Ewangelia nabiera kształtu

Rozważanie na VI Niedzielę Wielkanocną, rok B

Dzisiejsze czytania

…a każdy, kto miłuje narodził się z Boga i zna Boga…;

Wielka tajemnica. Banał. Prowokacja. Bóg jest miłością. A jakoś tego Boga i tej miłości ciągle brak… Brak, bo wiara ciągle jeszcze jest przed nami, z każdym pokoleniem, bo zazwyczaj potrzebuje dużo czasu, żeby dojrzeć. A dojrzewa tylko w ludziach, w osobach, przez ich obecność w świecie. Czy można ją czerpać z drugiego człowieka?

Utkwiła mi w pamięci wypowiedź kolegi, który podczas dyskusji powiedział z całą swoją poczciwością: Byłoby mi łatwiej wierzyć w Boga, gdyby nie te wszystkie cuda. W zasadzie byłem zaskoczony. Musiała minąć chwila, żebym wczuł się w intencje kolegi, który kwestionował zasadność cudów z zupełnie innego niż wszyscy punktu widzenia – zresztą nie tyle kwestionował, co w pewnym sensie kapitulował przed nimi. Otóż jego punktem wyjścia było zasadnicze przekonanie o bardzo ludzkim, zwykłym, codziennym realizowaniu się pełni wiary w codzienności człowieka. Po prostu przez bycie dobrym. Bo nikomu niczego nie trzeba udowadniać – trzeba tylko być dobrym człowiekiem. A cuda mogą niestety – tak jak w omawianym przez nas wtedy przypadku – tylko rozbijać ludzkie skupienie i prowokować do szukania w wierze dróg na skróty. Innymi słowy teraz tak rozumiem tamtą jego opinię: byłoby mi łatwiej wierzyć, gdyby ludzie dla potwierdzenia swojej wiary nie szukali cudów, ale starali się w każdej chwili być ludźmi dobrymi…

A najbardziej zdumiewają chrześcijanina te chwile, kiedy w spotkaniu z drugim człowiekiem, który nie wierzy, on sam przez jakieś zdumienie tym, co między nimi się dzieje, odkrywa w tym właśnie tę ludzką dobroć – odkrywa miłość jako sposób istnienia Boga w świecie. Czasem dzieje się to spontanicznie, innym razem możemy czerpać z bliskości drugiej osoby.

Bywa tak, że poznajemy ludzi, którzy sami w sobie, przez swoje życie – bez żadnych pretensji do innych i świata – wybijają nas z rytmu wiary, żeby pokazać: prawdziwe życie jest gdzie indziej i Ty też powinieneś je w pełni przeżywać…

Jest Jezus Chrystus, ale są też ludzie, którzy w swojej odważnej lub pokornej, głośnej lub cichej, przemyślanej bądź intuicyjnej wierze – uczą, co oznacza miłość jako forma obecności Boga z nami w świecie. Bo oni wszyscy mają twarze, z których o Bożej miłości nie jeden z nas wyczytał więcej niż z teologicznych traktatów, którzy sprawili, że Ewangelia nabrała w naszych oczach kształtów…

Dobrze będzie pamiętać o tym, że jest się chrześcijaninem wobec współmałżonka, wobec dzieci, wobec innych członków rodziny, wobec sąsiadów, w miejscu pracy – jako dobry pracownik, jako dobry kolega, w parafii, w społeczności lokalnej, w świecie…

***

Jeżeli macie takie osoby w swoim życiu – lub mieliście – zachęcam do odpowiedzenia na list Stefana Wilkanowicza:

Proponuję opisanie kogoś (bez nazwiska), kogo uważam za dobrego chrześcijanina. Będzie to równocześnie wskazanie na to, co w życiu chrześcijanina dziś (w dzisiejszych warunkach) jest konieczne, co jest najważniejsze.

Wasze wypowiedzi będą mogły być wprowadzane na strony internetowe. W ten sposób chcemy rozwijać współpracę pomiędzy chrześcijanami.

Myślę tu nie tylko o katolikach, lecz o wszystkich, którzy się za chrześcijan uważają. I na różne sposoby starają się iść za Chrystusem. Możemy się różnić, ale powinna nas łączyć miłość do Chrystusa i chęć pomagania sobie nawzajem.

Listy można przesyłać pocztą elektroniczną na adres:wilkano@znak.com.pl lub pocztą zwykłą na adres: Fundacja Kultury Chrześcijańskiej Znak, ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków

Tomasz Ponikło, Chrześcijanin. Rozmowy ze Stefanem Wilkanowiczem

wino01.jpg

 

 

10 Comments

  1. jadwiga

    dylematy miłości

    Miłosc…przynajmniej rozumiana przeze mnie jest uczuciem jakim obdarzamy druga istotę, chcac aby była szczesliwa i była przede wszystkim sobą i rozwijała własną osobowosc własne "ja" i… aby własnie to, ze ona jest jaka jest – cieszyło takze nas. To jest miłość.

