Podróż z papieżem Franciszkiem

 Widzę przez okno pociągu mgłę nad łąkami. W oddali komin pomalowany w czerwono białą szachownicę. Przypomina mi ten widok stroje sportowców chorwackich, piłkarzy ręcznych, futbolistów, koszykarzy. I przypomina mi się ksiądz Stasiu, nasz przyjaciel, który swoje powołanie realizuje w Zagrzebiu. Dwie dziewczyny siedzące naprzeciwko wspominają koncert „Dżemu” podczas Festiwalu Rawa-Blues w Katowicach jeszcze z Ryszardem Riedlem. Najlepszy, jaki pamiętają. Dla mnie najlepsze koncerty tej formacji miały miejsce w Brodnicy na zakończenie Muzycznych Campingów w latach osiemdziesiątych, gdy do małego amfiteatru w Parku Chopina wpuszczani byli już wszyscy fani, nawet bez biletów.

Czytam w podróży wywiad z papieżem Franciszkiem przeprowadzony przez Antonio Spadaro SJ dla „La Civilta Cattolica”. Zaznaczam niebieskim mazakiem słowa: nie potrafię żyć bez ludzi. Potrzebuję przeżywać je z innymi. Ale najbardziej uderza mnie myśl: „Jeśli ktoś mówi, że z całą pewnością spotkał Boga, a nie jest dotknięty odrobiną niepewności, to coś jest nie tak. To dla mnie kluczowa kwestia. Jeśli ktoś zna odpowiedzi na wszystkie pytania, dowodzi to, że Bóg nie jest z nim. Wskazuje, że jest on fałszywym prorokiem, który używa religii do własnych celów”. Lekturę przerywa mi obsługa pociągu: Dzień dobry. PKP Inter City. Kawa, herbata, woda mineralna, soczek? Uśmiecham się w duchu, bo przypomina mi się, gdy jechałem pierwszy raz pociągiem EURO-City. Siedziałem przy drzwiach, więc proponujący napoje zwrócił się do mnie pierwszego. Podziękowałem, bo nie wiedziałem, że to jest darmowy napój do biletu. Nawet siostra zakonna jadąca w przedziale była lepiej zorientowana, niż ja biedny kolejarz. Termosu z kawą nie wyjąłem z plecaka do końca podróży. Zawsze byłem niepewny wiary, jak o niej mówić, bo mówić trzeba. Kiedy, by nie ranić? Jak pisać, skoro piszę? Milkłem nieraz. Uczy nas teraz Franciszek. „Rozpoznać to, co Duch zasiał w innych jako dar również dla nas”. Chociaż te słowa były powiedziane w odniesieniu do kontaktów ekumenicznych, to przecież są prawdziwe również w relacjach międzyludzkich.

Siedzący przy drzwiach, mężczyzna i kobieta są cały czas w pracy. Telefony, telefony, praca na laptopach. Po przeczytaniu wywiadu poznaję przyjaciela Franciszka, rabina Skórkę. Ks. Andrzej Draguła na łamach „Tygodnika Powszechnego” w artykule „W niebie i na ziemi”, prezentuje wspólną książkę pod takim właśnie tytułem kardynała Jorge Mario Bergoglio SJ i Abrahama Skórki. Uderza mnie ich podobieństwo w podejściu do wiary. „Rabin daleki jest od pewności wiary, gdyż byłaby to według niego taka sama arogancja jak pewność niewiary charakteryzująca ateistów, którzy żywią przekonanie, że Boga nie ma. Bliższa mu jest postawa agnostyków, którzy jeszcze nie znaleźli odpowiedzi. Postawę wątpliwości nazywa bogatszą od postawy ateistycznej. Wyznaje: „wierzę wiarą niezachwianą, że Bóg istnieje” ale i podkreśla, że słowo „wierzę” niesie ze sobą „nieodłączny odcień wątpliwości” ”. Niedaleko kardynałowi do rabina. Czytając takie świadectwa i wierzyć łatwiej, i wątpić lżej. Niedaleko też do końca tej podróży. Widać stolicę. Ładny październikowy dzień. Słychać z głośnika: Pociąg zbliża się do stacji Warszawa Zachodnia…

 

9 Comments

  1. elik

    Wierzyć i uznawać Boga, czy wątpić i kwestionować…

    Owszem nie tylko arogancją jest świadome i dobrowolne kwestionowanie, czy zwątpienie w istnienie Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego. Natomiast nie wiem – czym jest/może być zamiar rozpowszechniania poglądu, czy przeświadczenia, że wiara w Niego bezwarunkowa, bezgraniczna i wolna, od zwątpienia, oraz świadome i dobrowolne uznawanie Jego istnienia jest/ma być również arogancją?…….

    Może zamiast lansowania, a nawet usprawiedliwiania postaw i zachowań ateistów, czy agonostyków, w tym ich  zwątpienia, oraz prezentowania w/w absurdalnych dywagacji i porównań, lepiej poznać i ukazać istotne różnice między ateizmem, agnostycyzmem i katolicyzmem, aby jednak nie być ignorantem, ani arogantem.

     
    Odpowiedz
  2. aaharonart

    Nie tylko z Papieżem Franciszkiem

     

     

     

    Po przeczytaniu poniższysz słów w tym blogu zrodziły się we mnie rozważania  

    Rabin daleki jest od pewności wiary, gdyż byłaby to według niego taka sama arogancja jak pewność niewiary charakteryzująca ateistów…

     „wierzę wiarą niezachwianą, że Bóg istnieje” ale i podkreśla, że słowo „wierzę” niesie ze sobą „nieodłączny odcień wątpliwości”

     

     

    Wiara rozwija się we wspólnocie. Tą wspólnotą powinien być Kościół. Arogancją byłoby twierdzenie, że wiara może wzrastać w nas po za wspólnotą   – Kościołem. Rabin dobrze o tym wie że w pojedynkę jego wiara jest chwiejna, kardynał również o tym wie że odcień wątpliwości rodzi się zawsze wtedy, gdy pozostajemy sami ze swoja wiarą. Gdy wiara słabnie potrzebny jest drugi człowiek , człowiek w  prawdziwym Kościele . Każdy,  kto choć raz mógł zakosztować prawdziwej więzi z drugim człowiekiem w Kościele wie , jak bardzo wzrasta wiara,  gdy dwaj albo trzej zgromadzają się w imię Pańskie. Życie samotnicze w wierze niemal zawsze napotykać będzie na wątpliwości .  natomiast  prawdziwa wspólnota , przebywanie z przyjaciółmi Boga,  bardzo pomaga w chwilach gdy nasza wiara doznaje wątpliwości i ożywia naszą wiarę.  Lekarstwem na słabości wiary jest takie zgromadzenie wierzących ,w którym możemy odczuwać blisko siebie drugiego człowieka . Człowieka, który nie jest anonimowy w kościele . Człowiek anonimowy, to taki człowiek, który siedzi obok nas w kościelnej ławce i wydaje podobne dźwięki podczas mszy świętej co my . W czasie sprawowanej liturgii odzywa się on na głos tak jak my . Np

    K: Pan z wami.

    W: I z duchem twoim

    K: W górę  serca

    W: Wznosimy je do Pana.

