Mikołaj a sprawa Gender

 W kontekście wrzawy o to, czym jest nieszczęsny termin gender wyjaśniam dorosłym i dzieciom, że oznacza on kulturową tożsamość płci i związane z daną kulturą oczekiwania od człowieka danej płci. Biskup z Mirry  Św  Mikołaj (Turcja IV wiek) wiedział, że zgodnie z obyczajem  jego regionu panny bez posagu nie mogą stać się szczęśliwie zamężne. Oczywiście nie wiedział, że zachowania ludzkie związane z płcią człowieka w przyszłości opisze nauka akademicka – Gender Studies. Przełamał jednak genderowe uprzedzenia i wrzucił trzem siostrom pieniądze na posag przez komin. W ten sposób ten dobry święty uratował dziewczęta od losu starych panien lub gorszych rzeczy. 

Jeżeli chodzi o sukienki lub spodenki ubierane misom w przedszkolu w Rybniku, przypominam klasyczne pytanie dzieci – Dlaczego ksiądz chodzi w sukience? Bo genderowo dzieciom się to nie zgadza. W przedszkolu nie znają płci misia, dopóki go nie ubiorą. Natomiast wiedzą, że ksiądz jest mężczyzną bez względu na to, co nosi. Zwolennicy i zwolenniczki równouprawnienia płci chcieliby, aby Mikołaj obdarzył tego roku dzieci obojga płci po równo samochodzikami i lalkami. Założenie jest takie, że w przyszłości dorośli chłopcy nie będą się wstydzili opiekować własnymi dziećmi, a dorosłe dziewczynki wybiorą np. poszukiwane i lepiej płatne zawody techniczne.
Jednak dzieci przede wszystkim naśladują dorosłych. Dziewczynki będą chciały od Mikołaja zabawki – pojazdy, kiedy mamy będą często prowadzić samochody. Chłopcy ucieszą się z lalki, kiedy będą widzieli, jak dumny tata przewija młodzą siostrzyczkę. Samo życie. Natomiast stanowczo protestuję przeciwko ubieraniu w stroje Mikołaja… dziewczyn. Co roku jest coraz więcej Mikołaic na ulicach, a w moim genderowym przyzwyczajeniu  Mikołaj chłopem jest i …basta  ( – :
 

47 Comments

  1. elik

    Kolejna ideologia – genderyzm!

    @Maria Kudroń – Pani tekst prezentowany na forum "Tezeusza", a szczegolnie wyjaśnienie nt. genderyzmu jest nie tylko fałszywe i skandaliczne, ale również wielce wymowne. Dlatego polecam wywiad z ks. dr Dariuszem Oko wszystkim zainteresowanym w/w problematyką. Oto jego fragmenty:

    W naszym kręgu kulturowym gender stało się główną bronią wrogów wiary, ich intelektualnym taranem, wokół którego zbierają się i koncentrują. Dobrze wiedzą, dlaczego. Genderyzmu i chrześcijaństwa nie da się pogodzić, podobnie jak bolszewizmu i chrześcijaństwa. Tu jest radykalne albo-albo, albo to, albo tamto.

    Jest wiele podobieństw pomiędzy genderyzmem a marksizmem: ateistyczna pycha, zakłamanie i przemoc, kompletny brak szacunku dla innych, podobne klęski rozumu i sumienia ateistycznego. Marksiści mordowali ludzi inaczej myślących, genderyści wykazują olbrzymią pogardę wobec ludzi inaczej myślących i mordują na razie słowami. Komuniści za jedno zdanie krytyki Stalina wsadzali do więzienia lub mordowali, genderyści za jedno zdanie krytyki swej ideologii też chcą wsadzać do więzienia, z „homofobii” chcą „leczyć”, podobnie jak stalinowcy „leczyli” z prawicowych „odchyleń”. Siebie samych wyłączają natomiast z wszelkiej krytyki, stawiając się ponad nią. Innych, szczególnie katolików, można według nich do woli obrażać i im ubliżać – ale ich samych przenigdy.

    Wychowywać dzieci chrześcijan według genderyzmu to tak, jakby dzieci żydowskie siłą zmuszać do przejścia na islam. Nikt nie ma prawa tak z butami i pałką wdzierać się do sanktuarium rodziny.

    Szczęść Boże!

    Całość TU: Gender – ideologia totalitarna http://www.niedziela.pl/artykul/106423/nd/

     

     
    Odpowiedz
  2. Jadzia

    nieco inaczej

    Jednak dzieci przede wszystkim naśladują dorosłych. Dziewczynki będą chciały od Mikołaja zabawki – pojazdy, kiedy mamy będą często prowadzić samochody. Chłopcy ucieszą się z lalki, kiedy będą widzieli, jak dumny tata przewija młodzą siostrzyczkę. Samo życie. 

    To nie tak. Ja juz chyba pisalam, ze bawiłam sie samochodzikami, kolejką a lalki odstawialam w kąt. Nikogo nie naśladowalam,Chodzilam po drzewach na wakacjach z chlopakami, kleiłam wtedy tez latawce i samolociki bo w roku szkolnym chodzilam do żeńskiej klasy i nudziły mnie zabawy kolezanek. Jeszcze raz pisze to byl MOJ wybór nikogo nie naśladowalam , nie mialam brata ani siostry, nie mieliśmy samochodu.Rodzice nie mieli w dzieciństwie takich problemow jak ja, wiec tez rodzicow nie naśladowalam.

    To był moj wybór czesto okupiony niezadowoleniem doroslych i karceniem, odrzucaniem. Wiec calym sercem prosze, nie zmuszajmy dziewczynek do sukienek z falbankami i lalek. 

     
    Odpowiedz
  3. kudron

    Samochodzik dla dziewczynki

    Jadziu

    Absolutnie nie jestem zwolenniczką wciskania dziewczynek w sukienki z falbankami i żal było mi takiej, którą babcia pouczała, że nie może dostać zabawki – samochodziku, bo nie jest chłopcem. Są dzieci, które mają na tyle silną wolę, że potrafią się sprzeciwić narzuconym im rolom wyznaczonym przez płeć społeczną. Często okupują swój wybór ostracyzmem otoczenia. Ale większość dzieci naśladuje rodziców i tak powinno być, jeżeli mamy za nie opowiadać i wychowywać. Istotne jest to, aby rodzice mieli świadomość swoich wad i uprzedzeń i dawali dzieciom – w granicach bezpieczeństwa prawo wyboru. Jeżeli moja córka chce nosić prawie wyłącznie spodnie i lubi się bawić z chłopcami w indiański obóz, to proszę bardzo. Jeżeli przyłączyłaby się go grupy pokazującej swoją siłę i lekceważenie norm przez łamanie ławek w parkach,  to już nie dałabym jej wyboru.

    Pozdrawiam

    Maria

    PS.  I tak gorzej postrzegani są chłopcy, którzy chcą  z dziewczynkami w bawić się np lalkami. Jakby empatia i opiekuńczość były gorszą cechą od energicznej zadziorności.

     
    Odpowiedz
  4. kudron

    Chrześcijański Gender

    Witam

    Nie wiem dlaczego zostałam skojarzona z morderstwani, stalinizmem itp to także obraźliwe dla pamięci Jana Pawła II, który mówił i pisał o rolach związanych z płcią w Kościele właśnie w duchu nauki, jaką jest gender ( nie jest ono ideologią).  Zanim ksiądz Oko zabrał się do straszenia ludzi tą interdysyplinarną nauką, powinien – zgodnie z jego obowiązkami – zapoznać się z pismami  kościoła na ten temat, zamiast ośmieszać siebie i Kościół.

    Dzięki chrześcijańskiej gałęzi gender zrozumiałam wiele fragmentów Biblii, bez wiedzy np o obyczajowości żydowskiej związanej z narzeczeństwem i rolami przyszłych malżonków. Nie rozumiałam dlaczego Józef chciał początkowo uciec od  Marii, gdy dowiedział się, że jest w odmiennym stanie. Wyjaśnił nam to mądry ksiądz w czasie kazania dla rodziców. Otóż uciekając wziąłby na siebie winę za odmienny stan narzeczonej i Marii nie groziłaby kara za naruszenie zasad, jakich miała przestrzegać w tej kulturze kobieta.

    W  Starym Testamencie Sara biorąc na kolana rodzącą Hagar,  nałożnicę męża, przyjmuje za legalnego potomka ze związku niewolnicy i Abrahama – Izmaela.  Co oznacza, że wcześniej małżonkowie postanowili razem skorzystać z usankcjonowanego w tej społeczności obyczaju rozwiązującego problemy bezdzietnych par. Potem narodził się jednak Izaak , zgodnie z obienicą Boga.

    Obecny atak hierarchów kościelnych na gender to stary propagandowy sposób odwrócenia uwagi od skandali targających polskim Kościołem. No i tu dopatrywałabym się niechlubnych tradycji ww systemów totalitarnych.

    Poniżej link do tekstu o gender w Kościele. Jego naukowe rozwiązania wykorzystują od dawna m. in. wykladowcy katolickich uczelni i nie było w tym nic niewzykłego. To takie narzędzie badawcze jak każde inne.

     http://natemat.pl/46317,ten-straszny-gender-z-kim-idzie-na-wojne-kosciol-i-czemu-z-samym-soba

     
    Odpowiedz
  5. aaharonart

    Maria , Józef i ucieczka

    Nie rozumiałam dlaczego Józef chciał początkowo uciec od  Marii, gdy dowiedział się, że jest w odmiennym stanie. Wyjaśnił nam to mądry ksiądz w czasie kazania dla rodziców. Otóż uciekając wziąłby na siebie winę za odmienny stan narzeczonej i Marii nie groziłaby kara za naruszenie zasad, jakich miała przestrzegać w tej kulturze kobieta.

    Pani Mario . Przeczytałem Pani wpis powyżej i trochę się zdziwiłem i chyba nie rozumiem tego tłumaczenia które przedstawia  "mądry ksiądz" w czasie kazania dla rodziców . Jaka kara groziła by kobiecie która zawarła Kiduszin   za naruszenie zasad ? Jakich zasad? 

    Ceremonia zawarcia małżeństwa składa się z dwóch etapów: kiduszin (tłumaczonego zwykle jako zaręczyny) i nisuin (pełne małżeństwo).

     

     Kiduszin ( Zaręczyny między Józefem a Marią )  dopełniły  się gdy kobieta Maria  zaakceptowała pieniądze, kontrakt, lub propozycję zbliżenia zaoferowane przez przyszłego męża Józefa . Słowo kiduszin- zaręczyny  ma korzenie w Kaf-Dalet-Szin, co znaczy "uświęcone" i odnosi się do uświęcenia związku małżeńskiego. Aczkolwiek można je również tłumaczyć jako przynależenie, z pewnego (uświęconego) powodu, tak jak przez kidushin kobieta Maria  staje się żoną pewnego, określonego mężczyzny w tym wypadku Józefa .

     

     Kiduszin między Marią a  Józefem było  czymś więcej niż dziś rozumiemy jako zaręczyny: Maimonides mówi wręcz o okresie zaręczyn przypadającym przed kiduszin. Po zakończeniu kiduszin kobieta jest już zgodnie z prawem żoną danego mężczyzny. Związek ustanowiony przez kiduszin może zostać zerwany jedynie przez śmierć lub rozwód. W tym czasie  małżonkowie Józef i Maria nie mieszkają jeszcze razem i obustronne zobowiązania nie są egzekwowane dopóki niusin czyli  pełne małżeństwo  nie zostanie dopełnione.

     

     Nisuin (od słowa "dostojeństwo") dopełnia ceremonię zawarcia małżeństwa między Józefem i Marią . Mąż sprowadza potem żonę do swojego domu i rozpoczynają wspólne życie. Zanim jednak to się stało Józef dowiaduje się od Marii że jest w ciąży. 

     W przeszłości  te dwie ceremonie,  dzieliła roczna przerwa, był to czas przeznaczony dla mężczyzny Józefa  na przygotowanie domu dla przyszłej rodziny. Zawsze oczywiście istniało ryzyko, że bądź kobieta Maria  postanowi w tym czasie wyjść za mąż za kogoś innego, bądź mężczyzna Józef  odejdzie, zostawiając ją w niezręcznej sytuacji kobiety zamężnej, lecz samotnej w tym wypadku jeszcze z dzieckiem które zapewne wszycy uważali by za dziecię Józefowe .

    Nie ma mowy o winie za odmienny stan narzyczonej w tym wypadku Marii. Maria i Józef mogli w okresie zaręczyn spokojnie pójść do łóżka i spłodzić małego Jezuska. Nie było za to żadnej kary ani winy w Izraelu . Poprostu należało tylko dopełnić ceremonie ślubną poprzez Niusin – czyli dostojeństwo. Nie był by żadnego naruszenia zasad gdyby okazało się że w okresie Kiduszin zaręczyn Maria zaszła w ciąże.  Zapewne odejście Józefa było by chaniebnym zachowaniem w oczach wierzących Żydów a Maria została by się jako ta która narodziła dziecko mężowi który od niej uciekł. Po co Józef miałby uciekać? On nie uciekał ale wachał się z wzięciem Marii do domu który dla niej przygotowywał w rocznej przerwie  miedzy Kiduszin a Niusin. On się wachał . Nie ma tu wogóle podstaw do karania Józefa  za poczęcie dziecka , ani o winie za odmienny stan poślubionej Marii. Mogli spokojnie pójść do łóżka przed ceremonią Niusin a włos z głowy by im nie spadł  . Nie było kary za poczęcie dziecka w okresie narzeczeństwa Marii i Józefa.

