Modlitwy ogrodowe odc. 1

Właśnie wróciłam z Ogrodu Botanicznego. Co roku jedziemy tam z rodzinką oglądać magnolie, potem róże i rododendrony. Oprócz zwykłego spacerowania i odpoczywania w otoczeniu pięknej przyrody, urządzamy tam bezkrwawe łowy z aparatem fotograficznym.

I dziś ułowiłam kilka przepiękności, które skojarzyły mi się z psalmami, ale też z innymi fragmentami Biblii.

Zanim skończę opisywać wszystkie zdjęcia (dziś fotnęłam 170 sztuk), pewnie minie chwila. Wstawianie zdjęć i szukanie źródeł cytatów jakie mam w głowie, złapanie wszystkich natchnień w sieć poetyckich słów – sami wiecie jak jest, ale postanowiłam zacząć już dziś. Będzie to cykl, dzisiaj odcinek pierwszy, na pewno skromny, ale co tam, trzeba zacząć.

Zaczęło się od bratnich dusz na jednej pajęczynie:

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}

Pająk po prawej siedział spokojnie i czekał. Ten drugi biegał w kółko po pajęczynie i chyba ją łatał. Pomyślałam o Bogu, który zawsze towarzyszy człowiekowi, który cierpliwie oczekuje na to, co przyniesie los i Jego wola, ale też o Bogu działającym w łataniu dziur naszego życia i naszej codziennej pracy nad utrzymaniem się na "naszej pajęczynie". Pomyślałam też o tym, że dobrze być złapanym w Jego sieć.

Dziękowałam Panu za ten dzień, bo ostatnie dwa spędziłam w szpitalach na izbach przyjęć z moim dzieckiem, które przewróciło się na metalowe schody i skaleczyło się w oko (rozcięta powieka, spuchnięty nos, krew zamiast łez – masakra normalnie). Dwa dni stresu na maksa plus polskie szpitale odsyłające nas z jednego do drugiego plus to wszystko z drugim maluchem na ręku (bo ssak jest jeszcze uzależniony ode mnie). Okazało się na szczęście, że nic się strasznego z okiem nie dzieje. Nawet szyć nie trzeba było, a opuchlizna już dziś zeszła, nie ma wstrząsu ani zakażenia. Cud Boski na moich oczach. Ale wbrew faktom wpadłam w taki jakiś zator umysłowy po tym wypadku, że osaczyło mnie myślenie o tym, co by mogło się stać, gdyby rana była głębsza, gdyby Mati upadł silniej, gdyby… piętrzące się możliwości i alternatywy męczyły mnie okrutnie. Sny jakie miałam wczoraj i dziś były jak zatruta pajęczyna, a na niej siedział niepokój-pająk i sączył mi jad w serce. Szkoda czcionki na opis tej paraoni.

I ten powyższy obrazek, te pająki na sieci rozświetlonej słońcem zupełnie zmieniły tor myśli. Zamiast się zżymać na okoliczności, złościć na schody, na nieposłusznego malucha, który idąc przodem patrzy do tyłu i ma mnie w nosie jak mówię, żeby uważał, stresować z powodu tego, co mogłoby się stać gdyby… albo karmić się wyrzutami sumienia p.t. po co ja poszłam tą drogą, po co ja wyszłam z domu, po co ja… (jakby to moja wina była…) – zmieniam tor myślenia. Dziękuję więc Bogu, że nic się nie stało, że ten upadek małego dziecka, tak niebezpieczny z pozoru, nie zaowocował kalectwem czy operacją. Bóg otoczył siecią Swej opieki nie tylko moje dziecko, ale też mnie. Po upadku od razu poleciałam z dzieciakami do przychodni (byłam z dwoma maluszkami, więc jednego wzięłam na ręce, a poszkodowanego wpakowałam do wózka). Tam były trzy pielęgniarki, które od razu mi pomogły i to bez żadnego czekania i uwag, od razu dostałam od lekarza skierowanie do szpitala. Zdezynfekowały Mateuszowi oczko, przyłożyły okład na głowę i pozwoliły mi tam posiedzieć w gabinecie prawie 15 minut. Uspokoiłam się wstępnie po kontakcie z tymi kobietami. Potem, zastanawiając się jak tu pojechać do szpitala (mąż w pracy, teściowie akurat wybyli), spotkałam po drodze przyjaciół. Pomogli mi przetransportować dzieci do domu, pozwolili się wygadać, zebrać myśli i opracować strategię działania – nie zwariowałam dzięki temu. Bóg dał nam też spokój i cierpliwość – przedwczoraj i wczoraj w szpitalach to naprawdę się przydało. No i mimo zmęczenia i rezygnacji kiełkującej na dnie mojej duszy, dał mi siłę na dziś – rano po wypiciu kawy postanowiłam: jadę do ogrodu. I tak zapakowałam maluchy i córkę plus ciocię do kangura i pojechaliśmy. Bóg zawsze trwa przy nas i pomaga w najróżniejszych stylach – zawsze powinnam o tym pamiętać.

