Dostatek nie zawsze napawa nadzieją…

Rozważanie na XXVIII Niedzielę Zwykłą, rok B
 
 

Posiadanie może stać się zniewalająca namiętnością. To jedna z najbardziej ogłupiających skłonności. Wzmaga się wraz z pragnieniem bezpieczeństwa, władzy i znaczenia, które posiadanie wytwarza.

Juan Luis Lorda, Moralność – sztuka życia

Niby pieniądze szczęścia nie dają, ale tak naprawdę wcale nie jest bez nich łatwo żyć. Dziś trudno jest utrzymywać się tylko z tego, czym obdaruje nas ziemia i minęły też bezpowrotnie czasy handlu wymiennego. Zapanował nad nami pieniądz. Wraz z rozwojem ludzkości wzrosły też nasze potrzeby i wymagania wobec życia. Polubiliśmy komfort, konsumpcję i cierpimy w chwilach, gdy czegoś nam nagle braknie. Owo cierpienie to niby coś naturalnego, ale czasami nie dostrzegamy, że bez wielu rzeczy, których brak sprawia nam pewien ból, moglibyśmy się bez trudu obejść.

Dostrzega to z konieczności wiele osób, które w czasach kryzysu cierpią na brak pieniędzy. Zaciskanie pasa prowadzi do kolejnych oszczędności i odmawiania sobie kolejnych, często nawet bardzo potrzebnych w codziennym życiu zakupów. Zdarza się, że człowiek, który przedtem nigdy nie cierpiał na brak pieniędzy i ze spokojem wydawał każdą złotówkę, nie zwracając uwagi na ceny, teraz nagle dowiaduje się, że to, co kiedyś wydawało mu się tanie, jest tak naprawdę drogie i że może to zastąpić kupując coś tańszego. W jeszcze innych przypadkach – dowiaduje się on, że spokojnie może żyć bez jakiegoś przedmiotu. Często nachodzi go wtedy chwila refleksji: Po co ja tyle wydawałem na rzeczy, które nie były mi potrzebne? Na przykład, ten durny sweter – pochodziłem w nim tylko dwa miesiące i wyrzuciłem, bo mi się znudził…

Nierzadko jest to jednak tylko chwilowa zaduma w czasie kryzysu i gdy portfel po jakimś czasie ponownie się zapełnia, a życie ponownie wkracza w okres prosperity, to człowiek znowu z zadowoleniem wydaje pieniądze nie patrząc na to, czy jego zakupy zawsze są sensowne.

Nie ma nic złego w bogactwie i dostatku, ale należy pamiętać, że często nas one ogłupiają. A może nie do końca to owo bogactwo nas ogłupia? Może robimy to sami wpadając w pułapkę konsumpcjonizmu i częstego wydawania dla samego wydawania? To też jest prawdą. Kultura współczesnego człowieka wcale nie sprzyja jakiejś ascezie. W przeważającej mierze jest wprost przeciwnie – ciągle namawiani jesteśmy do ciągłego bogacenia się, robienia karier, powiększania swojego społecznego statusu, którego wysokość wiązana jest często między innymi z ilością środków zgromadzonych na koncie oraz standardem życiowym, pokazywanym ludziom na zewnątrz. Pochłonięci pokonywaniem kolejnych przeszkód, gubimy się w świecie i czasami zapominamy, po co tak właściwie żyjemy, jaki jest sens naszego życia i co jest czy tez powinno być dla nas ważne.

Z dzisiejszej Ewangelii dowiadujemy się, że owo nieroztropne gospodarowanie naszym bogactwem i dążenie do niego może także utrudnić nam osiągnięcie życia wiecznego. Pewien bogaty młodzieniec od wczesnej młodości żył w wielkiej cnocie i przestrzegał wszystkich przykazań, a mimo to usłyszał od Jezusa, że w osiągnięciu wiecznego życia utrudnia mu jeszcze jedna rzecz – jego bogactwo. Według Chrystusa, trudno jest wejść do Nieba tym, którzy ufność w swe bezpieczeństwo pokładają w swym stanie posiadania. „Dzieci, jakże trudno jest wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” (Mk 10, 24-25). Chrystus stwierdza też, że „U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe (Mk 10,27).

