Zielony dach na zielonych pastwiskach

Idąc w ślady Joli Łaby, która modli się ogrodowo słowami psalmów, postanowiłam w podobnej tonacji napisać o swoich przeżyciach z ostatniego okresu. Też będzie sporo obrazków i psalm. Jeden psalm, który towarzyszy mi uparcie, gdy tylko wyglądam przez okno:

 

Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.

Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.

Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:

orzeźwia moją duszę.

Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach

przez wzgląd na swoje imię.

(Ps 23, 1 – 3)

 

Zielone pastwiska wyglądają tak jak na zdjęciach poniżej:

 

 

Są to pastwiska trwałe, czego dowiedziałam się w odpowiednich urzędach, gdy zaczęliśmy przyglądać się uważniej dokumentacji zakupionego w lutym Domu Tezeusza i postanowiliśmy ujawnić w księgach wieczystych budynek, który zamieszkujemy od trzech lat, choć nie istnieje on po prostu w świetle niektórych urzędowych ustaleń. Ale zaistnieje, zaistnieje wkrótce, jeżeli tylko w stosownym okienku zostanie przedstawiona kserokopia decyzji o wprowadzeniu zmian w operacie ewidencji gruntów, którą otrzymaliśmy przed paroma dniami. 

Dodam, że w pobliżu pastwisk są też wody, gdzie mogę odpocząć. Konkretnie jest to górski strumyk, który szumi przez całą dobę jak Niagara. Ów strumyk zresztą, podobnie jak pastwiska, stał się przedmiotem zainteresowania gminnych urzędników, którzy postanowili z jego powodu podzielić naszą działkę na dwie mniejsze i wydali w tej sprawie inną decyzję o wprowadzeniu zmian w operacie ewidencji gruntów. W ten sposób z jednej zakupionej działki zrobiły się dwie, teczka z urzędowymi papierami puchnie, a poezja urzędowych dokumentów nie przestaje sprawiać mi radości swoją niewyczerpaną egzotyką. 

Ogólnie i szczegółowo rzecz biorąc, mam więc za co dziękować Bogu, że po różnych życiowych zawirowaniach trafiłam w tak urocze miejsce, że mogę tu robić rzeczy, które uważam za sensowne, że spotykam się z dobrymi, życzliwymi i uczciwymi ludźmi, że pokonanie wielu trudnych problemów pozwala mi zachować nadzieję i snuć dalsze plany. Patrzę więc z wdzięcznością na moje zielone pastwiska trwałe i na zielony dach Domu Tezeusza, który właśnie został załatany, zakonserwowany i pomalowany. 

Tak było jeszcze niedawno:

 

A tak jest teraz po kilku dniach pracy malarskiej ekipy: 

 

***

Owszem, wygląd Domu Tezeusza pozostawia jeszcze wiele do życzenia, ale pod zielonym dachem marzy się wspaniale. Na przykład o tym, że kiedyś powstanie tutaj niewielki, ale dobrze wyposażony pensjonat z ofertą wypoczynkową, szkoleniową czy rekolekcyjną dla osób spragnionych ciszy, pięknych krajobrazów, spokojnej kameralnej atmosfery, chcących oderwać się na chwilę od światowego zgiełku i poszukać wewnętrznej harmonii.

To jeszcze nie jest Dom Tezeusza, ale tak właśnie wyobraża sobie Tezeuszowy pensjonat zaprzyjaźniony z nami gdański architekt Przemek Kryszk.

***

Na zakończenie znowu trochę poezji. Prawie jak w „Trenie Fortynbrasa” czeka na mnie projekt kanalizacji. Ale to dopiero za dwa dni, gdy dzielni panowie z firmy o wdzięcznej nazwie Plumbing Enterprise skończą zakładać gazową instalację.

 

 

9 Comments

  1. drmouse

    Zielona oaza

    Oprócz zielonych pastwisk i szumiącej wody są jeszcze wspaniali Gospodarze-  Małgorzata i Andrzej – przy których można odpocząć i otrzymać duchowe i intelektualne wsparcie 🙂

    Za to dziękuję Jezusowi i polecam Mu gorąco w modlitwie Was i wasze dzieło –  to które rozprzestrzenia się w świecie, oraz to stabilnie stojące z zielonym dachem !

     
    Odpowiedz
  2. ahasver

    Zielony dach i błękit nieba.