     Dziecko które poczęło się w okresie  narzeczeństwa nie jest  mamzerim (dzieckiem  z nieprawego łoża), i nie jest  obłożone różnorodnymi ograniczeniami. Trzeba podkreślić, ze tylko dzieci z zakazanych małżeństw są mamzerim. Dzieci z poza związku małżeńskiego nie są mamzerim zgodnie z prawem żydowskim i nie są naznaczone żadnym piętnem, jeśli tylko małżeństwo nie jest niemożliwe . Nawet dzieci żonatego mężczyzny i niezamężnej kobiety nie są mamzerim, (bo małżeństwo między rodzicami jest możliwe), ale dzieci zamężnej kobiety i mężczyzny, który nie jest jej mężem są nimi, gdyż nie może go ona poślubić.
     Istnieje jeszcze kilka rodzajów zakazanych małżeństw, ale należy podkreślić, że dziecię Jezus które poczęło się w okresie narzeczeństwa miedzy Józefem a Marią nie było mamzerim. Józef nie miał po co uciekać . Wcale nie pochańbił by Marii gdyby poszedł z nią do łóżka i spłodził małego Jezuska. 

    Józef poprostu nie wiedział co ma zrobić z tym co mu Maria mówiła o cudownym poczęciu z ducha bożego i wachał się dopełnić ceremonię ślubną. 

    tak to mniej więcej wyglądało…

    Józef ma widzenie . Zostaje przekonany przez posłańca że to co się poczęło jest boże. Józef dopełnia akt zaślubin czyli  Nisuin (od słowa "dostojeństwo") czyli dopełnia ceremonię zawarcia małżeństwa. Maria i Józef mogą spokojnie zamieszkać pod jednym dachem. Ucieczka Józefa nie narażała by Marii na zniewagi a już napewno nie poniosła by ona żadnej kary za to że poczęła małego żyda Jezuska w okresie narzeczeństwa z Józefem.  Jezus nie byłby nawet uznany za mamzerim czyli dzieckiem z nieprawego łoża.

    Józef się wachał bo nie wiedział chłopina co ma począć z tym co mu mówiła Maria . Przecież wiedział że w okresie Kiduszin – narzeczeństwa  nie współzył z Marią . 

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  6. elik

    Polska, a sprawa gender

    @Maria Kudroń – Pani artykuł i wpis mogą być zadowalające jedynie, dla tych czytelników, którzy nie lubią czytać obszerniejszych tekstów, publikacji, ani nie mają zwyczaju korzystać z różnych i wiarygodnych źródeł, aby poznawać fakty i występujące potencjalne zagrożenia, oraz zgłębiać istotę prezentowanych, czy opisywanych spraw.

    Natomiast polecany artykuł wg. mnie nie jest wartościowy, ani pożyteczny, bo wprowadza chaos pojęciowy i nie precyzuje podstawowych kwestii m. in. czym w rzeczywistości jest to, co nazywane jest w nim teorią, nauką, ideologią, ruchem, itp., czy płcią kulturową, a nawet ma być zgodne, czy zbieżne z kulturą, filozofią, tradycją, czy teologią chrześcijańską?…….

    Zamiast czytelnikom wmawiać, że jest to tzw. studium nad tożsamością płciową, czy inne podobne bzdety – może wypada uczciwie napisać, że jest to przede wszystkim walka o budżety i wpływy, oraz  konglomerat następnej fałszywej (absurdalnej) teorii, groźnej ideologii i skonsolidowana aktywność reaktywowanego ruchu środowisk (umysłów) lewackich, będących spadkobiercami poprzednich.

    Kolejna inicjatywa osób uprzedzonych i szczególnie wrogo usposobionych wobec rodziny i wspólnoty Kościoła RK. Próba globalna nie tylko kwestionowania praw Bożych, oraz natury i zgodnego z nią postrzegania człowieka i rodziny, a nawet świata, narodu, czy państwa.

    Ps. Jeśli polecany artykuł ks. dr. Dariusza Oko i mój kolejny wpis nie jest wystarczający, ani przekonywujący – może dobrze by było razem rozważyć i ustalić na forum „Tezeusza”- czym jest lub staje się naprawdę w Polsce ów gendryzm?…..

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  7. elik

    Wolność, od zła, czy globalny genderyzm?…..

    Droga Jadziu to nie jest nieco, lecz zupełnie inaczej, ponieważ twórcy, zwolennicy genderyzmu i wszelkich innych fałszywych idei, czy nauk, religii, oraz ich sojusznicy absolutnie nie naśladują Jezusa Chrystusa, lecz swojego bożka, guru lub wybranych przywódców, liderów itp.

    A Pani Maria i inne osoby podobnie usiłujące czytelnikom prezentować i relacjonować sprawy, czy rzeczy dotyczące nie tylko genderyzmu – absolutnie nie posługują się sercem (uczuciem), ani sumieniem, czy mądrością, roztropnością i prawością, lecz przede wszystkim mentalnością lewacką, czy pospolitego spekulanta, która podpowiada im, że na propagowaniu socjalizmu, liberalizmu, a teraz genderyzmu można sporo skorzystać i całkiem nieźle zarobić i w hierarchi zawodowej, społecznej odpowiednio ustawić się.

    A więc, aby nie mieć trudności i kłopotów tj. "problemów", takich jak TY – wystarczy zawsze być za, a nawet przeciw. Dlatego  obecnie usilnie lansuje się w społeczeństwie nie naturalną i tradycyjną wolność, od zła, czy uprzedni socjalizm, libertynizm, lecz globalny genderyzm tj. w sferze wiary i moralności, czy seksualności i płciowości, a nawet w wszystkim innym – absolutną dowolność i swawolę.

    Pozdrawiam Ciebie serdecznie – kochający najbardziej Pana Boga, oraz żonę, dzieci i wnuczęta, także naszą Ojczyznę – Zibik  "faryzeusz". 

     
    Odpowiedz
  8. Jadzia

    Eliku

    Droga Jadziu to nie jest nieco, lecz zupełnie inaczej, ponieważ twórcy, zwolennicy genderyzmu i wszelkich innych fałszywych idei, czy nauk, religii, oraz ich sojusznicy absolutnie nie naśladują Jezusa Chrystusa, lecz swojego bożka, guru lub wybranych przywódców, liderów itp. 

     

    A czy Kosciół katolicki nasladuje Jezusa Chrystusa? Mam powazne wątpliwości. Chociażby jego (Koscioła nie Jezusa) stosunek do takowych jak ja.

     
    Odpowiedz
  9. Halina

    Sw. Mikolaj, a swiadectwo wiary

    Biskup z Mirry  Św  Mikołaj (Turcja IV wiek) wiedział, że zgodnie z obyczajem  jego regionu panny bez posagu nie mogą stać się szczęśliwie zamężne. Oczywiście nie wiedział, że zachowania ludzkie związane z płcią człowieka w przyszłości opisze nauka akademicka – Gender Studies.

    Mam watpliwosc czy ten szlachetny swiety chcialby byc zamieszany w tego rodzaju wrzawe 🙂 Spotkanie z Bogiem tak odmienilo tego czlowieka, ze jego swiadectwo przetrwalo 1600 lat.  Slynal ze skromnosci, bezinteresownej dobroci-w tym wspieranie chorych i biednych z wlasnego budzetu, a nawet Koscielnego majatku. I pewnie takie swiadectwo- bedzie trwalo az do skonczenia swiata i dluzej, bo czyny zawsze glosniej mowia niz slowa. Warto isc w slady tego swietego, bo zyl Miloscia.

    Jeżeli chodzi o sukienki lub spodenki ubierane misom w przedszkolu w Rybniku, przypominam klasyczne pytanie dzieci – Dlaczego ksiądz chodzi w sukience? Bo genderowo dzieciom się to nie zgadza. W przedszkolu nie znają płci misia, dopóki go nie ubiorą. Natomiast wiedzą, że ksiądz jest mężczyzną bez względu na to, co nosi. Zwolennicy i zwolenniczki równouprawnienia płci chcieliby, aby Mikołaj obdarzył tego roku dzieci obojga płci po równo samochodzikami i lalkami. Założenie jest takie, że w przyszłości dorośli chłopcy nie będą się wstydzili opiekować własnymi dziećmi, a dorosłe dziewczynki wybiorą np. poszukiwane i lepiej płatne zawody techniczne.

    Walka o rownouprawnienie, choc czasami uzasadniona-ma jednak podloze bardziej idologiczne niz naukowe.Przede wszystkim kobiety i mezczyzni roznia sie od siebie nie tylko biologicznie( odmiennosc organizacji mozgu, gospoarka hormonalna), ale i psychicznie. Nie jest to li tylko stereotyp, ale empirycznie potwierdzona rzeczywistosc.Te odmiennosci sa dosc stala cecha kazdej struktury spolecznej. Skutkiem tego pewna odmienna rola kobiety i mezczyzny. Odwrocenie tego typowego powolania biologiczno-psychicznego spowoduje nie tylko pewna odmiennosc w spostrzeganiu swiata, zachowaniu, ale tez w autoprezentacji. Termin  gender- " rodzaj ", wyraza przekonanie, ze plec jest rownie umowna, jak  np.rodzaj gramatyczny  jakiegos rzeczownika. Juz w swej nazwie probuje orzekac skad biora sie roznice pomiedzy kobieta , a mezczyna.

    Stereotypy plci, sa zapewne odwieczne, jak i sama kultura. Jednak plec nie jest arbitralnym konstruktem kultury. Ludzkie kultury niezmiennie roznia sie pod wzgl. obyczajow , wierzen, sposobow ubierania, odzywiania, podzialu wladzy, dobr etc. A na tle tej oszalamiajacej roznorodnosci- zroznicowanie plci zdaje sie byc niewielkie. Roznice plci monotonnie powtarzaja sie nawet w bardzo odmiennych spolecznosciach i nawet stereotypy meskosci i kobiecosci maja ponadkulturowy charakter.

    Wg. czolowych zwolenniczek wychowania dziecka " w sposob neutralny" panuje przekonanie, ze androgymia( czyli rownoczesne utozsamianie sie czlowieka z cechami zarowno meskimi, jak i kobiecymi) wydawac sie moze najbardziej pozadanym, bo wszechstronnym i niezamykajacym zadnej drogi tozsamosci. Jednak badania empiryczne, jakie od lat prowadzi psychologia  nie potwierdzaja tej tezy, iz osoby androgeniczne funkcjonuja najlepiej i wioda najbardziej satysfakcjonujace zycie.

    Tylko kobieta rodzi ( nie oznacza, ze musi) i karmi piersia, co predystynuje je do roli podstawowych opiekunek potomstwa, gdyz pelniac role matki-spedza wiecej czasu w domu niz mezczyna. Tylko kobieta moze pokazac corce pozytywny wymiar kobiecosci, a mezczyzna utrwalic w synu-dobre meskie cechy.Ci ostatni zas, sa bardziej predystynowani do aktywnosci pozadomowej. Co nie oznacza, ze kobieta pozbawiona jest mozliwosci realizacji i spelnienia w wybranym przez siebie zawodzie. Dzis juz obalono wiele mitow na temat meskiej  przewagi w wielu zawodach. Kobiety moga byc bardziej uzdolnione technicznie, matematycznie etc.

     

     
    Odpowiedz
  10. lukas

    gender, Kościół, św. Mikołaj

    Szanowna Pani

    podobał mi się ten wpis odnosnie Mikołaja;) taki troche z przymrużeniem OKA 😛 Najwidoczniej jakakolwiek rozm dot płci kłuje w oko… cóż..

    A tak powaznie: nauka o rolach płci ciekawa nawet bardzo ale trzeba jednak wywazyc – znajdują się tam pewne redukcjonistyczne teorie odnosnie człowieka a zaden redukcjonizm nie jest dobry. I to właśnie z jednej strony skrajoność religijna a z drugiej skrajność geneder zderzają się z sobą i powstaje ten medialny bełkot. Ks Tischner powiedział kiedyś ze Polsce nie grozi ateizm a parodia religii… Chyba się właśnie zaczęło 🙁 

     
    Odpowiedz
  11. eskulap

    @Elik

    >>"Pozdrawiam Ciebie serdecznie – kochający najbardziej Pana Boga, oraz żonę, dzieci i wnuczęta, także naszą Ojczyznę – Zibik "faryzeusz".

    Ależ Pan jest faryzeuszem, faryzeuszem bez żadnego cudzysłowia.

    Nęka Pan uporczywie pastora.
    Judzi i insynuuje, wmawia niskie intencje, chronicznie postponuje jego posty, poglądy i działalność.

    Za co Pan permanentnie prześladuje pastora Juszczaka:
    – za to, że odwiedza więźniów z modlitwą i niesie im Słowo Boże?
    – że pociesza chorych?
    – że z żoną jest przy konających i modli się?
    – że pracuje z rodzinami i głosi pojednanie w imię Chrystusa?
    – że pomaga wydobyć się z nałogów oraz sam daje świadectow uzdrawiającej łaski Boga?
    – że jest otwarty na innych chrześcijan (w odróżnieniu od Pana)

    Jest Pan faryzeuszem, bo gnębi Pan nie tylko protestantów, ale też katolików wśrod których sam zajmuje pierwsze miejsce.
    Np. w tym wątku, choć niestety nie tylko, zarzuca agenturalność, obce finansowanie,
    zabieganie o wpływy, jakieś lewackie oraz totalitarne motywacje Pani Kudroń.
    Obrzuca Pan bez żadnej późniejszej refleksji innych ludzi błotem swych paranoidalnych złudzeń.

    Przy tym ciągle się pan wywyższa i staje w pierwszym szeregu pouczających,
    a pańskie wypowiedzi ociekają wyzwiskami mieszanymi z kostyczną i fałszywą ortodoksją.

    Ustawił się Pan w pierwszym rzędzie jak  faryzeusz. Czy tylko Pan ma rację?
    Inni zaś to "pospolici spekulanci o lewackiej metnalności", "zwolennicy wszelkich fałszywych idei"?
    W tej pysze przywłaszczył Pan sobie "gniew boży" (co samo w sobie jest grzechem)
    i z agresją ocenia wszystko od refleksji o św Mikołaju, przez gender, Owsiaka, po protestantyzm, władze, media (obce i wrogie), świat itd

    W dyskusji spycha Pan innych na dno, przy okazji uzurpując sobie, nie wiadomo skąd i na jakiej podstawie, głos rzecznika katolicyzmu.
    Poprzez to zawłaszczenie daje Pan Pan betonowe świadectwo katolicyzmowi,
    lecz jest to fałszywe świadectwo o katolikach. Katolicy to nie Elik.