    K: Dzięki składajmy Panu Bogu naszemu

    W: Godne to i sprawiedliwe

     

    Nazywam to „anonimowym”  spotkaniem  drugiego człowieka w Kościele , spotkaniem  w którym każdy z nas zachowuje się tak jak dyktuje liturgia Mszy świętej. Msza święta , liturgia i tak dalej są na miejscu ale człowiek człowiekowi jest tam obcy. Mówi się że tam w podczas mszy świętej spotykają się ludzie którzy wyznają tą samą wiarę . Jaką wiarę ? Mówi się że jest to wiara taka a taka, czyli Rzymsko Katolicka albo Prawosławna…

    Większość z ludzi idących do Kościoła zapewne nie ma wątpliwości że jest wierzącym Katolikiem . Cóż jednak oznacza bycie prawdziwie wierzącym Katolikiem? Albo prawdziwie wierzącym protestantem bądź prawosławnym?

    Być może byłeś już w takim miejscu w którym odprawiano nabożeństwo . Być może doświadczyłeś w swoim życiu takiego spotkania z drugim człowiekiem w którym czuliście się anonimowi .  

    Po takim spotkaniu ludzie rozchodzą się i zazwyczaj zupełnie się w Kościele nie znają. Mówi się wtedy, że było się  na Mszy świętej  albo na nabożeństwie w którym  uczestniczyło mnóstwo osób. Zastanawiam się czy te osoby nie były tak naprawdę dla siebie obce?

    Zazwyczaj mówi się,  że Msza swięta i więź z Chrystusem daje nam ludziom idącym do kościoła siłę duchową  i wzmacnia naszą wiarę.  Jak może wzrastać wiara tam gdzie ludzie się nie znają ? Wierzą i wyznają tego samego Boga ale się nie znają. Mało tego , przyjmują tego samego Boga w postaci Eucharystycznej ale się nie znają. Strasznie to dziwne.

    Czy takiemu spotkaniu w kościele w którym ludzie czują się anonimowo nie brak czegoś co jest bardzo ważne . Czy nie brakuje Ci więzi braterskiej, przyjaźni w wierze? Ktoś powie że nie. Że czuje się wspaniale gdy wychodzi z Mszy świętej i nie musi z nikim o tym rozmawiać , że nie musi się dzielić z nikim swoją wiarą , swoim sam na sam z Bogiem i że drugi człowiek nie jest mu do niczego potrzebny jeśli chodzi o rozwój wiary. Taki człowiek czuje się wspaniale w samotności . Nie brak mu niczego albowiem uważa że jego sam na sam z Bogiem w Kościele dało mu taki zastrzyk duchowego życia który mu wystarczy. Po co mi drugi człowiek skoro mam już wszystko w Chrystusie . Tak często bywa że ludzie zadowolili się liturgią mszy świętej i podnieśli swój umysł i serce w górę tak bardzo że zapomnieli o swoich braciach na ziemi …

     

     Dlaczego po zakończonej Mszy świętej ludzie wracają do świata w którym spotykając się nie wiedzą że są dla siebie braćmi, że są sobie potrzebni ? Dam przykład. Idziesz po mszy świętej do urzędu , albo sklepu i spotykasz tam,  tą osobę,  która siedziała obok ciebie w ławce kościelnej. Jak się zachowujesz? Czy czujesz,  że spotkałeś kogoś kogo dobrze znasz w Chrystusie? Czy pozdrawiasz go imieniem Jezusa? Zazwyczaj to wygląda tak, że zupełnie się omijacie jeśli chodzi o wiarę w Boga  . Zazwyczaj to wygląda tak jakbyście się nigdy w tym kościele nie spotkali. To jest bardzo dziwne. Coraz częściej spotykam się z hodowaniem Kościoła ,w którym wiara wspólnoty ogranicza się do anonimowego przesiadywania w kościelnej ławce.

    Przyszły do mnie teraz takie myśli . Być może dlatego wielu z nas zmienia wspólnotę – Kościół tzn przechodzi z jednego kościoła do drugiego , z Katolicyzmu do Protestantyzmu ponieważ nie czuje więzi z tymi z którymi spotyka się na mszy świętej w Kościele Katolickim. Czuje się tam samotny , po prostu sam. Oczy wielu z nas otwierają się na zupełnie inny wymiar wiary gdy przez przypadek spotykamy się ze wspólnotą w której jesteśmy komuś potrzebni. Daj my na to że odwiedzasz takie miejsce, w którym ktoś się toba interesuje. Chce być blisko Ciebie  w chwilach, w których tego potrzebujesz . Mało tego zaczynasz odczuwać w takiej wspólnocie, że ktoś Cię potrzebuje . W takich wspólnotach człowiek nie jest anonimowy. Twoja  wiara jest tam komuś potrzebna. Zazwyczaj nie chce się wtedy wracać do miejsca,  w którym nikomu nie byłeś potrzebny…Wtedy zazwyczaj zmienia się wspólnotę i opuszcza zgromadzenia Katolickie  w których nikomu nie byłeś potrzebny.

    I to jest smutne że takie parafie dziś w Kościele się hoduje . Tam gdzi więzi z braćmi są silniejsze tam wspólnota Katolicka się trzyma i nie rozpada. Nie chodzi  tu tylko o Katolicką wspólnotę . Być może jesteś czytelniku w protestanckiej wspólnocie w której też czujesz się sam. Może jesteś prawosławnym . Taki przykład piszę ….

     Pozdrawiam autora tego bloga i dziękuje za ten blog.

    artaharon*

     

     
    Odpowiedz
  3. elik

    Wątpliwości, czy trudności?…..

    Bracie Aharonie i inni – ponieważ wiara nie pochodzi od człowieka, lecz od Boga. Rodzi się z tego, co się słyszy, bądź czyta, a jest słowem Chrystusa. Owszem wiara może wzrastać i rozwijać się, a nawet dojrzewać również w wspólnocie Kościoła, kiedy jest w pełni przeżywana razem z siostrami i braćmi w Chrystusie – staje się wówczas wiarą eklezjalną.

    Pełna zgoda – do przyjęcia Boga daru wiary konieczny jest ze strony człowieka pewien wysiłek, a także bezpośredni i osobisty kontakt z wiarygodnymi świadkami wiary.

    Kontakt z świadkami wiary w Kościele RK zwykle wiąże się z udziałem wierzących w różnych grupach formacyjnych i wspólnotach wiary. Jeżeli ktoś w swojej rodzinie, czy innym środowisku nie znajduje wiarygodnego świadectwa wiary, to chyba powinien szukać innej możliwości bycia w obecności autentycznych świadków. Taką rolę pełni w Kościele RK, też wspólnota parafialna, w której można spotkać różnych, także anonimowych i wiarygodnych świadków wiary.

    Natomiast tytułem dopowiedzenia, bądź przypomnienia: do zaistnienia wiary potrzebne są tylko dwie rzeczy – pierwsza z nich to gotowość serca, do przyjęcia Boga daru tj. łaski wiary, a druga to konkretna treść wiary, która pochodzi ze słyszenia, bądź czytania i kontemplacji, medytacji Słowa Bożego.

    W pogłębianiu i umacnianiu wiary wg. mnie mogą być również pomocne Boże dzieła np.: natura, w tym krajobrazy, góry, oceany, morza, wodospady, rzeki, strumyki itp. albo natchnione dzieła ludzkie np.: ikony, czy wybrane obrazy albo inne dzieła sztuki, a być może również odbiór wybranych programów TV tj. wizji i fonii, czy współtworzenie, bądź korzystanie z wybranych portali internetowych.

    Wiara dojrzała jest całkowicie wolnym aktem ludzkim, też stała, mocna i pewna, tzn. pewniejsza niż wszelkie ludzkie poznanie. Św. Tomasz z Akwinu stwierdza, że „pewność, jaką daje światło Boże, jest większa niż światło rozumu naturalnego” (S.Th. II-II, 171, 5 ad 3).

