Nauka Wniebowziętej

Rozważanie na XX Niedzielę Zwykłą, Uroczystość Wniębowzięcia Najświętszej Maryi Panny, rok C2

Dzisiejsze czytania

 

Potem ukazał się wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. (Ap 12,1)

Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć. (1 Kor 15,26)

Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia. Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest imię Jego. (Z Ewangelii św. Łukasza)

Dziś rozważamy wyjątkowy koniec bardzo wyjątkowego życia ludzkiego. Zazwyczaj droga ludzkiego egzystowania kończy się śmiercią. Chrześcijanie modlą się o tzw. dobrą śmierć, nieuciążliwą, bez bólu, spokojną itd. Wierzą, że  dusza ludzka po śmierci spotyka się ze Stwórcą, który poddaje ją osądowi. Nastąpić ma coś w rodzaju bilansu zysków i strat, którego wynik zaowocuje konkretnym skutkiem. Dusza powędruje dalej zostawiając za sobą ziemskie bytowanie. I właśnie to, co zostawi za sobą wyznaczy drogę w nowym wymiarze egzystencji. Kościół w nauce zwanej eschatologią (nauka o rzeczach ostatecznych) uczy, że po śmierci ciała duszę czeka kilka możliwości. Zwyczajowo mówimy o nich „niebo, piekło i czyściec”.

Maryja „skończyła” inaczej. Nietypowo. Takich sytuacji Biblia przywołuje więcej (wniebowzięcie Henocha, zniknięcie Mojżesza, ognisty rydwan który uniósł w niebo Eliasza), ale mimo wszystko historia życia matki Jezusa jest jedyna w swoim rodzaju.

Niewiasta obleczona w słońce

Pewna legenda mówi, że orły jako jedyne ptaki na świecie potrafią bez szwanku dla zdrowia patrzeć prosto w tarczę słońca. Podobno od dzieciństwa ćwiczą się w spoglądaniu na słońce, aby ich wzrok przyzwyczaił się do ciepła i mocy promieniowania tej gwiazdy. Ich oczy przystosowują się do tego, bo zarastają specjalną błoną ochronną. Dzięki temu słońce nie oślepia ich, nie drażni wzroku i nie parzy ich oczu. Mogą więc bez strachu latać ponad chmurami, blisko słońca. Mogą latać najwyżej ze wszystkich ptaków. Kiedy polują czy patrolują swój rewir – słońce im nie przeszkadza, zawsze jest ich sprzymierzeńcem.

Legendę tę opowiada się zuchom, najmłodszym członkom harcerskiej społeczności, aby potem zacząć im tłumaczyć zasady Prawa Zuchowego. Znaczek Zuchowy przedstawia orła na tle słońca. Właśnie po to, aby dziecko mogło zapamiętać, że słońce to symbol doskonałości, znak królewskiego pochodzenia. I także symbol Boga. Do doskonałości trzeba dążyć od początków swego życia, przyzwyczajać się do jej blasku i mocy, uczyć się chodzenia jej drogami.

Orzeł i słońce to symbole boskie i królewskie. Nie bez znaczenia jest apokaliptyczny opis znaku na niebie: niewiasty obleczonej w słońce. To opis osoby będącej bardzo blisko Boga, którego moc jest straszliwa dla stworzenia. Mimo, że niewiasta jest blisko tej mocy, nie podlega jej niszczącemu działaniu. Moc Boga nie razi jej, nie paraliżuje, nie krzywdzi. Obleczona w tę moc niewiasta jest znakiem Boga. To On jest płaszczem ochronnym dla istoty stworzonej, która egzystuje w obecności i w rzeczywistości Bożej. To jakby – pisząc nieco fantastycznym językiem – ochrona przed skutkami kontaktu „międzyegzystencjalnego”. Ona – stworzenie i On – Bóg Stwórca Absolutny i doskonały – razem w jednej rzeczywistości.

