Bieda i nietolerancja

[play=debata_3_Tarkowska.mp3]

Ubóstwo, podobnie jak bogactwo, zawsze było i nadal jest poddawane wartościowaniu. W społeczeństwach tradycyjnych zaliczane do sfery sacrum, było akceptowane i pozytywnie oceniane. Współcześnie jest postrzegane i oceniane negatywnie, jako stan niepożądany, przeciwieństwo sukcesu, świadectwo niepowodzenia bądź niezaradności.

 

„Nasilenie dyskusji o tolerancji ma zawsze swoje uzasadnienie w panujących warunkach społecznych” – pisała Maria Ossowska, twórczyni socjologii moralności (Maria Ossowska, Normy moralne. Próba systematyzacji, 1970, s. 182). Tolerancję, wraz z zasadami miłości bliźniego, powszechnej życzliwości, opiekuńczości i humanizmu zaliczała to tzw. cnót miękkich, które ułatwiają i umożliwiają pokojowe współżycie ludzi. Podkreślała związek dyskusji o tolerancji ze sporami ideologicznymi, politycznymi, religijnymi. Wskazywała na wielość sposobów ujmowania tolerancji – i nietolerancji – i na mnogość interpretacji zarówno jej uwarunkowań, jak i skutków.

W świetle rozważań Ossowskiej tolerancja to niezgoda lub brak akceptacji jakichś opinii czy zachowań, a jednocześnie powstrzymywanie się od wpływania na nie ze względu na uznanie prawa do odmiennych opinii czy zachowań. To powstrzymywanie się od oddziaływania nie jest ani zachowaniem konformistycznym – dla świętego spokoju – ani wyrazem permisywizmu i pobłażliwości czy indyferentyzmu i obojętności. Chodzi tu o nienarzucanie swojego punktu widzenia – mimo niezgody na oceniane zjawisko – by uszanować prawo innych do odmienności.

Czym w kontekście tych rozważań jest nietolerancja? Znajduje ona wyraz w narzucaniu swego punktu widzenia, potępianiu, stosowaniu jakichś ograniczeń, sankcji, przymusu, negatywnych ocen. Badacze wiele uwagi poświecili uwarunkowaniom postaw tolerancyjnych i nietolerancyjnych –mechanizmom psychologicznym, społecznym, kulturowym – budując znaczny zrąb wiedzy. Można by zapytać: czy warto odnosić kategorie tolerancji/ nietolerancji do problematyki zróżnicowania ekonomicznego, do biedy i bogactwa, do biednych i bogatych? Wydaje się, że warto. Jak pisała Maria Ossowska we wspomnianej książce: „tolerancja ma okazję do ujawnienia się właśnie w stosunku do inności” (op.cit. s. 188-189). Bieda i bogactwo to różne formy inności, a przy tym jest to inność podlegająca ocenom moralnym.

Ubóstwo, podobnie jak bogactwo, zawsze było i nadal jest poddawane wartościowaniu. W społeczeństwach tradycyjnych zaliczane do sfery sacrum, było akceptowane i pozytywnie oceniane. Współcześnie jest postrzegane i oceniane negatywnie, jako stan niepożądany, przeciwieństwo sukcesu, świadectwo niepowodzenia bądź niezaradności.

   Ankieta_ID=201766#

To przewartościowanie ubóstwa dokonywało się w dziejach stopniowo. Średniowieczna akceptacja biednego zaczęła się zmieniać już w wieku XV-XVI, gdy zaczęto wyodrębniać z jednej strony biednych zasługujących na pomoc, czyli niezdolnych do pracy – chorych, starych, kalekich, bezradnych – z drugiej zaś nie zasługujących na pomoc i współczucie ludzi zdolnych do pracy lecz od niej się uchylających. Stosunek do pracy jako kryterium moralnej kwalifikacji biednego nabrał szczególnej wagi w okresie Oświecenia – oświeceniowa krytyka identyfikowała biednych jako leniów i nierobów. Praca, etos pracy, stosunek do pracy jako kryterium oceny ubogich były szczególnie doniosłe w kręgu oddziaływania religii protestanckiej i kultury wysoko stawiającej indywidualizm. Kultura ta sprzyjała pojawieniu się poglądów, wedle których to sam biedny ponosi odpowiedzialność za ubóstwo, które go dotknęło. W konsekwencji ukształtowało się rozróżnienie – żywe we współczesnych dyskusjach nad biedą – biedy na zawinioną i niezawinioną przez samego biednego, a także łączenie biedy ze zjawiskami patologii społecznej, z przestępczością i innymi zachowaniami nagannymi lub społecznie nieakceptowanymi. Ten wartościujący stosunek do ubóstwa i do ludzi biednych znalazł odzwierciedlenie w badaniach i dyskursie naukowym, a także w innych sferach życia i w kulturze.

