Cud codzienny

Rozważanie na XXI Niedzielę Zwykłą, rok B2
 

Mamy skłonności do przemilczania cudów w naszych życiu. Nie mówimy o nich, bo sami niekoniecznie w nie wierzymy. Bo nam się na pewno przywidziało, wydawało, bo coś źle zinterpretowaliśmy. Bo przecież cudów nie ma – jest za to efekt placebo i Internet, który stara się wyjaśniać i racjonalizować wszystko, co spotyka nas w życiu.

W Kościele nie lubię łatwych wyjaśnień („Bo Bóg tak chciał”) i naciągania faktów. Nie jestem więc też entuzjastką nacieków na murach w kształcie Jezusa i rozlanych cieczy w kształcie Matki Boskiej.

Wierzę natomiast w „cud codzienny”, który zdarza się często, rzadko natomiast jest wspominany.

Bo bywa tak, że brakuje nam pieniędzy i wtedy odnajdujemy drobne w zimowej kurtce albo jakieś fundusze w starej szufladzie, dzięki którym udaje się przeżyć „do pierwszego”. Czy nie zdarzyło Wam się nigdy, że dostaliście premię akurat w momencie, gdy starsze dziecko rozwaliło buty, a młodsze potrzebowało właśnie zakupić nowy tornister? Czy nigdy nie prosiliście w modlitwie o pomoc na egzaminie, a później dostawaliście pytanie, które szczegółowo omówiliście z koleżanką tuż przed wejściem na salę? Ile takich „przypadków”, cudów codziennych przytrafiło się w Waszym życiu?

Kiedyś, gdy byłam nastolatką i leżałam w szpitalu, zdarzyła mi się historia, którą doskonale pamiętam do dziś, chociaż innym na pewno umknęła. Jak każdego dnia odwiedził mnie tata, ale nie najlepiej się czuł – bolał go brzuch. Bardzo się tym martwiłam, bo rzadko go coś bolało i jeśli się do tego przyznał, to znaczyło, że naprawdę jest źle. Gdy pojechał do domu, żarliwie się za niego modliłam – tak z całego serca. Przyjechał do mnie następnego dnia – nie miał już żadnych dolegliwości. Zapytałam, jak tam jego brzuch.

– Przeszło mi jakoś w połowie drogi – powiedział.

Oczywiście mógł to być przypadek – ja jednak wierzę, że po prostu moja modlitwa została wysłuchana. W swoim życiu miałam takich sytuacji wiele.

Cud codzienny rządzi się jednak swoimi prawami – „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Nie wykłócajcie się, że takie czy inne posunięcie jest bez sensu, nie lekceważcie znaków, nie buntujcie się, nie zawracajcie z drogi, a jedynie słuchajcie uważnie wskazówek, jeśli chcecie, by Wasza woda zamieniła się w najwyższej jakości wino.

Cud w Kanie Galilejskiej stanowi symbol tego, że Jezus jest blisko człowieka w każdym aspekcie jego życia – także wtedy, gdy człowiek się raduje. Troszczy się nie tylko o jego duszę, ale też o ciało, o życie doczesne, o tu i teraz. W Kanie Galilejskiej spotykamy Chrystusa jako jednego z weselnych gości – dlatego tak lubię ten fragment ewangelii, bo wyobrażam Go sobie wśród tłumu ludzi – wśród nas – i na wskroś pojmuję, jak niezwykłe było połączenie Jego boskiej i ludzkiej natury.

Bywa, że wydaje nam się, iż nie wypada „zawracać głowy” Bogu błahostkami. Zastanawiamy się, czy o to lub o tamto wypada prosić. Tymczasem On chce przenikać naszą codzienność, chce być z nami zjednoczony w każdym momencie naszego życia. Do tego przecież dąży każdy chrześcijanin – by jego życie „przesiąknięte” było Chrystusem, by każdy nasz oddech przepełniony był Jego obecnością.