Maryja – jak wierzy Kościół – była człowiekiem bez grzechu. Czyli stworzeniem doskonałym, nową Ewą. Bóg przygotował ją w ten sposób na Propozycję Jej Życia. A ona zrobiła tylko jedno. Powiedziała „TAK”. Nie: „No tak, ale…”, „OK, OK, ale może byś mi wyjaśnił…”, „tak, jednak czy nie sądzisz…”

Po prostu „TAK”. Wbrew rozsądkowi. I potwierdzała to niejednokrotnie kiedy zawierzała Bogu prowadzącemu ją przez dramatyczne zdarzenia jej rodziny i misji Jezusa. To takie można chyba powiedzieć TOTALNE zawierzenie Bogu wynikało właśnie z bezgrzeszności. Z braku skażenia grzechem.

Kiedy sobie próbuję wyobrazić jak to jest być bez grzechu, to jedyne co mi do głowy przychodzi to słowo: niewyobrażalne. Jak to jest? Nie czuje się pokus? Czy nie podlega się im po prostu? Nie ulega się wizjom własnego wspaniałego planu życia? Czy może zawsze się wie, jaka jest wola Boga i po prostu się mówi „tak”? Zawsze wiedzieć i być pewnym woli Boga w swoim życiu – to chyba musi być wspaniały dar. Nawet pod krzyżem i przy grobie własnego syna mówić Bogu „tak, zgadzam się na to, Ty wiesz co robisz”. Niewyobrażalne.

Wniebowzięcie


„Po dopełnieniu swego ziemskiego życia Najświętsza Dziewica Maryja została wzięta z ciałem i duszą do chwały nieba, gdzie uczestniczy już w chwale Zmartwychwstania swojego Syna, uprzedzając zmartwychwstanie wszystkich członków Jego Ciała”. (KKK 974)

"Na koniec Niepokalana Dziewica, zachowana wolną od wszelkiej skazy winy pierworodnej, dopełniwszy biegu życia ziemskiego z ciałem i duszą wzięta została do chwały niebieskiej i wywyższona przez Pana jako Królowa wszystkiego, aby bardziej upodobniła się do Syna swego, Pana panujących oraz Zwycięzcy grzechu i śmierci" (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 59; por. ogłoszenie przez papieża Piusa XII w 1950 r. dogmatu Wniebowzięcia Błogosławionej Dziewicy Maryi: DS 3903). Wniebowzięcie Maryi jest szczególnym uczestniczeniem w Zmartwychwstaniu Jej Syna i uprzedzeniem zmartwychwstania innych chrześcijan.” (KKK 966)

Wniebowzięcie polega na osiągnięciu stanu wiecznej szczęśliwości z Bogiem bez uczestnictwa w stanie pośrednim jakim jest śmierć. Nie ma więc tego przejścia i rozdzielenia ciała od duszy, nie ma stanu oczyszczenia, sądu. Od razu następuje wejście w rzeczywistość Boga bez konfliktu ontologicznego, który żartobliwie określiłabym tak: skończony byt włazi niemal w butach w świat bytu nieskończonego. Doskonały Bóg zaprasza stworzenie, czyli istotę zupełnie różną od siebie pod względem istnienia w czasie i przestrzeni. Zaprasza do swego wymiaru egzystencji bez przeprowadzania przez bramę śmierci – konieczną do przejścia w większości wypadków.

Zastanawiam się (zupełnie teoretycznie, bo jak inaczej), jak to jest możliwe?

Mistycy w swoich dziennikach i pismach na różne sposoby próbowali opisywać stany ekstaz i kontaktu z bogiem podczas trwania ich ziemskiej egzystencji. Pisali o wielu etapach drogi, o oczyszczaniu władz zmysłowych i emocjonalnych, o katharsis duszy, o stanach typu „pustynia” czy „wielka pociecha”. Na końcu tych wszystkich duchowych przygód miał czekać Bóg w Swej wspaniałości, a ich duchowe oczy wreszcie mogły Go zobaczyć takim jaki On jest. Tak sobie myślę, że mistycy to takie orły, które potrafią po wielu ćwiczeniach patrzeć w słońce majestatu Boga bez mrużenia powiek i bez skutków ubocznych w postaci zapalenia spojówek (o ile dusza ma spojówki).

