Alberto Magnaghi, Wielkomiejska wioska

 

Rozróżnienie między wartościami i zasobami

Na początek musimy przeprowadzić pojęciowe rozróżnienie między wartościami i zasobami albo raczej między dziedzictwem (rozumianym jako wartość) i zasobem (rozumianym jako forma szczególnie interpretowanego dziedzictwa).

Terytorialne wartości kojarzą się z istotnymi elementami trwałego dziedzictwa jakiegoś miejsca – dziedzictwa niezależnego od swoistych przypadkowych form jego wykorzystywania. Te wartości można postrzegać jako zasób, gdy dane społeczeństwo aktywnie je reinterpretuje. To samo społeczeństwo może wykorzystywać historyczne dziedzictwo rozrzutnie albo konserwatywnie (chroniąc je dla przyszłych pokoleń), albo biorąc pod uwagę wzrost i rozwój.

Terytorialne dziedzictwo, przyjmowane w terytorialnym podejściu do zagadnienia jako podstawa budowania trwałej zamożności, jest definiowane jako wynik historycznego procesu terytorializacji, czyli długoterminowego „depozytu”, którego tożsamość i charakter powstają w miarę, jak środowiskowe składniki łączą się w jedną całość z elementami zabudowy (pomnikami, historycznymi miastami, stałymi, niezmieniającymi się długo strukturalnymi rysami albo infrastrukturą, układem gospodarstw, budynkami, typami miast i krajobrazów, a także regułami budowania i przeobrażeń) i ze składnikami antropicznymi (wzorcami społecznymi, tożsamościowymi, kulturalnymi, artystycznymi, produkcyjnymi i politycznymi). Sposób, w jaki te składniki są scalane, wyraża relacyjne wartości dziedzictwa i jego potencjał wytwarzania trwałej zamożności.

Będę zatem używał rozszerzonej i złożonej definicji terytorialnego dziedzictwa, która na pewno wymaga badań wzajemnych trwałych związków między jego składkami. Typ terytorium i krajobrazu, które  podobnie jak typ otoczenia charakteryzują tożsamość miejsca, są trwałym wynikiem długiego procesu łącznych przemian zadomowionej tam wspólnoty i środowiska.

Terytorialne dziedzictwo to znacznie więcej niż jego wykorzystanie przez daną cywilizację albo pokolenie zgodnie z ich własnymi kulturowymi wzorcami, warunkami wykorzystania i sposobami rozwoju. Sądzę wobec tego, że należy rozróżnić między wartością i zasobem, aby nie zubożyć skali możliwości interpretacji oraz korzyści z dziedzictwa dla poszczególnych cywilizacji i pokoleń.

W związku z tym widzimy, że w literaturze planistycznej używa się słowa „zasób”, utożsamiając wartość miejsca z jego potencjalnym wykorzystaniem przez współczesne społeczeństwo. Argument, że należy wyodrębnić pojęcie trwałego dziedzictwa (i jego ochrony) od szczególnego wykorzystania przez dane pokolenie, nie znaczy, że pojęcie dziedzictwa nie powinno być uhistorycznione. Jak twierdzi na przykład Francesca Governa, z otoczeniem jako takim mamy do czynienia tylko wówczas, gdy lokalna społeczność ma plan reinterpretacji trwałego dziedzictwa do jej własnych celów tak, jak każda epoka historycznie przetwarza krajobraz zgodnie z własnymi kulturowymi wzorcami. W tym sensie zgadzam się z polemicznym ostrzeżeniem Dematteisa przeciwko „zachowywaniu” krajobrazu, gdyż tylko reinterpretacja poprzez aktywne przeobrażanie może uchronić tożsamościowe cechy. (…)