O co chodziło Jezusowi? Czytając powyższe stwierdzenie, chyba można się tu zgodzić z Juanem Lordą, który w swej pracy: „Moralność – sztuka życia”, stwierdza, że „aby być dobrym chrześcijaninem, będąc bogatym, trzeba bardzo prosić Boga o pomoc”. Faktycznie, czy nasze bogactwo często nie utrudnia nam dobrego życia? Czy bogacąc się i dążąc do kolejnych, jeszcze większych bogactw nie jesteśmy jednak bardziej narażeni na różne pokusy? Czy pokładając nadzieję na swe bezpieczeństwo w naszych finansach, nie zapominamy, że tam, po drugiej stronie nie będzie miało to dla nas żadnego znaczenia? Czy w pośpiechu dnia codziennego, gdy jesteśmy zapatrzeni w siebie i nasze potrzeby – zarówno te istotne jak i te kompletnie nieważne – nie zdarza nam się, że zapominamy o Bogu?

A przecież prawdziwe są słowa Jezusa Chrystusa, który świadczą, że sam człowiek nie zawsze jest w stanie osiągnąć zbawienie. Bez Bożej pomocy skazani możemy być na porażkę. Zwłaszcza – w XXI wieku, w którym postępujące ciągle przemiany kulturowe wcale nie napawają nadzieją, że świat zmienia się na lepsze i nie ma w nim pokus mogących zakłócić wędrówkę człowieka w kierunku życia wiecznego.

Rozważania niedzielne

Barrels.jpg

<

Victor Dubreuil, Beczki pieniędzy, 1898

 

17 Comments

  1. jadwiga

    chyba sie nie pamieta tamtych czasów…

    Zdarza się, że człowiek, który przedtem nigdy nie cierpiał na brak pieniędzy i ze spokojem wydawał każdą złotówkę, nie zwracając uwagi na ceny, teraz nagle dowiaduje się, że to, co kiedyś wydawało mu się tanie, jest tak naprawdę drogie i że może to zastąpić kupując coś tańszego.

     

    No wiec tak. W roku 78 podjełam moją pierwsza prace w Biurze Projektów. Zarabiałam oczywiście najmniej w drabinie płac biura. Jako asystent projektanta. Zarabiałam – dane z ksiązeczki 4600 zł.

    Bilet tramwajowy kosztował 1 zł. Gazeta 50 gr.

    Dzisiaj bilet tramwajowy kosztuje 2,50 a gazeta 1,60

    Czyli dzisiaj dla tego biletu , aby miec tak jak ja miałam , nie biorac pod uwage  pracowników z wiekszym stazem ( aby nikogo nie wpuscic w depresje) – trzeba by zarabiac  9200 lub 11500 – oczywiscie netto. Za osiem godzin pracy!

    Dalej – abonament telefoniczny – bez wzgledu na ilosc rozmów i czas trwania – kosztował 60 zł.Obecnie z rozmowami oczywiscie staram sie nie przekraczac 100 zł – zatem aby "wyjsc na swoje" musiałabym zarabiac 4600/60=76.6 x 100 = 7660 zł. Oczywiscie netto. Jako pierwsza prace. Na stazu.

    Czy mam dalej porównywac?  Np cenę chleba, czynszu, pradu i gazu?

    Czy moze mam porównac do zarobków projektantów lub asystentów z wiekszym stazem, których to zarobki były znacznie wyzsze od moich??

    Wiec słowa "nagle dowiaduje się, że to, co kiedyś wydawało mu się tanie, jest tak naprawdę drogie" – swiadcza ze nic sie NIE WYDAWAŁO. Tak było.

     
    Odpowiedz
  2. Kazimierz

    Autor pisze

    Autor pisze refleksyjny artykuł, lecz pisze również:

    " A przecież prawdziwe są słowa Jezusa Chrystusa, który świadczą, że sam człowiek nie zawsze jest w stanie osiągnąć zbawienie."

    Jezus zdaje się nigdzie nie mówi, że sami możemy osiągnąć zbawienie tym bardziej nie zawsze, ale raczej mówi "beze mnie nic uczynić nie możecie", "ja jestem droga, prada i życie" itp. Myślę, że człowiek wogóle nie jest w stanie się zbawić, bo gdyby tak było Chrystusa ofiara bylaby niepotrzebna. Owszem ze drżeniem zbawienie swoje mamy sprawować, wypełniać , dbać o nie, ale samo zbawienie jest wyłącznie darem łaski Boga.