A gdyby Maryja napisała taki dziennik duszy, to jak by określiła to, co wiedziała o Bogu i jaką z nim miała relację? Może modlitwy Zdrowaś Mario i Magnificat – pamiątki po pamiętnym dialogu Elżbiety i Marii, są odpowiedzią na to pytanie? „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. (…) Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”. Elżbieta wiedziała, co się dzieje. Sama doświadczyła wielkiego cudu i łaski. Była w ciąży, mimo że po ludzku rzecz ujmując było to niemożliwe. Wiedziała więc, bo sama tego doświadczyła, że skoro Bóg coś obiecuje, to znaczy że się to zdarzy.

A Maryja? Zobaczmy co odpowiedziała swojej krewnej:
„Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim. Bo wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy. Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia. Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny.”

Kiedyś podczas lekcji religii poświęconej Maryi i temu właśnie tekstowi, zapytałam podstępnie: Dlaczego w tych słowach Maryja jest taka pewna, że spotka ją jakiś zaszczyt? Czy to nie podejrzane?

Oczywiście ten ton podchwyciło kilka zadziornych osób i się zaczęło.

– A co to za pewność? Ona deklamuje jakiś wiersz, modli się i to wszystko.

– Jest zarozumiała? Chce żeby wszyscy ją podziwiali i błogosławili.

– To chyba jest pycha – ona się chwali Elżbiecie jaka to ona jest wyjątkowa.

Na szczęście jedna z dziewcząt nie wytrzymała i krzyknęła:

– No co wy, przecież ona była bez grzechu, nie mogła tak myśleć. Ona znała Pana Boga i żyła z Nim w przyjaźni. A przyjaciele sobie pomagają i dlatego była pewna, że to wszystko się uda.

Zapytałam więc jeszcze bardziej podstępnie:

– Aha, czyli oni sobie taki mały interesik na boku ukręcili tak? To jest kumoterstwo – ja ci coś dam, ty mi coś dasz, bo po znajomości. To chyba podejrzane, co?

Inna osoba podjęła trop poprzedniczki:

– Nie, Maryja nie mogła tak pomyśleć. A Bóg chyba nie jest aż taki podstępny. Oni nie mieli w tym interesu. Byli w przyjaźni i wspierali się – tak jak w rodzinie.

Koniec końców doszliśmy razem do konkluzji następującej: Maryja była pewna celu i kresu tego zadania, bo żyła w nieco innym wymiarze niż wszyscy dookoła. Ona nie miała w sobie niepewności, braku zaufania woli Boga, strachu, że On ją oszuka czy wykorzysta. Znała Go i trwała przy Nim, a On przy Niej. Tak jakby On był w Niej i dlatego nie przeżywała rozterek i wątpliwości tak samo jak np. my. Była tak blisko Boga, że bardzo dobrze Go rozumiała. Otaczała ją rzeczywista obecność Boża i dlatego mogła bez stresu taka modlitwę wyśpiewać jako hymn uwielbienia Boga, a nie hymn samochwalstwa. Ona wiedziała. Jej wiara połączona była z wiedzą wynikającą z braku grzeszności.

Dlatego wiedziała, że to co się jej zdarza i zdarzy doprowadzi ją do wspaniałego końca. Nie ma co się bać i zastanawiać, czy Bóg ma rację czy nie.

– Skoczysz ze Mną w WIECZNOŚĆ, Mario?

– Tak.

– Z zamkniętymi oczami?

  Tak.

– I zostawisz swoje marzenia i plany życiowe? Zaufasz mi?

– Tak.

Kto z nas tak potrafi? Ile razy bunt i niezgoda na zdarzenia codzienności doprowadzają nas do życiowych tragedii, rozpaczy i depresji. Bo nie chcemy i nie umiemy odnaleźć w tym sensu, a co dopiero woli Boga.

