Życiodajny przepływ miłości

46. Wieczór Biblijny w Kasince Małej

W środowy wieczór rozmawialiśmy o następującym fragmencie Ewangelii:
 
Jezus powiedział do swoich uczniów: Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Wytrwajcie we Mnie, a Ja /będę trwał/ w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami. ( J 15,1-8)
 
Małgorzata: Tak się złożyło, że znam dobrze całoroczny proces pielęgnacji winorośli: przycinanie, nadzorowanie rozwoju, wreszcie zbieranie owoców i przetwarzanie ich w wino. Obserwowałam to, uczestniczyłam w tych pracach i dla mnie zawsze bardzo nieprzyjemny był moment, gdy trzeba było bądź ścinać zeschnięte gałązki, o których tutaj mowa, bądź usuwać nadmiar liści i zbyt wybujałych pędów, aby promienie słońca miały dostęp do zawiązanych już owoców i wspomagały ich dojrzewanie.
 
Było mi żal przycinanej winorośli i niemal empatycznie odczuwałam, jaka jest biedna. I przyznam się, że jest to w ogóle kłopot, który odczuwam, gdy trzeba wprowadzić jakąś dyscyplinę: na grządkach, wśród domowych zwierząt, a tym bardziej wśród ludzi. Dzieje się tak, bo żal mi w gruncie rzeczy samej siebie. Nie lubię być dyscyplinowana czy podporządkowywana regułom. A dzielę się tym odczuciem, ponieważ myślę, że wielu ludzi ma podobne upodobania, że podobnie jak ja woleliby spontaniczność i nieskrępowany niczym rozwój.
 
Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że jak w dzisiejszej opowieści o krzewie winnym i latoroślach pewne zabiegi pielęgnacyjne, a w przypadku ludzi wychowawcze czy organizacyjne są konieczne ze względu na cel, jakim jest przynoszenie owoców. Wielu z nas chciałoby pewnie rozwijać się bujnie i żywiołowo jak roślina pozostawiona bez opieki ogrodnika. Gdyby jednak ktoś praktykował taką czystą spontaniczność i swobodę rozwoju, to w pewnym momencie mógłby dostrzec, że jego życie poza samym życiem, poza samą fizjologią nie ma żadnego głębszego sensu, żadnej głębszej wartości.
 
Gdy Jezus mówi o pędach, które są obcinane, a nawet wrzucane w ogień, nie jest to żadne straszenie, choć tak może to być odczytane. Chodzi raczej o pokazanie prawidłowości, która polega na tym, że gdy w życiu chcemy zrobić coś wartościowego, zostawić po sobie coś dla innych, to musimy podporządkować się pewnej dyscyplinie, regułom i ograniczeniom.
 
Określając warunki, jakie są potrzebne, aby przynosić owoc, Jezus mówi do swoich uczniów, a także do nas, którzy czytamy Jego Ewangelię: „Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was”. To znaczy, że nie jest najgorzej. Nie jesteśmy w sytuacji gałęzi, które zostaną spalone albo będą ogołacane z jakichś liści czy pędów. I tak będzie nadal pod warunkiem, że pozostaniemy we wspólnocie z Jezusem.
 
To bardzo ważne z dwóch powodów. Po pierwsze, ludziom wydaje się często, że mogą sami pokierować swoim życiem bez Boga, że mogą osiągać różne cele wyłącznie o własnych siłach, że mogą sami uzdrowić się czy zbawić. Nie jest to tylko przypadłość naszych współczesnych, bo tak myśleli w starożytności pelagianie, a dziś takie tendencje występują w różnych nurtach New Age. Tymczasem Jezus przypomina, że kontakt z Nim jest podstawą naszego życia. To również zachęta do codziennego wsłuchiwania się w słowo Boże, co nie tylko może być bardzo ciekawe, ale też bardzo pomocne i uzdrawiające.
 
Po drugie, dla mnie jest też ważne, że trzeba podtrzymywać więź z Jezusem w Jego Kościele. Jakkolwiek Kościół może czasem doskwierać, jakkolwiek dostrzegam różne instytucjonalne braki Kościoła, to cenię sobie ten Kościół, w którym zostałam ochrzczona, gdyż jest on gwarancją wspomnianej tutaj łączności z Bogiem.
 