    W taki sposób dewastuje Pan większość rozmów na forum Tezeusza.

    Eskulap

     
    Odpowiedz
  12. lukas

    @Eskulap

    Eskulap

    nie ma sensu… nie ma sensu prowadzic dialogu z tego typu ludzmi.  W swym chyba jednak niezbyt dlugim zyciu poznalem ich wielu – dla nich jest to tylko woda na mlyn: jesli zaprzeczysz oni odbiora to jako potwierdzenie swych chorych teorii… Naprawde szkoda czasu.. moze modlitwa by im pomogla choc – po przeczyt tych wypowiedzi tego kogos – watpie nawet i w modlitwe.. Nie warto… 

     
    Odpowiedz
  13. radosny

    hmm ?

    Ja do "eskulapa", ach, właściwie tylko jedno – "gniewajcie się a nie grzeszcie, niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce"nie czyńcie zbyt wielu starań aby zostać nauczycielami, wiecie bowiem, że doznacie sroższego sądu.

     

    p.s. takie samo pytanie zadasz pastorowi – "za co gnębi katolików" ?

     
    Odpowiedz
  14. elik

    Replika

    @Eskulap – w rozmowie, a szczególnie dyskusji na forum chcąc interlokutora zachęcić, czy sprowokować, do refleksji, a tym bardziej w istotnej sprawie przekonać albo pozyskać sojuszników wśród czytelników, do swoich poglądów, przekonań, opinii, czy racji – nie wystarczy chcieć być "dobrym wujkiem" , w tym przypadku Pana Kazimierza i szafować stwierdzeniami typu: nęka, judzi, insynuuje, postponuje, prześladuje itp. Trzeba jeszcze umieć być obrońcą, czy mediatorem.

    Dlatego wypada przede wszystkim uwolnić się, od nadmiaru emocji, uważnie przeczytać tekst, wpis, czy komentarz i unikać w/w bezpodstawnych oskarżeń. Warto, a nawet należy w dyskusji jedynie posługiwać się mniej lub bardziej sensownymi argumentami np.: podając fakty, czy pytając albo cytując te akapity, które świadczą o tym, że autor wpisu jest w błędzie albo wykazuje brak dostatecznej świadomości, czy dobrej woli i odnosi się niezbyt stosownie wobec danej osoby, czy nawet absurdalnie w omawianej sprawie, czy kwestii.

    Jednak problemy w relacjach osobowych, także rozmowie, dyskusji zwykle wyłaniają się wówczas, kiedy występuje rażąca dysproporcja nie tylko mentalna między uczestnikami. Ponadto brakuje z obu, a zwykle jednej strony dobrej woli (wzajemności), czy choćby elementarnej życzliwości, a przez to wyrozumiałości i przekonywujących argumentów. A ów dyskutant nie jest zdolny uznać faktu, że swoimi czynami tj. wpisami, czy wybranymi stwierdzeniami kompromituje się.

    Ps. Zakładając, że powodował się Pan jednak dobrymi chęciami – proszę wskazać moje wpisy, które wydają się najbardziej nieuprawnione, czy wręcz potwierdzające wszystkie stawiane publicznie zarzuty, a w przeciwnym przypadku żądam w sposób właściwy osobie cywilizowanej – definitywnie je na tym forum odwołać.

    Zbigniew

     
    Odpowiedz
  15. kudron

    Józef nie wiedział co począć….

    Szanowny

    Bardzo dziękuję za wyjaśnienia, przeczytałam je zainteresowaniem. Jest to dla mnie skomplikowane, bo w kulturze, którą znam,  długo panowała tradycja odium nad nieślubnym dzieckiem zbliżenie małżonków było możliwe dopiero po kościelnych zaślubinach. Bardzo podoba mi się założenie, że dziecko nie jest mamzerim, jeżeli rodzice nie pobrali się ale mogą się pobrać.

    Wachania Józefa" nie wiedział chłopina co ma począć z tym co mu mówiła Maria "  ( – : kojarzę z tym , że nie wiedział, iż dziecko nie jest jego i uznanie ojcostwa byłoby formą nieuczciwości i dlatego ucieczka byłaby w rozwiązaniem. Mam pytanie co by się stało, gdyby powiedział publicznie, że nie przyczynil się do brzemienności narzeczonej… chyba groziłaby jej kara. Jóżej kochał Marię i dlatego chciał ją opuścić.

    Twoje wyjaśnienia też tłumnaczą mi dlaczego Izmael syn Hagar i Abrahma cieszy się historii ludów poważaniem, tak jak wywodzący się od niego potomkowie. Nie był mamzerim. Ale jaka jest pozycja w tej relacji z rodem Abrahama – Hagar ?

    Z poważaniem

    Maria

     

     

     
    Odpowiedz
  16. kudron

    Zło skrajności

    Szanowny Lukasie

    Moim założeniem przy pracy nad wpisami jest poruszenie tematów, które nas aktualnie interesują w kontekście relacji z ludźmi i ich przekonaniami. Miałam pisać o traumie dzieci, które dowiadują się, że to nie Święty Mikołaj przynosi im prezenty ale awantura o gender wygrała. A jak widać to tak pojemny termin, że  nawet Mikołaj się w nim zmieści  – choćby nie wiem jak gruby ( – :   

    Co do konieczności umiaru i zła skrajności w każdej dziedzinie – zgadzam się .

    Pozdrawiam

    Maria

     

     
    Odpowiedz
  17. lukas

    @ Maria Kudroń

    Szanowna Pani

    własnie to zauwazyłem – nie wiem, co to sie porobiło… Nawet na Tezeuszu te tarcia swiatopoglądowe (tzn w komentarzach). Smuci mnie to niezmiernie. Czytam Tezeusza w miare regularnie ale na kom zagladam nie często a komentuję praktycznie wcale (to moj chyba 3 kom). Nosiłem się nawet z zał tu bloga ale nie chciałbym tarć swiatopogladowych we wpisach czytelników. Z drugiej strony tak głupio – miec bloga i wyłączyć mozliwość komentowania… Jakoś dysputy akademickie chyba bardziej do mnie przemawiaja niz komentarze. Ale blogi ciekawe:)

    Ukłony

     
    Odpowiedz
  18. aaharonart

    HAGAR , KETURA i Konflikty na Tezeuszu

     

    Pani Mario. 

    Dziękuję za Pani ostatni wpis. 

    Stawia tam Pani pytanie na które chyba nie znam odpowiedzi  . Oto one :

    Mam pytanie co by się stało, gdyby powiedział publicznie, że nie przyczynil się do brzemienności narzeczonej… chyba groziłaby jej kara. Jóżej kochał Marię i dlatego chciał ją opuścić.


    Nie wiem co by się stało. Mogę jedynie snuć przypuszczenia że na coś takiego Józef nigdy by sie nie zdobył aby publicznie mówić o Marii że poszła do łóżka z innym mężczyzną . Odejścia raczej nie zakładał albowiem kochał Marię i wiedział że Ona też go kocha. To nie był płytki związek . Józef ufał Marii tak jak Abraham ufał Sarze.

      „We wszystkim, co ci powie Sara – posłuchaj jej głosu”. (Rdz 21:12)

    Józef był wierzącym Żydem który wiedział kim jest Maria . Maria zaś wiedziała kim jest Józef . To nie byli przygodni kochankowie ale ludzie którzy znali zapewne swoje rodziny i wiedzieli o sobie więcej niż to zapewne dziś jest zwyczajem w naszej kulturze. Józef się wahał ale nie był w tym zamiaru opuszczenia Marii . Raczej przypomina mi on kogoś kto dostaje wiadomość o tym że jest Ojcem dziecka które się poczęło bez jego położenia się z Marią do łóżka. Tu zaczyna się coś dziać i zazwyczaj my dzisiaj chcemy to szybko ubrać w szaty ucieczki . Nie . To nie było w stylu tego człowieka aby pierwsze co miał zrobić to uciec od tej którą bardzo ukochał. Kochanie prawdziwe nigdy nie powinno kończyć się ucieczką i opuszczeniem. Dojżała miłość nie ucieka od tego komu ufamy. Józef ufał Marii i czekał w swym wahaniu albowiem wiedział że ta którą pokochał warta jest objawienia Pańskiego.

     

     

    RaSzI, opierając się na midraszu, wyjaśnia, że stuletnia Sara była bezgrzeszna jak dziewczyna dwudziestoletnia; dwudziestolatka bowiem pozostaje bezgrzeszna, gdyż człowiek do dwudziestego roku życia nie jest odpowiedzialny za swoje czyny. 

     

    DRUGIE PYTANIE

    Zadaje Pani Maria takie mądre pytania że sprowokowały mnie one do zebrania dla Pani czegoś o Hagar .

    Pyta Pani Maria mnie takim oto pytaniem :

    Ale jaka jest pozycja w tej relacji z rodem Abrahama – Hagar ?


     

     

    Kim była Hagar?

     

    Abraham i Sara byli dla siebie równorzędnymi partnerami.

     

        To stwierdzenie daje nam pogląd na duchową wielkość naszych praojców i pramatek. Kiedy Sara umiera, Abraham wygłasza mowę pogrzebową, płacząc nad tym, jak wiele stracił świat wraz z jej odejściem. Kim była Sara i czym różniła się od Hagar? Z pewnością była kimś więcej niż zwykłą panią domu, która krząta się w kuchni i usługuje gościom swojego męża. Sara zapewne zajmowała się też nauczaniem kobiet. Wśród jej uczennic najbardziej wyróżniała się niejaka Hagar. Postać Hagar pojawia się w rozdziale szesnastym, gdzie czytamy, że była to „egipska służąca Sary”. Więcej informacji o niej znajdziemy w midraszu, który cytuje RaSzI:

    „Rabi Szymon bar Jochaj powiedział: ‘Hagar była córką faraona. Kiedy faraon zobaczył, co ze względu na Sarę uczyniono w jego własnym domu, wziął córkę swoją i dał ją Sarze, mówiąc: Lepiej, by moja córka była służącą w takim domu niż w innym domu panią – przeto jest napisane: I miała służącą Egipcjankę, a imię jej Hagar (Rdz 16:1)’”. (Midrasz Raba, Bereszit 45:1)

     

        Hagar pochodziła z rodziny królewskiej, była arystokratką. Kiedy Sara doszła do przekonania, że nie będzie miała dzieci, uznała, iż właśnie Hagar będzie odpowiednią partnerką dla Abrahama. Oboje bowiem – Abraham i Hagar – pochodzili z zaszczytnego rodu. Kobieta, która nie zna swojej prawdziwej wartości, mogłaby się obawiać takiej „rywalizacji”. Sara jednak rozumowała tak: jeśli Abraham ma mieć dziecko, niech to będzie potomek rodu najbardziej zaszczytnego. Poświęcając swoją pozycję w domu, Sara wprowadza egipską księżniczkę od własny dach, by została partnerką jej męża.

     

        „I wzięła Saraj, żona Abrama, Hagar, Egipcjankę, służącą swoją (rdz 16:3) – przekonywała ją (tzn. ujęła ją) słowami: ‘Szczęśliwaś, że złączysz się z człowiekiem tak świętym’; a tamta dała się przekonać”. (Midrasz Raba, Bereszit 45:3)

     

        „Hagar, która wprzód była uczennicą Sary, zaszła w ciążę i urodziła dziecko. Wkrótce doszła do wniosku, że to ją upodobał sobie Bóg, a nie Sarę, która – w jej przekonaniu – nie była warta Abrahama. Hagar sama zaczęła zachowywać się jak prawowita żona. Mówiła (do innych kobiet): ‘Sara, moja pani, na zewnątrz jest inna niż w środku; stwarza pozór, iż jest kobietą sprawiedliwą, a wcale taka nie jest – bo gdyby była sprawiedliwa, (zaszłaby w ciążę), a patrzcie, ile lat przeszło jej bezdzietnie, podczas gdy ja zaszłam w ciążę już pierwszej nocy’”. (Midrasz Raba, Bereszit 45:4)

     

        Łatwo Hagar zrozumieć, a nawet z nią sympatyzować. Hagar była przekonana, że jako dziedziczka książecego rodu predystynowana jest do tego, by rządzić; jej dążenie do prawdy spowodowało jednak, że Hagar wybrała inną drogę – opuściła dom swojego ojca, faraona, zrywając jednocześnie z pogaństwem. Ujęła ją reprezentowana przez Abrahama duchowość – i sama uwierzyła w to, że „lepiej być w jego domu służącą niż księżniczką w Egipcie”. I oto nadarza się sposobność, żeby Hagar istotnie objęła rządy: nie w Egipcie co prawda, ale w domu Abrahama. Wierzy, że otrzymała od Boga znak, świadczący o tym, że ona, egipska księżniczka, przeznaczona jest do roli władczyni – i tę rolę zamierza wypełnić jako przywódczyni religijnej wspólnoty, którą założył Abraham. Błąd Hagar polegał na założeniu, że Abraham sam jest tej wspólnoty twórcą. Zignorowała fakt, że tylko w partnerskim związku z Sarą Abraham może odgrywać rolę przywódcy duchowego. Bez Sary Abraham nie istnieje. Sara zaś wiedziała, jakie jest znaczenie partnerstwa. Dlatego nie pozazdrościła Hagar miejsca u boku Abrahama. Wiedziała, że tylko ona i Abraham są równorzędnymi partnerami. Kiedy przychodzi odpowiedni moment, Sara mówi, że trzeba Hagar odesłać. Mężowi ta decyzja nie przychodzi z łatwością. Jednak Abraham wie, że Sara ma rację. Przecież Bóg mu powiedział:

     

        „We wszystkim, co ci powie Sara – posłuchaj jej głosu”. (Rdz 21:12)

     

        Do kierowania wspólnotą potrzeba dwóch osób: mężczyzny i kobiety, którzy stworzą związek na wzór Abrahama i Sary.

