Pozytywna postawa troski o narkomana

[play=Nowak.mp3]

Cierpliwe znoszenie czyjejś odmienności w tym konkretnym wypadku staje się przyzwoleniem danym na utratę własnego zdrowia, które wielokrotnie prowadzi w przypadku narkomanów do przedwczesnej śmierci. Z doświadczenia własnej pracy przyjmuję, że jest wiele osób, które chcą nadać słowu „tolerancja” szersze znaczenie i interpretują je de facto w kategoriach obrony człowieka chorego przed niezrozumieniem i wrogimi postawami. Pragną oni używać tego określenia jako wyrażającego pozytywną postawę troski o narkomana. W ślad za tym pojawia się konkretna propozycja pomocy. Tak rozumiana tolerancja wobec ludzi uzależnionych nie budzi mojego sprzeciwu.

 

Na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat zaszły zdecydowane zmiany w społecznym postrzeganiu chorób cywilizacyjnych, jakimi niewątpliwie są narkomania i AIDS.

Pamiętam czasy pionierskiej działalności m.in. Marka Kotańskiego, który wbrew powszechnej wówczas opinii społeczeństwa starał się przekonać do tego, że narkomania jest poważnym problemem zdrowotnym, a narkomani to ludzie chorzy, którzy wymagają od nas zrozumienia i pomocy. Jego pogląd wprawdzie nie był zupełnie odosobniony, ale jak na tamte czasy budził wiele kontrowersji. W ogólnej świadomości społecznej narkomania określana była raczej jako zachowanie patologiczne, z którym należy walczyć, zaś sami uzależnieni zaliczani byli do grona osób popełniających czyny społecznie nieaprobowane, często będące na granicy zachowań przestępczych. Niewiele było wówczas instytucji działających w obszarze profilaktyki narkomanii i dla dobra samych narkomanów. Poza Markiem Kotańskim i założonym przez niego Monarem należy wspomnieć Towarzystwo Zapobiegania Narkomanii oraz Towarzystwo Rodzin i Przyjaciół Dzieci Uzależnionych.

Można zaryzykować twierdzenie, że te organizacje choć nie działały w ścisłym porozumieniu, to jednak podjęły się wspólnego zadania zmiany postaw społecznych wobec problematyki narkomani i osób uzależnionych. Minęło wiele lat i dzisiaj uprawnione jest zadanie pytania: „Czy w tym zakresie udało się odnieść sukces?”. Moja osobista odpowiedź na to pytanie jest pozytywna. Zadanie to było bardzo trudne, ale dzięki prowadzonej przez lata systemowej edukacji wspieranej w przekazie przez mass media oraz dzięki osobistemu zaangażowaniu społeczników i lekarzy dzisiaj nikt już nie kwestionuje, że narkomania jest chorobą. Specjaliści zgodnie podkreślają, że narkomania jest chorobą o podłożu psychicznym, niestety nawracającą i trudno wyleczalną. Tym samym osoby nią dotknięte to ludzie chorzy wymagający profesjonalnej pomocy medyczno-psychologicznej. W międzyczasie powstało wiele różnych ośrodków leczenia uzależnień oferujących profesjonalną terapię. Oferta leczenia narkomani jest aktualnie bardzo bogata, począwszy od metod tradycyjnych, po alternatywne, takie jak programy metadonowe, adresowane do konkretnej grupy uzależnionych, w tym wypadku uzależnionych od heroiny. Wiele zatem dobrego udało się dokona, ale mimo to narkomania nie przestaje być problemem społecznym. Co więcej, narkomanię uznaje się za jedno z największych i najniebezpieczniejszych zagrożeń zdrowotnych dla współczesnej młodzieży. I w tym miejscu pojawia się zasadniczy problem dotyczący tematu debaty z cyklu „Polska tolerancja”. Otóż podstawowa kwestia dotyczy słusznej wątpliwości: „Czy można w ogóle mówić o tolerancji wobec choroby i chorych?”.