    W takiej miłości nie zmuszamy tejze istoty do bliskosci z nami ( mimo ze moze i tego pragniemy) ale cenimy jej wolność.

    Tymczasem w tym wszystkim co głosi się na temat miłosci Boga., oraz naszej do Boga – nie widze własnie tego – co ja rozumiem przez miłośc.

    Z jednej strony uczy sie nas, ze miośc Boza jest bezinteresowna, ale zaraz przy tym stwierdzenie uwaza się , ze my powinnismy kochać Boga bo….stworzył piekny swiat, bo…dał nam piekne zachody słońca, bo….nas zbawił, bo…to i tamto….. itd. czyli ZA COS.

    . Wniosek? Gdyby Bog nie stworzył pieknego swiata tylko brzydki, gdyby zachodów słonca nie było, albo…gdyby Jezus nas nie zbawił – moglibysmy Go nie kochac. Prawda?

    Czyzby Bog kupował sobie naszą miłośc stwarzajac te zachody, oraz cierpieniem Jezusa?

    I to mi sie nie podoba. Kochajmy Boga dlatego ZE JEST, a nie dlatego ze nam COS DAŁ.

    Druga sprawa. Np Eucharystia. Czy jezeli kogos bardzo kocham , to mam go spozywac i sie z nim łaczyc?Wcale nie uwazam to za jednoznaczne., wiec dlaczego mi to w jakis sposób koscioł każe? To nie jest okazywaniem miłości, tej rozumianej przeze mnie.

    Jezus ustanowił Eucharystie, owszem, ale wcale nie powiedział przy tym ze przeznacza ją dla wszystkich i nawet dla dzieci. Przeznaczył ja jedynie dla Apostołów.

    Dalej – bezinteresowna miłosc Boga , wg klasztornych norm – kaze wyrzec sie siebie. Dla mnie miłoscia jest przede wszystkim to ze ta istota która kocham pozostaje własnie sobą, ma swoja wolnosc i nie wyrzeka sie siebie. I dlatego ja moge sie cieszyc jej szczesciem i jej osobą.

    Mam takie dziwne uczucie…ze stworzyliśmy sobie Boga na podobieństwo człowieka…..

    A przeciez to nie jest tak.

     
    Odpowiedz
  2. zibik

    Bóg nas pierwszy umiłował !

    Doświadczanie obecności i bliskości tj. prawdziwej miłości drugiej osoby nie ogranicza naszej wolności. Natomiast sprzyja m.in. wzajemnej radości i szczęśliwości, pozwala być – lepiej rozwijać się, stawać lepszym człowiekiem……. i nie tyllko.

    Proszę łaskawie zauważyć, że Bóg nas pierwszy umiłował………. i jak ?…….

    Boga możemy świadomie i dobrowolnie kochać, miłować lub nie, bo mamy od Niego rozum i wolną wolę.

    Nasza miłość lub przyjaźń, kiedy jest prawdziwa, bezinteresowna, szczera etc.  nie jest ZA COŚ, lecz jedynie przyjęciem, odwzajemnieniem Jego miłości.

    Bóg, czy inna osoba prawdziwie kochająca nas, jedynie pragnie naszej miłości tzn. odwzajemnienia. Kochamy zwykle nie dlatego, że ktoś jest, ale dlatego, że świadomie i dobrowolnie wybieramy osobę. Uznajemy, odwzajemniamy lub odtrącamy czyjąś miłość, przyjaźń, nawet akceptujemy nie zawsze prawdziwą, szczerą, dojrzałą, czy odpowiedzialną, bezinteresowną.

    Jezus ustanowił Eucharystię i nakazał Apostołom – również katolikom, członkom Jego Kościoła, czynić to, na Jego pamiątkę.

    Miłość Boga, czy ludzi to m.in. bezgraniczne zaufanie, tworzenie i czynienie dobra, "wyrzec się" zła (grzechu), złego ducha, nadmiaru atrakcji, wygód i przyjemności – pokus doczesnego świata,  ale nie siebie

    Owszem wielu z nas postrzega Boga………… i nie tylko opacznie – mimo, że Ojciec zesłal na świat i ukazał ludziom swego Syna, także udostępnił Słowo Boże – światło Ducha Świętego i powierzył nam liczne "talenty".

    Pozdrawiam serdecznie !

