„Bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi…”

Są jeszcze na tym świecie ludzie wrażliwi… nawet zbyt wrażliwi…

Są ludzie, którzy zawsze niespokojnie reagują na dźwięk rzuconego w przestrzeń przekleństwa. A już kiedy słyszą jak ktoś obdarza epitetem niewybrednym bliźniego swego – mają łzy w oczach.
Są jeszcze ludzie, którzy w człowieku sukcesu budzą czasem jakieś takie zmieszanie. Bo nie zabiegają o władzę, bo nie są cwaniakami. Zawsze pomogą, zawsze się uśmiechną. Nawet kiedy mają za dużo pracy, nawet kiedy są zmęczeni, obarczeni. Nawet wtedy kiedy naprawdę nie mają czasu, a może zwłaszcza wtedy, zawsze można na nich liczyć.

Są ludzie, którzy podnoszą z chodnika cudze puszki po piwie, którym przeszkadza kiedy wandale niszczą autobusu rysunkami na szybach. Są tacy, którym nie jest obojętny los leżącego na ziemi pijaka i zawsze sprawdzą czy człowiek żyje, nawet jeśli otacza go aureola oparów alkoholowych. I czasem nawet go podniosą i pogadają chwilę, i na pogotowie zabiorą.
Są ludzie i to młodzi ludzie, którym czasem zdarza się zapłakać nad dystansem emocjonalnym wobec najbliższych, nad obojętnością obcych przechodniów. Są tacy, którzy ubolewają nad tym że wrażliwość staje się wadą, a spontaniczne „dzień dobry” z sympatii do przechodniów coraz częściej bywa uznawane za przejaw albo podejrzanej intencji albo nieporozumienia…

Są ludzie którzy nawet podczas obyczajowej zimy naszych czasów potrafią być ciepli, „nie zamarznięci” w swojej samotności i walce o kolejny dzień życia w zgodzie z sobą samym, ze swoim sumieniem, z głosem niemodnych dziś uczuć, emocji, serca… zapomnianego chyba nieco serca…

Widzieliście kiedyś takiego człowieka? Czy w dzisiejszych czasach nastawionych na sukces osiągany postawą asertywności i agresji zawodowej ktoś rozumie postawę ludzi wrażliwych?

Chrześcijaństwo optymistycznie zakłada, że uczeń Chrystusa to ktoś wrażliwy na potrzeby drugiej osoby. Czy to prawda? Czy chrześcijanie uznają wrażliwość za zaletę czy za wadę? Czy zastanawiają się razem nad tym, jak być człowiekiem żywym i wrażliwym, mimo trudów codziennego dnia?

Czy praca nad sobą zaprowadzi nas do wrażliwości, czy raczej do „profesjonalizmu XXI” (jak pozwolę sobie ironicznie to nazwać) tak często osłaniającego ludzkie odruchy gotowymi formułkami: „nie wchodzenia w kompetencje”, „to nie leży w zakresie moich obowiązków”, „to sprawa dla reportera”… Czasami zastanawiam się do czego nas prowadzi ciągłe sprawdzanie swoich możliwości, wyczyn, przekraczanie własnych granic. Mam nadzieję, że do wrażliwości, do głębi spojrzenia w oczy drugiego człowieka.

Zamiast zgryźliwej pointy, wiersz… niestety nie mój 🙂

Kazimierz Dąbrowski – Bądźcie pozdrowieni Nadwrażliwi


Bądźcie pozdrowieni Nadwrażliwi
za Waszą czułość w nieczułości świata,
za niepewność wśród jego pewności,
za to, że odczuwacie innych jak siebie samych, zarażając się każdym bólem,
za lęk przed światem, jego ślepą pewnością, która nie ma dna,
za potrzebę oczyszczenia rąk z niewidzialnego nawet brudu ziemi
bądźcie pozdrowieni.

Bądźcie pozdrowieni Nadwrażliwi
za Wasz lęk przed absurdem istnienia
i delikatność nie mówienia innym tego co w nich widzicie,
za niezaradność w rzeczach zwykłych i umiejętność obcowania z niezwykłością,
za realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego,
za nieprzystosowanie do tego co jest, a przystosowanie do tego co być powinno,
za to co nieskończone – nieznane – niewypowiedziane
ukryte w Was

Bądźcie pozdrowieni Nadwrażliwi
za Waszą twórczość i ekstazę,
za Wasze zachłanne przyjaźnie, miłości i lęk,
że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed Wami

Bądźcie pozdrowieni Nadwrażliwi
za Wasze uzdolnienia – nigdy nie wykorzystane –
(niedocenianie Waszej wielkości nie pozwoli
poznać wielkości tych, co przyjdą po Was),
za to, że chcą Was zmieniać zamiast naśladować,
za Waszą boską moc niszczoną przez zwierzęcą siłę,
za niezwykłość i samotność Waszych dróg
bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi

http://www.youtube.com/watch?v=0-LobtpF8H8

 

47 Comments

  1. Andrzej

    Nadwrażliwcy pilnie poszukiwani, ale…

     Jolu, 

    Twoje pytania są raczej retoryczne. Wrażliwość, a nawet nadwrażliwość, o której z takim ciepłem piszesz, jest piękną ludzką i chrześcijańską cechą, a jeśli wynika z pracy nad sobą i łaski to można taką postawę nazwać caritas, najważniejszą nadprzyrodzoną cnotą chrześcijanina. W Twoim opisie nadwrażliwców jeden może rys budzi mój niepokój: pewien sentymentalizm czy kwietyzm, czyli postawa pewnego nadmiernego skupienia na własnych emocjach, a nawet smakowania tego intensywnego bukietu uczuć przyjemnych i nieprzyjemnych towarzyszących ludzkim doznaniom moralnym. Jeśli te uczuciowe smaki przeważałyby u nadwrażliwca nad moralnym kryterium decyzji, wówczas taka postawa nie miałaby większej wartości etycznej i wynikała po prostu z naturalnej dla kogoś konstrukcji psychicznej.

    Współcześnie bardzo potrzebujemy nadwrażliwców, nawet w wydaniu kwietystycznym. Żyjemy w epoce nastawionej na skuteczność i człowiek ma działać jak dobrze naoliwiona maszyna. Nadwrażliwiec przypomina o tzw. miękkich cechach, kobiecych i macierzyńskich.

    Osobiście najwyżej oceniam osoby jednocześnie moralnie wrażliwe – zwłaszcza w stopniu ponadprzeciętnym – i skuteczne kompetencyjne.  Wrażliwość moralna jeśli ma się wcielać w konkret ludzki i kulturowo-społeczny musi być współcześnie coraz bardziej wyedukowana i kompetentna.

    Dla chrześcijan i ludzi dobrej woli Jezus pozostaje wciąż nieprześcignionym wzorem genialnie sprawnego nadwrażliwca. Jeśli spojrzymy na Jezusa w świetle dzisiejszego zafiksowania skutecznością i profesjonalizmem, to spełnia On wszystkie wyśrubowane kryteria: świetny mówca i nauczyciel, skuteczny uzdrowiciel i porywający lider, przekonywujący prorok i oryginalny twórca nowej religii, wybitny myśliciel i teolog, wyśmienity znawca Biblii i tradycji żydowskiej, skuteczny w pozyskiwaniu finansowego wsparcia dla swojej grupy apostolskiej i karmieniu tłumów zwolenników.

    A jednocześnie tenże sam religijny profesjonalista jest super nadwrażliwcem: empatyczny wobec słabych, chorych, grzesznych, kobiet, dzieci, co rusz wzruszony do łez różnymi osobami i sytuacjami, poeta wrażliwy na piękno przyrody i języka, pozornie antyskuteczny, bo ryzykuje wszystko dla głoszonej przez siebie prawdy, nie idzie na żadne kompromisy, rozwściecza swoich przeciwników, nie szuka ochrony naturalnej czy nadprzyrodzonej wobec zasadzki i sądowej egzekucji. Można powiedzieć nieco paradoksalnie, że Jego profesjonalizm istnieje właściwie po to, by Jego porażka jako nadwrażliwca była naprawdę wielka.

    W każdym i każdej z nas oba te skrzydła: nadwrażliwości i skuteczności są w różnym stopniu rozwinięte (albo zaniedbane) tworząc niepowtarzalną syntezę osobistego człowieczeństwa i bycia świadkiem Chrystusa.  Ostatecznie jednak nadwrażliwość, ze wszystkim możliiwymi jej brakami, jest chyba tą "lepszą" cząstką, wybraną przez Marię. Można powiedzieć, że autentyczna nadwrażliwość czerpie swą głęboką intuicję miłości z kontemplacji Boga, a profesjonalna skuteczność ma bardziej swe źródło w poznaniu i naturalnych talentach człowieka, choć poddanych łasce.

    Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za inspirujący tekst

    Andrzej

     

     
    Odpowiedz
  2. Alicja

    Nadwrażliwi poszukiwani

    Czy w dzisiejszych czasach nastawionych na sukces osiągany postawą asertywności i agresji zawodowej ktoś rozumie postawę ludzi wrażliwych?

    – naszym czasom ciągle się dostaje. W końcu dojdziemy do wniosku, że zyjemy w najgorszym czasie, jaki tylko człowiek człowiekowi mógł zgotować. A przecież najlepiej oceniać następnym pokoleniom. W podobnych sytuacjach powtarzam – czasy to ludzie. Czyn, który niszczy i ten, który może budować dobro to efekt ludzkiego działania (a na nie ma wpływ wiele czynników, to fakt). Pytanie teraz – cp ja mogę uczynić z tym danym mi czasem, w którym przyszło mi żyć. Jak to pisał pewien filozof – człowiek, stworzenie zastaje rzeczywistość, ale może ją zmieniać… Jeśli ktoś sprawił, że  dany czas  okreslamy jako "zły", ktoś może też sprawić, że kiedyś ktoś powie – "stało się lepiej"!

    A co do tekstu filozofa Kazimierza Dąbrowskiego – piękny, prawda…

    Nadwrażliwi – pilnie poszukiwani! A może to wcale nie nad-wrażliwi, tylko wrażliwi, których inni uczynili bardziej wyczulonymi?