W społeczeństwie współczesnym, w kulturze indywidualizmu, w jakiej żyjemy, w społeczeństwie nastawionym na sukces indywidualny – brak tego sukcesu postrzegany bywa jako niepowodzenie zawinione przez samego biednego: „Jeśli mnie się udało, to dlaczego jemu nie?”. Wraz ze zmniejszaniem się zasięgu ubóstwa w Polsce – a tendencję taką pokazują od kilku lat prowadzone przez GUS badania warunków życia gospodarstw domowych – opinia tego rodzaju ma coraz więcej zwolenników. Zmniejszaniu się stopy ubóstwa i bezrobocia w Polsce towarzyszą zmiany w postrzeganiu tych zjawisk. Według sondażu CBOS z 1997 r. dominowała wówczas koncepcja biedy jako spowodowanej zewnętrznymi wobec jednostki czynnikami strukturalnymi, działającymi w makroskali. Pośród tych czynników wymieniano: masowe bezrobocie, transformację gospodarki, politykę państwa, rządu, władz. Rzadziej obarczano odpowiedzialnością za biedę samych biednych.

Wraz ze zmniejszaniem się w Polsce sfery ubóstwa i bezrobocia obraz ten uległ zmianie, zmieniły się też sposoby postrzegania przyczyn ubóstwa. W 2007 r. wizerunek biednego i bezrobotnego był bliższy tendencji, określanej w literaturze jako „obwinianie biednego”. Wzrósł odsetek osób, które biedę postrzegają jako skutek cech charakteru i zachowań jednostek, takich jak: niechęć do podejmowania pracy, lenistwo, alkoholizm, niezaradność życiowa i brak wykształcenia. Skłonność do takich ocen przejawiają osoby o lepszej sytuacji materialnej, w przeciwieństwie do osób zajmujących niższe pozycje w strukturze społecznej, które wskazywały raczej na zewnętrzne przyczyny ubóstwa, takie jak: bezrobocie, brak opieki ze strony państwa czy niskie renty i emerytury.

Bliższe przyjrzenie się wynikom badań – prowadzonych od wielu lat w Polsce i na świecie – oraz wykorzystanie niesystematycznych, za to wieloletnich, obserwacji dyskursu publicznego, mediów, a także wypowiedzi i zachowań polityków w Polsce prowadzi do wysunięcia szeregu hipotez, dotyczących miejsca ubóstwa w tym dyskursie oraz sposobu jego ujmowania.

Oto najważniejsze z nich:

1. Pomijanie problemu ubóstwa – licznym w ostatnich latach w Polsce badaniom ubóstwa i wykluczenia społecznego towarzyszy niewiedza, brak zainteresowania tą problematyką ze strony mediów i kultury popularnej bądź zainteresowanie okazjonalne, powiązane z wydarzeniami wyjątkowymi, odświętnymi lub sensacyjnymi.

2. Pomijanie problemu ubóstwa przez polityków – niewiedza i brak zainteresowania problemem bądź jego instrumentalne traktowanie, np. w kampaniach wyborczych.

3. Upolitycznienie problemu – przejawiające się w negowaniu istnienia ubóstwa, pomniejszaniu jego rozmiarów i znaczenia bądź odwrotnie, w jego wyolbrzymianiu i podkreślaniu.

4. Obecność w różnych partykularnych dyskursach stereotypowych, negatywnych konstrukcji ubóstwa, zawierających elementy stygmatyzujące biednych.

Społeczne wyobrażenia biedy oraz wizerunek biednego w społeczeństwie stały się przedmiotem właśnie rozpoczętych badań pt. „Dyskursy ubóstwa i wykluczenia społecznego”, w ramach których analizie zostanie poddany dyskurs akademicki, dyskurs polityki, wybrane przekazy medialne, praktyka polityki społecznej i organizacji pozarządowych o profilu charytatywnym, a także systemu edukacji oraz wytwory kultury popularnej. Przyjrzenie się niektórym z tych dziedzin ujawnia obecność negatywnego wizerunku biedy i biednych, nietolerancji, paternalizmu czy nawet przymusu. Oto kilka przykładów.

