Wstyd i odpowiedzialność

Rozważanie na XXIII Niedzielę Zwykłą, rok A1
 
 

Jezus we fragmencie Ewangelii odczytywanym w liturgii XXIII Niedzieli zwykłej uczy budować relację. A właściwie trzeba powiedzieć więcej – pokazuje skutki właściwych stosunków międzyludzkich. W perykopie bezpośrednio poprzedzającej ten fragment Jezus mówi: „Pamiętajcie, żeby nie gardzić żadnym z tych małych” (Mt 18, 10a), a w kolejnym fragmencie Piotr słyszy, że ma przebaczać „nie siedem, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy” (Mt 18, 22b). W wyniku kierowania się dzisiejszą Ewangelią w codziennym życiu można tylko zyskać. Człowiek, który mnie krzywdzi, nie jest moim przyjacielem. Ale może się nim stać, gdy do niego przyjdę i szczerze z nim porozmawiam, jak oczekuje tego Jezus.

Równie cenne jest wspólne działanie – zarówno na rzecz pogodzenia się z nieżyczliwym człowiekiem, jak i w każdej innej potrzebie. Wspólna modlitwa – zgodnie z obietnicą Jezusa – jest modlitwą skuteczną. Nie tylko integruje, ale także pozwala przekraczać własne ograniczenia i słabości, otwiera na drugiego człowieka. Niby w katolickiej Polsce nie powinno być problemu ze znalezieniem kompana do różańca, Liturgii Godzin czy lektury Pisma Św. A wydaje się, że najpopularniejszym miejscem wspólnotowej modlitwy jest wyłącznie kościół. Czy nie można do tego wykorzystać spotkania znajomych? Grona kolegów z roku, klasy albo pracy? Ba, nawet w rodzinie, gdzie wszyscy są dorośli, trudno o wspólny pacierz poza wigilijną wieczerzą lub wielkanocnym śniadaniem. Dlaczego? Wstydzimy się modlić z najbliższymi?

Do wstydu dołączyłbym jeszcze obawę przed zbytnią ingerencją w czyjeś życie osobiste. A modlitwę często traktujemy jako sprawę prywatną. To pewne izolowanie się od problemów innych jest dla nas wygodne i bezpieczne. Po pierwsze można się narazić i nie zawsze skutecznie pomóc, a po drugie potrzeba do tego wysiłku. Poza tym sfera ducha to w sumie sprawa bardzo moja. Nikomu nic do tego. Ale czy duch nie rośnie właśnie we wspólnocie? Czy wyłącznie prywatna modlitwa nie jest ograniczaniem siebie? Już z Księgi Początków wiemy, że „nie jest dobrze, żeby człowiek był sam” (Rdz 2, 18a).

We współczesnym świecie wiele zjawisk wypaczają media. Budowanie relacji też wypaczają – cała komunikacja (niby interaktywna) w wirtualnym świecie może pomóc odświeżyć stare kontakty, ale może z drugiej strony spowodować ograniczenie się tylko do nich. Czy w sieci można zbudować relację? Kontakty międzyludzkie sprowadzone wyłącznie do komunikacji za pomocą Internetu będą jedynie ersatzem relacji.

