Wzrok utracony

Rozważanie na XV Niedzielę Zwykłą, rok C1
 

Będziesz miłował Pana, swojego Boga, całym swoim sercem, i całą swoją duszą, i całą swoją mocą, i całą swoją myślą, a bliźniego swego jak samego siebie.

Wydawałoby się, że mamy do wykonania łatwe zadanie – kochać Jego i bliźnich, ale jak zwykle nic nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. Człowiek stawia na pierwszym miejscu dobro swoje i najbliższych, a inni bliźni odchodzą na dalszy plan.

Tak, wiem – człowiek jest istotą słabą i skłonną do popełniania błędów, a to, że w swych kontaktach z innymi tworzy pewną hierarchię, jest jak najbardziej naturalne, lecz mimo wszystko nie tłumaczy to zwykłej obojętności albo niezwykłej ślepoty.

Od nakazu miłowania bliźniego jak siebie samego wielu oddala się coraz bardziej. Nie chodzi mi tu o zwykłe spory czy jakaś niechęć. Nikt nie jest idealny, droga do świętości też różami usłana nie jest, ale o swoiste ignorowanie drugiej osoby będącej w potrzebie, o niedostrzeganie jej wcale.

Owszem, wielu z nas potrafi się zdobyć na szlachetne gesty i wspomagać innych, ale bywa, że to tylko krople w morzu potrzeb, a te same osoby, które chętnie wspierają fundacje czy innych potrzebujących, potrafią przejść obojętnie obok leżącego na ulicy człowieka albo udzielenie mu pomocy uzależniają od jego… wyglądu.

Przesadzam? Możliwe, ale przykład, który podaję, niestety został potwierdzony badaniami naukowców. Chętniej pomagamy osobom zadbanym, dobrze ubranym. Tych drugich, mniej atrakcyjnych zdarza nam się nie dostrzegać, odwracamy od nich wzrok, uciekamy. Współczesny Samarytanin najczęściej działa wybiórczo, jego wzrok został osłabiony i dostrzega on tylko niektórych potrzebujących, stosuje segregację i pomaga, w swoim mniemaniu – tym lepszym. A niby każdy wie, że nie szata zdobi człowieka, wygląd też nie jest najważniejszy, pomoc powinien uzyskać od nas każdy bliźni. Czy na pewno o takiej miłości czytamy w dzisiejszej Ewangelii?

Droga do Niego prowadzi przez drugiego człowieka i nie ma znaczenia wygląd, atrakcyjność czy charakter. To nasze postępowanie się liczy. Ważne jest, jacy jesteśmy wobec wszystkich bliźnich, a nie tylko tych wybranych. Warto spróbować odzyskać utracony wzrok i dostrzec w drugim człowieku coś więcej, niż jego otoczkę. Spojrzeć na innych trochę inaczej, z prawdziwą miłością.

Miluj.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarz

  1. Halina

    Zwiekszac sklonnosc do udzielania pomocy

    .. potrafią przejść obojętnie obok leżącego na ulicy człowieka albo udzielenie mu pomocy uzależniają od jego… wyglądu.

    Mysle, ze w sytuacji kiedy ktos już lezy na ulicy- widok np. krwi czy atak padaczki moga odstraszac , budzic lek i odraze u kogos, kto nie ma zadnego doswiadczenia w ratownictwie. Mniej prawdopodobne tez jest by poszkodowany otrzymał pomoc, gdy wokol znajduje się mnostwo ludzi. W takiej sytuacji moze wystapic zjawisko zwane dyfuzja odpowiedzialnosci. Mianowicie kazdy swiadek zdarzenia moze miec poczucie, ze inni widza to samo, wiec na pewno ktos juz wezwał pomoc, albo sprawa jest na tyle blaha, że nie trzeba tym sie zajmowac. Dlatego  wieksze jest prawdopodobienstwo, ze nie otrzymamy pomocy np. na ulicy niz w pociagu,metrze- poniewaz są to nasi towarzysze podrozy-dzielimy w pewnym sensie wspolnie trudy i warunki jakiegos okreslonego srodowiska. W takich sytuacjach ludzie sa bardziej sklonni przyjmowac odpowiedzialnosc  za innych , poniewaz są " twarza w twarz" z ofiara i nie ma w takiej sytuacji mozliwosci natychmiastowej ucieczki.

    Pierwszym warunkiem udzielenia pomocy, jest okreslenie sytuacji jako krytycznej, drugim krokiem bedzie przyjecie na siebie odpowiedzialnosci osobistej za interwencje. Ludzie oceniaja nie tylko koszty jakie moga poniesc, udzielajac pomocy ale tez i  korzysci jakie przyniesie ich pomoc. Jest wiele danych, swiadczacych o tym, ze ludzie beda pomagac sobie nawzajem, jesli sa pewni, ze moga zrobi cos pozytecznego, kiedy wierzymy, ze mozemy zlagodzic cierpienie ofiary. Istnieje wtedy zaleznosc miedzy bolem , a szybkoscia reagowania.Chcemy tym sposobem rowniez zredukowac swoje nieprzyjemne odczucia, chyba , ze podejmiemy decyzje o psychicznym wycofaniu sie z tej sytuacji. Gdy takie wycofanie przychodzi latwo, sklonnosc do udzielania pomocy slabnie. Jest jednak kilka czynnikow, ktore wzmacniaja odczuwana wiez z ofiara i przeciwdzialaja wycofaniu sie. Najwazniejszym jest poczucie wspolzaleznosci i dzielenia wspolnego losu, ktore zbyt latwo ignoruje sie w naszym spoleczenstwie.

    Aby  zwiekszac sklonnosc  do udzielania pomocy, trzeba zastanowic sie nad swoimi myslami, jakie kazdemu przemkna przez glowe, gdy jestesmy swiadkami wypadku czy  innego zdarzenia " czy ta sytuacja jest naprawde powazna? czy wymaga mojej osobistej interwencji i czy moja pomoc przyniesie korzysc. Nasza reakcja zalezec bedzie od odpowiedzi na te pytania.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code