Zwyczajna świętość

Dziś wspomnienie św. Stanisława Kostki.

Byłam na wieczornej Mszy, do kościoła przyszło 8-10 dzieci. Pamiętam jak uroczyście było obchodzone to święto, kiedy chodziłam do szkoły. W dużej mierze była to zasługa mojej Pani Katechetki. Piszę wielikimi literami przez szacunek i wdzięczność. Była niezwykłą kobietą, cichą, opanowaną, a jednocześnie tak potrafiła skupić uwagę kilkudziesięciorga dzieci, że w czasie lekcji religii siedzieliśmy zasłuchani, chłonąc opowiadania z Biblii. Byliśmy w tych wydarzeniach – przy żłóbku w Betlejem, na łodzi, gdy Jezus uciszał wzburzone fale i gdy zapraszał do siebie dzieci.

Salka była nieduża, w drewnianym domku przy kościele, z piecem kaflowym i drewnianymi okiennicami, zamykanymi na zimę, żeby nie uciekało ciepło. Dzieci, które przychodziły na kolejną lekcję, żeby nie marznąć i nie moknąć, wchodziły do salki, siadały na ławeczce pod tablicą i cichutko czekały na swoją lekcję.

Jak Pani Katechetka to robiła?… – ciągle mnie to zadziwia.
Ktoś powie – to były inne czasy, inne dzieci. A my byliśmy całkiem zwyczajni, tylko za patrona mieliśmy św. Stanisława Kostkę.

Na religię chodziło około 90% dzieci, nikt nawet nie pomyślał, żeby opuścić lekcję.

A przygotowania do jasełek, klejenie skrzydeł anielskich, próby w zimnym kościele ogrzewanym "kozą", gdzie ciepło było tylko w promieniu 1 metra. Biegaliśmy na te próby z zapałem i entuzjazmem. W te przygotowania zaangażowane były całe rodziny: dzieci, rodzice i dziadkowie.

Pani Katechetka znała wszystkie "swoje" dzieci po imieniu, a było nas niemało, klasy 1-5, średnio 4 klasy po około 35 dzieci w roczniku, plus oczywiście ci, którzy już dorośli. Kiedy już na studiach przyjeżdżałam do domu na wakacje, spotykałam Ją na ulicy. Zawsze porozmawiałyśmy, nigdy nie przeszła obojętnie, a na Jej twarzy widać było radość. Zawsze miała dla nas czas.

Niedawno znalazłam na cmentarzu Jej grób, odwiedzam Ją, gdy tam jestem.

Tacy święci żyją wśród nas, czerpię z nich siły, wiarę w Boga i w to, że można dobrze żyć. Bez względu na czasy.

 

Komentarz

  1. elik

    Miłość, czy pożądliwość?….

    Pani Małgosiu proponuje zmienić tytuł tekstu – ponieważ świętość życia nie jest zwyczajna, ani myśli i czyny osób świętych nie są pospolite, czy zwyczajne. Dlatego nie tylko Panią zadziwia, a może również zachwyca i zdumiewa to, co czynili/nią błogosławieni i święci, oraz czyniła śp. wspominana osoba.

    Natomiast nie powiem tylko to, że czasy i dzieci były inne, ale uzupełniając Pani wspomnienia – może warto uwzględnić i rozważyć choćby to, że: obecnie w b. różny sposób i coraz bardziej usiłuje się wcale nie przypadkowo rozniecać pożądliwość, w tym egoizm i konsumpcjonizm, a jednocześnie tłumić w społeczeństwie, a szczególnie wśród dzieci i młodzieży naturalne pragnienie miłości, a nawet świętości.

    Dlatego Kościół tj. rodzice, czy osoby bliskie, także pedagodzy, osoby duchowne i katecheci stają dzisiaj, przed niezwykle trudnym i nadzwyczajnym wyzwaniem, również ich podopieczni tj. dzieci i młodzież.

    @ALL

    • Kto i jak usiłuje rozniecać ową pożądliwość i inne naganne postawy, czy obyczaje?

    • Kto w RP jest najbardziej odpowiedzialny za nasilające się zagrożenia, w tym fundamentalne  przewartościowania tj. w/w  stan rzeczy?….

    Szczęść Boże!

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code