Zielona budka

Moja pierwsza praca w Edmonton była dla mnie zagadką. Wiedziałem, że mam pracować z dziećmi, wiedziałem też, że będą to dzieci starsze niż te, z którymi miałem okazję pracować w Montrealu, i że wszystko odbywać się będzie na jednym z lokalnych placów zabaw. Zapisałem się nawet na promocję tego projektu w lokalnych szkołach. Pierwsze spotkanie prowadziłem z Taylor. Wrzucony zostałem na sale gimnastyczną z tysiącem dzieci usadzonych równo klasami i nauczycielami z mianami mówiącymi (liczymy ze nie zburzysz nam tego porządku). Nie miałem pojęcia co robić. Angielski zastygł mi totalnie. Podzieliłem salę na trzy części: przednią, prawą i lewą. Zacząłem od najprostszą gry świata – How are you? Każda grupa miała wykrzyczeć swoje (Good!!!) jak najgłośniej. Kilka rund zamieniło mnie w dziecięcego wodzireja. Następnego dnia trafiłem do przyszkolnego parku z Melissą. Zabrzmiał dzwonek i ze szkoły wybiegło 300 roześmianych twarzy. Melissa, młoda ale doświadczona po zeszłorocznym roku powiedziała tylko jedno zdanie – dzielimy ich na dwie grupy. Pokiwałem tylko głową z wybałuszonymi oczyma i zobaczyłem jak Melissa odpływa w jeziorze dziecięcych głów. Ja naokoło siebie miałem kilkanaście dzieci obserwujących mnie z zaciekawieniem i zadających te samo pytanie. Co robimy?, co będziemy robić?, co teraz będzie? Zerknąłem na wszystkich i wykrzyczałem – wiecie co?!! Będziemy się bawić!!! I pobiegłem w kierunku boiska. Ten okrzyk i mój bieg wystarczyły, aby uruchomić lawinę dziecięcego szczęścia. W przeciągu kilku sekund miałem ich z 200 naokoło siebie grających w jedną z wielu wersji berka. Na tym głównie polegała też moja cała wakacyjna praca. Dostałem drewnianą, zieloną budkę jako biuro i miałem się bawić.

Typowa praca rozpoczęła się od 4 dniowego szkolenia. W końcu dowiedziałem się, gdzie spędzę moje letnie tygodnie. Dostałem jeden z największych i najbardziej uczęszczanych parków w mieście. Zakres moich obowiązków lekko mnie przygniótł. Priorytetem było animowanie zabaw z lokalnymi dziećmi, połowę szkolenia bawiłem się. Rozumienie zasad gier i zabaw po angielsku przerosło mnie. Improwizowałem. W szkoleniu uczestniczyło około 100 osób i pierwszy raz miałem do czynienia z tak wielką grupą wyłącznie anglojęzycznych Kanadyjczyków. Dodatkowo dowiedziałem się jak w bezpieczny sposób sprzątnąć kupę w parku wodnym, co zrobić jak znajdę w parku zdechłego psa  lub nawet umarłą osobę. Powiedziano mi nawet gdzie zadzwonić jeśli znajdę w moim parku starą kanapę. Innymi dniami maglowano nas z komunikacji z lokalną społecznością, dyskryminacji , współpracy z wolontariuszami i  miejskim programem dożywiania. Spotkaliśmy się z pracownikami socjalnymi, którzy wytłumaczyli nam jakimi wskaźnikami mamy się kierować w rozpoznawaniu niedożywionych czy generalnie zaniedbanych dzieci. Wszystko uzupełnione było zasadami ubierania się do pracy, potwierdzeniem posiadania kursu pierwszej pomocy i zaświadczeniem o niekaralności. Po szkoleniu zrozumiałem również, że właśnie zaczynam pracę w ponad 30 letnim programie społecznym w Edmonton, który jest również z jednym z najbardziej rozpoznawalnych.

Pierwsze dwa tygodnie były trudne. Miałem co prawda wsparcie we wszystkich formalnych sprawach ze strony mojej parkowej partnerki ale za to na mnie spoczywało organizowanie całej zabawy. Pogoda dopisała tego lata. W końcu zbudowaliśmy wspólnie stałą grupę naszych 20 lokalnych dzieciaków. Były też dni, że mieliśmy ich po 30 a nawet 40. Nasza stała dwudziestka pochodziła z niezbyt zamożnych rodzin. Prawdą jest też to, że prawie wszystkie pochodziły z imigranckich rodzin i nie rozmawiały w języku ich rodziców. Były w zasadzie typowym kanadyjskim pokoleniem. Dzieciaki te były w pewnym sensie wzorem tego, w jaki sposób w Kanadzie działa system asymilacji do lokalnych wartości i warunków. Te dzieci przyjechały jako maluchy z różnych stron świata: Europy, Azji, Afryki i wszystkie były Kanadyjkami i Kanadyjczykami. Po za tym ja w tym parku byłem z Polski a moja partnerka była pochodzenia indyjskiego. Wszyscy pracowaliśmy według zrozumiałych dla nas standardów i zasad.

