim czyniącym dobro. W szczególności, Profesorom Arkadiuszowi Jawieniowi i Markowi Krawczykowi oraz Doktorom Stanisławowi Góździowi i Jolancie Smok-Kalwat, ze współpracownikami  – z głęboką, dozgonną wdzięcznością!

Powyższy tekst wraz z dyskusją znajduje się również w Tygodniku Powszechnym z 4.02.2009

Inne teksty Jerzego Perzanowskiego w Tezeuszu

 

26 Comments

  1. ahasver

    Uwierzyć, nie uwierzyć…

    Dziękuję za tekst. Mam do Pana Profesora pytanie (trójczłonowe) i bardzo ogólne :

    Był taki kapłan – filozof o nazwisku Newman. Zadał dosyć intrygujące pytanie: "Czy nie jest tak, że po początkowych perypetiach rozumowych zmagań, filozof zatrzymuje się naprzeciwko świata i – niczym małe dziecko – przyjmuje wszystko na wiarę?"

    Nie chodzi o a’priori, a tym bardziej – o arbitralność w przyjmowaniu założeń lub wysnuwaniu wniosków, tylko o postawę zamiłowania do …kontemplacji.

    Czy Pana zdaniem taka postawa jest – choć trochę na bakier z logiką formalną – jak najbardziej zgodna z rozumem (nie chodzi mi o tzw. zdrowy rozsądek, choć z nim i tak jest w zgodzie) ?

     

     
    Odpowiedz
    1. AH

      Piękny esej. Każdy tekst, który wyszedł spod ręki Profesora, był piękny. I Jego życie było piękne – co niniejszym poświadczam, bo miałem wielki honor być Jego uczniem.

       
      Odpowiedz
  2. Malgorzata

    Logika, estetyka, etyka

    Logik czy matematyk – zwłaszcza platoński realista – kontemplując aksjomatyczny system lub choćby elegancki dowód, przypomina właśnie takie dziecko, o którym mówi Newman. Przecież w logice też jest miejsce na estetyczne doznania, aczkolwiek nie stanowią one z pewnością ostatecznego celu.

    Chyba właśnie z estetycznych względów chętnie zapoznałabym się z ładnie przeprowadzonym dowodem agnostycyzmu czy ateizmu…

    Zasadniczy problem tkwi jednak według mnie w tym, że dowody idą za postawami, a nie kształtują postaw. Filozoficzne i teologiczne dowody na istnienie Boga raczej nie nawracają ani nawet nie przekonują, podobnie jak lepiej lub gorzej uzasadnione twierdzenia ateistów czy agnostyków w kwestii nieistnienia Boga. Różne ziarna padają na różny grunt, przygotowany przez rozmaite życiowe doświadczenia. I ostatecznie decyduje bardziej etyka czy estetyka niż logika.

     

     
    Odpowiedz
  3. ahasver

    Malowniczy Teizm.

    Myślałem, Gosiu, że Teistom chodzi o Prawdę, a nie malowniczość… No, chyba że Prawda to taki urojony krajobraz? Ale czy nie wyrażamy wówczas myślenia życzeniowego?

     
    Odpowiedz
  4. jadwiga

    Małgorzato

    Chyba właśnie z estetycznych względów chętnie zapoznałabym się z ładnie przeprowadzonym dowodem agnostycyzmu czy ateizmu…

     

    Prawda – jakakolwiek jest wcale nie musi byc piekna, dobra i estetyczna. Moze byc czyms przeciwnym.

    Pytanie ktore nalezałoby zadac –  czy chcemy odkryc prawde dla samej prawdy, mimo ze wcale nie musi byc piekna dobra i estetyczna?

     
    Odpowiedz
  5. Malgorzata

    Kryterium elegancji nie jest najważniejsze

    Kryterium elegancji nie jest oczywiście najważniejsze – chyba że mamy do czynienia z pokazami mody. Dowodów nie przyjmuje się przecież dlatego, że są piękne, ale jeżeli są piękne – to dodatkowa zaleta.

    Aby naświetlić temat, Bartoszu, w bliższych Twojemu doświadczeniu obszarach, powiem, że to jest tak jak z inteligencją i urodą u kobiet. Najlepiej, żeby było jedno i drugie, ale ponieważ zdarza sie to dosyć rzadko, w historii ukształtowały się dwie szkoły. Jedna mówi, że uroda jest najważniejsza, a inteligencja to przyjemny dodatek, a druga uważa, że właśnie uroda to przyjemny dodatek do inteligencji. Czy to jest myślenie życzeniowe?

     
    Odpowiedz
  6. ahasver

    Czy bułilolkujesz w mimipopołka? 😉

    Małgosiu. Kobieta to feeling; synteza inteligencji i ciała albo coś w rodzaju "inteligencji zmysłów". Synteza ta tworzy odrębną jakość, wykraczającą poza estetykę i inteligencję. Niejedna kobieta urody innej niż ta cechująca modelki i innej figury, a także w miarę inteligentna, ale bez przesady, przyciaga mnóstwo facetów. Kobieta przyciąga mężczyzn, jeśli jest kobieca – i tyle.