Na koniec obietnica, którą daje Jezus: „Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni”. Warto zwrócić uwagę na warunkowy charakter tej obietnicy. Jeżeli rzeczywiście będziemy się wsłuchiwali w to, co Jezus do nas mówi, czego od nas oczekuje, to nie będziemy prosili o rzeczy, które są wbrew Bogu, nie będziemy Boga traktowali magicznie, oczekując na przykład, że odmówienie jakiejś modlitwy ma przynieść korzystny dla nas skutek, nie będziemy szantażować Boga, że obrazimy się na Niego, gdy nie spełni naszych próśb. Więź z Jezusem poprzez modlitwę, poprzez Kościół to gwarancja, że swoim życiem oraz uczynkami możemy przynieść chwałę Bogu i owoce dla innych, a także sami zasłużyć na miano uczniów Jezusa, czyli poczuć Jego bliskość i miłość.
 
Andrzej: W dzisiejszej Ewangelii po raz pierwszy tak mocno dotarło do mnie, że więź z Jezusem ma taki organiczny charakter. Analogia między więzią Jezusa z ludźmi i organiczną przecież więzią krzewu winnego z latoroślami pokazuje, że jesteśmy z Jezusem jednym mistycznym, ale rzeczywistym ciałem. Fundamentem tej więzi, jak wiemy z innych wypowiedzi Jana Ewangelisty, krwią przepływającą przez to ciało jest miłość, wzajemne otwarcie się na przepływ miłości Boga do człowieka i człowieka do Boga. Miłość ofiarna tak siebie daje, że udziela życia jak krzew winny latoroślom. Miłość Jezusa sprawia, że człowiek, powierzając się tej miłości, jest zdolny do miłości Boga i przez to trwa w Nim.
 
Metafora uschnięcia czy odcinania latorośli świadczy o tym, że gdy człowiekowi brakuje miłości czy otwartości na miłość Boga, to człowiek nie tylko odrywa się od Boga, ale po prostu umiera duchowo. Według Jezusa człowiek bez miłości żyje martwym życiem, a jedynym źródłem tej miłości jest sam Bóg. O tyle tylko żyjemy, o ile trwamy w miłości.
 
Ciekawe, że Jezusowi chodzi bardzo o ten owoc, który jest jednocześnie chwałą Boga i oddawaniem Mu czci. Sprawa owocu jest tak samo jasna: otrzymujemy miłość, by dawać ją innym, Bogu, sobie nawzajem, aby budować wspólnotę Kościoła i rodzaju ludzkiego.
 
Ta metafora ma też podwójne znaczenie. Wiemy, że żywiąc się Eucharystią, zakorzeniamy się w sensie nadprzyrodzonym w Bogu, żywimy się samym Bogiem. Jednocześnie owocem latorośli jest wino – symbol krwi Chrystusa. Spoiwem miłości jest krew rozlana podczas męki i śmierci krzyżowej. Ta sama krew, oddana za nas, jest źródłem miłości i życia w nas. To jest ostateczny sekret tej więzi uczynionej na Krzyżu i odnawianej w ofierze eucharystycznej, dzięki której mamy szansę wzrastać w Bogu.
 
Oczyszczanie, o którym mówiłaś, jest po to, abyśmy byli bardziej zdolni do miłości. Oczyszcza nas Bóg, oczyszcza nas Jego interwencja przez dopuszczenie naszych cierpień, naszych porażek, pewnej dyscypliny i umartwienia. Dzięki temu nie stajemy się latoroślą narcystyczną, egocentryczną, skupioną na sobie, wykorzystującą miłość Boga dla własnych celów i nieowocującą. Los tych spośród nas, którzy odcinają się od miłości Boga, jest określony wyraźnie: uschnięte latorośle będą wrzucone do ognia i spłoną. Odmowa organicznej więzi z Jezusem jako krzewem winnym oznacza śmierć wieczną dla człowieka.
 
