Pragnienie poznania także jest cenne

Dzisiejsze Czytania

Pewnie już niejedna osoba zaobserwowała postępujący spadek wiarygodności mediów oraz – co za tym idzie – spadek zaufania do środków masowego przekazu. Liczne błędy, przeinaczenia, a często także manipulacje powodują, że część ludzi staje się nieufna i nie zawsze wierzy w to, o czym informują niektóre publikatory.

Ów otaczający nas brak zaufania nie dotyczy jednak tylko mediów, ale także innych ludzi. Człowiek jest istotą kruchą i skłonną do pomyłek, a owe pomyłki często prowadzą do tego, że nie wierzymy w relacje innych i o wielu sprawach wolelibyśmy przekonać się osobiście.

Ufamy jeszcze niektórym autorytetom, ale ilość osób godnych tego miana także drastycznie spada. Zdajemy sobie jednak sprawę z faktu, że człowiek nie jest osobą wszechwiedzącą i potrzebuje w różnych sprawach wiarygodnego drogowskazu. Nie zawsze może kierować się w swych opiniach jedynie własną wiedzą. Trzeba umieć zaufać, uwierzyć komuś, także wierzyć w kogoś.

Najważniejszym drogowskazem w życiu każdego chrześcijanina powinien być Jezus Chrystus, ale i od Niego często oddala się sporo ludzi. Pochłonięty własnym życiem, rozwiązywaniem różnych problemów, czy też radością życia, współczesny człowiek – nawet jeżeli uważa się cały czas za osobę wierzącą, to pozwala sobie często na spłycenie swych religijnych praktyk, jedynie okazjonalne spotkania z Nim w Kościołach i nierzadko twierdzi, że do wiary – uczestnictwo w nabożeństwach wcale nie jest mu potrzebne.

***

Josemaria Escriva pisze w „Bruździe”:

To jest ciało moje… Jezus ofiarował się i ukrył pod postacią chleba. Teraz jest tam, ze swym Ciałem, ze swoją Krwią, ze swą Duszą, ze swym Bóstwem: tak samo jak owego dnia, kiedy Tomasz włożył swe palce w jego chwalebne Rany.
Ty natomiast, przy tylu okazjach przechodzisz obok Niego nie wyrażając najmniejszego pozdrowienia, wypływającego z prostej grzeczności, jak to czynisz wobec znajomych, których spotykasz w drodze.
– Masz o wiele mniejszą wiarę aniżeli Tomasz!

No właśnie… Czy faktycznie zachowanie Tomasza było aż tak naganne? Czy przypadkiem wiele naszych przewinień, także te wspomniane przeze mnie wyżej, nie powoduje, że gdy pomyślimy o postępku Tomasza, to wcale nie jawi się nam on jako osoba w jakiś sposób gorsza od nas?

Co było owym grzechem Tomasza? Nieufność, brak wiary? W dzisiejszej Ewangelii Jezus nie potępia wcale Tomasza za to, że uwierzył dopiero gdy zobaczył. Owszem, wyróżnia tych, którzy zaufali, uwierzyli chociaż nie widzieli, ale nie słychać wcale przesadnej nagany dla Tomasza. Warto zauważyć, że Jezus uszanował jego wątpliwości i pozwolił mu, by mógł on je osobiście rozwiać. Dla Chrystusa – osoby, które wątpią, nie są wcale mniej ważne niż te, które wierzą bez zastrzeżeń.

Escriva ma rację. Osoba, która traktuje swą wiarę płytko i powierzchownie, wcale nie jest lepsza od Tomasza. Wprost przeciwnie. Tomasz chciał uwierzyć i bardzo tego pragnął, a wielu ludzi idzie sobie przez życie, nie dostrzegając Jezusa i zapominając, że On cały czas nam towarzyszy. Mimo że deklarują oni swą namiętną i niby pełną pasji wiarę, to często kończy się tylko na słowach i pustych deklaracjach. Czy ich wiara jest na pewno więcej warta od wątpliwości Tomasza?

Ile jest osób, które przechodząc obok krzyża, nie pamiętają o tym, by się przeżegnać lub nawet są przekonani, że pozdrowienie Jezusa znakiem krzyża to stary i nieaktualny zwyczaj? A ile z kolei osób wstydzi się tego i nie praktykuje, aby nie wyjść na bigota, który przywiązuje nadmierną wagę do religijnych manifestacji? Czy faktycznie można tu mówić o jakiejkolwiek przesadzie? Czy faktycznie nasza opinia w oczach innych ludzi jest ważniejsza od nawet najzwyklejszego pozdrowienia Jezusa?