Nie obawiajmy się zapraszać Jezusa na nasze „wesela” – pokazujmy mu dach do zreperowania w naszym domu i małe kocięta, o które się martwimy, bo ciągle chorują, opowiedzmy mu o niesympatycznych szefie czy o braku empatii pani z dziekanatu, wspomnijmy o naszym marzeniu, by wyjechać chociaż na parę dni do ciepłych krajów i polecieć balonem. Dajmy Mu szansę, by zamieniał wodę w wino – dla nas – każdego dnia.

mphoto.jpg

Rozważania Niedzielne

 

8 Comments

  1. Jadzia

    to piękne

     ale zdarzają sie sytuacje zupełnie inne. Żarliwie modlisz sie za kogos bliskiego, za jego zdrowie, bo jest chory – wychodzisz z Kościoła po modlitwie  z pocieszeniem w sercu – a w szpitalu dowiadujesz się, ze nastapiło pogorszenie. Modlisz sie dalej i sytuacja się powtarza. Jesteś wykończona huśtawką nastrojów – po modlitwie pocieszona dostajesz "obuchem w łeb" po wizycie w szpitalu.  Taka dłuzsza sytuacja huśtawkowa doprowadza Cię do choroby. Modlitwa nic nie dała bo ta osoba umiera. Co wtedy czujesz? 

     
    Odpowiedz
  2. goral

    cud

    A znałem taki cud. Modliłem się bardzo żarliwie o uzdrowienie mojej chorej na raka siostry. Modliłem się a Pan Bóg zrobił, jak chciał, czyli "umarła w pokoju". Dlaczego w pokoju ? – również dlatego, że odeszła całkowicie pogodzona z Bogiem i nie cierpiąc wielce i co ciekawe to odeszła w świadomości, ponieważ nikt nie podawał jej żadnej morfiny (chociaż miała jeden z najzłośliwszych nowotworów – rak jajnika). No i co ? – mieliśmy buntować się na Boga, że taka była jego wola ?, że on w swoim nieznanym planie zrobił inaczej niż my chcieliśmy ?, że osierociła 3 swoich synów ?

    Co do tego, to przytoczę jeszcze pewien epizod z tego zdarzenia. A więc jej mąż nie godził się na to aby ochrzcić ich najmłodszego syna i długo nie był ochrzczony. Później, już po śmierci Eli, nagle Darek zdecydował się na to i to późno po jej śmierci – ok. 2 lat. Czyż to nie był cud ? – wręcz, właśnie taki "cud codzienny" ? Czyż Ela – tam w niebie nie oręduje za swoją rodziną ? No właśnie – cuda się zdarzają.

     
    Odpowiedz
  3. goral

    Jeszcze jeden cud

    Jeszcze jeden przykład cudu – to ja , a więc lekarze przy moim narodzeniu stwierdzili, że nie żyję ? i nie ma co się śpieszyć z porodem – autentycznie lekarka, która badała moją mamę nie wyczuwała u mnie tętna i nawet stwierdziła, że "nie żyję". No i co ? – mam 39 lato, 185 cm wzrostu i 80 kg wagi 🙂 – to tak żarte, aby dać przykład, że "u Boga nie ma rzeczy niemożliwych", ponieważ moja wag urodzeniowa była 2 kg 🙂

     
    Odpowiedz
  4. Halina

    Codzienność

    Dajmy Mu szansę, by zamieniał wodę w wino – dla nas – każdego dnia.

     

    Bóg daje każdego dnia człowiekowi szansę, by nie liczył tylko na cuda, ale robił sam, to co zrobić może sam, a jedynie chce zaoszczędzić sobie wysiłku. Pokazać Bogu można wszystko, ale po to mamy rozum i ręce, by naprawiać własne dachy, leczyć nie tylko zwierzątka, ale i ludzi oraz pracować nad własnymi charakterami.. Współczesny teolog Jack Reimer napisał;