Według mnie często wielu błędnie uważa, że liczne sprawy jego przyjaciół czy rodziny zostały rozwiązane przez tabloidy, serwisy społecznościowe, smsy rozsyłane do znajomych. Codziennie czytamy na portalach plotkarskich, ale także w mediach głównonurtowych, o sytuacjach, które żywo przywołują mi Ewangelię podnoszącą kwestię upomnienia braterskiego. A to Dominique Strauss-Kahn jest oskarżany o zgwałcenie pokojówki, a to piłkarze Legii po meczu ze Spartakiem poszli do burdelu, a to aktorka przyznaje się do aborcji, bo ważniejsza była dla niej kariera, a to „życzliwy” kochanek rozsyła nagie zdjęcia do bliskich jakiejś kobiety. Pozornie mogłoby się wydawać, że jest już po wszystkim. Skoro doniosły o tym media, to już wszyscy o tym wiedzą. Jeśli wymienieni wyżej mają poczucie winy, to pewnie się zawstydzą. Media wydają się znosić potrzebę braterskiego upominania. Ale to jedynie pozór. One tylko odwróciły kolejność. Dziś najpierw dowiadują się wszyscy. Ale informacja o problemie nie rozwiązuje go. Potrzeba jeszcze roztropnej i odważnej jednostki, która zadziała zgodnie z ewangelijnym wskazaniem. O ile wówczas będzie skuteczniejsza rozmowa z przyjacielem, matką czy mężem, niż medialna publikacja?

W dobie kryzysu wartości ludzie muszą budować relacje. Muszą ze sobą rozmawiać, spotykać się, modlić się. Muszą, jeżeli chcą być w pełni ludźmi.

***

Dzisiejsze czytania mówią także o odpowiedzialności. Odpowiedzialności za swoją teraźniejszość i przyszłość, życie ziemskie i wieczne. Ale nie tylko o siebie i nie tylko o swoje dobro mamy się troszczyć. Pierwsze czytanie mówi o napominaniu ludzi błądzących. Drugie poleca kochać swoich bliźnich. Ale oba, podobnie zresztą jak Ewangelia, zwracają uwagę na mnie, na moje życie moralne i duchowe. Bo czyż nie będę szczęśliwszy, pomagając drugiemu wyjść z grzechu? Czyż nie będzie rozwijała się moja miłość, gdy będę kochał innych ludzi? Czyż w moim sercu nie zapanuje pokój, gdy będę apostołem pojednania, zamiast człowiekiem zawistnym?

Najgorsza byłaby jednak moja obojętność, zupełne znieczulenie na sprawy grzechu, o co nietrudno w świecie ciągłych negatywnych przekazów medialnych o morderstwach, gwałtach, oszustwach. Machamy na nie ręką, przymykamy oko, puszczamy mimo uszu. Dziś szczególnie potrzebujemy wrażliwości na sprawy drugiego człowieka. Bez niej nie zadziała żaden z czynników, które są katalizatorami nawrócenia. Bez wrażliwości kształtowanej przez ciągłą refleksję nad wartościami niemożliwe są poczucie wstydu i odpowiedzialności. A bez nich niemożliwe są powrót do Boga, odbudowywanie dobrej relacji z drugim i prawidłowe kochanie siebie.

Upomnienie_braterskie.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarze

  1. aaharon

    PRYWATNA?

    fotografika aharon 2011 "maski"

    Odniosę sie do jednego pytania z tego blogu, a mianowicie:

    Czy wyłącznie prywatna modlitwa nie jest ograniczaniem siebie?

    Pierwsze co mnie zastanowiło to to czy modlitwa może być kiedykolwiek prywatna?

     

     
    Odpowiedz
  2. elik

    Diametralnie różne postawy i zachowania.

     

    Odpowiedzialność za swoje wybory i decyzje życiowe, także podopiecznych, czy nawet artykułowane myśli na forum, także troska, roztropna rada, racjonalna argumentacja, czy bratnie upomnienie to wyraz naszej miłości i przyjaźni wobec bliźnich.

    Jednak kto nie uznaje i nie szanuje współnoty Kościoła katolickiego, oraz wobec katolików jest szczególnie uprzedzony, a nawet źle usposobiony tj. wrogo, agresywnie, napastliwie etc. – chyba nie jest naszym bliźnim, ani dostatecznie dorosłym, dojrzałym i odpowiedzialnym?…….., bo postępuje i zachowuje się podobnie –  jak małe dziecko, ktore buntuje się przeciw rodzicom i chce spalić ich dom. I nagle ci rodzice giną w wypadku. Co dalej z tym dzieckiem?…….

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code