Pojęcie dziedzictwa implikuje sąd wartościujący. Zwróćmy na przykład uwagę na zmianę postawy wobec pomników, historycznego dziedzictwa i krajobrazu w różnych okresach, kulturach i cywilizacjach. W komentarzu do Karty Ateńskiej na przykład Le Corbusier postrzega historyczne miasto jako złomowisko, mające małą wartość użytkową dla reorganizacji przestrzeni w nowoczesnym fabrycznym mieście, gdzie uwzględnia się masowe makrofunkcjonowanie i podział na strefy. Podobnie terytorium (jako tożsamościowe i środowiskowe dziedzictwo) nie interesowało kierujących gospodarką w okresie fordyzmu, ponieważ terytorium współdziałało z rozwojem kapitału jedynie jako techniczno-logistyczne wsparcie dla fabrycznego miasta i jego odtwórczych procesów. Z drugiej strony w mieście informacyjnym organizacja pracy w ramach molekularnej sieci w zaawansowanym sektorze usług każe na nowo oceniać funkcjonalną i kulturową złożoność historycznego miasta jako „zbiornik społecznej inteligencji” (Bonfiglioli i Galbiati). Kryzys systemu wielkich fabryk doprowadził do społecznie owocnego systemu, doceniającego znów terytorium (lokalne kultury i wiedzę, rozproszone struktury produkcji, zasiedlone środowiska) jako aktywny element rozwoju. Wysoka jakość środowiskowa i urbanistyczna była w szczególności postrzegana jako element sprzyjający zasiedleniu przez sektor usług.

Toteż pojęcie terytorium rozumianego jako dziedzictwo trzeba na pewno uhistorycznić, lecz według mnie warto rozróżniać pojęcie dziedzictwa (które jest trwałe, budowane i kumulowane) od jego wykorzystywania jako zasobu (przypadkowego i związanego z rolą nadawaną mu przez poszczególne cywilizacje).

W danej historycznej fazie terytorialne dziedzictwo może nie być wykorzystywane jako zasób, ponieważ socjokulturowy wzorzec tej fazy nie przypisuje mu historycznej wartości, lecz – i to jest kluczowa sprawa – jeżeli trwałe dziedzictwo zostaje nieodwracalnie zniszczone, gdy obecny cywilizacyjny wzorzec nie przypisuje mu żadnej wartości, przyszłe pokolenia nie będą zdolne do jego wykorzystywania (zgodnie z podstawowym pojęciem odnawialności), choćby zechciały przypisać mu wartość albo zreinterpretować je jako zasób.

Wreszcie mając na uwadze możliwość przetrwania, musimy według mnie pogodzić dwa pozornie przeciwstawne twierdzenia. Zgodnie z pierwszym stanowiskiem pojęcie dziedzictwa jest „użyteczne” tylko dzięki reinterpretacji przez lokalną społeczność. Drugie twierdzenie, dokonując rozróżnienia między dziedzictwem i zasobem ostrzega, że projekty ewentualnej zmiany ze strony lokalnej społeczności muszą gwarantować zachowanie strukturalnych cech miejsc oraz chronić trwałe dziedzictwo od degradacji lub całkowitego zniszczenia. (…)

 

Nowe wspólnotowe praktyki

Tutaj chciałbym tylko położyć nacisk na związki między cechami innowacyjnymi wspólnotowych doświadczeń i praktyk a strategicznym scenariuszem lokalnego samoodnawialnego rozwoju. Pierwszą ważną cechą wspólnotowych doświadczeń (w porównaniu z latami siedemdziesiątymi i osiemdziesiątymi) jest ich rozpowszechnianie się. Nastąpiło przejście od wyizolowanych ruchów o mocnym ideologicznym zabarwieniu do kształtujących się mniej lub bardziej bujnie postaw i zachowań osadzonych w zwykłych codziennym życiu. Na przykład program kwestii związanych ze środowiskiem naturalnym nie przyciąga już tylko walczących grup albo zamkniętych wspólnot, ale także mieszkańców z różnych społecznych kręgów. Zaczynając od protestów (przeciwko szkodliwym fabrykom, wysypiskom śmieci, spalarniom, ruchowi ulicznemu, słupom wysokiego napięcia itp.), poprzez nową świadomość i zbiorowe uznanie wartości lokalnego środowiska dochodzą oni do troski o swoje terytorium w sposób, który wykracza poza początkowe kwestie związane ze środowiskiem naturalnym. Na przykład powstanie komitetu oczyszczania rzeki powoduje odkrycie na nowo historii i wartości rzecznego terytorium w lokalnej kulturze. Zaangażowani ludzie zaczynają planować nowe wykorzystanie rzecznego systemu, kontrolują jakość wody, stosują techniczną wiedzę i umiejętności.

