,

Zawłaszczanie Boga

42. Wieczór Biblijny w Kasince Małej

Podczas czwartkowego Wieczoru Biblijnego omawialiśmy następujący fragment Ewangelii:
 
Jezus powiedział do Arcykapłanów i starszych ludu: Posłuchajcie innej przypowieści! Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś ukamienowali. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: Uszanują mojego syna. Lecz rolnicy zobaczywszy syna mówili do siebie: To jest dziedzic; chodźcie zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami? Rzekli Mu: Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze. Jezus im rzekł: Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce. Arcykapłani i faryzeusze, słuchając Jego przypowieści, poznali, że o nich mówi. Toteż starali się Go pochwycić, lecz bali się tłumów, ponieważ miały Go za proroka. (Mt 21,33-43.45-46)
 
Małgorzata: Przypowieść Jezusa o gospodarzu winnicy i niewdzięcznych dzierżawcach to zapowiedź Jego męki. Jezus mówi do arcykapłanów i starszych ludu o rolnikach, którzy zapomnieli, co zawdzięczają swojemu panu. Właściciel winnicy zainwestował, przygotował im miejsce pracy, ale też zobowiązał ich w zamian do daniny w postaci części plonów. Jak rolnicy zapomnieli, że zostali wynajęci do określonych zadań, tak samo faryzeusze i arcykapłani zapomnieli, że zostali posłani przez Boga, aby pełnić duchową posługę wobec Jego narodu wybranego. Nie tylko zapomnieli, że Bogu zawdzięczają swój szczególny społeczny status i zapewne niezłe warunki życia, ale też przestali żyć wiarą, nie rozpoznają Boga, wręcz chcą Go zabić. Jezus ujawnia im bardzo istotną prawdę o nich samych, o ich przewrotności i niewdzięczności, i ta prawda gniewa ich tak bardzo, że postanawiają Go zamordować.
 
Ta krytyka pozostaje ważna również dzisiaj dla nas, którzy jesteśmy w Kościele, jesteśmy katolikami. Przypomina o tym, że wiarę mamy dzięki łasce, którą otrzymaliśmy bądź na chrzcie, bądź w chwili jakiegoś nawrócenia, że wiara jest dla nas zadaniem i że Bóg oczekuje, abyśmy przynosili owoce. Jedni szukają w Kościele ciepełka, schronienia, wytchnienia od różnych problemów i strasznego świata. Innych cieszy wspólnota i poczucie wzajemnego wsparcia ze strony współwyznawców. Inni uważają uczestnictwo w religijnych obrzędach za gwarancję życia wiecznego, za bilet nieodwołalnie wykupiony do nieba. Inni wreszcie postrzegają Kościół jako dobre miejsce zarobku, jako solidną instytucję, w której warto się zakotwiczyć, bo jest trwalsza niż inne funkcjonujące na rynku firmy. A przecież wiary i Kościoła nie powinniśmy traktować jako swoją własność, którą zagospodarowujemy sobie tak, żeby nam buło wygodnie.
 
Ta Ewangelia przypomina, że kiedyś może przyjść posłaniec Tego, który dał nam łaskę wiary i zapytać o plon naszego życia. To może być osoba duchowna czy świecka, która nas wezwie do przemiany albo ktoś potrzebujący naszej pomocy, na przykład śmierdzący bezdomny, który poprosi o chleb. Ten Boży posłaniec wyrwie nas z przekonania, że wszystko mamy dobrze poukładane i możemy spokojnie żyć, nie dając nic z siebie. Obyśmy nie zachowali się wówczas jak ci arcykapłani i faryzeusze.
 
Tu jest jeszcze jeden ważny wątek. Jezus mówi o kamieniu odrzuconym przez budujących, który stał się kamieniem węgielnym. Mówi On, że Królestwo Boże zostanie zabrane ludziom zadowolonym z siebie, niszczącym innych, aby tylko utrzymać to samozadowolenie, a będzie dane tym, którzy mogą wydawać się gorsi i zasługujący na pogardę. Powinniśmy pamiętać, abyśmy zbyt pochopnie nie pogardzali innymi, że nie wierzą czy wierzą źle, bo może nie nas, ale ich Bóg zechce ostatecznie wybrać.
 