     

     

     
    Odpowiedz
  3. jorlanda

    I znów wielkie zaskoczenie,

    , bo ten tekst pisałam kilka lat temu. Jest to szkic, zarys pewnej głębszej refleksji. Czasem piszę takie szkice, aby pamiętać o chwilach z przeszłości. Celowo go nie pogłębiałam i nie poprawiałam fragmentów, które dziś ujęłabym inaczej. Kiedy go pisałam, czułam ogromny żal do ludzi, z którymi wtedy pracowałam nad kształtem pewnych idei. Poproszono mnie w ramach bitwy z demonem rezygnacji i totalnego wnerwienia (że tak delikatnie to określę) o tekst dla tych właśnie ludzi. I tak to powstało.Taki rodzaj rekompensaty psychicznej, kiedy nie można poradzić nic na bezduszność i brak zrozumienia dla najprostszych prawd.Teraz wklajając go w blog miałam nadzieję na cień reakcji, ciekawa byłam jak odbierzecie krótką refleksję i wiersz.

    Bardzo mnie zaskoczyły wszystkie wpisy (ale joa-wpisu nie widać!!! szkoda że nie zdążyłam przeczytać). Jak różnie odbierane są te same zdarzenia. Jak bardzo podobnie czasem czują inni, i jak bardzo inaczej jednocześnie. Nadwrażliwość często jest uznawana za wadę, niekompetencję. I zgadzam się, że przesadne skupianie się na swoich emocjach prowadzi do błędów w działaniu. To, co kiedyś strasznie męczyło i dotykało, dziś okazało się ćwiczeniem woli i wytrwałości w działaniu. A odczuwanie bywa pomocne w rozpoznaniu dobra i zła. DZiś to procentuje w moim życiu.

    Bardzo podoba mi się opis Jezusa – nadwrażliwca profesjonalisty. Nigdy nie przyszło mi to do głowy, dzięki Andrzeju. A Panią Alicję zapewniam, że przynajmniej jeden nadwrażliwy się znajdzie na wezwanie  czyli ja. Bardziej wyczuleni – to dobre określenie. Aharonie – Twoje słowa jak zwykle są gałęzią wytchnienia dla moich zmęczonych czasem skrzydeł.

    Bardzo Wam dziękuję za rekację

     
    Odpowiedz
  4. Andrzej

    Jolu, nie bądź taka “blog-mama” 🙂

     Jolu, 

    podoba mi się bardzo Twój przyjazny stosunek do rozmówców i to, że potrafisz docenić każdego, i cieszysz się bogactwem reakcji na tekst sprzed lat. Ale przyznam, że brakuje mi wejścia z Twojej strony w dialog pogłębiający merytorycznie temat: ten lub inny. "Bycie mamą" na blogach jest OK, ale Ciebie stać na dużo więcej. Zaryzykuj spór i poważne myślenie w przestrzeni publicznej. Dla tego skromnego projektu jakim jest "Tezeusz" poważny merytoryczny spór lub/i pogłębiające współmyślenie jest największą szansą na rozwój przestrzeni publicznej debaty w Kościele i poza nim o sprawach najważniejszych. Pomyśl o tym.

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    Andrzej

     
    Odpowiedz
  5. Arturaharon

    do wrażliwości, do głębi spojrzenia w oczy

    http://www.youtube.com/watch?v=0-LobtpF8H8

     

     

     

    Ich oblicza to pisma tajemne, wstydliwą
    Treść smutku skrywające w niewidzialnym wsiewie.
    Dość je ognia szkarłatną podrażnić pokrzywą,
    By sparzone zjawiły swych liter zarzewie!

    Wtedy, zbrojąc swe oczy miłości rozsądkiem,
    Można czytać je w świetle księżyca lub słońca,

     

    Lecz zawsze tylko prawie, a nigdy zupełnie.

     

     

    "Aharon"

     

     
    Odpowiedz
  6. Anonim

    Jolu już porawiłam

    Jolu już porawiłam mój powyższy komentarz. 

    A do Aarona, może poniższy tekst anonimowej autorki, który gdzieś wyszperałam?

     

    Wrażliwości nadwrażliwa, którą noszę w sobie,
    Ciążysz mi tak bardzo, zabierasz wszelakie siły.
    Czynisz mnie podatną na mnogie ataki,
    Dotkliwie odczuwam najmniejszy bodziec.
    Widzę i słyszę więcej,
    Odbieram rzeczywistość zbyt mocno.
    Wyrzekłabym się Ciebie,
    Już prawie Cię wyrzuciłam.
    Świat zdaje się nie potrzebować Ciebie wcale.
    Zniszczyłabym jednak część siebie samej,
    Więc przyjęłam Cię z powrotem.
    Choć nadal zbyt często cierpię z Twojego powodu,
    Ale jesteś miejscem spotkania z Najwyższym,
    On sobie Ciebie bardzo upodobał,
    Pragnie się ze mną widywać tylko w Twojej obecności.
    Więc pozwalam Ci mieszkać w moim sercu.
    On będzie nas chronił…

     

     
    Odpowiedz
  7. Anonim

    Wrażliwość-nadwrażliwość

    Znam ten wiersz Dąbrowskiego. Uważam, że jest bardzo prawdziwy,ale pokazuje pewną niedojrzałość w postawie osoby wrażliwej. Jak zresztą sama nazwa wskazuje mowa jest tutaj o nadwrażliwosci, która moim zdaniem raczej nie jest cechą pozytywną świadczy o pewnej niedojrzałości. Pochwalanie braku realizmu życiowego, nieumiejętności obcowania ze zwyczajnością, zachłanności w miłości, przyjaźniach i lęki?

    Być może wiersz jest celowym przerysowaniem, a być może kapitulacją przed nieumiejętnością "opanowania" wrażliwości przez ludzi, z którymi spotkał się Dąbrowski w swojej pracy terapeutycznej.

    Być może moja wypowiedź brzmi dość "nieczule" ale wiem, że nadwrażliwość musi być okiełznana, by nie poniosła człowieka z dala od innych, by nie popadł w poczucie niezrozumienia, by nie popadł w pychę z powodu swojej wrażliwości i nie uciekał od tego złego i nieczułego świata, w którym go nikt nie rozumie i nikt go nie potrzebuje z jego wrażliwością. Świat dzisiaj szczególnie porzebuje ludzi wrażliwych, ludzi którzy widzą więcej.

    Zgadzam się z Andrzejem – wrażliwi profesjonaliści, tego nam własnie potrzeba. Czyli z jednej strony człowieka praktycznego, silnego, życiowego, twardo stąpającego po ziemi, a z drugiej czułego i delikatnego, wrażliwego wewnętrznie na świat.

     

    Pzdr,

     

    joa

     

     
    Odpowiedz
  8. krok-w-chmurach

    Jolu, co rozumiesz  pod

    Jolu, co rozumiesz  pod pojęciem "nadwrażliwy"? Kto ma decydować, że taka , a nie inna postawa świadczy, że jesteśmy nad – a nie po prostu wrażliwi? Przypuszczam, ze specjalista potrafiłby podać normy wrażliwości.  To, co od nich odbiega świadczy o potrzebie pracy nad sobą. Moim zdaniem nadwrażliwość to choroba. Mnie wystarczy to, że jestem zwyczajnie wrażliwa. Że zwracam uwagę na człowieka potrzebującego pomocy. Że zauważam piękno przyrody i ludzi. Co może zrobić nadwrażliwiec? Obrazić się na neutralną uwagę, albo uzasadniona krytykę? Płakać nad rozlanym mlekiem, zamiast wytrzeć  plamę?

    Zgadzam się też z Alicją: my nie żyjemy w najgorszych czasach. Nasze czasy wymagają  najzwczajniej w świecie innych umiejetności, równiez wrażliwości przejawianej w charakterystyczny dla nas sposób. I nie uwazam równiez, że dawniej było lepiej, ze ludzie byli wrażliwsi. Myśle, ze byli mniej świadomi, nie zajmowali sie oceną swojej epoki tylko w niej żyli. Więcej bylo przemocy, nierówności społecznej itp. Romantyczna hrabianka pisała poematy, a "wrazliwość" pozwalała jej na przyłożenie pokojówce, gdy ta źle jej utrefiła loki. Jakie czasy taka wrażliwość.

     
    Odpowiedz
  9. jorlanda

    Wrażliwość powinna mieć ochroniarza

    Andrzeju, "Blog-mama" – co to znaczy? Zaryzykuj spór – o to mnie prosisz. Nie Ty pierwszy, nie ostatni. Może nie chcę? To, że potrafię wytrącać miecze słów z rąk rozmówców albo uzbrajać ich w tarcze argumentów nie oznacza, że powinnam to robić z powodu czyjegoś oczekiwania. Czyli po prostu, krótko: nie po to przywędrowałam do Tezeusza, żeby się spierać. Moim powołaniem nie jest osiągnięcie mistrzostwa w "angażuj się w spór", ale "pielęgnuj przyjaźń". W debacie publicznej drażnią mnie spory, brak zrozumienia i słuchania się nawzajem. Dlatego nie będę się angażować w publiczne dyskursy na super wysokim poziomie z doskonale dobranymi argumentami popartymi świetnymi technikami retorycznymi. Mam nadzieję, że to nie będzie powodem wyproszenia mnie stąd.

    A co rozumiem pod pojęciem nadwrażliwość? Wiersz Dąbrowskiego jest wg mnie celowym przerysowaniem. Opisem, który odbieram jako wyraz podziwu, ale też smutku i niepokoju. Spotykam na mojej drodze ludzi wrażliwych i nadwrażliwych. I trudno z takimi rozmawiać, bo łatwo ich urazić. Trudno z nimi działać, bo czasem zbyt szybko się poddają, nie chcę narażać się na trudności wynikające z konfrontacji z problematycznymi sytuacjami. Sporo energii mnie zawsze kosztuje utrzymanie kontaktu zawodowego z osobami bardzo wrażliwymi. W relacjach osobowych też jest z nimi niełatwo, bo potrafią nawet najdrobniejsze nieistotne gesty czy słowa za bardzo przyjąć do głębi serca, można ich niechcąco zranić. Poza tym nadwrażliwe osoby często przybierają maskę niewrażliwości albo tzw. bycia twardzielem, właśnie z powodu obawy przed zranieniem. To oczywiście błąd, ale niestety takie mury wokół siebie buduje każdy z nas, często odruchowo i nieświadomie. Nadwrażliwość w takim rozumieniu nie jest zaletą, ale wierzę, że jest materiałem, który można w zaletę przekształcić.