   Ankieta_ID=201839#

Ten proces przejawia się początkowo w formach miejskiej samopomocy, czyli zespole doświadczeń, w którym bezpośrednie budowanie sieci solidarności i wzajemnych usług przeważa nad postawą protestu lub wysuwania żądań. Lista tych doświadczeń jest teraz długa, różnorodna i obejmuje: formy wzajemnego wsparcia w sytuacjach miejskiej degradacji, stowarzyszenia zajmujące się utrzymaniem miasta, a także grupy planujące publiczne tereny zielone i miejskie urządzenia, sąsiedzkie usługi i samorządowe projekty budowlane; lokalne warsztaty, zachęcające do uczestnictwa w życiu dzielnicy; odzyskiwanie opuszczonych budynków dla samorządowych działań; doświadczenia kobiet, osób starszych i samotnych, które organizują formy towarzyskiego współistnienia i społecznie zagospodarowują prywatne przestrzenie; rozszerzone rodziny ze złożonymi sieciami praktycznych działań, opartymi na przestrzennej bliskości; nieformalne rodziny; projekty biorące pod uwagę potrzeby dzieci na miejskich placach zabaw, w procesie socjalizacji, przy samodzielnym docieraniu do szkoły itp.

Te rozpowszechniające się społecznie doświadczenia nabierają charakteru „placów budowy” w tworzącym się nowym mieście. Dzielnice zaplanowane przez kobiety – zgodnie z właściwymi kobiecemu uspołecznieniu sposobami życia i działania – „kształtują” otwarte przestrzenie tak, aby stały się przestrzeniami dla zbiorowości i wypracowują nowe typy komunikacji pomiędzy mieszkaniami. Przekładają zatem na język praktyki budowę nowych relacji, służących obronie praw płci. Inny przykład pochodzi z ekologicznych wiosek, które starają się łączyć w sieci ekowiosek, zarządzające całymi cyklami zasobów, wodą, odpadami i energią, a także poprzez wymianę doświadczeń uzgadniające priorytety w zakresie lokalnej produkcji żywności, energii, budownictwa, lokalnych sieci wzajemnej pomocy i sieci globalnej komunikacji. Są również wioski duchowościowe, wioski wolne od samochodów, wioski etniczne itd., które nie dają już poczucia getta albo enklaw, lecz samodzielnie organizowanych warsztatowych eksperymentów z łatwo rozpowszechniającymi się miejskimi scenariuszami.

W tych doświadczeniach tkwią oczywiście jawne lub ukryte cele. Z jednej strony chodzi o tworzenie przyjaznych sieci szczególnych miejsc, które nadają zbiorowy sens nijakim peryferyjnym przestrzeniom oraz o odtwarzanie geografii miejscowych nazw, przywodzących na myśl nowe formy sympatii do miejsc, publicznego wykorzystania przestrzeni i miejskiego czasu. Z drugiej strony mamy natomiast eksperymenty planowania miasta z nowymi urbanistycznymi strukturami terytorialnymi, osiąganymi poprzez „troskę” o terytorium.