    Rozumiem, że z tym Bogiem to też taki "feeling", tylko zamiast żywiołu Erosa dominuje w nim Agape? – Jak na to patrzysz, Gosiu?

    Czytam ostatnio eseje Edyty Stein; z fenomenologicznego punktu widzenia są poprawne i nawet zaczerpnąłem od niej motyw "mistycznego promienia", który przeszywa wszyściusieńko, choć nie zgodzę się z Jej interpretacją zamieszkiwania u Heideggera jako wyzutego z jakiegoś "mistycznego anonsu"; w końcu rzecz u Heideggera stanowi modi bycia… W kilku kwestiach zbyt dosłownie "pojechała", tak jak większość ludzi zbyt dosłownie przyjmuje "prawdy objawione". W każdym bądź razie, choć odnoszę się do filozofi Edyty Stein z dużym dystansem, jakoś aprobuję Jej mistyczne koncepcje poza jedną sprawą, której nie jestem w stanie przełknąć: chodzi o "skok w wiarę". Pisał o skoku i Tischner, i Kierkegaard… Caluśki dzień od rana byłem w trasie, bo sprzedawałem (kryza to kryza!)swój wymarzony samochód gościowi z Rzeszowa i myślałem nad intelektualną prawomocnością instancji wiary w Boga. W pewnym momencie, na kawowym postoju, zacząłem się śmiać; Wpadł mi do głowy szatańskiej prowieniencji pomysł, aby pytać ludzi, czy bułilolkują w mimipopołka. Rozmowa mogłaby przebiegać następująco:

    – Bułilolkujesz w mimipopołka?

    – A… co to znaczy? 

    – No… Że w sercu nosisz mimipopołka. I jak go nosisz w sercu, to w niego bułilolkujesz.

    – Ale co to jest bułilolkowanie?

    – No, to jest ech… Takie ekstra: Wow! Super! Hurra! Łączmy się wszyscy w mimipopołku!

    – Ale co to jest mimipopołek?

    – To jest takie coś, co nosisz w sercu dlatego, że w to bułilolkujesz.

    – Ale…

    – Jak zaczniesz bułililkować, to zrozumiesz, co to znaczy bułilolkowanie. I wtedy objawi się tobie mimipopołek.

    – Ale co to jest mimipopołek?

    – To jest coś, w co bułilolkujesz.

    Rozumiesz cokolwiek Małgorzato, z powyższego dialogu? Ja w ogóle nie rozumiem. I o to chodzi; stworzyłem sobie analogię do argumentacji wiary w Boga, którą słyszy człowiek niewierzący. Tak to właśnie wygląda. Przyjmuję również za Nietzschem, że życie – w tym przypadku Edyty Stein – nie stanowi argumentu. Ktoś bowiem był dobrym człowiekiem w imię bułilolkowania w mimipopołka. No i…? Ja jestem dobrym człowiekiem w imię przetrwania człowieczeństwa, empatii do drugiego człowieka i zwierząt oraz zwykłego "common sense". Nie wiem, co to znaczy wierzyć w Boga i zwyczajnie nie potrafię dokonać "skoku w wiarę". Bardzo zależy mi na tym, aby ktoś mi to kiedyś pokazał, wytłumaczył. Wiele już razy pytałem na Tezeuszu "Co znaczy wierzyć"? Chodzi mi o samą "wiarę" – w Boga, która nie jest tym samym, co wiara w to, ze jutro będzie – raczej jest to prawdopodobne – dzień. Jako ateiście nie jest mi lekko; życie ateisty jest po prostu bez sensu, jeśli ateista jest – podobnie jak ja – człowiekiem wysokich duchowych potrzeb. Tym, co przestrzega mnie przed "skokiem w wiarę" jest zwykłe "sumienie intelektualne". Jeśli świat jest brzydki, pusty i bezsensowny, to trudno; sami musimy nadać mu jakiś "sens", choćby tymczasowy – później znajdziemy inny. Nie będę uszczęśliwiał się czymś, czego nie uważam za prawdziwe. Wolę przyjąć na siebie okrutności prawdy niż tworzyć katarakty, przez które uciekam od rzeczywistości. Bardzo obawiam się wiary, Małgorzato… Byłbym w stanie dokonać – przynajmniej na stan dzisiejszy moich przemyśleń o czymś przypominającym "wiarę w Boga" najwyżej jakiegoś symbolicznego "skoku" w "wiarę"; Jeśli Bóg stanowi symbol, metaforę głębszego sensu, telos ludzkiej wiedzy i przewodni motyw uniwersalnej etyki, jeśli wszystkie religie stanowią różnorakie kulturowo ujęcia motywu boskości rozumianej jako najwyższe poświęcenia człowieka wyższości intelektualnej – duchowej – symbolicznej, a wiara – po prostu afirmatywne otwarcie na mistyczną ekstazę w przeżywaniu wspólnoty bycia i niezwykłości własnej egzystencji, jeśli Bóg to tyle co "wszystko", a wiara oznacza radość w kontemplacji świata, to o.k., mógłbym w końcu przyznać się do wiary w Boga. 