    Wiersz, który przytoczyła joa obrazuje to, co myślę o wrażliwości. Jest to zaleta, która często przeszkadza, w sensie "wzbudza obawę przed bólem istnienia" albo "powoduje niepokój, bo zapowiada cierpienia". Ale jest niezbędna, żeby doświadczać pewnych stanów emocjonalnych czy też psychicznych, które z kolei są pomocne w kształtowaniu relacji z Bogiem, z ludźmi. Wrażliwość pomaga w szukaniu pola służby, w odczytaniu problemów tego świata. Ale obok wrażliwości trzeba postawić silnych partnerów – stanowczość, rzetelność, cierpliwość, wytrwałość. I chyba też inną delikatną koleżankę – nadzieję.

    A jak znaleźć wytchnienie, Aharonie, kiedy nasza wrażliwość przestaje być sprzymierzeńcem? Moje sprawdzone metody: modlitwa umysłu, kawa z mlekiem nad medytacjami ignacjańskimi. I piosenka grana na gitarze, której słowa zawsze mi przypominają pewien poranek, kiedy mój przyjaciel to śpiewał w jednej z najgorszej chwili w moim życiu: "Bądź mocny w Panu, nie polagaj sam na sobie, wszystko Jemu powierz. A siłę i moc da Tobie On. Bóg mym wytchnieniem, Jego Słowo moim chlebem, gdy na dworze hula wiatr…"

    Pozdrawiam Was najserdeczniej.

     

     
    Odpowiedz
  10. Andrzej

    Caritas in veritate, czyli o tym jak spierać się z miłością

     Jolu, 

    spróbuję rozwinąć swoją myśl. Bliska jest mi postawa Benedykta XVI  wyrażona m.in. w ostatniej encyklice "Caritas in veritate" – Miłość w prawdzie. Papież podkreśla, że "miłość bez prawdy kończy się na sentymentalizmie. Miłość staje się pustą skorupą, którą można dowolnie wypełnić. (…) Staje się ona łupem emocji oraz przypadkowych opinii jednostek (…) Prawda uwalnia miłość od wąskich dróg emocjonalności pozbawiających ją treści relacyjnych i społecznych, i od fideizmu, pozbawiających ją spojrzenia ludzkiego i uniwersalnego".  (CV, 3).  

    Istotnym elementem prawdy jest krytyczna ocena różnych stanowisk i poglądów w świetle Objawienia Bożego i prawa naturalnego. Opowiedzenie się za prawdą, również prawdą Ewangelii i chrześcijaństwa, oznacza też wejście w spór ze stanowiskami, które w różnym stopniu są od niej oddalone lub po prostu niedoskonale tę prawdę wyrażają. Dzięki temu prawda, krytyczna analiza i spór służą miłości i tworzą obiektywne warunki dla jej rozwoju.

    Twoje stanowisko dość dogmatycznego wycofania się z możliwości choćby potencjalnego sporu ogranicza Twoje możliwości dawania świadectwa prawdzie, zarówno naturalnej jak i nadprzyrodzonej. Np. nauczanie i los Jezusa są nie do pomyślenia bez Jego aktywnego udziału w sporze wewnątrz kultury żydowskiej. Gdyby Jezus unikał sporu, czyli nie dawał świadectwa integralnej prawdzie, być może zadowoliłby większość, a na pewno nie skończyłby na krzyżu. W istocie poniósłby porażkę jako Człowiek i Bóg.

    Twoja definicja sporu, jako kalki debaty publicznej (z dziedziny polityki?), w której "brak jest zrozumienia i słuchania się nawzajem" choc odpowiada niektórym aspektom rzeczywistych sporów, nie oddaje pełni tego zjawiska. Spory są różne: są takie, gdzie się ludzie słuchają – chyba rzadsze – i są takie, gdzie tego wzajemnego słuchania nie ma. Ale dyskomfort ryzyka sporu nie stanowi racji moralnej, by go unikać, jeśli jakaś ważna prawda jest zagrożona, czy zaciemniana. Gdyby taka postawa zdominowała chrześcijańskie myślenie, kto broniłby prawa do życia nienarodzonych? A jest to jeden z najbardziej brutalnych sporów kulturowych w naszym świecie. Takich przykładów są tysiące.

    Np. w ostatniej encyklice Papież dając pozytywny wykład katolickiego nauczania społecznego w najbardziej palących zagadnieniach współczesnej ekonomii i społeczeństwa wchodzi w setki sporów z obiegowymi opiniami i postawami sprzecznym lub dalekimi od Ewangelii. Warto może przyjrzeć się jak On ten spory prowadzi nie rezygnując z prawdy i miłości również do tych, z którymi nie zgadza się i których krytykuje. W sporze natchnionym miłością zawsze chodzi o dobro, również tych, z któymi się spieramy, choćbyśmy czynili to w sposób nie zawsze doskonały.

    Oczywiście, każdy ma swoje osobiste powołanie, jako człowiek i chrześcianin, ale unikanie a priori sporu czy krytycznej oceny, bo burzy mi to komfort psychiczny – choć jest postawą dość powszechną – jest poważnym ograniczenim moralnym i poznawczym, zwłaszcza jeśli staje się mocnym przekonaniem osobistym. Taka postawa skłania nas też do zadawalania się opiniami powierzchownymi czy nawet zgodą na relatywizm, bo takie pozorne konsensusy łatwiej gwarantują spokój osobisty i relacyjny.

    Natomiast moja ocena w tym względzie nie ma żadnego wpływu na czyjąś obecność na Blogach Tezeusza: ludzie szukają tutaj różnych rzeczy i działają tak jak potrafią, a Twoją obecność osobiście bardzo sobie cenię. Ja po prostu chciałem poznać Twoje racje w tej ważnej sprawie. Być może sądziłem też, że to jest Twoja spontaniczność, która nie stała się jeszcze osobistym dogmatem A ważnym sensem Tezeusza i naszych rozmów na Blogach i Forum jest dawanie sobie nawzajem okazji do rozwoju i przemian.

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    Andrzej

     
    Odpowiedz
  11. Malgorzata

    “Bądźcie pozdrowieni psychoneurotycy”

    Jolu!

    Zacytowany przez Ciebie tekst jest raczej wariacją na temat oryginalnego tekstu Kazimierza Dąbrowskiego. Ten oryginalny tekst nosił tytuł "Odezwa do psychoneurotyków" i został opublikowany w jednym z tygodników kulturalnych w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku (nie pamiętam dokładnie gdzie, może ktoś z Czytelników uzupełni braki w mojej pamięci). "Odezwę do psychoneurotyków" zacytowałam zresztą w "Tezeuszu" na moim blogu Kryzysy osobiste szansą rozwoju.

    Z dużym zdziwieniem zobaczyłam, że ten tekst zaczął funkcjonować jako wiersz, a psychoneurotyków zastąpili nadrażliwcy. Cóż, teksty miewają różne losy i są dość bezradne wobec czytelniczych zabiegów. Myślę jednak, że warto poświęcić chwilę uwagi wprowadzonej przez "nieznanego sprawcę" zmianie, bo wydaje mi się ona dość symptomatyczna.

    Któż to jest psychoneurotyk? Według Kazimierza Dąbrowskiego – który może bywał poetą, ale przede wszystkim był jednym z najznakomitszych polskich psychiatrów – to ktoś skonfliktowany wewnętrznie, bardzo wrażliwy na wartości, ale nie mający ich jasnej i jednoiznacznej hierarchii; empatyczny, ale niepotrafiący często skutecznie pomagać innym; twórczy, pomysłowy, oryginalny, ale niepotrafiący doprowadzić swoich znakomitych pomysłów do końca. To "pianista, który sam łamie sobie palce przed wielkim światowym konkursem" – jak określała tę postawę pewna moja znajoma. "Leczeni, zamiast leczyć innych" – tak w "Odezwie do psychoneurotyków".

    No, nie jest to sympatyczne. Kazimierz Dąbrowski pisał to po prostu do swoich pacjentów z kliniki psychiatrycznej – często wybitnych twórców kultury, których dzieła podziwiamy do dzisiaj, ale jednocześnie alkoholików, ludzi balansujących na granicy samobójstwa, beznadziejnie uwikłanych w osobistych relacjach i w politycznych układach.

    A nadwrażliwiec? To jest człowiek, który jak sama napisałaś, funkcjonuje dość prawidłowo. Nie nadąża jedynie w wyścigu szczurów, niekiedy wycofując się z niego na własne życzenie. Do psychiatry nie ma się potrzeby udawać. Zamiast o leczeniu czytamy: "chcą was zmieniać, zamist naśladować" – czyli człowiek nie radzi sobie z różnymi, często sprzecznymi wymaganiami innych osób, posądzając zresztą najczęściej innych o bezduszność, brak zrozumienia i wrażliwości.

    Myślę, że miło jest czuć się nadrażliwcem. To daje pewien komfort psychiczny, pewne poczucie wyższości. Sama napisałaś, że u źródeł tego tekstu leżała pewna potrzeba odwetu czy rekompensaty z Twojej strony… 

    Dawno, dawno temu, gdy sentymentalizm nie rozpanoszył się jeszcze tak bardzo, mówiono: "człowiek przyzwoity". I nie chodziło o to, czy ktoś był wrażliwy, czy też nie – był przyzwoity, ponieważ postępował zgodnie z moralnymi normami. Gwarantował stabilność i przewidywalność, bo właśnie taki charakter mają normy w przeciwieństwie do sinusoidalnych z natury uczuć i emocji.

     
    Odpowiedz
  12. zibik

    Wrażliwość, czy normalność ?……

    W przypadku zauważonego, stwierdzonego ewidentnego zła choćby np: "obdarzania epitetem niewybrednym bliźniego swego". Wzruszenie lub nadmiar emocji tj. "łzy w oczach" to chyba coś nie tak lub stanowczo za mało.

    Nasza postawa (reakcja), jako świadków Chrystusa, w takim przypadku nie powinna być zbyt sentymentalna, tkliwa, czy obojętna, lecz stanowcza, zdecydowana i jednoznaczna. Na pewno  wolna, od potępiania, czy oskarżania złoczyńcy, lecz wskazująca nasze oburzenie, bądź zgorszenie, zawstydzenie, etc., także solidarna z poszkodowanym (bliźnim) i domagająca się zaniechania używania wulgaryzmów, czy innych złych czynów – "….więcej nie grzesz" . Dzięki w/w postawie stajemy się darem Boga, dla swych bliźnich.

    Jolu bardzo dobrze, że są jeszcze na świecie inni ludzie, którzy okazują m.in. prawość, serdeczność, życzliwość, delikatność, łagodność i inne cnoty, oraz czynią dobro lub tworzą dobrobyt i mogą stanowić wzór (odniesienie), dla pozostałych, w tym złoczyńców.

