WIELKI PIATEK – HOMILIA ZE SZWECJI

Homilia w telewizyjnym nabożeństwie. Wilfrid Sinisen OCD

 

Historię Pasji Wielkanocnej czytaliśmy i wysłuchiwaliśmy tak często, że prawdopodobnie straciła ona swoją wstrząsającą siłę. Ponadto, jesteśmy tak zamknięci w sobie, że mamy trudności z własnym przeżywaniem cierpienia Chrystusa. Być może byłoby słuszne, by uczciwie zaakceptować naszą egocentryczność. Weżmy więc jako punkt wyjścia do naszej medytacji na temat Męki Pańskiej nas samych.
Załóżmy, że zapadłeś na nieuleczalną chorobę. Do tej pory byłeś aktywny i powodziło ci się.

 

Ponieważ jesteś stosunkowo młody, miałeś wiele planów na przyszłość. Ale nagle, niespodziewanie, ciemny cień choroby padł na twoje życie. I dowiedziałeś się, że czeka cię nic innego niż kilka lat strasznego bólu, który będzie miał swój koniec w przerażającej śmierci. I ja, który jestem zdrowy, przychodzę i pocieszam cię przy pomocy budujących słów.

 

Dziękuj Bogu, mówię, że daje ci możliwość do pokuty za twoje grzechy. To jest łaska by móc cierpieć tak bardzo. Otrzymasz wielką nagrodę w niebie. Moje tanie pocieszające słowa stworzą w tobie nic innego jak rozgoryczenie. Co to za Bóg, odpowiadasz, który, znajduje przyjemność w torturowaniu ludzi? I jakie ty masz prawo mówić o łasce i wynagrodzeniu, ty, który nie wiesz co to choroba? Jeśli byś cierpiał jak ja, to wtedy wysłuchałbym cię.
Tak długo, jak stoję na zewnątrz, nie mogę pocieszać. Aby móc mówić słowa prawdziwie pocieszające, muszę wkoczyć w ciebie, być na tyle w jedności z tobą, że cierpienie o kórym mówimy nie jest już twoim cierpienia, ale naszym wspólnym cierpieniem. Ale to rzadko się udaje. Nie mogę sobie wstrzyknąć bakterie twojej choroby, a gdybym nawet to zrobił, gdybym sam został zaatakowany przez tą chorobę, nie byłoby już pięknych słów pociechy. Gdy ból byłby najgorszy krzyczałbym tak jak ty, byłbym zrozpaczony jak ty. Ale nie byłbyś już sam w twej rozpaczy.

 

To czego my nie możemy, i zazwyczaj również nie chcemy – bo aż tak wielkiej miłości zwykle nie mamy do siebie nawzajem – to może i chce Bóg. On to zniża się dobrowolnie do naszej niedoli, a gdy ból osiąga swój szczyt, drży tak jak my. On to poci się, nie tylko jak my, lecz wodą i krwią. On krzyczy w rozpaczy: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?" Boga słowa pociechy nie są tanie. Bóg pociesza swoim życiem i swoją krwią. Bóg czyni coś, co jest całkowicie nie do pomyślenia.
Jak może Bóg, który jest samym życiem, umrzeć? Ale Bóg chce móc poświęcić życie za nas. Poprzez to, że staje się człowiekiem, robi w rzeczywistości to, co niemożliwe. Nasz Bóg jest zupełnie inny niż nam się wydaje. Słyszeliśmy o Bogu, który wymaga pojednania, o Bogu, który jest sprawiedliwy, i chce aby zniewaga której był poddany została naprawiona. Ale nasz Bóg nie jest sprawiedliwością. Nasz Bóg jest miłością. Nie musimy pogodzić Boga z nami. Bóg jest cały pojednaniem, cały przebaczeniem. Nigdy nie odwrócił oczu od nas.

 

To my odwróciliśmy się od Niego. Bóg zawsze czekał na nas. Nie, On nie czekał lecz dał nam tak przytłaczający dowód swojej miłości, że nigdy już nie będziemy mogli tego ignorować. To nie my mamy uspokajać gniew Boga. Bóg nie gniewa się na nas. Miłość się nie złości, pisze Paweł (1 Kor 13:5). To Bóg stara się uspokoić gniew człowieka.
Ale Bogu się nie udało, gdyż człowiek jest wciąż zły na Boga. Czy kiedykolwiek był taki czas, gdy ludzkość była tak bardzo okrutna wobec Boga, jak w naszych czasach? Bóg oskarżany jest jak nigdy dotąd. Dlaczego przyzwala Bóg, mówi się dziś, na to że miliony ludzi umierają z głodu, że ludzie z coraz bardziej wyrafinowanym okrucieństwem torturują siebie nawzajem? Jak Bóg może być miłością, skoro pozwala na to wszystko?

 

Można zrozumieć, że niechrześcijanie zadają takie pytania i nie są wstanie dostać satysfakcjonującej odpowiedzi. Ale chrześcijanin, który ma żywą wiarę, nie powinien tak myśleć. Bóg udowodnił, że jest miłością. On objawił to tak przekonująco, że nawet nie można sobie wyobrazić silniejszego dowodu. Kiedy Bóg spojrzał na syna, a potem na świat, kiedy odwracał wzrok tam i z powrotem od swego Syna na świat i od świata na swego Syna, wtedy wybrał świat. Nie dlatego, że świat miał większą wartość, ale dlatego, że był w tak wielkim niebezpieczeństwie.
Bóg chce zbawić, Bóg chce ratować. Tam, gdzie jest coś do ratowania, tam jest Bóg. Dla nas Bóg wydał najcenniejszą rzeczą, którą posiadał, swojego Syna. Dzięki temu faktowi nie możemy już nigdy więcej wątpić w jego miłość. W tej rzeczywistości mamy solidny fundament, na którym wszystkie nasze myśli o cierpieniu, głódzie, klęskach żywiołowych muszą się opierać.

