„Na innego oczekiwaliśmy”

Niedziela, II tygodnia Adwentu, rok A1

Wprowadzenie do Rekolekcji Adwentowych Tezeusza 2010

Rozważanie na III Niedzielę Adwentu, rok A1
 

Dzisiejsze czytania

Rekolekcje Tezeusza

Strona Rekolekcji Adwentowych na Facebooku

 

Doświadczenie uczy nas, że w oczekiwaniach można się rozminąć. Wtedy rodzi się w nas rozczarowanie, że – jak się nagle okazuje – „na innego oczekiwaliśmy”. Czekając tworzymy sobie wizje tego, co ma nadejść i tego, kto ma nadejść. Nadajemy temu kształty i formy. Może się nawet okazać, że karmiliśmy się mirażami, że czekaliśmy na własne projekcje.

Jana niepokoi to, że Jezus nie spełnia oczekiwanej przez niego roli. Rodzi się w nim niepewność co do tożsamości Jezusa. Pytanie „Czy Ty jesteś tym, który ma przyjść?” wiąże się z oczekiwaniem na zapowiedzianego Eliasza. Jan zapowiadał przyjście Mesjasza – Sędziego: „Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym” (Mt 3, 12). To oczekiwanie zgodne jest z zapowiedzią wyrażoną przez proroka Malachiasza o ostatecznym nadejściu Eliasza: „Oto Ja poślę wam proroka Eliasza przed nadejściem dnia Pańskiego, dnia wielkiego i strasznego” (Ml 3, 23). Wizja Malachiasza jest wizją apokaliptyczną i nie pozostawia złudzeń co do charakterystyki oczekiwanego, który będzie jak ogień złotnika i ług farbiarza. Jego przyszłe czynności wyrażone są słowami: przetapiać, oczyszczać, przecedzać. Nie dziwi więc pytanie sformułowane przez proroka: „Kto przetrwa dzień Jego nadejścia i kto się ostoi, gdy się ukaże?” (zob. Ml 3, 1-3).

Nadejście Jezusa nie miało w sobie nic z apokaliptycznej zapowiedzi. Na Janowe wątpliwości Jezus dopowiada: „Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię”. Jezus przychodzi do odrzuconych, zagubionych, tych, „którzy się źle mają”. Okazuje się, że nadchodzące w Jezusie Królestwo Boże nie będzie realizacją zapowiedzianej odpłaty, ale rewalidacją wszystkich tych, którzy doznają odrzucenia, krzywdy, cierpienia i bólu. Boża pomsta i odpłata nie polega na zemście, ale przywróceniu pierwotnego stanu. Jezus odwołuje się więc raczej do proroctwa Izajasza, który zapowiada: „Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i język niemych wesoło krzyknie. I odkupieni przez Pana powrócą”.

Ewangelia mówi oczywiście o zbawieniu, ale pozwala też czytać rzeczywistość. Oczekiwanie sądu, a także pragnienie sądu nie obce są społecznemu myśleniu, również w Polsce. W ostatnich latach przeżyliśmy dwa okresy często na wyrost nazywane narodowymi rekolekcjami: odejście papieża Jana Pawła II oraz tragiczny wypadek rządowego samolotu pod Smoleńskiem. W jednym i drugim przypadku „prorokowano” narodowe pojednanie, zakończenie wojen polsko-polskich, wyrzeczenie się wzajemnych niechęci. Komentator Ewangelii Mateusza pisze, że „Jan, który oczekiwał sądu, nie rozumiał tego orędzia”, mając na myśli Jezusowe orędzie o Królestwie Bożym. Jan „poszedł za powszechnym przekonaniem, że najpierw nastąpi sąd, a dopiero potem nastanie królestwo. Kiedy Jan Chrzciciel zaczął głosić nadejście królestwa i wzywać do pokuty, pośród pobożnych i nacjonalistycznych ugrupowań wzmogła się aktywność polityczna w przekonaniu, że siła i przemoc wobec obecnej okupacji są drogą sprawiedliwości”. Starotestamentalność Jana polegała na tym właśnie przekonaniu: sąd i odpłata są drogą sprawiedliwości.