    Na razie nie dojrzałem, nie potrafię… I przyznam, że czasem ubolewam…

    P.S. Nie wiem, czy zgodzić się z Panem Profesorem, że Ateista wierzy, że Bóg nie istnieje. Teista również może wierzyć, że Bóg nie istnieje, tylko np. subsystuje. Ateista po prostu nie wierzy…

    Pozdrawiam serdecznie!

     
    Odpowiedz
  7. zibik

    Wystarczy chcieć, aby uwierzyć Bogu !

    Czytając Pana lub inne wpisy trudno oprzeć się wrażeniu, że to nie brak argumentów powoduje odrzucenie wiary w Boga, w Chrystusa…..

    Kto nie chce wierzyć, tego nie przekonają najbardziej wyszukane i przekonywujące argumenty. Zawsze będzie  szukać przysłowiowej dziury w całym, bo tak jest zwykle wygodniej, choć nie zawsze łatwiej żyć.

    Nasza zła wola ma wpływ istotny na stan ducha i sprawność umysłu…..

    Istnieje mocne i wiarygodne uargumentowanie, że wiara w Boga Trójjedynego nie jest ludzkim urojeniem, wymysłem i ma głęboki sens. Zamiast "dowodów", których nie ma – można, a nawet trzeba szukać i znaleźć racjonalne, rzeczowe i wiarygodne argumenty – wystarczające, dla sądu.

    Nie da się "udowodnić", że cokolwiek poznajemy prawdziwie, zawsze pozostaje wątpliwość. Występuje ona również w kwestiach wiary w Boga, w Chrystusa. Wystarczy chcieć szukać w naturze, przyrodzie, czy nawet w internecie, aby znaleźć racjonalne argumenty, że istnieje wieczny Bóg, który stworzył nam ludziom uporządkowany i przewidywalny świat i cały wszechświat…..

    Pozdrawiam i życzę owocnego poszukiwania

     

     
    Odpowiedz
  8. ahasver

    Bóg w drzewach.

    Zgodzę się z Panem, Panie Zbigniewie, choć jak zwykle – nie do końca. Ks. prof. Michał Heller twierdzi, że doszukiwanie się Boga w Naturze prowadzi do panteizmu, a Kościół, szukając go w teoriach naukowych i wkazując niejako nieodgadniony horyzont, w którym mógłby tkwić jak łata na dziurawej dętce wiedzy, po czasie – w miarę rozszerzania wiedzy o świecie – nagle zostaje pozbawiony wszelkich argumentów. W każdym bądź razie dopatrywanie się Boga w drzewach to zwykłe pogaństwo. Bóg tkwi w świecie niejako metaforycznie. Jest raczej tym, co umożliwia nasz zachwyt nad światem – tkwi w głębi naszej immanencji. Człowiek, poszukując harmonii i zasad świata, niejako transcenduje w materię Boski ład. Ks. prof. Józef Życiński nazwał to "ułaskawianiem przyrody".

    W każdym bądź razie chcenie nie przekonuje ateisty do wiary w Boga. Chciałbym, aby Bóg był, ale ktoś inny może chcieć, aby była IV wojna światowa i wszyscy ludzie zginęli. Chcenie to żaden argument. Wręcz przeciwnie: Chcenie jest antyargumentem…

     
    Odpowiedz
  9. zofia

    Bartosz ? chcieć a szukać

     

    chcenie to żaden argument, wręcz antyargument
     
    zgadzam się z Panem – ale tylko wtedy, gdy „chcenie” rozumiemy jako powierzchowne zaspakajanie swoim potrzeb (religijnych, emocjonalnych itp); ale –  jak zdefiniować szukanie? skoro szukanie wynika często i z potrzeby, potrzeby serca… (które , jak pisze pan Profesor „jest organem wiary i intuicji, widzenia, emocji i czuć”) … szukanie nie jest tylko… śledztwem w sprawie, choćby najbardziej obiektywnym; czy można szukać bez „chcenia”?
     
    pozwalam sobie polecić – z życzeniami miłej niedzieli dla wszystkich:
     
    1.       Hbr 11,6
    2.       Wiara naszych czasów: doświadczenie, mistyka i… Nietzsche
     
    a tam, m.in.  o tym:
     
    że –  w Czechach najczęściej „przybywającym” typem chrześcijanina jest miejski nonkonformistyczny młody intelektualista;
     
    że – świecki humanizm jest piękny jak bukiet róż. Bukiet jest piękny, ale ma jedną wadę: długo nie wytrzymuje, bo róża szybko więdnie, jeśli jest oddzielona od krzewu, od korzeni. Ale uwaga! My również musimy stawiać czoło zarzutowi zwiędnięcia.
     
    czy –  Nietzsche i Tereska od Dzieciątka Jezus, są duchowym rodzeństwem.
    Jak można porównywać słodziutką zakonnicę z genialnym filozofem? Jak można porównywać wielką świętą z wielkim ateistą i królem wszystkich bluźnierców? Co ma wspólnego „mała droga miłości” z opiewaniem nadczłowieka i „woli mocy?”
     
    pozdrawiam!