     
    Odpowiedz
  3. krok-w-chmurach

    Łatwo, czy trudno kochać?

    Skłaniam się ku twierdzeniu Jadwigi, że bardzo często nie potrafimy uwolnić się od obrazu Boga zgodnego z naszym, ludzkim wyobrazeniem. Wydaje się nam niezrozumiałe, pozbawione logiki, że  Bóg wychodzi, ku człowiekowi z darem miłości doskonałej, wybaczajacej zdradę i słabość,bezinteresownej. Dlatego trudno nam też uwierzyć w prawdziwą, czystą i bezinteresownie gotową do ofiar miłość miedzy ludźmi. Zamiast tego, myśląc o miłości, mamy skojarzenia z cukierkowosłodkim uczuciem, jak w piosence: "przed nią stąpa baranek, nad nią fruwa motylek". Cieplutko. Rózowiutko. Gemutlich. I zwykle tego szukamy, a chwilach prób porzucamy tę milość, bo nie wydaje nam się idealna.Tymczasem realizm milości ociera się o cierpienie, poświecenie, niezrozumienie a nawet odrzucenie. Myślę, że łatwiej prawdziwą milość łatwiej zrozumieć chrześcijaninowi. Może raczej – chrzescijanom powinno być łatwiej? Tymczasem miłość jednoczy ludzi różnych wyznań, nie pozwala na fanatyzm religijny, czy ideologiczny. Szkoda, że to utopia – całkowita jedność w różnorodności.

     
    Odpowiedz
  4. Kazimierz

    Miłość

    Jadwiga ma rację w tym sensie, że jesteśmy w drodze i poznajemy Boga. Wydaje nam się, że już Go znamy, ale tak naprawdę, to nasze ludzkie zrozumienie jest często dalekie od tego jakim On jest. Ludzie przez wieki starali się włożyć Boga w swoje zrozumiałe ramki, ale przecież Bóg Jest Miłością!

    Nie da się Go zaszufladkować, już przyjaciele Hioba próbowali, ale już nawet różnorodnośc w wyznaniach chrześcijańskich pokazuje, że Boga Objawionego można postrzegać w naszym ograniczonym rozumowaniu bardzo różnie, jak też i Kościół – Jego Kościół.

    Kochać znaczy się również podjąć decyzję, jak w małżeństwie kocham  pomimo wszystkich minusów, ale kocham, bo chcę rozwijać, bo chcę szczęścia drugiej osoby, bo wiem, że mój zasiew w jej życie przyniesie plon dla nas obojga i dla potomstwa. Miłość uprawia się jak wspaniału ogród, kiedy dbamy o niego on nam się odwdzięcza. Bóg obdarował nas swoją miłością na dwa sposoby, raz, że wiemy że jesteśmy kochani, a ta miłość została najlepiej objawiona w Chrystusie, który za nas grzeszników oddał życie. Dwa dlatego, że miłość swoją Bóg rozlał w naszych sercach przez Ducha Świętego, jako źródło wody żywej, które bije ku wieczności. Z tego też źródła i sami możemy pić, ale też możemy dawać innym, miłość Boga, która jest w nas – jeśliśmy tylko zrodzili się z Boga.

    Miłośc w końcu to poświęcenie, rodzice kochają swoje dzieci do szaleństwa. Zdolni są do niezwykłych, heroicznych czynów w ich obronie z miłości do nich. W księdze Izajasza jest taki fragment – "Czy kobieta może zapomnieć o swym dziecku, o owocu swojego łona, lecz choćby i one zapomniały, ja ciebie nie zapomnę, oto na dłoniah swych cię wyrysowałem……." Skoro Bóg tak się odnosi do mieszkańców miasta pokoju, o ile bardziej On sam od rodziców nas kocha? Jego miłość jest niewzruszona, a wierność Jego nawet wówczas, kiedy my okazujemy się mało wierni – "….jeśli my nie dochowujemy wierności On dochowuje, bo sam siebie zaprzeć się nie może….." czytamy w listach.

    Pozdrawiam KJ             http://www.youtube.com/watch?v=Ae0qU7fiJQs

     

     

     
    Odpowiedz
  5. jadwiga

    Zibik

    Twoje słowa potwierdzaja moja teorie, przynajmniej tak mi sie wydaje.

     

    Nasza miłość lub przyjaźń, kiedy jest prawdziwa, bezinteresowna, szczera etc.  nie jest ZA COŚ, lecz jedynie przyjęciem, odwzajemnieniem Jego miłości.

     

    Czyli miłośc za miłośc……cos za coś…..