    To, że ktoś zachowuje spokój, pogodę ducha, oraz jest opanowany, a nie jest obojętny na ludzki los, czy wzrusza się tam, gdzie to jest konieczne i naturalne. Według mnie wcale nie świadczy o jego wrażliwości, a tym bardziej nadwrażliwości, raczej o normalności.

    Szczęść Boże !

     

     

     
    Odpowiedz
  13. jorlanda

    Przyzwoicie o moich (i nie tylko) uczuciach

    Małgorzato, pogrzebałam trochę tu i tam i znalazłam: Dabrowski, K. (1980). Wiersze: Wizja schizofreniczna, Tylko w chorobie, Wizja katatoniczna, Burza sie podniesc, Halucynacje, Odezwa do psychoneurotykow [poetry]. ITD, 2, 18-19. "itd." to chyba czasopismo Zrzeszenia Studentów Polskich. Przy najbliższej okazji sprawdzę w Bibliotece Narodowej. Przeczytałam Twój tekst o kryzysach, kóry kończy się tymi samymi słowami, co mój powyższy. Zaskakujące, jak różnymi drogami można dotrzeć do ludzi posługujących się podobnymi argumentami i jednocześnie wykorzystującymi je w zupełnie innym celu.

    Piszesz, że "miło jest czuć się nadrażliwcem. To daje pewien komfort psychiczny, pewne poczucie wyższości". Nie zgadzam się z tym. To żaden komfort. A już na pewno nie źródło poczucia wyższości. Może raczej źródło odkrycia jakiegoś dodatkowego potencjału, powodu dla którego warto przyjrzeć się bliżej własnej osobowości i historii życia. Piszesz o sinusoidalnej naturze uczuć i emocji. Jak często to słyszę! Wg mnie emocje i uczucia są źródłem sposobu reagowania. Sposobu, który można zaprogramować: utrwalić lub zablokować, co jest dowodem na to, iż można je wychować, kontrolować. Tak, aby stały się sprzymierzeńcem, partnerem racjonalnego myślenia. Pomocą w przestrzeganiu norm. To serce rozpoznaje dobro i zło, a doświadczenie i racjonalne myślenie pomagają dokonać słusznego wyboru. Uczucia są dobre albo złe, ale można ich nie okazywać lub ujawniać w sposób cywilizowany. Nadwrażliwość może być wykorzystana w celu jak najbardziej słusznym.

     Andrzeju, napisałam do Ciebie list, ale na kartce. Tak mnie jakoś poruszyło to, co napisałeś o unikaniu sporu dla komfortu psychicznego. Po raz kolejny ktoś na mojej drodze mówi do mnie to samo: zacznij krzyczeć kobieto, przestań się chować za gadkami o dialogu.  Ale ten list nie nadaje się do publikacji (pozostaję więc przy opcji "nie angażuję się"). Myślę, że kiedyś wyślę go pocztą albo pogadamy "face to face" w Beskidzie przy jakiejś okazji. Czasem dyskutowanie w internecie zaburza zdrowy dystans między ludźmi, i powoduje niepotrzebne emocje. Już samo przechodzenie na "ty" czy zasłanianie się "nickami" stwarza amosferę zbytniej …hmmm, jakby to nazwać… niefortunności wypowiedzi. Blogi mają to do siebie, że są dość subiektywne. Moim zamiarem jest uniknięcie zbyt osobistych czy apodyktycznych światopoglądowo wynurzeń przy jednoczesnym podzieleniu się sobą i swoimi doświadczeniami tak, aby każdy kto tu zajrzy mógł zapamiętać chociaż jedno zdanie. Dodam, że na codzień spieram się nieustannie i jestem apologetą w wersji Rambo w pracy. Aborcja, antykoncepcja i seks przedmałżeński to ulubione tematy młodzieży na lekcjach etyki, a kwestia pokazywania Jezusa na krzyżu czy tłumaczenia o co chodzi w chrześcijańskich 8 błogosławieństwach wzbudza czasem protesty na lekcjach w podstawówce. W domu, wśród przyjaciół, w parafii, pod blokiem – wszędzie mam okazje do dawania dość stanowczego świadectwa. Mam nawet jednego wroga (niech mu/mi Bóg wybaczy). Mam nadzieję, że nie urażam profesjonalnej wrażliwości Szanownego Gospodarza, omijając  niektóre zakręty labiryntu po których kroczy Tezeusz.

    Dobranoc, bo się zaczytałam i rozpisałam. Wciągacie po uszy

     

     
    Odpowiedz
  14. Anonim

    Aaronie

    Dziękuję za szczegółową instrukcję. 🙂 Kiedy zmieniłam profil na blog wszystko okazało się banalnie proste. Komentator nie może wstawiać zdjęć. Na tym koniec mojego spamowania.

     

     

     
    Odpowiedz
  15. Malgorzata

    Jak rzadko zgadzam się z

    Jak rzadko zgadzam się z Panem Zbigniewem:

    To, że ktoś zachowuje spokój, pogodę ducha, oraz jest opanowany, a nie jest obojętny na ludzki los, czy wzrusza się tam, gdzie to jest konieczne i naturalne. Według mnie wcale nie świadczy o jego wrażliwości, a tym bardziej nadwrażliwości, raczej o normalności.

    Chciałabym natomiast podrążyć temat poczucia wyższości. Tutaj powołam się trochę na znajdujący się w "Tezeuszu" tekst Paula Ricoeura Cierpienie nie jest bólem. Nadrażliwiec cierpi niewątpliwie, nawet jeżeli cierpienie bywa tylko wytworem jego fantazji lub wynika z nieakceptyacji powszechnie przyjętych norm. Ricoeur pisze o zjawisku "odizolowania" w cierpieniu i o kilku postaciach tego odizolowania. Najprostsza z nich to poczucie niezastępowalności – jako inny niż wszyscy inni (cierpiący nadwrażliwcy) nasz nadwrażliwiec czuje się jedyny, niepowtarzalny. No, jest to poczucie wyższości czy pewien subtelny rodzaj pychy. W praktyce życiowej przekłada się to na przykład na niezauważanie lub lekceważenie wrażliwości innych ("Żyję w bezdusznym świecie", "Inni cieszą się nie wiadomo z czego, a ja płaczę" itp.).

    Na najwyższym poziomie jadowitości szaleje natomiast według Ricoeura złudne poczucie bycia wybranym do cierpienia. Wybranym, czyli lepszym od całej masy gruboskórnych nosorożców, które tylko potrafią zniszczyć albo zadeptać. Może to rzeczywiście nie jest komfort, ale na pewno przynajmniej promyk osłody w cierpieniu.

    Interesująca wydaje mi się kwestia wychowywania emocji. Mam nadzieję, że chodzi o coś więcej niż naukę ukrywania uczuć (które i tak pozostają, i drążą swoje ścieżki) albo okazywania ich w cywilizowany sposób. Może napiszesz o tym coś więcej?

     
    Odpowiedz
  16. krok-w-chmurach

    “Uczucia są dobre albo

    "Uczucia są dobre albo złe, ale można ich nie okazywać lub ujawniać w sposób cywilizowany."

    Jolanto, moim zdaniem, uczucia są moralnie obojętne. To tylko nasze działanie pod ich wpływem może być złe lub dobre. Trudno byłoby znieść siebie, gdyby trzeba było odpowiadać za to, co się w nas rodzi bez naszej woli. I pozwolę sobie również nie zgodzić się z Tobą, gdy piszesz, że  można je "zaprogramować: utrwalić lub zablokować,". To brzmi porażająco, umiejętność zaprogamowania powstawania uczuć i emocji dałaby ludziom władzę nad światem. Na szczęście na razie to niemożliwe. Jedynie nasze reakcje na powstające w nas emocje, są poddają się kontroli, lub trenigowi.

     
    Odpowiedz
  17. Malgorzata

    Galeria Aharona

    Aharonie!

    Dziękuję za kolejne piękne zdjęcie.

    Aby można było dłużej cieszyć się Twoimi fotograficznymi pracami, założyliśmy w Tezeuszu Twoją galerię.

    Zapraszam wszystkich do Galerii Aharona.

    Pozdrawiam Cię, Aharonie, serdecznie

    Małgorzata Frankiewicz

     
    Odpowiedz
  18. zibik

    Kwestia wychowania i kształcenia osobowości !

    Dziękuję za poznanie, zrozumienie, uznanie i życzliwe przyjęcie wybranych moich przekonań i argumentów , jednak warto być konsekwentnym, cierpliwym, także uważnym, a nawet krytcznym czytelnikiem (słuchaczem).

    Zgadzam się, że kwestia etycznego wychowywania i kształcenia (ćwiczenia) osobowości dziecka (osoby), na pewno również opanowywania emocji jest nie tylko interesująca, lecz również frapująca. To temat na conajmniej kilka osobnych i obszernych publikacji.

    Co ma być stosowane, praktykowane i doświadczane w życiu dorosłym, należy wychowankom ukazać i wyjaśnić w rodzinie (domu), szkole i kościele.

    Ignorowanie, bądź lekceważenie m.in. "wrażliwości innych" jest wyrazem bezpodstawnego poczucia wyższości, a raczej głupoty, także grubiaństwa, czy pospolitości. Natomiast "poczucie wyższości" według mnie nie musi być tożsame z "lekceważeniem wrażliwości innych", prędzej z tym, że ktoś "czuje się jedyny, niepowtarzalny". A zatem może być uczuciem uprawnionym, bo jesteśmy jedyni i niepowtarzalni – no nie ?……

    Ps. Pani Małgosiu proponuję zgadzać się ze mną częściej lub jeszcze bardziej racjonalnie argumentować swoje racje, czy przekonania, a nawet spierać się, tak jak sugeruje Pan Andrzej.

    Ponadto zawsze wyrażam gotowość poznania słusznych życzeń, uwag, bądź zastrzeżeń, a na pewno nasz publiczny dyskurs będzie bardziej owocny i pożyteczny.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  19. zibik

    Gratulacje, podziękowania i życzenia !

    Gratuluję realizatorom świetnego pomysłu, a naszemu Panu i natchnionemu bratu Arturowi serdecznie dziękuję za szczególne ubogacanie portalu "Tezeusz". Wszystkimi swoimi twórczymi dokonaniami, w tym wspaniałymi fotograficznymi pracami.

    Życzę Tobie Arturze dalszych sukcesów edytorskich i nowych inwencji (kompozycji) fotograficznych.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  20. Arturaharon

    Inko, Małgorzato i Zbigniwie

    Małgorzato 
     
     Gdyby Anioł miał wyczuć intencję założenia "nijakiemu" Aharonowi galerii miał by trudności z powodu nakrycia głowy Twojej Ikony Kobiecej . 
     
