Przeprosiny drobnym drukiem

Powołano Fundację Dobrych Mediów "Przesłanie" – komentarz do tekstu e.kai

 

logo_____.jpg

Normal
0
21

false
false
false

MicrosoftInternetExplorer4

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:”Times New Roman”;
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}

Dlaczego dziennikarz, który splami się brakiem rzetelnej dokumentacji tematu, wysłuchaniem tylko jednej strony i doprowadzi tym do tragedii przeciętnego Kowalskiego, nie jest wykluczany ze społeczności medialnej? 

W październiku rozpoczęła działalność  Fundacja Dobrych Mediów "Przesłanie". Wśród wielu celów, które będą realizowane przez działalność Fundacji jest promocja wartości chrześcijańskich w środkach społecznego przekazu – informuje e.kai.  Warto, aby Fundacja zwróciła uwagę na etykę działań dziennikarskich.

 W latach narodzin wolnej prasy nie istniały jeszcze tabloidy. Wydawca, któremu podlegali dziennikarze, zadawał pytania o dowody na istnienie np. afery, o której miał pisać redaktor. Bez odpowiedzi drugiej strony nie puszczało się tekstu do druku. Wyjątkiem był przypadek, gdy rozmówca stanowczo odmawiał współpracy.

Po pojawieniu się pierwszych tabloidów, pracujący w gazetach, spoglądali z lekceważeniem na teksty, które są dodatkiem do szokującego zdjęcia. Wiadomości przekazywane przez takie media nie były „tymi poważnymi”. Ale brukowce lepiej płaciły, przyciągnęły wyszkolonych dziennikarzy i pojawiały się już tematy, których nie można było traktować jak wiadomości o cielęciu z dwoma głowami.

Spadał nakład szanujących się dzienników. Co robić? Dziennikarze zagonieni zostali do poszukiwania chwytliwych tematów. Konkurencja między tytułami przyspiesza wysłanie do druku „afery”, która po dwóch latach procesu z poszkodowanym kończy się przeprosinami na czwartej stronie, drobnym drukiem.

 

 

Komentarze

  1. raison

    O sztuce moralnego makijażu…

    Lepsze drobnym drukiem niż żadne.

    Pani Maria Kudroń, jako dyrektorka TVP w Bydgoszczy, przez ponad rok swego urzędowania (nim nie została wyrzucona w atmosferze skandalu) broniła sie wszelkimi sposobami przed publicznym przeproszeniem mnie za fałszywe oskarżenie o rzekomą agenturalną współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa w latach 80-tych, ignorowała dostarczane jej przez IPN dowody mej niewinności, odrzucała żądania wspierających mnie autorytetów (m.in. Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Rady Etyki Mediów, środowisk dziennikarskich). Dziś są już wyroki sądowe w tej sprawie: pierwszy – w sądzie lustracyjnym, przywracający mi godność i honor, drugi – w sądzie cywilnym, gdzie na TVP w Bydgoszczy nałożono obowiazek wielokrotnego przeproszenia mnie na antenie telewizyjnej, w prasie i Internecie.

    Dzielenie się przez p. Marię Kudroń przemyśleniami nt. etyki w działaniach mediów to albo kolejny w jej wydaniu, fałszywy, obliczony na uzyskanie "moralnego makijażu", chwyt autopromocyjny, albo też – czyżby było to mozliwe? –  świadectwo jakiejś gębszej przemiany sumienia. Jeśli to drugie – szkoda, że dokonane jedynie fragmentarycznie, bez refleksji nad przeszłością, bez – naturalnej u szczerego chrześcijanina – woli zadośćuczynienia wywołanym przez siebie krzywdom…

    Przebieg sprawy rzekomego agenta TW "Francuza", która całkowicie pogrążyła mnie i moja rodziną we wszystkich obszarach publicznego i prywatnego życia, w czym również brała udział bohaterka ninieszego komentarza, udokumentowany jest w prowadzonym przeze mnie blogu http://www.fasciszewski.blog.onet.pl

      

     
    Odpowiedz
  2. kudron

    Nie wolno zniesławiać

    Szanowny Panie

    Dziękuję za komentarz do tekstu, chociaż nie jest on dla mnie przyjemny. Rozumiem Pana rozgoryczenie i sytację,  w jakiej się Pan znalazł. Jednak pominął Pan fakt, że nie byłam dyrektorem Oddziału TVP w Bydgoszczy, kiedy został wyemitowany materiał, który uznał Pan za naruszający Pana dobra osobiste.

    Instytut Pamięci Narodowej za mojej dyrekcji odmówił wydania jednoznacznej opinii w Pana sprawie.Sąd nie wydał wyroku.

    Uznając ciągłość instytucjonalną zajmowanego przeze mnie stanowiska, zaprosiłam Pana do udziału w dwóch programach poruszających ten temat (w jednym z nich odmówił Pan udziału). Zaproponowałam również  publikację na antenie tekstu, wyjaśniającego Pana i Telewizji stanowisko w tej sprawie. Nie otrzymałam Pana  zgody na jego emisję.