     

    Bóg, czy inna osoba prawdziwie kochająca nas, jedynie pragnie naszej miłości tzn. odwzajemnienia.

     

    Zawsze wydawało mi sie ze jak sie kocha to wcale nie pragnie sie ODWZAJEMNIENIA uczucia ale SZCZESCIA TEJ DRUGIEJ istoty nawet wtedy kiedy ona tej emocji nie odwzajemnia. To czysto ludzkie, egoistyczne podejscie ze wymagamy miłosc za miłosc. Do miłosci zmusic nie mozna. Mozna jednak zaakceptowac, ze druga strona kocha kogos innego a nie nas – jest z tym szczesliwa i to nas cieszy.

    Bog nie postepuje tak jak człowiek. Chyba ze to my Go stworzylismy i nadalismy MU takie czysto ludzkie ,egoistyczne cechy..

     

    Kochamy zwykle nie dlatego, że ktoś jest, ale dlatego, że świadomie i dobrowolnie wybieramy osobę.

    Wybieramy…ale dlaczego wybieramy? Bo jest taka a nie inna- czyli za COS. Wybieramy swiadomie. No…chyba ze działają feromony…ale nie o to chodzi. Powinnismy kochac dlatego ze jest, ze istnieje obok nas bez wzgledu na to jaka jest….. Jezeli urodzi sie dziecko to nie kochamy dlatego ze jest ładne , inteligentne ma sliczne loczki i uśmiech, albo ze lubi sie do nas przytulac. Ale dlatego ze JEST. Nawet jezeli jest brzydkie, nieinteligentne i ma brzydkie włosy i nie umie sie usmiechac, ani nie lubi przytulac. Nieprawdaz?

     

     

     
    Odpowiedz
  6. Halina

    Miłość jest relacją

    Bez wzajemnych relacji i bliskości-nie ma miłości.. Znać Chrystusa w osobisty sposób i wiedziec o tym, że Bóg pragnie pełnych miłości stosunków z ludźmi, których stworzył. Podstawą świadomości chrześcijańskiej jest zrozumienie faktu, że Bóg ma dla nas szczere uczucia pełne miłości i każdego z nas zaprasza, abyśmy otwarli serca na tę miłość i z głeboką szczerością je odwzajemnili. Poznać Jezusa jako osobistego przyjaciela-wtedy wiara jest nie tylko w głowie, ale przede wszystkim w sercu. Nasz kochający Bóg jest zawsze obecny-w każdej rozmowie, w każdej relacji i w każdej-zdawałoby się samotnej chwili. Bóg nas stworzył jako istoty społeczne , dlatego rozkwitamy w stosunkach z innymi, a przede wszystkim w związkach małżeńskich. Szczęście małżeńskie jest relacją. Jest miejscem, które wykracza poza dwie indywidualności.Prawdziwe, oparte na uczuciach  i na miłości małżeństwo jest miejscem prawdy, troski, leczenia z osobistych cierpień i udręki. Małżeństwo-to dzielenie, nigdy nie odddzielanie, oparta na wzajemnym zaufaniu przestrzeń życia, zwana wolnością. To wzrastanie, wyznawanie podobnych wartości, wspólne plany, wzajemna pomoc. Miłość ma olbrzymią moc, wyzwala w nas energię i kreatywność, a kreatywnośc pokazuje drogi wyjścia z trudnych sytuacji. W taki sposób ,w jaki   Bóg przebacza nam, tak i my umiemy przebaczać , poszukiwać nowej zgody, bardziej świadomej i głebszej duchowo od tej poprzedniej, oczyścić się z pragnienia zemsty i resentymentów. Takich relacji uczymy się od naszego Pana i Zbawiciela Jezusa, który najlepiej pokazał nam -czym jest miłość wobec Boga i ludzi.

     
    Odpowiedz
  7. zibik

    Opis prawdziwej miłości to nie jest wytwór intelektu.

    Jadwigo słowa twoje, moje, czy wieu innych osób nt. przymiotów miłości i przyjaźni, najbardziej zasadniczych katolickich i chrześcijańskich postaw wobec Boga, ludzi (bliźnich) i świata są jedynie wyrazem subiektywnych myśli i chyba osobistych doświadczeń, odczuć, czy własnych poruszeń serca.

    Słowo miłość, czy przyjaźń to pojęcia we współczesnym świecie wyjątkowo rozmaicie, wieloznacznie postrzegane, opisywane, ukazywane, interpretowane, czy komentowane.

    Najlepiej potrafi je zrozumieć, także ukazać, przedstawić innym ta/ten, kto je doświadczył i przeżył osobiście. Nawet Pawłowy opis miłości jest wielce fragmentaryczny, chyba zbliżony do Twojego, gdzie miłość jest służbą.