Jeśli można tak powiedzieć, to taka właśnie polityczna starotestamentalność w dużej mierze charakteryzuje polską scenę polityczną i społeczną. Jej wyznacznikami pozostają: sąd, rozliczenie czy zemsta kryjące się pod płaszczem sprawiedliwości. Znakiem czasu było według mnie odrzucenie pomysłu s. Małgorzaty Chmielewskiej, by pomnikiem ofiar tragedii smoleńskiej uczynić hospicjum dla dzieci. Zamiast tego byliśmy świadkami upokarzającego nas jako chrześcijan, dość haniebnego serialu z krzyżem i pomnikiem w tle.

W tym kontekście pytanie o nadejście Pana, który ma „skłonić serca ojców ku synom, a serca synów ku ich ojcom” (por. Ml 3, 24) brzmi niepokojąco. Naiwnością byłoby twierdzić, iż którekolwiek święta Bożego Narodzenia radykalnie i gruntowanie zmienią oblicze ziemi, w tym oblicze polskiej sceny politycznej i społecznej. Każde święta są jednak sposobnością, by „skłonić serca”. Cóż, kiedy – jak się wydaje – niektórzy innego woleliby oczekiwać.

zodiak.jpg

Rozważania Niedzielne

 

8 Comments

  1. martusia

    Droga do pojednania

    Ma ksiądz rację, że za dużo zajmujemy się tzw. "rozliczaniem" się z przeszłością. Wszytko chcemy widzieć "po swojemu". Media gloryfikują pewne wydarzenia. Przykładem może być chociażby katastrofa pod Smoelńskiem i historia krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego. Dla mnie, przy całym szacunku dla zmarłych, był to zwyczajny tragiczny wypadek. Nie byli to ani bohaterowie narodowi, ani męczennicy. Za historię pod krzyżem było mnie normalnie wstyd. Krzyż jest dla mnie symbolem mojej wiary, ale tak na prawdę to liczy się mój osobisty stosunek do Boga na tym krzyżu. Ci co tam protestowali wg mnie zrobli więcej złego niż dobrego. Dla niewierzących była to okazja do znieważania krzyża i utwierdzenia się w przekonaniu, że katolicy to ciemni i zacofani fanatycy. A za taką się nie uważam. No cóz Polak wie lepiej. Rozdrapywanie starych ran do niczego nie prowadzi. Nie dziwi mnie stwiedzenie przeciwników wiary, że katolicy wiele rzeczy robią na pokaz. Też tak myślę i jest mi z tego powodu przykro. Stańmy się bardziej autentyczni w wyznawaniu naszej wiary. Pozwólmy Bogu dzialać w nas i wokół nas. Nie psujmy wszytkiego co Bóg nam daje i pozwólmy Mu się narodzić w naszych sercach, a wtedy i życie społeczne w Polsce i polityka nabierze innego smaku.

    pozdrawiam serdecznie

     
    Odpowiedz
  2. elik

    Przywracanie pożądanego stanu !

     

    Chyba oczekiwanie sądu, a także pragnienie praworządności i sprawiedliwości nie może być obce Narodowi katolickiemu, czy chrześcijańskiemu, ani obywatelskiemu, społecznemu myśleniu, również w Polsce?…..

    Nawet w przypadku jedynie podejrzenia o zmowy, zdrady i celowe ukrywanie prawdy, bądź jej kontroli i reglamentacji. A tym bardziej podczas występowania w państwie ewidentnych zaniedbań, uchybień, także nasilania się potencjalnych zagrożeń, czy patologii, przestępczości zorganizowanej, objawów korupcji, serwilizmu władz i afer, czy zamiatania pod dywan wielu innych spraw kompromitujących różnych funkcjonariuszy państwowych.

    W ostatnich latach chyba zdecydowana większość prawych Polaków doświadczała, doznawała i przeżywała znacznie więcej, niż dwa okresy, które mogły być narodowymi rekolekcjami.

    A dlaczego one nimi nie były?……., bo nawet odejście papieża śp.Jana Pawła II, oraz tragiczne i dotychczas tajemnicze (mgliste) okoliczności, przyczyny śmierći śp.ks. Jerzego Popiełuszki i śp. L. Kaczyńskiego Prezydenta RP , oraz 95 – ciu pozostałych pasażerów rządowego samolotu rozbitego, pod Smoleńskiem. Dotychczas nie skruszyły (przemieniły) zatwardziałych serc wielu Polaków.

    Co i kogo może wg. księdza obecnie upoważniać i inspirować, do „prorokowaniaodnowy oblicza ziemi, tej ziemi, oraz przywracania pożądanego stanu i narodowego pojednania?…..

