Czy chrześcijanin ma moralny obowiązek uczestniczyć w wyborach?

ANDRZEJ WALKOWIAK

Wielcy filozofowie Średniowiecza opracowali ciekawą metodę prezentacji argumentów w dyskusji. Mianowicie przedstawiali oni najpierw rozpowszechnione mniemania na dany temat, popularne lub znane poglądy, wraz z argumentami. Były to argumenty za pewnym określonym, najczęściej spotykanym i najbardziej zdawałoby się oczywistym rozwiązaniem problemu. Ta część wywodu określana była łacińskim słowem „videtur” – to co jest widzialne, zauważalne, co łatwo można dostrzec.
Potem następowała prezentacja tez i argumentów przeciwnych do tych, które sformułowane były w części „videtur”. Ta druga część nosiła banalną nazwę „sed contra” co można przetłumaczyć jako „lecz przeciwnie”, przeciwko temu co już powiedziano. Zasadnicza część trzecia, „responsio”, była opowiedzeniem się autora po którejś stronie wraz z argumentami na rzecz takiego rozwiązania.
Wbrew temu co się w komunistycznych szkołach o Średniowieczu uczyło, była to epoka wielkiego rozkwitu myśli ludzkiej, epoka, która zostawiła nam nie tylko wspaniałe katedry Paryża, Chartres, Reims, Mediolanu i dziesiątki innych, ale i „Boską komedię” i wspaniałe sumy filozoficzne, prezentujące rozwiązania tak śmiałe, tak szerokie i tak uzasadnione, jakich próżno szukać nawet w okresach późniejszych.
Pozwolę więc sobie na posłużenie się ową metodą, również dlatego, wymusza ona na piszącym pewną myślową dyscyplinę, a dzisiejsze zwyczaje polityczne preferują niestety myślenie niezdyscyplinowane lub wręcz brak myślenia. Uczciwe myślenie bowiem prowadzi człowieka do prawdy. Natomiast myślenie niezdyscyplinowane i nieuporządkowane sprawia, że stajemy się podatni na manipulacje, o jakich pisał wielki filozof polski, dominikanin Józef M. Bocheński. Jego zdaniem politycy i ideologowie „używają, mniej lub bardziej świadomie wypróbowanego sposobu przekonywania: powtarzać twierdzenie z wielką stanowczością, a bez żadnego uzasadnienia… Bodaj większość współczesnych, przynajmniej w Europie, daje się w ten sposób przekonać". Niestety często tak jest.
Po tym wstępie jesteśmy przygotowani by zmierzyć się z problemem: Czy chrześcijanin ma moralny obowiązek uczestniczyć w wyborach?
Videtur:
Wydaje się, że nie mamy takiego moralnego obowiązku. W jaki bowiem sposób miałby taki obowiązek powstawać? Jeśli w życiu uważamy coś za obowiązek, to jest tak dlatego, że niespełnienie, lub nienależyte wypełnienie takiej powinności miałoby dla nas lub innych osób określone, negatywne, złe skutki, do których nie powinniśmy dopuścić.
Tymczasem jednostkowy udział w wyborach zazwyczaj niczego nie zmienia. Głos pojedynczego obywatela jest jedną wielomilionową z wielkiej liczby oddanych głosów. Teoria wielkich liczb, znana w rachunku prawdopodobieństwa, mówi o tym, że wynik wyborów nie zmieni się od jednego głosu. Poucza nas o tym także doświadczenie, nie znamy ani jednego takiego przypadku, w którym o wyniku wyborów zdecydowałby jeden głos.
Gdyby jednak nawet ten argument matematyczny nie był decydujący, to istnieje jeszcze argument społeczny. Otóż wybory wyłaniają pewne elity władzy. Z doświadczenia wiemy, że władza przechodząc z rąk jednej opcji do drugiej pozostaje jednak w dłuższym okresie w rękach tej samej grupy osób, sprawują ją raz jedni raz drudzy, ale jakiejś zasadniczej zmiany nie widać. Potwierdzają to badania przeprowadzone niedawno przez socjologów z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Połowa respondentów (51 proc.) uważa, iż „niewielka grupa ludzi wie, co się dzieje w kraju, i kontroluje sytuację w Polsce, a prawdziwa demokracja nie istnieje”.
Czy w tej sytuacji można uważać udział w wyborach za obowiązek? Przecież w ten sposób uwiarygodnia się jedynie tę pseudodemokratyczną oligarchię.