A czy nie powinniśmy przekazywać światu dobrej nowiny? Czy nie powinniśmy być też apostołami? Co z nas za apostołowie, skoro często nie umiemy przyznać się publicznie do swej wiary? Co z nas za apostołowie, jeżeli wstydzimy się swej wiary?

Może żyjemy w świeckim społeczeństwie i czasach rozdziału Kościoła od państwa, ale nikt przecież nie zabrania nam okazywania swych uczuć i praktykowania tego, co dla nas cenne. I nikt nie ma też prawa nam tego zabronić. Mimo że rośnie ilość osób niewierzących i negatywnie nastawionych do Kościoła, to wcale nie znaczy, że aby bardziej komfortowo czuć się w ich towarzystwie, powinniśmy udawać, że nie jesteśmy wcale religijni, czy też wierzący.

Nie zapierajmy się siebie. Bądźmy sobą i głośmy życiodajną wieść. Nie należy spychać swej wiary na płyciznę tylko po to, by iść z duchem czasów. W takich momentach wiara Niewiernego Tomasza jest o wiele większa od naszej i powinniśmy brać go sobie za wzór w swych ciągłych poszukiwaniach.

Tomasz ufał i chciał uwierzyć, więc i my pozwólmy, by Jezus dalej nas prowadził przez świat i nie zważajmy na to, że często wiele z tego, co zobaczymy, czy też poznamy, nie zawsze będzie dla nas zrozumiałe. Wykażmy się jednak chęcią poznania i próbujmy naprawdę pojąć to, co napotkamy podczas swej wędrówki, a z pewnością nasze wysiłki nie zakończą się niepowodzeniem.

st-thomas.jpg

 

Komentarze

  1. Kazimierz

    Być tym, który niesie światło Ewangelii

    Po przeczytaniu tego tekstu mam trochę mieszane odczucia.

    Oczywiście zgadzam się z tym całkowiecie, że każdy uczeń Pański, a jeśli się uważamy za chrześcijan, to właśnie nimi jesteśmy, ma obowiązek dzielenia się świadectwem i Ewangelią. Czego oczywiście większość nie robi, bo byc może nie ma żadnego świadectwa w swoim życiu, a jedynie jakąś wiarę ojców, niekoniecznie wpatrzoną w Chrysusa. Niesienie Ewangelii zmusza natomiast tego, którą ją nieść powienien, do poznania i poznawania jej Twórcy – Ducha Świętego, jak i znanie (a nie tylko posiadanie) Słowa Bożego. Niestety z tym jest bardzo źl w naszym kraju.

    Przeżegnanie się, czy nie nie w mojej ocenie nie ma znaczenia, jest to katolicki (z mniejszym rozmachem) lub prawosławny (z większym rozmachem) symbol i często na tym poziomie zostaje i trudno stwierdzić, że ma on powiązanie z wiarą i zaufaniem Bogu.

    Aby byc świadectwem i głosicielem Słowa, trzeba niewątpliwie mieć żywą relacjęz Chrystusem, żyć Jego Słowem, żyć wypełnianiem Jego woli, będąc odrodzonym z Ducha Świętego człowiekiem – i znów nie z powodu rytuału (np. sakramentu bierzmowania), nie wiem ilu ludzi zostaje napełnionych Duchem Świętym podczas bierzmowania, ja tego nie doświadczyłem. Dopiero wiele lat później, kiedy prawdziwie nawróciłem się do Pana, przeżyłem swoją pięćdziesiątnicę.

    Niestety nie działająca wiara, w której nie ma ani poznania, ani doznania (o tym mówi Ap. Paweł) prowadzi do nikąd, a znaki takie, czy inne nie mają znaczenia dla osób je wykonujące, ale jeszcze mogą utwierdzać ich w tym , że tak jest dobrze, że wystarczy, a niestety piekło czeka na takich ludzi.

    Potrzebne jest odrodzenie z Ducha Świętego, prawdziwa pokuta prowadząca do rzeczywistego oddania swojego życia Panu Jezusowi, trudno oczekiwać od nieodrodzonego człowieka, aby był pobożny z serca, gdyż on jest dalej niewolnikiem grzechu, a nie wyzwoleńcem Pańskim. Będzie on robił wszystko, aby nie wyłamać się, ale jego serce będzie daleko od Boga, gdyż nie doświadczył łaski Bożej, ani odrodzenia z Ducha. Ewangelia Jana 3 rozdział

    Pozdrawiam KJ

     
    Odpowiedz
  2. artur

    Arteczek

    Co z tego,  że posiada się dziś całą tą sieć i okablowanie świata, wszystkie pstryczki elektryczki?

