P { margin-bottom: 0.21cm; direction: ltr; color: rgb(0, 0, 0); }P.western { font-family: “Liberation Serif”,”Times New Roman”,serif; font-size: 12pt; }P.cjk { font-family: “DejaVu Sans”; font-size: 12pt; }P.ctl { font-family: “Lohit Hindi”; font-size: 12pt; }A:link { }
We wpisach na blogu często wspominam o braku dialogu między wierzącymi osobami ze społeczności LGBT a księżmi i hierarchami Kościoła Katolickiego w Polsce. Wszelkie próby podjęcia tego dialogu są w naszym kraju niezwykle trudne. Z jednej strony nieśmiałe kroki duchownych zmierzające do ocieplenia stosunków i stworzenia podstaw do dyskusji są pacyfikowane przez niektórych publicystów katolickich. Tu za przykład można podać reakcje na niedawny komentarz abp Kowalczyka dotyczący kwestii osób homoseksualnych, w wywiadzie udzielonym dla dziennika Rzeczpospolita (1). Wypowiedź ta była zaskoczeniem dla środowiska LGBT i została odebrana życzliwie. Jednocześnie zaskoczyła także środowisko konserwatywnej prawicy i wywołała mocną krytykę prymasa (2). Jeszcze wcześniej szerokim echem odbił się wpis "To moje siostry lesbijki", "To moi bracia geje" na blogu ks. Mieczysława Puzewicza. Wpis ten natychmiast został okrzyknięty mianem „homoherezji”, a ksiądz Puzewicz zmuszony do złożenia wyjaśnień u swojego biskupa. Z drugiej strony dialogowi nie sprzyjają także komentarze niektórych aktywistów LGBT i „tęczowych” posłów. Często ich wypowiedzi o Kościele są antyklerykalne, nierozsądne i niesłusznie utożsamiane z głosem całej społeczności LGBT. Jako przykład można podać ostatnią wypowiedź poseł Anny Grodzkiej, która w jednym z wywiadów stwierdziła, że przyjazd papieża Franciszka do Polski to zbędny wydatek…
Uważam, że pomimo trudnej sytuacji należy uparcie szukać dróg porozumienia. Wartościowe wskazówki dotyczące dialogu między Kościołem a środowiskiem gejów i lesbijek prezentuje w swoim artykule „Szacunek, współczucie i delikatność” jezuita ks. James Martin SJ. Chociaż swoją analizę autor pisze z perspektywy osoby zamieszkałej w Stanach Zjednoczonych, myślę że wiele uwag w niej zawartych ma wartość uniwersalną. Prawdopodobnie niektórym czytelnikom tekst ten może się wydać dość kontrowersyjny. Ksiądz James Martin podkreśla jednak, że nic z tego co mówi nie zaprzecza nauczaniu katolickiemu. Poniżej zamieszczam przetłumaczoną na język polski, większą część publikacji, która w całości ukazała się pierwotnie w America National Catholic Review (3). Zachęcam do lektury.
Szacunek, współczucie i delikatność. James Martin SJ. (fragment publikacji)
Jak już mówiłem, nauczanie Kościoła dotyczące aktywności homoseksualnej i Jego sprzeciw wobec małżeństw jednopłciowych są dobrze znane. Fragment z Katechizmu, który leży u podstaw tego nauczania może być obecnie jedną z najbardziej znanych nauk kościelnych. W punkcie 2357 czytamy: ”Tradycja, opierając się na Piśmie świętym, przedstawiającym homoseksualizm jako poważne zepsucie, zawsze głosiła, że „akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane””. (Cytat w cytacie pochodzi z dokumentu Kongregacji Nauki Wiary.)
Nie piszę tego po to, żeby zaprzeczać w jakikolwiek sposób tym naukom ani popadać w spór z którymkolwiek z przywódców kościelnych. (Niektórzy z tych wymienionych powyżej są także i moimi przyjaciółmi). Przeciwnie, chciałbym zwrócić uwagę na inną część oficjalnego nauczania Kościoła, która jest tak samo ważna. Jest ona zawarta w punkcie następnym i jest ważną częścią naszej tradycji, która jest często pomijana. Punkt 2358 Katechizmu brzmi: "Liczba mężczyzn i kobiet, którzy mają głęboko osadzone tendencje homoseksualne nie jest bez znaczenia. Skłonność ta, obiektywnie nieuporządkowana dla większości z nich stanowi trudne doświadczenie. Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. (Wersja oryginalna z 1994 roku zawiera zapis: „Osoby takie nie wybierają swej kondycji homoseksualnej”).