    " Nie mogę Cię prosić Boże byś zakończył wojny. Gdyż uczyniłeś świat, w którym muszę sam szukać drogi pokoju. W sobie i u blizniego mego. ( ..) Nie mogę Cię błagać Boże byś wykrzewił przesądy, gdyż dałeś nam oczy i możemy widzieć dobro drugiego człowieka. Jeżeli zechcemy widzieć. Nie mogę Cię błagać Boże, byś przerwał beznadzieję, albowiem dałeś nam moc zburzenia ruder i wzniesienia domu. Nie mogę Cię błagać Boże, byś odwrócił choroby, dałeś nam umysł, byśmy znalezli lekarstwo, jeżeli potrafimy użyć umysłu. Dlatego modlę się do Ciebie Boże, abyś dał mi wytrwać.  Abym czynił, nie spoczywał na modłach. Błagając tylko-by się stało.."-J. Rimmer. Likrat Shabbat.

     

    Jadwiga

     Co czują?

    Mogę Ci powiedzieć, co czują chore dzieci wychowane na pobożnych historyjkach ze szczęśliwym zakończeniem, o ludziach, którzy się modlili i zostali w cudowny sposób uzdrowieni. Dziecko takie z całą żarliwością i niewinnością modli się, żeby Bóg je uzdrowił i uczynił je takim jak inne dzieci. Trzeba potem zrozumieć jego rozpacz , bunt i gniew skierowany na zewnątrz-na ludzi, którzy mu te historyjki opowiadali, na Boga, że akurat jego nie uzdrowił i zawsze pozostanie ułomny czy chory, lub na siebie, że nie potrafił tak dobrze się modlić jak inni.. Myśli-nie dostałem tego, bo nie uczyniłem wszystkiego jak mi kazał, ponieważ moja wiara zbyt słaba, Bóg wie lepiej co dla Ciebie dobre-dlatego umarła Ci mama itp, itd. W prostej linii, dzięki takim historyjkom takie dziecko czy dorosły -dojdzie do wniosku, że tak naprawdę, to tego Boga pewnie nie ma..

    Gdybyśmy tak wcale  się nie buntowali, to nie byłoby Solidarności,  i pewnie nie można by tak swobodnie głosić Słowa Bożego czy opowiadać różne historie.  A ludzie mogą kłócić się i spierać, byle umieli  dojść do porozumienia czyli – wzrastać,  wciąż wzrastać…we wszystkim

     
    Odpowiedz
  5. goral

    cuda ?

    Oj będę kontynuował ten "kontrowersyjny temat". Posłużę się trochę dziwnym przykładem. No więc ma chore kolano – niestabiloność spowodowana przez uszkodzenie więzadła krzyżowego. Cóż to jest takiego ? – ano jeden nieuważny krok, jakieś potknięcie i złe oparcie się na chorej nodze, grozi "wykręceniem kolana" do tego stopnia, że grozi to powstaniem tzw. "wody w kolanie". Haaa, wody :-), tam robi się krwiak, który czasem, jeżeli tego jest za dużo – to trzeba usuwać strzykawką – są przypadki, że tych strzykawe trzeba 10 !!!! Jeżeli tego by się nie zrobiło, grozi unieruchomieniem na dłuższy okres i innymi konsekwencjami. No więc, właściwie nie wolno mi uprawiać sportu, a tym bardziej skakać w koszykówkę , No ale ja jestem uparty i dalej skaczę a kolano jak na razie działa w miarę sprawnie, oprócz lekkich "chrupnięć od czasu do czasu".  Ok. ale ja wciąż się zastnawiam "czemuż to kolano działa sprawnie, pomimo tak wielkiej niestabilności" ? Mógłbym w tym miejscu zamieścić dosyć niedawno diagnozę lekarza. Ok, no ale czasem modlę się o to aby Bóg mi to kolanko uzdrowił, no i co ? Nie chce mi go uzdrowić. No i co jestem z tego powodu sfrustrowany ? Nie jestem i nie będę, bo wiem, że jak Bóg będzie chciał to to zrobi, albo inaczej – dalej pozwoli mi na aktywność fizyczną pomimo "chorego kolana". 

    No ok. czyż to niej jest cud ? A cud, inna sprawa, że kolano i tak i tak trzeba będzie kiedyś zoperować :-).