Ktoś powie, że przecież narkomania to nie tylko choroba, ale również albo przede wszystkim niepożądane i negatywne zjawisko społeczne. Prowadzi do zachowań sprzecznych z prawem, często przestępczych, oraz do wielu dysfunkcji, rozpadu więzi rodzinnych, radykalnej zmiany hierarchii wartości. To zatem tak bardzo poważny problem, że wymaga zdecydowanych rozwiązań prawnych. To wreszcie problem, z którym trzeba walczyć wszelkimi dostępnymi metodami, tak aby ostatecznie wyeliminować go na zawsze z realnego życia społecznego. To ostatnie zadanie jest zresztą w praktyce niewykonalne, nie znam bowiem kraju, któremu udało się skutecznie rozwiązać problem narkomanii. Czy zatem mając świadomość, jak tragiczne indywidualne i społeczne skutki wywołuje narkomania, możemy używać wobec tego zjawiska jakiejkolwiek odmiany słowa „tolerancja”?

   Ankieta_ID=201805#

Jeżeli przyjmiemy, że tolerancja oznaczać będzie jedynie cierpliwą wytrwałość lub cierpliwe znoszenie odmienności innych osób w imię szacunku dla ich wolności, to w moim przekonaniu tak rozumianej tolerancji nie można uznać za wartość sprzyjającą zrozumieniu specyfiki narkomanii. Tym bardziej nie można powiedzieć, że jej zastosowanie w życiu społecznym byłoby pomocą dla osób uzależnionych. Cierpliwe znoszenie czyjeś odmienności w tym konkretnym wypadku staje się bowiem przyzwoleniem danym na utratę własnego zdrowia, które wielokrotnie prowadzi w przypadku narkomanów do przedwczesnej śmierci. Tak rozumiana tolerancja staje się również przyzwoleniem na popełnianie czynów, które szkodzą innym. Trudno więc zgodzić się z tymi ludźmi, którzy nie znając dobrze zagadnienia narkomanii, używają słowa „tolerancja”, chcąc wyrazić przekonanie, że nie mają nic przeciwko narkomanom. Sugerują wręcz, że będąc tolerancyjnymi wobec narkomanów, pomagają im, bo przecież nie przyczyniają się do ich dyskryminacji. Oni, narkomani, im nie przeszkadzają, mogą żyć obok, brać narkotyki, bo najwyraźniej taką przyjęli praktyczną filozofię w swoim życiu i w imię owej tolerancji nie należy im w tym przeszkadzać. W mojej wieloletniej pracy społecznej może nieczęsto, ale jednak spotykałem się z taką właśnie postawą społeczną. Te osoby miały być może dobre intencje, jednak w gruncie rzeczy wyrządzały narkomanom dużą krzywdę, bo tolerując, nie dostrzegły potrzeby reakcji i ewentualnej pomocy.

Powstaje kolejne pytanie: „Czy można tolerować jakiekolwiek zachowanie drugiego człowieka, które prowadzi do wyrządzenia szkody jego zdrowiu?”. A przecież narkomania nieuchronnie do tego właśnie prowadzi, co więcej prowadzi wielokrotnie do śmierci. Czy zatem brak reakcji z mojej strony podyktowany czy nawet usprawiedliwiony postawą tolerancji jest godną naśladowania postawą społeczną wobec tego problemu? Odpowiedź wydaje się dla każdego myślącego człowieka oczywista. To nie tędy powinna wieść droga tych ludzi, którym nie jest obojętny los osób uzależnionych.