Ten punkt mówi dużo o czymś ważnym, pomimo że jest mniej znany niż punkt poprzedni.
Po pierwsze, wspomina o tym, że geje i lesbijki nie stanowią nieznacznej części ludności (katolickiej lub innego rodzaju). Nie są oni malutką mniejszością, która może być pomijana lub która powinna być ignorowana. Powinni być przedmiotem zainteresowania Kościoła i jego duszpasterzy. Używając języka Soboru Watykańskiego II, ich "radości i nadzieje, smutki i trwogi" mają znaczenie.
Po drugie, podczas gdy niektórzy geje i lesbijki mogą nie oceniać swojej sytuacji jako problemowej, Katechizm przypomina katolikom, że bycie homoseksualistą w wielu nowoczesnych kulturach jest wciąż pełne trudności. Zaakceptowanie siebie samego jako kogoś kochanego przez Boga może być dla osoby homoseksualnej bolesne i trudne.
Jak większość z nas wie: groźby, pobicia i w rzadkich przypadkach morderstwa są często częścią życia nastoletnich gejów i lesbijek. W rezultacie wskaźnik samobójstw wśród homoseksualnych nastolatków w naszym kraju jest znacznie wyższy niż w przypadku heteroseksualnych nastolatków. W innych częściach świata sytuacja jest bardziej tragiczna: w niektórych krajach aktywność homoseksualna może się wiązać z pozbawieniem wolności lub egzekucją.
Katechizm mówi, że wobec gejów i lesbijek należy unikać jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. To dotyczy każdych oznak. (Pamiętajcie, że "znak" w teologii katolickiej to szerokie pojęcie.)
Ale w punkcie 2358 ukryte są trzy słowa, które wymagają dalszej uwagi, zwłaszcza w tych czasach kiedy rosną napięcia, powstają kontrowersje i ludzie występują przeciwko sobie. Oficjalne nauczanie Kościoła mówi, że gejów i lesbijki należy traktować z "szacunkiem, współczuciem i delikatnością." Co to może znaczyć?
Szacunek
Mój stary słownik Merriam-Webster definiuje "szacunek" jako czasownik, który znaczy "uważać kogoś za godnego wielkiego szacunku." Definicja w formie rzeczownika obejmuje słowa takie jak "cześć", "szacunek" i "poważanie". Pochodzące z łaciny słowo respectus oznacza spoglądać wstecz, lub "uważać za". Szacunek jest sposobem patrzenia na kogoś z "dużym poważaniem". Katechizm mówi, że katolicy powinni patrzeć na gejów i lesbijki z szacunkiem. Ale co to znaczy?
Oczywiście oznacza to, że nie można ich w żaden sposób oczerniać, ani tworzyć pięknych uogólnień, nie wolno traktować ich jak obywateli drugiej kategorii. Ale to minimum. Oddanie komuś honoru, poważania i szacunku oznacza wyjście daleko poza to (minimum: przyp. tłum.). Oznacza to, traktowanie ich ze szczególną starannością. Szacunek to coś więcej niż tylko akceptacja.
Jedną z cech charakterystycznych szacunku wobec innych ludzi jest na przykład słuchanie ich. Jeśli dziecko przerywa dorosłemu lub nie słucha nauczyciela, można mu zwrócić uwagę: "Okaż trochę szacunku". Z trudnością można powiedzieć, że szanuje się drugiego człowieka, jeśli tak na prawdę nie przywiązuje się prawdziwej uwagi do tego co mówi, albo tak samo, do jego osobistych doświadczeń. Tak więc, aby pokazać prawdziwy szacunek katolicy powinni uważnie wsłuchiwać się w świadectwa gejów i lesbijek. Myślę, że jednym z powodów napiętych stosunków między Kościołem a gejami i lesbijkami jest brak słuchania. (Po obu stronach.)
