Zima

Kocham zimę, uwielbiam śnieg. Mimo tego, że nie lubię marznąć, zimno na dworze zupełnie mi nie przeszkadza. Pokrzepia mnie świadomość, że gdzieś tam [w pociągu, w pracy, w domu] jest ciepło. Krzepi mnie myśl, że zrobię sobie gorącej herbaty.

Zimno zapanowało ostatnio w naszej rodzinie.
Wbrew temu, co niektórzy myślą [;-)] nie jesteśmy porządni ani święci. Ja przynajmniej taka nie jestem [to już bardziej Piotr].
Nie umiem słuchać ludzi, nie umiem słuchać człowieka, który milczy – ale przecież przemawia gestem, spojrzeniem. Nie umiem – czy nie chcę go usłyszeć?

Małżeństwo – to czas idylli, ale i trudu. Czasem trudno jest “być dla”… Tak naprawdę to po 15 latach małżeństwa nadal nie wiem, co to oznacza i jak ma wyglądać w naszej rodzinie, wobec męża i dzieci. Czasem chciałabym jak Obirek i Bartoś powiedzieć: “dziękuję, ja wysiadam”… ale wtedy widzę przed sobą tych, których najbardziej tą decyzją zniszczę… a tak naprawdę taki krok nie byłby niczym więcej, jak realizowaniem swojego głupiego “ego”…
Nie da się żyć lepiej, nie da się owocniej przeżyć życia, jeśli się nie będzie obumierało – swoim marzeniom, pragnieniom, pomysłom na życie, na świat…
Boli mnie to, że oni [i inni] odeszli… Wiem, że Pan nadal jest z nimi i ich prowadzi ku sobie; wiem, że w ich życiu będzie się działo dobro – ale ciągle ostatnio męczy mnie to dobro, którego nie uczynimy, gdy schodzimy z wąskiej drogi obowiązku i wierności przyrzeczeniom…

Dzięki Ci, Boże, że cały ten świat i ludzie na nim żyjący nie są na mojej głowie – gdzie mi tam do bycia radną 😉

Maciej w komentarzu do wpisu “Weekendowe obrazki” zarzucił mi, że popularyzuję własną porządność… Cóż, przykro mi, ale nie zamierzam na blogu spowiadać się z własnych grzechów, z nieporządności w moim życiu. Poza tym, co mu umknęło, ja nie piszę anonimowo 🙂
Myślę, że wokół jest mnóstwo porządnych ludzi i szkoda, że chowają się ze swoją porządnością – w zamian za to otrzymujemy opisy smutków, perwersji, tragedii itp. Szkoda, że tak mało zwykłych ludzi dzieli się swoją normalnością…

 

Komentarz

  1. Anonim

    Cieszę się, że tu

    Cieszę się, że tu niedawno zawedrowałam, na te Wasze blogi, bo notki daja do myślenia, stawiaja pytania, uświadamiają problemy, np:
    – napisałaś o realizowaniu swojego głupiego ‘ego’.
    Otóż co do mojego małżeństwa, rodziny, to zawsze bardziej akcentowałam i przezywałam ‘MY”, do chwili, gdy doszłam do wniosku, korzystając także z własnego doświadczenia, że ‘MY’ składa sie z JA, TY, ON, ONA… a JA (czyli to ego) to jest zawsze mój punkt wyjścia do swiata, do ludzi, do Boga – nie moge i nie powinnam siebie, swoje ego lekcewazyć, traktowac byle jak.
    – napisałas też:”Nie da się żyć lepiej, nie da się owocniej przeżyć życia, jeśli się nie będzie obumierało ? swoim marzeniom, pragnieniom, pomysłom na życie, na świat?’
    Zgoda, jest to biblijne, ale myslę sobie – jak czesto mam kwestionowac własne plany i pomysły zyciowe? A może rozwinąc je, umocnić, twórczo uformować?
    – i jeszcze jedno: piszesz, że męczy Cie dobro, którego nie czyni się. Czy z każdym wyborem nie jest tak, że wybierając cos, cos drugiego jednoczesnie odrzucam?
    Ja staram się przezywac zycie tak, że najistotniejsze dla mnie jest DZIŚ – w szerokich ramach wartości. A więc ‘dziś’ przezywam dziś i staram sie to ‘dzis’ zapełnić, w miare możliwości, dobrem, wiernością, prawdą…, będąc z wnukami, u dentysty, czy w sklepie.
    Nazywam to – filozofią dnia, jednego dnia.
    I wiecej staram się mysleć o tym, zeby robic dobro, niż żeby zwalczac zło.
    Za duzo energii na tę walke straciłam w zyciu, tak mysle…
    Serdecznie pozdrawiam…

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code