    Ponadto zachęcać nie, do zakończenia wojny, czy wyrzeczenia się wzajemnych niechęci, lecz zaniechania dalszej, obsesyjnej i jednostronnej wrogości, agresji, zawiści i zemsty, czyli konfrontacji radykalnie przeciwnych postaw i zachowań?…….

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  3. quqzar

    Niewidoczne przyjścia

    Bóg tak jakoś ma, że przychodzi do nas zupełnie w poprzek naszej wyobraźni. A jeśli ktoś chce za Nim pójść, musi zazwyczaj zostawić za sobą dawną etykę, duchowość i poglądy polityczne. Porzucić dawną łódź i przyłożyć rękę do nowego połowu. Bez spoglądania wstecz.

     

    Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: "Oto tu jest" albo: "Tam".

    Łk 17, 20-21

    Są oczywiście i tacy ludzie, którzy chcą widzieć Królestwo po jednej ze stron sceny politycznej. Ale kto z nas jest bez grzechu ? Kto nigdy nie upierał się, że oto tu jest ?

    Świetny tekst. Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  4. elik

    Pan Bóg przychodi, do wszystkich !

    @quqzar – Sz.Panie ! 

    Cytuję :" Bóg tak jakoś ma, że przychodzi do nas zupełnie w poprzek naszej wyobraźni."

    To chyba nie tak jest, bo Pan Bóg przychodzi, do wszystkich – niezależnie od naszego wyobrażenia, czy chcenia. A nawet dobry ojciec nie odtrąca, porzuca  marnotrawnego syna, lecz nie wszyscy starają się to należycie poznać, uznać i docenić. Ponadto nie zawsze właściwie pojmują Słowo Boże i należycie przyjmują, odwzajemniają Jego Miłość. Gorzej bo są i tacy, co świadomie i dobrowolnie za srebrniki zdradzają GO i uporczywie trwają w błędzie – notorycznie sprzeniewierzają się JEMU, oraz panicznie boją się Jego Prawdy i stają się coraz bardziej zakładnikami Złego Ducha – Jego cynizmu, egoizmu, fałszu, obłudy, pozoru i kłamstwa.

    Wyznawcy i sojusznicy Złego Ducha są zwykle obsesyjnie uprzedzeni i usposobieni wrogo, agresywnie, zawistnie etc., do wspólnoty Kościoła katolickiego i ludzi prawych, wiernych i oddanych Jemu.

    To, że wszyscy jesteśmy grzeszni i ulegamy pokusom Złego Ducha, wcale nie czyni podobnymi, ani nie usprawiedliwia  myśli i czyny, także wybory i decyzje, oraz zaniedbania tych, co jak wyżej napisałem boją się prawdy i pragną zemsty tzn. postępują, zachowują się zupełnie inaczej !

    Traktują inaczej wg. mnie szczególnie nagannie Boga Trójjedynego, oraz wspólnotę Kościoła katolickiego, oraz ludzi dobrej woli – wiernych i oddanych JEMU tj. cnotliwych, pobożnych, prawych, szlachetnych, sprawiedliwych i uzdolnionych.

    Czy toleruje i akceptuje Pan bytowanie inne, niż jest ukazane w  Piśmie Świętym, czy nakazane w Dekalogu?…..!

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  5. quqzar

    Nie mówiąc: “Bezbożniku”

    @Elik

    Bóg wie oczywiście najlepiej, kiedy ma do kogoś przyjść. Ale zazwyczaj robi to w sposób odmienny od naszych oczekiwań, tak jak Żydzi spodziewali się Mesjasza jako politycznego przywódcy, a dostali uduchowionego nauczyciela, który dał się ukrzyżować Rzymianom. Sądzę, że i dzisiaj bywa podobnie – nadal nie umiemy dobrze odczytywać ścieżek Pana.

    "Wyznawcą i sojusznikiem Złego Ducha" nazywano również samego Chrystusa. Według mnie należy zachować daleko posuniętą ostrożność w wygłaszaniu tego typu oskarżeń. Jeśli już chcemy coś w bliźnim krytykować, potępiajmy grzech, ale nie nazywajmy człowieka pochopnie wyznawcą Złego, tak jak to jest napisane:

    Kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: "Bezbożniku", podlega karze piekła ognistego.

    Mt 5,22

    Oczywiście, toleruję i akceptuję bytowanie inne od ukazanego w Piśmie Świętym. Wszelkie stworzenie, a w szczególności każdy człowiek jest dziełem Boga i zasługuje na nasz rozumny szacunek.