Tak literalnie i wąsko interpretowana tolerancja w tym wypadku nie powinna mieć zastosowania. Problem jednak dostrzegam głównie w tym, że wielu szczególnie młodych ludzi używa trochę bezmyślnie i na wyrost pojęcia tolerancji, nie mając doświadczenia, wiedzy o filozofii oraz etyce i chcąc pozostać w zgodzie z obowiązującymi trendami. Można się zastanowić, czy mają rację te osoby, które pojęcie tolerancji stosują wobec osób uzależnionych, ale pojmują je znacznie szerzej i definiują jako postawę wykluczającą dyskryminację osób, których sposób postępowania może spotykać się z dezaprobatą części społeczeństwa. To, że zażywanie narkotyków spotyka się z taką dezaprobatą, nie ulega dyskusji. Dezaprobata wobec zażywania narkotyków nie jest jednak jeszcze formą dyskryminacji – w ten sposób wyrażamy tylko swój protest przeciwko ewidentnemu moralnemu złu. Trudno więc się zgodzić z poglądem, że w ten sposób dyskryminujemy innych. Ale jednak zdarza się, i to nierzadko, że dyskryminacja wobec osób zażywających narkotyki staje się faktem. Doświadczają oni bowiem licznych trudności w życiu codziennym, począwszy od lekceważącego stosunku wobec nich, poprzez postawy dyskryminacyjne w miejscu pracy, aż po chociażby dyskryminujące przepisy prawne i częste naruszanie godności osobistej. I w tym wypadku znowu z doświadczenia własnej pracy przyjmuję, że jest wiele osób, które chcą nadać słowu „tolerancja” szersze znaczenie i interpretują je de facto w kategoriach obrony człowieka chorego przed niezrozumieniem i wrogimi postawami. Pragną oni używać tego określenia jako wyrażającego pozytywną postawę troski o narkomana. W ślad za tym pojawia się konkretna propozycja pomocy. Tak rozumiana tolerancja wobec ludzi uzależnionych nie budzi mojego sprzeciwu..

Czy większość z nas właśnie tak interpretuje zagadnienie tolerancji wobec uzależnionych? Tego nie wiem. Ale jestem przekonany, że zdecydowanie wzrasta w społeczeństwie świadomość, jak bardzo złożony jest problem narkomanii, z jak wielkimi wyzwaniami musi zmierzyć się każdego dnia osoba uzależniona, dopóki nie podejmie trudu wyzwolenia się z nałogu. Już inaczej patrzymy na samego narkomana – przede wszystkim dostrzegamy w nim człowieka chorego. To wydaje mi się najważniejsze. To tak naprawdę jest kluczem do dalszego zrozumienia jego problemów, a jest ich zastraszająco dużo. Uzależnienie od środków psychoaktywnych jest specyficzną chorobą, która zniewala tak mocno, że przestają się liczyć jakiekolwiek ważne w życiu wartości. Proces degradacji psychicznej i fizycznej postępuje bardzo szybko, normalne życie w społeczeństwie staje się niemożliwe. Pojawiają się okoliczności sprzyjające zachowaniom niezgodnym z prawem. W zasadzie nie znam narkomana, który nie wszedłby w kolizję z prawem. Często są to poważne przestępstwa, które wyniknęły najczęściej z potrzeby zdobycia narkotyku. Zatem problemów narkomanowi nigdy nie będzie brakowało. Sam ich nie rozwiąże – nie da rady. Czy szybko zwróci się o pomoc? Raczej nie. Muszą zaistnieć szczególne okoliczności, aby tak się stało. Zdarza się, że próba szukania profesjonalnej pomocy rozpoczyna się dopiero po kilku latach silnego uzależnienia, a często motywem bywa zbliżająca się rozprawa sądowa lub alternatywa dana przez sąd –więzienie albo leczenie.

Próba zrozumienia świata człowieka uzależnionego od narkotyków jest bardzo trudna, ale nie jest niemożliwa. Czy można oczekiwać takiej próby zrozumienia od wszystkich? Na pewno nie. Ale w dzisiejszych czasach, kiedy narkomania może stać się problemem każdej, nawet najlepszej, najbogatszej, a nawet najbardziej wierzącej rodziny, trzeba wymagać, aby zainteresowanie narkomanią było powszechne. Mam wrażenie, że stopniowo przełamujemy bariery nieufności, że coraz więcej polskich rodzin czujnie obserwuje swoje dzieci, a gdy pojawiają się symptomy, następuje szybka reakcja. To zapewne efekt wieloletniej edukacji, ale szczególnie w ostatnich miesiącach wielkiego zaangażowania telewizji w uświadomienie zagrożenia wywołanego chociażby powszechnym dostępem do tzw. dopalaczy. Ważne są więc wszelkie podejmowane działania profilaktyczne, zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i społecznym. Realizowane systematycznie przy wsparciu rodziny i szkoły mogą stać się skuteczną ochroną przed wejściem młodzieży w świat narkotyków.

