Coraz lepsze spotkanie z Innym

[play=debata_7_szaynok.mp3]

Zaletą nowych inicjatyw dotyczących tematyki żydowskiej było pojawienie się jej w różnych miejscach i dotarcie do różnych odbiorców. Obecnie zetknięcie z tą problematyką jest już możliwe na poziomie szkoły. Jest ona prezentowana w podręcznikach i programach nauczania, ale także z pomocą dziesiątek konkursów, projektów, wystaw związanych z historią Żydów w Polsce. Rozwój badań dotyczących kwestii żydowskich czy izraelskich jest faktem. Spotkania Polaków i Izraelczyków odbywają się w różnych miejscach. W coraz większym stopniu dostrzegamy istnienie różnych narracji w historii Polski i konieczność popatrzenia na przeszłość nie tylko przez „polskie okulary”.

 

Zostałam poproszona o wypowiedź w debacie na temat „Tolerancja wobec mniejszości narodowych i etnicznych”. Jestem historykiem, który od ponad 20 lat zajmuje się historią Żydów w Polsce, stosunkami polsko-żydowskimi, polsko-izraelskimi… Mój głos w dyskusji opieram na doświadczeniach, które wynikają ze spotkań ze studentami, uczestnikami wykładów, konferencji w różnych miejscach świata. Moja wypowiedź ogranicza się do dwóch społeczności: Polaków i Żydów, ale nie trzeba nikogo przekonywać, że akurat ten wybór skupia jak w soczewce najważniejsze kwestie dotyczące relacji: Polacy wobec mniejszości narodowych, Polacy wobec Innych. Interesuje mnie postawa Polaków wobec Żydów, nie wchodzę w myślenie, wyobrażenia Żydów o Polakach.

Wobec Innego możemy przyjąć różne postawy, od wrogości, przez obojętność, zainteresowanie, po akceptację, przyjaźń. Jak ta relacja przedstawia się w przypadku Polaków i Żydów? W latach PRL Polacy w większości obojętnie odnosili się do społeczności żydowskiej, a wśród „zainteresowanych tematem” dominowała postawa niechęci. Spadkiem po PRL były niewiedza i emocje, ale także doświadczenie „infekowania” społeczeństwa wrogością i niechęcią wobec Żydów, syjonistów czy imperialistycznego Izraela. Nie istniały miejsca, w których można było się spotkać, poznać, porozmawiać, pokłócić… Trudne tematy, których nie brakuje w polsko-żydowskiej historii, nie zostały „przegadane”. Stereotypy, emocje, przekazy rodzinne wypełniały wiedzę Polaków o Żydach.

Wszystko to nie ułatwiało rozmowy, w momencie kiedy stała się ona możliwa, tym bardziej że debaty polsko-żydowskie nigdy nie były łatwe. Spotykają się w niej różne racje, nierzadko przy opisie wydarzeń trudnych i dramatycznych. Ich tematem są często gorsze strony ludzkich zachowań, a to powoduje, że do głosu dochodzą emocje i reakcje obronne. Polska i żydowska pamięć o przeszłości różni się znacznie. Trzeba się nieco „posunąć”, żeby zrobić miejsce dla innych racji, a to nie jest łatwe.

Wspomnienie historii przy współczesnej debacie na temat tolerancji wobec mniejszości narodowych jest konieczne. W naszym zbiorowym myśleniu o Innych odwołujemy się często do doświadczeń z przeszłości, one wpływają na nasze myślenie o Żydach czy Ukraińcach, nawet jeśli owo myślenie ogranicza się tylko do pojęcia Żyd czy Ukrainiec, a nie konkretnej współczesnej społeczności.

Okres PRL nie był obojętny dla kształtowania się sposobów myślenia o mniejszościach narodowych. Spadek po PRL odziedziczyła wolna Polska. Warto się przyjrzeć, co zmieniło się w ostatnim dwudziestoleciu w postawie wobec Żydów, wybranych w tym tekście jako przykład do refleksji nad tolerancją Polaków wobec mniejszości narodowych.