     

     

     

    "To co nas łączy jest o wiele większe, niż to co nas dzieli".

     

    Nierozwiązane problemy mogą dotknąć większej liczby osób, niż tylko dwie. Szkoda jaka wtedy powstaje jest powiększana gdy inne osoby zostają objęte bagnem zgorzknienia. Rodziny i bracia znajdujący się w tym samym zborze mogą zostać przez to dotknięci i odsunąć się od siebie. Abraham był pogrążony w smutku po utracie swego syna Ismaela, chociaż bóg zapewnił go, że Ismael nie będzie odcięty od nadziei (1 Moj. 21:11-13). Powinniśmy zawsze rozważyć, w jaki sposób nasze różnice dotykają innych. Czy w ten sposób sprawiamy, że inni czują się niezręcznie? Czy najlepszym rozwiązaniem jest podział, jak miało to miejsce w przypadku Sary i Hagar? Pozytywne rozwiązanie problemu i pojednaniu może dać wiele radości i korzyści ludziom wokół nas.

     

    Gdy przychodzimy do kogoś w celu rozwiązania dzielących nas różnic, powinniśmy czynić to w pokorze, szacunku dla czasu tej osoby, starając się wybierać neutralne miejsca na prowadzenie rozmów. Powinniśmy zakładać, że intencje drugiej strony są dobre, tłumacząc na jej korzyść wszelkie wątpliwości, gdzie tylko jest to możliwe. W czasie dyskusji, powinniśmy raczej używać sformułowań takich jak "wydaje mi się", niż uciekać się do wydawania ostatecznych osądów. Niech każda ze stron ma tyle samo czasu na wypowiedzenie się. Należy zakładać, że Jezus jest obecny w czasie tej rozmowy, słuchając słów, obserwując zachowania i czytając serca.

     

    Konflikt między Sarą i Hagar nigdy nie został rozwiązany. Gdy zostawimy nasze spory bez rozwiązania, może to utworzyć rozerwanie nie do naprawy. Starajmy się w naszym Chrześcijańskim życiu osiągnąć mądrość, która pozwoli nam poznać, kiedy należy przyjąć ze spokojem rzeczy, których nie można zmienić, zdecydowanie do trzymania się rzeczy dobrych oraz odwagę do poprawy we wszelkich innych kwestiach.

    Skłonność do sporów między członkami upadłego rodzaju ludzkiego wydaje się być cechą mniej lub bardziej podlegająca dziedziczeniu. Tak jak w przypadku Sary i Hagar, konflikt może być wywołany zazdrością, pychą, egoizmem, wartościami czy wierzeniami. Im więcej czasu Sara i Hagar spędzały razem po urodzeniu swych synów, tym większe było prawdopodobieństwo konfliktu. Podobnie jest w naszych czasach. Im więcej czasu spędzamy z rodziną lub braćmi, tym większe ryzyko powstania pewnych sporów. Zdolność rozwiązywania takich sytuacji w zadowalający sposób jest cenną umiejętnością, bez względu na to, czy chodzi tu o kontakty z współmałżonkiem, dziećmi, sąsiadami, członkami zboru czy współpracownikami. Większość braci nie posiada w tym zakresie kierunkowego wykształcenia i z pewnością nie czuje się komfortowo w rozwiązywaniu większych sporów i woli unikać wszelkich konfliktów w życiu. Ten brak komfortu może być wynikiem dawnych porażek odniesionych w czasie prób zażegnywania sporów. W większości przypadków, należy niezwłocznie podjąć wysiłki w celu pojednania zwaśnionych stron w celu uniknięcia trwałego podziału.

     

    Ważnym jest również i to, aby zrozumieć, że Bóg powołuje swój lud z różnych ścieżek życia, a wiele osób może mieć wady charakteru wynikające z upadku. Wielu może zmagać się z problemami natury psychologicznej, niewidocznymi dla innych. Większość z ludu Bożego ma nikłe lub żadne doświadczenie w kwestii postępowania z osobistymi problemami, z którymi zmagają się ich bracia. Zostali oni powołani przez Boga, ponieważ chciał ich widzieć w Ciele Chrystusowym. Istnieją pewne konflikty, które nie mogą zostać rozwiązane i muszą poczekać na zaangażowanie mechanizmów Królestwa. Bracia, którzy ulegli frustracji z powodu niepowodzenia ich wysiłków zmierzających do rozwiązania konfliktów, powinni zostawić je Panu. Mimo to zauważyć trzeba, że Pan oczekuje na szczere wysiłki z naszej strony, zmierzające do rozwiązania powstających między nami konfliktów. Konfliktów które do dziś są nierozstrzygnięte nie tylko w Tezeuszu ale również między Ismaelem a Izaakiem.

    Między Arabami i Żydami.

     

    KETURA

     

    Nasi mędrcy różnią się jednak w opiniach na temat tego, kim była Ketura oraz co dokładnie oznacza słowo "konkubina". W swoim przełomowym komentarzu "In the Image of God" ortodoksyjna feministka Judith Antonelli zauważa, że Raszi, Zohar oraz Bereszit Rabba wierzą, iż Ketura to tak naprawdę Hagar. Zohar stwierdza, że kiedy Abraham porzucił Hagar, zaczęła ona oddawać cześć bożkom – "ale ponownie związała się z życiem cnoty, stąd jej imię Ketura". Stało się to właśnie, kiedy Abraham wziął ją za żonę – zmiana imienia jest znakiem teszuwy. Ibn Ezra i Nachmanides sądzili, że Ketura nie była Hagar. W przeciwieństwie do Hagar, Ketura była żoną, a nie konkubiną Abrahama. Słowa "wajikach isza" w Bereszit 25:1 ich zdaniem oznaczają, że Abraham pojął ją za żonę. Nachmanides pyta, dlaczego po śmierci Sary Abraham nie szukał żony wśród swoich, jak w przypadku Icchaka, a związał się z Keturą, Kanaanejką. Wedle Nachmanidesa było tak dlatego, iż Abraham chciał chronić potomstwo Icchaka i zapewnić, że to ono będzie kontynuować przymierze. Komentatorzy, klasyczni i dziejsi, mają różne opinie co do tego, które z kobiet Abrahama były jego żonami, a które konkubinami. Zdaniem Rasziego jedynie Sara była naprawdę żoną Abrahama, jako że tylko ona otrzymała kontrakt małżeński. Raszi sądzi zarazem, że Ketura i Hagar były jedną i tą samą osobą, stąd też wniosek, że Abraham miał także tylko jedną konkubinę. Zohar stwierdza, że słowa "synowie konkubin" odnosi się do synów Ketury, która była konkubiną Abrahama już wcześniej, jako Hagar. Jak słusznie zauważa Judith Antonelli najważniejsze jest to, że Iszmael oraz sześciu synów otrzymali podarunki, ale nie dziedzictwo. Jedynie Icchak był prawdziwym spadkobiercą Abrahama. Wiele napisano na temat tego, jakie podarunki przekazał Abraham swoim pozostałym synom. Raszi przedstawia dwa wyjaśnienia. Wedle pierwszego, rabini w Misznie nauczają, iż Abraham przekazał im nazwy rzeczy nieczystych, aby zapobiec bałwochwalstwu i czarom. Drugie wyjaśnienie mówi, że podarkami były przedmioty, które Abraham otrzymał po wzięciu za żonę Sary – wedle tej możliwości Abraham nie chciał czerpać żadnej osobistej korzyści z owych podarunków. Niezależnie od szczegółów jest jasne, że chojność Abrahama obejmowała również tych jego synów, którzy nie byli urodzeni z Sary. Rozmaite są także komentarze dotyczące tego, że Abraham został pogrzebany wspólnie przez Icchaka i Iszmaela. Z jednej strony Raszi przywołuje talmudyczną tradycję (B. Baba Batra 16b), wedle której Iszmael dokonał teszuwy i poddał się dominacji swego brata. Z drugiej strony, liberalny działacz społeczny, rabin Arthur Waskow interpretuje tę opowieść jako moment prawdziwego pojednania – Bereszit 25:9 to bowiem pierwsze zdanie, w którym zarówno Icchak i Iszmael są nazwani synami Abrahama. Co więcej, w Bereszit 25:11 czytamy, że Icchak zamieszkał obok Beer Lachai Roi – obok Studni Żyjącego, Który Widzi, tej samej studni, która została objawiona Hagar na pustyni. Warto zastanowić się nad tymi wersami i komentarzami, aby pogłębić nasz związek z przymierzem pomiędzy Bogiem, Abrahamem i Sarą oraz z samym Abrahamem jako wzorem pokoju, zrozumienia

    i powiązania ze wszystkimi kulturami i wszystkimi narodami.

     

    W odczuciu wielu komentatorów Hagar nie zasłużyła na swój los, zatem utożsamiają ją z kobietą, którą Abraham poślubił po śmierci ukochanej Sary, Keturą. Jak powiada Biblia – dała mu sześciu synów. To właściwa rekompensata dla skazanej uprzednio na tułaczkę Hagar – mogła nareszcie zostać ślubną małżonką. Co więcej, do tego ślubu przyczynił się jakoby syn Sary i Abrahama, Izaak. To on miał doprowadzić do ponownego spotkania ojca z dawną konkubiną, gdyż zamieszkał w miejscu nazwanym przez Hagar „Studnią żyjącego, który mnie widzi”. A było to miejsce, w którym spotkała ona niegdyś anioła.

     

    Dla Pani  Marii z wyrazami szacunku zebrał aharon*

    hm …w ostatnim zdaniu kryje się wielka tajemnica 

    🙂

     

     

     
    Odpowiedz
  19. Halina

    Moze jeszcze raz..

    W kontekście wrzawy o to, czym jest nieszczęsny termin gender wyjaśniam dorosłym i dzieciom, że oznacza on kulturową tożsamość płci i związane z daną kulturą oczekiwania od człowieka danej płci

    Zwolennicy i zwolenniczki równouprawnienia płci chcieliby, aby Mikołaj obdarzył tego roku dzieci obojga płci po równo samochodzikami i lalkami. Założenie jest takie, że w przyszłości dorośli chłopcy nie będą się wstydzili opiekować własnymi dziećmi, a dorosłe dziewczynki wybiorą np. poszukiwane i lepiej płatne zawody techniczne. Jednak dzieci przede wszystkim naśladują dorosłych. Dziewczynki będą chciały od Mikołaja zabawki – pojazdy, kiedy mamy będą często prowadzić samochody. Chłopcy ucieszą się z lalki, kiedy będą widzieli, jak dumny tata przewija młodzą siostrzyczkę. Samo życie.

    Abstrahując juz od sposobu wyjasniania przez pania terminu gender . Nie mozna zgodzic sie z tym, co pani pisze powyzej. Wszak o dzieci tutaj chodzi.. Socjalizacja nie polega na dobieraniu dzieciom zabawek, ktore podobno maja miec wplyw na nasze pozniejsze zachowania .Dziecko bedzie chetnie pomagalo tacie w opiece nad mlodszym rodzenstwem, co absolutnie nie oznacza, ze bedzie chcialo bawic sie lalka. Zazwyczaj zabawki wybieraja zgodnie z plcia biologiczna. Chlopcy dosc czesto bawia sie z dziewczynkami w przedszkolach " w dom".I naprawde bedzie to wyjatkiem, ze zechce ktorys dostac od Mikolaja lalke.Socjalizacja polega na innym przekazie i wspol-byciu z innymi.

    Proces pierwotnej sojalizacji konczy sie bardzo szybko.Dziecko nabiera dystansu i krytycyzmu, zaczyna inentyfikowac sie nie tylko z mama ( ktorej jazda samochodem czy tez rowerem),  nie byla czynnoscia, ktora wplywa w istotny sposob na proces uspoleczniania.Trudno wejsc nam w jakiekolwiek relacje,szczegolnie te intymne nie znajac i nie akceptujac rol.

    W tym kontekscie moge byc czyjas zona, bedac swej roli w pelni swiadoma i nakladajac ja na siebie z wlasnej, nieprzymuszonej woli. Tak jeden, jak i drugi aspekt tej relacji pragne dobrowolnie( nie dlatego, ze oczekuje tego ode mnie spoleczenstwo)-podkreslic sakramentalnym " tak".

    W naszej osobowosci, o ile nikt nie nie bedzie wywolywal zaklocen w jej rozwoju, gdy zostanie"wrzucona" w srodowisko spoleczne, poprzez nawiazywanie mniej lub bardziej dobrowolnych relacji, zostana zaktywizowane te jej aspekty, ktore maja charakter czysto indywiualny. Na czolo wysuwaja sie aspekty psychiczne i emocjonalne.Czlowiek ma szanse byc soba, bez wzgl. na to, co robia rodzice i we wlasciwy sposob wypelniac oczekiwania srodowiska.

     

     
    Odpowiedz
  20. Halina

    pan Lucas

    Nosiłem się nawet z zał tu bloga ale nie chciałbym tarć swiatopogladowych we wpisach czytelników.Z drugiej strony tak głupio – miec bloga i wyłączyć mozliwość komentowania… Jakoś dysputy akademickie chyba bardziej do mnie przemawiaja niz komentarze.

     

    panie Lucasie-jak pan zalozy blog stricte naukowy? i wywola takowoz dyspute, moze byc naprawde ciekawie..Jak sie juz jest tym naukowcem, to pewnie nie tak trudno pewne zjawiska spoleczne czy inne sprawy skomentowac. Do jakiego zubozenia doszlibysmy ignorujac refleksje ludzka nad pewnymi zjawiskami, zachowaniami czy refleksje nad czytanym tekstem..Osoba musi byc istota, ktora ma swoj wlasny poglad na swiat.