     Inko 
     
     Gdyby Anioł miał wyczuć intencję tak życzliwego i czułego potraktowania "nijakiego" Aharona miałby trudności z powodu długich włosów, które okrywają Twoją Ikonę Kobiecą . No i te okulary. Już kiedyś pisałem Ci, że kogoś mi przypominasz, pamiętasz? 
     
     Zbigniewie
     
     O ciebie Anioł bez obaw mógłby się oprzeć boś jest Mężczyzna.
     
     
     
     Ps. Bardzo Wam wszystkim dziękuję. 
     
     Ktoś napisał do mnie dzisiaj, cytuję:  
     Arturze poszukaj takich ludzi, którzy mają Boga w sercu…
     
     Znalazłem Was.
     
     
     
     Jeśli chodzi o zdjęcia które zamieszczam to,być wrażliwym szczęśliwie to znaczy móc czuć,
     
     lecz nie stać się owego czucia ofiarą.
     
     Wrażliwość nie spełniona zabija duszę, to taka mała śmierć a wielkie umieranie. 
     
     Przechodzi po mnie i przezemnie a kiedy odchodzi obracam się i robię jej zdjęcie. 
     
     Zdjęcie wrażliwości.
     
     Wrażliwość uczy mnie, doświadcza aż w końcu uodparnia na lęk bym pozostał tym kim jestem naprawdę.
     
     
     
     Artur Aharon

     
     
     
     
     

     

     
    Odpowiedz
  21. Anonim

    Dla wrażliwców

    Arturze pięknie to ująłeś: 

    "Jeśli chodzi o zdjęcia które zamieszczam to,być wrażliwym szczęśliwie to znaczy móc czuć,
     
     lecz nie stać się owego czucia ofiarą.
     
     Wrażliwość nie spełniona zabija duszę, to taka mała śmierć a wielkie umieranie. 
     
     Przechodzi po mnie i przezemnie a kiedy odchodzi obracam się i robię jej zdjęcie. 
     
     Zdjęcie wrażliwości.
     
     Wrażliwość uczy mnie, doświadcza aż w końcu uodparnia na lęk bym pozostał tym kim jestem naprawdę."

    Dziękuję,

    Dla wszystkich wrażliwców odkrytych i jeszcze nie zdiagnozowanych kolejna nowalijka z minionej bezpowrotnie tegorocznej wiosny

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  22. krok-w-chmurach

     
    Arturze,

     

    Arturze, piszesz:

    "Inko 
     
     Gdyby Anioł miał wyczuć intencję tak życzliwego i czułego potraktowania "nijakiego" Aharona miałby trudności z powodu długich włosów, które okrywają Twoją Ikonę Kobiecą . No i te okulary. Już kiedyś pisałem Ci, że kogoś mi przypominasz, pamiętasz? 
     

    Nie pamiętałam, serio. Ale…ja przypominam siebie samą…Okulary są przypadkiem, o ile można powiedzieć, że przypadki się zdarzają…ważne jest tło:  piasek i to niewidoczne na zdjęciu – morze i chmury.

     
    Odpowiedz
  23. Arturaharon

    Inko

    Inko.

    Za małe są te fotografeczki. Przepraszam, nie widziałem tła ino Ciebie.  Faktycznie tam jakieś morze się wyłania jak się bliżej przyjżeć. Szkoda, że nie widać nieba.  Teraz rozumiem Twoje okulary, poprostu byłaś nad morzem i sobie chlapu chlapu po brzegu robiłaś. Morze jest piękne. I póki co plaże są za darmo. 

    We Włoszech podobno trzeba słono płacić aby sobie poleżeć na plaży. 

    Tylko że woda tam podobno o niebo czystsza. Czy czystrza. Tak bynajmniej opowiadała mi Żona bo mogła tam być. 

     

    Pozdrawiam Ciebie.

     

     

    "Kiedyś pewien czarnoskury albo czarnoskóry  człowiek powiedział mi

    FAJNE TO MASZ".

     

     
    Odpowiedz
  24. Halina

    Nadwrazliwosc

    Kazda przesadna , nieprawidlowa reakcja organizmu wynikajaca z  jego rozchwiania jest rodzajem alergii( nadwrazliwosci) . Moze byc nadwrazliwosc pokarmowa,albo emocjonalne rozchwianie, tak zwany " syndrom delikatnej skory", kiedy to czlowiek traktuje wszystko zbyt doslownie i reaguje w sposob nadmiernie emocjonalny. Nie ma wyraznej linii podzialu miedzy " normalna" osoba, a neurotykiem. Roznica sprowadza sie do stopnia nasilenia korzystania z niekonstruktywnych sposobow chroniacych przed lekiem i cierpieniem, plynacych z nierealistycznej oceny rzeczywistosci. W tradycyjnej psychologii zastosowano rozklad krzywej Gausa wzgledem poziomu leku i odrebnych umiejetnosci wspolodczuwania, empatii. Zyjac w kulturze dzisiejszych czasow, wszyscy w jakims stopniu sa narazeni na klopoty z radzeniem sobie z zagrozeniami i trudnosciami zycia codziennego, nie wszyscy sa jednak neurotykami. Typ osobowosci neurotycznej cechuja diametralnie rozne postawy. Neurotyk reaguje nieslychanie bolesnie i jest bardzo wrazliwy na wszelkie sytuacje, ktore nie sa realizowane zgodnie z jego oczekiwaniami, a za pomoca cierpienia latwiej mu zdobyc , to co chce, moze skutecznie egzekwowac swoje cele i uzasadniac je. Autorzy takich testow osobowosci jak Myers-Briggs, Strength Qest, Life Keys byli lub sa ludzmi wierzacymi. Wyodrebnili  cechy pozytywne dla wszystkich  czterech typow temperamentow. Sa nimi: optymizm, wrazliwosc, otwartosc na zmiany, silna wola, determinacja, zdecydowanie, powsciagliwosc, uprzejmosc, refleksyjnosc, umiejetnosc sluchania, glebokie przezywanie uczuc, zasadniczosc. Wg. autorow wszystkie te cechy posiadal Jezus Chrystus, a wierzacy czlowiek powinien utozsamic sie co najmniej z piecioma cechami z tej listy. Wrazliwosc jest jedna z najwazniejszych cech. To ona pozwala nam odnalezc dobroc , delikatnosc naszego serca, pozwala innych " mierzyc" wedlug wlasciwej miary, pozwala zwyciezac wlasne leki i popycha nas w strone odwagi. Wrazliwosc jest zatem sila w przeciwienstwie do nadwrazliwosci, poniewaz to ona prowadzi nas przez rzeczywistosc, zycie. W ich istocie. Wrazliwosc sprawia, ze jestesmy ciekawi, zwracamy uwage na kazde poruszenie-nawet delikatne, nawet niewielkie-nas samych, przyjaciol i innych. Jednak aby nadac wartosc wrazliwosci, ktora w nas tkwi, trzeba podniesc ja do wyzszej rangi, nalezy nauczyc sie przestrzegac dyscypliny, a takze umiec powieddiec " nie".

     
    Odpowiedz
  25. jorlanda

    Wątek kwitnie bez podlewania 😉

    Halino, bardzo Ci dziękuję za to, co napisałaś. Nie mam takiego warsztatu psychologicznego, żeby dokładnie wyjaśniać, o co mi czasem chodzi. Cechy pozytywne wyodrębnione przez badaczy, o których wspomniałaś to właśnie ten "ochroniarz" o jakim starałam się wspomnieć w wyjaśnieniach. "Wrażliwość jest siłą" piszesz, to właśnie chcę powiedzieć. Różnica w tym, jak korzystamy z odczuć i emocji – bardzo dobrze to ujęłaś.

    Dużo tekstu Waszego nade mną, więc pozwolę sobie zbiorczo odpowiedzieć na niektóre pytania. Ktoś napisał, że uczucia są moralnie obojętne i nie można ich wychować, bo to poniżające. Hmmm. zastanawiałam się nad tym. Moralnie obojętne jest to, że mnie ktoś wnerwił albo mi się spodobał. Dopóki to siedzi w moim i tylko moim sercu. W biblijnej Księdze Przysłów i w Mądrościach Syracha jest wiele powtórzeń typu: "strzeż swego serca".

    To, że pozwolę temu uczuciu lecieć swoją drogą to jużnie jest moralnie obojętne. Jeśli mój gniew zaowocuje trzaśnięciem komuś w twarz, odcięciem się słownym taka by w pięty poszło, albo – bardziej subtelnie i cywilizowanie – niezauważoną intrygą która go zniszczy – to jest właśnie efekt braku "wychowania swojej złości". Efekt zły, niewłaściwy. Tak samo jak folgowanie swoim porywom serca – co mi spodoba )lub kto mi się spodoba) – biorę i już, zagarniam, zdobywam, biorę bo mi przyjemnie. To już nie jest moralnie obojętne. I to jest właśnie poniżające – dać się zwieść własnemu sercu.

    c.d. nastąpi bo muszę niestety kończyć na dziś.

    Dobrej nocy. Pozdrawiam J.

     
    Odpowiedz
  26. Halina

    Najlepszym warsztatem jest życie:)

    Trochę musiałam popracować nad swoim charakterem  Słabości poznajemy w celu podniesienia samoświadomości, by nie próbowac ułożyć sobie życia w oparciu o nie. Często ludzie tak bardzo skupiają się na " poprawianiu" słabszych cech, że brakuje już czasu na rozwijaniu tych mocniejszych stron. Nasze priorytety powinny zostac ustawione odwrotnie: słabości należy poznać w takim stopniu, by w miare możliwości ograniczyć " wyrządzanie szkód", natomiast uwagę skupiać na cechach, które mają w sobie wielki potencjał stania się mocnymi stronami. 

    pozdrawiam serdecznie

     
    Odpowiedz
  27. zibik

    Samoświadomość – świadomość siebie !

    "Słabości poznajemy w celu podniesienia samoświadomości, by nie próbowac ułożyć sobie życia w oparciu o nie."

    Samoświadomość innych może być bardzo trudnym i wymagającym partnerem w dialogu, nie zawsze potrafimy dostatecznie skoncentrować się na współpracy, bądź konfrontacji z nią. Zwłaszcza podczas publicznej debaty, czy konwersacji, komunikacji, przez internet lub inne medium.