    To prawada, że bogactwo może zaszkodzić, ale bogactwo wykorzystywane przez ucznia Pańskiego może służyć Bogu. Kiedy podchodzimy do tej kwestii, że wolą Boga jest abym szafował akurat jakimis dobrami, dla dobra Królestwa Bożego, i że Bóg mi to dał jako zarządcy, a nie właścilelowi, bo niezaprzeczalnym właścicielem wszystkiego jest zawsze On "moje jest złoto i moje jest srebro…., mój jest każdy zwierz " itp. to wtedy rozumiemy, że musimy jak z każdym darem od Boga, obchodzić się w pokorze, w madrości .

    Wiele osób, które były , lub jeszcze są majętne większość swojego dobra przeznaczała i przeznacza na sprawy Królestwa – np. Pan, który stworzył koncern Colgate, wielu biznesmenów zachodnich stale wspiera uczelnie chrześcijańskie, misjonarzy, itp. Sam zresztą byłem wspierany, jako student teologii przez australijskiego biznesmena, który rozumiał, że łożenie na sprawy Królestwa Bożego jest zawsze jego priorytetem. 

    Jesli natomiast rozumiemy bogactwa, jako swój sukces, z kórego będą pełnymi garściami brać, i z Bogiem go utozsamiać nie będziemy, no to jesteśmy najbardziej pożałalowania godni. 

    Sami z żoną prowadzimy biznes, ale nawet w najśmielszych myślach nie wyobrazamy sobie, aby po pierwsze nie pomnażać go dla dobra Królestwa Bożego, po drugie aby nie łożyć na wszelką dobrą sprawę (2 Kor.9.10; oraz 1 Kor. 15.19), po trzecie aby nie słuchac Pana w tej drodze, po czwarte aby przypisywac sobie zasługi. To Jego droga dla nas, jedna z Jego dróg, gdyż nasze powołanie jest o wiele szersze i głębsze i wcale nie jest ona ważniejsza niż inne.

    Pozdrawiam serdecznie KJ

     
    Odpowiedz
  3. zibik

    Co jest lub może być istotą sprawy?…..

    Proszę wybaczyć, lecz czytając Pana kolejny artykuł trudno nie skomentować to, co już na wstępie rodzi szereg wątpliwości, a nawet uwag, czy zastrzeżeń.

    Czy rzeczywiście "posiadanie może stać się zniewalającą namiętnością"?……wg. mnie to brak lub niedostatek dobra, bądź pokusa, możliwość czynienia zła wyzwala w nas m.in. pożądanie, pragnienie, potrzeby, czy nawet owe "zniewalające namiętności."

    W tym wszystkim chyba  najbardziej istotne jest : kogo lub czego nam brakuje?……, oraz kogo lub co, czego pożądamy?……

    W przypadku pożądania, czy pragnienia spraw i rzeczy dobrych, dobroczynnych, właściwych, koniecznych, potrzebnych m.in. bezpieczeństwa, znaczenia, także miłości, przyjaźni, świętości, wielkości, prestiżu etc. nic złego, groźnego i gorszącego nie dzieje się.

    Dopiero pożądanie dowolnego zła, także tego mniejszego, bądź nasza uległość, czy tolerancja wobec zła m.in. zbytania troska o dobra doczesne jest rzeczą naganną i groźną.

    Czyżby?….."Zapanował nad nami pieniądz" , a może jedynie usiłują zapanować nad nami ci, co mają dużo lub więcej pieniędzy i władzę?……….

    Sens życia ludzkiego, w tym satysfakcja osobista, oraz szczęśliwość, czy radość z życia doczesnego wg. nauki Jezusa Chrystusa, także Jego Kościoła, czyli wiernych, prawych, światłych katolików i chrześcijan. Absolutnie nie polega wyłącznie na egzystowaniu łatwym i wygodnym, bądź beztroskim, miłym i przyjemnym.

    "Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle mo­dlicie starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz… Czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem?" (Jk 4, 3-4).