Druga cecha doświadczeń w zakresie miejskiej samopomocy to coraz większa trudność w zaklasyfikowaniu doświadczeń stosownie do tematów albo pól działania ze względu na ich rosnące zintegrowanie. Wspólnotowa więź jest zawsze spowodowana problemem, planem, stanem lub koniecznością, lecz podczas tworzenia solidarnościowych sieci pole myślenia i działania rozszerza się, łączy i niejako szuka jedności w sprawach mieszkania, produkcji i krótko mówiąc, życia na danym terytorium. Mamy więc na przykład:

  • doświadczenia woluntarystycznej pracy, wykraczające coraz bardziej poza opiekę społeczną w kierunku rozwoju innych zasobów, tworzenia społecznych ról w wielu sektorach, rozbudowy sieci przyjaznego lokalnego planowania w mieście;
  • otwierane ostatnio we Włoszech radykalne politycznie samorządne „ośrodki społeczne”, służące kontaktom w dzielnicy i w pozostałej części miasta, które mogą odegrać bardzo ważną rolę w tworzeniu kultury oraz w budowaniu nowej publicznej i społecznej przestrzeni;
  • skupiska typu etnicznego, łączące się z reorganizacją głęboko osiadłych społeczności, wytwarzające społeczne, kulturowe i produkcyjne kontakty, typy zamieszkania oraz wzajemnej pomocy w pracy; tak jest szczególnie z najnowszymi doświadczeniami, gdy związki z krajem pochodzenia stają się coraz mocniejsze i wzajemnie jednoznaczne z jednej strony jako sposób przygotowania do powrotu i odbudowy życia w tych krajach, a z drugiej strony jako formy gospodarczej i kulturalnej wymiany w metropoliach.

Trzecią cechą obecnych wspólnotowych doświadczeń jest rozpowszechnianie się samokrytycznych zawodowych doświadczeń, rodzące problem, jak zacieśnić więź między użytkownikami i profesjonalistami – nauczycielami, artystami, przedstawicielami administracji, lekarzami, planującymi miasta, geologami, biologami, antropologami itp. – we wspólnocie i w mieście. Profesjonaliści nie tylko tworzą ogólną kulturę krytycznego myślenia o poszczególnych zawodach, ale także wzmacniają miejsca budowane przez lokalne społeczności i stają się nośnikami informacji, wprowadzając innowacyjną wiedzę w relacje z lokalnymi działaczami. Przyczyniają się zatem do bezpośredniej budowy kulturowych stylów i sieci, ułatwiając powstawanie więzi i przyspieszając procesy scalania grup.  Rozpowszechnienie się tych doświadczeń sprzyja przemianie pojęcia uczestnictwa. Następuje zatem przejście od zwykłego poszukiwania aprobaty dla stworzonych wcześniej planów do pomocy w samodzielnym promowaniu planów, w rozwoju umiejętności, w umacnianiu lokalnych pozycji oraz w budowie lokalnych instytucji demokracji bezpośredniej i samorządu. (…)

Tłum. Małgorzata Frankiewicz

 

Alberto Magnaghi, The urban village: a charter for democracy and local self-sustainable development, London 2005, s. 59 – 83. We włoskim oryginale książka ukazała się jako Il progetto locale (2000).

Alberto Magnaghi, ur. 1941, profesor Uniwersytetu we Florencji. Jest przedstawicielem tzw. szkoły terytorialistów, która we Włoszech proponuje nowe podejście do urbanistycznego i regionalnego planowania. Terytorialiści uznają każde terytorium za żywotną całość, obejmującą zarówno ludzi i miejsca, jak i środowisko, krajobraz, urbanizację, lokalną wiedzę, kulturę i sztukę o wyjątkowym charakterze. Wypracowali oni pojęcie lokalnego samoodnawialnego rozwoju, które kładzie nacisk na równowagę między rozwojem ukierunkowanym na zaspokojenie podstawowych ludzkich potrzeb (które nie mogą być redukowane tylko do materialnej sfery), lokalną samodzielnością i samorządnością, a także podwyższaniem jakości środowiska. 

 

Zobacz też teksty pozostałych autorów:

Izabella Bukraba-Rylska, Polska wieś – poza zasadą tolerancji

Barbara Fedyszak-Radziejowska, O bezradności tolerancji

Wojciech Łukowski , Metropolia w miasteczku, miasteczko w metropolii

 

 

POL_TOLERANCJA_debata07.jpg

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code