    Ta historia rzeczywiście jest przykładem, zjawiska  o jakim pisałam. Ówczesny dyrektor anteny powinien wstrzymać publikację, która może przyczynić się do zniesławienia.

    Pana ta zasada również dotyczy.

    Z poważaniem

    Maria Kudroń

     

     

     
    Odpowiedz
  3. raison

    Proszę PaniOdnosząc się –

    Proszę Pani

    Odnosząc się – a z mej strony to ostatnie tu wystąpienie – do Pani wyjaśnień w kolejności ich przedstawiania:

    1. Charakterystyczne dla wypowiedzi (linii obrony?) osób, które brały udział w wykonaniu na mnie linczu i utrzymywaniu mnie w infamii jest użyte również przez Panią sformułowanie "…sytuacji, w jakiej sie Pan znalazł". Najwyraźniej – niedorajda ze mnie, skoro wokół same wzorce moralności i etyki, a ja raptem "znajduję się w takiej sytuacji"…

    2. Jak Pani zauważyła sama – istnieje ciągłość instytucjonalna. Nie napisałem, że to Pani mnie zniesławiła, lecz że nie wypełniła Pani obowiązku przeproszenia mnie, gdy dostarczyłem Pani IPN-owską (!) ekspertyzę zaświadczającą, iż teczka, którą posłużyła się TVP Bydgoszcz – została sfałszowana. Tę ekspertyzę przez ponad 2 miesiące (od 10.09.2007 do 19.11.2007) chowała Pani w szufladzie, aż do czasu, gdy o prawde w mojej sprawie upomniała się Helsińska Fundacja Praw Człowieka i dłużej nie zajmować stanowiska było już bardzo trudno.

    3. Instytut Pamięci Narodowej nie "odmówił wydania jednoznacznej opinii" w mojej sprawie, gdyż nigdy Pani sie o taka opinię nie zwracała. Procedurę "zwracania się" mediów do IPN w tych kwestiach regulują przepisy ustawy "lustracyjnej", które jako dyrektor oddziału telewizji zobowiazana była Pani znać. Druzgocącą w tej mierze ocenę zachowań stacji pod Pani kierownictwem przedstawił bydgoski sąd okręgowy w uzasadnieniu wyroku w sprawie IC 239/08 – dziś uzasadnienie to (ponadczterdziestostronicowe) wraz z samą sentencją wyroku opublikuję pod adresem internmetowym http://www.fasciszewski.eu/blog

    4. Dziś jest już po wyroku, a nawet dwóch: 

    – w założonej przeze mnie sprawie autolustracyjnej (Pani stacja przekonywała mnie, że prawo do założenia takiej sprawy mi nie przysługuje), w której – co nie zdarzyło się nigdy dotąd – o uznanie mnie za prawego człowieka wnioskował sam IPN-owski prokurator (dziwnie on nie miał wątpliwości, które Panią męczyły tak, iż – mimo twardych dowodów – słów przeproszenia mnie, przecież nie jako Maria Kudroń, a jako dyrektor TVP Bydgoszcz, nie mogła Pani z siebie wydobyć.

    – no i w procesie o zniesławienie, w której sąd na postępowaniu ośrodka TVP w Bydgoszczy, również w czasach Pani dyrektorowania, nie zostawił suchej nitki.

    Jeśli to właśnie brak wyroków był dla Pani przeszkodą nie do pokonania, by zachować się po ludzku, to teraz ma Pani juz pole czyste…

    5. "Zaproszenie mnie" do audycji przez nadzorowaną przez Panią red. I.Komisarek i tegoż "zaproszenia" rezultat – to szczyt dziennikarskiej manipulacji, do której nie zawahali się Państwo podstępnie wciągnąć nawet prof. Andrzeja Zolla. Zainteresowanych szczegółami tej wyjatkowej "sztuki" zapraszam do przeczytania wpisu "Telewizja Bydgoszcz nadal manipuluje" w mym blogu http://www.fasciszewski.blog.onet.pl Zaś w odniesieniu do "zaproponowania również publikacji na antenie tekstu wyjaśniającego Pana i Telewizji stanowisko w tej sprawie" – za mało tu miejsca, by o tym żenującym wydarzeniu mógł szerzej napisać – zapraszam do przeczytania wątku "Krótki kurs etyki telewizyjnej" w mym blogu http://www.fasciszewski.blog.onet.pl

    Na koniec oświadczenie dla mnie ważne – swego rodzaju życiowy manifest: ja nie zniesławiam. I nie manipuluję. Również – nie staram sie uciekać od swojej przeszłości. Po wszystkich moich przejściach, po upodleniu, którego doznałem ze strony środowiska, z którego pochodziłem i z którym byłem zaprzyjaźniony, jestem dziś człowiekiem WOLNYM, dla którego PRAWDA nie podlega dozowaniu, rozmydlaniu ani innym "regulacjom", Jest czymś tak oczywistym i codziennym jak chleb, woda czy powietrze. To wspaniała świadomość, choc z takim uciemiężeniem się do niej dochodzi…

    Marek Faściszewski

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code