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  4. Halina

    Kluczowym zagadnieniem nie jest zasobność naszych portfeli,

    majątek etc, lecz reakcja na to wszystko co posiadamy. Zarządzanie zasobami pieniężnymi i tym, co posiadamy, wcale nie jest sprawą łatwą. Sprawy finansowe zawsze wywołują emocje. Podobają mi się słowa ap. Pawła z Flp. 4;12 " Umiem się ograniczyć, umiem też żyć w obfitości; wszędzie i we wszystkim jestem wyćwiczony; umiem być nasycony, jak i głod cierpieć". Byłoby dobrze, by każdy miał taki stosunek do spraw materialnych. Nie ma nic szczególnego w tym ,że ktoś jest bogaty ani nic duchowego w tym , kiedy jest biedny. Nie jest grzechem być majętnym, ważne by nasz stosunek do pieniędzy nie zachwiał życiowych priorytetów. Nasza prawdziwa satysfakcja nie jest przecież kwestią materialną, lecz sprawą ducha i emocji. Każdy sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie; czy jestem wdzięczny Bogu za to, co mam-za zdrowie, pracę, męża, dzieci, rodzinę, przyjaciół, dobra materialne…? Często naszym błędem jest myślenie, że proporcjonalnie do wzrostu różnorodności towarów na rynku, pewne dobra materialne nam się należą. Nie zawsze tak być może i nie zawsze powinno. Dobrze mieć zdrowy dystans do tego co mamy lub do tego, czego nie mamy i może nigdy nie będziemy mieli. Nie wątpię, że Bóg wie, czego najbardziej każdy człowiek potrzebuje na danym etapie życia i w jakiej ilości.

     
    Odpowiedz
  5. MichalPiatek

    Pani Jadwigo

    Nie wiem czy się dobrze zrozumieliśmy… Nie chodziło mi o zmiany cen na przestrzeni lat i to, że często z czasem ktoś może sobie pozwolić na mniej niż kiedyś, tylko o hipotetyczny przypadek człowieka "odbogaconego", który nagle odkrywa, że coś co kiedyś mu się wydawało tanie, wcale takie nie jest, a wręcz przeciwnie, oraz o to, że ten sam produkt zastąpić on może – czymś o wiele tańszym.

    Mojej hipotetycznej postaci w pewnym okresie życia "wydawało się", że cos jest tanie, ponieważ nie musiał zwracać uwagi na ceny i nie musiał się tym problemem przejmować. Mógł pozwolić sobie na ten komfort. Za to w okresie gdy dopadło go przeklństwo kryzysu i problemy finansowe, nagle odkrywa, że wiele produktów, które kiedyś dla niego były tanie lub nawet mało warte, dziś stoją poza jego zasięgiem i świat wydaje mu się o wiele bardziej skomplikowany. To człowiek w szoku, który na nowo ten świat odkrywa. Takich ludzi jest sporo i nawet nie ma się specjalnie czemu dziwić. To ludzkie.

    Pozdrawiam serdeczecznie.

     
    Odpowiedz
  6. MichalPiatek

    Panie Kazimierzu

    Zgadzam się z Panem. I w kwestii mówiącej o tym, że bogactwo zaszkodzić – jesteśmy zgodni. Dodam jednak tylko, że w mojej luźnej refleksji, bardziej poruszyły mnie niebezpieczeństwa na jakie narażony jest człowiek bogaty, niż zalety bogactwa, bowiem głównie o tym mówi dzisiejsza Ewangelia.

    Zdaje się, że wspomniałem nawet w swoim poście o tym, że sam nie widzę w bogaceniu się nic złego. Pamiętać jednak nalezy, ze bogactwo to nie tylko same profity, ale tez owe rózne niebezpieczeństwa.

     

    Pozdrawiam serdecznie.

     

     

     
    Odpowiedz
  7. MichalPiatek

    Zibik

    Cytuje Pan za mną słowa Juana Lordy i tu akurat zdaje się, o ile dobrze zrozumiałem – jesteśmy rozbieżni. Ja się z Lordą jak najbardziej zgadzam – posiadanie moze stać się "zniewalającą namiętnością". Bywa tak bardzo często i owo zniewolenie dotknęło niejedną osobę.

    Pisze Pan:

    "W tym wszystkim chyba  najbardziej istotne jest : kogo lub czego nam brakuje?……, oraz kogo lub co, czego pożądamy?"

    Częściowo zgadzam się z Panem, Ale wydaje mi się, że chodzi nie tylko o to kogo i czego nam brakuje, oraz kogo/czego pożądamy, ale dodałbym jeszcze –  jak do tych pragnień podchodzimy, oraz jak pożądamy. Także – jak podchodzimy do tych rzeczy/pragnień już zdobytych. Jak je traktujemy itp.