    Pozdrawiam i szczęść Boże

     


     
    Odpowiedz
  6. elik

    Twój brat i nieprzyjaciel !

    Dobra rada – proszę najpierw zorientować się, co oznacza dane słowo, czy pojęcie np: – czym naprawdę jest oskarżenie?……., a potem ewentualnie usiłować odnosić się w dyskusji, bądź polemice, do czytanych sformułowań.

    Informuję Pana, że mój opis jacy są wyznawcy, sprzymierzeńcy, czy sojusznicy Złego Ducha nie jest oskarżeniem, ani wyrazem braku szacunku, czy wymaganej ostrożności. Natomiast może być uznany za niezbyt udolny, czy sprzeczny z Pana wyobrażeniem i mniemaniem lub z powszechnie obowiązującą obecnie w sferze publicznej poprawnością.

    Owszem szacunek należy okazywać wszystkim istotom ludzkim, lecz czy tak jest?…….Światły człowiek, a tym bardziej katolik i chrześcijanin wg. mnie nie  powinien tolerować i akceptować bezmyślne bytowanie tj. marnotrawienie otrzymywanych, od Boga łask i darów, choćby zdrowia i życia (czasu).

    Naprawdę nie dostrzega Pan zasadniczej różnicy między swoim bratem (bliźnim), a wrogiem, czy bezbożnikiem, utracjuszem, także między egzystowaniem, a wegetowaniem człowieka?……..

    Proponuję uważnie przeczytać i rozważyć cały tekst nt. zabójstwa (Mt5,21-26),  tam występują dwa zwroty : twój  brat i nieprzyjaciel.

    Czy wg. Niego, aby ustrzec się sądu, więzienia i kary obu należy zawsze jednakowo, tak samo traktować?….

    Szczęść Boże !

     

     
    Odpowiedz
  7. quqzar

    Zawsze człowiek

    W istocie, nie formułował Pan tutaj żadnych oskarżeń. Przepraszam za to, choć nadal nie zgadzam się z Pańskim opisem – i nie ma to nic wspólnego z żadną poprawnością, po prostu mam inne zdanie.

    Toleruję i akceptuję "bezmyślne bytowanie", bo tak mi nakazuje moja wiara z przykazaniem miłości na czele. Mogę przekonywać innych oraz dawać im przykład, ale nie mogę zmieniać niczego siłą.

    Tekst z Mt przeczytałem i nie widziałem tam sugerowanego przez Pana podziału. Wprost przeciwnie, Chrystus nawołuje do pojednania się z każdym – z bratem i nieprzyjacielem.

    Pozdrawiam

     

     

     
    Odpowiedz
  8. elik

    Inne nie zawsze jest właściwe i prawdziwe !

    "Inne zdanie" tj. odmienne myślenie i przekonanie, a zatem i czyny, a nawet życie mogą być właściwe, prawdziwe, pożądane i pożyteczne lub głupie (bezmyślne), fałszywe, groźne i brzemienne w skutkach.  Aż tak diametralnie odmienne tzn. inne, że mogą utrudniać dążenie, do świętości, a nawet zagradzać drogę, do nawrócenia i zbwienia. 

    Nawrócenie (metanoja) to przede wszystkim zmiana myślenia (mentalności), która otwiera nas na Jego Miłość i Słowo  – nie inne, lecz prawdziwe słowo lub zdanie pozwala porozumieć się, a do Niego zbliżyć.

    Tolerowanie i akceptowanie bezmyślnego bytowania, a nawet głupiego zachowania, bądź czynu np: dziecka nie jest wyrazem miłości, ani roztropności –  wręcz przeciwnie. Tak często zachowują się kochające inaczej – pozornie dobroduszne  babcie, czy dziadkowie wobec swoich wnucząt.

    Powiedzenie prawdy, wskazanie błędu (grzechu) jest otwieraniem przed kimś szansy stawania się lepszym, wspomaganiem go na drodze do świętości i zbawienia.

    Pojednanie się z bratem, siostrą, czy przyjaciółmi lub osobami bliskimi jest zupełnie inne, niż z nie-przyjacielem tj. osobą obcą,  a tym bardziej  bezpodstawnie uprzedzoną, zawistną tj. osobami do nas wrogo usposobionymi.

    Szczęść Boże !

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code