W marcu 2010 roku odbyła się w Warszawie konferencja zorganizowana przez Federację na Rzecz Reintegracji Społecznej pod hasłem „Przemoc w rodzinie” w ramach cyklu „Jak pomagać nie upokarzając?”, obejmującego kilkanaście takich debat. Referenci mówili o takich zjawiskach, jak pogarda, arbitralność, manipulacja, ukryte intencje w udzielaniu pomocy; charakteryzowali stosowaną wobec osób biednych i wykluczonych, słabych i niewykształconych przemoc w pomocy społecznej oraz przemoc urzędniczą. Ten cykl konferencji był podsumowaniem doświadczeń, pokazujących nietolerancję, stosowaną wobec biednych w ramach udzielonej im pomocy przez, powołane do tego, instytucje.

Pamiętam ubiegłoroczną konferencję zorganizowaną przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej z okazji, odbywającego się 17 października Międzynarodowego Dnia Walki z Ubóstwem. W jej trakcie kierowniczka pewnego ośrodka pomocy społecznej, a pracownica innego, zupełnie niezależnie opowiedziały, jakim stresem jest przeprowadzanie wywiadu środowiskowego, gorszego – jej zdaniem – od przesłuchania policyjnego. Jeśli tak sytuację tę odczuwają pracownicy socjalni, co możemy powiedzieć na temat odczuć samych osób „przesłuchiwanych”? „Kazała lodówkę otworzyć, pytała się, kiedy telewizor kupiony, a co to ją obchodzi?” (mowa o pracownicy socjalnej, Dariusz Zalewski, Rola instytucji pomocy społecznej w przeciwdziałaniu procesowi marginalizacji społecznej, 2005, s. 290).

Niektórzy pracownicy socjalni mają świadomość, że „wskoczyli na głowy” podopiecznym – jak określił to jeden z badanych przez Agnieszkę Golczyńską-Grondas – ale ta świadomość nie prowadzi do zmniejszenia lub zaniechania ingerencji w cudze życie, narzucania własnej perspektywy, przemocy, stanowiącej przyjęty i akceptowany element pracy socjalnej. Sam kontakt z instytucją pomocy to ogromny stres: „Jak pójdę tam, to tyle przeżywam, że coś strasznego” (Elżbieta Tarkowska, red. Zrozumieć biednego. O dawnej i obecnej biedzie w Polsce, 2000, s. 163). Przemoc? Nietolerancja? A jak określić drastyczne i nieludzkie przypadki odbierania dzieci biednym rodzinom?

Obok ingerencji w życie prywatne i stosowania przemocy mamy do czynienia z nietolerancją słowną wobec biednych. Agnieszka Golczyńska-Grondas zrekonstruowała – na podstawie badań prowadzonych w łódzkich enklawach biedy – wizerunek „klienta”, czyli osoby objętej świadczeniem pomocy w oczach przedstawicieli różnych służb socjalnych: pracowników socjalnych, kuratorów, policjantów, lekarzy, księży i innych. Dominują w nim cechy negatywne i oceny krytyczne. Pracownicy różnych instytucji pomocy wyróżniają „dobrą” i „złą” biedę, z jednej strony „patologiczną”, z drugiej „moralną”, „roszczeniową” w przeciwieństwie do „dumnej”; stosują kryterium „brudu” i „czystości”. Wskazują na takie cechy negatywne podopiecznych, jak: lenistwo, bierność, cwaniactwo, roszczeniowość i na różnego rodzaju „braki”: brak kultury, umiejętności racjonalnego planowania wydatków, odpowiedzialnych postaw rodzicielskich, odpowiednich nawyków, obyczajów, higieny. Do określeń środowiska objętego pomocą stosowane bywają takie zwroty, jak: „szambo”, „lumpy”, „lumpenproletariat”, „demoralizacja”. Niewiele można znaleźć tu tolerancji, dominuje nietolerancja, odrzucenie, poczucie obcości i wyższości. Oceny pozytywne, należące do rzadkości, podkreślają zaradność i pewną samodzielność ludzi biednych, ich chęć do współpracy, otwartość a także to, że wstydzą się biedy, co odbierane jest jako korzystny symptom pragnienia wydostania się z tej sytuacji (Agnieszka Golczyńska-Grondas, Postawy pracowników instytucji społecznych wobec klientów z enklaw, 1998, s. 191).