    Ponadto wiara dojrzała nie zna wątpliwości, jedynie trudności. A trudności wiary wynikają z tego, że – jak mówi Benedykt XVI – „wiara przełamuje schematy myślowe i wyprowadza z naszych ludzkich zabezpieczeń”.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  4. aaharonart

    ZBIGNIEWIE .Papież Franciszek i lustrzane neurony

      

    (Przepraszam za błędy ortograficzne i stylistyczne w moich tekstach)

     

    Zbyszku , napisałeś w swoim poprzednim komentarzu, że wiara nie pochodzi od człowieka, lecz od Boga. Rodzi się z tego, co się słyszy, bądź czyta, a jest słowem Chrystusa.

     

    Słowo wiara Zbyszku , ma bardzo szeroki horyzont. Osobiście nie zacieśniał bym pochodzenia wiary jedynie do Boga . Raczej upatrywał bym współdziałanie człowieka z Bogiem , oraz człowieka z człowiekiem na rzecz umocnienia tego, co ogólnie nazywamy wiarą.

     

    Ludzie nauczyli się,  że wiara jest darem od Boga. Bezustannie czekają na to ziarnko gorczycy, które im spadnie z nieba do serca i umysłu , powodując lawinę pobożnych zdarzeń , marzeń i snów… Jednak czasami wiara nie przychodzi do nas jedynie poprzez  bezpośrednie działanie Boga , ani przez jedynie bezpośrednie działanie człowieka. Zastanawiałeś się może dlaczego na świecie żyje tak wielu ludzi nie przekonanych do tego Boga w którego wierzysz?

    Dlaczego Bóg w którego wierzysz „nie smakuje” komuś kto na ciebie patrzy?

     

    Ludzie wierzący mówią o sobie że są istotami wierzącymi w Boga. Skąd się wzięła ta wiara? Mówi się,  że jest ona darem Boga. Jeśli wiara jest darem Boga to dlaczego jedni ludzie mają ten dar a inni go nie mają? Czy Bóg ma wzgląd na osobę? Otóż myślę , że wiara rodzi się poprzez pewne procesy,  które zachodzą w życiu danego człowieka . Te procesy są darem który ma za zadanie wzniecić wiarę .

    Wiara jest reakcją na coś co spotykamy . Dam przykład .

     

    ·                    Jeśli w urnie są same białe kule, to wiem, że wyciągnę białą.

    ·                    Jeśli w urnie jest 999 białych kul i jedna czarna, to głęboko wierzę, że wyciągnę białą.

    ·                    Jeśli w urnie jest 99 białych kul i jedna czarna, to wierzę, że wyciągnę białą.

    ·                    Jeśli w urnie są 3 białe kule i jedna czarna, to przypuszczam, że wyciągnę białą.

    ·                    Jeśli w urnie jest 1 biała kula i 999 czarnych, to nie jest wykluczone, że wyciągnę białą.

     

    Proszę zwrócić uwagę na to jak rodzi się wiara albo jak słabnie poprzez znajomość pewnych faktów .

     

     

    Chciałbym zauważyć pewien fakt bardzo istotny jeśli chodzi o wpływ wspólnoty – Kościoła  na wzrost wiary . Pismo  święte mówi :

    „… jak mają wzywać tego, w którego nie uwierzyli? A jak mają uwierzyć w tego, o którym nie słyszeli? A jak usłyszeć, jeśli nie ma tego, który zwiastuje? A jak mają zwiastować, jeżeli nie zostali posłani? Jak napisano: O jak piękne są nogi tych, którzy zwiastują dobre nowiny! Lecz nie wszyscy dali posłuch dobrej nowinie; mówi bowiem Izajasz: Panie! Któż uwierzył zwiastowaniu naszemu? Wiara tedy jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe."

    Widzimy tu,  że bez tych,  którzy zwiastują nam słowo Boże skromne są możliwości na to,  aby zacząć wierzyć, rozpocząć proces wiary. Początkiem prawdziwej wiary jest więc głoszenie prawdy o pełnej wygranej w Chrystusie. Na początku było słowo, ale ono nie przyszło do nas od tak przez pstryk palcami. Och nie . Ono zazwyczaj przychodzi do nas przez człowieka. Przez kogoś kto został posłany . Jeśli ktoś przychodzi do nas i zwiastuje nam ewangelię o urnie,   w której wiedzimy jedynie jego 1 białą kulę i 999 czarnych , to nasza wiara w to że w chwili śmierci wyciągniemy tę białą jest tak zwiewna jak  piórko gołębie na wietrze.

    Jeśli jednak przyjdzie do nas ktoś,  za kim będzie stała wiara 999 białych sprawiedliwych wśród narodów świata  i jedna czarna owca  , to w chwili śmierci będziemy mieć wielką wiarę w to,  że wyciągniemy biały kamyk który ktoś nam poda w chwili martwych wstania . Jeśli w urnie znajduje się 999 białych kamyków i jeden czarny,  to jaka będzie twoja wiara w to,  że wylosujesz biały kamyk? Będzie to wiara wielka.

    Jakie jest oddziaływanie ludzi  na człowieka w kościele jeśli chodzi o zrodzenie , umocnienie i życie wiarą?

    Otóż chciałbym teraz na chwilkę przeskoczyć do psychologii i pokazać coś co jest najnowszym odkryciem naukowym. Okazało się bowiem całkiem niedawno że odkryto coś co nazywa się układem lustrzanych neuronów”. Układ ten jest jednym ze źródeł odczuć emocjonalnych w człowieku. Te obwody mózgowe uaktywniają się , prowadząc do pojawienia się emocji , kiedy postrzegasz czyjś stan emocjonalny, np. kiedy oglądasz film zaczynasz zauważać u siebie wzruszenie tylko dlatego że ktoś na filmie płacze, choć ty jeszcze nie wiesz dlaczego.

    Każdy z nas ludzi ma w sobie coś takiego jak lustrzane neurony w których odbija się i przechowuje reakcja osoby na którą patrzymy. Dam przykład. Idziesz drogą i spotykasz głosiciela ewangelii, który dostrzega niedźwiedzia tuż za rogiem ulicy , dostrzega go jeszcze  za nim ty go zobaczysz. Niedźwiedź stoi za rogiem ulicy . Twój ewangelista widzi niedźwiedzia bo stoi na rogu ulicy . Ty widzisz jedynie twarz ewangelisty i jego reakcję na to co on już widzi i w co niewątpliwie uwierzył.

    Twoja reakcja emocjonalna w tej chwili opiera się jedynie poprzez reakcję głosiciela ewangelii. Jeśli jest on człowiekiem słabej wiary to zapewne bardzo mocno się przestraszy, a ty widząc jego reakcję na jego twarzy  zaczniesz wprawiać się w stan podniesionej gotowości do ucieczki zamiast w pewność że nic złego się nie stanie . Tak naprawdę Ty nie widzisz niedźwiedzia i nie masz powodów do obaw,  ale ten twój ewangelista widzi niedźwiedzia w taki sposób,  że napawa cię to jedynie niepewnością i strachem . Widzisz to na jego twarzy i reagujesz podobnie jak on na niedźwiedzia którego nie widzisz. Reagujesz strachem i zwątpieniem zamiast wiarą i zaufaniem   . Lustrzane neurony w które wyposażył Cię  Bóg  mają więc związek z tym jak reagujemy na coś na co reaguje ktoś inny w kościele – wspólnocie . Lustrzane neurony o których wspomniałem powyżej można zauważyć w wypowiedzi Pawła apostoła. Oczywiście piszę to z przymrózeniem oka ale jak czytałem w liście do Koryntian to

    Święty Paweł powiedział kiedyś że Teraz bowiem widzimy jakby przez zwierciadło i niby w zagadce, ale wówczas twarzą w twarz. 1 Kor 13 ,12

    Nasze uczucia emocjonalne mają więc swoje źródło  poprzez lustrzane neurony .