 

 

 

Kiedy spotykamy cierpienie w nas samych lub innych, pytanie nie brzmi: jak Bóg może kochać nas, kiedy takie rzeczy się dzieją? ale: co Bóg, o którym wiemy, że nas miłuje, ma na myśli gdy pozwala na te cierpienia?
Dlaczego Bóg nie ingeruje, pytamy. On jest przecież wszechmocny. Jeśli Bóg jest wszechmocny, to dlatego że miłość jest wszechmocna. Wszechmoc Boga jest wszechmocą miłości. A miłość jest cierpliwa, znosi wszystko, we wszyskim połkada nadzieję (1 Kor 13: 4,7). Bóg sprzeciwia się by porwała go spirala przemocy. Jeśli On swym autorytetem i władzą położył by kres wszelkiemu złu na świecie, nie byłby lepszy od nas.

 

Bóg nie jest dyktatorem. On szanuje ludzi. On okazał nam ten niesamowity zaszczyt aby byliśmy jego współpracownikami w akcie stworzenia. Bóg pragnie dzielić się swoją inteligencję i swoją wolnością z nami. Stawia świat w naszych rękach byśmy prowadzili rozwój, który On rozpoczął i że dokończymy akt stworzenia. Ale że jednocześnie Bóg w ten sposób podjął ogromne ryzyko, tego doświadczamy codzienne.

 

Lecz Bóg tak wysoko cenił człowieka jako swego współtwórcy, że nie zawahał się zapłacić taką cenę. Łatwo byłoby dla Boga wszechmocnego, który nie byłby miłością, aby odebrać naszą wolność i zredukować nas do maszyn lub marionetek. Wtedy wszystko byłoby idealne na świecie. Ale co to za upokorzenie dla człowieka!

 

Na wszechmoc miłości składa się między innymi to, że jest w stanie zużywać i spożytkować cokolwiek. Nie istnieje nic, co nie może być paliwem dla miłości. Tak, możemy uwierzyć, że żadne cierpienie na świecie nie jest stracone. Jak to się dzieje, nie możemy zrozumieć jeszcze, ale już coś możemy przeczuwać, kiedy patrzymy na krzyż. Cierpienia, które Jezus zniósł dla nas są – nawet jeśli były wynikiem ludzkiego zła – nie były na próżno. Jego cierpienie objawiło chwałę Boga, chwała miłości jest widoczna na krzyżu.
Tam zagrzmialo słowo, gdzie Jezus mówi: "głośnym wołaniem" (Hbr 5:7), że Bóg jest miłością, i co należy zrobić, kiedy się miłuje. Na krzyżu Jezus objawił swoją chwałę, a tym samym chwałę Ojca. Bo "Kto Mnie zobaczył," powiedział Jezus, "widział Ojca" (J 14:9). O tą chwałę, Jezus modlił się w arcykapłańskiej modlitwie: "Ojcze, nadeszła godzina. Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył "(J 17:1).
"Godzina", ta godzina, na którą Jezus całym swoim życiem wyczekiwał, jest godziną krzyża. To na krzyżu świeci w pełnej krasie chwała Boża, chwała miłości. Nie, to cierpienie nie było daremne. Nigdy byśmy nie wiedzieli kim jest Bóg, gdyby krzyż nie istniał.

 

I nasze cierpienie nie jest na próżno. Co wie człowiek, który nie cierpi? Jest taka dojrzałość, łagodność, otwartość, miłość, która rośnie tylko w cierpieniu. Na tej ziemi cierpienie jest nieuniknionym elementem miłości. Miłość osiąga swoją kulminację gdy człowiek oddaje życie swoje za kogoś umiłowanego. Widzimy to w tej najwyższej miłości, w Trójcy Swiętej.
Trzy Osoby Boskie nic innego nie czynią, jak w wiecznym teraz oddawają swoje życie dla siebie nawzajem. Żaden z nich nie ma życia dla siebie samego, lecz życie każdego z nich wydawane i poświęcane jest wzajemnie . My, którzy jesteśmy stworzeni na ich wizerunek powinniśmy kochać tak samo. Ale dopóki żyjemy w naszej ziemskiej skorupie, nie jesteśmy w stanie oddać życia bez krwi i łez.

 

Moi bracia i siostry! To, co świętujemy dzisiaj zmusza nas do zmiany naszej koncepcji Boga. Wiele z buntu człowieka przeciw Bogu jest w rzeczywistości skierowana przeciwko karykaturze Boga – Boga, który chce sądzić, Boga, który czeka na okazję, aby karać. Takiego Boga można się jedynie obawiać lub gardzić nim. Ale Bóg, który wisi bezradny na krzyżu, i z rękami rozciągniętymi w obejmującym świat uścisku próbując zjednoczyć wszystkich ludzi z Nim i ludzmi nazajem ze sobą, Bóg, który jest miłością – takiego Boga nie jest trudno kochać.
(Homilia w telewizyjnym nabożeństwie w kaplicy sióstr karmelitek w Glumslöv,Szwecja, Wielki Piątek 1978).)

 

Tłumaczył Andrzej Waligora, Sztokholm, Szwecja, 20120404

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code