Ostatnio nie mogę spać po nocach. Budzę się od kilku miesięcy o 3.00-4.00 nad ranem i przez godzinę, czasem dwie nie mogę zasnąć. Najpierw się wściekałam. Tabletek nasennych nie mogę brać, czytać o tej porze nie bardzo potrafię. Co tu robić w środku nocy w uśpionym domu?! Spędzałam więc czas na snuciu się od okna do okna albo leżałam w bezruchu czekając na upragniony sen. Byłam zła na Pana Boga, że dał mi taką fizjologię. Że czasem nie mogę spać.

Pewnego ranka wyszłam na balkon, bo upał był nieznośny i mieszkanie nagrzało się okropnie. Rano jednak jest chłodniej na dworze. I oniemiałam z zachwytu. Dzień budził się do życia. Mam widok na rozległe łąki. Słońce właśnie wstawało nad bajkowym morzem mgły, która unosiła się nad łąkami. Wyglądało to jak jezioro z najpiękniejszych snów. I jeszcze to światło wschodzącego poranka. Ptaki zaczynały kwilić nieśmiało, niektóre się od razu zabierały do śpiewania. Dlaczego ja tego wcześniej nie zauważyłam? Zapytam Pana Boga, pomyślałam.

Odkopałam spod sterty papierów na biurku książeczkę z medytacjami na każdy dzień i otworzyłam na bieżącym dniu. Odnalazłam tam zdanie: dziękuj za wszystko co się zdarza w twoim życiu, w tym czytaj wolę Boga.

I wtedy mnie olśniło: JUŻ WIEM!

Od tamtej pory już się nie złoszczę na te ranne pobudki, które serwuje mi mój organizm. Zawsze brakowało mi ciszy i spokoju, żeby zastanowić się spokojnie nad czymś, poczytać Pismo Święte i zwyczajnie spędzić czas z Bogiem na medytacji (bo pracy i działania pod rękę z Nim mam aż nadto). O czwartej czy piątej nad ranem nikt mi w tym nie przeszkadza, nikt nie chce ode mnie niczego. Mam czas, ciszę i spokój. Nawet jeśli jestem nieco senna i nieprzytomna, to chyba dobrze spędzony czas – wróciłam do czytania medytacji i innych form modlitwy. Bóg dał mi tę ranną godzinę w prezencie. Wystarczyło powiedzieć: „tak”. Bez żadnego: „ale o piątej nad ranem???”.

Maryja wniebowzięta uczy mnie postawy życia z Bogiem bez buntu, trudnego „tak, Panie” w każdej okoliczności życia i zaufania, że plan Boga jest lepszy niż mój własny i moje „widzimisię”. Oczywiście daleko mi do doskonałości, żaden ze mnie orzeł. Dobrze, że mamy Maryję. I wiersze o Niej. I to niech będzie pointa:

 

 

Najświętsza Maria Panna

Po cichym chodzi sadzie,

Na grusze, na jabłonie

Swe święte dłonie kładzie.

 

Nad ziół grzędami staje,

Nad kwieciem się pochyla,

Gdy ujrzy gąsienicę,

Przemienia ją w motyla.

 

Drzewom dodaje siły,

Owocom zaś słodyczy,

Warzywa barwi tęczą

I róże pilnie liczy.

(Ewa Szelburg-Zarębina)

 

 

Małgorzata Frankiewicz, Wniebowzięcie – pytanie o ciało

Andrzej Miszk, Pięknem wniebowzięci

 

Rozważań Niedzielnych

 

 

6 Comments

  1. aharonartu

    Hola hola!
    No ja rozumiem

    Hola hola!

    No ja rozumiem że na forum ludzie obrzucili Marię błotem ale nie przeginajmy światła…

    No ja rozumiem że Kościół coś ustalił i powiedział o Marii i piękne jest to co o niej wielu pisze i to że tak ją wielbi i szanuje . Ja też mam Mamę i wiem co to znaczy szacunek i miłość do niej…

    Maria to piękny człowiek . Zawsze tylko człowiek. Człowiek który potrzebował zbawiciela jak zresztą sama Maria to wypowiedziała w słowach :

    – „Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.

    Maryja – jak wierzy Kościół – była człowiekiem bez grzechu. Czyli stworzeniem doskonałym, nową Ewą.