     
     
    Odpowiedz
  10. ahasver

    Pani Zosiu droga 🙂

    Pani Zosiu; Nietzsche został w naszej kulturze bardzo mocno znadinterpretowany. Jego filozofia nie tworzy w gruncie rzeczy żadnego spójnego systemu, choć stanowi konceptualną metafizykę – próbując metafizykę niejako zniszczyć. Nietzsche był człowiekiem tragicznym, rozdartym i miotanym skrajnościami – widac to w jego dziełach. W gruncie rzeczy jedyną spójną literacko książką jest wzruszająca, zarazem napisana z przymrużeniem oka "Also sprach Zaratustra". Reszta – to zbiór sentencji i aforyzmów zapisywanych podczas jego górskich wędrówek. Nietzsche kochał jasność górskiego powietrza, kochał człowieka i przyrodę. Jak Pani zapewne wie, pod koniec swojego życia, widząc konia bezlitośnie smaganego batem przez barbarzyńskiego wożnicę, uwiesił sie jego szyji w proteście… Znam wielu nietzscheanistów, utrzymuję kontakt z promotorem swojej pracy magisterskiej; od ludzi tych emanuje niesamowita wręcz miłość do życia, jakiś taki majestatyczny, oświecony spokój. Nietzsche został mocno zdemonizowany i niestety, opacznie wykorzystany przez hitlera, który po prostu całkowicie schrzanił sprawę, strasznie wszystko zdziadził. Filozofia Nietzschego jest mistyczna i głęboka, natomiast niektóre symbole przezeń używane rzeczywiście mogłyby wskazywać na ateizm (np. "śmierć Boga"). Tak jednak nie jest; "śmierć Boga" stanowi raczej prowokacyjną metaforą oddającą nieorzekalność, pozaświatowość Boga. Śmierć dotyczy Boga, będącego wytworem ludzkich ekstrapolacji, błędnego utożsamiania tajemniczych zjawisk przyrody i psychiki człowieczej z tym, co mistyczne. Na owo "nad" w przypadku nad-człowieka należy przymrużyć oko. Nadczłowiek to taki nowy człowiek, o którym przypominała Edyta Stein – aktualnie przerabiam jej wspaniałą filozofię światła i powiem Pani, że świetlistość jej fenomenologii wyzwala potężną dawkę pozytywnej energii. Nadczłowiek stanowi właściwie rodzaj horyzontu, do którego powinny dążyć duchy silne. Sam uważam siebie za bardzo mocnego ducha – mam dużo mentalnej władzy, która powoduje, że potrafię zachwycać się światem i wzbudzać zachwyt pośród innych – to duże błogosławieństwo ze strony Nietzschego. Dla samego Nietzschego esencją bycia nadczłowiekiem była dobroć – a dobroć nie ma niczego wspólnego z litością, stanowi po prostu zwyczajną szczodrość, na którą mogą sobie pozwolić duchy silne. Czynienie zła, brzydoty, obojętność, zemstę, relatywista Nietzsche uważał za oznaki podłości i niskości. W sumie przeczytałem wszystko Nietzschego, ale z jego filozofią jest tak, że można ją zrozumieć tylko w czynie; Nietzscheanizm jest drogą, ale nie stanowi żadnej ideologii – każdy musi wybrać swoją własną drogę. Bardzo dużo zawdzięczam Nietzschemu – To On zaprowadził mnie do Tego, co Mistyczne. Czy na zasadzie paradoksu? Niekoniecznie: Wiedza Radosna i Wola Mocy to – w wielkim skrócie – umiejętność doatrywania się w każdym momencie swojej egzystencji tego, co przekracza człowieka. To afirmacja, duch życia, wznoszenie i rozkwit, a nie obadanie i destrukcja. Destrukcja dotyczy tylko zabobonu, przesądu, nieuzasadnionego dogmatu. Oczywiście przewartościowanie wszystkich wartości i nihilizm mogą stanowić podstawę do słusznego odrzucenia jego koncepcji, ale większym darem rozumu jest ponowna recepcja tychże pojęć i potraktowanie jako odwagi w stanowieniu artości, dzięki którym na świecie – oczywiście to utopia, ale jakże piękna! – znikną wojny i głupie waśnie. Nietzsche prawdopodobnie obraziłby sie, gdybym nazwał Go pacyfistą, ale takim właśnie był – zwykłym epikurejczykiem, kochającym świetliste polany w wysokich Alpach. Aż mnie to wzrusza, kiedy o Nim myślę. Na Tezeuszu zajmę sie sprawą Nietzschego, będzie miała Pani okazję spojrzeć na Jego słowa od nieco innym kątem. Osobiście jestem bardzo mocno emocjonalnie związany z Nietzschem – jest On filozofem, który mnie bardzo wzrusza, kocham Nietzschego. Uważam, że głębokie chrześcijaństwo można pogodzić z nietzscheanizmem. Uważam, że tak też powinno się stać; kult mocy absolutnie nie może być utożsamiany z kultem siły. Chrześcijaństwo jest kultem mocy. Kultem siły jest tylko bezmyslność.

    http://www.youtube.com/watch?v=4sXGzFuoF8g&feature=related

    http://www.youtube.com/watch?v=0P6X9Qf41IE&feature=related

    http://www.youtube.com/watch?v=MYL79pkHNDc

    http://www.youtube.com/watch?v=R-ipUGylvmo&feature=related

     http://www.youtube.com/watch?v=1ir4NqNLjPc&feature=related

    Aktualnie proszę mi wybaczyć, ale mam kaca giganta, po prostu ledwo zipię, ledwo myślę, a w ogóle nie powinienem spożywać żadnej ilości alkoholu, poniewaz mój organizm alkoholu nie rozkłada  prostu. Masakra,masakra, ledwo trzymam łeb nad klawiaturą. Zaraz mi mózg wypadnie przez dziurki o nosa .