Oczyszczanie następuje też dzięki słowu. Jak nasz wzrost następuje dzięki Eucharystii, dzięki żywieniu się Ciałem i Krwią Jezusa, faktycznie i metaforycznie, tak dzięki słowu Jezus nas oczyszcza. Po kartezjańsku wydaje się nam, że jesteśmy substancjami myślącymi. Natomiast tu jest zawarta inna koncepcja: słowo Jezusa nie tylko apeluje do naszego umysłu, do naszej świadomości, do naszej wiedzy, ale oczyszcza nas, sprawia, że stajemy się bardziej zdolni do miłości. Nie jest to tylko intelektualny proces słuchania i kontemplacji Bożego słowa, ale jest to proces duchowy, przemieniający, będący częścią oczyszczania w nas popędów, które zaszkodziłyby owocności naszego życia. Każde autentyczne wsłuchiwanie się w słowo Boga jest karmieniem się samym Bogiem tak, jak karmimy się Eucharystią.
 
Chciałbym się dzisiaj modlić, abyśmy żyli w tej metaforze organicznej więzi z Bogiem, abyśmy pamiętali, że On jest naszym fundamentem, naszym korzeniem, naszym krzewem winnym, że ta bardzo mocna więź daje nam życie zdolne do miłości, że Bóg cieszy się nami, jeżeli owocujemy tą miłością.
 
 

Komentarze

  1. zibik

    “Trwajcie we mnie!”

    Słowo, które najczęściej się powtarza w dzisiejszych czytaniach niedzieli piątej okresu wielkanocnego to właśnie słowo: „trwajcie”.

    Chrystus zmartwychwstały wzywa istoty ludzkie, do łączności i jedności ze Sobą. Współistnienie to przedstawia nam odwołując się, do porównania zaczerpniętego z porządku natury.

    Latorośle trwają w winnym krzewie i dzięki temu pozyskują życiodajne soki – nie obumierają, lecz rozwijają się i przynoszą pożądany, obfity owoc. Same z siebie przynieść go nie mogą, ponieważ jeśli zabraknie organicznej więzi z tym krzewem, wówczas obumierają i usychają – stają się martwe i zbędne w procesie owocowania, dlatego wycina się je, zbiera i wrzuca do ognia, mogą bowiem być przydatne jedynie na opał. Natomiast dopóki tkwią w winnym krzewie, dotąd czerpią z niego soki żywotne i stanowią jedną całość z krzewem. Nawet określa się je razem z nim jedną nazwą: „krzew winny”. Zasługują wówczas na troskliwą opiekę, tj. uprawę ze strony gospodarza, ogrodnika. Ten pilnie obserwuje każdy krzew i wszystkie latorośle. Jeśli wydają smakowity owoc, to oczyszcza je, aby wydawały  jeszcze lepszy (dorodniejszy) owoc. Lecz jeśli już nie wydają pożądanego owocu, odcina je, aby nie zawadzały, zasłaniały innym latoroślom życiodajnego światła, aby swoim bezpłodnym wegetowaniem nie obciążały krzewu.

    Oto piękna przypowieść i sugestywny obraz, w którym wyrażone jest wszystko, co trzeba było ukazać, aby słuchacze poznali i lepiej zrozumieli, po pierwsze: tajemnicę duchowego trwania w Chrystusie, a po drugie: powinność wydawania  dobrych owoców, przez to, że w Nim trwają. Dlatego Nauczyciel używa języka opisującego tj. przedstawia współistnienie, trwanie latorośli w winnym szczepie i równocześnie języka normatywnego, posługując się nakazem : trwajcie we mnie!

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  2. Kazimierz

    Wzrost chrześcijanina

    Doczytałem się w tym tekście, że uczestnictwo w Eucharystii (Wieczerzy Pańskiej, Komunii) jest czynnikiem pozwalającym wzrastać w Bogu. Ja raczej poszerzyłbym ten katalog do :

    Dz. Ap. 2 – (41)Ci zaś, którzy przyjęli słowo jego, zostali ochrzczeni i pozyskanych zostało owego dnia około trzech tysięcy dusz (42) Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwie. (43) Bojaźń ogarniała każdego, gdyż Apostołowie czynili wiele znaków i cudów. (44) Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. (45) Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby. (46) Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca. (47) Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia.
     