Do tego dochodzi wpływ medialnych potęg i coraz zręczniejsze manipulowanie nastrojami grup społecznych przez niby to pluralistyczny rynek medialny, który jednak coraz wyraźniej jest sterowany przez grupy rozmaitych interesów społecznych i ekonomicznych. Skoro telewizje i ogólniej środki przekazu poprzez odpowiednie kreowanie wizerunku postaci mogą wpłynąć znacząco na wynik wyborów, to tym bardziej przywiązywanie znaczenia i odpowiedzialności do pojedynczego głosu nie ma większego sensu.
Można do powyższych konstatacji dodać jeszcze jeden argument. Wybory nie są przecież po to, żeby każdy mógł sobie zagłosować. Wybory są po to, by wybrać władze, które w sposób sprawny i skuteczny poradzą sobie z problemami kraju i będą dbać o jego rozwój. Czy więc nie powinniśmy raczej zniechęcać do udziału w wyborach osób, które nie interesują się sprawami społecznymi lub słabo się w nich orientują?
Sed contra.
Biskupi polscy wielokrotnie powtarzali, że uczestnictwo katolików w wyborach jest obowiązkiem moralnym. Takie wyraźne stanowisko zajęli oni zwłaszcza przed najważniejszymi dla Polski aktami głosowania w ubiegłym stuleciu. Mało kto pamięta, że takie wezwanie zostało ogłoszone w 1946 roku, kiedy jeszcze istniały złudzenia co do tego, że wybory będą wolne. Później, wobec oczywistej dyktatury partii komunistycznej, która przeprowadzała akt wyborczy będący farsą uwiarygadniającą totalitarne rządy, Kościół do uczestnictwa w wyborach nie zachęcał.
Warto natomiast przypomnieć „Słowo w sprawie wyborów”, w którym biskupi 19 czerwca 1993 r. zwracali się „z gorącym apelem do wszystkich, aby w poczuciu odpowiedzialności za budowanie instytucji demokratycznych, a w konsekwencji dobra wspólnego narodu i państwa, wzięli udział w najbliższych wyborach. Każdy obywatel jest zobowiązany uczestni­czyć w wyborach, czyli zdecydować o kształcie dobra wspólnego, w którym realizuje się integralne dobro każdego człowieka. Jest to tym bardziej obowiązkiem każdego człowieka wierzącego. Nie można być bowiem dobrym katolikiem, nie będąc dobrym obywatelem. Nieuczestniczenie w wyborach jest brakiem odpowiedzialności za dobro wspólne narodu i społeczeństwa i stanowi poważny grzech zaniedbania”.
Responsio:
Karol Wojtyła zanim jeszcze został papieżem napisał książkę, która przyniosła mu rozgłos w świecie filozofii i etyki, a nosiła ona tytuł „Osoba i czyn”. W książce tej opisywał fenomen człowieka i jego życia w społeczeństwie. Dla Karola Wojtyły człowiek nie jest w społeczeństwie tylko „osobnikiem”. Jest osobą. Dlatego społeczeństwo, które składa się osób różni się od stada zwierząt, czy roju pszczół. Różnica ta polega na tym, że człowiek świadomie uczestniczy w życiu społecznym. Książka Karola Wojtyły pisana była jako odpowiedź na marksistowski determinizm, który ukazywał wolność człowieka jako uświadomioną konieczność. Wojtyła odpowiada marksistom, że wolność tak bardzo należy do istoty człowieczeństwa, że nie da się jej całkowicie człowiekowi zabrać. Człowiek jest bowiem wewnętrznie wolny. Dlatego wchodzi do wspólnoty osób i współtworzy ja wtedy, kiedy chce to czynić.
Co więcej – zasadą uczestnictwa jest postawa solidarności. Trzeba podkreślić, że Wojtyła pisał o tym na kilkanaście lat przed powstaniem słynnego związku zawodowego o tej nazwie. Dla Wojtyły postawa solidarności składa się z dwóch elementów – spełniania obowiązków i gotowości poświęcenia. Każdy z tych elementów zasługuje na odrębną analizę, ale nie mamy tu na nią miejsca.
Uzupełnieniem postawy solidarności – pisze dalej Wojtyła – jest postawa sprzeciwu, którą człowiek może i powinien przyjmować w przypadku zagrożenia ważnych dla wspólnoty wartości.
Otóż w akcie głosowania może być wyrażona każda z tych postaw. Dlatego podnoszone często argumenty o nieskuteczności pojedynczego głosowania nie mają zasadniczego znaczenia.
Później już, jako papież, Jan Paweł II w encyklice Centesimus Annus zauważył, że demokracja bez wartości podstawowych prędzej czy później degeneruje się, a nawet przeradza w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm. Aby do tego nie dopuścić, zachęcam wszystkich do świadomego uczestnictwa w akcie głosowania.
Andrzej Walkowiak, ur. 1961, dziennikarz, działacz samorządowy, poseł na Sejm RP. 
 