Życie pokazuje jednak, że niestety nie da się uchronić wszystkich. Przy tak aktualnie bogatej ofercie sceny narkotycznej i łatwości dostępu do narkotyków stają się one zbyt silną pokusą. Dlatego problem zagrożenia narkomanią będzie zawsze aktualny. Stąd potrzeba, a wręcz konieczność ciągłego monitorowania problemu, ale też poszerzania wiedzy o problemie. Wiedza nie tylko zaspokoi ciekawość czy niepokój, ale również pomoże w mądrych wyborach, szczególnie wtedy, gdy z problemem przyjdzie się zmierzyć w przestrzeni życia osobistego lub rodzinnego. Zdobyta wiedza jest też niejednokrotnie impulsem do zmiany postaw wobec konkretnego problemu lub człowieka, który danego problemu doświadcza w życiu codziennym.

Powracając jednak do zagadnienia zmian postaw społecznych wobec narkomani w naszym kraju, to niezależnie od rozwijającej się perspektywy dla samej narkomanii należy przyznać, że miniona dekada, a nawet dwie to nie był czas stracony. Jestem przekonany, że do historii, która się już nigdy nie powtórzy, odeszły czasy społecznych protestów tak silnych, że czasami uniemożliwiających wręcz utworzenie ośrodka leczenia dla narkomanów w konkretnej społeczności lokalnej.

Chyba wszyscy pamiętamy gorszące sceny ludzkich zachowań w Rembertowie, Kawęczynie, Laskach czy Piastowie, gdzie próbowano tworzyć takie ośrodki. I chociaż działo się to wiele lat temu, do teraz trudno zapomnieć, jak wiele było w tych reakcjach agresji. Ludzie się bali, a ich lęk wynikał przede wszystkim z niewiedzy. Wydaje się, że dzisiaj takie zachowanie nie jest już możliwe – wszyscy wiemy o narkomanii znacznie więcej. Prawie każdy z nas zetknął się z tym problemem w gronie swoich znajomych, przyjaciół albo rodziny, poniekąd oswoiliśmy się z tematem. Owa powszechność narkomanii pomogła zrozumieć, że nie ma jedynej i skutecznej recepty na to, aby uniknąć zagrożenia.

Już raczej nie spotyka się w opinii społecznej poglądu, że narkomania to jedynie patologia. Powszechnie słyszymy o narkomani jako o chorobie, a o narkomanach jako o osobach chorych. Już nawet przedstawiciele palestry zrozumieli, że narkomana nie powinno się karać za posiadanie narkotyku, który ma w niewielkiej ilości na własne potrzeby. Z jednym tylko zastrzeżeniem – mianowicie, że jest to ten narkotyk, od którego jest uzależniony, a nie jakikolwiek inny. Trudno bowiem zrozumieć, że uznajemy narkomanię za chorobę i wiemy o tym, że specyfiką tej choroby jest przymus zażycia narkotyku, a więc osoba uzależniona, nawet gdyby bardzo nie chciała, musi przyjąć ten narkotyk i aby tak się stało, musi go mieć przy sobie. Zatem karanie człowieka chorego tylko za to, że posiada niewielką ilość tego właśnie narkotyku na własny użytek, było wielkim nieporozumieniem. Na szczęście takie rozumienie problemu przez wymiar sprawiedliwości, zdecydowanie krzywdzące osobę uzależnioną, uległo już zmianie.