    Czy jak ktoś jest bez grzechu to nazywa Boga swoim zbawcą?

    No ja nie jestem protestantem ale kurcze pieczone nie przestawiajmy litery Bożego słowa wypowiedzianego przez Marię .

    Ja rozumiem że są ludzie fanatycznie usposobieni po stronie protestanckiej którzy latają z literą słowa Bożego i wynajdują spory . Nie należę do takich ludzi ale jak już to staram się trzymać tego co Maria o sobie mówi.

    PS. Bardzo piękny ten Twój poranek Jola. Nie wiem dlaczego ludzie tak chcą upiększyć Marię? Przecież właśnie jej normalność jest w ewangelii najpiękniejsza. To jak chodzi po łące i zbiera kwiaty dla małego Jezusa . To jak bardzo jest od niego zależna mimo że jest jego matką. Dziwię się że ludzie przelewają chwałę Syna na Marię. On jest przecież celem i kto nie zbiera z nim rozprasza. Maria jak każdy cżłowiek na tej ziemi była zależna od światła które w ciemności świeci. I to jest w niej piękne że ciemność jej nie przemogła ale wydała na świat tego który ją opromienił swym boskim blaskiem i uczynił przez to nieskazitelnie czystą . I ona o tym wie.

    a.

    czy anioł nazywa boga swoim zbawcą?

     

    http://www.youtube.com/watch
     

     

    Jak więc to jest ? Ciemność  może być wartością w której światło się objawia. Ciemność może być piękna jeśli da miejsce światłu. Jeśli ktoś jest bez grzechu, bez walki o zbawienie to  jakaż w nim zasługa ?

     

     

     
    Odpowiedz
  2. Kazimierz

    Jolu

    Jolu, co do tekstu biblijnego, to popełniłaś błąd adres tego fragmentu to Apokalipsa – 12. – cytuję

    (1) Potem wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. (2) A jest brzemienna. I woła cierpiąc bóle i męki rodzenia. (3) I inny znak się ukazał na niebie: Oto wielki Smok barwy ognia, mający siedem głów i dziesięć rogów – a na głowach jego siedem diademów – (4) i ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba: i rzucił je na ziemię. I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą, ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię. (5) I porodziła syna – mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną. I zostało porwane jej Dziecię do Boga i do Jego tronu. (6) A Niewiasta zbiegła na pustynię, gdzie miejsce ma przygotowane przez Boga, aby ją tam żywiono przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni. (7) I nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, (8) ale nie przemógł, i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło. (9) I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię, został strącony na ziemię, a z nim strąceni zostali jego aniołowie. (10) I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca, bo oskarżyciel braci naszych został strącony, ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym. (11) A oni zwyciężyli dzięki krwi Baranka i dzięki słowu swojego świadectwa i nie umiłowali dusz swych – aż do śmierci. (12) Dlatego radujcie się, niebiosa i ich mieszkańcy! Biada ziemi i morzu – bo zstąpił na was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu. (13) A kiedy ujrzał Smok, że został strącony na ziemię, począł ścigać Niewiastę, która porodziła Mężczyznę. (14) I dano Niewieście dwa skrzydła orła wielkiego, by na pustynię leciała do swojego miejsca, gdzie jest żywiona przez czas i czasy, i połowę czasu, z dala od Węża. (15) A Wąż za Niewiastą wypuścił z gardzieli wodę jak rzekę, żeby ją rzeka uniosła. (16) Lecz ziemia przyszła z pomocą Niewieście i otworzyła ziemia swą gardziel, i pochłonęła rzekę, którą Smok ze swej gardzieli wypuścił. (17) I rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa. (18) I stanął na piasku [nad brzegiem] morza.