Andrzej: Dzisiejsza Ewangelia jest bardzo bogata w treść i tragiczna. Mamy tu kilka warstw. Pierwsza warstwa to proroctwo Jezusa odnośnie Jego odrzucenia jako Mesjasza, jako Boga przez naród wybrany, a zwłaszcza przez żydowskie elity. Ale oczywiście wiemy, że słowo Boże nie dotyczy tylko momentu historycznego. Jezus nie zostawia nam tego słowa, abyśmy pomyśleli sobie: „O, jacy ci Żydzi źli, nie tylko nie rozpoznali, ale nawet zabili Boga w Jezusie”. Na pewno była to tragedia dla narodu żydowskiego.
 
Natomiast ja chciałbym się skupić na tym, co to oznacza dla nas na trzech płaszczyznach: dla Kościoła katolickiego, który wierzy, że posiada pełnię depozytu wiary, dla wszystkich chrześcijan i najszerzej, dla ludzkości,, która otrzymała dar życia na ziemi i zbawienia. Czwarta płaszczyzna jest osobistą płaszczyzną mojego daru łaski jako człowieka, jako chrześcijanina: co ja ze swoją łaską wiary robię, czy przyjmuję wysłanników gospodarza winnicy do swego serca, czy też ich wyrzucam, zabijam i w końcu zabijam Boga w swoim sercu?
 
Pierwsza sprawa Kościoła katolickiego. Mamy obietnicę, że bramy piekielne nie przemogą Kościoła, który został zbudowany na opoce, na Piotrze, czyli bez względu na nasze błędy i popełniane grzechy ten Kościół w takiej czy innej formie będzie trwał do końca czasów. Jednocześnie sam Jezus pyta przed swoją męką, czy znajdzie wiarę, jeśli ponownie wróci, więc dopuszcza myśl, że ludzie mogą utracić wiarę. Czasy ostateczne będą na pewno czasami wielkiego zamętu i nie wiemy, ilu pozostanie wiernych. Natomiast w sensie historycznym i geograficznym wiemy, że Kościół, choć trwa od dwóch tysięcy lat, zanika z różnych powodów. Kiedyś w północnej Afryce był potężny Kościół św. Augustyna, a dzisiaj nie ma tam chrześcijan albo są mniejszością w diasporze. Kiedyś cała Europa byłą chrześcijańska, a dzisiaj widzimy, że Rosja jest w dużym stopniu zateizowana, Europa Zachodnia została zlaicyzowana, w Europie Środkowej Czechy są prawie całkowicie ateistyczne, w Wielkiej Brytanii sami biskupi przyznają, że jest tam całkowicie zsekularyzowane społeczeństwo. Z kolei werwa Kościoła przesuwa się w kierunku niektórych krajów Azji i Afryki. Wydaje się, że tam będzie przyszłość Kościoła katolickiego, a Europa tej szansy nie ma.
 
Nie mówię o przyczynach zewnętrznych, bo Jezus wskazuje tutaj na przyczyny wewnętrzne. Znamy słabości swojego Kościoła w Polsce czy w Europie. Jezus wskazuje na taką istotną słabość jak zawłaszczenie Boga dla swoich celów. Otrzymujemy dar w postaci łaski, wiary, religii, pewnej wspólnoty i mając jakąś władzę albo będąc szarymi uczestnikami, korzystamy w sensie psychicznym, religijnym, materialnym, politycznym z tego daru, ale usuwamy z niego dawcę. Nie tylko usuwamy, odpychamy – my Go zabijamy. Jest to skrajne zamknięcie na Boga i skrajny cynizm, który jak wiemy, jest możliwy również w Kościele. Na pewno Jezus ostrzega przed tego rodzaju zawłaszczeniem ze strony ludzi Kościoła, zarówno duchownych, jak i świeckich, zwłaszcza przez polityków, którzy mają silną pokusę manipulowania religią.
 
