Normal
0
21
false
false
false
MicrosoftInternetExplorer4
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:”Times New Roman”;
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
- POPIÓŁ CZY DYJAMENT?
Czy popiół tylko zostanie i zamęt,
Co idzie w przepaść z burzą – czy zostanie
Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament,
Wiekuistego zwycięstwa zaranie!
C.K. Norwid
Pisać czy nie pisać? Oto jest pytanie!
8 stycznia br. minęła 42 rocznica tragicznej śmierci Zbigniewa Cybulskiego. E mortuum nil nisi bene powiadali starożytni, więc… Ale czy ta maksyma odnosi się do wszystkich bez wyjątku, także do twórców i ludzi sztuki? Czy po ich śmierci wolno czy też nie wolno – lub nie wypada krytykować tylko ich samych, a nie – ich dzieł czy sztuki?
E mortuum nil, nisi bene… O dziełach ich wolno; przecież one nadal żyją jako obrazy, książki, wiersze, rzeźby, kadry filmowe, śpiew czy muzyka zarejestrowane na płytach i taśmach. Żyją, a o żywych – wolno, więc…
Więc nie lubię aktorstwa Zbigniewa Cybulskiego. Nigdy nie lubiłem. A nie lubiłem dlatego, że grał sztucznie, nieprawdziwie, "aktorsko". Jego śmiech był gardłowy, wystudiowany, "aktorski". Jego ciało poruszało się w jakichś dziwnych, nerwowych, nieprawdziwych, kanciastych skurczach. Przewidywalność tych ruchów była przewidywalna. Każdej kobiecie z która odgrywał sceny miłosne obowiązkowo musiał "przejechać" palcami po ustach; czekałem na taki "przejazd" wiedząc, że doczekam się go prędzej, niż później. Ten człowiek grał tak, jak nie zachowują się ludzie w żadnych sytuacjach. Chyba, że grają kogoś innego, niż są i coś innego, niż powinni. Czyli – oszukują. Tak grał Cybulski: oszukiwał, że jest naturalny. Był nieprawdziwy.
"Giuseppe w Warszawie" – ta komedia byłaby doskonała, gdyby zamiast Cybulskiego obsadzono np. Kobielę. Gdyby obsadzono kogokolwiek, tylko nie Jego! Byłoby i wspaniale, i śmiesznie. Bo to był jedyny aktor w tym filmie, który mnie nie dość, że nie śmieszył to wręcz dołował tym nienaturalnym, gardłowym, "Maryśka!" .
Niektórzy powiadają, że za rolę w filmie "Popiół i diament" gotowi są mu odpuścić całość złej gry; quasi-amerykańskość, pozowanie na Jamesa Deana czy Marlona Brando, bo tak genialnie zagrał w scenie palenia spirytusu w "literatkach" a potem – jakże wspaniale konał na wysypisku.
Popiół i diament 1958 reż. A. Wajda
http://pl.youtube.com/watch?v=d0tk5usOE7Y
Nie! Nie i jeszcze raz – nie! Świat zapamiętał Cybulskiego w scenie w barze nie dla jego aktorskiego kunsztu, tylko dla nieprawdopodobnego patosu samej sceny; patosu porównywalnego z wielkością tych ujęć nagranych przez Eisensteina na odeskich schodach w "Pancerniku Potiomkinie" czy równie niezapomnianych kadrów z wymarszu poborowych na front w "Lecą Żurawie" Michaiła Kałatozowa.
A tamto umieranie na śmietniku? Na wysypisku każdy umiera wspaniale, stanowiąc nieme a jakże czytelne epitafium i – zarazem – memento.
Uwielbiam ten film. Uwielbiam w nim szczególnie Adama Pawlikowskiego i Bogumiła Kobielę, którzy grają po mistrzowsku. Kobiela zdumiewa mnie nadzwyczajnym dramatyzmem; on, aktor stricte komediowy wspiął się na wyżyny w scenie, w której jako sekretarz prezydenta miasta, pijany z gaśnicy polewa uczestników komunistycznej biby.
A Pawlikowski? Cóż – klasa sama w sobie. Gdyby w scenie w której płoną stakany ze spirytusem nie wypowiedział ani jednego słowa, i tak byłby w niej wielki, jak wielki bywał prawie w każdej granej przez siebie roli.
Jedna z najsłynniejszych scen z filmu Andrzeja Wajdy.
„Czerwone maki na Monte Cassino”; płonąca wódka (1m:22sek)
http://www.youtube.com/watch?v=Ffk65gyrj5A
Więc wprawdzie nie poważam gry aktorskiej Zbigniewa Cybulskiego ale rozumiem przyczynę fascynacji Jego Osobą:
"Tadeusz Konwicki o Zbigniewie Cybulskim w "Popiele i Diamencie":
– Nie lubiłem go jako Maćka, ponieważ za bardzo przypominał mi ówczesnych modnych aktorów amerykańskich, że przypomnę Jamesa Deana czy Montgomery’ego Clifta.
[…]Ale mnie, ciurze akowskiemu [ten film] w gardle stawał. Tak, my mieliśmy fasony, szpany, mody. Ale to nie były mody dżinsów, ciemnych okularów, zapalonych kieliszków ze spirytusem, neurastycznych wierzgnięć, historycznych szlochów i krótkotrwałych romansów.