     

    To pokazuje nam jak bardzo od siebie zależymy i jak wielki wpływ na rozwój naszej wiary w coś czego nie widzimy ma ktoś inny. Jeśli w Kościele spotykamy się z rozchwianym życiem emocjonalnym wśród jego wiernych , jeśli stanowimy wspólnotę rozbitków emocjonalnych którzy nie potrafią reagować właściwie na zaistniałe sytuacje życiowe to jaki obraz kościoła rysujemy światu który Boga nie zna? Świat który nie zna Boga , poznaje ten boży świat poprzez ludzi wierzących. Poprzez twoje Zbyszku reakcje inni mogą zdobywać wiarę jeśli tylko twoje reakcje na to co spotykasz Zbyszku są reakcjami które chce się mieć. Chodzi o to że człowiek niewierzący albo słabej wiary będzie unikał takich miejsc w których nie czuje naprawy tego co go gnębi. Jeśli ktoś żyje życiem pełnym strachu , to wiadomym jest że jego życie nie należy do przyjemnych. Ten człowiek cierpi . Taki człowiek musi zobaczyć na twarzy swojego brata siedzącego w kościele spokój , ład , porządek duchowy ,  musi zobaczyć że jego reakcje na niedźwiedzia nie powodują w nim strachu ale są pełne optymizmu na przyszłość. Lustrzane odbicie . Jeśli ten który jest spokojny będzie przesiadywał w gronie ludzi nie spokojnych pełnych obaw i strachu o przyszłość to z czasem jego wiara będzie słabła . Będzie jak samotna kula między 999 kulami pełnymi ponurych kolorów istnienia. Bardzo ważne jest więc to z kim siadamy w kościelnej ławce . Jeśli w kościelnych ławkach  hodujemy ludzi nieświadomych siebie wzajemnie to mamy to co mamy. Mamy coraz więcej ludzi którzy mają imię że żyją a są umarli ,  mają chrzty , bierzmowania i wszelkie inne sakramenty wiary Katolickiej  ale ich życie jest zaprzeczeniem wiary Katolickiej. Wiara Katolicka to wiara powszechna , to taka wiara w której każdy człowiek czuje się nie tylko sobie ale i innym potrzebny. Osobista relacja z Bogiem w wierze Katolickiej,  ma na celu oświecenie człowieka światłem  istnienia wyższej mocy , która łączy wszystko i wszystkich w Kościele – wspólnocie . Ten osobisty związek z Bogiem ma na celu ujawnienie , że prawda o współoddziaływaniu jednych na drugich członków chrystusowego ciała , nie może zostać ukryta nawet, jeśli racjonalny umysł nie jest jej świadomy. Dzięki osobistemu związkowi z Bogiem który rozpoczyna się w każdej jednostce ludzkiej  ludzie mogą uświadomić sobie wzajemnie  prawdę o rzeczach i sprawach, o których w ogóle nie wiedzieli, że istnieją. Wszystko to może dokonać się jedynie przy pogłębieniu świadomości Katolickiej wiary którą mam wrażenie coraz bardziej zasypują rozmowy o tym co nie istotne dla związku między Chrystusem i jego oblubienica – Kościołem. Bardzo bym chciał aby z czasem rozwijała się  coraz głębsza świadomość tego że jesteśmy sobie niezbędni aby życie Chrystusa mogło się w całej pełni objawić w kościele .  Wszystko posiada pewien poziom od słabego do mocnego.

    Jakie książki hodujemy jakie jedzenie spożywamy, jaką  wodę pijemy , jak się ubieramy , jakie budynki wznosimy , jakich samochodów używamy , na jakie  filmy chodzimy do kina , jaki sport uprawiamy , jakiej  muzyki słuchamy  etc.

    Ktoś powie ależ to nie ma nic wspólnego z wiarą !

    Przepraszam ale ma . To wszystko ma wpływ na nasze lustrzane neurony. Dam przykład.

    Mnóstwo utworów muzycznych obecnie lokuje się na niskim poziomie świadomości . Dlatego prowadzą one do zachowań odpowiednich dla niższych poziomów energii świadomości.

    Albo inny przykład :

    Co poczujesz od człowieka który przyjdzie do kościoła po dyskusji na temat emerytur i rent?:) Co poczujesz od braci którzy toczą bitwy polityczne? Jaki wpływ będzie miał ich stan emocjonalny na ciebie ? Czy pozostawią oni w tobie uczucie miłości braterskiej , czy raczej podnieca nienawiść ?

    Jakie dziennik oglądasz? Czy widzisz w nim swoich braci Katolickich ? Czy jest tam mowa o tym byśmy byli jedno? Itd. Itd. ….

    To powinno ulec przemianie ,  w przeciwnym razie świadomość narodu i świata będzie utrzymywała się na poziomie na jakim utrzymuje się świadomość dzieci bożych żyjących w Kościele i manifestujący swoją wiarę jako wiarę powszechną .  Kiedy świadomość  oddziaływanie człowieka na człowieka  w kościele  spada ,  zaczyna tracić ON (kościół ) moc, staje się słabszy i bardziej podatny na zmanipulowanie przez otaczające warunki. To tak jak z ciałem w którym gdy słabnie np. noga  to słabnie całe ciało. Kościół jest ciałem Chrystusa.

    Pewne okresy życia kościoła  mogą manifestować się na wyższym poziomie świadomości, podczas gdy inne prezentują niższe poziomy. Świadomość człowieka określa ogólna średnia.

    Jeśli chodzi o te parafie o których wspominasz w swoim wpisie Zbyszku w których zapewne są rozsypane dusze głęboko wierzące w Boga , to należało by je zebrać w jednym miejscu aby zaczynem się stały do ciasta które spożywamy podczas eucharystii. To jest zadanie dla Papieża Franciszka aby wpierw zebrał w parafiach te osoby które winny stać na świeczniku w kościele aby patrząc na ich światło inni , słabsi w wierze mogli do nich dołączyć i pomnażać to światło na tyle , by stało się ono latarnią dla statków pływających samotnie i anonimowo w kościele .

    Artaharon *


    polecam książkę dla interesujących się psychologią na mojej stronie 

    aharonek.blogspot.com/2013/10/ksiazka-sia-czy-moc.html

     

     

     