Z badań statystycznych wynika, że jest nieźle. W ostatnich dziesięcioleciach widać wśród Polaków coraz więcej postaw przychylnych wobec Żydów. W 2008 r. po raz pierwszy sympatia do Żydów przeważyła nad niechęcią (A. Sułek, Zwykli Polacy patrzą na Żydów, wykład grudzień 2009, Uniwersytet Warszawski). W porównaniu z sytuacją w latach 90. zmniejszyła się liczba osób nieakceptujących żydowskiego sąsiada (z 25% do 16%) czy kandydata na współmałżonka (z 40% do 33%). Mniejszy jest również procent tych, którzy nie chcą uznać Żydów za „starszych braci w wierze” (z 39% do 26%) czy odmawiających poparcia dla żydowskiego kandydata na prezydenta (z 38% do 33%). Wyniki badań statystycznych mówią o poprawie wizerunku Żydów w oczach Polaków. Mimo to niektóre liczby ilustrujące postawy przeciwne wciąż pozostają znaczne.

Niezależnie od tego warto jednak poszukać odpowiedzi na pytanie, co spowodowało polepszenie polskiej opinii czy wyobrażeń na temat Żydów. Jak pokazuje materiał statystyczny, podejmowane w ostatnich dwudziestu latach działania mogą przynosić konkretne rezultaty.

Tematyka żydowska w wolnej Polsce zaczynała się zarówno odkrywaniem białych plam w historii Polski, jak też wejściem antysemityzmu w przestrzeń publiczną. W trudnym okresie transformacji metodą prób i błędów mierzono się z trudnymi i dramatycznymi problemami polsko-żydowskimi. Nie zawsze wiedziano, jak je rozwiązywać, tym bardziej że konfrontowano się z nimi po raz pierwszy w nowej, demokratycznej rzeczywistości. Wiele w tym czasie było postaw skrajnych, także takich, które pokazywały nieradzenie sobie z nowym umiejscowieniem tematyki żydowskiej. Pamiętam pierwsze spotkania po wydaniu w 1992 r. mojej książki o pogromie kieleckim. Nie brakowało na nich różnych, często skrajnych wypowiedzi, np. akceptujących istnienie mordów rytualnych, ale i takich, w których, domagano się usunięcia czasopism i literatury antysemickiej ze wszystkich bibliotek w Polsce.

Zaletą nowych inicjatyw dotyczących tematyki żydowskiej było pojawienie się jej w różnych miejscach i dotarcie do różnych odbiorców. Obecnie zetknięcie z tą problematyką jest już możliwe na poziomie szkoły. Jest ona prezentowana w podręcznikach i programach nauczania, ale także z pomocą dziesiątek konkursów, projektów, wystaw związanych z historią Żydów w Polsce. W niektórych z nich brały udział tysiące uczniów. Ważnym elementem edukacji są spotkania młodzieży polskiej i izraelskiej.

Warto zauważyć, że istnieje możliwość kontynuowania zainteresowań tematyką żydowską rozbudzonych na poziomie szkoły podstawowej czy średniej. Na wielu polskich uczelniach powstały zakłady judaistyki, w miastach – centra kultury żydowskiej. Licznych odbiorców ściągają festiwale czy tygodnie kultury żydowskiej odbywające się w wielu miastach w Polsce.

Rozwój badań dotyczących kwestii żydowskich czy izraelskich jest faktem. Od lat do Izraela wyjeżdżają polscy naukowcy, wspólne projekty badawcze owocują pionierskimi publikacjami, np. w ostatnim roku wydany został prawie 800-stronicowy zbiór dokumentów do historii stosunków polsko-izraelskich, wspólne dzieło polskich i izraelskich historyków. Co więcej, wydane w języku polskim i hebrajskim.