[…] Myśmy byli zgrzebni, szarzy, w pumpach, akuratni, słowni, powściągliwi wobec elit, nieśmiali w uczuciach, gestach i słowach. Myśmy byli po prostu prawdziwi, bo nie odbici jeszcze w lustrze sztuki."
(cyt. za: Marek Haltof, Kino polskie, przeł. Mirosław Przylipiak, Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2004, s. 35-36)
Jeżeli ktoś po przeczytaniu mojego tekstu pomyśli, że nie znam się na aktorstwie, z całą pewnością będzie mieć rację. Podobnie jak ktoś, kto przeczyta i zgodzi się ze mną. De gustibus. Po prostu, dla mnie Zbigniew Cybulski jako aktor żadnym "gustibus" nie był ale jeden jedyny raz zagrał mistrzowsko – w nieśmiertelnym i wiekopomnym "Rękopisie Znalezionym w Saragossie" Wojciecha Hasa. Być może dlatego, że film to kostiumowy, gdzie "aktorstwo" aktora nie tylko nie razi ale jest niezbędne? A może dlatego, że Zbigniew Cybulski w rzeczywistości był niespełnionym i nieodkrytym talentem sceny, nie filmu? Nie wiem. I już nigdy się nie dowiem. Szkoda!
____________________________________
Reżyseria: Andrzej Wajda
Scenariusz: Jerzy Andrzejewski, Andrzej Wajda
Obsada:
Zbigniew Cybulski (Chełmicki Maciek), Adam Pawlikowski (Andrzej), Ewa Krzyżewska (Krystyna, barmanka w restauracji w hotelu "Monopol"), Wacław Zastrzeżyński (Szczuka, sekretarz wojewódzki PPR), Bogumił Kobiela (J. Drewnowski, sekretarz prezydenta miasta), Jan Ciecierski (portier w hotelu "Monopol"), Stanisław Milski (redaktor Pieniążek), Artur Młodnicki (konferansjer Kotowicz), Halina Kwiatkowska (pułkownikowa Katarzyna Staniewiczowa, szwagierka Szczuki), Ignacy Machowski (major "Florian", dowódca Andrzeja; w czołówce filmu pojawia się określenie roli: "Waga"), Zbigniew Skowroński (Słomka, dyrektor hotelu "Monopol"), Barbara Krafftówna (Stefka, narzeczona Staszka Gawlika; w napisach nazwisko: Kraftówna), Aleksander Sewruk (Święcki, prezydent miasta), Zofia Czerwińska (barmanka Lili) i in.
_________________________________
Dane za: http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/122374
Gra, kłamstwo i oszustwo w życiu publicznym !
Pisać o tym, czy nie pisać? Oto jest pytanie!
Oczywiście pisać, lecz najlepiej poprawnie tj. de mortuis nihil nisi bene Bardzo dobrze, że opisał, przedstawił Pan w swoim artykule bardzo aktualny, istotny i ważki wątek. Dotyczący nie tylko nagannej postawy i kiepskiej gry wybranego aktora(ów), lecz również wielu innych osób, także w wielu przypadkach podobnej postawy naszej w życiu codziennym – osobistym, prywatnym, a szczególnie w życiu publicznym.
Wystarczy włączyć TV i dość uważnie obserwować, aby być świadkiem podłej, nikczemnej, bądź cynicznej gry (postawy) różnych aktorów. Najczęściej etatowych (partyjnych) komediantów, błaznów, czy manipulatorów, także medialnych funkcjonariuszy, gwiazd, celebrytów etc.
A ściślej obserwatorem (widzem) nie teatru, lecz raczej kiepskiego przedstwienia, cyrku lub rewii, także ich sztuczności, zakłamania, pozorów, tzw. blichtru, czy prostackiego aktorstwa, a co najgorsze codziennego, permanentnego i masowego kłamstwa i oszustwa.
Zdumiewać może to, że aż tak wielu z nas, tj. potencjalnych wyborców – niby dorosłych, a nawet wykształconych i stale oszukiwanych, okradanych, wykorzystywanych, a nawet ośmieszanych i doświadczanych pustymi obietnicami, daje się nadal, czy notorycznie zwodzić, nawet kiepskim aktorom.
Z poważaniem Z.R.Kamiński
Ad rem
Etym. – z gr.; przypisywane Chilonowi (Diogenes Laertius, Chilon, passim) a. Solonowi (Plutarch, Solon, 21).
Za słownikiem on-line.Tyle o poprawności w moim pisaniu, bowiem Pan Z. R.Kamiński napisał:"Oczywiście pisać, lecz najlepiej poprawnie tj. de mortuis nihil nisi bene "
Ad rem: nie, proszę Szanownego Pana, nie zajmę się aktorami życia politycznego, bo to mierzwa, uwałaczająca swoimi zachowaniami nam wszystkim. Tym w szczególnosci, którzy oddali na nich swoje głosy wierząc, że oni dla "Ojczyzny ratowania". Na szczęście, nie mój głos został sponiewierany.
Pozdrawiam Pana i serdecznie dziękuję za komentarz.