Ponadto z szacunku dla Kościoła, sami geje i lesbijki mogą stać się skłonni do dzielenia się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami. W szczególności powinno to brzmieć znajomo dla amerykańskich katolików. Już w pierwszej linijce "Deklaracji niepodległości" jej autorzy stwierdzają, że stawiają swoje zażalenia "z czystego poszanowania dla zdania całej ludzkości". Podpisujący Deklarację szanowali resztę ludzkości wystarczająco, by wyjaśnić dlaczego robią wielki krok. Szacunek skłonił ich do tego aby przemówić. To jest to, co mam na myśli, jeśli chodzi o gejów i lesbijki. Nie porównuje ich do Ojców Założycieli. Ale w podobny sposób szanują oni Kościół dzieląc się swoimi radościami i nadziejami, swoimi zmartwieniami i obawami, oraz zwłaszcza tym, jak Bóg działa w ich życiu.
Co mogłoby oznaczać dla Kościoła wsłuchiwanie się w głosy gejów i lesbijek? Po pierwsze, oznaczałoby to ochocze i szczere słuchanie o tym, jak to jest dorastać gdy jest się homoseksualnym dzieckiem lub nastolatkiem. Oznaczałoby to także, że należy zwracać uwagę na głosy młodych ludzi, którzy czują się prześladowani lub którzy są zastraszani. Oznaczałoby to, brać na poważnie zwiększone zagrożenie popełnienia samobójstwa wśród młodych gejów i lesbijek, co dotyczy przecież kwestii ich życia. Oznaczałoby to również słuchanie o tym, jak to jest być dorosłym gejem lub lesbijką, zwłaszcza w Kościele. Oznaczałoby to kolejny, trudniejszy rodzaj słuchania: próbę zrozumienia powszechnego przekonania wśród wielu katolickich gejów i lesbijek, że ich Kościół ich nie szanuje. To z kolei doprowadziłoby do zadania sobie trudnego pytania: "Dlaczego?"
Duch Święty działa nie tylko z góry na dół, ale również od dołu do góry. „Wieje tam, gdzie chce", jak mówi Jezus w Ewangelii Jana. Każdy z nas, jak mówi Paweł, jest świątynią Ducha Świętego, w którym mieszka Bóg. Szacunek oznacza nie tylko kochać każdego człowieka jako dziecko Boże, z unikalnym powołaniem, nazywanym w chrzcie wcieleniem do Ciała Chrystusa. Oznacza to również akceptację sposobu, w jaki Duch może działać w tej osobie. Jak uczy Sobór Watykański II, "Święty Lud Pana Boga ma także udział w osobie Jezusa." Duch wieje tam, gdzie chce – od nas zależy, czy Go posłuchamy. Czy nie.
Instytucja proroka jest często realizowana w potężny sposób przez ludzi z marginesu, przez ludzi niespodziewanych. Pomyślcie o ludziach ze Starego Testamentu jak Samuel, młody chłopak, który nieoczekiwanie usłyszał Boże wezwanie, czy Dawid, ostatnia osoba jaką można sobie wyobrazić, w roli przywódcy. Prorok przemawiający z peryferiów może dawać świadectwa, które nie są dobrze znane lub w niektórych przypadkach rozumiane, ale pomimo to są ważne. Nie znaczy to, że każdy gej katolicki jest prorokiem. Lecz czy Kościół potrafi słuchać gejów i lesbijek i przez ich dzielenie się doświadczeniami odkrywać działanie Boga w nowy sposób? Bo pytanie "Jak bardzo Kościół słucha?" jest równoznaczne z pytaniem "Jak bardzo Kościół szanuje?"
Współczucie
Ewangelia mówi, że Jezus jest poruszony i współczujący gdy widzi kogoś borykającego się z jakimś problemem. Ale oryginalne słowo splagchnizomai pochodzące z języka greckiego jest bardziej ekspresywne. Oznacza, że jego wnętrzności zostały poruszone współczuciem. Innymi słowy, Jezus czuje emocje "w swoich wnętrznościach". Katolicy są wezwani do tego, aby traktować gejów i lesbijki z tym samym rodzajem wewnętrznego współczucia. Gdy widzimy ich cierpienia, jesteśmy wezwani do współczucia w ten sam głęboki i przemieniający sposób.
Jak się ma sprawa z naszym używaniem tego terminu? Angielskie słowo "współczucie" pochodzi z łaciny i oznacza ”cierpieć z" lub "przeżywać z". Co to znaczy, że w tym przypadku?