Spotkania Polaków i Izraelczyków odbywają się w różnych miejscach. Dwa lata temu jednym z projektów Roku Polskiego w Izraelu była sztuka teatralna „Bat Yam – Tykocin”, wyreżyserowana w części przez izraelską reżyserkę, w części przez polskiego reżysera.

Obok opisywanych inicjatyw w ostatnim dwudziestoleciu udało się w Polsce wprowadzić tematy polsko-żydowskie do szerszej dyskusji. Dyskurs wywołany publikacją książki J.T. Grossa „Sąsiedzi” nazwany został narodową debatą. O Polakach i Żydach dyskutowali wszyscy. Rezultatem rozmów, wypowiedzi, polemik, sporów, kłótni było wprowadzenie w przestrzeń publiczną wiedzy o ciemnych stronach polskiej historii. Nawet jeśli je negowano lub nie zgadzano się ze sposobem ich opisu przekazanym w „Sąsiadach”.

W coraz większym stopniu dostrzegamy istnienie różnych narracji w historii Polski i konieczność popatrzenia na przeszłość nie tylko przez „polskie okulary”. Uczymy się wchodzić w doświadczenie żydowskie w tak trudnych dla Polaków okresach historycznych jak II wojna światowa czy czas komunizmu. Uczymy się wsłuchiwać w racje Innych.

   Ankieta_ID=201852#

Historia i sposób jej uczenia jest jednym z instrumentów kształtowania postawy wobec Innych. Jeśli w naszym przekazie jest miejsce na wiele narracji historycznych, uczymy się o obecności Innych, o ich potrzebach, także o tym, jak widzieli swoje miejsce w Polsce, wśród Polaków… Takie nauczanie nie jest łatwe. W wizji historii ostro podzielonej na: my – wy, my – oni, swoi – obcy jest nam łatwiej, wygodniej i bezpieczniej. Wprowadzenie, obok polskiej, innej refleksji nad wspólną historią nie jest zagrożeniem, jak obawiają się niektórzy. Jest dość miejsca, aby w opisie przeszłości pomieścić różne pamięci. To, jak opowiadamy o naszych losach, o dziejach własnego państwa, uczy otwartości lub zamknięcia na racje Innych.

W ostatnim dwudziestoleciu nowe inicjatywy pojawiły się także w kościele katolickim w Polsce, od 1997 r. obchodzony jest Dzień Judaizmu. We Wrocławiu w tym dniu oczywistością jest wspólna modlitwa arcybiskupa i rabina. Takie spotkania stały się normalnością niebudzącą emocji.

Opisywane działania są świadectwem, że w tematyce polsko-żydowskiej dzieje się dużo. Ale niezależnie od instytucjonalnego zainteresowania tematyką żydowską w ostatnim dwudziestoleciu wydarzyło się coś więcej. Okazało się, że Żydzi, ich historia, tradycja, ich bycie w Polsce stały się interesującym tematem dla ludzi niemających żydowskich korzeni. Wielu z nich decyduje się na studiowanie judaistyki, uczenie się hebrajskiego, jidisz… W różny sposób chcą dotknąć świata, który w większości został unicestwiony w latach wojny. Studenci z wrocławskiego Studium Kultury i Języków Żydowskich kilka lat temu wymyślili projekt „Od Włodkowica do Pereca”, którego celem jest dokumentacja powojennego życia żydowskiego w naszym mieście. Młodzi ludzie odszukują adresy żydowskich instytucji i umiejscawiają je na dzisiejszej mapie miasta. Ten żydowski fragment historii ich miasta okazał się na tyle ważny, że bezinteresownie poświęcają mu swój czas. Ich działania są świadectwem, że w którymś momencie zasiana w nich została ciekawość żydowskiego świata.