    Dla przykladu fragm.refleksji prof. Lwa Starowicza

    Seksuolog, który podkreśla swoje przywiązanie do wiary katolickiej, ocenia, że gdyby nie silny w Polsce Kościół, te zmiany byłyby jeszcze bardziej drastyczne. „Ten system normatywny, rodzinno-chrześcijański, trzyma Polaków w ryzach. To on sprawia również, że ruchy feministyczne nie rozwinęły się u nas tak bardzo jak w innych krajach Zachodu. Filozofia gender, owszem, podoba się elitom, ale to nie przekłada się na praktykę” – konstatuje.

    Na pytanie dziennikarza, co byłoby gdyby jednak się przekładała, seksuolog odpowiada: „To np. mogliby się znaleźć chętni, żeby wychowywać dziecko apłciowo, bo taki postulat też się czasem pojawia. Niech dziecko samo zdecyduje, kim jest. Jako naukowiec, który trochę wie na temat rozwoju psychofizycznego, mogę stwierdzić ze stuprocentową pewnością, że cechy męskie i kobiece wykształcają się u dziecka na bardzo wczesnym etapie rozwoju. I że przez taki sposób wychowania można komuś po prostu zwichnąć tożsamość. Zniszczyć życie. Negowanie uwarunkowań genetycznych nigdy nie doprowadzi do niczego dobrego”.

    zrodlo: Plus Minus

     
    Odpowiedz
  21. lukas

    @ Halina

    Szanowna Pani,

    w tym właśnie jest problem że żyjemy dziś w takich dziwnych czasach ze kazdy ma jakąś – dla mnie ciągle niezrozumiałą – potrzebę demonstrowania własnego światopoglądu. To w oczywisty sposób rodzi juz nawet nie konflikty ale – przynajmniej u niektórych – jakieś frustracje. To widać na każdym kroku: począwszy od wpisów w internecie a skończywszy na dyputach akademickich. Wydaje mi się, choc moze sie mylę, że jest to jakiś głębszy kryzys człowieka w ogóle; że ma on dziś problem z własną tożsamością właśnie jako człowieka. Ta pewna subiektywizacja – bez względu na to, czego ona dotyczy – zaciemnia obraz obiektywny. Dziś właściwie juz nie ma czegoś takiego jak obiektywność – dziś można się jedynie do niej zbliżyć poprzez właśnie WYCOFANIE się z własnej subiektywności. Tylko wówczas rodzi się przestrzeń do dialogu i to, jako tako pojętej, prawdy. 

    Mój wpis nie odnosił się do konkretnej nauki. Zjawisko opisane powyżej ma bowiem miejsce w każdej dziedzinie i we wszystkich przejawach życia. Stąd cytat z prof. Starowicza, choć ciekawy, nie odnosi się do mnie: to nie problem między gender a religią, to tylko jeden z objawów. Stąd właśnie wciąż zastanawiam się nad tym blogiem bo nie czuję zbytnio – mopże to dziwne – potrzeby demonstrowania swego światopogladu. Dla mnie jest to tylko swiatopogląd – mój, kogoś innego, jakieś grupy etc. – jednak tylko.. Nie chciałbym więc wpisywać się w tę pewną "modę", nie chciałbym aby mój blog (choć nie byłby moim światopoglądem) rodził te niepotrzbne napięcia między ludzmi. Bo choć nie wiem jak byłby on obiketywny i tak byłby na te napięcia skazany. A przecież większą sztuką jest ludzi łączyć a nie dzielić…

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  22. zefir

    komentarz do wypowiedzi prof. Lwa Starowicza

     W tej całej dyskusji o Gender trudno się połapać. Cieżko mi się wypowiadać na ten temat, bo nie przeczytałem ani jednej książki o płci kulturowej. O samym Gender usłyszałem niedawno – pierwszy raz dwa lata temu. Wielu ciekawych rzeczy dowiedziałem się o tym na słynnej już debacie o Gender organizowanej przez warszawskich dominikanów kilka tygodni temu i z rozmów z moim znajomym, badaczem problemów płci kulturowej. Wnioski z tej debaty były takie, że Gender ma swoje dobre i złe strony. Nie można Gender przekreślać. W debacie brały udział także katolickie feministki. O ich istnieniu także dowiedziałem się niedawno. I stawiam sobie pytanie dlaczego? Może właśnie dlatego, że polski kościół blokuje ich aktywność i widzi w nich zagrożenie…

    Z profesorem się w pełni zgodzić nie mogę. To że biologia determinuje płeć to fakt. Ale sprawa nie jest czarnobiała. W samej zaś biologii wyróżniamy kilka rodzajów-poziomów płci, a czasem zaś płeć biologiczną trudno określić.  Należy sobie zadać pytanie gdzie leży granica wpływu biologii, a gdzie zaczyna się wpływ kultury. I jak z tej wiedzy korzystać mądrze. Rozpoczynać myślę należy swoje rozważania od kompletnego zdefiniowania płci biologicznej i płci kulturowej.

    Czy filozofia Gender nie przekłada się na praktykę? Owszem przekłada się. Dzięki Gender – wbrew założeniom myśli biologicznej ludzie dowiedzieli się, że kobiety mogą służyć w policji lub być żołnierzami i całkiem dobrze im to wychodzi. Czasem, w pewnych sytuacjach kobiety policjantki sprawdzają się lepiej niż mężczyźni, a czasem to mężczyźni są górą. Meżczyźni natomiast mogą świetnie odnajdywać się w roli opiekunów przedszkolaków czy obejmować inne kobiece zawody. Co ciekawe obecnie zawód nauczyciela jest mocno sfeminizowany a wcześniej, w Polsce to mężczyźni głównie

    byli nauczycielami. I takie tematy jak rozumiem bada Gender. 

    Mnie jako biologa niepokoi m.in. wpływ Gender i feminizmu na język jakim posługuje się biologia – ktytyka określeń biologicznych. Ale takie samo zagrożenie istnieje ze strony Kościola Katolickiego, który atakuje język biologii np. w kwestii rozmnazania in-vitro.

    Myślę, że nie można wychować dziecka apłciowo. Natomiast można wychować w duchu pewnego zrozumienia płci, oczekiwań i cech. Co innego znaczyło bycie mężczyzną 100 lat temu, co innego znaczy teraz i co innego będzie znaczyło za kokejne 100 lat. Oczywiście rodzi to problemy i pytania o tożsamość. Ja na przykład nie mam problemów z określeniem swojej płci biologicznej i kulturowej, ale wiem że dla części facetów może to stanowić problem. Pytanie czym jest obecnie dla kazdego z nas męska lub kobieca tożsamość pozostawie pytaniem otwartym.

     
    Odpowiedz
  23. Halina

    komentarz do komentarza.. pana Zefira

     Należy sobie zadać pytanie gdzie leży granica wpływu biologii, a gdzie zaczyna się wpływ kultury. I jak z tej wiedzy korzystać mądrze. Rozpoczynać myślę należy swoje rozważania od kompletnego zdefiniowania płci biologicznej i płci kulturowej.

     Czolowa teoretyczka gender-J. Butler w swojej ksiazce Gender Trouble str.7 pisze:" Byc moze konstrukcja plci zwana " plcia" biologiczna ( sex), jest w rownej mierze kulturowo wytworzona jak plec kulturowa (gender). W istocie mozliwe  jest, ze zawsze byla plcia kulturowa, a w konsekwencji rozroznienie miedzy obiema-okazuje sie zadnym rozroznieniem."

    Malo tego, to kategoria okreslana mianem plci kulturowej ( rodzaj) w rzeczywistosci wytwarza sfere " naturalnej seksualnosci"-rozumianej czesto, jako rodzaj neutralnej powierzchni, na ktorej operuja znaczenia kultury. Dla teoretyczek gender plec ma charakter-dyskursyjny…czyli naturalny charakter roznic biologicznych-dany przez Stworce-zostal stworzony przez szereg dyskursow i, ze ma swoja genealogie..

    Dyskusja feministek tzw.Trzeciej Fali idzie w kierunku zdekonstruowania zarowno kategorii " kobieta",  "mezczyzna" i nie tylko.

    Czy filozofia Gender nie przekłada się na praktykę? Owszem przekłada się. Dzięki Gender – wbrew założeniom myśli biologicznej ludzie dowiedzieli się, że kobiety mogą służyć w policji lub być żołnierzami i całkiem dobrze im to wychodzi.

    Badaniem predyspozycji zajmuje sie od lat psychologia, glownie psychologia pracy. Za  pomoca takich narzedzi jak np. metaanalizy ,obserwacja  seria testow,doradztwo .  Notabene, kobiety juz siedzialy na traktorach, murowaly domy, no i palily papierosy-te prawdziwe emancypantki:)

     
    Odpowiedz
  24. zefir

    @Halina

     Przedstawiłem punkt wyjścia od definicji płci biologicznej i kulturowej i podtrzymuje moje stanowisko. Judith Butler i jej poglądy z tego co wiem nie są decydujące w Gender. Konstrukcja płci kulturowej jest kwestią sporną w samym środowisku feministek i podlega zmianom – co nie wyklucza używania definicji. Od czegoś trzeba wyjść, inaczej dyskusja traci sens. Gender jest w istocie nauką lub nurtem w naukach humanistycznych, bardzo zakotwiczonym w teoretyzowaniu. Natomiast płeć biologiczna wywnioskowana została na zasadzie innej metodologii i to już dawno temu. Biologia i Gender posługują się różnymi metodologiami – nie wiem czy mając na uwadze powyższe można dociekać o przenikaniu jednej płci w drugą. Spotkałem się już z poglądami filozofów, o tym że socjalizacja może wpływać na biologię. Osobiście uważam, że w oparciu o definicję płci biologicznej jej determinacja przez kulturę nie jest w pełni możliwa. Można na przykład zmienić pewne biologiczne cechy płciowe np. trwale usunąć owłosienie ciała, ale nie można zmienić np. zestawu chromosomów. Pominę tu osobną kwestię interseksualizmu związanego z korektą płci – problemu typowo biologiczno-medycznego: nagminnie i błędnie utożsamianego z Gender przez katolickich publicystów i księży. 

    Badaniami predyspozycji zajmuje się oprócz psychologii także pedagogika. Ale nie to jest tu ważne. Przywołany przez panią przykład kobiet na traktorach chyba troszkę sarkazmem zalatuje. Mam kuzynkę, która już w wieku 12 lat nauczyła się traktorem jeździć i pracować w polu. Nikt jej do tego nie zmuszał – sama natomiast interesowała się już w dzieciństwie rolniczymi maszynami. Gdyby jej rodzina zastosowała ścisłą – tradycyjną definicję kobiecej płci kulturowej nie moglaby tego robić.

     
    Odpowiedz
  25. aaharonart

    @Lukas

     

     Lukas .

    W swoim wpisie "do Haliny" napisałeś piękne słowa , które bardzo mi się spodobały . Niech nie zrażają Cię obawy do założenia bloga. Myślę, że możesz pokazać coś wartościowego światu w którym żyjesz . Poniżej cytuję Twoje e słowa które sobie zapisałem a które mam  zamiar zamieścić w przyszłości na swoim blogu do jakiejś grafiki albo fotografii , oczywiście za Twoim pozwoleniem. Oto te słowa :

    Ta pewna subiektywizacja – bez względu na to, czego ona dotyczy – zaciemnia obraz obiektywny. Dziś właściwie juz nie ma czegoś takiego jak obiektywność – dziś można się jedynie do niej zbliżyć poprzez właśnie WYCOFANIE się z własnej subiektywności. Tylko wówczas rodzi się przestrzeń do dialogu i to, jako tako pojętej, prawdy. 


    Lucas zajżyj czasem do mnie na stronę , Teraz mam "postój twórczy"   ale wiem że kiedyś to się zmieni. Mógłbym oczywiście pisać i ukazywać całą paletę tego co się we mnie "dzieje" ale czasami też wstrzymuje mnie obawa i głębokie zastanowienie z pytaniem PO CO?, Czy to ma sens?  Może lepiej poprostu coś namaluję …

     

    Wtedy myślę sobie że przecież pisanie bloga jest  jakąś formą ukazania sztuki życia dla kogoś kogo kochamy , kto zapadł w naszej pamięci albo kto jest daleko od nas a nie możemy się z nim w żaden inny sposób komunikować . To może być Matka, żona bądź kochanka :):) , to może być syn albo nasz bliski przyjaciel z którym  w żaden inny sposób podzielić się sobą nie możemy….Oczywiście można zapytać się o sens twórczych aspiracji , można się siebie pytać aż do skończenia świata i zostawić ten świat bez koloru, bez smaku , bez emocji. Bardzo przerazający może być świat w którym nie będzie emocji. Zimny jak lud . 

     

    Czasami to co ukazujemy w internecie ma właśnie taki cel. Jest to miejsce w którym możemy komunikować się z tymi z którymi w żaden inny sposób nie moglibyśmy się spotkać. I to jest myślę dar dla człowieka. Dzięki internetowi możemy dawać sobie znaki życia , ale też możemy wnosić "znaki śmierci" …gniew itd. Wszystko to ma jednak, tak wierzę jakiś głębszy sens. Mądrości nie można chować pod korcem Lucasie , trzeba się  nią dzielić w przeciwnym razie świat umrze z głupoty. Ludzie chyba zapomnieli nie tyle o tym jak kochać innego  ale zapomnieli przedewszystki o tym ,  że mogą być kochani. Myślę że wielu ludzi dziś poprostu nie chce być kochanym przez drugiego człowieka. 

    Czy pisanie bloga może  zrodzić złą karmę u innych ?. Myślę że Twoja Karma pragnie się wypełnić Lucas  więc nie utrudniaj jej przebicia się bo tak czy siak znajdzie ona drogę do urzeczywistnienia  w jakiejś postaci.

    aharonek.blogspot.com/2013/12/dab-zimowy-swiato-na-murze-splendor.html

     

    Pożegnam Cię jakże pięknymi słowami które znalazłem w Twoim wpisie z dnia Komentarz z 09.12.2013 – 15:40 :

    oto on:

    A przecież większą sztuką jest ludzi łączyć a nie dzielić…


     

    PS "Lucas" to z Gwiezdnych  wojen ? czy poprostu Łukasz?