    No i właśnie – "niezbadane są wyroki Boże" 🙂

     
    Odpowiedz
  6. Jadzia

    Halina

     Mogę Ci powiedzieć, co czują chore dzieci wychowane na pobożnych historyjkach ze szczęśliwym zakończeniem, o ludziach, którzy się modlili i zostali w cudowny sposób uzdrowieni. Dziecko takie z całą żarliwością i niewinnością modli się, żeby Bóg je uzdrowił i uczynił je takim jak inne dzieci. Trzeba potem zrozumieć jego rozpacz , bunt i gniew skierowany na zewnątrz-na ludzi, którzy mu te historyjki opowiadali, na Boga, że akurat jego nie uzdrowił i zawsze pozostanie ułomny czy chory, lub na siebie, że nie potrafił tak dobrze się modlić jak inni.. Myśli-nie dostałem tego, bo nie uczyniłem wszystkiego jak mi kazał, ponieważ moja wiara zbyt słaba, Bóg wie lepiej co dla Ciebie dobre-dlatego umarła Ci mama itp, itd. W prostej linii, dzięki takim historyjkom takie dziecko czy dorosły -dojdzie do wniosku, że tak naprawdę, to tego Boga pewnie nie ma..

     

    Chodziło mi o nieco inny aspekt tej sprawy. Nie chodzi mi o odczucia :"Bóg nie pomógł wiec Go nie ma".Nie chodzi mi też o gniew na Boga. Chodzi mi o hustawke nastrojów, która to huśtawka doprowadza do choroby. Rozregulowuje sie cały organizm, nadnercza, tarczycę i wszystko inne.   Właśnie takowa drastyczna zmiana nastrojów – jest spowodowana  żarliwą modlitwą i nadzieją z nią związaną. Potem dostaje się  "obuchem w łeb" – nastrój zjezdza " z pieca na łeb" szybko, dramatycznie. Hustawka "górka –  dół, górka –  dól wielokrotnie powtarzana jest jedną z najgorszych opcji dla naszego zdrowia.

    Tyle, ze wtedy mozna wysnuc wniosek – nie należy sie modlic tylko rozumowo przyjmować to co moze się zdarzyć. Albo – nie przywiazywac wagi do odczuc po modlitwie – to znaczy nie ufac Bogu, nie ufac w moc modlitwy. Wtedy huśtawki nie będzie.Nie dostanie się "obuchem w łeb". Bo już w tym dole będziemy i przyswoimy go sobie.

    Ale te wnioski wcale fajne nie są…

     
    Odpowiedz
  7. Halina

    Jadwiga

    Jezus , gdy się modlił prosił również Boga, by oddalił , jeżeli można " ten kielich goryczy", ale modlitwę zakończył słowami; " nie moja, ale Twoja wola niech się stanie". Gdy się w ten sposób modlimy-oszczędzamy sobie rozczarowań. Bogu zależy głównie na naszym Zbawieniu. Uzdrawianie doczesne, to bardziej domena ludzka niż Boska. Ideą modliwy jest wzmocnienie sił duchowych człowieka wierzącego i nawiązanie bliskich relacji z Bogiem. Modlitwa, to niezwykły kanał komunikacyjny,, który umożliwia nam głębsze zjednoczenie z Bogiem i przetrwanie w godzinach próby.

    Od poczatku świata niezliczone rzesze potrzebujących i zdesperowanych szukały posłuchu u Boga. Nieliczni doczekali się w odpowiedzsi cudów. Wielu spotkało się z przychylnością. Zapewne zdecydowana większość stanęła wobec dwuznaczności, która zmusza do refleksji i uczy wiary.

     

     
    Odpowiedz
  8. Jadzia

    Halina

    Oczywiście masz rację ( jak w większosci wypadków) niemniej taka interpretacja

    Bogu zależy głównie na naszym Zbawieniu. Uzdrawianie doczesne, to bardziej domena ludzka niż Boska

    nieco stalaby w sprzeczności ze słowami:

    „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą” Mt 7,7-11 

    Jezus w tych słowach nie zaznaczył, ze w proszeniu chodzi wyłącznie o zbawienie.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code