    Nasza wciąż inspiruje nas, a nawet innych, do mówienia (pisania), o tym, co myślimy, doświadczamy, czujemy lub spostrzegamy, czego pragniemy, oczekujemy.

    Formułowanie i artykułowanie własnych przemyśleń, poglądów, przekonań, odczuć, spostrzeżeń, doznań, pragnień, oczekiwań i nadzieji – przychodzi jej  ze zdumiewającą łatwością, kiedy wzbudza zainteresowanie interlokutora.

    Stara się najczęsciej zrozumieć samą siebie, lecz nie zawsze innych. Obserwuje uważnie – jak reagujemy na nią i na to, co ma do powiedzenia, przekazania i ofiarowania innym.

    Jeśli jesteśmy dobrze wychowani, prawi, taktowni, życzliwi, inteligentni (świadomi) i dostatecznie bystrzy, to zwykle staramy się podtrzymywać rozpoczętą konwersaję lub dialogować z autorem tekstu lub adwersarzem.

    Kiedy jest zupełnie inaczej, rozpoczęty dialog staje się jedynie nowomową, monologiem lub kłótnią, pyskówką etc. – wówczas następuje rozczarowanie, przerwanie i zakończenie.

    Szczęść Boże !

     

     
    Odpowiedz
  28. Halina

    Właściwy obraz samego siebie

    Ponad połowa naszych problemów wynika ze zbytniego skoncentrowania się na sobie, a z  kolei zdecydowana większość z nich wywodzi się z fałszywego obrazu siebie. Dopiero, gdy uzmysłowimy sobie, że tzw. mocne strony są dane przez Boga każdemu z nas, zrozumiemy, że jest wyjście z każdego problemu. Świadomie lub nie chyba wszyscy staramy się odczytywać i interpretować zachowania innych. Tylko czy we właściwy sposób? Nastąpi to dopiero w momencie, gdy Bóg da nam właściwe rozumienie siebie samych .Im bardziej człowiek jest zdolny do przetwarzania informacji o sobie w sposób refleksyjny, tym bardziej liczą się dla niego inni ludzie i właściwa relacja z nimi. Specjaliści od samoświadomości  człowieka wyróżniają 4  jej typy : osobowa, obronna, zewnętrzna i refleksyjna. Najbardziej pożądaną jest samoświadomość zewnętrzna i refleksyjna. Kiedy człowiek jest zdystansowany do siebie , przetwarza treści dotyczące własnej osoby i innych w sposób jak najbardziej obiektywny. Koncentruje się nie na własnych odczuciach, ale na postawach wobec innych ludzi i świata. Samoświadomość refleksyjna i zewnętrzna sprzyja dojrzałości moralnej, społecznej, samorealizacji. Osoby, które cechuje refleksyjność, są zdolne do krytycznej samooceny, autoanalizy, wglądu. Są zorientowane na dobro społeczne, wychodzą poza własne " ja" i własne schematy myślowe, rozwijają empatię, i altruizm. Mniej ważny jest dla nich prestiż i status społeczny, bardziej liczą się dla nich relacje z innymi. Osoby neurotyczne, ogólnie mówiąc,  posiadają samoświadomość spłyconą , często zdeformowaną i zawężoną, cechującą się sztywnością myślenia. Funkcjonują tylko na bazie indywidualnych cech, autoschematów. Koncentrują się bardziej na regułach niż na ludziach, przetwarzając w sposób egocentryczny treści dotyczące własnej osoby. Doskonałym przykładem zważania na ludzkie osobowości jest ap. Paweł, któremu niektórzy zarzucają brak empatii i wrażliwości. A przecież jego listy są dowodem na to, jak bardzo współodczuwał to, z czym inni się borykali lub przez co przechodzili. Był człowiekiem wrażliwym. Inaczej pisał do Tytusa i do Tymoteusza.  Listy do Tymoteusza są pełne zachęcenia, można wnioskować, że Tymoteusz tego potrzebował. Do Tytusa jako człowieka odważnego, samodzielnego , zaradnego i bezkompromisowego-pisał inaczej, nakazując nawet powstrzymywanie się od nadmiernych sporów. Listy Pawła pokazują nam jak ważne jest zrozumienie osobowości, predyspozycji danego człowieka. Typy osobowości zostały stworzone przez Boga-każdy jest inny, nikt nie może zostać "włożony w  sztywne ramki" .Jednak określenie profilu lub typu osobowości naszego rozmówcy, może nam pomóc zrozumieć jego lub jej preferencje. Po prostu-nie wszystko  i niekoniecznie to samo musi być przez  nas preferowane.

     
    Odpowiedz
  29. jorlanda

    Wychować emocje – instrukacja postępowania 🙂

    Małgorzato, Inko

    Interesująca wydaje mi się kwestia wychowywania emocji. Mam nadzieję, że chodzi o coś więcej niż naukę ukrywania uczuć (które i tak pozostają, i drążą swoje ścieżki) albo okazywania ich w cywilizowany sposób. Może napiszesz o tym coś więcej?

    I o kwestii "porażającej" czyli o wychowaniu czy też programowaniu emocji.

    🙂

    Z tematem "wychować emocje" spotykam się odkąd pamiętam na spowiedzi. Potem na wykładach z teologii duchowości i z teologii moralnej. Zaglądałam do psychologii i pytałam o to znajomych studiujących psychologię. Okazało się, że nic nie wiedzą. Dlatego oparłam się w pracy nad sobą bardziej o metody duchowe niż psychologiczne. A teraz wiem, że to się może uzupełniać czy też wspomagać wzajemnie.

    Myślę, że wychowanie emocji jest możliwe już na poziomie ich powstania w sercu. Ciekawe tłumaczenie powstawania pragnień (więc w domyśle związanych z tym emocji) podaje nie tylko Biblia, ale też buddyjskie teksty np. sam tekst o Czterech Szlachetnych Prawdach i Ośmiostopniowej Ścieżce przywodzi mi na myśl psychologiczną instrukcję poradzenia sobie z jakimś głęboko wewnętrznym problemem. Efektem refleksji Buddy jest podjęcie drogi wyzwolenia z tych wszystkich "rzeczy" czy "stanów" które generują przywiązania, emocje i uczucia. Na pierwszy rzut oka brzmi okrponie, ale jak się w to wgłębić – porażająco skuteczne i logiczne.

    Oczywiście inne jest spojrzenie chrześcijańskie na cierpienie i wrażliwość niż buddyjskie. Chrześcijańska droga to przyjęcie cierpienia i wszystkiego co czujemy – i przemienianie siebie, swoich wewnętrznych krajobrazów. Ale to osobny temat. Religijne teksty często konstruują praktyczne przepisy na to jak się pozbyć wady czy zyskać zaletę. Są wg mnie bardzo mądrze wyważone między potrzebami cielesnymi i psychicznymi człowieka a jego tęsknotami duchowymi.

    Poszukam cytatów z autentycznych tekstów tego typu. Bo chyba warto dla porównania poczytać co inne kultury niż nasza proponują zrobić lub też nie robić z wrażliwością i emocjami.

    Pozdrawiam

    J.

     
    Odpowiedz
  30. Halina

    Psychologia również ” wychowuje” uczucia

    Proces ten bywa nazywany samokontrolą czyli właściwym panowaniem nad swoimi stanami wewnętrznymi. Kontrolować można zachowania, uczuć raczej nie. Trzeba je rozpoznawać, nazwać i odpowiednio wyrazić. Nie ma co się wstydzić lub oskarżać, że odczuwamy czasem w sobie ludzkie uczucia takie jak gniew, lęk, złosć czy zazdrość. Mamy do nich prawo, nie mamy tylko prawa ranic drugiego człowieka, będąc pod wpływem negatywnych emocji. Uznanie ich istnienia, pozwoli lepiej kontrolować nasze zachowania. Biblia poucza nas-" gniewajcie się, ale nie grzeszcie-Ef.4.26. Ów werset przekonuje mnie, że jest różnica pomiędzy  silną emocją, a kipiącą złością , potępianą niezmiennie na kartach Biblii. Nie wolno zapominać, że np. gniew, to nie tylko sprawa " wytworzonej w sercu emocji", ale również biochemii. Gdy ktoś nas zdenerwuje, czego nieraz uniknąc nie sposób:)-do krwi trafia adrenalina, na ciało reaguje szeregiem procesów fizjologicznych. W jednej chwili nasz organizm wprowadzony zostanie w stan reakcji alarmowej, która jest od nas niezależna-zachodzi bez względu na to, czy sobie jej życzymy, czy też nie. A ponieważ  Bóg stworzył ten system jako środek obrony organizmu-nie wierzę, że będzie nas potępiał za jego prawidłowe funkcjonowanie:) Jednak nasza reakcja na uczucie gniewu jest już sprawą bardzo od nas zależną i podatną na świadomą kontrolę z naszej strony. Jeśli w myślach zawzięcie rozmyślamy nad możliwością zemsty czy rzucamy z wściekłości talerzami o ścianę, wówczas można z pewnością stwierdzić, że przekraczamy granice przyzwoitości czy grzechu. Niestety jako ludzie bywamy poddawani ludzkim słabościom.  W chrześcijańskim życiu trzeba zrównoważyć psychologiczne odkrycie, że negatywne emocje muszą być rozładowane, z biblijnym nakazem, by być nieskorym do gniewu. Między tymi zaleceniami nie ma niezgodności. Bóg przecież nie chce, abyśmy magazynowali szkodliwe emocje, umieszczając je w " banku pamięci". Dlatego ap. Paweł poleca roztrzygać nieporozumienia najpóźniej do zachodu słońca, by w ten sposób neutralizować  natłok emocji. Większość szkół psychologicznych jest zintegrowana z duchowością człowieka. Psychologia pomaga człowiekowi wzrastać duchowo. Może pomóc w poznaniu siebie i innych, może pomóc w pokonywaniu trudności, przezwyciężyć niedojrzałość. Pomaga więc stanąć w prawdzie przed Bogiem.  Szkoła terapeutyczna, czy każda dziedzina psychoterapii musi sens swoich działań oprzeć o model człowieka widzianego jako istotę posiadającą trzy wymiary: biologiczny, psychologiczny i duchowy.

     
    Odpowiedz
  31. zibik

    “Właściwe panowanie”, czy opanowanie ?….

    "Proces ten bywa nazywany samokontrolą czyli właściwym panowaniem nad swoimi stanami wewnętrznymi. Kontrolować można zachowania, uczuć raczej nie."