     
    Odpowiedz
  5. ostatni

    dlaczego?…

     ciekawy temat tu poruszacie, Aharonie chciałbym siedzieć w ławce między tobą a panem Zbigniewem…, ale nie o tym chciałem pisać. Temat wiary, – czy jest to dar czy nasza wola ? myśle że wielu ludzi próbowało odpowiedzieć na to pytanie – niedawno czytałem Orygenesa, który rozważał kwestię dlaczego jedni rodzą się w dobrych domach bez większych problemów, a inni np. w dzikich barbarzyńskich plemionach gdzie cierpią od samego urodzenia. Odpowiedź na to pytanie doprowadziła Orygenesa do czegoś w rodzaju reinkarnacji – że dusza kiedyś tam w innym życiu zasłóżyła sobie na to czy tamto. Skąd taki wniosek? jeżeli nie ma przypadku w życiu, jeżeli Bóg wszystko zaplanował to znaczy że musiałby decydować o tym kto gdzie się urodzi co oznaczało by że jednych skazuje na cierpienie a innym daje możliwośc życia w dobrobycie ( specjalnie używam skrajności by lepiej zobrazować problem) co z kolei wskazywało by na to że jest niesprawiedliwy. Taka płęta nie wchodzi w grę dlatego została tylko jedna możliwość – dusza zasłuzyłea sobie na taki los wcześniej i w zależności od przewinienia rodzi się tu czy tam. są to oczywiście wnioski, które wyciągnął Orygenes (w ksiażce – " O Zasadach") nie jest to mój pogląd, osobiście kiedy zastanawiam się nad tym to czuję przeciążenie instalacji pod kopółką i przestaje o tym myśleć. Podobnie jest z odpowiedzią na temat wiary człowieka- mam pytanie do Ciebie Aharonie, czy mógłbyś rozważyć taką kwestię, i nie ma tu żadnej pułapki ( typu faryzeusze itd.) jesteś dla mnie autorytetem na tezeuszu i jednocześnie terapełtą choć nie wyrocznią. staram sie czytać twoje komentarze z uwagą i często zgadzam sie z tym co piszesz, czasami pozwalasz mi odkryć coś nowego innym razem wywracasz klamoty mojego życia do góry nogami, czasami zostają wątpliwości, ale przejdę do pytania – z twojego ostatniego komentarza skierowanego do pana Zbigniewa zrozumiałem że lustrzane neurony w jakimś stopniu kształtują naszą wiarę, zastanawia mnie jednak dlaczego większości ludzi neurony lustrzane nie chcą kopiować  czyjejś wiary, podam przykład dla jasności – św. Paweł niewątpliwie był człowiekiem wielkiej wiary często jednak reakcja innych była odwrotna na jego wiarę, którą niewątpliwie żył na co dzień. zdażyło się że był kamienowany i biczowany, często oczerniany i przeganiany- neurony lustrzane nie działały w wielu przypadkach. zastanawiają mnie także słowa naszego przyjaciela Jezusa, który stwierdził – " owce MOJE głos mój znają…albo że pszyszedł odnaleźć to co zginęło…, czym jest dobre nasienie i kąkol? – czy kąkolem człowiek rodzi się czy staje?

    Aharonie zgadzam się z tobą jeżeli chodzi o kościół, jesteśmy sobie bardzo potrzebni i powinniśmy wspierać się na wzajem tak samo i walczyć o siebie w pokorze i uniżeniu, ale czy na pewno te neurony lustrzane zawsze działaja prawidłowo? zgodze się że" jesteśmy tym co jemy" czyli odzwierciedlamy na codzień to czym sie karmimy, trzeba również brać pod uwagę tenperament, czy doświadczenia, które nas spotykają – są to czynniki, które nie jako decydują o naszym sposobie bycia. ale co z naszą wolną wolą?, chceniem, intencjami? czy możemy obarczać się niewiarą innych? czy niewiara moich przyjaciół spowodowana jest tym że mam niewłaściwy wpływ na ich neurony lustrzane? znowu zaczynam odczuwać iskry pod kopułką, od czego to zależy że ktoś szuka i po mimo wielu wątpliwości chce, poznaje, szuka i szuka i nie ustaje, a innych zupełnie to nie obchodzi, jak myślisz Aharonie czy jest możliwe odpowiedzieć na to pytanie? 

    dlaczego ja będąc zaprzeczeniem Jego osoby w niczym nie podobny do Niego tak bardzo Go pragnę i potrzebuję a wielu znajomych, którzy są wzorem do naśladowania w życiu, twierdzą że to wszystko bzdury, że Bóg to bajka i że stwożył nas przypadek przez wielki wybuch, albo wogóle mają to gdzieś…..???

    pozdrawiam 

    (przepraszam za błędy- nie działa mi funkcja wklejania wiec pisanie z programem korygujacym błedy odpada, a sprawdzanie każdego wyrazu trwało by wieki)

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  6. elik

    Gotowośc serca i słuchanie słowa Bożego.

    Aharonie pytasz – dlaczego?….., bo Pan Bóg wszystkich ludzi umiłował i obdarzył łaską wiary, oraz rozumem i wolną wolą. Dlatego nikogo nie zmusza, aby Jemu ufał i był wierzącym i praktykującym, a w życiu codziennym wiarygodnym świadkiem Chrystusa, oraz światłym, wiernym i oddanym duchownym lub świeckim w Jego Kościele.

    Absolutnie w poprzednim wpisie nie ograniczam znaczenia słowa wiara, a tym bardziej pojęcia, jakim jest całkowicie wolny akt wiary w Boga Trójjedynego. Również nie kwestionuję roli i znaczenia sióstr i braci w Chrystusie w owocnym wzrastaniu, rozwoju i dojrzewaniu wiary. Stwierdzając choćby to – od kogo pochodzi i czym jest, oraz z czego się rodzi, czy jakie muszą być ze strony osoby, ludzi spełnione kryteria, w tym gotowość serca obdarowywanego i uważne słuchanie/czytanie słowa Bożego, a nawet jego kontemplacja, medytacja tj. osobisty wysiłek, także dobrowolny kontakt z wiarygodnymi świadkami, do coraz bardziej świadomego przyjęcia Boga łaski – daru wiary.

    Natomiast podzielam Twoje szlachetne pragnienia, lecz nadal mam odmienny pogląd nt. owej arogancji i wątpliwości w wierze. Ponieważ nie dzięki ludzkiemu rozumowi i poznaniu, czy owym lustrzanym neuronom, a tylko światłu Bożemu istnieje wiara dojrzała tzn. stała, mocna i pewna, a nawet wobec pokus Ducha złego niezłomna i heroiczna, a przez to błogosławiona i uświęcona – zapewniająca zbawienie duszy. A Jemu bezwarunkowo, bezgranicznie ufającym siostrom i braciom – życie wieczne.

    Szczęść Boże!

    Ps. Pozdrawiam Ciebie, Ostatniego i wszystkich czytających nasze wpisy, oraz zapraszam innych, aby zechcieli uczestniczyć w dyskusji nt. wiary, także ewentualnie spotkać się i usiąść razem z nami – ponieważ w Kościele RK są zwykle ławki na więcej, niż trzy osoby.

     

     
    Odpowiedz
  7. aaharonart

    ZBYSZEK I OSTATNI

    Hej

    Bardzo Wam dziękuje za pisanie i podzielenie się ze mną swoimi uwagami . To wszystko bardzo cieplutko odbieram i z serca dziekuję .

    Zbyszku mój bracie .  Cieszę się że masz pewność wiary . Trzymam za Ciebie kciuki byś jej dochował wierności do końca swojego żywota na ziemi . 

    Napisałeś do mnie cytuję :

    Natomiast podzielam Twoje szlachetne pragnienia, lecz nadal mam odmienny pogląd nt. owej arogancji i wątpliwości w wierze

    I w tym momęcie przyszedł mi na myśl filmik o moim  szlachetnym  pragnieniiu 🙂 który zamieszczam na końcu tego wpisu w linku.

