Narkoman wygląda jak każdy z nas

[play=Harasimowicz.mp3]

Narkomania stała się i pozostaje obszarem nieczystym. Powszechny przekaz spycha osoby uzależnione na margines życia społecznego, czyniąc z nich skurczonych, zaniedbanych mieszkańców dworców, bram i opuszczonych kamienic. W przekazie medialnym „narkoman” to podsypiająca osoba ze strzykawką, wypatrująca błędnym wzrokiem naszych dóbr. Zafałszowany obraz chorego na uzależnienie obywatela sprawia, że tak trudno jest zauważyć problem wokół nas, w domu, szkole. Współczesny konsument narkotyków wygląda jak każde dziecko i każdy dorosły. Może być uczniem, studentem, lekarzem, gospodynią domową i bezrobotnym, najczęściej stwarza zagrożenie dla siebie samego, a obowiązują go te same normy powszechne.

 

„Wszyscy ludzie są równi” – tyleż naiwne, ile idealistyczne stwierdzenie J.J. Rousseau w jednych budzi nadzieję na zmianę ich niedoskonałego miejsca w życiu, dla innych oznacza konieczność obrony przywilejów i zarówno jedni, jak drudzy gotowi są użyć wszelkich godnych i niegodnych sposobów do dokonania zmiany lub zachowania pozycji.

Nasz świat jest światem podziałów, nieustającej konfrontacji, której nie da się zrównoważyć jednolitym poziomem zamożności i zaspokojenia, zapełniony społecznościami, na znacznym obszarze pozostającymi w konflikcie i nieakceptującymi odmienności. Uważamy, że dążenie do zaspokojenia potrzeb przez innych, których pierwotnie postrzegamy jako sąsiadów, a w przypadku przesilenia zaczynamy odbierać najpierw jako konkurentów, a po chwili wrogów, może odbyć się poprzez uszczuplenie naszego stanu posiadania, stylu życia, przywilejów czy wpływów.

Nie ma równości pomiędzy nami, rodzimy się różni, żyjemy różni, umieramy różni, natomiast „impares nascimur, pares morimur” jest wyznaniem niepewności przed czarną dziurą niebytu.

I nie są to proste rozróżnienia płci, rasy, narodowości, religii, języka czy kultury. Z czasem zaczyna nas różnić wzrost, tusza, wykształcenie, zamożność, poglądy, styl życia. Jesteśmy wyjątkowi, indywidualni, tak jak linie papilarne, mamy różne życiorysy, wrażliwość, marzenia.

Czy dobrodziejstwo różnorodności przenosi się na naszą wolę poznania, odkrywania w innych tego, co odmienne od naszego?

   Ankieta_ID=201805#

Czy znajdujemy w sobie gotowość do akceptacji, a przynajmniej nieingerencji w czyjeś życie, prywatność?

Czy odmienne poglądy, postawy religijne i społeczne, zapatrywania polityczne, potrafimy przyjąć tylko jako różne od naszych, czy stają się wyzwaniem do obrony jedynie słusznych, bo naszych?

To pytania stosowne w każdej rozmowie o tolerancji, ale również w refleksji na temat natury i kondycji ludzkiej.

W mediokracji zawłaszczonej przez korporacyjne strefy wpływów, w której samodzielność, autonomia, niezależność stały się wyzwaniem, a stały proces sterowanej unifikacji ludzkich potrzeb, oczekiwań i propozycji zaspokojenia – narzędziem, codziennie, przez 24 godziny dowiadujemy się, jak mamy żyć, co jest dobre, a co jeszcze lepsze na każdą godzinę i okazję naszego istnienia. Całodobowo poznajemy, jak żyją inni, zwłaszcza ci, których losy śledzimy w nieustannym korowodzie seriali i doniesień, ci, których spreparowane życie staje się fragmentem naszego.

Formatowanie umysłów na potrzeby wszechobecnego konsumpcjonizmu jest współcześnie największym wyzwaniem, z jednej strony dla systemu globalnej sieci korporacji, zniewalającego powszechną, złudną propozycją dostępu do zaspokojenia oczekiwań na każdą kieszeń i wyobrażenie, a z drugiej dla obrony osobowości, podmiotowości i prawa jednostki do zachowania tożsamości.

Coraz trudniej nam dostrzec, a jeszcze trudniej zaakceptować, że obok jest inny świat – z bólem, cierpieniem, często niemożnością zaspokojenia podstawowych potrzeb – ten obraz rzeczywistości skutecznie wypieramy tak długo, dopóki nas to nie dotyczy.