Ponadto nawet jeżeli narkoman trafi do więzienia na skutek innych popełnionych przestępstw, to dzisiaj może liczyć na to, że będzie odbywał karę w takim więzieniu, w którym prowadzi się również profesjonalną terapię uzależnień. To też jest niewątpliwie dużym osiągnięciem służby więziennej – podobnie zresztą jak realizacja w warunkach więziennych programów metadonowych. Oferta leczenia narkomanów na wolności jest bardzo bogata, zarówno w obszarze detoksykacji, jak i terapii uzależnień, jest też mocno zróżnicowana w metodach stosowanej terapii.

Czego zatem jeszcze brakuje? Czy to już wszystko, co można w Polsce osiągnąć? Oczywiście nie. Przecież nie ma na świecie kraju, w którym skutecznie rozwiązano problem narkomanii. Nie da się też tego uczynić w Polsce. Tak jak narkomanom nigdy nie zabraknie licznych problemów do rozwiązania, tak i nam niestety nigdy nie zabraknie narkomanów. Zawsze będą młodzi ludzie, którzy stając się ofiarami narkomanii, rozpaczliwie wołać będą o pomoc. Naszym zaś nieustającym zadaniem i moralnym obowiązkiem jest, aby ich głos usłyszeć.

 

Zobacz też teksty pozostałych autorów:

Jerzy Mellibruda, Tolerancja czy nieroztropna pobłażliwość?

Tomasz Harasimowicz, Narkoman wygląda jak każdy z nas

 

Anne Wilson Schaef, Czy Kościół jest instytucją sprzyjającą uzależnieniom?

Kazimierz Juszczak, Za bardzo byłem tolerowany

 

POL_TOLERANCJA_debata05.jpg

 

Komentarze

  1. Kazimierz

    Dziwi mnie

    Dziwi mnie fakt, że ksiądz, a ani razu nie wspomniał o Bogu, ani razu nie wskazał na Jezusa jako tego, który może wyzwolić człowieka z choroby, nałogu?

    Czy zapomniał o tym?

    KJ

     
    Odpowiedz
  2. p.radzynski

    ks. Nowak za terapią metadonową

    Jako uzupełnienie tematu polecam artykuł “Metadon znaczy grzech?” http://www.tezeusz.pl/cms/tz/index.php?id=4671

    Zarówno w tym artykule, jak i w tekście niniejszej debaty ks. Nowak opowiada się za terapią metadonową, której Kościół jest przeciwny. Czy doświadczenie codzienności wśród osób uzależnionych powoduje, że głos ks. Nowaka nie współbrzmi ze zdaniem innych duchownych?

     
    Odpowiedz
  3. p.radzynski

    Nadal stereotypizujemy uzależnienia

    Ks. Arkadiusz Nowak zwraca uwagę na bardzo istotną kwestię: zmianę postaw społecznych wobec problematyki narkomanii i osób uzależnionych. Mówi, że w tym zakresie odniesiono sukces. Możliwe, że te pozytywne odczucia wiążą się z ogromnym doświadczeniem ks. Nowaka i jego codzienną pracą wśród uzależnionych. W tekście brakuje chłodnego spojrzenia na problem okiem przeciętnego Polaka. Są tylko opinie człowieka zaangażowanego całym sercem w sprawę.
    Jestem przekonany, że znakomita większość Polaków nie ma świadomości, że narkomania (a tym bardziej alkoholizm) to choroba. Codziennie powielamy stereotypy, że narkoman/alkoholik to ktoś z marginesu, patologia. Sam (mimo że prawie ćwierć wieku za mną) uświadomiłem sobie wagę, skalę i sedno problemu, gdy dwóch moich rówieśników powiedziało, że jest na terapii i uczestniczy w spotkaniach AA. Głupio mi strasznie, że dopiero w takich okolicznościach zrozumiałem, że alkoholizm to choroba, która nie zważa na wiek, wykształcenie czy status materialny…

     
    Odpowiedz

Skomentuj p.radzynski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code