    Podoba mi się ów zielony dach – jest wkomponowany w pejzaż. Taka kolorystyka w dobie dominacji syntetycznych kolorów odcinających się od rytmu przyrody powinna być wręcz wychwalana! Jeśli zabierzecie się za tynki – to tylko moja drobna sugestia – nie malujcie domu na trupiobiały, ponieważ biel już z dalekich odległości zanieczyszcza granaty, niebieskości i zielenie Beskidzkiego pejzażu. Najlepsze będą kolory w ciemnych tonacjach, ugrach, brązach, szarościach, zieleniach lub – może trochę kontrowersyjnie – w granacie. Piękny macie ten dom, w dobrym stylu – i naprawdę dużą radość sprawiło mi, że pomalowaliście dach na zielono!

     

     
    Odpowiedz
  3. MichalPiatek

    Małgorzato…

    “Pozazdrościć”. Bardzo fajny projekt, chociaż nie bardzo wiem po kie licho ten basen i spa. No i zamiast villi wolę nazę “Dom Tezeusza”. Dom to dom. Ale to tylko moje czepianie się drobnych szczegółów. Doskonale rozumiem, że taka villa ma finansowo wspierać przecież misję Tezeusza, a to może powodować czasami konieczność dostosowania się do upodobań i potrzeb większości turystów oraz gości, spragnionych pewnego komfortu. Wydawało mi się, że warto o tym wspomnieć…

    Cieszy mnie Twoja radość i cieszą też plany rozwoju. Przed Tezuszem jeszcze z pewnością długa droga, ale najważniejsze, że trwa.

    Pozdrawiam.

     
    Odpowiedz
  4. jadwiga

    tak Dom a nie Villa

    Michał ma rację. Villa brzmi bardzo pretensjonalnie, zimno, ja wiem, że w tej okolicy jest moda na nazwę villa. Ale bardziej pasowałoby mi Dom Tezeusza, Oaza Tezeusz, Przystanek Tezeusz ( jak przystanek Alaska) Przystań Tezeusz –  cos co w nazwie byłoby ciepłego, uroczego. Villa taka nie jest.

     
    Odpowiedz
  5. 3adwersarz

    Antoni – przed odlotem

    Pani Małgorzato,  jestem pełen uznania dla Pani pracowitości i uporu w dążeniu do realizacji ambitnych celów.Pani postawa jest dowodem na to, iż kobiety mogą dorównywać mężczyznom w pracy. Równość manifestuje się w czynach a  nie w manifestacjacach czy paradach równości .Pani pokazuje przystosowania kobiet, w które natura je wyposażyła, na wypadek gdy mężczyzni im nie mogą towarzyszyć /np biorąc udział w polowaniach czy z innych powodów np.lenistwa/.  Jako jedyny mam   odmienne zdanie odnośnie barwy dachu.  Kolor zielony natura zarezerwowała dla roślin, które mają chlorofil, mający zdolność pochłaniania światła niezbędnego do przebiegu procesu fotosyntezy.  Ta zieleń kusi zwierzęta roślinożerne, które widzą w roślinach pokarm.Tak więc może Pani ściagnąć plagę owadów lub ślimaków, które skolonizują dach. Na dodatek gdy nie znajdą tam pokarmu będą w dyskomforcie .  Cenię Pani znajomość sposobów zwalczania ślimaków /wyrażoną  w innym blogu/ ale z punktu widzenia ekologa, jest to zwalczanie skutków . Ekologowie bardziej od tego cenią zapobieganie przyczynom.Ale, ja mimo to Panią cenię za miłość do przyrody i polecam lektury z dziedziny teoekologii.  Ciekaw jestem , czy ma Pani coś z tej dziedziny w swoim antykwariacie.

    pozdrawiam , szykujący się do odlotu nostalgiczno-romantyczny  Antoni      

    J.Pawlikowska-Jasnorzewska – Kto dzisiaj  kocha

    Dziś dla miłości nie róże, lecz osty

    Nie masz już dla niej łatwych dróg i prostych

    Kto dzisiaj kocha, nie wie co spoczynek

    Co chleb bez ości i co dzień bez troski.

    PS.Umiłowanie tej poetki jest odbiciem mojej anielskiej natury. Anioł -to rodzaj męski.

    Jeżeli udzieliło się to czytelnikom blogu, zwłaszcza moim adwersarzom -spokojnie odlecę.

     

     
    Odpowiedz
  6. jadwiga

    zieleń zieleń

    Kolor zielony natura zarezerwowała dla roślin, które mają chlorofil, mający zdolność pochłaniania światła niezbędnego do przebiegu procesu fotosyntezy. Ta zieleń kusi zwierzęta roślinożerne, które widzą w roślinach pokarm.Tak więc może Pani ściagnąć plagę owadów lub ślimaków, które skolonizują dach. Na dodatek gdy nie znajdą tam pokarmu będą w dyskomforcie .  