    George Lucas, właściwie George Walton Lucas Junior (ur. 14 maja 1944 roku w ModestoKalifornia) – amerykański reżyserproducentscenarzysta, a także okazjonalnie aktor.

    Jeden z najbardziej znanych twórców kasowych filmów w Ameryce[potrzebne źródło]. Debiutem kinowym Lucasa był antytotalitarny THX 1138,

     

    🙂

     

     

     

     

     


     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  26. eskulap

    @Halina

    >>Czołowa teoretyczka gender – J. Butler w swojej książce Gender Trouble str.7 pisze: "Być może konstrukcja płci zwana " płcią" biologiczną ( sex), jest w równej mierze kulturowo wytworzona jak płeć kulturowa (gender)."

    Frapujące.

    Dzieło teoretyczki J.Butler jako żywo przypomina teorie wybitnego uczonego radzieckiego – Trofima Łysenki, który …. [ …. ogłosił rewelacyjną (według ówczesnej propagandy radzieckiej) metodę użyźniania gleby bez jakichkolwiek nawozów oraz metodę siewu grochu w zimie.

    ….

    Następnie ogłosił syntezę poglądów antymendlowskich i antydarwinowskich w postaci nowej teorii powstawania gatunków. Teoria ta zakładała, iż organizmy, jako kontrolowane przez warunki środowiskowe, mogą przy odpowiednim ich oddziaływaniu i ukształtowaniu zamienić się w dowolny inny gatunek.

    ….
    Trofim Łysenko w latach 50. stwierdził, iż „wystarczy zacząć karmić pokrzewkę ogrodową gąsienicami, a powstanie kukułka”.     …. ]

    Wiedziony nieodpartymi skojarzeniami z Panią teoretyczką podaję za Wikipedią dorobek profesora , konstatując jednocześnie, że nauka radziecka nie po raz pierwszy wyprzedziła o 50 lat zachodnie trendy.

     

    Bo tymczasem czołowa teoretyczka J. Butler sugeruje, że jeśli Miss Polonia znajdzie się w (nie)odpowiednim towarzystwie, np autobusie pełnym hokeistów Podhala Nowy Targ, śpiewających pieprzne piosenki (czynnik kulturowy), to wyrośnie jej bujna broda. Zaś ogier bacy spod Tylicza zasłuchany w smętne  gawędy kobiet drących pierze oźrebi się.

    Daj Boże.
    (runie wówczas z hukiem genetyka kręgowców, definiująca płeć biologiczną jako garnitur chormosomów charaktrystyczny dla samca i samicy)

    Eskulap

    PS.

    Łysenko próbował też metodą stopniowej adaptacji wyhodować pomarańcze i soczyste melony za kołem podbiegunowym. Być może takie właśnie pomarańcze przywiezie z Laponii genderowa Pani Mikołaj w gorsecie i na szpilkach. Marzenie wielu Panów.
     

     
    Odpowiedz
  27. radosny

    Jak można się poparzyć ?

      Ooo, tak i mądrzy komuniści swego czasu wymyślili aby sprowadzić do Polski "barsz Sosnowskiego" – cyt. za "Wikepedią":  "Barszcz Sosnowskiego (Heracleum sosnowskyi Manden.) – gatunekrośliny zielnej, należący do rodziny selerowatych (Apiaceae). Pochodzi z rejonu Kaukazu, skąd został rozprzestrzeniony na rozległych obszarach Europy środkowej i wschodniej, gdzie stał się rośliną inwazyjną. Od lat 50. do 70. XX wieku wprowadzany był do uprawy w różnych krajach bloku wschodniego jako roślina pastewna. Po niedługim czasie, z powodu problemów z uprawą i zbiorem, głównie ze względu na zagrożenie dla zdrowia, uprawy były porzucane. Roślina w szybkim tempie zaczęła rozprzestrzeniać się spontanicznie. Gatunek okazał się przybyszem bardzo kłopotliwym. Jest to agresywna roślina inwazyjna, niezwykle trudna do zwalczenia. Powoduje degradację środowiska przyrodniczego i ogranicza dostępność terenu. W dodatku sok ze świeżych roślin wywołuje zmiany skórne." 

      Tak więc z pewnością bulwy owej rośliny mają właściwości odżywcze, ale nie da się tego wprowadzić do produkcji, no ale mądrzy stwierdzili, że "co tam ?, jakoś ją uprawimy". Jednak nie da się tego uprawiać bo jest to niezwykle toksyczna roślina, powodująca bardzo mocne poparzenia skórne i dróg oddechowych.

    No, ale roślina jest tak inwazyjna, że sama się rozmnaża a u nas na Podhalu tworzy swoiste "lasy", zwłaszcza w miejscach gdzie ma dużo wilgoci. No więc roślina ta to prawie dokładnie to co mówił Jezus "wróg zasiał chwast między zboże i zagłusza je". Tak samo, różne zwodnicze ideologie, to jest takie coś, co w teorii ma jakoś "odżywiać" a tak naprawdę podstępnie niszczy. Tak też do Polski wciąż są przemycane podstępne ideologie, religie, błędne duchowości, różne odłamy Chrześcijaństwa. Polacy to naród, który wciąż hołduje powiedzeniue – "cudze chwalicie, swego nie znacie". No cóż, może rzeczywiście musimy się mocno "poparzyć", aby w końcu przejrzeć na oczy ? Już tak się dzieje a konsekwencje ?, a to zobaczymy po latach.

     
    Odpowiedz
  28. lukas

    aaharonart

    Szanowny Aharonie,

    to miłe co piszesz, niemniej ja sam nie widzę w tym nic nadzwyczajnego.  Piszesz ze mądrości nie można chować.. Mądry to był Chrystus albo Budda, ja co najwyżej jestem nie głupi. Ale blog Twój bardzo mi się podbał – szczególnie dobór kolerów i tła. Sam k iedyś malowałem a Herbert to jeden z moich ulubionych poetów. Nie wiem czy moja karma pragnie się wypełnić czy tylko udaje… 

    Co doTwojej prośby o zamieszczenie cytatu: wiesz ja generalnie czasem pisuję recnezje z wystaw czy różne teksty odnośnie sztuki. W tym roku moze jeszcze moze w przyszłym ukaze się tekst który jest komentarzem do rzeźby mojego kolegi – rzeźby genialnej, która tak zwaliła mnie z nóg że siadłem i od razu napisałem. Musiałem… Tak więc może ten – skad inąd marny – cytat lepiej sobie darowac a jesli chcesz to mogę coś napisać w ogóle osobno na Twój blog… przemysl to. Daj kontakt jakis do siebie bo na blogu nie znalezłem a nie chce tu na tezeuszu miejsca zabierac.. I jeszcze jeden – tym razem cyat – o mądrości:

    "Mądrość staje się przebraniem dla naszych ran. Uczy nas, jak krwawić po kryjomu" E. Cioran

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  29. Halina

    Zefir

    Od czegoś trzeba wyjść, inaczej dyskusja traci sens.

    Wyszlam wiec od takiego stwierdzenia ( nie wiem czy pan czyta moje wpisy ), zeby dyskusja miala jakis sens. I widze, ze zarowno pan, jak i  Eskulap oraz radosny – tez sie z tym zgadzaja.

    Przede wszystkim kobiety i mezczyzni roznia sie od siebie nie tylko biologicznie( odmiennosc organizacji mozgu, gospodarka hormonalna), ale i psychicznie. Nie jest to li tylko stereotyp, ale empirycznie potwierdzona rzeczywistosc.Te odmiennosci sa dosc stala cecha kazdej struktury spolecznej. Skutkiem tego pewna odmienna rola kobiety i mezczyzny. Odwrocenie tego typowego powolania biologiczno-psychicznego spowoduje nie tylko pewna odmiennosc w spostrzeganiu swiata, zachowaniu, ale tez w autoprezentacji. Termin  gender- " rodzaj ", wyraza przekonanie, ze plec jest rownie umowna, jak  np.rodzaj gramatyczny  jakiegos rzeczownika. Juz w swej nazwie probuje orzekac skad biora sie roznice pomiedzy kobieta , a mezczyna.

    Pojecie gender zostalo zastosowane po raz pierwszy w rozumieniu plci, jako pewnego konstruktu kulturowego, bedacego w konflikcie z cechami biologicznymi na poczatku lat siedemdziesiatych przez psychologa Roberta Stollera. Stoller uznal rozroznienie na sex i gender za przydatne dla osob, ktorych plec biologiczna odbiegala od kategorii, do jakiej zostaly zaszeregowane w chwili urodzenia i do jakiej byly socjalizowane. Nalezaloby rowniez odwolac sie do slynnego stwierdzenia Simon de Beauvoir-" kobieta nikt sie nie rodzi, kobieta sie staje".Cala dalsza  debata jest w zasadzie historia destabilizaji tego, co wydawalo sie do pewnego momentu wygodnym podzialem. Sex i gender zostaly polaczone w jeden system, w ktorym to gender odgrywa decydujaca role.Gender nie jest w stanie wyjasnic swoich zalozen, w jaki to sposob spoleczenstwo ksztaltuje tzw. naturalne cialo ( sex). Mysle, ze ten dokumentalny film nie wymaga komentarza..Wypowiedza sie wybitni naukowcy, zwykli ludzie, no i teoretycy gender.

    pozdrawiam

    http://www.youtube.com/watch?v=5oGL7njQwrg

     
    Odpowiedz
  30. Halina

    Lukas

    Dziś właściwie juz nie ma czegoś takiego jak obiektywność – dziś można się jedynie do niej zbliżyć poprzez właśnie WYCOFANIE się z własnej subiektywności. Tylko wówczas rodzi się przestrzeń do dialogu i to, jako tako pojętej, prawdy.

    Mysle, ze dzis przyszly takie czasy, ze trzeba miec wlasne zdanie,a  ludzie o roznych swiatopogladach moga sie wzajemnie jakos porozumiec. Najgorsza  jest  nienasycona potrzeba posiadania racji 🙂

    Tak, to prawda, by zrozumiec punkt widzenia kogos innego, musze byc zdolna do zawieszenia na chwile mojego wlasnego.Co nie oznacza, by z niego rezygnowac. Akt poznawczy jest jednak mysle, aktem subiektywnym i naszym przezyciem. Moze sie niektorym wydawac, ze wszyscy powinni myslec i dzialac zgodnie z ich zalozeniami. Jednak kazdy z nas jest inaczej skonstruowany, stanowi inny typ, ma inne doswiadczenia. Swiatopoglad, to takie nasze osobiste okulary. Nie wiem czy to w ogole mozna ukryc ? Milo bedzie zagladac na panski blog. Tym bardziej, ze jest sie zapewne czym dzielic. Ale decyzja nalezy do pana.

    pozdrawiam
     

     

     

     
    Odpowiedz
  31. aaharonart

    Lukas

    No super !

    Bardzo się cieszę, że piszesz recenzje z wystaw. To myślę , może być bardzo interesujące. Ucieszyłem się z Twojej propozycji napisania coś na mój blog. Zastanawiam się czy mogę tak odrazu Ci zaufać . Nie znamy się przecież wcale . Pisząc do Ciebie kierowałem sie jedynie intuicją . Może na razie pokazałbyś coś co już napisałeś, coś co jak mniemam nie jest tajemnicą . Bardzo ciekawy jestem tej rzeźby, o której piszesz . Może można ją gdzies zobaczyć . Myślę że było by fajnie byś się tym z nami na Tezeuszu podzielił.

    Zefirze . Odwagi . Napisz śmiało na Tezeuszu a napewno wszyscy z tego skorzystamy.

    Przypomniała mi się taka scena. Otóż byłem kiedyś świadkiem pewnego przedstawienia. Pewien bardzo bogaty człowiek siedział pośród  zgromadzonych ludzi. W izbie było około 7 osób . Pośród nich był pewien człowiek. Bogatemu  tak spodobał sie ów człowiek  że zaproponował mu kolację w wytwornej restauracji. Powiedział przy wszystkich do niego . Przyjacielu, może wyjdziemy na wytworną kolację ? Na co ten odpowiedział :

    – Bardzo chętnie , tylko że nas jest tu aż siedmioro …

    Lukasie. Bardzo się cieszę że mogłem Cię spotkać , jednak może za nim mnie zaszczycisz swoim słowem raczył byś pokazać nam wszystkim jakąś recenzję , tak byśmy wszyscy mogli się posilić .

    aharon*

     
    Odpowiedz
  32. lukas

    @ Halina

    "Mysle, ze dzis przyszly takie czasy, ze trzeba miec wlasne zdanie,a ludzie o roznych swiatopogladach moga sie wzajemnie jakos porozumiec. Najgorsza jest nienasycona potrzeba posiadania racji :)"

    Szanowna Pani,

    podziwiam Pani optymizm odnośnie porozumienia się w czasch, w których nawet sama płaszczyzna do ewentualnej rozmowy jest trudna do okreslenia. Dominujący dziś światopogląd odróżniam od światooglądu – czyli czegoś, w czym mamy jednak wspólny udział, jakieś już przyjętej między słowami płaszczyzny zrozumienia. W tę płaszczyznę wchodzi przede wszystkim dobra wola. Im jednak dłużej żyję tym bardziej jestem świadkiem zanikania owego światoogladu, pękania jakiegoś wspólnego uniwersum na miejsce którego powstają jakieś nowe ideologie lub po prostu wszystko ulega rozwarstwieniu, rozdrobnieniu. Przy takim rozwarstwieniu dobra wola nie tylko jest niemożliwa ale nawet – dla tych co w tym uczestniczą – postrzegana jako szkodliwa. I nie – to nie jest z mojej strony sceptycyzm, to realizm przez który czasem przebłyskuje światło tego, co kiedyś nazywało się dobrą wolą.