Współczesność to niespotykany w historii rozwój technologiczny, dający możliwość wzajemnego kontaktu praktycznie każdemu, zawsze i wszędzie. Jest to jakość zapewniająca w sposób najprostszy z możliwych, bezpośredni i stały, bycie w nieustającej relacji z każdym, kto będzie miał podobną potrzebę, a jednocześnie w sposób niezauważalny i miękki zawłaszczająca ludzką świadomość. Gotowość do bycia zawsze obecnym, oczekiwanie tego samego od innych, przyzwolenie na upublicznianie własnej tożsamości, a coraz częściej intymności w globalnym dostępie, wola uczestnictwa w wykreowanym, precyzyjnie sterowanym wirtualnym świecie, musi sprowadzić zagładę zagubienia w cyberprzestrzeni.

Dotychczasowe ludzkie słabości, potęgowane przez alkohol, narkotyki, wywołujące odmienne stany świadomości, wywoływały zgorszenie. Tworzono ustawy, mające ograniczyć, zapobiegać, stwarzać możliwości leczenia. Społeczeństwo, najczęściej zdystansowane do cudzych problemów, reagując na obostrzenia, z pewnym pobłażaniem przyjmowało rozwiązania i kodyfikacje dotyczące alkoholu. Przez lata w naszej kulturze wypracowano swoistą symbiozę człowieka z alkoholem. Wszechobecność trunków we wszelkiej postaci towarzyszy nam niezależnie od tego, czy jesteśmy konsumentami, czy jedynie wstrzemięźliwymi uczestnikami i, paradoksalnie, to nasza trzeźwość rodzi sprzeciw i jest nietolerowana. Mimo ogólnodostępnej wiedzy o szkodliwości nadużywania, zatruciach i chorobie alkoholowej, mimo przyjmowania w jednoznacznej społecznej ocenie przemocy wobec najbliższych dokonywanej najczęściej w stanie upojenia jako przestępstwa, mimo śmierci i tragedii na drogach, jesteśmy nadal gotowi do usprawiedliwiania sprawców, tolerowania w imię niezrozumiałej lojalności i nieingerencji w cudze sprawy ich bezradności i bezkrytycznej postawy wobec alkoholu.

Narkomania stała się i pozostaje obszarem nieczystym. Powszechny przekaz spycha osoby uzależnione na margines życia społecznego, czyniąc z nich skurczonych, zaniedbanych mieszkańców dworców, bram i opuszczonych kamienic. W przekazie medialnym „narkoman” to podsypiająca osoba ze strzykawką, wypatrująca błędnym wzrokiem naszych dóbr. Zafałszowany obraz chorego na uzależnienie obywatela sprawia, że tak trudno jest zauważyć problem wokół nas, w domu, szkole. Współczesny konsument narkotyków wygląda jak każde dziecko i każdy dorosły. Może być uczniem, studentem, lekarzem, gospodynią domową i bezrobotnym, najczęściej stwarza zagrożenie dla siebie samego, a obowiązują go te same normy powszechne.

Łatwość korzystania z narkomanii jako zjawiska społecznego, nierozpatrywanego w kategoriach zdrowia publicznego i zdrowia jednostki, a któremu nader pochopnie nadaje się przydomek patologii społecznej sprawia, że narkomania staje się wygodnym narzędziem gry politycznej. Narkomania jest chorobą wywołującą lęk, skutecznie podsycany przez nieodpowiedzialny przekaz, jest również, razem z aborcją i eutanazją, żelazną pozycją w repertuarze kalendarza wyborczego.

Nie można mówić o narkomanii bez uwzględniania narkotyków jako substancji zakazanych, których posiadanie objęte jest odpowiedzialnością karną. To toczony od lat spór o wolności obywatelskie, odpowiedzialność za własne wybory, prawo do swobodnego decydowania o własnym losie. Ale to również rozmowa o kosztach społecznych cudzych wyborów, odpowiedzialności za zdrowie i bezpieczeństwo najbliższych, jak również zdrowie publiczne, obciążeniach dla budżetu państwa, leczeniu i zabezpieczeniu chorych z powodu zatrucia i uzależnienia. Postawy wobec osób uzależnionych od narkotyków nie zawierają w sobie miłosierdzia dla osób chorych, które winno być zasadą naszego religijnego społeczeństwa, ani tolerancji dla osób słabych i zagubionych w nierozważnych wyborach. Bezradność uzależnionych wobec ich choroby nie znajduje usprawiedliwienia w ocenie i woli udzielenia wsparcia przez otoczenie. Stały spór o zasadność ponoszenia kosztów leczenia „chorych z wyboru” z funduszy społecznych zdecydowanie osłabia wolę wsparcia i zrozumienia. Do katalogu winnych wszelkich nieszczęść dodano w ciasnych umysłach narkomana w nieprawdziwym, krzywdzącym obrazie sprawcy, nie ofiary.