    Ma Pan rację – w znacznej mierze człowiek rządzi i jest rządzony, ale jednak ma on wolną wolę i posiada zdolność wyboru. W znacznej mierze to od niego zależy, czy obroni się przed tymi co pragną go zniewolić, czy też od tych, którym daje się on sam zniewolić.

    Z Pańskim ostatnim akapitem nie śmiem polemizować. Nie polemizuje się bowiem z poglądami, które uważa się za oczywiste. Zgadzam się Panem.

    Pozdrawiam serdecznie.

     

     
    Odpowiedz
  8. zibik

    Co nam może “zaszkodzić”?….

    Zaszkodzić nam może nie bogactwo, które jest jedynie środkiem, lecz to, że staje się ono naszym celem nadrzędnym, ostatecznym. Czyli substytutem, który ma nam zapewnić bezpieczeństwo, przywileje i władzę w świecie, a nawet w życiu doczesnym zastąpić Boga.

    Wówczas stajemy się bezbożnikami – niewolnikami złego, zakładnikami mamony – jego bogactw i nie potrafimy z nich zrezygnować – akurat tak, jak radzi Jezus Chrystus : " Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną."

    W kształtowaniu (formowaniu) naszej osobowości, w tym duchowości bardzo ważnymi są również asceza, umartwianie, także ofiara tj. świadome i dobrowolne wyzbywanie się bogactwa. A zatem postawa, zachowanie powodowane miłością, także przyjaźnią, oraz bezinteresownością, wielkodusznością i wspaniałomyślnością.

    Konieczna jest w tym przypadku, do zbawienia duszy rezygnacja z bogactwa na rzecz ubogich, bliźnich naprawdę będących w potrzebie, a nie postawa fałszywa, pozorowana, udawana, pokrętna tzn. zupełnie inna, jak to często bywa.   

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  9. jadwiga

    taaa pasuje to do zakonów

    jak radzi Jezus Chrystus : " Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną."

     

    Nie chce byc złosliwa ale wyjątkowo to pasuje do klasztorów kościoła katolickiego kiedy wstepująca musiała swój posag oddac kościołowi – a nie biednym. Pamietam z "Dzienniczka Faustyny" kiedy musiała zapracowac i pieniążki dac kościołowi – nie biednym –  aby ją raczyli przyjąć.

     
    Odpowiedz
  10. zibik

    Nie chcę być złośliwa, ale… muszę być wyjątkowo tendencyjna!

    Dlaczego wg. Pani zakonnicy(ce) zasługują, aż na takie "wyróżnienie"?…….., kiedy w świecie jest wiele innych  grup, środwowisk, czy osób posiadających zdecydowanie większe fortuny, majątki, bogactwa materialne. Pozyskiwane i wykorzystywane najczęściej w sposób zupełnie inny tj. podły, nikczemny i przestępczy.

    Na podstawie zamieszczonego postu można sądzić, że Pani akurat to draństwo nie przeszkadza. Natomiast "solą w oku" jest to, co czynią zakonnicy (ce). Napewno zamieściła Pani, ten post ku uciesze tych, co już nie identyfikują się z Kościołem katolickim.

    Przykro mi, że mój komentarz zainspirował Panią, do tak wyjątkowo tendencyjnej i subiektywnej oceny, a nawet wrogiej postawy.

    Ps. Jest szansa poprawić się – proszę napisać co wg. Pani dobrego czynią zakonnicy (ce).

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  11. reklama

    REKLAMA spotkana przypadkiem

     Jeżeliby dzisiaj prezydenci krajów umówili się, i zaczęli przez środki masowego przekazu i przez wszystkie możliwe kanały oddziaływać na społeczeństwo, namacalnie manifestując, co właśnie odbywa się z ludzkością, z otaczającą przyrodą, do czego zbliżamy się. Jeżeli zobaczylibyśmy nieodwracalność procesu, w którym przebywamy, wtedy zaczęlibyśmy się zmieniać.

    Lecz niestety politycy zajmują się tym, że „dzielą teczki”; finansiści wydają ogromne sumy pieniędzy na własne wzbogacenie; przemysłowcy sprowadzają masę szkodliwych towarów, żeby dorobić się i przytłoczyć konkurentów; a prości ludzie nie chcą myśleć o jutrzejszym dniu. Główne dla nich – przeżyć dzień, w tej chwili poczuć spokój, kropelkę szczęścia, jakieś małe pocieszenie.

    Na tym wszystko się kończy, i wychodzi, że ego nas zabija.