W Łodzi od dziesięciu lat trwa akcja zamalowywania antysemickich napisów. Okazało się, że istnieje grupa ludzi, którym nie tylko przeszkadza w przestrzeni publicznej język nienawiści, ale która zdecydowała się aktywnie przeciwko niemu wystąpić. W pierwszych akcjach brały udział tysiące ludzi. Napisów jest mniej i dzisiaj pojawiają się przede wszystkim w kontekście walki między klubami sportowymi (informacja od Joanny Podolskiej, inicjatorki akcji Kolorowa Tolerancja). We Wrocławiu po pojawieniu się antysemickich napisów grupa młodych ludzi zorganizowała marsz „Kwiatek zamiast swastyki”…

Dlaczego wspominam o tych akcjach? Moim zdaniem, są one świadectwem czegoś nowego w naszej postawie wobec Żydów. Powstania obok wcześniej opisywanych zainteresowań także pewnej wrażliwości. Wrażliwości na innego człowieka. Nie tylko historia czy tradycja żydowska okazuje się ważna, w którymś momencie zaczyna nas obchodzić pojedynczy człowiek. Przykrość, której doświadcza, patrząc na antysemickie napisy, zaczyna także nas dotyczyć. Odpowiedź na pytanie „Czy Polacy są tolerancyjni wobec mniejszości narodowych?” to przecież nie tylko pytanie o wiedzę na temat Innego.

Jaki będzie kolejny etap drogi, która rozpoczęła się jakiś czas temu….? Wciąż jest wiele do zrobienia, w myśleniu Polaków wciąż jest obecnych wiele antysemickich klisz, „antysemityzm ludzi dobrych i łagodnych” jest także problemem. Do każdej z opisywanych inicjatyw można dodać łyżkę dziegciu: w statystykach wciąż znaczący procent zajmują postawy niechętne Żydom, mimo wielu zmian w edukacji, wciąż istnieją szkoły, w których tematyka żydowska jest nieobecna, imprezy, o których wspominałam mają stałych, powtarzalnych odbiorców i w niewielkim stopniu trafiają ze swoim przekazem do nowych środowisk… Listę spraw, którymi należy się zająć można kontynuować. W mojej wypowiedzi chciałam jednak pokazać, że zmiany postaw są możliwe, że to, co zrobiono w ostatnich latach jest czymś niezwykle ważnym i że nie ma innego sposobu przezwyciężania uprzedzeń. To jest ta droga, na której może kiedyś pojawią się także ci, którzy dzisiaj w badaniach statystycznych deklarują,, że nie chcą, żeby Żyd był ich sąsiadem.

 

Zobacz też teksty pozostałych autorów:

Lech M. Nijakowski , Plamy na zielonej wyspie tolerancji

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski , Nawiązać do tradycji jagiellońskiej

 

Virginie Lamotte, Co robi Europa dla swoich mniejszości?

 

POL_TOLERANCJA_debata08.jpg

 

Komentarze

  1. mysza

    wiele do zrobienia

    Rzeczywiście, zwłaszcza po ’89 roku bardzo dużo zmieniło się na dobre. Tylko z najlepiej mi znanego krakowskiego podwórka wymienię Festiwal Kultury Żydowskiej, który wrósł trwale w pejzaż kulturalny miasta, powstanie Katedry Judaistyki UJ, liczne spotkania, koncerty, wystawy itp. w Centrum Kultury Żydowskiej na Kazimierzu, coroczne Marsze Żywych…

    To znakomity przykład, jak można oswajać się z obecnością Innych poprzez ich kulturę – choć oczywiście w przypadku Żydów nie można uniknąć odwoływania się wciąż do trudnych tematów ze wspólnej historii. Zgodzę się jednak z Autorką, że właśnie działania kulturalno-edukacyjne mają największe znaczenie dla kształtowania dobrych wzajemnych relacji.

    Należy sobie życzyć, aby podobne działania jak w przypadku społeczności żydowskiej rozwijały się z równą lub podobną dynamiką w przypadku innych grup mniejszościowych w Polsce, np. Romów czy coraz liczniejszych przybyszów z byłego Związku Radzieckiego i z Azji. W wymienionych przypadkach jest jednak potrzebne finansowe wsparcie państwa oraz zaangażowanie instytucjonalne, zwłaszcza ze strony samorządów i organizacji pozarządowych.