Teraz przejdę do czwartego aspektu. Jako pojedynczy człowiek dostaję dar istnienia, wiary w Boga, zbawienia. I co ja z tym darem robię? Czy wiem, że jestem tu na ziemi tylko depozytariuszem tego daru? Czy wiem, kto jest dawcą tego daru, czy w synowskim posłuszeństwie chcę Go kochać, czy chcę o nim pamiętać, czy jestem otwarty na spotkanie z Nim? Czy przeciwnie, złoszczę się na dawcę daru, mówię, że tego dawcy nie ma, a gdy za bardzo szturmuje moje serce, usuwam Go z tego serca, zabijam Pana Boga w sensie subiektywnym? Na pewno XX wiek jest najbardziej intensywnym czasem w historii chrześcijaństwa, zwłaszcza europejskiego, zabijania Boga w ludzkich sercach, czyli świadomego negowania Jego istnienia, odrzucania Go jako Stwórcy i jako Zbawiciela.     
 
Mamy wielką odpowiedzialność za dziedzictwo Jezusa, które nam dał i każdego dnia daje, abyśmy je pielęgnowali, utrzymywali i nie zapominali, kto jest dawcą. Musimy jednocześnie wiedzieć, że taka tragiczna możliwość manipulowania Bogiem, zabicia Go i zawłaszczenia daru Kościoła, religii, całego życia ludzkiego jest, niestety, czymś realnym.
 
Chciałbym się dzisiaj modlić, abyśmy jako Kościół i jako poszczególni ludzie umieli cieszyć się darem istnienia, miłości, zbawienia, wspólnoty, obecności Boga wśród nas; abyśmy odrzucili na zawsze pokusę manipulacji tym darem, zawłaszczania tego daru, robienia rzeczy, które zabijają dawcę daru w naszych sercach i w sercach innych ludzi; abyśmy umieli odnaleźć w sobie postawę wdzięczności wobec Boga, tęsknoty za Nim, wyczekiwania na Jego przyjście w każdej chwili naszego życia, ale też wyczekiwania na Jego przyjście w chwili naszej śmierci, w chwili końca świata, gdy nastąpi pełnia Jego królestwa.
 
 

5 Comments

  1. zibik

    Powiedział Jezus :

    "Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie : Kamień odrzucony przez budujących – to ten, który stał się kamieniem węgielnym. I to jest dzieło Pana i ono jest godne podziwu w oczach naszych. Tak też mówię wam: królestwo Boże będzie od was zabrane i zostanie powierzone ludowi, który wyda zeń owoce. Ktokolwiek upadnie na ten kamień, rozbije się, a on zmiażdży każdego, na kogo spadnie." Arcykapłani i faryzeusze, słuchając tych słów, zrozumieli dobrze, że odnoszą się one właśnie do nich. Ale gdy usiłowali Go pochwycić, ogarnęła ich obawa przed tłumem, który uważa Go za proroka. (Mt21,42-46)

    Kto uważnie czyta i właściwie rozumie Pismo Święte wie i wierzy, że wówczas : "Jezus powiedział do Arcykapłanów i starszych ludu:" – a kto dzisiaj mówi, do ich współczesnych następców?……

    Czy współczesnych słuchaczy, czytelników słów Jezusa ogarnęła już obawa, przed tłumem?……

    Czy oni, także my zawsze, bądź przede wszystkim chcemy słuchać Jego nauki, w tym Jego wskazań, pouczeń i przypowieści?……, które są nie tylko ponadczasowe i wciąż aktualne, lecz pouczające, ubogacające, dobroczynne, a nawet mają moc sprawczą i zbawienną.

    Pytam się dalej – gdzie podziali się owi gospodarze, którzy zakładają, rozbudowują, powiększają, usprawniają, pomnażają, a nie niszczą, trwonią, rabują, tj. doprowadzają do upadłości wcześniej powstałe, czy jeszcze istniejące winnice?…..

    Owszem są zapraszani i przybywają, nawet bez zaproszenia, do nas różni inwestorzy, biznesmeni, którzy dokadnie penetrują naszą Ojczyznę i zwykle nabywają na bardzo korzystnych, dla siebie warunkach matkę Ojczyznę naszą. Drogocenną i urodzajną polską ziemię, oraz jej bogactwa naturalne i inne dobra narodowe RP – nasze najatrakcyjniejsze, najcenniejsze mienie.