Komentarze

  1. Kazimierz

    Szkoda

    Szkoda, że poseł zna jedynie katolickie argumenty na rzecz brania udziału w wyvborach i przytacza wyłącznie JP II.

    Może warto,  będąc posłem, poszerzyć swój światopogląd i racje różnych wyznań za lub przeciw kiedy podejmuje się próbę nasladowania średniowiecznych filozofów?

    KJ

     
    Odpowiedz
  2. leszek.s

    przed wiekami

    Przed wiekami Polscy protestanci byli wielkimi patriotami i byli bardzo zaangażowni. Dziś ludzie podający sie za protestantów sieją tylko zgorszenie i tak jak Kazimierz nawołują do obojetności wobec losu naszego kraju i ludziom broniącym Polski będą zarzucać  wąski światopogląd! To straszne.

     
    Odpowiedz
  3. zibik

    Akt głosowania !

    Dziękuję Panu za cały artykuł, a szczególnie za przypomnienie i rozpowszechnianie średniowiecznej, lecz nadal wielce użytecznej i pożądanej metody prowadzenia dyskursu. Zadzam się z Panem, że uczciwe, uporządkowane i efektywne rozumowanie tj. właściwe myślenie prowadzi i przybliża człowieka do Jego Prawdy. Natomiast chaos pojęciowy sprzyja manipuacji.

    Święte słowa :

    • Nie można być dobrym katolikiem, nie będąc dobrym obywatelem. 
    • Człowiek świadomie uczestniczy w życiu rodzinnym, wspólnotowym, także społecznym i narodowym.
    • Człowiek jest wewnętrznie wolny. Dlatego wchodzi do wspólnoty osób i współtworzy ja wtedy, kiedy chce to czynić.
    • Zasadą uczestnictwa jest postawa solidarności. Postawa solidarności składa się z dwóch elementów – spełniania obowiązków i gotowości poświęcenia. Uzupełnieniem postawy solidarności jest postawa sprzeciwu, którą człowiek może i powinien przyjmować w przypadku zagrożenia ważnych, dla wspólnoty wartości.

    Cytuję : Wybory są po to, by wybrać władze, które w sposób sprawny i skuteczny poradzą sobie z problemami kraju i będą dbać o jego rozwój.

    Istotą wydaje się – jaki rozwój?…., oraz – jaki kształt dobra wspólnego?…..

    Wypadało by zapytać się tych, co obecnie uchylają się, od uczestnictwa w wyborach i odżegnują, od postawy solidarnej – gdzie byli wówczas, jak powstawała i triumfowała Solidarność?…………

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code