Narkomania – a należałoby mówić toksykomania lub politoksykomania, bo substancje z klasycznego zabronionego rejestru środków uzależniających zostają uzupełniane o tolerowane przez prawo, nieobecne dotychczas „na rynku” produkty, których skład chemiczny i oddziaływanie jest nierozpoznane, a ilość i różnorodność przyjmowanych środków zależna od woli, fantazji, zamożności zainteresowanego – jest i pozostanie stałym fragmentem życia społecznego.

Nietolerancja wobec osób uzależnionych od narkotyków, a zarazem pierwotnie obcego nam kulturowo i ideologicznie zjawiska narkomanii, była w znacznej mierze wynikiem niewiedzy, manipulacji i lęku podczas zmian ustrojowych. Pierwsza pozarządowa organizacja leczenia osób uzależnionych od narkotyków powstała w roku 1981, wykreowana z pierwszego w Polsce i Europie wschodniej ośrodka leczenia uzależnień, utworzonego w roku 1978 i niebędącego oddziałem szpitalnym.

Najbardziej wymownymi przykładami nietolerancji była niezgoda na otwieranie poradni oraz ośrodków stacjonarnych leczenia i rehabilitacji osób uzależnionych od narkotyków, a nawet przypadki niszczenia powstających placówek. Atmosfera zastraszenia i irracjonalnego według dzisiejszej wiedzy lęku towarzyszyła po raz kolejny osobom uzależnionym od narkotyków po wykryciu w Polsce pierwszego przypadku zakażenia wirusem HIV. Dokonywana przez ostatnie lata edukacja dotycząca narkomanii i HIV/AIDS, liczne szkolenia, oddziaływania profilaktyczne, kampanie społeczne złagodziły, ale nie zdjęły z ludzi uzależnionych od narkotyków piętna osób zagrażających ładowi społecznemu i wyobrażeniom o zdrowym społeczeństwie.

W Polsce stworzono profesjonalne, systemowe formy oddziaływań dla osób uzależnionych od substancji psychoaktywnych. Liczne poradnie i placówki lecznicze są w stanie zapewnić kompleksową pomoc, terapię, leczenie, zarówno osobom uzależnionym, jak również ich bliskim wymagającym wsparcia, edukacji, a często terapii. W ramach tej samej sieci leczniczo-terapeutycznej pomoc znajdują osoby zgłaszające wszelkie inne formy uzależnienia.

Najbliższe lata przyniosą zapewne inne niż obowiązujące dotychczas rozwiązania ustawowe.

Zmieniająca się świadomość społeczna daje coraz większe przyzwolenie na otwartość dyskusji zarówno o narkomanii jako chorobie, jak również o formach łagodzenia prohibicyjnego prawa.

 

 

Zobacz też teksty pozostałych autorów:

Jerzy Mellibruda, Tolerancja czy nieroztropna pobłażliwość?

Ks. Arkadiusz Nowak, Pozytywna postawa troski o narkomana

 

Anne Wilson Schaef, Czy Kościół jest instytucją sprzyjającą uzależnieniom?

Kazimierz Juszczak, Za bardzo byłem tolerowany

 

POL_TOLERANCJA_debata05.jpg

 

Komentarz

  1. p.radzynski

    narkomania „narzędziem gry politycznej”

    Tomasz Harasimowicz pisze, że narkomania staje się „narzędziem gry politycznej”, ze względu na lęk jaki wywołuje w społeczeństwie. Doskonale pokazuje to ostatnio nagłaśniany problem tzw. dopalaczy. Zarówno na szczeblu ogólnopaństwowym, jak i samorządowym politycy prześcigają się w pomysłach „zwalczających” owe dopalacze. Ale problemy z ich dostępnością, legalnością, nieznanym składem i skutkami po ich zażyciu, to tylko wierzchołek ogromnej góry-problemu społecznego. Czy w ślad za tymi słowami i może nawet działaniami pójdą kolejne, diagnozujące przyczynę tej sytuacji? Czy ktoś zdiagnozuje źródło całego problemu i zacznie leczyć u tego źródła?

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code