Podkreślanie subiektywnego, czy raczej relacyjno-symbolicznego – według terminologii Ruth Lister – wymiaru biedy, czyli relacji między biednymi a resztą społeczeństwa, sposobów postrzegania i traktowania biednych przez niebiednych ma znacznie szerszy zasięg niż współczesna Polska. Ojciec Józef Wrzesiński, wielce zasłużony dla nowego spojrzenia na ubóstwo, pisał w tekście Najubożsi odkrywają przed nami niepodzielność praw człowieka : „Ileż to razy widziałem ludzi, którzy już nie mieli odwagi stawić się w państwowym urzędzie zatrudnienia, gdzie sam ich wygląd zewnętrzny dyskwalifikował ich jako poszukujących pracy! (…) czy potrafimy docenić odwagę, jakiej trzeba, żeby poddać się kontrolom i nieustannemu wypytywaniu o wasze życie intymne i życie waszych bliskich, a to wszystko jest skutkiem uzależnienia od niektórych służb społecznych? Kto spośród najuboższych nie wyczuł, że mu się nie wierzy? Który mężczyzna w stanie skrajnego ubóstwa nie był posądzony o udawanie, która kobieta nie spotkała się z zarzutem, że zmyśla, kiedy podejmowali kroki administracyjne w celu uzyskania pomocy? Którzy rodzice nie byli podejrzewani o złą wolę, kiedy nie posyłali dzieci do szkoły? Które z dzieci nie umierało ze wstydu, kiedy nauczycielka z własnej inicjatywy, na oczach ich kolegów, przebierała je w czystą odzież?” (Ojciec Józef Wrzesiński, Ujrzymy słońce, 2007, s. 83).

Brytyjska badaczka, Ruth Lister, przytacza w swej pracy wypowiedzi biednych, mówiących o wstydzie i poniżeniu, o odczuwanej pogardzie ze strony tych, którzy nie znają biedy, jako o jednym z najtrudniejszych doświadczeń życia w ubóstwie: „Najgorszym ciosem ze wszystkich jest pogarda współobywateli. Ja i wiele rodzin żyjemy w tej pogardzie”; „Najgorszą rzeczą, jeśli chodzi o życie w biedzie, jest to, jak pozwala ona innym cię traktować – tak jak byś się nie liczył” (Ruth Lister, Bieda, 2007, s. 124).

Nie jest moją intencją pokazywanie, że to akurat pracownicy socjalni mają tak głęboko krytyczne, nietolerancyjne nastawienia wobec biednych i wykluczonych. Czystego sumienia nie mają dziennikarze, politycy, nauczyciele, lekarze, negujący lub bagatelizujący zjawisko ubóstwa, czy też utożsamiający je ze zjawiskami patologicznymi. Pewien dyrektor gimnazjum zapytany o biedę w szkole odpowiedział, że w jego szkole nie zdarza się, by jeden uczeń drugiemu ukradł śniadanie lub kurtkę z szatni. Podobnie świat akademicki. Choć w badaniach ubóstwa nie mówimy na ogół o tolerancji czy nietolerancji, choć stosujemy inny język i inne kategorie, w pracach naukowych obecne są silnie wartościujące, negatywnie zabarwione wizerunki biednego, łączące na przykład biedę ze zjawiskami patologicznymi. Oto cytat z pewnej książki wydanej w 2009 roku: „Badacze podkreślają znaczącą rolę bezrobocia, biedy i ubóstwa w generowaniu takich zjawisk, jak rozboje, kradzieże, napady z bronią w ręku, zabójstwa, alkoholizm, prostytucja wśród młodych kobiet, a także mężczyzn. Często jesteśmy świadkami takich wydarzeń albo osobiście nas to dotyka”. Nie jest to prawda; badania tego rodzaju związków nie pokazują i nie potwierdzają. Mamy tu do czynienia z wyjątkowo niesprawiedliwym, stereotypowym, stygmatyzującym ujęciem ubóstwa. Czy można to nazwać przejawem nietolerancji? Jest to przede wszystkim nieprawdziwa, nieodpowiedzialna, szkodliwa wypowiedź.