    Pozdrawiam 

     
    Odpowiedz
  33. lukas

    @ aaharonart

    Szanowny Aharonie,

    oczywiście rozumiem Twoją watpliwość, choc to była jednie propozycja – jesli tekst by Ci się nie spodobał nie umieściłbyś go na blogu. A jest tam parę ciekawych rzeczy! 🙂 Co do tego co piszę i co się ukazało to w internecie jest niewiele. Ukaże się dopiero za jakiś czas zdjęcie owej rzeźby oraz mój tekst na profilu Autora (tu musiałem zostawić swą permanentną niechęć do FB, bo Autor nalegał aby to było na jego FB profilu).  Nie wiem też czy warto – jak to ujałeś – "posilać" się tym co piszę:) Jestem tez sceptyczny do umieszczania swojego imienia i nazwiska w czymś takim jak internet (zresztą to że w ogole zacząłem rozmawiać tu to tez chyba jakiś cud, bo nie rozmawiam na forach). Być może jest to wszystko dla kogoś dziwne w dzisiejszych czasach ale ja tak mam – bardzo cenię sobie swoją prywatność szczególnie jeśli chodzi o "sieć" (swoją drogą to ciekawe określenie, nie?) Tak że moja propozycja tekstu na Twój blog i tak byłaby anonimowa. Niemniej kiedy się ukaże tekst i rzeźba to pewnie swą anonimowość stracę :/ Tekst ten jednak bez samej rzeźby nie istnieje bo był pisany pod nią. Natomiast co do innych tekstów to czasopisma nie udostępniają ich w formach internetowych. Pisałem np recenzję z tej wystawy:

    Plakat: http://www.okzator.pl/index.php/component/content/article/1-latest-news/768-korpal

    Wystawa: http://www.okzator.iap.pl/grazyna_korpal/index.html

    Tekst ukazał się w lokalnym czasopiśmie. Jak więc widać są to raczej małe sprawy, bo tym zamijuję się tak trochę z "doskoku":)

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  34. aaharonart

    Lukas a pisanie na Tezeuszu bloga

     Zawsze możesz swój tekst przesłać mi w formie komentarza na mój blog. W linki poniżej . Na każdej stonie u dołu jest pole Show coments na które możesz kliknąć i dodać swój komentarz. Ja odbiorę to co napisałeś w mojej  skrzynce i nikt tego nie zobaczy zanim nie zdecyduję by to umieścić w stosownym miejscu. Prześlij proszę swój tekst w formie komentarza a ja go przeczytam . 

    aharonek.blogspot.com/2013/11/j.html#comment-form

    zapraszam do zapisania tej pustej kartki która najwyraźniej czeka na Ciebie.

    PS Dziękuję za podane odnośniki 

    aharon*

    dla ciekawostki podam Ci link do kogoś mi bliskiego   . Mamy w rodzinie kogoś kto tworzy niezwykłą sztukę . Może tam na stronie  Jerzego znajdziesz coś co cię zainspiruje do pisania . Jerzy Olek – artysta i teoretyk z Wrocławia . Animator ruchu fotografii ekspansywnej i medialnej (lata 70.) oraz fotografii elementarnej (lata 80.). Jerzy Olek zajmuje się przestrzenią wielorako rozumianą i wyobrażaną. Jej subiektywne imaginacje obrazuje rysunkiem, fotografią, lustrzanym odbiciem, graficznym odciskiem, komputerowym drukiem. Tworzy obiekty, rozbudowane struktury wizualne i instalacje. Poszukuje zjawiskowej przestrzenności w relacji do niejednoznacznej w swej istocie przestrzeni realnej.

    link do strony . Życzę miłego oglądania no i czekam na Twój tekst …

    Jeśli chcesz możesz też coś napisać o sztuce Jerzego . Kto wie może kiedyś przy okazji podam mu do przeczytania. Zachęcam i dziękuję za znajomość .

    artur aharon* 

    http://www.fotomedium.pl/

     

    (pisz bloga na Tezeuszu)

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  35. Halina

    Lukas

    "Mysle, ze dzis przyszly takie czasy, ze trzeba miec wlasne zdanie,a ludzie o roznych swiatopogladach moga sie wzajemnie jakos porozumiec. Najgorsza jest nienasycona potrzeba posiadania racji :)"

    Szanowna Pani,

    podziwiam Pani optymizm odnośnie porozumienia się w czasch, w których nawet sama płaszczyzna do ewentualnej rozmowy jest trudna do okreslenia.

    To nie optymizm, tylko nadzieja. Nie zajmuje sia zaklinaniem rzeczywistosci, ale jakims jej aktywnym tworzeniem, z lepszym lub gorszym skutkiem. Niektore pola mozna faktycznie tylko zaorac, nie da sie ich uprawic. Dobra wola jest podstawa wzajemnych relacji miedzyludzkich.
    Jak to pieknie napisal R.W.Emerson: " Czlowiek  musi zawsze zaprzac swoj plog do jakiejs gwiazdy", wtedy ciagniemy nasze zycie z nadzieja, a nie popychamy  czesto z nierealnym optymizmem.

    Co do plaszczyzny; moim doswiadczeniem jest jej poszukiwanie, a nie okreslanie.Celem dialogu nie jest zlikwiowanie tych rozwarstwien , innosci,  ale raczej doswiadczanie i otwartosc nawet na niezrozumialosc.  Szukanie tego, co moze byc dobrem. Jesli nim byc nie moze, trzeba poddac to konstruktywnej krytyce, poprzez rzeczowa arumentacje. Kazdy uczestnik dialogu-  ma mozliwosc wyrazania i obrony swojego stanowiska. Smutkiem napawa fakt, gdy ludzie zamiast podjac sie  dyskusji, ktora niejako prowokuja i zamiast rozmawiac jeden z drugim-wybieraja bardzo dziecinny, i prowadzacy donikad sposob-gadania jeden o drugim. Czyli-malowania sie wzajemnie. Ale coz, pewnie taki sposob "dialogowania" jest blizszy, moze latwiejszy ?
     

    Sam konflikt jest naturalna sytucja zycia w grupie, czego jako mlody czlowiek zapewne pan nieraz doswiadczal lub byl swiadkiem. Jest nieuniknionym wynikiem scierania sie roznych typow osobowosci, zainteresowan, przekonan. Wiekszy problem  ze znalezieniem wspolnej plaszczyzny mamy na pewno z ludzmi zle wychowanymi, a nie z ich swiatopogladem.

    pozdrawiam

     

     
    Odpowiedz
  36. lukas

    @ Halina

    "moim doswiadczeniem jest jej poszukiwanie, a nie okreslanie."

    Szanowna Pani,

    co do poszukiwań – tak, bo nawet już sam dialog jest w gruncie rzeczy jakimś poszukiwaniem. Pisząc jednak o określaniu i rozwarstwieniu nie miałem na myśli redukowania Innego do Tego Samego (jak to ujmuje ładnie E Levinas). Była to raczej smutna refleksja na temat rzeczywistości jako takiej; takiej, w której ja nie jestem w stanie nawet przyjąć tego Innego bo on sam jest tak rozwarstwiony że jest to po prostu czsem niemożliwe. Jednak uważam że wyznaczenie jakieś płaszczyzny jest konieczne bo inaczej poszukujemy po ciemku, po omacku. Mowiac metaforycznie: szukac mozemy jedynie wówczas, kiedy mamy jakies swiatlo, kiedy tam gdzie jestem ja i Inny pali się jakaś lampka. Ta lapmka pozwla przynajmniej dostrzec co co nas łączy – a to już dużo. Kiedy ktoś mnie pyta czy jestesmy w stanie sie porozumiec to ja zawsze odpowiadam ale w jakim zakresie? na jakiej płaszczyźnie? bo nie mozna prowadzić dialogu bez gramatyki. Na koniec pposłużę się cyatetm H.-G. Gadamera:

    "Jesteśmy niekończącą się rozmową, bo nie jesteśmy w stanie odnaleźć słów, które odpowiadałyby na pytanie kim jesteśmy i jak powinniśmy siebie rozumieć"

    Pozdrawiam

    ps: Skąd przypuszczenie że jestem "młodą osobą"?:) Moze nie starą ale młodym bym siebie nie nazwał:)

     
    Odpowiedz
  37. aaharonart

    Halina i Lukas

     Piszecie sztukę ! To niesamowite ile w waszych tekstach jest piękna. Pełen zachwytu nad tym co piszecie zdecydowałem się wybrać to co do mnie najbardziej przemawiało i zamieścić to na swoim blogu. 

    Możecie to zobaczyć w linku poniżej 

    aharonek.blogspot.com/2013/12/pog-gwiazdy.html

     

    U Haliny bardzo spodobały mi się te słowa o "płógu gwiazdy". Hali to niezwykłe słowa! Dziękuję Ci za nie.

     

    Lukas , mam nadzieję że nie przestaniesz pisać . Pisz proszę jak najwięcej a najlepiej z Haliną bo tworzycie niezwykłą parę . Jesteście natchnieni. I to jest piękne.

    Dziękuję wam.

     

    Wasz przyjaciel 

    art*

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  38. Halina

    Lukas

    Mowiac metaforycznie: szukac mozemy jedynie wówczas, kiedy mamy jakies swiatlo, kiedy tam gdzie jestem ja i Inny pali się jakaś lampka. Ta lapmka pozwla przynajmniej dostrzec co co nas łączy – a to już dużo. Kiedy ktoś mnie pyta czy jestesmy w stanie sie porozumiec to ja zawsze odpowiadam ale w jakim zakresie? na jakiej płaszczyźnie? bo nie mozna prowadzić dialogu bez gramatyki.

    Dla mnie takim swiatelkiem jest nadzieja,a  kazdy dialog pewnym ryzykiem.Nalezaloby pewnie dokonac rozroznienia pomiedzy dyskusja polemiczna, a dialogiem, chociaz w szerszym rozumieniu dialogu, moze byc  ona jego czescia skladowa. Dialog jest trudnym stylem pracy. Nie kazdy potrafi podjac trud pracy nad soba-pozostaje mu wiec latwiejsza droga-droga monologu.

    Zaczynam od oddzielenia roznic istotnych od pozornych, czyli znalezienie lub poszerzanie tego, co moze byc wspolne do wspoldzialania.Daje to szanse oddzielenia plaszczyzny na ktorej mozliwa jest wspolpraca, od plaszczyzny, na ktorej istniec moze juz tylko konfrontacja.Dialog jest procesem, dlatego na samym poczatku nie mam wiedzy na temat plaszczyzn porozumienia. Rozne sa formy dialogu spolecznego, ja mam na mysli szegolnie dialog zycia, zwykly kontakt z innym czlowiekiem- czyli plaszczyzna bedzie zycie codzienne.

    Dialog jako sposob bycia. Sztuka bycia naprzeciw siebie w relacji czlowiek-czlowiek, a nie rola-rola.

    Zycie w demokracji, to umiejetnosc prowadzenia dialogu. Jak slusznie zauwazyl ks. Tischner, w spoleczenstwach totalitarnych jedynym jezykiem, byl jezyk monologu. Swoisty system komunikacji przebiegajacy z gory-w dol. Informacja, kto , z kim i jak-przychodzila zawsze z gory, a z dolu mialo miejsce wylacznie potakiwanie .Wiadomo jak konczyla sie " relacja", gdy ktos mial inne zdanie i potrafil je uzasadnic.Stanowil zagrozenie dla systemu.Dziasiaj mozemy doswiadczac prawdy przez wielosc punktow widzenia i doswiadczac wolnosci poprzez wybory. Czyli zanim zaczniemy wymieniac slowa-wybieramy to z kim i do kogo bede mowic. Wybieram to, czy w ogole bede mowic 🙂
     Innymi slowy w kazdym dialogu jest obecny moment wolnosci.Dialog powinien miec charakter rozwojowy.Nie nalezy wiec go traktowac jako koniecznosci.Jednak tylko dialog zmienia zbiorowosci we wspolnoty. Dialog jest trudny, bo wymaga przezwyciezenia milosci wlasnej, korygowania siebie w swietle mysli Innego.

    "Jesteśmy niekończącą się rozmową, bo nie jesteśmy w stanie odnaleźć słów, które odpowiadałyby na pytanie kim jesteśmy i jak powinniśmy siebie rozumieć"

    Odkrywanie prawdziwego Ja to proces.Stopniowo, warstwa po warstwie, zdejmujemy rozne maski, pozy i oczekiwania innych ludzi. Uczymy sie doswiadczac siebie.Odkrywaniu siebie sprzyja relacja, w ktorej druga osoba jest autentyczna, akceptuje nas i okazuje zrozumienie.

    Za M. Foucault powtorze: " Byc moze niedostepnosc widzenia tego co " widzimy", wiaze sie z niedostepnoscia widzenia tego, kto widzi-mimo luster, odblaskow, wiec patrze na siebie, by owej niedostepnosci zaprzeczyc"

    Skąd przypuszczenie że jestem "młodą osobą"?:) Moze nie starą ale młodym bym siebie nie nazwał:)

    Napisal pan o swoim zyciu " niezbyt dlugie". A dla mnie niezbyt dlugie, moze oznaczac mlode zycie. Mlodziencem bywa sie krotko-mlodym mozna byc dlugo 🙂

    pozdrawiam 🙂

     

     

     
    Odpowiedz
  39. lukas

    @ Halina

    Szanowna Pani,

    jak mi się miło na sercu zrobiło, że zacytowała Pani dwóch z kilku moich ulubionych myślicieli. Pozronie różni – jednak do siebie podobni:) Co do wspólnej płaszczyzny – zgodzę się ze nadzieja jest konieczna do dialogu jednak ona tą lapką byc nie może. Chodziło mi raczej o coś bardzo praktycznego – o zakres rozmowy, temat, zagadnienie. Niestety dzis jest tak ze jak ktos nie umie znalezc argumenty od razu zmienia ten zakres i to rozmowa potem wydaje się niemożliwa.

    Mam tez watpliwości co do tego czy dośw prawdy z wielu punktów widzenia. Oznaczałoby to ze każdy posiada własną prawdę w całości. Mysle ze jest raczej tak ze kazdy z nas ma w sobie jakis skrawek własciwej prawdy a przestrzen dialogu moze te prawdy wyłowic i poszukac jakiegos wspolnego im mianownika.