Jak wszędzie nie zawsze wszystko działa tak jak powinno działać. Edmonton to jednak inne miejsce niż Montreal. Są tu inne tradycje i inne nastawienie do wielu spraw. To miasto, które tak naprawdę rozrosło się stosunkowo niedawno. Są tu całkiem nie bardzo wiekowe osoby, które pamiętają czasy, że prawo do jazdy w Edmonton dostawało się w zasadzie razem z samochodem. Co ciekawe w Kanadzie jest wiele miejsc, w których tak nadal jest. Są to prawa do jazdy, które obowiązują w jednym regionie. Mam w Kanadzie przyjaciółkę, która mieszka w takim miejscu i ma takie prawo do jazdy. Dodam jeszcze, że do lekarza lata samolotem opłacanym z ubezpieczenia. Lot trwa 1,5 godziny!

Wracając do tego czego nauczyłem się o Edmonton w mojej pracy i co mi się nie spodobało to po pierwsze nastawienie do osób bezdomnych. Tutaj bardzo rzadko ktokolwiek rozumie, że bezdomni są częścią każdego dużego skupiska ludzi. W Edmonton osoby bezdomne „sprząta się” z miejsc w których uznane jest, że nie mają prawa przebywać. Wiele razy dostałem informację od ludzi reprezentujących lokalne organizacje, grupy, że kiedy zobaczę osobę bezdomną w parku powinienem zadzwonić na policję, która ma za zadanie odwieść ją do odpowiedniego miejsca. Na szczęście nasze szkolenie nie było w tej kwestii, aż tak jednoznaczne. Według standardów mieliśmy dzwonić na policję tylko w przypadku poczucia zagrożenia. No i tu zdałem sobie sprawę, że poczucie zagrożenia w Edmonton jest inaczej interpretowane niż w Montrealu. To miasto chyba jeszcze nie zrozumiało, że jest dużym miastem i że przez to dzieją się tu rzeczy nietypowe ale niekoniecznie niebezpieczne. Niestety jeśli w takie myślenie wkradną się dyskryminacja i uprzedzenia to wszystko wymyka się spod kontroli. Raz w moim parku zdarzyła się niestety taka sytuacja. Był to dzień, w którym miałem trójkę współpracowników z innych działów. Co więcej byli oni w moim parku z grami i zabawami wywodzącymi się z tradycji aborygenów. Grupy, która była kulturowo i etnicznie wyniszczana przez szkoły indiaskich rezydentw Kanady, w 60% katolickie. Teoretycznie byli to ludzie z większą wrażliwością. Krótko ujmując dwie studentki współpracujące ze mną tego dnia uznały, że grupa czarnoskórych mężczyzn będących w parku współpracuje ze sobą i obserwuje naszą pracę z dziećmi. Przemieszczają się do tego vanem naokoło parku. Ta historia z mojej perspektywy była tak wyimaginowana, że początkowo w ogóle nie rozumiałem o co chodzi. Wezwane były moja i ich koordynatorka i niestety moja wersja tych wydarzeń i wyraźne zaznaczenie, że możemy mieć problem z interpretacją różnic kulturowych nie podziałały. Widziałem pęd za sensacją i totalną ignorancję. Ignorancję również dla mojego doświadczenia w tej dziedzinie i w sumie wrzucony byłem w imigrancki worek (koleś z Polski, co on może wiedzieć). Sytuacja narosła do tego stopnia, że wezwana była policja a ja poczułem, że w tym mieście jest bardzo dużo do zrobienia. Ostatecznie okazało się, że osoby w vanie montowali lokalną kablówkę lub Internet. Reszta osób w parku z którymi na szczęście policja nie rozmawiała była przypadkowa. Kilka dni zajęło mi aby odbudować motywację do pracy. Wszystko załatwiły dzieciaki. To one sprawiły, że nabrałem zapału do tego co mam robić. Nasza podwórkowa różnorodność jest wciąż jednym z elementów przyszłości tego kraju.

Wszystkie zabawy z dziećmi, które odświeżyłem, nauczyłem się przypomniały mi o moim dzieciństwie i o tym ile we mnie jest dziecka, i o tym jak to dobrze, że mam okazję do tego wszystkiego powrócić.