P { margin-bottom: 0.21cm; direction: ltr; color: rgb(0, 0, 0); }P.western { font-family: “Liberation Serif”,”Times New Roman”,serif; font-size: 12pt; }P.cjk { font-family: “DejaVu Sans”; font-size: 12pt; }P.ctl { font-family: “Lohit Hindi”; font-size: 12pt; }A:link { }
Cierpieć z gejami to znaczy być z nimi i solidaryzować się z nimi. Oznacza to by trwać, i by być w tym trwaniu widocznym u ich boku, walczyć z "każdy przejawem niesprawiedliwej dyskryminacji." To oznacza stawanie w ich obronie, gdy inni drwią z nich lub deprecjonują ich. Oznacza to zdobywanie się na takie zachowania, które przeniosłyby nas poza strefę naszego komfortu. W konsekwencji, może oznaczać to znalezienie się w sytuacji, w której jesteśmy wyśmiewani. Tym samym oznacza to, że stajemy w jednym szeregu z tymi dręczonymi. Jakby nie było, to jest to co robił Jezus. Nawet więcej niż to, co znaczy że ukazuje rodzaj miłości, którą Jezus pokazał dla wobec znajdujących się na marginesie – szczególny rodzaj miłości.
P { margin-bottom: 0.21cm; direction: ltr; color: rgb(0, 0, 0); }P.western { font-family: “Liberation Serif”,”Times New Roman”,serif; font-size: 12pt; }P.cjk { font-family: “DejaVu Sans”; font-size: 12pt; }P.ctl { font-family: “Lohit Hindi”; font-size: 12pt; }A:link { }
Jezus uczynił szczególny wysiłek, aby dotrzeć do tych, którzy znajdują się na marginesie. Mógł z łatwością służyć jedynie tym, którzy byli akceptowani, na przykład przestrzegającym zwyczajów Żydom, bogatym i zdrowym. Raz po raz, jednak Jezus wychodzi poza te grupy, i udaje się z posługą do tych, którzy zostali odrzuceni przez przyzwoite społeczeństwo – do "nieczystych", trędowatych, ubogich, chorych, celników, prostytutek, "grzeszników". Jest to zamierzona służba na marginesie.
P { margin-bottom: 0.21cm; direction: ltr; color: rgb(0, 0, 0); }P.western { font-family: “Liberation Serif”,”Times New Roman”,serif; font-size: 12pt; }P.cjk { font-family: “DejaVu Sans”; font-size: 12pt; }P.ctl { font-family: “Lohit Hindi”; font-size: 12pt; }A:link { }
Dla Jezusa nie ma "innych". On działa, żeby wszystkich przywrócić do wspólnoty poprzez uzdrowienie, zaproszenie i odpuszczenie grzechów. I często robi to zanim grzech został odpuszczony. Na przykład, Ewangelia Św. Łukasza opowiada historię celnika Zacheusza (zawodu znienawidzonego przez Żydów w okupowanej przez Rzymian Palestynie). Idąc przez miasto Jerycho, Jezus zauważa niskiego człowieka wspinającego się na sykomorę i woła: „Zacheuszu zejdź szybko, bo muszę się dziś zatrzymać w twoim domu." To był publiczny znak akceptacji i musiało się to wydawać szokujące dla tych, którzy Zacheusza nienawidzili. Po zejściu z gałęzi Zacheusz deklaruje, że oszukanym przez siebie wynagrodzi poczwórnie i przekaże swoje pieniądze biednym. Jednak Jezus proponuje, że pójdzie do domu Zacheusza zanim ten to zrobi.
Jezus nie boi się stanąć z tymi, którzy znajdują się na marginesie. On zawsze nawołuje do nawrócenia, ale przede wszystkim On "cierpi z" i "odczuwa z." To jeden z przykładów współczucia.
Istnieje wiele przykładów takiego współczucia w Kościele katolickim. Posługa duszpasterska dla gejów i lesbijek jest bardziej rozpowszechniona niż większość obserwatorów (i większość katolików) może sądzić. Na poziomie lokalnym w parafiach, gejom i lesbijkom w ciszy i prywatności służą duszpasterze i współpracownicy duszpasterscy. Archidiecezja Los Angeles bardziej oficjalnie, jako jeden z wielu przykładów, prowadzi udaną i długotrwałą (założona w 1986) posługę do gejów i lesbijek, znak szacunku dla tych kobiet i mężczyzn. "Posługa dla Katolickich Gejów i Lesbijek (MLGC) uznaje, że wszystkie osoby o orientacji homoseksualnej są w stanie żyć w pełni katolickiego życia w jedności ze wszystkimi członkami Kościoła", co jest napisane na ich stronie internetowej cytującej byłego arcybiskupa, kardynała Rogera Mahony. Głównym celem MLGC jest sprzyjanie duchowi wspólnoty i braterstwa wśród gejów wyznania katolickiego w taki sposób, żeby mogli się wzajemnie wspierać żyjąc w wierze Kościoła.