    A więc:

    1. Nauka Apostolska – którą wyczytujemy z Biblii, ale uważam również, że nie tylko Nowy Testament, ale i Stary jet bardzo przydatny, do karmienia się. Słowo Boże jest prawdziwym pokarmem – odwiecze Logos – Jezus Chrystus –

    Słowo Chrystusowe niech mieszka w was obficie; we wszelkiej mądrości nauczajcie i napominajcie jedni drugich przez psalmy, hymny, pieśni duchowne, wdzięcznie śpiewając Bogu w sercach waszych” Kol 3:16

    2. Wspólnota – Kościół Chrystusa Pana, Wspólnota odrodzonych z Ducha Świętego, wybranych, powołanych do życia wiecznego. Braci i sióstr, którzy otaczają siebie nawzajem miłością, ale też miłość ową pochodzącą od Pana wypełniającą serca Jego uczniów niosą do tego "upadłego" świata, aby zajaśniała Ewangelia tym, którzy życjąą w ciemności

    3. W łamaniu chleba – Komunia, Wieczerza – czyli uczestnictwo w pamiątce Wieczerzy Pańskiej, aby zawsze wiedzieć i pamiętać, że to w Chrystusie, dzięki Jego śmierci i zmartwychwstaniu człowiek doznaje zbawienia.

    4. Modlitwa – modlitwa jest jak oddychanie duszy, własna, spontaniczna, osobowa, rozmowa z Panem, w którym rozkochane jest nasze serce. Modlitwa skuteczna poprzez więź z Panem, poprzez chodzeie w Duchu Świetym, który pobudza do konkretnych modlitw za innych, za nas samych, a nade wszystkim uwielbiających Pana.

    Mysle, że te cztery elementy powodują wzrost, ale nade wszystko słuchanie, przechowywaniew serci i wprowadzanie w życie Słowa Bożego. "Jako nowonarodzone niemowlęta, zapragnijcie niesfałszowanego duchowego mleka, abyście przez nie wzrastali ku zbawieniu."  – 1 Ptr. 2,2

    Pozdrawim serdecznie Kazik

     
    Odpowiedz
  3. Andrzej

    Kilka dopowiedzeń

     Kaziu, 

    dziękuję za cenne uwagi odnośnie rozważanego fragmentu Ewangelii św. Jana. Dopowiem 2 myśli: Pierwsza ma charakter metodologiczny, druga merytoryczny.

    Zauważyłem, że – w wielu cennych swoich myślach odnośnie naszych biblijnych rozważań – oczekujesz od nas pełnego wykładu teologicznego danego zagadnienia. Nam raczej nie o to chodzi: modlitewne dzielenie się Słowem Bożym, które prezentujemy w Tezeuszu jest osobistym echem jakie konkretny fragment Ewangelii wzbudza w jego czytelnikach, w tym przypadku w Małgorzacie i mnie. My nie robimy wykładów z teologii biblijnej czy dogmatyki, ale odsłaniamy jak konkretne Słowo pracuje w naszych sercach i umysłach, gdy je modlitewnie w Duchu Świętym rozważamy. Dlatego, wydaje się, że aby podjąć bardziej owocny dialog z naszymi rozważaniami trzeba pójść raczej podobną drogą: skupienia się na tym, jak osobiście rozumiem dany fragment Ewangelii, jak on do mnie przemawia, itd. Wykład z teologii czy katecheza jest po prostu innym gatunkiem literackim. 

    Jak pewnie wiesz, katolickie rozumienie Eucharystii jest odmienne niż to, które Ty reprezentujesz. Teologia i wiara katolicka przyjmuje, że w Eucharystii pod postaciami chleba i wina, obecny jest sam Chrystus. My spożywamy Jego krew i ciało, żywimy się Nim duchowo i cieleśnie. To nie jest "przypominanie" czy "wspominanie"  Chrystusa, Jego śmierci i zmartwychwstania, a jeśli już to w dalszej i mniej istotnej kolejności. Katolicy i ci spośród chrześcijan, którzy uznają żywą obecność Chrystusa w Eucharystii wierzą, że dzięki jej spożywaniu przemieniają się w samego Chrystusa. Oczywiście ta przemiana jest syntezą różnych oddziaływań, o których wspomniałeś Ty i innych, ale Eucharystia jest uprzywilejowanym sposobem zacieśniania organicznej, choć nadprzyrodzonej więzi latorośli z krzewem winnym.

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    Andrzej

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code