Manifest antyradykalny

 

 

Dużo jest partii politycznych, dużo ruchów społecznych, mnóstwo aktywistów, roi się od postulatów, pomysłów i żądań. Słowa zwykle brzmią pięknie, programy obiecująco. Wystarczy jednak parę lat życiowych doświadczeń, aby przestać wierzyć słowom. Wczorajsi opozycjoniści dziś są rządem, menele dyrektorami, a w jakimś westernie widziałem, jak wszystkie kurwy z saloonu zamieniły się w totalne dewotki. Takie jest kosmiczne prawo: wszystko się kręci i zmienia w swoje przeciwieństwo.

 

Wyobraźmy sobie monetę. Na awersie hasło – Polska dla Polaków, na rewersie – Zabić skina skurwysyna. Hasła niby różne, tak różne, że właściwie identyczne. To dwie strony tej samej monety.

 

Akcja rodzi reakcję. Grzesznik jest tworem świętego. Pornografię produkuje kulturowo – religijna pruderia. Złodzieje istnieją dzięki bogaczom. Policja dzięki złodziejom. Wojujący ateizm wzmocnił zanikający kościół. Kilku ostrych anarchistów to racja bytu dla setki gliniarzy. A nadopiekuńcze ciotki wychowują życiowe dupy.

 

Zbyt często u podłoża naszej aktywności leży nie współczucie dla cierpiących, ale strach, nienawiść i pogarda wobec tych, w których upatrujemy przyczynę cierpień. Im głębsze są te uczucia, tym głębiej przyjdzie spadać. Aż do dna. Aż staniemy się tym, co zwalczamy, a raczej zwalczaliśmy.

Bo ci, którzy szturmują pałace – rychło w nich zamieszkują. Ci, którzy burzą – nie nauczą się tworzyć. Gdy kogoś nazwiemy swym wrogiem – stajemy się jego lustrzanym odbiciem.

 

Dlatego wojownik oczyszcza się przed walką i nie walczy z tym, kogo nie szanuje. A żeby w ogóle zostać wojownikiem – trzeba najpierw pokonać własny strach. Howgh!

 

Najwięksi tak zwani skurwiele to bardzo skrzywdzone dzieci, które nie potrafią poradzić sobie ze strachem, nienawiścią, pogardą. Ich cierpienie dosłownie nie mieści się w pale – i tryska na zewnątrz.

 

Nikt nie pogłaskał po główce Hitlerka, kiedy malował urocze akwarelki. Nie przyjęto go do szkoły plastycznej, został narodowym radykałem, trafił za to do pudła – i napisał „Mein Kampf”. Strach – nienawiść – pogarda. Coraz szybszy łoskot rozpędzającej się lokomotywy…

 

Życie nie jest na szczęście ani białe, ani czarne, brunatne, czerwone czy zgniłozielone. Nie jest też beznadziejnie szare.

 

Życie to feeria barw.

 

Wszędzie i we wszystkim dojrzeć można kolorki. Trzeba się tylko uspokoić i patrzeć. Nie wściekać, nie bluzgać, nie machać ideowymi chorągiewkami. Menel, dyrektor, kurwa, dewotka, skin, grzesznik, święty, złodziej, bogacz, glina, ksiądz, anarchista, nawet prezydent, papież i ciotka Paszczaka – każdy ma w sobie coś sympatycznego. Jeśli zobaczymy to w nich, odkryjemy to też w sobie. I wtedy dopiero można będzie powalczyć już nie „przeciw”, ale o coś naprawdę fajnego.

 

Panie i Panowie. Wyluzujmy się. Ten sen może być naprawdę piękny. Na zdrowie!

 

 

5 Comments

  1. zofia

    “każdy ma w sobie

     

    coś sympatycznego" – jak słusznie zauważasz;
     
    wielokrotnie, czytając nasze zróżnicowane, tezeuszowe teksty, nabieram przekonania, że właśnie ciepłe uczucia skierowane do rodzaju ludzkiego jako takiego, empatia oraz… wątpliwości to najlepsze płaszczyzny wzajemnego porozumienia…
    a jak walczyć, to wiadomo – tylko z kimś kogo się szanuje!
     
    pozdrawiam Cię serdecznie!
     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code