Delikatność
Co dla Kościoła znaczy traktować gejów i lesbijki z "delikatnością"? Słowo to oznacza, że macie do czynienia z czymś, co samo w sobie jest "wrażliwe." I to jest prawda. Nie znaczy to jednak, że geje i lesbijki nie są silnymi ludźmi, a raczej że ich doświadczenia często pozostawiają blizny i bolą. (Jak najbardziej inne grupy bywają również zranione i okaleczone, ale my mówimy o konkretnej grupie, która często czuje, że Kościół nie jest wobec niej „delikatny”.)
Czy katolicy mogą traktować gejów i lesbijki z taką samą wrażliwością, z jaką traktują inną ofiarę lub zranioną duszę?
Jak postępujesz z kimś, kto został ranny? Traktujesz go z wielką uwagą i specjalną troską. Oznaczałoby to przejście z dotychczasowej ścieżki, na na drogę miłości i słuchania.
Inna rzecz do zapamiętania dla katolików: sprawa dotyczy słów. Słowa mogą ranić. Słowa mogą także leczyć. Nie tak dawno temu kardynał Francis George, arcybiskup Chicago, porównał pewnych działaczy gejowskich i lesbijskich do KKK (skrót od Ku Klux Klan – przyp. tłum.) – z obawy, że Parada Gay Pride mogłaby się okazać antykatolicka. Prawdziwą obawą kardynała, było to że planowana Pride Parade mogłaby przeszkadzać ludziom udającym się na niedzielną mszę, wzdłuż trasy parady. Ten komentarz uraził wiele osób ze społeczności gejowskiej. W odpowiedzi organizatorzy zmienili czas parady. Początkowo kardynał wydał oświadczenie, w którym powtórzona została analogia z KKK, co znowu zabolało tę społeczność. Później jednak, wydał zdecydowane przeprosiny. "Jest mi naprawdę bardzo przykro, za krzywdy jakie spowodowały moje komentarze" powiedział. "W szczególności dlatego, ponieważ wszyscy mamy przyjaciół lub członków rodziny, którzy są gejami i lesbijkami. To z pewnością zraniło dużą liczbę osób. Sam mam w mojej rodzinie członków, którzy są gejami i lesbijkami, więc są oni częścią naszego życia. W związku z tym przepraszam za krzywdy." Według mnie Jego przeprosiny wydają się być przykładem wrażliwości.
Do innego obszaru wrażliwości należy sposób, w jaki przedstawiane jest ogólne nauczanie Kościoła o gejach i lesbijkach (nie tylko o czynach ale także indywidualnych osobach). Albo wcale nie przedstawiane. Niektórzy hierarchowie Kościoła katolickiego rozpoczynając [ewangelizowanie: przyp. tłum.] od zakazów w stylu "Nie będziesz" nigdy nie przechodzą do nakazów ”Ty będziesz”. Jeśli wszystko to, o czym geje i lesbijki słyszą jest sprzeciwem Kościoła wobec małżeństwa jednopłciowego (z wyłączeniem czegokolwiek innego na temat gejów i lesbijek), to dlatego być może nie powinno się być zaskoczonym, że wielu z nich może czuć się odrzuconymi. Może to być spowodowane tym, że relacje w mediach skupiają się na jednej kwestii, a nie na wszystkich. Jaką różnicę by to zrobiło gdyby katoliccy przywódcy mogli mówić tak często na przykład o wspaniałym wkładzie gejów i lesbijek w Kościele. Albo o traktowaniu gejów z "szacunkiem, współczuciem i delikatnością." Lub jeśli opowiedzieli by się wspólnie przeciwko samobójstwom gejów.
Taki sposób postępowania zawsze mnie zadziwia. Jakby to było, gdyby pierwszą rzeczą, którą ksiądz powiedział do grupy małżeńskich par katolickich na rekolekcjach nie było "Witajcie!", ale "Nie, seksowi pozamałżeńskiemu!" Albo jeśli grupa katolickich liderów biznesu zostałaby powitana na lunchu przez biskupa, który powiedział: "Nie, nieuczciwych płacom!" Albo jeśli grupie katolickich lekarzy powiedziano by na początku konferencji, "Nie aborcji!" Geje czasem mają odczucie, że te wszystkie zakazy "Nie będziesz", to wszystko czego naucza Kościół na ich temat. Bo czasami to jest wszystko, co słyszą.