    Pozdrawiam Panią serdecznie i obiecuję, że Nietzsche zostanie Pani przedstawiony tak, że będzie Pani pozytywnie zaskoczona. A teraz wracam do wyra   

    http://www.youtube.com/watch?v=WEC6D0ppYNU

     

     
    Odpowiedz
  11. Halina

    Wspólnym punktem w przekonaniach teistów i ateistów jest wiara

    Jak słusznie napisał pan Profesor. Co prawda wiara w różne systemy, ale jednak silna wiara. Chrześcijanie wierzą w Boga Stwórcę, ateiści natomiast w naukę i na popdstawie tzw."dowodów naukowych" -wierzą, że Boga nie ma.. To też jest wiara. Jak dalece " naukowy" jest ateista, który przegląda się  ważnym ogniwom w ewolucyjnej historii. Idea jest naukowa tylko wtedy, gdy spełnia naukowe kryteria powtarzalności, zgodności z obserwacjami naukowymi i sprawdzalności w laboratorium. Wielki wybuch-potrzeba silnej wiary, aby być przekonanym, że wydarzenie, które nie miało przyczyny, mogło dac taki rezultat. Nikt nie zaproponował jak dotąd mechanizmu, który by wytłumaczył uporządkowany wszechświat-zaobserwowany porządek zawsze pochodzi z jakiegoś zewnętrznego źródła. Tak więc Wielki Wybuch jest niepowtarzalny, niezaobserwowany, niezgodny ze znanymi prawami termodynamiki, nie dający sprowadzić się do laboratorium. Jest więc nienaukowy. Potrzeba silnej wiary, żeby uwierzyć w taki zbieg okoliczności. Trzeba podobnych skoków w ciemno, aby uwierzyć, że wszechświat ewoluował we właściwy sposób jedynie przypadkowo. Największym problemem dla ateistów jest pochodzenie życia. Jak powstała pierwsza komórka,a wcześniej jak uformowały się pierwsze DNA i aminokwasy w połączeniu ze sobą. Trudnością nie do pokonania jest abiogeneza czyli samorództwo-nigdy tego nie zaobserwowano, nie można jej odtworzyć w laboratorium i nie można jej sprawdzić. Jest to zatem teoria nienaukowa i musi być przyjęta przez ateistę jako cud wiary. Kolejnym cudem wiary ateistów jest specjacja( powstawanie gatunków). , innym nieredukowalność złożona-np. budowa oka, system krążenia krwi, czy system mięśni i szkieletu. Jak mogła wyewoluować którakolwiek z części oka? Pochodzenia pojedyńczej komórki  też nie można wytłumaczyć, ani nawet sobie tego wyobrazić. Takich przykładów jest wiele, które trzeba przyjąc ślepo , przez wiarę. Znakomity fizyk i astronom , sir Arthur Eddington powiedział tak: " Kiedy z ludzkiej duszy, udręczonej tajemnicą istnienia wyrywa się okrzyk: jakiż jest sens tego wszystkiego?, nie będzie prawdziwą odpowiedź: Sens tego wszystkiego to atomy i chaos". Gdyby tak było, ludzkie życie stanowiłoby gigantyczną szaradę. A przecież źródło naszych pragnień: życia, wolności, szczęścia, nie leży w przyrodzie, lecz w Bogu przyrody. W przyrodzie nie chodzi o szczęście i równość. Jesteśmy czymś więcej niż wysoko rozwiniętym zbiorowiskiem cząstek białka, złączonym systemem nerwowym i zaprogramowanym metodą prób i błędów, aby reagować na bodźce w sposób naukowo wytłumaczalny. Jak wyjaśnić poczucie winy, wstydu?-za pomocą przepływu prądu elektrycznego przez mózg, czy reakcji chemicznych w gruczołach?.Życie człowieka stanowi głęboką tajemnicę. Został on stworzony na podobieństwo Boga wraz ze swoją zdolnością kochania, bezinteresowności, służby na rzecz innych, tworzenia, abstrakcyjnego myślenia. Ale te pochodzenie łatwo zgubić, szukając swych korzeni w masie kosmicznej zupy. Werner Heisenberg-fizyk, leureat nagrody Nobla powiedział: " Pierwszy łyk z butelki nauk przyrodniczych czyni z nas ateistów, ale na dnie butelki czeka Bóg". Max Plank  zaś( Nobel z fizyki)-"Uwierzyłem, bo doszedłem w myśleniu do końca, a niektórzy przerywają myślenie zbyt wcześnie". Teizm choć nadal nienaukowy-( Bóg rzadko kiedy pozwala robić z siebie przedmiot badań laboratoryjnych i wiara również nie nadaje się do laboratoryjnego " zbadania")- jest bardziej konsekwentny. Teiści będa świadczyć o swojej osobistej więzi z Bogiem Stworzycielem, który dokonuje cudów w ich życiu wiary.