    Co z tego? skoro nie płynie w ludziach energia.

    Urządza się świat wiary we wszystko co wydaje się nam niezbędne aby popłynął prąd ale co jeśli go tam nie ma?

    Co jeśli nie ma prądu w całej tej ludzkiej – stworzonej na wzór tego świata instalacji?

    Jeśli nie ma prądu to może sobie człowiek pstrykać i kręcić całym tym okablowaniem i jedynie stać się pośmiewiskiem dla tych,  którzy wiarę w Boga mają za relikt przeszłości. 

    Dlatego tak ważne jest to o czym wspomina Kazimierz.

    O narodzenie z Ducha świętego. 

    Ostatnio mój syn ma zakładane okablowanie na głowie w postaci przygotowania do bierzmowania. 

    To wygląda tak imponująco,  że zeszyt z religii wprost ugina się od oprogramowania młodego człowieka.

    A na końcu kiedy już odchodzą dzieci  do prawdziwego życia i przekręcają pstryczki  elektryczki to   nie ciągną one z Bożego źródła ale z raczej z brudnej sadzawki pomieszanych języków.

    Nie ciągnie ich boże napięcie albowiem są bez napięcia!

    Bez energii dla Boga żyją 

     mając  na sobie całą tą religijną instalację, która  sama w sobie nie jest zła ale z pewnością okazuje się zupełnie bezużyteczna w codziennym życiu młodego człowieka . 

    Zastanawiamy się czasami z Żoną kto nami ludźmi w Kościele Katolickim  kieruje? 

    Kto nam przewodzi?

    Kto w nas przewodzi?

    A może cała ta instalacja religijna nie nadaje sie na napięcie Boże?

    Nie wiem.

    Jadę na pole sadzić ziemniaki.

    deszcz popadał i to jast dobre. 

    Pokolenie 2009 .

     

    Pozdrawiam Kazimierza i wszystkich.

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  3. zibik

    Sz. Państwo !

    Owszem "pragnienie poznania" i nie tylko – może być cenne, ubogacające, chwalebne, wartościowe, użyteczne lub zupełnie inne tzn. dezorientujące, deprawujące, demoralizujące, a zatem szkodliwe, groźne i zgubne.

    Autor słusznie zauważa, że w naturalnym pragnieniu pozyskiwania rzetelnych (prawdziwych) informacji istotne są źródła poznania. A z tym zawsze, również teraz m.in. w TV i innych mediach (publikatorach) bywa bardzo różnie.

    Nie wiem, z jakiego źródła jest ów cytat (stwierdzenie) : "Ufamy jeszcze niektórym autorytetom, ale ilość osób godnych tego miana także drastycznie spada" – kto ufa, a kto prowadzi rzetelne obserwacje, czy badania w tym zakresie ?…….

    Ilość autorytetów (osób wielkich, świętych i błogosławionych) jest wyrazem udziału Ducha Świętego i chwały Boga, wykładnią poziomu intelektualno – moralnego obywateli w danym społeczeństwie.

    Komu Chrystus udzielił Ducha Świętego – swoim Apostołom i Kościołowi – czy jeszcze komuś ?……

    "Najważniejszym drogowskazem w życiu każdego chrześcijanina powinien być Jezus Chrystus"…..

    A według mnie trudno przecenić i pomijać w życiu człowieka ( katolika i chrześcijanina) również rolę i znaczenie (drogowskazu) rodziców, osób bliskich, także opiekunów, nauczycieli i wychowawców, oraz Jego Kościoła tzn. osób duchownych (pasterzy) i wspólnoty parafialnej.

    Kim jesteśmy my  współcześni katolicy i chrześcijanie ?……czy godnymi następcami Jego uczniów lub nowymi uczniami, wiarygodnymi świadkami Jezusa-Chrystusa, wzorowymi członkami Jego Kościoła, a może Judaszami, Tomaszami, Herodami, czy faryzeuszami, innowiercami, bezbożnikami lub Arcykapłanami, uczonymi w Piśmie  ?…..

    Szczęść Boże !

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code