     

    Jeżeli spojrzelibyśmy na Ziemię i nasze życie oczami istot anielskich, to zdziwilibyśmy się swoją głupotą. Przecież nie wystarcza nam elementarnego uświadomienia, odrobiny mądrości, dla rozumienia tego, co właśnie robimy ze sobą. ?y po prostu przecinamy sznurek, która nas utrzymuje, żebyśmy nie upadli w przepaść.

    ARS

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  12. jadwiga

    Zibik

    Dlaczego wg. Pani zakonnicy(ce) zasługują, aż na takie "wyróżnienie"?…….., kiedy w świecie jest wiele innych  grup, środwowisk, czy osób posiadających zdecydowanie większe fortuny, majątki, bogactwa materialne.

     

    Dlatego iz omawiamy tutaj słowa Jezusa:

    " Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną."

    I chodz za Mna – czyli prowadz zycie takie jak Ja

    Te słowa dotyczą własnie zakonników i zakonnice, prawda? Do kogos kto chciał isc w slady Apostołów.Nie były skierowane ani do Łazarza, ani do Marii Magdaleny, ani do Marty, czy innych osób wystepujacych w Nowym Testamencie..

     

     

     
    Odpowiedz
  13. zibik

    Słowa Jezusa Chrystusa !

    Pani Jadziu !

    Słowa Jezusa Chrystusa nie powinny być obojętne, czy bez znaczenia, dla kogokolwiek. Natomiast " skarb w niebie" pragną mieć nie tylko zakonnicy (ce) – osoby duchowne, czy bogacze, możnowładcy, lecz również wiele innych osób.

    Istotą sprawy chyba jest jedynie to, czy osoby naprawdę majętne, zamożne zawsze chcą rozdać, bodaj zrezygnować z części nadmiaru bogactwa na rzecz biednych. Owszem dość często sponsorują, czy wspierają różne osoby i przedsięwzięcia, lecz zwykle zupełnie z innych pobudek, niż to radzi Jezus Chrystus.

    Wg. mnie zakonnicy (ce) nie posiadają nadmiaru bogactwa, wręcz przeciwnie chętniej, niż inni dzielą się z biedakami tym, co otrzymują, mają, posiadają, a sami często egzystują b. skromnie.

    W tym przypadku należy uwzględniać to, co wcześniej napisałem, oraz rozróżniać conajmniej dwa pojęcia tj. własność osobistą i wspólnoty, oraz kapitał, "zgromadzona", czy zawłaszczona fortuna – nadmiar bogactwa np: brudne pieniądze.

    A Pani, nadal upiera się, przy swoim i nie chce zreflektować się, a tym bardziej uznać moje w znacznej mierze  słuszne uwagi i zastrzeżenia. 

     
    Odpowiedz
  14. jadwiga

    Zibik

    Istotą sprawy chyba jest jedynie to, czy osoby naprawdę majętne, zamożne zawsze chcą rozdać, bodaj zrezygnować z części nadmiaru bogactwa na rzecz biednych

     

    Słowa Jezusa brzmia jednak inaczej

    Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim,

     

    Wszystko co masz a nie nadmiar jak sadzisz. Wyraznie Jezus zaznaczył – wszystko-nie miej nic jak my z Apostołami – nasza cała "wspolnota".

    Druga sprawa

    W tym przypadku należy uwzględniać to, co wcześniej napisałem, oraz rozróżniać conajmniej dwa pojęcia tj. własność osobistą i wspólnoty,

     

    Jezus nie powiedział – oddaj na rzecz wspolnoty – mnie i Apostołom, ale biednym. Wspolnota jako koscioł , a biedni to zasadnicza róznica.

    Poza tym jeszcze byłaby sprawa dyskusyjna – czy nalezy oddac nadmiar bogactwa nagromadzony ciezka uczciwa pracą dla biednego obibika, któremu sie nie chce pracowac. Ale taka dyskusja juz była.

     
    Odpowiedz
  15. zibik

    A co w słowach Jezusa jest istotą sprawy?

    Nasza polemika jest klasycznym przykładem, jak można różnie pojmować, a tym bardziej interpretować słowa Jezusa, czy publicznie prezentowane myśli.

    A co wg.Pani w słowach Jezusa jest istotą sprawy?……… no chyba nie to, że zakonnicy (ce) nie zawsze przykadnie wypełniają wolę Pana.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code