     

     

     

    OSTATNI przyjacielu

    Ostatni 🙂 Napisałeś :
    … na temat wiary człowieka- mam pytanie do Ciebie Aharonie, czy mógłbyś rozważyć taką kwestię, i nie ma tu żadnej pułapki ( typu faryzeusze itd.) jesteś dla mnie autorytetem na tezeuszu i jednocześnie terapełtą choć nie wyrocznią. staram sie czytać twoje komentarze z uwagą i często zgadzam sie z tym co piszesz, czasami pozwalasz mi odkryć coś nowego innym razem wywracasz klamoty mojego życia do góry nogami, czasami zostają wątpliwości

    Ostatni …proszę Cię …:) 🙂
    Jak może dla Ciebie być autorytetm ktoś kogo nie znasz?
    Nie rozumiem Cię . Na twoim miejscu byłbym bardzo ostrożny w wyrażaniu opinii typu: jesteś moim autorytetem albo wzorem.
    Czemu miało by służyć takie twierdzenie? Mi ono jest zupełnie nie potrzebne. Oczywiście jest nam   miło,  gdy ktoś  nas chwali,  ale jak znam życie , za chwilę może się okazać że miło nie będzie. Po co więc pisać coś co się zmienia? Człowiek jest istotą zmienną. Ja jestem zmienny. Dziś moje wpisy mogą być dla Ciebie inspiracją , jutro mogą być jedynie czczą gadaniną. Czymś bez znaczenia.
    Osobiście odradzał bym skupianie się na tym w życiu,  co jest  najmniej istotne, czyli na mnie :):):)

    Nie jestem żadnym nauczycielem ani wzorem. Tak poprostu piszę na blogach do ludzi  i tyle.
      Ostatnio staram się ćwiczyć w niemyśleniu. Uważam że to bardzo trudna praktyka . Nauczyć się stanu bezmyślenia. Życia bez konceptualnego myślenia. Pozostawania w przestrzeni w ktorej się żyje bez wchodzenia w to co się wokół mnie wydarza. To wielka sztuka nauczyć się wychodzić poza obszar myśli i pozostawania w ciszy. Byłem ostatnio nad jeziorem i rozmawiałem z pewną rybką. Troszkę teraz zażartuję . Przepraszam ale w tym jest pewna ukryta prawda . Więc siedziałem na kładce . Patrzę a tu mała rybka podpłynęła do mnie . Mówię jej- chyba zimno juz w tej wodzie tak pływać ? Przecież jesień …
     Ona mi na to – w jakiej wodzie?
     :):)
     I wtedy zrozumiałem że ryba nie widzi wody.
     Widzi roślinki, robaczki , widzi inne ryby ale wody nie widzi. Nie widzi tego co jest dla niej najważniejsze w życiu.
     Podobnie jest z naszą świadomością. Naszą ludzką świadomością. Widzimy swoim umysłem niemalże wszystko ale przestrzeni w której żyjemy ni jak zobaczyć nie umiemy . DLaczego? Przecież ta "woda" ze wsząd nas oblewa. Dlaczego nie czujemy przestrzeni w której żyjemy? Być może dzieje się tak dlatego , że nasz umysł zajęty jest ciągłym myśleniem o czymś . Zatrzymujemy się ze swoją świadomością na tym i owym , np na Orygenesie albo na aharonie zamiast poszukać w  swoim życiu chwili w której wszystko się zatrzyma. Pustego miejsca . Nic nie robienia. Bez myślenia. I wtedy gdy się zatrzymasz , właśnie wtedy gdy się wyłączę z potoku myśli , wtedy zaczynam prawdziwie żyć tym co jest moim prawdziwym życiem.
     Mój przyjacielu Ostatni.
     Chciałbym odpowiedzieć na twoje pytania, które do mnie kierujesz , jednak uważam, że nie znam na nie odpowiedzi . Możemy w swoich wpisach dotykać pewnych istotnych spraw, ale osobiście nie  szukałbym  nigdy  postawienia kropki nad i , bo tego się nie da zrobić w świecie ulegającym ciągłym przemianą. Oczywiście możemy nauczyć się księgi przemian , nawet kiedyś ktoś napisał taką pt I Ching. Więc , możemy nauczyć się takiej psychologicznej księgi przemian,  w której zawarte są tajniki ludzkiego myślenia i całe te mechanizmy rządzące naszą psychiką i światem w którym żyjemy.  Z pewnością wielu mądrych ludzi stara się również dziś odnaleźć mechanizmy które  uzdalniają nas do tego by za kimś pójść w ogień wiary…
     Ludzie nazywają wiarą ,  coś czego nie moga być pewni do końca. Kiedy jesteś czegoś pewny do końca,  wtedy wiara przemienia się w wiedzę .
     
     
     Rozmowa na forach internetowych w żaden sposób nie zastąpi nam ludziom życia dnia codziennego. To tam w codziennym życiu możemy sprawdzać to co ktoś napisał albo porównywać w praktycę wiedzę, którą otzymujemy od innych. Piszesz w jednym ze swoich zdań że : " św. Paweł niewątpliwie był człowiekiem wielkiej wiary często jednak reakcja innych była odwrotna na jego wiarę, którą niewątpliwie żył na co dzień"
     Dlaczego tak się działo?
     Myślę że odpowiedzi należy szukać w życiu emocjonalnym tych ludzi. Gdybym ja miał rozpatrywać to pytanie to wpierw zastanowił bym się co wiem o życiu emocjonalnym ludzi którzy odrzucają kogoś kogo niewątpliwie prowadził duch boży. Pawła prowadził duch boży. Jaki duch prowadził ludzi którzy odrzucili apostoła Pawła , a raczej to co on głosił? Czym jest ten duch który działa w synach opornych ?
     Co rozumiemy przez życie emocjonalne człowieka ? Czy wiemy co to jest emocja i z kąd się bierze? Jakie jest zadanie emocji w życiu człowieka i jaki mają one wpływ na podejmowane przez nas decyzje? Itd itd…Albo jaki wpływ na podejmowanie decyzji mają płaty przed czołowe w naszej głowie?
     Oczywiście możemy o tym pisać jeśli chcesz . Zapewne są tu na Tezeuszu osoby które mogły by o tym wiele napisać . Ja ograniczę się jedynie do tego by pokazać ścieżkę  po której sam bym poszedł gdybym sobie takie pytanie zadawał.
     Trzymał bym to pytanie przed sobą i czytał o emocjach w  życiu człowieka.
     Jeśli mógłbym coś podpowiedzieć to polecił bym serię książek na ten temat …Odpowiedzi szukałbym zapewne całe życie 🙂
     Jednak z każdą przeczytaną książką na temat wiedzy o ludzkim umysle przybliżył bym się do rozpoznawania mechanizmów umożliwiającym nam wierzyć w coś czego nie widzimy , albo  darzyć kogoś miłością mimo że tak naprawdę nie jest nam do końca znany w chwili gdy się w nim zakochujemy. Dlaczego zakochałeś się w swojej żonie ?
     
    Otoż jeśli mogę coś podpowiedzieć to , neurony lustrzane nie zajmują się wiarą Pawła Apostoła . Przepraszam ale one się tym nie zajmują.
    Chciałbym zaznaczyć że neurony lustrzane są  źródłem naszego życia emocjonalnego ale źródłem nie jedynym . Są jeszcze inne źródła w naszej psychice w naszym mózgu które odpowiadają za to miedzy innymi czy ktoś jest dla nas godny uwagi czy nie , czy warto mu zaufać czy raczej obejść długim łukiem. Uważam że w naszym świecie żyje bardzo dużo ludzi o zachwianym życiu emocjonalnym które ogranicza im właściwe wybory życiowe. Tak nieświadoma siebie istota bardzo często staje się ofiarą  sekty i innych pseudo duchonośnych zwiedzeń. Ale o tym może innym razem …
    pa
    Myślę że warto było by rozważyć , czym jest emocja i czy ma ona wpływ na naszą wiarę , która niewątpliwie jest objawiana w naszym ciele. Jaki jest związe ciała z duchem. Bardzo często zaniedbujemy wiedzę o naszym ciele. Uważamy np że rozumowe pojmowanie świata jest różne od tego które jest rozpoznawane przez emocje. Otóż nic bardziej mylnego. Rozum i emocje w jednym śpią domu . Jak Paweł i Gaweł 🙂
    Przypomniało mi teraz  sie coś z Różewicza …
    W  kartotece rozżuconej Różewicz pisze :
    zaczęło się 28 września 1992 roku. Bohater (przed kurtyną) deklaruje, że od jutra się zmieni – tak postanowił dziś/w nocy/ po przebudzeniu pod wpływem przeczytanej książki. Bohater przypomina, że to się zaczęło 28 września 1992 roku, a dziś mamy sobotę 7 listopada. Mówi, że chciał się zmienić, ale się nie zmienił, bo zamiast czytać Króla – Ducha, oglądał Dynastię; zamiast myśleć o zbawieniu duszy, czytał gazety. Zdaje mu się, że już się nie zmieni do końca życia, bo mamy już pierwsze dni lata 1993 roku.