    Kto doświadczył prawdziwej miłości – obecności i bliskości kochanej osoby nie potrafi o niej  zbyt wiele mówić (pisać). W tym przypadku tok rozumowania jest nie tyle wytworem intelektu, co wyrazem stanu ducha i poruszenia serca.

    Olśnić innych pięknymi słowami jest łatwo, ale nawet najbardziej bogata w treść mowa nie znaczy wiele, jeśli nie czerpie z źródła miłości, jakim jest Bóg Trójjedyny.

    Jesteśmy niczym, jeśli szczerze nie kochamy. Można oddać wszystko nawet własne życie, ale jeżeli nie odbywa się to całkowicie bezinteresownie, za darmo, to i tak pozostaje bez wartości.

    Kto kiedykolwiek kochał, to wie, że nawet dobrocią można skrzywdzić, a poświęceniem wręcz obrazić.

    Jak długo miłość nie uwolni się od własnego "JA", tak długo nie jest miłością prawdziwą, bezwarunkową i bezinteresowną.

    Istnieje miłość bez miłości, oddanie bez oddania – paroksyzm egoizmu, w którym nie ma ani Boga, ani brata….

    Najbardziej kocha tylko ktoś, kto pozwala się wypełnić istnieniem drugiej osoby, potrafi przyjąć do swego "JA" dar drugiego bytu.

    Szczęść Boże – Ojcze nasz !

     
    Odpowiedz
  8. sefora

    Miłość obdarowuje

    Najbardziej kocha tylko ktoś, kto pozwala się wypełnić istnieniem drugiej osoby, potrafi przyjąć do swego "JA" dar drugiego bytu.

    Miłość obdarowuje w wolności. Miłość w wolności przyjmuje obdarowanie. Dlatego staramy się dostrzegać obdarowanie Boga w pięknie przyrody, zachodach słońca, tym co nas zachwyca. Trudniej przyjąć obdarowanie, które nas nie zachwyca, budzi lęk, cierpienie. Przyjęcie darów Boga, przyjęcie darów drugiej osoby jest odpowiedzią na miłość, jest wyrazem miłości.

     
    Odpowiedz
  9. jadwiga

    Sefora

    Trudniej przyjąć obdarowanie, które nas nie zachwyca, budzi lęk, cierpienie. Przyjęcie darów Boga, przyjęcie darów drugiej osoby jest odpowiedzią na miłość, jest wyrazem miłości.

     

    Oczywiscie. Ale czy uczciwym jest przyjmowanie z nieszczerym usmiechem darów ktore nas nie zachwycają i powodują cierpienie? Czy takie zachowanie jest etyczne?

    Czy przyjecie darów jest rzeczywiscie wyrazem miłosci? Miłosc to obdarowanie kogos czyms aby był szczesliwy. Czy obdarowanie kogos czyms co niesie cierpienie jest miłoscia? I miłoscią jest przyjmowanie tego?

     
    Odpowiedz
  10. sefora

    Czy cierpienie może być źródłem szczęścia?

    Ale czy uczciwym jest przyjmowanie z nieszczerym usmiechem darów ktore nas nie zachwycają i powodują cierpienie? Czy takie zachowanie jest etyczne?

    Jeżeli posiadam wolność i przyjmuję obdrarowanie w wolności, to nie ma miejsca dla nieszczerości. Dlaczego mam kierować się nieszczerością, przecież w wolności mogę nie przyjąć daru?

    Czy przyjecie darów jest rzeczywiscie wyrazem miłosci? Miłosc to obdarowanie kogos czyms aby był szczesliwy. Czy obdarowanie kogos czyms co niesie cierpienie jest miłoscia? I miłoscią jest przyjmowanie tego?

    Czyli wyznacznikiem miłości jest szczęście. Szczęście tego, który obdarowuje i szczęście tego, który dar przyjmuje. Czy cierpienie może być źródłem szczęścia?

    Myślę, że człowiek prawdziwie wolny jest wolny od lęku przed cierpieniem, jest wolny w stosunku do samego cierpienia. źródłem wolności człowieka jest łaska Boga. Dlatego też święci zostają uznani za świętych, bo Kościół widzi w ich heroicznych czynach lub cnotach obecność łaski Bożej. Myślę, że podejmowanie cierpienia we współdziałaniu z łaską Bożą może być źródłem szczęścia, ponieważ łaska jest siłą, która potrafi zamienić cierpienie w dobro; te zaś jest tak wspaniałe, że staje się  źródłem szczęścia.

    Można postawić kolejną tezę, że miłość jest czynieniem dobra.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code