    Tak, na tym polu jest jeszcze wiele do zrobienia…

     
    Odpowiedz
  2. p.radzynski

    zmiany są możliwe

    Dziękuję za ten głos!

    Pokazuje Pani ten pozytywny obraz stosunków polsko-żydowskich – liczne inicjatywy oddolne, konkursy, wystawy, wydawnictwa, itp. Mimo że wskazywane są też nagatywne obrazy z historii dalszej i bliższej, to odbieram całość z dużym optymizmem.

    Dość w mediach informacji o morderstwach, kradzieżach i innych przestępstwach zgodnie z zasadą "bad news is a good news". Dość w naszym codziennym myśleniu i mówieniu ciągłego narzekania. Pokazujmy to co dobre! Pokazujmy, że zmiany są możliwe! Zaczynajmy te zmiany od siebie!

     
    Odpowiedz
  3. opiekunogrodow

    Niewątpliwie odrodzenie

    Niewątpliwie odrodzenie zainteresowania kulturą żydowską w Polsce musi cieszyć. Wielu ludzi zaczyna sobie uświadamiać, że historia ich miejscowości, ich małej ojczyzny, bez Żydów nie istnieje. Mieszkam w Białymstoku i nie wyobrażam sobie, by z historii tego miasta można było "wydrzeć" Ludwika Zamenhofa, Samuela Pisara, Puah Rakovsky, czy powstanie w tutejszym getcie.

    Największe wrażenie wywarło na mnie jednak to, czego dokonała pewna skromna, starsza pani – już chyba była dyrektor muzeum mieszczącego się w tykocińskiej synagodze – pani Ewa Wroczyńska. Hanna Krall poświęciła jej jeden ze swoich reportaży, który swegu czasu był publikowany w "Polityce". Otóż, pani Wroczyńskiej udało się w niewielkim, ubogim miasteczku, położonym z dala od ruchliwych tras, utworzyć teatr, w którym występowali mieszkańcy Tykocina, przy czym nie tylko młodzi. To rzecz o tyle niebywała, że przed drugą wojną silne wpływy miały tutaj środowiska skrajnie prawicowe. Teatr był oczywiście amatorski, jego aktorzy nie czerpali z uczestncitwa w nim żadnych korzyści, to była bodaj końcówka lat 80-tych i początek 90-tych. Nikt wówczas nie mógł przypuszczać, że zainteresowanie kulturą żydowską rozkwitnie tak, jak ma to miejsce dziś. Teatr wystawiał sztuki na podstawie prozy Singera, owi nieprofesjonali aktorzy razem z panią Wroczyńską odtwarzali także żydowskie zwyczaje, tradycje, sami dociekali, jak wyglądały żydowskie święta, a następnie zgromadzoną wiedzą dzielili się z pozostałymi mieszkańcami miasteczka.

    Z drugiej jednak strony dostrzegam też pewną powierzchowność zainteresowania kulturą żydowską. Gdzieś kiedyś w jakimś wywiadzie czy felietonie Konstantego Geberta przeczytałem zacytowany przez niego żart, który brzmiał mniej więcej w następujący sposób: "Co się teraz nosi na Nowym Świecie? Żydów na rękach". Przytoczyłem autora, by nikt mnie nie posądził o antysemityzm. Ale jest w tej anegdocie sporo gorzkiej prawdy. Festiwal Kultury Żydowskiej na Szerokiej w Krakowie, akcje sprzątania cmentarzy, zamalowywania antyżydowskich haseł na murach, cmentarzach, warsztaty tańca żydowskiego, stowarzyszenia, fundacje miłośników kultury żydowskiej, itp. Jest w tym też jakaś sztuczność, lukier, a często nawet swego rodzaju moda. Włącznie z poszukiwaniem korzeni żydowskich – tutaj odnoszę nawet wrażenie, że ma to rekompensować niektórym poszukiwaczom jakieś własne deficyty, bo któż by nie chciał należeć do grupy narodowej, która może się poszczycić największą liczbą noblistów, i której silne przywiązanie do nauki wydało tylu intelektualistów, pisarzy, naukowców. To oczywiście odnosi się do pewnych środowisk, nie jest to moda powszechna.