    przepraszam Cię Ostatni , że nie mogę odpowiedzieć na postawione przez Ciebie pytania. Nie mam takiej wiedzy . Bardzo mi przykro .

    ale z czasem może uda się nam wspólnie rozważyć coś więcej …o emocjach które  mają niewątpliwy wpływ na nasze życie. Na życie ludzi którzy wierzą w Boga emocje  mają również wpływ…chociaż do dziś nie rozumiem dlaczego Apostoł Paweł nie bał się węża? …Emocje które mamy w sobie ostrzegają nas przecież  przed niebezpieczeństwem . Taki układ emocjonalny nazywa się układem szybkiej reakcji np na węża którego ktoś żuca nam pod nogi.
     Dz 28:3 bp "Paweł nazbierał trochę chrustu i rzucał go na ogień. Pod wpływem ciepła wypełzła żmija i uczepiła się jego ręki." Dlaczego Apostoł Paweł nie wystraszył się żmiji i czy Ci którzy na niego patrzyli uwierzyli w niego . Tu widzimy panowanie nad układem szybkiej reakcji emocjonalnej  jaką posiadał Apostoł Paweł. O emocjach można nauczyć się między innymi z książki pt Psychologia , kluczowe koncepcje " którą polecam . Napisana przez P. G . Zimbardo,  Johnson, Mc Cann.
     polecam
     
     art

     

    Filmik o moim szlachetnym  pragnieniu

    http://www.youtube.com/watch?v=BWnhyjHX1g4

    pa

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  8. ostatni

    Aharonie

     Aharonie, nie chciałbym żebyś czuł sie niezrecznie z mojego powodu, staram sie po prostu być szczery, przyznaję że czasami jestem zbyt wylewny, ale co w tym złego? – zobacz…, w relacjach między-ludzkich w życiu codziennym tak samo i np. na tym forum ludzie dyskutując najczęściej starają się pouczać nawzajem, podam Ci przykład: kiedy ktoś napisze coś fajnego, naprawdę dobrego otrzymuje wtedy kilka gwiazdek i co najwyżej dwa lub trzy komentaże typu że wpis jest fajny, miły itp. jednak gdy ktoś napisze coś w czym można czegoś sie uczepić choć jednej drobnej rzeczy wtedy komentarze rosną jak grzyby po deszczu, wypełnione uwagami, pouczeniami, często kończące się niesmacznym konfliktem. Zastanawiam sie dlaczego nie mamy potrzeby powiedzieć komuś coś miłego? dlaczego wolimy wyszukać coś czego można się uczepić i wtedy ożywa w nas duch dyskusji, oczywiście nie mam nic przeciwko dyskutowaniu i wymienianiu poglądów, zastanawia mnie dlaczego nie chcemy w równej mierze dyskutować o rzeczach przyjemnych? ale widzisz to pewnie znowu te emocje. 

    napisałeś do mnie – " jak może być dla ciebie autorytetem ktoś kogo nie znasz?" 

    Aharonie , a czy zawsze trzeba znać kogoś osobiście by stał sie on autorytetem? świętego Pawła poznałem na podstawie listów, które zostały umieszczone w Pismie św. jest to zaledwie kilkadziesiąt zapisanych stron, czy to za mało by św. Paweł mógł stać sie autorytetem? czy dlatego że nigdy go nie widziałem i nie słyszałem jego głosu nie może być on dla mnie kimś godnym naśladowania?. wiadomo że nie mogę naśladować go we wszystkim-on był kawalerem, a ja bez mojej rodziny niemógłbym żyć, tak samo jest z tobą Aharonie jesteś dla mnie na tezeuszu autorytetem w tych dziedzinach w których poznałem Cię na podstawie twoich wpisów, zaznaczyłem też że nie jesteś dla mnie wyrocznią, jest to pewnego rodzaju zabezpieczeniem dla mnie, by nie ulać sobie bożka w postaci kogoś innego niż sam Bóg. Nie chce byś odbierał moja szczerość jak coś w rodzaju – "dupowłaztwa", naprawde nie mam powodu by się podchlebiać komu kolwiek, postanowiłem tylko że bedę starał sie przełamywać w sobie tą barierę by wyrażać swoje opinie szczerze nawet jeśli będzie trzeba napisać komuś coś miłego, a raczej prawdziwego.

    Widzisz Aharonie dużą trudność sprawia mi dyskutowanie z ludźmi, nie chcę ich obrażać ani poniżać w rozmowie, ale często jestem tak odbierany i posądzany o taką postawę. Jestem świadomy swojej pewności w dyskusji, czyli – gdy zaczyam dyskusję to staram się mieć w zanadrzu argumenty, które często są wystarczające by dać mi tą pewność, ale nie sprawia mi trudności zmiana poglądu jeżeli znajdzie sie odpowiedni argument z drugiej strony. Problem stanowi dla mnie sposób wyrażania opini, nie wiem co robie źle co powoduje irytacje u moich rozmówców, sam byłeś swiadkiem niektórych moich dyskusji na tezeuszu i wiesz co mam na myśli. Stałeś się nie raz mediatorem w moich potyczkach i co mnie ujęło, potrafisz pisać uczciwie dosadnie, a jednocześnie nikt nie czuje sie urażony i w tym momencie stałeś sie dla mnie autorytetem, chciałbym umieć tak dyskutować, chciałbym umieć napisać komuś swoją opinię na dany temat nie urażając nikogo w żaden sposób, okazuje się jednak że jest to bardzo trudne, ponieważ nie widzę nic złego w tym co piszę, ale wiem że coś musi być nie tak obserwując reakcje rozmówców- mam wrażenie że w jakiś sposób i Ciebie uraziłem poprzednim wpisem.

    Aharonie staram sie być ostrożny, ale nie chcę tego, chce być sobą, naturalny, męczy mnie bycie ostrożnym, chciałbym by wypływało ze mnie naturalnie to co dobre bym nie musiał być ostrożnym i nie mam na myśli dobra, które będzie tylko słodzić innym, chciałbym by było to dobro, które może być przydatne, nawet w postaci gożkiej pigółki.