A że jest w tym i wina Złego, który ostatnimi czasy mocno walczy o puchar w kategorii "zniechęcić Jorlandę", to już inna bajka.

I na deser – paprocie. Rozbroiła mnie ich bezbronność i niewinność. Po co ludzie latają w kosmos i szukają tam życia i cudów. Pod naszymi stopami rozkwita takie piękno, że tylko psalmy pochwalne śpiewać. Jak On wymyślił takie cudne rzeczy i kształty i kolory?

 

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}

Jaki kosmita mógłby mieć bardziej oryginalny kształt, kolor i ukryte znaczenie? Dziś, patrząc na nie, pomyślałam, że rozwijające się paprocie są podpisem Stwórcy na najczulszym liście miłosnym do nas ludzi. Wpatrzenie w niebo nie widzimy, że na ziemi (i na Ziemi) On pisze dla nas najpiękniejsze słowa i wyznacza najcudowniejsze trasy.

W przededniu beatyfikacji Jana Pawła II myślałam też o jego wierszach. I dziś pasuje mi jeden z nich. Bo odkryłam po raz kolejny, że miał rację autor pisząc: Tyś jest najcudowniejszy wszechmogący Świątkarz…

I cały tekst "Magnificatu" Jana Pawła II:

Tyś jest najcudowniejszy, wszechmogący Świątkarz
Otom jest niwa wieśnia, podsłoneczna grządka.

Uwielbiaj Pana, duszo, za ciche poczucie,
za wiosnę rozśpiewaną gotycką tęsknotą,
za młodość gorejącą – puchar winnych uciech,
za jesień smutnym ścierniom podobną i wrzosom.

I słów nie staje. Jestem jak strącony anioł –
posąg na kamienisku, marmurze cokołu;
aleś tchnął tęsknot w posąg i w strzelistość ramion,
że zrywa się, że pragnie. – Z tych jestem aniołów.

Tyś jest najcudowniejszy, wszechmogący Świątkarz
Otom jest niwa wieśnia, podsłoneczna grządka.

Bądź błogosławion Ojcze, za smutek anioła
za walkę pieśni z kłamstwem, bój natchniony duszy –
i miłość słowa wszelką zniwecz w nas i połam
i kształt, co jako człowiek głupi się napuszył.

Chodzę po Twych gościńcach – Słowiański trubadur
przy sobótkach gram dziewom, pasterzom wśród owiec,
ale pieśń rozmodloną, pieśń wielką jak padół
rzucam przed tron dębowy jedynemu Tobie

Tyś jest najcudowniejszy, wszechmogący Świątkarz
Otom jest niwa wieśnia, podsłoneczna grządka.

Błogosławiony Świątkarz, Słowianin i prorok
Bądź mi miłościw – spiewam jak natchniony celnik
Uwielbiaj, duszo moja, pieśnią i pokorą
Pana Twojego, Hymnem: Święty, Święty, Święty!

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code