    Nie wiem, czy w języku psychologicznym samokontrola, bądź właściwe panowanie…….jest tożsame  z cnotą, bez której nie możemy zachować pożądanej (właściwej) postawy i sprawdzić się, a która nader rzadko pojawia się u nas wówczas, kiedy jest konieczna lub pilnie potrzebna.

    Opanowanie czyni możliwym i łatwym nawet to, co wymaga największego skupienia, trudu i wysiłku, pozwala nie tylko kontrolować zachowania i uczucia, także zachować konieczną roztropność, dyscyplinę, umiar, spokój i wewnętrzną równowagę, nawet w sytuacjach nagłych, ekstremalnych, wyjątkowych etc.

    Nazywa się chyba nadal cnotą opanowania, a nie właściwym panowaniem i jest siostrą innych cnót m.in. wierności, prawości, szlachetności, wielkoduszności, wspaniałomyślnośći, także wyrazem śmiałej otwartości ufnego serca : otwartością na Boga, bliźnich i cały świat.

    Genetycy, a raczej "współcześni naukowcy" dowodzą, że wpływ osób dorosłych tj. rodziców, opiekunów, nauczycieli na wychowywanie dzieci i młodzieży jest znikomy.

    A geny ponoć decydują o wielu istotnych cechach naszej osobowości – czy również o cnotach takich, jak opanowanie ?……

    Proszę zorientowanych i chętnych, aby dokładniej napisać – jak to naprawdę jest ?………..

    Kto i co wychowuje, a kto i co deprawuje ?…….

    Szczęść Boże !

     

     
    Odpowiedz
  32. Halina

    Synonimy

    panowanie-synonimy: opanowanie, panowanie nad sobą, samokontrola, powściągliwość, rezerwa, równowaga, stabilność. Panując nad sobą, nad swoimi zachowaniami, okiełznując swoje emocje, ujarzmiając np. gniew -staniemy się ludźmi spokojnymi, cierpliwymi, których cechować będzie opanowanie. Niemal każdy system etyczny zajmował się badaniem natury cech, które uznawał za cnoty. W etyce chrześcijańskiej cnotą nazywana jest zdolność do czynienia dobra i duchowego samodoskonalenie się człowieka, w etyce zaś współczesnej-gotowośc realizowania wartości duchowych w myśleniu i działaniu osoby.

    Łagodność  jest cnotą moralną, pokrewną cnocie kardynalnej umiarkowaniu. Polega na umiejętności panowania nad uczuciami gniewu i roztropnym kierowaniu nim, zgodnie ze wskazówkami rozumu i woli.

    Nie ma najmniejszej wątpliwości, że każdy człowiek charakteryzuje się, sobie tylko właściwymi, prawidłowosciami reagowania. To sprawa  temperamentów. Te różnice są częściowo dziedziczne, a częściowo uwarunkowane wpływami otoczenia w dzieciństwie i później. Ap. Paweł w Liście do Rzymian 12,18 napisał: O ile to możliwe żyjcie w zgodzie ze wszystkimi. Innymi słowy, oczekuje się od nas powściągliwości i opanowania, ale jednym uda się to lepiej niż innym z powodu natury indywidualnych temperamentów. Z pomocą przychodzi nam Duch Św, o ile zechcemy poddac mu swoją wolę. Można się modlic w sprawie, która nas zdenerwowała, porozmawiać o tym z dojrzała osobą trzecią,  następnie powinno dojść do rozmowy z  winowajcą, by okazać mu przebaczenie itp.itd

    Jeżeli chodzi o wychowanie dzieci, to nic takiego nie słyszałam z ust genetyków. To prawda, że nasze dzieci dziedziczą kombinacje materiału genetycznego po nas, nawet po innych przodkach, ale nie ma to nic wspólnego z niemożnością wychowywania ich. Genetyka odgrywa doniosłą rolę w medycynie, w badaniach chorób i licznych innych dziedzinach np. analizach kryminologicznych. Odkrycie nowych genów stwarza możliwosc leczenia chorób uwarunkowanych genetycznie. Tak długo jak nowa wiedza wykorzystuje badania dla dobra ludzkości i nie staje w opozycji do Stwórcy-mam pewność, iż mieści się to w  biblijnych granicach. Oczywiście, że manipulopwanie genami w innych celach jest nadużyciem. Tak samo wyglada sprawa z atomem-nauka nie zawswze potrafi wykorzystywać swoje zdobycze -tylko w słusznej sprawie.

    Szczęść Boże

     
    Odpowiedz
  33. zibik

    Owoc Ducha świętego !

    Opanowanie (panowanie nad sobą) jest dziewiątym, ostatnim z owoców Ducha Świętego (Ga 5,22)

    Duch Święty może nam pomóc (jeśli się na Niego otworzymy) w opanowywaniu myśli, mowy i uczynków, także w przezwyciężaniu wszelkich trudności i pokus złego ducha. Potrafi sprzyjać, abyśmy mieli zawsze oczy, uszy i serce otwarte,  jednocześnie skierowane na Jezusa, oraz naszych bliźnich – siostry i braci.

    Właściwy dialog (dyskurs) jest sprawdzianem m.in. opanowania, oraz wyrazem szacunku i uznania, dla inności, odmienności osoby natchnionej Duchem Świętym, a zatem manifestacją różnorodności ludzkiego dobra.

    Warto i należy podejmować świadomą pracę, nad sobą by być człowiekiem opanowanym i odpowiedzialnym, szczególnie w trudnych chwilach (sytuacjach), oraz solą Ziemi i cząstką światła świata.

    Ps. Dziękuję wszystkim czytelnikom za wyrozumiałość i życzliwość,  wspóltwórcom za uczestnictwo w konwersacji (dialogu) ze mną,  a redakcji "Tezeusza" za dotychczasową współpracę i umożliwienie publikacji na forum tekstów. Z powodu wymaganej i koniecznej terapii będę dłuższy czas nieobecny na forum "Tezeusza".

    Bóg zapłać za wszystko dobro !

    Z poważaniem Z.R.Kamiński

     
    Odpowiedz
  34. Halina

    Im więcej Ducha Św. -tym więcej cierpliwości

    Zgadzam się z Panem, cierpliwość i opanowanie, to jak mówi Słowo Boże efekt działania Ducha Św. Im głębsza relacja z Bogiem, tym łatwiej nam zapanować nad reakcjami, myślami i czynami. Czytanie Słowa Bożego, modlitwa, kontakt z przyrodą, to najlepszy sposób , by utrzymać we właściwej temparaturze swoje emocje. Niby proste, a jednak niekiedy trudne do realizacji. Ludzie chcą mieć wszystko szybko, tu i teraz, zaraz. Kawa istant, zupa w proszku, dania w 5 minut, błyskawiczne pożyczki-ekspres we wszystkim. Kto ma dzisiaj czas i ochotę, by czekać? W tym zabieganym świecie, tym bardziej cecha jaką jest cierpliwość-jest niezbędna. W Biblii pisze: " Człowiek porywczy, popełnia głupstwa"-Przyp Salom.14.17. Ale pisze też, że jesli ktoś jest w Chrystusie-nowym jest stworzeniem-2.Kor.5.17.

    Nawet człowiek  będący właścicielem wybuchowego temperamentu choleryka, kiedy pozna i zrozumie swoją osobowość i nauczy się dzięki temu jak współżyć z  innymi temperamentami, uwolni wiele relacji międzyludzkich od napięć. Poza tym energiczni cholerycy, to zazwyczaj ludzie pomocni i pracowici-nie chcą z zasady ranić innych, tylko szczerze i  może zbyt szybko wypowiadają, to co myślą, ale na pewno nie ma w nich fałszu. Choleryk, jak najbardziej też ma prawo powiedzieć-" Panie dziękuję Ci, że mnie tak cudownie stworzyłeś ! Psalm 139,14

    Bóg stworzył nas w różnorodności; możemy patrzeć na dzielące nas różnice w pozytywny sposób, nie próbując czynić kogoś drugiego podobnym do nas.

    Dziękuję za rozmowę i z całego serca życzę zdrowia

     
    Odpowiedz
  35. jorlanda

    Inne tradycje religijne o wrażliwości i opanowaniu

    Również życzę Panu zdrowia!

    Poszperałam w moich zakurzonych mocno książkach i znalazłam kilka cytatów. Są to teksty dotyczące wiedzy o samoopanowaniu, które wiążą się z wrażliwością. Nie komentuję ich i nie tłumaczę symboliki niektórych porówanań. Pytam na razie, co Państwo na to? 🙂

    1. Judaizm, Z mądrości Talmudu, PIW 1988:

    Początkiem grzechu – grzeszne myśli. (D.Erec Zutta); Kto łatwo wpada w gniew, jakby dopuszczał się bałwochwalstwa (Midrasz Leolam, Bet Hamidrasz); Zawiesza Ziemię na nicości. Ziemia może trwać jedynie opierając się na tych, którzy powściągają swoje emocje podczas unicestwiania spraw w sporach. (Chullin 89)

    Powiadano, przytaczając słowa Rabbiego Jochanana ben Nuri: Kto unosząc się gniewem rozdziera szaty, rozbija naczynia, rozsypuje pieniądze, niech będzie w twoich oczach podobny do bałwochwalcy. Albowiem taka jest namiętnośćgniewu. Podszeptuje mu dziś: zrób to lub tamto, podszeptuje jutro: zrób tak i tak, aż wreszcie powie: idź, kłaniaj się cudzym bogom – a on idzie i to czyni. (…) Jakiż to obcy bóg w ciele człowieka? Odpowiedź: Jest to właśnie namiętność gniewu. (Szabbat 105).

    Dobrze temu, kto doznał obrazy i zmilczał: zaoszczędził sobie stu przykrości (Sanhedrin 7); Gdy kto walczy przeciw fali, fala go porywa. Gdy się poddaje, fala go mija. (szabbat 119).

    2. Hinduizm – Bhagawadgitta. Święta Pieśń Pana,  Warszawa 2002:

    "Joga zaniechania czynu.

    Rzekł Pan: Tak zaniechanie jak i joga czynu prowadządo szczęścia, lecz spośród nich joga czynu jest lepsza od zaniechania. Ten wiecznym jest sannjasinem, kto ani chce, ani nie chce – wolny od dwójni, łatwo uwalnia się od więzów. (…) "ja nic nie robię" – niech myśli skupiony, znający Prawdę. Choć patrzy, słucha, dotyka, wącha, je, śpi, chodzi, mówi, oddycha, chwyta, wydala, otwiera oczy, zamyka, wierzy głęboko: "to zmysły w swoich przedmiotach działają". Kto czyny w Brahmanie złożył i działa bezosobiście, grzechem się żadnym nie plami, jak wodą – z lotosu liście. Jedynie ciałem, umysłem, rozumem oraz zmysłami jogini czyny spełniają, nic nie chcąc, dla oczyszczenia. Skupiony zrzekłszy się plonu, ciszę wieczystą osiąga, zaś nieskupiony, owocu złakniony, wiąże się z czynem.

