Kto jest dziki, kto jest zły?

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

MicrosoftInternetExplorer4

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}

Od kilku tygodni planuję moją wizytę do Polski. To będzie pierwszy raz od 10 miesięcy. Przesiąkam trochę patosem – wracam na chwilę do ziemi ojczystej. Wieści z domu jednak smutne – choć w sumie czego ja się miałem spodziewać? Przecież to właśnie z powodu ogólnego smutku zdecydowałem się go opuścić.

Nawet myślałem, żeby ten smutek totalnie zlekceważyć. Zająć się kolorową jesienią, opisać jakiego typu przedziwne potrawy serwuje pobliskie Bingo, pozastanawiać się na głos, czy to już jest odpowiedni czas, aby rozpocząć sezon grzewczy w domu. Tylko, że nie umiem, bo w kraju nad Wisłą powiało smutkiem drastycznie.

Smutny kraj tworzą smutni ludzie – tacy jak ja. Zastanawiam się, dlaczego czuję się smutny, jako Polak z tej jeszcze krótkiej perspektywy ziemi ”obcej”. Po pierwsze, pewnie dlatego, że nie mówiłem dzień dobry sąsiadom. Kiedy już zrozumiałem, że powinno być inaczej – oni nie odpowiadali. Po drugie –  byłem sfrustrowany – małymi zarobkami, trudem czasu przeszłego, teraźniejszego i przyszłego, aż w końcu brakiem czasu (nawet jeśli go miałem nie przyznawałem się do tego – nie wypadało). Sfrustrowany też byłem życiem na 30 metrach kwadratowych – ciasny, ale własny kąt – genialny przykład ogólnonarodowego wyparcia. Sfrustrowany byłem zamykającymi się przed moim nosem drzwiami zawsze i wszędzie. Szkoda, że nie umiałem zauważyć, że ja sam nigdy ich nie przytrzymywałem. Często też się bałem innych smutnych Polaków – bałem się młodych mężczyzn, którzy nie ustępowali mi miejsca i uderzali mnie swoimi barkami w przejściu metra. Nauczyłem się później ich wymijać i lawirować w gąszczu tych rozstawionych, jak namioty barów – kiedy złapałem się na lawirowaniu – frustrowało mnie to.

Ciekawe ile kobiet lawirowało naokoło mnie?

Frustrowała mnie psia kupa na trawnikach – nigdy nie sprzątałem po moim psie. Frustrowały mnie wieczne uwagi i komentarze – do tego stopnia, że starałem się je przewidywać i budować opryskliwe odpowiedzi. Ulubionymi ofiarami pyskówek byli pracownicy supermarketów. Tak bardzo przyzwyczajony jestem do polskiej pyskówki, że przez pierwsze 5 miesięcy w Montrealu totalnie sobie bez tego nie radziłem. Jestem uzależniony od krzyczenia na siebie nawzajem, od ośmieszania siebie, wykazywania błędów i wad. Pomyślałem chwilę o polskiej „konstruktywnej” krytyce. Krytykowano mnie, krytykowałem ja – krytyka była wartością, wiązała się z poczuciem sprawstwa, oryginalności, pomysłowości, twórczości i była następną porcją frustracji.

Cała masa frustracji – powtarzana przeze mnie tutaj, w każdym zdaniu wzbiera agresję. Wychodzi na to, że jestem też agresywnym Polakiem.

Poczucie własnego smutku, własnej frustracji i własnej agresji odzyskałem początkowo na Tezeuszu. Wirtualność polskiego świata dodatkowo temu sprzyjała – polak na forum w Internecie – to jest żywioł. Komentarze, dyskusje w znanym stylu. Odzyskałem, mój zawrót głowy. Czułem się wyjątkowo źle – czytaj dobrze – od dawna brakowało mi „domowego zacisza”.

Udało się nie popłynąć na fali dzięki standardom dialogu na Tezeuszu. Małgorzato – dziękuję za opiekę na samym początku. Dziękuję za wzór nauki – jak konsekwentnie mówić o swoich wartościach bez obrażania nikogo. Dziękuję wielu osobom za wyważone komentarze, które nie zachęcały do walki, a wymuszały zastanowienie się nad sobą. Myślę, że mogłem kilka razy obrazić kilka osób. Wszystko ze strachu przed utratą własnych wartości – totalnie bez sensu – nikt mi ich nie odbierze. Przepraszam – przepraszam szczególnie Panią Jolę, Panów Leszka i Zibika. Zdaję sobie sprawę, że każde z nas stoi w innym miejscu i naturalnym jest, że będziemy się spierać. To co nas łączy to Tezeuszowe podwórko, o które musimy wszyscy razem zadbać. Tuż za nim są większe – polskie, europejskie …

Nie wpadł bym na to wszystko bez moich miesięcy bez polskiego smutku. Bez codziennego „How are you?/Ca va?” – które są nazywane w Polsce pustymi gestami. Bez miesięcy bez pracy, ale wciąż z poczuciem bezpieczeństwa. Z czasem na naukę, rozwój, sen. Z totalnie obcą dla mnie, totalną asertywnością ludzi naokoło, w której każdy ma własną przestrzeń i komfort działania. Ciągle się uczę, jak odnaleźć w tej asertywnej dżungli własne miejsce. Jedyne co mi przychodzi do głowy to – być sobą – bez udawania nikogo, ani niczego i za pozwoleniem na bycie sobą innym. Trudno było mi z tym w Polsce, przez to często byłem zły i dziki.

 

 

Komentarze

  1. leszek.s

    Powrót po 10 miesiącach…

    To może być ciekawe przeżycie. Wrórci pan innej rzeczywistiści. W tym kraju nie ma już miejsca dla jakiejkolwiek przestrzeni. Wszystko szyte na miarę przez jedynie słuszne media i POorawne myślenie.

    Wczoraj usłyszałem w swoim otoczeniu ze nie powinienem wypowiadać głośno swojego zdania. Mogę za to bez końca wieszać psy na Jarosławie Kaczyńskim, obrońcach krzyża, calym PiSie i wszelkiej odmienności. Tak jak pan napisal krytyka i oczernianie z pyskówką to wartość i zarazem sprawca frustracj, Dziś wytsarczy przedstawić którąkolwiek  grupe społeczna jako źle myślącą miejszość i pozbawić ją prawa do istnienia. Pan jako osoba dyskryminowana powinien wiedzieć jak to działa w naszym kraju. Polacy panicznie dziś boją się być w mniejszości. Gdy widza nagonki medialne są  gotowi przytakiwać na największe zło byle tylko nie znaleść się w gronie potępianych.  Im większa nagonka na złych tym bardziej sa gotowi  na ustępstwa odnoszące sie do stylu i metod prowadzenia walki.  Tak naręca sie ta machina frustracji.Nie myślą że odbierają sobie w ten sposob radość życia płynącą z samodzielnego poznawania życia, świata czy Boga. Wolą by to ktoś za nich powiedział i osądził dany problem. Potem na ulicy widzimy te sceny które pan opisał.

    Jak pan zobaczy obecie jest jeszcze gorzej.  Truno szukać miejsca na bycie sobą w takiej sytuacji.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code