Pomocne jest tutaj stare scholastyczne powiedzenie. Święty Tomasz z Akwinu napisał w Theologiae Summa "Quidquid recipitur secundum modum recipientis recipitur". W wolnym tłumaczeniu: cokolwiek się przyjmuje, przyjmuje się na sposób przyjmującego. Tak więc, gdy próbuje się coś przekazać, trzeba być wrażliwym nie tylko na to, jak jest to przekazywane, ale także jak to jest odbierane.
Innymi słowy, elementem wrażliwości jest wiedzieć, w jaki sposób wiadomość zostanie zrozumiana. I prezentowanie całej wypowiedzi, nie tylko jej części.
Jak powiedziałem, nic z tego, co mówię nie zaprzecza nauczaniu katolickiemu. Wręcz przeciwnie. Traktowanie gejów i lesbijek z "szacunkiem, współczuciem i delikatnością" jest nauczaniem katolickim. Dyskusja o tych kwestiach (całkowicie zgodnych z nauką Kościoła) może się wydawać dziwna, ponieważ katolicy nie często o tym słyszą. I to jest wielka strata dla katolickich gejów i lesbijek, dla wszystkich katolików oraz w istocie, dla wszystkich ludzi dobrej woli.
Przypisy:
1. http://www.rp.pl/artykul/107684,1040095-Kosciol-od-gejow-sie-nie-odwroci.html
3. http://americamagazine.org/content/all-things/respect-compassion-and-sensitivity
* dziękuję serdecznie wszystkim osobom, które pomogły mi w tłumaczeniu tekstu na język polski.
Dziękuję za bardzo
Dziękuję za bardzo wnikliwy i wyważony tekst, pełen empatii, o której tak często w tej kwestii zapominamy (przyznaję bez bicia, że ja sam również). Bardzo istotne jest tutaj rozdzielenie samych skłonności od świadomego aktu, przy czy nawet osoby żyjące w otwartych związkach homoseksualnych winny być darzone szczególną delikatnością i miłością. Czasami mam wrażenie, że to my sami wpychamy te osoby w określony kanon zachowań poprzez jednoznaczne napiętnowanie. Dlatego takie wypowiedzi są niezwykle dziś potrzebne.
otwarte związki homoseksualne
Niestety geje i lesbijki postrzegani są często właśnie tylko przez pryzmat swojej seksualności – jakby byli seksoholikami a ich orientacja seksualna opierała się tylko na pociągu seksualnym, z pominięciem pierwiastka emocjonalnego i romantycznego. Niestety nie ma w nauczaniu Kościoła wcale mowy o pozaseksualnych aspektach relacji osób tej samej płci np. o uczuciach, odpowiedzialności, emocjonalnym zaangażowaniu itp. Tym samym Kościół przemilcza ważną część życia gejów i lesbijek. Trzeba jednak mieć na uwadze, że ludzka seksualność i jej realizacja jest ważna z punktu zachowania zdrowia psychicznego. To oczywiście rodzi konflikt między nauczaniem Kościoła a stanowiskiem nauk medycznych.
Same zaś fragmenty Katechizmu mówiące o poważnym zepsuciu, nieuporządkowaniu itp. sprawiają duży problem młodym ludziom, którzy jako nastolatkowie odkrywają swoję homoseksualność i zaczynają szukać informacji na ten temat. Wiem co to znaczy, bo sam to bardzo przeżywałem. W tym okresie człowiek czyta te fragmenty Katechizmu i Biblii zaczyna myśleć o swojej sytuacji. Czuje się niekochany przez Boga i odrzucony przez Kościół, gorszy, niepełnowartościowy. Ten stan trwa czasem wiele lat i rzutuje na życie dorastającego przecież człowieka. Dlatego słusznie zauważył ks. James Martin, że "Zaakceptowanie siebie samego jako kogoś kochanego przez Boga może być dla osoby homoseksualnej bolesne i trudne." Wielka szkoda, że tej myśli nie rozwinął.