    Boję się tylko tego, że takie powierzchowne, trochę sztucznie napompowane zainteresowanie kulturą żydowską może pewnego dnia pęknąć jak bańka mydlana. Mody mają to do siebie, że się zmieniają.

    Proszę zwrócić uwagę, że nie ma takiego zainteresowania kulturą i historią polskich Tatarów, o Karaimach mało kto słyszał, o Romach mówimy tylko przy okazji deportacji z Francji i w kontekście zamieszek na Słowacji.

    Cóż wiemy o coraz liczniejszych w naszym kraju Czeczenach, Inguszach, Dagestańczykach? OK, można powiedzieć, że to zupełnie nowe grupy narodowościowe, niezwiązane tak z polską tradycją i historią, ale już o Tatarach, Ormianach czy Karaimach tego powiedzieć się nie da.

    Można też uzasadniać, to tym, że z Żydami Polaków łączyły wyjątkowo trudne relacje, w przeciwieństwie do Tatarów czy Karaimów. Nie zmienia to jednak faktu, że ta nasza radość ze wzrostu zainteresowania kulturą żydowską jest przedwczesna, a jeśli to zainteresowanie nie będzie mocno osadzone, to przecież przy – nie daj Boże – jakiejś zmianie nastrojów społecznych – które potrafią być kapryśne – narodzi się nowa moda, nowy trend, całkowicie przeciwny do tego obecnego. Warto pamietać, że przed Repbliką Weimerską i III Rzeszą wydawało się, że Żydzi byli doskonale zasymilowani, a społeczeństwo niemieckie nie dostrzegało ich odrębności, a jeśli dostrzegało to ta mu nie przeszkadzała.

    Nie chcę przez to powiedzieć, że wszystkich tych festiwali, akcji, należy zaneichać, ale może warto postawić bardziej niż na spektakularność, na ciężką i mozolną pracę u podstaw. Bo jak zauważył mój pewien znajomy, bynajmniej nie antysemita, wystarczy, by w Białymstoku pojawił się na cmentarzu żydowkskim ktoś z grabakami i już "GW" o tym pisze. Słowem mniej powierzchowności i lukru, a więcej nauczania wspólnej historii, więcej tłumaczenia w kościołach żydowskich źródeł chrześcijaństwa, jeszcze więcej spotkań młodzieży polsko -izraelskiej, i jeszcze więcej takich inicjatyw, jak ta pani Ewy Wroczyńskiej z Tykocina, nie dla poklasku, a dla siebie samych, w tym przypadku dla społeczności Tykocina, a jeśli zainteresuje się tym np. pani Hanna Krall, to chwała jej za to, byle to zainteresowanie z jej strony, nie stanowiło motywacji dla działania, bo to będzie odwrócona hierarchia celów i wartości 😉

     
    Odpowiedz
  4. bonusek

    wydaje mi się, że często

    wydaje mi się, że często nasze rozumienie Żydów jest raczej pobierzne.

    ogranicza się do wypadu na festiwal na Szerokiej, świadomości, gdzie w Krakowie jest Kazimierz i gwizdania melodii ze "skrzypka na dachu", juz pytania o wymienienie nazw żydowskich świąt wprowadzają z zakłopotanie. historie ze Starego Testamentu, znamy tylko te, co dostana się do niedzielnej liturgii.

     

    moje zdanie, moze subiektywne, bo z mojego podworka.

    skoro wiedzę jednak ogromną różnica między mną a moim ojcem, to jak zachowamy dobrą tendencje zwyżkową, już nie długo oreślenie "Ty Żydzie…" straci swój pejoratyny charakter.

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code