Autorzy niektórych tekstów odczuwają najwidoczniej przynależność do kategorii osób „wiedzących lepiej”, co jest potrzebne ludziom biednym i traktują ich jak dzieci, którym trzeba przypominać, że powinny się umyć, wyczyścić zęby i „nie śmierdzieć alkoholem”, gdy poszukują pracy. Pamiętamy relację prasową o pewnym chorym i starym bezdomnym człowieku, którego współpasażerowie chcieli się pozbyć z autobusu ze względu na nieprzyjemny zapach. Internet pełen jest jadu i zawiści wobec ludzi biednych i zmarginalizowanych, którym pomoc społeczna zapewnia przyzwoite lokum. Rozmowy towarzyskie, gdy przypadkiem zbłądzą na tematy bezrobocia czy biedy, pełne są opowieści o rzekomych bezrobotnych, pracujących na czarno, o leniach, pijakach i nierobach, korzystających z publicznych – naszych! – pieniędzy. Biednemu wypomina się telefon komórkowy lub telewizor, jego dziecku – nowe ubranie; ma się mu za złe, że nie wygląda jak stereotyp biednego. Próby opisu sytuacji ludzi biednych, eksponujące ogromne trudności i często heroiczne wręcz wysiłki w celu przetrwania rodziny, bywają kwitowane etykietką „socjologii lamentującej” lub po prostu „idealizmu”. Czy jest to nietolerancja czy coś jeszcze innego?

 

Zobacz też teksty pozostałych autorów:

Marek Rymsza , Walczyć z ubóstwem, tolerować ubogich

Henryka Bochniarz, Dialog społeczny warunkiem rozwoju Polski

 

Gerald R. Beyer,  Sprawiedliwe płace jako wyraz wolności i solidarności

 

Komentarze

  1. Malgorzata

    Boimy się ubóstwa

    Po lekturze tego przystępnie napisanego, a zarazem bardzo rzetelnego merytorycznie tekstu czytelnik – jeżeli sam nie zalicza się do kategorii biednych – może zrobić sobie łatwo "rachunek sumienia" na temat własnych stereotypów ubóstwa. Cóż, muszę przyznać, że dostrzegłam we własnym myśleniu kilka wskazanych przez Autorkę schematów, które rzeczywiście mogą być groźne społecznie i niesprawiedliwe…

    Myślę sobie zresztą, że w ogóle wielu z nas o ubóstwie wolałoby nie słyszeć, a ubogich nie widzieć w swoim otoczeniu. Wobec mobilności pionowej społeczeństwa, wspomnianej przez panią Bochniarz w innym tekście Tezeuszowej debaty, ubogi to przecież takie niemiłe memento – dziś on, a jutro może ja… Sporo nietolerancyjnych zachowań czy wypowiedzi, o których pisze pani prof. Tarkowska, to nie tylko wynik bezmyślności czy egoizmu, też pewnego rodzaju mechanizmy obronne. Nie znaczy to, że należy je usprawiedliwiać. Przeciwnie, wymagają one szczególnej czujności, bo tak czy inaczej, w mniejszym czy większym stopniu towarzyszą zapewne każdemu.

     
    Odpowiedz
  2. egon

    Wina biednego

    Może to nie jest to nic odkrywczego, ale bardzo ciekawe są wyniki badań pokazujące zmianę w ocenie  ubóstwa w latach 1997-2007. Gdy się nad tym dłużej zastanowić, uderzajaca jest korelacja stanu zamożności z oceną przyczyn jej braku. Tak, jakby każdy miał zaprogramowany mechanizm obronny, jestem biedny, więc to ICH wina. Jednocześnie trzeba przyznać, że często, zwłaszcza bliżej początków transformacji, rzeczywiście możliwość wzbogacenia się była bardzo znikoma.

    W tym momencie rodzi się jednak pytanie – czy teraz, gdy droga do poprawienia statusu materialnego jest, przynajmniej w miastach, w jakieś mierze otwarta i zależna od indywidualnego wysiłku, wzrost krytycyzmu tych, którym się udało wobec tych, którym nie, jest przejawem braku solidarnosci i szkodliwego (na dłuższą metę) indywidualizmu, czy też może po prostu realną oceną sytuacji?

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code