    (Apokalipsa (Objawienie) 12:1-18, Biblia Tysiąclecia)

     

    Mógłbym teraz rozpocząc egegezę tego tekstu, ale  raczej nie będe tego robił, ale wskaże na błędy interpretacyjne twojej denominacji –
    1. korona z dwunastu gwiazd, cóż to znaczy? 12 Apostołów powiesz, no i dobrze; 2. rudy smok mający siedem głów i dziesięć rogów – cóż to jest? diabeł powiesz, ok niech będzie; 3. ogonem strącił 1/3 gwiaz, cóż to może byc, aniołowie zbuntowani ok, idźmy dalej; 4. dlaczego dziecię zostało porwane? czy to był Jezus? Czy Jezus został porwany będąc dzieciątkiem, czy wogóle został porwany, a nie ukrzyżowany samowolnie i z miłości?; 5. na jaką pustynię ucieka niewiasta? dlaczego żywią ją przez 1260 dni?; 6. dlaczego dopiero w wersecie 6 wybucha walka w niebie, przecież wiemy, że diabeł i demony zostały zrzucone z nieba dawno temu, nie w czasie kiedy żyła Maria, przecież diabłe kusił Jezusa w Getsemani, i demony zamieszkiwały w ludziach, które wyrzucali i Jezus i Jego uczniowie.7. w. 10 Teraz nastało zbawienie, co to znaczy, dlaczego dopiero teraz w niebie się odezwało? 8. Władztwo Pomazańca, jak panuje Pomazaniec na ziemii, czy nie przez swój Kościół? A może przez Marię? 9. Dano niewieście dwa skrzydła – i zawrzał smok gniewem..podjąć walkę z resztą jej potomstwa itd, itp.

    Wybacz, ale to się ni jak niczego nie trzyma, że tą niwiastą jest Maria, przecież to bogobojna niewiasta, która podobała się Bogu, która potrzebowała zbawienia, która zapewne jest z Bogiem, tak jak każdy odrodzony z Ducha. "Ciało i krew nie odziedziczy Królestwa Bożego" , Dzieje Apostolskie słowem nie wspominają o jakieś roli Marii, a zapewne już nie żyła w czasach, kiedy spisywano księgi. Gdyby miała taka rolę pełnic, jak jej przypisuje KK, to nic w Biblii by o tym nie było? A ja czytam, że raczej Sara jest matka kobiet bogobojnych, że góra Synaj jest naszą matką, że jesteśmy potomkami Abrahama według wiary, że jesteśmy dziećmi Boga, jeśli się z Niego narodziliśmy. Nigdzie nie pisze o Marii. Pierwszą sprawą, której domagałem się po moim nawróceniu od Biblii, to to, żeby mi powiedziała o Marii i bardzo się rozczarowałem, nie Biblią, ale Kościołem Katolickim, który kazał mi wierzyc w coś, o czym Bóg nie mówi, a powiem więcej, co jest powodem największego bałwochwalstwa w Polsce.

    Pozdrawiam Kazik J.

     

     

     
    Odpowiedz
  3. jadwiga

    Kazimierz ma rację

    Dzieje Apostolskie słowem nie wspominają o jakieś roli Marii, a zapewne już nie żyła w czasach, kiedy spisywano księgi. Gdyby miała taka rolę pełnic, jak jej przypisuje KK, to nic w Biblii by o tym nie było?

    No własnie. Ja pojde dalej. Nic w Dziejach Apostolskich. I nagle KK sie obudził po ilustam latach – jakoby Bóg i Jezus zapomnieli o Maryji w Pismie Swietym i po ilus tam latach i Bóg i Jezus wniesli poprawkę do ustawy…przepraszam do Słowa Bozego. Bóg to nie Sejm, nasz polski…a Biblia nie ustawa, która można zmieniac dowolnie w zaleznosci w którą stronę "wiatr zawieje".

     
    Odpowiedz
  4. jorlanda

    Dzięki za uważne czytanie

    Faktycznie coś mi chochlik pomieszał i wpisałam zły "adres" siglum biblijnego. Już poprawiłam to Ap 12,1. Jest też parę literówek i "bóg" z małej litery, ale to już zostawię jako dowód mojej niedoskonałości.