    Owszem natura zarezerwowała kolor zielony dla roslin. Ale czy owady, ślimaki i inne zyjatka posługują się najbardziej  zmysłem wzroku i odbieraniem koloru i tym kierują się w swoim życiu? Śmiem wątpić. Biologiem co prawda nie jestem , ale słyszałam, że niektóre żyjatka widza świat czarno-szaro-biały, inne widzą jedynie światło. Raczej kierują się zapachem, wyczuciem chemicznym środowiska,  a nie kolorem. Posiadają tzw zmysł chemiczny i na pewno na dachu z chemiczną farbą ( nawet ekologiczną) zycia sobie nie ułożą. 

     
    Odpowiedz
  7. 3adwersarz

    Lekcja ekologii na zielonych pastwiskach

    Pani Jadwigo, cieszę się, iż Pani z uwagą przeczytała mój komentarz wzbogacając go o swoje przemyślenia. Zachęcam Panią do poznawania ekologii, która wbrew temu co uważa większość ludzi, nie jest nauką o ochronie środowiska – tylko o wzajemnych zależnościach pomiędzy organizmami oraz pomiedzy organizmami a środowiskiem.Odkrywanie tych zależności wzbogaca doświadczenie człowieka w wiedzę o funkcjonowaniu przyrody, jako całości, ale może dostarczać przezyć estetycznych czy mistycznych, jeżeli Bóg da nam dar wiary w odkrywanie w świecie swojego działania.   Mnie jako studenta biologii zachwyciła definicja procesu oddychania, które warunkuje istnienie życia. Pozwolę sobie dodać, iż mam na myśli oddychanie komórkowe, które polega na utlenianiu glukozy , w wyniku którego wydziela się energia,  niezbędna do życia organizmów. . Najczęściej jednak oddychanie komórkowe kojarzymy ze spalaniem/pokarów w komórkach/ .Tyle ma do powiedzenia biolog jako przyrodnik.  Ale jeden  biolog- humanista  i filozof /prof.Sedlak/ podał swoją definicję oddychania  Oddychanie -to spalanie. Spalajmy się jasnym płomieniem.

    pozdrawiam wszystkich, którzy kochają wszelkie formy życia

    Antoni

     
    Odpowiedz
  8. 3adwersarz

    grzech jako egzystencjał

    Szanowna Pani Małgorzato, piszę do Pani, jako filozofa. Tak sie złożyło, iż sięgnałem po książke, którą kupiłem bardzo dawno i położyłem na półce. Karl Rahner- Podstawowy wykład wiary.PAX, 1987.Książka daje odpowiedzi na wiele pytań, ale język filozofii czyni ją niezwykle trudna do zrozumienia, chociaż czuję intencje autora. Mnie najbardziej interesują pojęcia- wolności i grzechu. Pozwalam sobie przytoczyć fragment na temat grzechu . Jest on chyba najbardziej zrozumiały , chociaż wprowadza człowieka w niepewność , co do oceny własnych /pomijam innych/grzechów.Czy Pani mogłaby tekst opatrzyć własnym komentarzem i przybliżyć w prosty sposób idee wyrażone przez filozofa. Myślę, że temat zainteresuje wszystkich odwiedzających bloga, gdyż grzechy to przeszkoda na drodze do zbawienia.

    Możliwość grzechu jako stały egzystencjał

    Sytuacja wolności nie jest sama w sobie dostępna dla absolutnej refleksji, dla rachunku sumienia, który chciałby rościć sobie pretensje do oceny ostatecznej i absolutnie pewnej.Człowiek nie wie nigdy z absolutną pewnością czy obiektywnie zawiniony charakter jego czynów , który ewentualnie może ustalić w sposób jednoznaczny , jest obiektywizacją prawdziwej pierwotnej wolnej decyzji powiedzenia Bogu ,,nie”, czy też jest tylko narzuconym jako cierpienie i koniecznym tworzywem wolnej manipulacji, której ostateczny charakter jest niedostępny bezpośredniej obserwacji empirycznej, ale może być równie dobrze ,, tak” powiedzianego Bogu. Nigdy z ostateczną pewnością nie wiemy, czy naprawdę jesteśmy grzesznikami. Wiemy jednak z ostateczną pewnością, że rzeczywiście możemy być grzesznikami i to nawet wtedy, kiedy wydaje nam się, że codzienne życie i refleksyjne manipulowanie przez nas samych naszymi motywami wydają o nas dobre świadectwo.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code