    Z tymi wspólnotami wyłonionymi podczas dialogu to musze sie przyznac mam problem. Wspólnotowośc bowiem bywa bardzo niebzpieczna – ze przypomnę iż w latach 30-stych ub. w. kilku niemców wraz z jednym austriakiem usiadło w knajpie i sobie rozmawiali. Z tego dilogu narodziła się pewna wspólnota a co było dalej wiemy wszyscy. Z drugiej strony człowiek jednak jest zwierzęciem stadnym i żyć bez innych po prostu nie może. Tak więc wybór jest trudny.

    "Niezbyt długie życie" to znaczy życie nie tak długie jakie mają inni:) Choć młodzieniec brzmi b sympatycznie to chyba jednak już nie.. od dłuższego czasu nie..:)

    Pozdrwiam

    lukas

     
    Odpowiedz
  40. Halina

    Lukas

    Chodziło mi raczej o coś bardzo praktycznego – o zakres rozmowy, temat, zagadnienie. Niestety dzis jest tak ze jak ktos nie umie znalezc argumenty od razu zmienia ten zakres i to rozmowa potem wydaje się niemożliwa.

    Wyznaczanie takiego zakresu jest zapewne niezbedne w  niektorych dialogach np. dialogu miedzyreligijnym, gdzie wspolna plaszczyzna moze byc niekiedy jedynie modlitwa, w dialogu miedzy roznymi instytucjami, rowniez na polu naukowym etc.. Jesli dyskusja prowadzona jest na okreslony temat, to naturalnie, ze nalezy w miare mozliwosci trzymac sie mysli przewodniej.Celowe wprowadzanie zamieszania, teoretycznie powinno konczyc sie eliminacja takich uczestnikow, w praktyce faktycznie moze okazac sie , ze nikt juz nie pamieta na koniec czego wlasciwie rozmowa miala dotyczyc 🙂

    Isotne w prowadzeniu kazdego dialogu jest przestrzeganie pewnych z gory ustalonych prawidel i regul. Oprocz reguly dobrej woli nalezy uznac, ze przeciwnik moze miec swoje racje i argumenty. Istnieje zawsze obowiazek uzasadniania swojej opinii, sadow, ocen. Obie strony maja prawo krytykowac, ale i poddawac sie konstruktywnej krytyce. No i ta podstawa-to kultura.

    Mam tez watpliwości co do tego czy dośw prawdy z wielu punktów widzenia. Oznaczałoby to ze każdy posiada własną prawdę w całości. Mysle ze jest raczej tak ze kazdy z nas ma w sobie jakis skrawek własciwej prawdy a przestrzen dialogu moze te prawdy wyłowic i poszukac jakiegos wspolnego im mianownika.

    Tutaj musze doprecyzowac, bo wyrazilam sie rzeczywiscie niejasno. Chodzi mi o to, ze kazda sprawa wyglada inaczej z roznych punktow widzenia. To wlasnie prawda jest osiagana przez ludzi, podchadzacych do danej sprawy z roznych punktow widzenia.  Mysle dobrze obrazuje to  film, ktory zalaczylam w tym watku.

    Slusznie pan pisze, ze w dialogu trzeba byc gotowym na ewentualne uczynienie osobistej prawdy drugiego, czescia mojej prawdy, a prawde o sobie uczynic czescia jego prawdy o mnie.

    Z tymi wspólnotami wyłonionymi podczas dialogu to musze sie przyznac mam problem. Wspólnotowośc bowiem bywa bardzo niebzpieczna – ze przypomnę iż w latach 30-stych ub. w. kilku niemców wraz z jednym austriakiem usiadło w knajpie i sobie rozmawiali. Z tego dilogu narodziła się pewna wspólnota a co było dalej wiemy wszyscy. Z drugiej strony człowiek jednak jest zwierzęciem stadnym i żyć bez innych po prostu nie może. Tak więc wybór jest trudny.

    Czlowiek byl wlasnoscia wspolnoty, ktora uwazala sie za nieomylna. Mogl sie realizowac poprzez wspolnote i jej ideologie. Takie wspolnoty obserwujemy i dzisiaj. Chodzilo mi, ze wspolnota powstala ze spotkania, z dialogu-odczuwa lacznosc miedzy soba. Kazde spotkanie moze stanowic poczatek mniejszej lub wiekszej wspolnoty ;rodzina -grupy przyjaciol, kolo zainteresowan etc. Odkrywa to konktetne My, bez zaniku Ja. Od wielu lat niose ciezar  budowania dialogu i prawidlowych relacji w placowkach oswiatowych- pomiedzy nauczycielami, uczniami i rodzicami. Poniewaz jakosc relacji  czlowieka z otoczeniem determinuje sposob bycia, myslenia, postrzegania siebie i innych . Nadaje okreslone znaczenie jego zyciu. Ich jakosc w rodzinach, szkole determinuje jakosc danej grupy i jej funkcjonowanie. Mozna smialo postawic teze, ze od jakosci wzajemnych relacji i od umiejetnosci prowadzenia dialogu-zalezec bedzie ich przyszla egzystencja. One to stanowia fundment wszystkich spoleczenstw i grup.

    Spotkanie, dialog, to Wydarzenie, a potem zaczyna sie dramat, ktorego przebiegu nikt nie jest w stanie przewidziec .

    pozdrawiam

    Halina

     
    Odpowiedz
  41. lukas

    @ Halina

    Szanowna Pani,

    tym razem zacznę od końca: to ost zdanie to chyba [a nwet na pewno] Tischner z "Filozofii Dramatu";) im dłużej z Panią rozmawiam tym bardziej mam wrażenie że już się spotkaliśmy 🙂

    A co do wspólnoty: w tym właśnie rzecz ze nigdy nie wiemy, czy dana wspólnota nagle nie okaze się pretendować do miana tej jedynej. Stąd moje ograniczone zaufanie do wspólnot. Nie iwem także, czy wspólnota odkrywając My czyni to bez zaniku Ja – mam do tego wątpliwości. Do wspólnoty bowiem od pewnego moemntu nie można wprowadzić elemntu różnicujacego, innego. Wynika to z faktu ze na taki element każdy musiałby przystać. O wiele łatwiej ( w znaczeniu praktycznym a nie nie-trudnym) jest wprowadzić taki element do samego Ja – np podczas rozmowy dwóch osób. 

    "Poniewaz jakosc relacji czlowieka z otoczeniem determinuje sposob bycia, myslenia, postrzegania siebie i innych . Nadaje okreslone znaczenie jego zyciu. Ich jakosc w rodzinach, szkole determinuje jakosc danej grupy i jej funkcjonowanie. "

    Nie bardzo tu rozumiem co determinuje co;) Czy relacje determinuja grupę czy grupa relacje? Czy tez moze jeszcze inaczej… Jak więc widać nawet w tak – wydawałoby się prostych – zaleznościach trudno to stwierdzić. Takiego pytania o determinację nie ma jesli rozmawia dwoje ludzi – tam ryzyko determinacji jest prawie zerowe. Aby jednak była jasność: nie podważam tu roli grupy czy wspólnoty, wyrażam jedynie pewną sceptyczność w związku podmiotu z grupą. 

    "Isotne w prowadzeniu kazdego dialogu jest przestrzeganie pewnych z gory ustalonych prawidel i regul. Oprocz reguly dobrej woli nalezy uznac, ze przeciwnik moze miec swoje racje i argumenty"

    Zgoda. Jeśli jednak jest to "przeciwnik" to już nie jest dialog:)

    Pozdrawiam

    lukas

     
    Odpowiedz
  42. Halina

    Lukas

     

    Szanowna Pani,

    tym razem zacznę od końca: to ost zdanie to chyba [a nwet na pewno] Tischner z "Filozofii Dramatu";) im dłużej z Panią rozmawiam tym bardziej mam wrażenie że już się spotkaliśmy 🙂

    Wiedzialam, wiedzialam-na czym by ja tu pojmac To juz nie po raz pierwszy:) .Skads to znamy. Nie jest uczen nad  Mistrza.

     

    Tam byl usmiech, ale zauwazylam , ze w kontekscie pewnego tekstu -zdanie to z usmiechem mogloby miec niewlasciwe zabarwienie. Naturalnie, ze Tischner, nie pisalabym Wydarzenie duza litera . Nie jestem tak naiwna panie lukasie, zeby nie zdawac sobie sprawy, ze owo zdanie-cytat pochodzace J. Tischner Myslenie wg. wartosci " Znak" 1994, nr.2 str. 512 –znaja prawie wszyscy interesujacy sie dialogiem. Ja tez lubie poznawac ludzi.:)

    Relacje sa podstawa ludzkiej egzystencji.Cale zycie ludzkie opiera sie na relacjach. One warunkuja socjalizacje.Jezeli mamy dobre relacje z rodzicami, w szkole, to nie pakujemy sie zasadniczo w niebezpieczne wspolnoty czy w skonfliktowane grupy. Im mlodszy czlowiek, tym wiekszy wplyw maja na niego relacje.

    Pisalam juz ze czescia skladowo dialogu sa dyskusje polemiczne, a tam mamy juz oponentow.

    pozdr.

    ps.podalam troche z przemeczenia i pospiechu niedokladny odnosnik, wiec koryguje, zeby potem nie bylo …

     
    Odpowiedz
  43. lukas

    @Halina

    Pani Halino (skoro juz sobie tak dłużej gaworzymy:)

    "Wiedzialam, wiedzialam-na czym by ja tu pojmac To juz nie po raz pierwszy:) .Skads to znamy." 

    nie – zapewniam Panią ze ja nie należę do tego typu ludzi – ludzki, któży kluczą czy czatują by komuś "przywalić". I bronię się przed czymś takim. Moj wpis a prpos Tischnera był raczej zartobliwy i w zadnym razie nie był związany z jakąś Pani przypisywana "nawinością".

    "Jezeli mamy dobre relacje z rodzicami, w szkole, to nie pakujemy sie zasadniczo w niebezpieczne wspolnoty czy w skonfliktowane grupy"

    Oj to chyba nie dkońca prawda. Bardzo duzo ludzi pochodzi właśnie z dobrych domów a schodza na drogę przestępczą a sa tez tacy co pochodza z rodzin patoligicznych a swoje zycie ułozyli dobrze. Mozliwe ze za tym Pani stwierdzeniem kryje się jakas statyska ale to jedynie statystyka. Nie ma reguły – wiem wiem ze w wiekszosci podreczników do psych dzieci czy do resocjalzacji tłuką ze tak jest – ale nie wydaje mi się to prawdą. Poza tym jak juz pisałem – dla mlodego czlowieka grupa ktora go przygarnia wcale nie musi byc niebezpieczna. Wiecej nawet – ona sama moze byc bardzo pozytywna. Nigdy jednak nie ma pewnoscxi ze ta grupa (od skinheadów po oazy) sama w pewnym czasie nie stanie się patologiczna. 

    Pozdrawiam

    lukas

    PS: Zrobiłem mały komentarz dla aharona. Tu jest link: http://aharonek.blogspot.com/2013/12/koo-rytua-1.html

     
    Odpowiedz
  44. Halina

    Lukas

    W podrecznikach tluka rozne rzeczy. Moja praktyka przekonala mnie, ze dom, w ktorym dziecko nie znalazlo milosci , jest samotne -bedzie poszukiwalo jej  u innych ludzi. I nie zawsze natrafi na tych, ktorzy chca mu ja naprawe dac.Tzw. dobre domy, czesto zamiast milosci i zrozumienia, daja jednie wsparcie finansowe.Malo tego mlodzi ludzie sa przymuszani do zrealizowania sie w sposob wyznaczony przez rodzicow. To rodzi frustracje i bunt. Dziecko nie moze miec wlasnego pomyslu na zycie, wiec go nie ma. A znajda sie " tacy dobrzy", ktorzy wciagna go w swoja ideologie badz uzaleznienia .Mlody czlowiek nie jest swiadom niebezpieczenstwa jakie mu zagraza, chce tylko zamanifestowac opozycje wobec doroslych, ktorzy nie dali mu milosci, poczucia bezpieczenstwa, zainteresowania, wlasnego czasu.  Mozliwe jest, ze pan tego nie wie…?

    pozdr.

     
    Odpowiedz
  45. lukas

    @ Halina

    Pani Halino,

    oczywiście ze wiem. Mam jednak watpliwość czy dom ( tzw home) można nazwać już wspólnotą. Kilkoro ludzi połączonych więzami przede wszystkim bilogicznymi a w następswtie – dajmy pozytywny przykład – więzami miłości i zrozumienia to chyba jednak coś innego niż wspólnota. To co spaja dom nie spaja wspólnot – może jedynie połowicznie. We wspólnotach bowiem nie ma wiezów krwi, nigdy tez nie ma pełnego – tak jak w rodzinie – oddania i zrozumienia. Wspólnota właśnie najczęściej jest sztuczną namiastka domu, pewnym pozorem. Dom – tak mi się wydaje – jest czymś innym, bardziej podstawowym, głębszym. W domu człowiek jest u siebie, jest sobą, jest autentyczny. We wspólnocie – choćby nie wiem jak była ona pozytywna – w pełni autentyczny nie będzie chociażby z tak prostego powodu że ma tam więzów bilogicznych.  Wspólnota zawsze wymaga pewnej maski, jakiegoś – choćby minimalnego – zakrycia siebie. Podam przykład: znałem dwie osoby wywodzące się z pewnej wspólnoty – wspólnoty jak najbardziej pozytywnej, robiącej dużo dobrego. Te osoby były narzeczeństwem potem założyły rodzinę i… po 2 latach rodzina się rozpadła. Pewne naleciałości które pochodziły z ich pierwotnych rodzin uwidoczniły się dopiero kiedy chcieli załozyć swoją a we wspólnocie były one niewidoczne. Zatem wspólnota to jednka coś innego niż rodzina.

    Pozdrawiam

    lukas 

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code