    ..dziś moje wpisy mogą być dla Ciebie inspiracją, jutro jedynie czczą gadaniną.. Acharonie nie ważne co będzie jutro nie zmieni to już tego co było, twój wpis o obcowaniu świętych tak głęboko zapadł mi w pamięć że nawet jak zaczniesz pisać niebotyczne bzdety to nie zmieni to tego co dałeś mi tym wpisem o swietych. najwyżej pomyśle sobie – szkoda że ten Aharon nie pisze już tak jak wcześniej – i tyle. Babcia mojej żony była cudowną kobietą, potem upadła na chodniku i mocno uderzyła głową, zmieniła się od tego czasu, ale czy to spowodowało że powinna być przekreślona że to co było wcześniej jest nie ważne? (napisze o babci juz nie długo coś więcej).

    nie skupiam się Aharonie na tobie tylko na niektórych twoich wpisach i nie masz za co przepraszać, na niektóre tematy nie da sie udzielić odpowiedzi, myślę że wiara to zaufanie, zaufanie skłania nas do oczekiwania na coś czego nie ma ale ma być, zaufanie posługuje się nadzieją a nadzieja rodzi cierpliwość, cierpliwość uczy wytrwać mimo wątpliwości, myślę że wiara człowieka jest kwestią jego decyzji, która wspierana jest przez Boga, a decyzja może mieć swoje uzasadnienie w psychice tak jak napisałeś, ale lepiej jest chyba nie zagłębiać się w te tematy za bardzo.

     

    wiesz tak się składa że nie dawno próbowałem nie myśleć – stałem sie uczestnikiem "kościła domowego" jest to taka formacja katolicka dla rodzin, która ma na celu wzmacnianie relacji w rodzinie i rodziny z Bogiem, nie wiem co z tego wyjdzie, ale jest tam coś w rodzaju praktykowania pewnych rzeczy i jedną z nich jest – "namiot spotkania" jest to osobista modlitwa do Boga, ale ma być to modlitwa w której modląc się nie gadam tylko słucham – powinienem słuchać tego co Bóg chce powiedzieć do mnie, ale jak słuchać kiedy ciągle myśli przewalają się tabunami po mojej głowie- nie jest łatwo wyłączyć myślenie, nie wiem czy jest to wogóle możliwe.

    Aharonie dziękuje Ci za odpowiedź i pozdrawiam . 

    ( no i tradycyjnie – "wypijmy" za błędy.. we wpisie……)

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  9. aaharonart

    wyrzucenie z zakonu i zranienia

    Witaj Ostatni 🙂 spytałeś w poprzednim wpisie, cytuję :
     dlaczego wolimy wyszukać coś czego można się uczepić i wtedy ożywa w nas duch dyskusji
     
     Być może jest to spowodowane tym , że mamy inne poglądy na coś co ktoś pisze. Poprostu ktoś piszę np że Bóg jest Jedną osobą a ktoś inny nauczył się że On jest w trzech osobach . Poprostu ktoś chodził do Katolickiej szkoły a ktoś inny do Żydowskiej. Ktoś np nauczył się o Karmie wg Buddyzmy a ktoś zupełnie odrzuca naukę o karmie. Mamy tu doczynienia z różnicą poglądów która niewątpliwie jest przyczyną dyskusji. Oczywiście jest jeszcze wiele innych czynników dla których tak chętnie podejmujemy się czepiania się czegoś w napotykanym na forach tekstach . Np Pan albo Pani X wraca zmęczona z zakupami z ciężkiej pracy. Szef właśnie powiedział jej że w tym miesiącu nie dostanie podwyżki , choć wcześniej jej to obiecywał. Za to dał jej więcej pracy niż zwykle. Wchodząc do domu zauważyła na stole dzienniczek córki albo syna w którym jest do podpisu uwaga nauczyciela. Pod wieczór siada do komputera by chwilke popisać na forach internetowych. Otwiera Tezeusza. Czyta jakiś blog a w nim znajduje coś w co nie wierzy , coś zupełnie sprzecznego z jej poglądami. Ocho! I teraz się zaczyna. Właśnie została pobudzona do tego by wreszcie wylać z siebie cały nagromadzony gniew który musiała tłumić przez cały dzień. No i zaczyna się pisanie na przekór …Jest to typowy przykład na to że tłumione negatywne emocje naszych bliźnich , tol przyczyna wybuchu kłótni i sprzeczek na internetowych blogach. Ktoś powie że tak wcale się nie czuje . Że nie czuje się poddenerwowany i że całe to jego tłumienie gniwnch emocji już z niego uszło. Jednak tak nie jest. Jest w nas coś co ja nazywam ciałem bolesny. Jest to taki rzekłbym zraniony twór w człowieku . Taka rana która ciągle gdzieś się w nas nie goi . Taki zraniony JA. Gdzieś w głębi nas żyje pamięć bolesnych zdarzeń z przeszłości które objawiają się w najmniej dla nas oczekwianym momencie. Przez brak wglądu w ten stan stajemy się ofiarami kłutni i sporów. Poprostu dajemy się uwieść temu zranionemu w nas JA.  Bez należytego wglądu w rzeczywistość naszego stanu umysłu , jesteśmy bardzo bezbronni w chwilach gdy siadamy do komputera i piszemy do ludzi. Poprostu bardzo łatwo jesteśmy zasysani do stanów duchowych których zadaniem jest karmienie bolesnych stanów istnienia. Tych stanów w których zostaliśmy kiedyś zranieni. To nie jest tak że np gdy ktoś wyrzuca cię z zakonu dajmy na to Jezuitów , nie odbija się to  na twoim Ego. Raczej dochodzi wtedy do zranienia EGO . To właśnie wtedy zaczynasz żyć ciałem bolesnym czyli zranieniem które ktoś ci zadał . Tak może też być w chwili gdy ktoś wyrzuca Cię ze zboru Protestanckiego a ty chciałeś aby było dobrze …
     Nie wiem ale myślę że takie zranienie albo inne które w naszym życiu się przytrafia może być przyczyną późniejszego sposobu życia i pisania na forach  czy blogach. Nie mogę teraz dłużej pisać mam troszke obowiązków więc przepraszam że nie nawiąże do arcy ciekawego wpisu który do mnie skierowałeś mój przyjacielu Ostatni. Wczoraj przyszła do mnie myśl o Tobie. Czułem się naprawdę komfortowo myśląc sobie że tam po drugiej stronie ekranu siedzi ktoś kto ma naprawdę dobre serce. Być może jest w Tobie jakaś rana mój przyjacielu z którą się wewnętrznie męczysz nawet nie zdając sobie z tego sprawy . Jednak patrząc na to jak piszesz , i jak starasz się być szczerym myślę że jesteś coraz bliżej zupełnego wyzwolenia się z tego co stało się w przeszłości w tej społeczności w której kiedyś byłeś.
     Jeśli chodzi o mnie. To ja nie wiem jak to jest z tym moim pisaniem. Nigdy sie nad tym nie zastanawiałem . Dziękuję Ci za te chwile w których możemy do siebie pisać. Myślę że mamy podobne doświadczenia życiowe …być może nasze życie duchowe rozwijało się w podobny sposób z tąd dobrze nam się z sobą rozmawia . Chciałbym byś poczół się zupełnie spokojny jeśli chodzi o mój stosunek do Ciebie. Staram się zawsze szukać takiej relacji z bliźnim w której nie tylko ja ale i On będzie się czół dobrze po mojej z nim rozmowie. Nie raz jednak się to nie udaje  ponieważ czuję że muszę się zatrzymać, wycofać , że nie jestem gotowy do pełnego dialogu że musi się coś we mnie zmienić , coś naprawić  . Czuję że nie  jest to czas odpowiedni i trzeba zaczekać . Dać chwilę zamyśleniu i sobie i bliźniemu  . Nigdy jednak nie opuszczam tych do których piszę . Nawet gdy milczę jestem przy nich pamiecią wypełniony tęsknotą spotkania w nowym lepszym dla nas czasie do dyskusji czy dochodzenia istoty rzeczy w których sie przechadzamy .
     
     a*

    Zbieżność powyższego tekstu jest czysto intuicyjna z przeżyciami piszących na Tezeuszu – przypadkowa

     
     
     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code