Już jutro zaczynam współpracę z organizacją pozarządową, której zadaniem jest zatrzymanie opresji wobec osób z niepełnosprawnością intelektualną w Edmonton. Temat jest mi bliski i jestem bardzo ciekawy jak to jest tutaj lokalnie.

 

Zdjęcia i nowinki na facebookowej stronie bloga – Koszula na lewę stronę

 

7 Comments

  1. zk-atolik

    Jaka kultura i przestrzeń życia?…..

    Panie Tomaszu – dziękuję za podzielenie się nie tylko swoim doświadczeniem, ale i trudnościami na niwie pedagogicznej tj. wychowywania dzieci i młodzieży, oraz osobistego, czy wspólnego udziału w ich asymilacji i integracji. Jednak nie w przestrzeni Panu zapewne bliskiej i dobrze znanej tj. kultury chrześcijańskiej, lecz wielokulturowej, oraz zdominowanej przez twórców, odbiorców i zwolenników popkultury.

    Ponieważ wg. mnie nie wystarczy podopiecznych tylko uczyć i zabawiać. Dlatego niezwykle znaczące i ważniejsze jest – w jakim duchu coś się robi?…., niż co się robi.

    Cel Pana dzialalności wydaje się być oczywisty, choć w realizacji chyba nie jest zbyt prosty, ani łatwy. Dobrze i wg. mnie najprościej jest, od podstaw uczyć i przysposabiać wychowanków egzystować po chrześcijańsku, aby potem lepiej i łatwiej mogli asymilować się w im obcym społeczeństwie, a nawet  integrować zachowując własną tożsamość narodową.

    Problemy i trudności występują m.in. dlatego, że Pana współpracownicy, czy podopieczni już są nauczeni i przyzwyczajeni współ- żyć inaczej, niż w przestrzeni kultury, tradycji i religii chrześcijańskiej.

    Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów – Zbigniew

     

     

     
    Odpowiedz
  2. rzusto

    Panie Zbigniewie,
    dziekuje

    Panie Zbigniewie,

    dziekuje za komentarz. Musi Pan zrozumiec ze nie zostalem zatrudniony do prowadzenia katechezy 🙂 Nie moglbym nawet opierac wlasnej pracy na wartosciach chrzescijanskich bo wsrod moich dzieci byly miedzy innymi dzieci buddyjskie, wyznawcy hinduizmu, muzulmanie i chrzescijanie. Wyzwaniem w takiej pracy jest umiejestnosc wyjscia poza swoja perspektywe.

    Chrzescijanie dobrze sobie radza w Edmonton. Maja nawet swoje katolickie szkoly publiczne obok tych swieckich. Kupujac w Edmonton dom moze Pan samodzielnie zdecydowac na ktore z tych szkol chce Pan placic podatki. Podatki na szkoly zaczyna sie placic zawsze po zakupieniu domu. Bez wzgledu na to czy ma sie dzieci czy nie i jakiej jest sie wiary.

    Prosze uwazac na slowa i nie nazywac miejsca do ktorego przynaleze wylacznie popkulturowym. Niech Pan postara sie mi zaufac i zrozumiec ze Polska jest podobnie popkulturowa jak Kanada. Kanada jest oczywiscie rowniez wielokulturowa jak Pan tez zauwazyl. To sprawia, ze miedzy innymi jako Polak i gej mam tutaj rownoprawne miejsce w spoleczenstwie. Czyli to czego po dzis dzien odbiera mi sie w mojej bylej Ojczyznie.

    Dobrego dnia Panie Zbigniewie,

    Tomasz

     
    Odpowiedz
  3. arturah

    Tomaszu

    Nie rozumiem .

    Napisałeś cytuję :

    " Nie moglbym nawet opierac wlasnej pracy na wartosciach chrzescijanskich bo wsrod moich dzieci byly miedzy innymi dzieci buddyjskie, wyznawcy hinduizmu, muzulmanie i chrzescijanie. Wyzwaniem w takiej pracy jest umiejestnosc wyjscia poza swoją  perspektywe.

     

     
    Odpowiedz
  4. zk-atolik

    Wyzwaniem jest być…..

    @Tomasz – słuszna uwaga, że podczas dyskusji (konwersacji) należy w sposób szczególny uważać na słowa, lecz nie tylko własne ale również interlokutora. Dlatego proszę bardziej uważnie czytać teksty i starać się nie zmieniać treści, ani sensu wypowiedzi.

    Ponieważ doskonale orientuję się, w jakim chrakterze został Pan zatrudniony. Dlatego nie napisałem, że to zajęcie, czy owa praca ma dotyczyć katechezy, czy wychowania religijnego.