     
    Odpowiedz
  12. Halina

    Wiara

    Hebr.11.1-" Pewność tego, czego się spodziewamy i przekonanie o tym czego nie widzimy". Nie jest intelektualnym przyznaniem istnienia Boga. Obok nas istnieje świat materialny, który widzimy i niematerialny( duchowy), niewidzialny dla naszych fizycznych oczu. Boga, ponieważ jest Duchem-możemy "zobaczyć" jedynie oczami wiary.W świecie duchowym, poruszamy się przy pomocy wiary i poprzez nią przyjmujemy istnienie niewidzialnej rzeczywistości, którą przeczuwamy. Wiara , to zaufanie, wręcz dziecięce zaufanie w obietnice Boże. Minęło 2000 lat, a chrześcijanie wierzą słowom Jezusa i oczekuja z nadzieją , zaufaniem-wiarą, na spełnienie ich. Doświadczenia wiary, każdy ma zapewne nieco inne.

     
    Odpowiedz
  13. rysiek

    Bóg jest – albo nie jest

    Tytuł powyższego tekstu jest niezbyt adekwatny do jego treści i wymowy, bardziej trafny byłby: "Bóg jest!"

    Czytając niektóre argumenty, pomyślałem jak celne są spostrzeżenia zawarte w fundamentalnym dziele znakomitego duńskiego filozofa i logika (kognitywistycznego?) H.Ch. Andersena, pt. „Nowe szaty króla”.

    Czy stwierdzenie "Krasnoludek jest", ma ten sam status, co stwierdzenie "Dane równanie ma pierwiastek"?

     
    Odpowiedz
  14. Halina

    Bóg jest -albo nie jest

    a)Jeżeli istnieje przynajmniej jeden byt przygodny, to istnieje absolutny.

    b) Istnieje przynajmniej jeden byt przygodny.

    Wniosek-Istnieje byt absolutny.

    a) Jeżeli Bóg istnieje, to we Wszechświecie panuje porządek.

    b) We Wszechświecie panuje porządek.

    Wniosek-Bóg istnieje.

    Krasnoludki, mimipopiołek-może i dobre są dla 3-4 latków.

     
    Odpowiedz
  15. ahasver

    Bóg nie “jest”.

    a) O przygodności względem atrybutów wyższych orzeka człowiek. Absolutność to universalium, powstające w odniesieniu do zakładanej przygodności.

    b) Nie istnieje żadna logiczna możliwość orzekania o porządku lub chaosie we Wszechświecie; aby orzec cokolwiek o zbiorze, należy znaleźć się poza nim; gdybyśmy żyli w chaotycznym świecie, to – jako jego chaotyczne elementy, odczuwalibyśmy ów chaos jako porządek. Zatem orzekanie czegokolwiek o chaotyczności czy harmonii Wszechświata jest błędnym kołem i nie posiada żadnej siły argumentacyjnej.

    Przygodność, absolutność – dobre dla… Hmmmm…

     
    Odpowiedz
  16. Halina

    Przygodność, absolutność dobre dla człowieka..

    Najpowszechniejszym przejawem przygodności jest powstawanie i ginięcie; w życiu ludzkim przygodność objawia się np. przez cierpienie, omylnośc i śmierć. Byt absolutny( konieczny)-byt nieprzypadkowy, nieuwarunkowany, byt , który sam w sobie istnieje i sam z siebie jest taki, jaki jest: nie może więc nie istnieć i być inny, niż jest. On sam stanowi rację istnienia i uposażenia( właściwości wszystkich bytów)-włącznie z własnym.Bóg to absolut pojęty jako osoba odznaczająca się takimi cechami, jak wszechwiedza i nieograniczona dobroć.

    " Kto mówi, że Boga nie ma i jest wesoło, sam sobie kłamie"-Leszek Kołakowski, Mini wykłady o maxi sprawach.

    " Dla mnie największym dowodem istnienia Boga jest radość jaką czują, kiedy pomyślę, że Bóg jest"-Rene’ Le Senne

     
    Odpowiedz
  17. ahasver

    Uczucia nie stanowią żadnego argumentu.

