Modlitwy ogrodowe odc. 2

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:1.0cm;
mso-para-margin-bottom:0cm;
mso-para-margin-left:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
text-align:justify;
line-height:150%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}

Mały krzaczek kwiatów wyrósł mi pod nogami, kiedy wracałam z ogrodu botanicznego do domu.

 

Były skupione razem, podobne do siebie, ale każdy z nich inny. Zwróciły moją uwagę kolorem, kształtem, i tym, że kilka z nich było zwiędniętych. Wiosna dopiero się zaczęła, a one już więdły. Jakby przypaliło je słońce, albo jakby się zestarzały przedwcześnie. I pojawiły się myśli o śmierci i umieraniu.

 

Pstryknęłam im kilka fotek w pośpiechu. I pomyślałam, że ludzkie wrażenia, doświadczenia wiary są jak taki bukiet kwiatów tego samego gatunku, z tym samym korzeniem. Mimo, że ja stanowię jedną istotę, całość, to na końcu każdej łodygi moich decyzji i doświadczeń religijnych wyrasta kwiat innego nieco koloru, kształtu, jeden młodszy, inny starszy. Umieramy wewnętrznie na raty. I często umyka jakoś to naszej uwadze.

 

Jak to jest z nami, że będąc jedną osobą potrafimy przeżywać tak wiele duchowych wzlotów i upadków, doświadczać tak mnóstwo i żyć nadal pełni kolejnych możliwości? Nawet jeśli jeden z naszych kwiatów uschnie na amen? Co daje człowiekowi siłę, by żyć dalej, mimo że kawał serca, połowa duszy umiera, obsycha? Jak żyć nie wierząc częścią siebie w to, że życie nadprzyrodzone jest nadal możliwe?

Pomyślałam o przemijaniu, o banalnej prawdzie, która woła do mnie w takim zeschniętym pąku kwiatka – wszystko się kiedyś skończy, ale też wszystko kiedyś się zaczęło i miało swój czas.

A jaki jest, był mój czas? Czy moje kwiaty jeszcze żyją? Jaka jest moja wiara, co w niej jest łodygą życia, co śmierci, a co usycha dopiero, by umrzeć na zawsze? Jakie procesy zachodzą w kolejnych etapach mojego duchowego rozwoju, i do czego mnie doprowadzą? I czy mam na to jakikolwiek wpływ?

Bukiet wiosennych kwiatów wywołał lawinę pytań egzystencjalnych z trumiennym podtekstem. Odpowiedzi szukam nadal. Dziś ich nie napiszę…

 Ale wiersz załączę. O umieraniu.

O TAKTOWNYM UMIERANIU, Jan Brzechwa

Umierać trzeba z taktem. A więc, dajmy na to,
Nie wtedy, kiedy właśnie zaczyna się lato!

Pomyślcie: każdy człowiek o wakacjach marzy
W górach czy na Mazurach, na słonecznej plaży

I nagle ja umieram. Jest mój pogrzeb. Jak tu
Nie nazwać takiej śmierci wprost szczytem nietaktu?

Umierać trzeba z taktem. Ci, co innych cenią,
Nie sprawiają pogrzebów zbyt późną jesienią.

Ja nie chciałbym, na przykład, by ludzie zmoknięci
Klęli i uwłaczali mnie lub mej pamięci,

By katar czy też grypę ściągali na siebie
Dlatego, że bawili na moim pogrzebie.

Umierać trzeba z taktem. Wymaga obliczeń
Taka śmierć, żeby pogrzeb nie przypadł na styczeń.

Lub, powiedzmy, na luty, gdy mrozy siarczyste
Mogą całkiem zniechęcić żałobną asystę.

Ja nie chciałbym, by ludzie, których śmierć ma wzruszy,
Mieli z tego powodu poodmrażać uszy.

Wiosna to co innego! Nie ma lepszej pory,
Aby umarł taktownie człowiek ciężko chory.

Na cmentarzu wesoło zielenią się drzewa,
Żałoba na wiosennym wietrze się rozwiewa,

I śmierć zda się błahostką, gdy wiosna upaja…
Postaram się pociągnąć do połowy maja.

 

Komentarze

  1. mario

    A jaki jest, był mój czas?

    A jaki jest, był mój czas? Czy moje kwiaty jeszcze żyją? Jaka jest moja wiara, co w niej jest łodygą życia, co śmierci, a co usycha dopiero, by umrzeć na zawsze? Jakie procesy zachodzą w kolejnych etapach mojego duchowego rozwoju, i do czego mnie doprowadzą? I czy mam na to jakikolwiek wpływ?

     

    Nagorsze jest, kiedy ktoś przestaje dziwić się otaczającym światem. I nie zadaje sobie żadnych pytań. To chyba coś w stylu piekła. 🙂

    Wystarczy trwać w zadawaniu pytań. W ciągłym zadziwieniu.

    …………..A odpowiedzi? …. 🙂 Gdybyśmy wiedzieli kim naprawdę jesteśmy, znalibyśmy pewnie je wszystkie. A tak, no cóż. "Każdy orze jak może". 🙂

     
    Odpowiedz
  2. aaharon

    FOTO ostrość tła

     Jola

    Robisz piękne foto. Jestem pod wrażeniem. Zazdroszczę Ci udanych barw. 

    Jak widzę działasz z FinePixem w ręku …też mam Fuji te aparaty mają coś z góry :):) 

    Jeśli mogę coś skomentować to najbardziej podoba mi się to zdjęcie na samej górze twojego blogu  czyli pierwsze od góry…

    No ale nie będę się rozpisywał o zdjęciach…

    bo przecież to blogi nie o fotografii ale jeśli mogę to chętnie coś podpowiem w przyszłości …

    na przykład o korekcie ekspozycji którą zastosował bym do zdjęcia nr 3 od góry licząc by te tło mniej wyostrzyć i nie raziło..odbite od liści światło…

    Kwiaty są tak mocne że mimo ostrego tła z jakim nosi nas świat  ściągają uwagę patrzącego i koją serdecznym uśmiechem Fioletów…

     

    Wredny aharonek

    twój kolega … 

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code