    Chociaż wg. mnie w pedagogice tj. procesie wychowawczym, także asymilacji i integracji podopiecznych, także uchodźców, czy emigrantów – trudno przecenić rolę i znaczenie m.in. religii, kultury i tradycji chrześcijańskiej.

    Natomiast wyzwaniem w dowolnej pracy, a tym bardziej pedagogicznej jest być nie tylko człowiekiem prawym i odpowiedzialnym, także skutecznym, kreatywnym, innowacyjnym i pożytecznym, lecz również autorytetem, a nawet przyjacielem – w relacjach osobowych tj. podczas współpracy, czy współdziałania.

    To jest faktem, że popkultura dominuje w globalnym i medialnym świecie i jest następstwem powszechności nowoczesnych środków przekazu m.in. TV i internetu, w tym YT.

    Jednak rodzi się pytanie:

    • dlaczego w cywilizowanym świecie, również w Kanadzie i RP obecnie dominuje popkultura, a nie Kultura?……

    Pozdrawiam – Zbigniew

     

     
    Odpowiedz
  5. rzusto

    nie wszystkie wartosci sa uniwersalne

    Chodzilo mi dokladnie o to, ze w mojej pracy nie powinienem opierac sie tylko i wylacznie na wartosciach i przekonaniach chrzescijanskich, ani zadnych innych zwiazanych ze szczegolna wiara. Wiara w Kanadzie jest strefa prywatna. Mozna o niej rozmawiac, ale (szczegolnie w mojej pracy, ktora dotyczy przestrzeni publicznej) nie powinno sie do niej nawiazywac.

     
    Odpowiedz
  6. rzusto

    Panie Zbigniewie,
    nie jest

    Panie Zbigniewie,

    nie jest moim zadaniem zmiana sensu Pana wypoiedzi. Musi Pan przyznac, ze zyjemy w dwoch dosc roznych otoczeniach i wyroslismy w roznym srodowisku. Ja po prostu Pana czesto, zwyczajnie nie rozumiem. Staram sie to zmienic czytajac i odpowiadajac na Pana komentarze.

    Wedlug mnie "popkultura" dominowala zawsze w cywilizacji wspolczesnego czlowieka, tylko miala ona inna forme. Zawsze popularniejszym bylo to co prostsze, latwiejsze. Nie wiem tez jak Pan rozumie znaczenie swiata z Kultura. Jak taki swiat mialby wygladac i czy w takim porzadku moglbym sie odnalesc?

    Wedlug mnie popkulturowy swiat Kanady jest dosyc dobrze uporzadkowany. Czuje sie czescia tego spoleczenstwa, ludzie sa dla mnie mili, ja dla nich, w wiekszosci przypadkow czujemy sie tu bezpiecznie.

     
    Odpowiedz
  7. zk-atolik

    Afirmacja wiary, nadziei i miłości

    Wiara – ufność człowieka w Boga, także ludzkie dążenie, do wielkości, doskonałości i świętości – w świecie pogańskim, a tym bardziej cywilizowanym nigdy nie była sprawą prywatną, ani postawą człowieka kompromitującą i mało znaczącą. 

    Afirmacja cnót, w tym wiary, nadziei i miłości w życiu prywatnym i  przestrzeni publicznej wg. mnie nie jest sprawą naganną, ani wstydliwą, lecz Jego darem, łaską, oraz powszechnie uznawanym prawem, a nawet nobilitacją i wyróżnieniem osób wierzących bardziej Panu Bogu, niż ludziom.

    Natomiast w dziedzictwie pokoleń tj. nie popkulturze, lecz Kulturze, oraz kulturze, tradycji i religii różnych narodów – niezłomna wiara w Boga jest źródłem i inspiracją wszystkich najbardziej wartościowych ludzkich dokonań tj. wybitnych dzieł i wartości ponadczasowych.

    Ponieważ dzięki ludziom małej wiary, czy złej woli, a stanowiącym struktury władzy – obyczaje w świecie, także w Kanadzie i RP radykalnie zmieniają się. Dlatego zbyt często jest tak, jak Pan opisuje.

    • Czy tak jest właściwie, dobrze i powinno być?…..

    Ps. Doceniam Pana szczerość w kwestii trudności rozeznawania moich intencji i rozumienia treści wpisów. Ponadto żywię nadzieję, że dalsza wzajemna wymiana myśli, poglądów i doświadczenia życiowego pozwoli nam lepiej poznawać się i rozumieć.

    Proszę unikać  słowa musi, bo wolna wola człowieka jest darem, od Stwórcy i wartością nadrzędną, może chyba być też uniwersalną.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code