    Oczywiście, że świat pozbawiony możliwości "prześwietlenia" go mistycznym promieniem wiary jest ową otchłanią, opisaną przez Nietzschego – Blakeowski Universe of death. To smutny świat, pusty i przygnębiający w swym rozgwiezdnym, niepotrzebnym majestacie – zgodzę się z Leszkiem Kołakowskim. Niemniej smutek ów nie usprawiedliwia nas do zakrzywiania perspektywy i przeinaczania prawdy; jeśli świat jest bezsensowny i to jest jego prawdą – trudno. Należy się z tym pogodzić – i to jest mistrzostwo życia: Pogodzić się ze światem… Nic nie usprawiedliwia sumienia intelektualnego podciągającego rzeczywistość pod pojęcie Boga, podobnie – pod piedestał rozumu, jak to u I.Kanta było; doprowadziło to do oderwania subiectum od rzeczywistości i zamknięcia we własnych schematach. Pod żadnym pozorem nie mogę zgodzić się z drugim cytatem (przyznam Pani, że nie znam autora – srednio oczytanym człowiekiem jestem, jeszcze duuuużo przede mną); Otóż ani smutek, ani radość, ani fantazja nie mogą stanowić żadnych argumentów. Czy jeśli ktoś odczuwa radość twierdząc, że 2 + 2 = 7, to znaczy, że 2 + 2 = 7? Inaczej: Czy jeśli ktoś cieszy się, że 2 + 2 = 4, to ma mniejszą rację niż ten, który potwierdza, że 2 + 2 = 4 – bez jakichkolwiek afektów / uczuć? Ostatecznie dochodzę do wniosku, że jeśli Bóg subsystuje (ponieważ "jest" np. blat stołu, donica na kwiaty i moje ciało – mojego umysłu już nie ma – jest zbiorem funkcji – oczywiście niech Pani teraz na to przymknie oko – terminologiczne zboczenie zawodowe), to w immanencji człowieka, wewnątrz, w "głębi"; dopiero tak dochodząc do Boga wewnątrz, możemy otworzyć swój umysł na świat i prześwietlić martwy bezład materii boskim sensem: Oto, co nazywam transcendencją. Bóg przyrody jest Bogiem pogańskim. Arcyludzkim Bogiem, który umarł, którego zabiliśmy, lokując go w schematycznym podmiocie, który – zgodnie z jego schematami – nie potrafi przekroczyć samego siebie… Bóg jest ludzki, lecz nie arcyludzki… Hmmmm…, powoli nawracam się, przyznam się Pani; dochodzę do głębi tak nieprawdopodobnej (niemożliwej), że nie mam jeszcze odwagi rozpoznać jej jako Boga… Filozofia – napisała Edith Stein – musi poznawać to, co niemożliwe…

    http://www.youtube.com/watch?v=ZTrg4KoJf7A

    Podoba się Pani ta piosenka? Mnie całkowicie rozkłada na łopatki, nie potrafię przy niej zbyt długo wytrzymać…

    Przy tej też:

     http://www.youtube.com/watch?v=sppvuIuW7_s&feature=related

    Uczucia nie stanowią żadnego argumentu, ale stanowią czystą Moc – być może własnie tożsamą z boską…

    No nie wiem, Pani Halino, nie wiem… Lenny Valentino tworzył takie piosenki, że żadnej do końca nie potrafię wysłuchać, bo płaczę jak małe dziecko…

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  18. rysiek

     No cóż mimo

     No cóż mimo skomplikowanych i intensywnych ruchów "igłą", "szaty" o której mowa jak nie było tak nie ma.

    A gdyby nawet tak, to może: wniosek – Krasnoludek istnieje.

    Jak widać różnej proweniencji "krasnoludki" "są dobre" nie tylko dla 4-latków.

     
    Odpowiedz
  19. ahasver

    Szaty Króla.

    Na czym polega, Ryśku, Twoje porównanie bajki o szatach króla z rozmową na temat Boga? Logika, zwłaszcza kognitywistyczna, funduje swe zasady na zachowaniu intersubiektywnej komunikowalności; posługiwanie się aluzjami jest wbrew jej zasadom – jest nieczytelne, niejasne, nieprecyzyjne. Ponadto Andersen to raczej pisarz, a nie logik… Cóż, to tak jakby twierdzić, że Arystoteles jeździłby lancią, a Marek Aureliusz – fiatem; tak nam przynajmniej kiedyś Grzesiu Trela na ćwiczeniach z logiki uczył.

    Niemniej, posługując się – w sukurs Twojej argumentacji – metaforą niewidzalnych szat – to prawda, że ostrza języka, wykonując całe mnóstwo ruchów, w kwestii Boga natrafiają na pustkę. Bóg to pojęcie metaracjonalne

     
    Odpowiedz
  20. Halina

    Percepcja świata

    W sprawach wiary, nie ma metod totalitarnych. Wierzący ma prawo trwać w niepoprawnej niewrażliwości na argumenty sceptyków, bąź ich całkowity brak. Widzi on znaki Boże w swoim i życiu innych ludzi, wydarzeń historycznych, porządku natury, przyrody. Bóg jest Stworzycielem, nie potrzebuje "szycia" -stwarzania Go przez człowieka. Pewność wierzącego jest ugruntowana na postrzeganiu, które prowadzi do spójnego obrazu świata. Nie ma żadnego przymusu wiary, jest to ostatecznie sprawa bardziej woli, niż wysiłku poznawczego, czy intelektualnego. Akceptacja świata jako Kosmosu przez boską moc uporządkowanego, w którym wszystkiemu przysługuje sens, nie jest ani wewnętrznie sprzeczna, ani niezgodna z wiedzą empiryczną. Akt wiary i zaufania Bogu musi poprzedzać zdolność dostrzegania Jego zamysłu w biegu zdarzeń, lekcjach historii ludzkiej. Bóg nadaje życiu sens, ratując przed przygodnością.