    Joga samoopanowania

    Kto spełnia swój czyn powinny o owoc czynu nie dbając, ten jest sannjasin, to jogin (…). bo nikt, kto się własnych pragnień nie wyrzekł, nie jest joginem. (…) Niechaj sam siebie podnosi, niech nie pogrąża sam siebie, bo sam jest swym przyjacielem i sam jest swym własnym wrogiem. Sam przyjecielem swoim, gdy sobą siebie pokonał, gdy nie pokonał, jest wrogiem, jak wróg swój się zachowuje. Kto siebie pokonał, cichy, w najwyższym Ja trwa skupiony, w chłodzie i w skwarze, w cierpeniu i w szczęściu, w czci i w pogardzie, kto wiedzy syt i oglądu, stały, pan zmysłów, za jedno ma błoto, kamięń i złoto, ten jogin zwie się skupionym. Jedanki wobec życzliwych, przyjaciół, wrogów, stronników, bezstronnych i obojętnych, dobrych i złych – jest najwyżej. (…)

    Rzekł Ardźuna: W tej jodze, coś ją jak równość opisał, nie wiem jak wytrwać by można, albowiem chwiejny jest umysł! Ruchliwy jest umysł, Kryszno! Męczący, silny, uparty. Myślę, że pojmać go trudno, jak trudno jest pojmać wicher!

    Rzekł Pan: To prawda, trudno okiełznać umysł ruchliwy. Można to zrobić ćwiczeniem i bezpragnieniem. Trudno do jogi dojść temu, kto nie poskromił go, zgoda. Lecz powściągliwy, gorliwy zdobyć ją może sposobem."

    Pozdrawiam i nurkuję z powrotem w lekturach. Poszukam w Koranie, w I Cing i w TaoTe King.

     

     

     

     
    Odpowiedz
  36. Halina

    Równowaga umysłowa

    Z punku widzenia buddyzmu i nie tylko- ważną rzeczą jest zachowanie równowagi umysłowej, bez zbytnich wzlotów i upadków. Radości, smutek, nawet depresja, owszem, ale nie nazbyt głębokie i nie za bardzo wzniosłe. To tak jak z oświetleniem pokoju. Niezbyt dobrze, gdy jest oślepiająco jasne, a innym razem zbyt ciemne. Sposób życia zależy w całości od mentalnego nastawienia-czy jest pełne opanowania i stabilności. Serce i umysł stają się elastyczniejsze, silniejsze, w mniejszym stopniu narażone na poddawanie się zewnętrznym zdarzeniom. Przeciwieństwem jest nadmierna wrażliwość, tego rodzaju, że słaby bodziec negatywny wtrąca w depresję, a lekki pozytywny wywołuje  wielkie podniecenie. Kluczem buddyjskiego podejścia do życia jest dystans i lekkość-nie dać się powalić i nie popaść w euforię. Buddyzm zakłada, że kto ćwiczy się w cierpliwości-musi mieć świadomość tkwiącej w sobie złości i dzięki temu może sobie z nią poradzić.

    Ciekawie wyraził to Goethe, mówiąc:".. za tym czego nie pojmujesz-nie nadążysz…." Mówiąc inaczej nie ma znaczenia w tym przypadku z jaką tradycją jesteśmy związani-musimy zrozumieć swoje uczucia, bo inaczej będziemy bładzić orzekając o nich. Najpierw pojawiają się u każdego człowieka uczucia i myśli związane z doznaną sytuacją. Później przychodzi zrozumienie ich i decyzja, co z nimi zrobię. Człowiek, który nie rozezna swoich emocji zawsze będzie miał skłonność do samooszukiwania się, czyli wypierania tego, co rozgrywa sie w jego wnętrzu pod względem emocjonalnym. Jesli spróbuje stłumić swoje uczucia-dadzą one o sobie znac w inny sposób. Tak wiec nie ma mowy o tłamszeniu emocji, a raczej rozróżnianiu ich i porządkowaniu. Rozsądek jest najlepszym doradcą i odpowiednia hierarchia wartości, bo nie każde uczucie należy traktować jednakowo. Bezpieczeństwo chrześcijanina  w sferze uczuć kończy się tam , gdzie rozpoczyna się grzech,  u człowieka niewierzącego odpowiednio-zło. Tylko znając swoje uczucia-mogę przyznać się do nich przed Bogiem i współpracować z Nim aby nad nimi zapanować,  a wreszcie złe odrzucić.

    Bóg stworzył nas jako osoby emocjonalne. Biblia ukazuje Jezusa jako człowieka głęboko uczuciowego, zdolnego do wyrażania uczuć z nieskrępowaną i niezawstydzoną wolnością.

    * współczucie, smutek, żal-Ew. Łuk. 7;3, 10;41; Ew. Marka 1.41

    * wzburzenie, gniew-Ew. Łuk. 10.13; 12;49

    Pod wpływem reakcji myślowej powstają emocję, wyeliminować  świadomosć ich -można jedynie poprzez zabieg lobotomii- niszcząc znaczną część mózgu .Nie ma  więc innej drogi-jak przyznanie się do nich. Negatywne emocje muszą zostacć obezwładnione na trzech poziomach-fizycznym np.bieganie( jakiekolwiek spalanie)-rozładowac je w taki sposób aby nie zaatakowały żołądka, serca etc. oraz na poziomie psychicznym i duchowym. W zmianie sposobu myślenia pomaga modlitwa i pełne oddanie mysli, emocji i zachowania pod kontrolę Ducha Św.

    Łatwiej jest też człowiekowi zaatakować problem niż kontrolować własne uczucia z nim zwiazane, czyli chcąc panować nad swoimi uczuciami należy stosować zasadę stawiania czoła własnym problemom. Uczucia zależą w znacznej mierze od utrwalonych przekonań o tym, jak poradzimy sobie w trudnych sytuacjach. Dobrze przygotowany student-cieszy się na myśl o egzaminie, na którym będzie mógł wykazać się swoją wiedzą. Student źle przygotowany-boi się próby. Mówiąc popularnym językiem-głowa potrafi zapanowac nad sercem, jeżeli zechce i nauczy się jak to robić.Jak zawsze są też odstępstwa od każdej reguły i nie każdą wybuchowośc człowieka można uzasadnić złą samokontrolą bądź złym wydawanie owoców Ducha.Ś. Przyczyna może polegać  np.na zachwianiu proporcji wydzielania wewnetrznego itd..długo by o tym pisać.-taka to już natura ludzka.

    pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  37. jorlanda

    Jestem pod nieustannym wrażeniem

    Halino… naprawdę nie często mi się zdarza czytać psychologiczne rozważania bez znużenia. A Twoje słowa są tak inspirujące! Dziękuję Ci za nie. Mnie osobiście buddyzm pociąga i fascynuje. Nie potrafię do końca zrozumieć tej drogi, pewnie dlatego że nią nie podążam hihi. Ale podoba mi się koncepcja – jak ja to mówię – totalnego samoopanowania. Czytam ostatnio medytacje ignacjańskie. I dziś przypadkiem trafiłam na zdanie z książki Jacka Bolewskiego, że właśnie metoda ignacjańska jest bardzo bliska i podobna do sposobów medytacji wschodniej. Podobny schemat i formy. Ale cel nieco inny. Ciekawe zestawienie…

    W wychowaniu emocji i w ochronie wrażliwości (czy też jej leczeniu jeśli zbyt wybujała) bardzo bardzo stawiam na samokontrolę i najwyższe opanowanie. Niektórzy mówią, że to pułpka dla psychiki. Bo kontrolowane emocje są jak dziekie koty zamknięte w klatce – tak mnie ktoś kiedyś przekonywał. Mnie to się raczej kojarzy z oswajaniem dzikich kotów w ich naturalnym środowisku z respektowaniem prawa do ich wolności (czytaj – trzymania się z daleka od ich terenów łowieckich heh) Ale … no właśnie, czy na pewno pułapką jest podporządkowanie chwiejnej natury ludzkiej odwiecznej mądrości Boga zamkniętej w boskich prawach?

     
    Odpowiedz
  38. Halina

    Boży pokój jest możliwy

    Jolu, jeżeli czujesz, że potrafisz  tak panować nad uczuciami i myślami, aby uzyskać obiecany pokój umysłu, który przewyższa wszelki rozum-to tylko pogratulować!  Boży pokój , radość i miłość są zupełnie niezależne od emocji i okoliczności. Wypływają z pełnej duchowej przemiany, która nie podlega prawu zmienności nastrojów pod wpływem zachowań innych ludzi, czy warunków pogodowych. Tak jak pisałam-negatywne emocje powinny być obezwładnione, co nie oznacza, że nie będziemy ich już odczuwać. Szkodliwe bywa nagromadzenie emocji, ponieważ " materiał" szuka ujścia i najlepiej go spalić, rozładować. Jeżeli nasze emocje związane są z drugim człowiekiem-trzeba o tym rozmawiać o swoich myślach, uczuciach, zranieniach. Każda szczera rozmowa leczy. Bóg zaplanował, aby to emocje były pod wpływem rozumu-nie odwrotnie. Potrzeba opanowania- szczególnie wobec wszelkich trudności i napięć, jakie występują w życiu każdego człowieka, ale trzeba pamietać, że każda rzeka emocji w wąwozie ludziej duszy-może wystapić z brzegów i zalac umysł wzburzonymi wodami:-) Warto umacniać te brzegi prawdą Pisma Świętego i znajomością ludzkiej psychiki:)

    Nie jestem za " odkrywaniem osobowości", bez ograniczeń i hamulców. Niektóre psychologie zachęcają, by poddać się uczuciom i " mówić jak jest". " To na pewno nic złego, bo mocno czuję, że to coś dobrego;) Słyszałam, że na niektórych spotkaniach terapeutycznych-wrzeszczą ,krzyczą, a nawet okładają się gumowymi kijami "spotkaniowymi" ..  heh…..

    Może i jest takie " totalne opanowanie"-nie doświadczam tego, może to dar Boży i kwestia temperamentu? Właśnie idę biegać przed snem z mężem buddystą, który usilnie o to zabiega

    🙂 

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code