    A co do interpretacji tego tekstu. Widzisz Kazimierzu, ja nie mam w głowie zasady "sola scriptura". Jeśli chodzi o moją osobista mariologię, to też mam więcej wątpliwości niż pewności. Ale czy to od razu ma chwiać moją wiarą i przekonaniem, że właśnie w Kościele Katolickim jest moje miejsce i moja droga do Boga? Czytając Pismo, te teksty, które akurat 15go sierpnia czyta się podczas liturgii – to mi właśnie wszystko przyszło do głowy. Nie piszę po to, aby kogoś przekonać, choć egzegeza, której się gdzieś tam między wierszami domagasz mogłaby parę osób pewnie przynajmniej  zastanowić. Piszę, co odkrywam, co czuję. Rozważanie biblijne to nie to samo (tzn. dla mnie) co egzegeza, nie przepadam zresztą za metodami histrorycznymi, krytycznymi. Raczej słucham intuicji, opieram się też na wiedzy i doświadczeniu wiary, kiedy piszę w "Tezeuszu". Serio.

    Jeżeli spodziewałeś (i w sumie to do Was wszystkich mogę to napisać) – jeżeli się spodziewaliście – czegoś innego to cieszę się, że zawiodłam. Może tak ma być?

    "Dziękuj Bogu za wszystko co Ci się zdarza i w tym szukaj Jego woli."

    Pozdrawiam JŁ

     

     
    Odpowiedz
  5. aharonartu

    A ja

     A ja się jeszcze zastanawiam…nad czymś. Maria była Żydówką. Pomyślałem sobie czy to dla Kobiety Żydowskiej miło gdy ktoś mówi o niej że  Maryja – jak wierzy Kościół – była człowiekiem bez grzechu. Czyli stworzeniem doskonałym, nową Ewą? Czy to dla Kobiety Żydowskiej nie było by za ciężkie? Och spróbujcie to powiedzieć żydowi że jest święty i że jest bez grzechu to on będzie się posypywał popiołem i będzie od was uciekał . to dla niego straszne słyszeć coś takiego. Żyd , każdy Żyd zna swoją pozycję przed Bogiem. 

    Jaka była świadomość Marii w chwili poczęcia Pana Jezusa? Czy ona była świadoma swojej pozycji? Swojej bezgrzeszności? Może świadomość tej  bezgrzeszności pojawiła się po latach? Może to właśnie Kościół miał odkryć w przyszłości w jej osobie. Odkryć jej niepokalane poczęcie. Próbuję zawsze zrozumieć dwie strony. Czy Biblia w jakiś sposób mówi o Kobiecie bezgrzesznej ? Czy w pismach prorockich jest taka zapowiedź? Zastanawiam się również nad tym czym jest objawienie w Kościele i czy pewne prawdy nie są kościołowi objawione w czasie jego pielgrzymowania. A może w Biblii nie wszystko zostało powiedziane do końca o świętych pańskich? Póki co trzymać się raczej będę Biblii jeśli chodzi o prawdę bo z historii że ludzie mogą błądzić. Ale czy Kościół w sprawach wiary może błądzić, kościół który prowadzi Duch święty? Czy taki kościół może błądzić jeśli wypowiada sie w całej swej powadze? Zastanawiam się również nad wieloma sprawami jeśli chodzi o nowy testament. Czy wszystko co oni głosili było w zgodzie ze starym testamentem i czy stary testament wszystko przepowiedział co do joty o tym co sie stało za sprawą przyjścia Syna Bożego?

    Czy nie było tak że Nowy testament jest objawieniem którego Żydzi nie mogli znaleźć w Pismach Starego zakonu. Czy Britchadasza – nowe przymierze , objawienie Jezusa Chrystusa nie przynosiło z sobą nowego spojżenia z którym Żydzi nie umieli się pogodzić? Może w tym należy upatrywać początek o zwiastowaniu Maryjnym? W objawieniu jakim Bóg darzy swój Kościół.

    Nie chciałbym aby nasze rozmowy przerodziły się w żaden sposób w polemikę zabarwioną emocjami , niech będą wyrazem naszego myślenia i troski o Kościół nie zaś zaprzeczeniem jego świętości . 

    a.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code