Napisałeś Beszadzie o "otwartych związkach homoseksualnych"… Co to właściwie znaczy? Dlaczego dzielić związki otwarte na homoseksualne i heteroseksualne? Ostatnio związki otwarte stają się popularne nad czym bardzo ubolewam. Dla mnie związek otwarty to wcale nie związek. Związek, w którym partnerzy godzą się na utrzymywanie kontaktów seksualnych z innymi osobami nie mieści się w mojej definicji związku. Co zaś się tyczy związków homoseksualnych to są i takie, które są oparte na wierności i trwają wiele lat. Niestety rzadko się o takich mówi. Rzadko się także mówi o białych związkach tej samej płci, a takie też przecież są.
W imię..
Premiera najnowszego filmu Małgorzaty Szumowskiej – znana europejskiemu widzowi po głośnych, międzynarodowych produkcjach, m.in. 33 scen z życia (2008) oraz Sponsoringu (2011) – odbędzie się już 20 września br. W imię… został przychylnie, wręcz entuzjastycznie przyjęty przez międzynarodową publiczność oraz krytyków filmowych. Amerykański "The Hollywood Reporter"
‘ Jestem świadoma, że kraj, z którego pochodzę, ma głębokie tradycje katolickie. Tym bardziej potrzebujemy tego typu filmów. Należy poruszać tematy trudne, dotykać tabu – powiedziała PAP M. Szumowska. – Wyszłam w tej historii od człowieka, którego widz może polubić. Mężczyzny, który walczy ze swoimi pragnieniami, zmaga się. To jest tematem tego filmu – dodała.Tematem filmu, o czym wspomniała sama reżyserka, jest historia księdza przeniesionego do małej, zapomnianej (jakby „nigdzie; notabene Nigdzie było pierwotną koncepcją tytułu), popegeerowskiej wsi. Ksiądz Adam – przykłady społecznik i wzorcowy duszpasterz, niezwykle wrażliwy i otwarty na młodzież człowiek – rozpoczyna „misję” w specjalnym ośrodku dla ludzi społecznie wykluczonych, gdzie zakochuje się w młodszym mężczyźnie – Łukaszu (w tej roli Mateusz Kościukiewicz). Silna więź emocjonalno-fizyczna między mężczyznami zaczyna przewracać dotychczasowe, pozornie ustabilizowane życie ks. Adama. Udostępniony przez producentów zwiastun filmu przedstawia między innymi wymowną, egzystencjalno-teologiczną sekwencję: – Codziennie umieramy… i rodzimy się na nowo. Nachodzi nas zwątpienie. To, co było dla nas kiedyś ważne, staje się miałkie, a to, co kochaliśmy, odrzuca nas – mówi ks. Adam podczas kazania.
http://mariuszrakoski.pl/po-raz-pierwszy-polskiej-kinematografii-film-o/#more-2628
Z czego to wynika ?
Niestety geje i lesbijki postrzegani są często właśnie tylko przez pryzmat swojej seksualności – jakby byli seksoholikami a ich orientacja seksualna opierała się tylko na pociągu seksualnym, z pominięciem pierwiastka emocjonalnego i romantycznego. Niestety nie ma w nauczaniu Kościoła wcale mowy o pozaseksualnych aspektach relacji osób tej samej płci np. o uczuciach, odpowiedzialności, emocjonalnym zaangażowaniu itp.
Podam jeden przyklad. Legendarny lekarz psychiatra Antoni Kepinski; autor wielu ksiazek, w poradniku Poznaj siebie, ktory ponoc ma pomoc w zrozumieniu siebie i innych na str. 225 pisze tak :
Jawne kazirodztwo nie stanowi problemu spolecznego w tym stopniu , co jawny homoseksualizm. Wplywa na to juz sam fakt, ze w porownaniu z homoseksualizmem i innymi formami zboczen wybor partnera jest tu bardzo ograniczony ; sprowadza sie do zasadniczo jednej osoby sposrod rodzicow, rodzenstwa lub dzieci. W skutek bardzo ograniczonej mozliwosci wyboru partnera ,mozliwosci realizacji zboczonego popedu sa male, gdyz potencjalny partner musialby byc dotkniety tym samym zboczeniem, a szanse takiej koincydencji sa minimalne (…) w homoseksualizmie szanse znalezienia partnera sa znacznie wieksze. Grupe potencjalnych partnerow stanowia ci, ktorzy sa dotknieci tym samym zboczeniem, ktorzy wykazuja ukryte tendencje homoseksualne, ktorzy ze wzg. na swoj mlody wiek sa w pewnym sensie biseksualni.."