    " Chociaż więc wiara w Boga przechowuje się w ciągłości kultury, chociaż dochodzi do wyrazu w ogromnej ciągłości słów i obrazów, wszystkie z nich znaczone przypadłościami naszego doczesnego istnienia, to jednak Bóg nie jest tymczasowym produktem zmiennych okoliczności(..) jest miejscem,które trwale przyciąga Rozum, Imaginację i Serce.Jest On tym, który nie ma racji poza sobą"-Leszek Kołakowski, O Bogu.

    Krótko mówiąc: badanie filozoficzne, nigdy nie może wytworzyć, czy zastąpić aktu wiary, a choćby nawet do niego zachęcić, i prawdopodobnie nikogo nie nawróciły na wiarę filozoficzne dywagacje. Wiara-nie jest aktem intelektualnego uznania pewnych zdań, lecz aktem moralnego zaangażowania, wiążącego w całosć akceptację intelektualną oraz nieskończoną ufność. Rozważania o Bogu wywodzące się ze zdziwienia Bytem, jak i twierdzenia teologii zbudowane na objawieniu nie mogą być przekonywujące dla tych, którzy ani tego rodzaju doświadczenia nie podzielaja,ani też akceptują.

    Albo świat jest pełen sensu, kierowany przez Boga, okaleczony przez człowieka, uzdrowiony przez Odkupiciela, albo świat absurdalny-zmierzający Donikąd, kończący Pustką-Fatum, które nie dba o dobro i zło, nie przewiduje nagród , ani kar.. Percepcja świata w kategoriach ładu ustanowionego przez Boga jest spójna i daje wierzącemu taki,a nie inny rodzaj zrozumienia. Obecność  Boga odkrywamy tak samo jak myśliwy odkrywa obecność sarny widząc jej ślady, czy astronom nieznane planety. W świetle wiary, świat staje się lepiej rozumiany, niż bez niej, czy tez bez tego światła nie daje się zrozumieć go wcale.

    " Pojęcie Boga nie jest podobne do pojęcia człowieka, pod które podciąga się jednostkę, jako rzecz, a tej pojęcie to nie może wchłonąć. Jego pojęcie obejmuje wszystko,a w innym sensie nie ma On pojęcia. Bóg obejmuje samą rzeczywistosć,wszystkie indywidua;dla Niego indywiduum pod pojęcie nie podpada"-Soren Kierkegaard.

     
    Odpowiedz
  21. zibik

    Ad1 – Ad7

    Ad1. Owszem pytanie jest wielkie i zasadnicze, a odpowiedź może być prawdziwa lub fałszywa.

    Ad2. Serce człowieka jest źródłem dobra lub zła, nie wystarczy poznać i wiedzieć, trzeba jeszcze pojąć, zrozumieć, a nawet doświadczyć zmysłami, aby zdobytą wiedzę właściwie spożytkować, wykorzystać.

    Ad3. Bóg był, jest i będzie Bogiem – zupełnie czym innym jest wierzyć w coś, niż wierzyć (ufać) komuś, a tym bardziej Bogu Trójjedynemu. Przedmiotem medytacji i rozważań intelektualnych może być jedynie to – jaki Bóg jest ?……..

    Mam nadzieję, że nie tylko według mnie Bóg jest Stwórcą Wszechświata, jednocześnie Absolutem –  Boskości, Świętości, Wielkości, Miłości, Miłosierdzia, Doskonałości, Mądrości, Światłości i Ciemności zarazem, także Milczeniem i Słowem, oraz Czystością, która dotyka i przemienia grzesznych (nieczystych). Bogactwem i Ubóstwem, Wiekuistym Majestatem, Dobrocią, Sprawiedliwością, Prawdą i Pokojem, które zawsze budzą u katolików i chrześcijan naturalny podziw, zachwyt, zdumienie i bojaźń Bożą.

    Ad4. Ateistów, bezbożników, innowierców chyba nie trzeba, a jeżeli trzeba to nam ludziom trudno ich bronić, przed wpływem złego ducha, raczej wpierw trzeba im pomóc wydostać się z opresji.

    Ad5. W "to" tzn. w co nie wierzą ?…..Rozum mamy głównie po to, aby rozróżniać, co jest dobre i prawdziwe, a co jest złe i fałszywe.

    Ad6. W przypadku braku łaski wiary, czy istotnych wątpliwości rzecz nie w dowodzeniu czegokolwiek, a raczej w przedstawieniu możliwie racjonalnych i wiarygodnych argumentów. One pozwalają samodzielnie ocenić i rozstrzygnąć, co jest prawdziwe i dobre lub fałszywe i złe. Opcja pośrednia w rzeczywistości nie istnieje.

    Ad7. Opisywane przypadki to nie jest tylko wiara, raczej postawa osoby – stan ducha, sumienia i woli, który warunkuje nasz sposób rozumowania i postępowania.

    Z poważaniem Z.R.Kamiński

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code