    Kto z nich zapraszających, także z nas oszukiwanych, okradanych i wykorzystywanych zastanawia się poważnie nad tym, że wreszcie przyjdzie czas zbiorów?……

    Owi podejrzanie "gościnni" i inwestorzy strategiczni, także inni im podobni oczywiście odbierają plon, lecz już nie muszą wysyłać swoich sług, czy synów, bo przy pomocy usłużnych bankowców transferują pozyskiwane profity, zyski, do rajów podatkowych lub tam skąd przybyli.

    A co dzisiaj mogą zrobić pozostali – najemni rolnicy, robotnicy, pracownicy, urzędnicy, etc. ,kiedy przychodzi czas zbioru plonów i podziału zysków?….

    Rozważana przypowieść Jezusa ma jednak również zdecydowanie głębszy i ponadczasowy wymiar, nie tylko egzystencjalny, gospodarczy, ekonomiczny, dlatego nie przypadkowo mówi Jezus o wzorowym gospodarzu, jego synu (dziedzicu) i uszanowaniu ich, także mentalności – sposobie myślenia i postępowania ludzi żądnych cudzej, im nienależnej własności.

    Kto z nich wówczas, także dzisiaj poważnie zastanawia się – co Wszechmocny i Sprawiedliwy Pan wszechświata, także prawowity właściciel, wzorowy gospodarz winnicy – Ojczyzny z nimi uczyni, kiedy przyjdzie?….

    Czy Królestwo Boże będzie, a może jest już im, nam zabrane, a dane innym, którzy wydadzą Jego owoce?….

    Szczęść Boże !

     

     
    Odpowiedz
  2. Kazimierz

    Zagrożenie religijnością

    Dla mnie powyższy tekst biblijny jest niesłychanym ostrzeżeniem przed popadnięciem w religiność.

    Izrael przecież nie został wybrany dlatego, że był czymś szczególnym, że wyrózniał się pobożnością, czy jeszcze inaczej zasłuzył sobie na to. Abraham, a wcześniej Abram zosta ł wybrany ze względu na wiarę i zaufanie do Boga, szczególnie –  w chwili składania syna swojego na ofiarę. Bóg sprawdzał oddanie Abrahama, trenował go poprzez różne okoliczności, uczył go, aby ten był mógł przekazać żywą wiarę swojemu synowi Izaakowi, a w nim następnym pokoleniom. 

    Wiara ta polegała na bezgranicznym zaufaniu Bogu, na osobistej relacji z Nim, takiej, jak miał ongis praojciec Adam. Możemy obserwować wzloty i upadki mężów Bożych przez wieki, ale im bardziej zbliżamy się do Nowego Przymierza, tym zaufanie i osobista relacja "mężów Bożych i ludu" staje mniejsza, a wypiera tą relację religijność – czyli odprawianie rytuałów, składanie ofiar – a Bóg do nich wołał – "miłosierdzia chcę a nie ofiar…" Bóg nawoływał ich ciągle do nawrócenia serc, aby ukorzyli się przed Nim i przyjęli od Niego "mięsiste serca… i Ducha nowego i prawego " Ezechiel 36.24-27.

    Czasami widzimy odnowę tej relacji jak za czasów powrotu z niewoli Perskiej czytamy –

    "…(6) rzekłem: Boże mój! Wstydzę się i nie ośmielam się nawet podnieść swojego oblicza do ciebie, Boże mój, gdyż nasze winy wyrosły nam ponad głowę, a nasze grzechy dosięgły aż nieba. (7) Od dni naszych praojców tkwimy w wielkim grzechu aż do dnia dzisiejszego; z powodu naszych win popadliśmy my, nasi królowie, nasi kapłani, w ręce królów tych ziem w niewolę, pod miecz i na łup, i na pośmiewisko, jak to jest dzisiaj. (8) A teraz jakby na chwilę spotkała nas łaska od Pana, Boga naszego, że ocalił nam resztkę i dał nam oparcie w swoim świętym miejscu, że Bóg nasz oświecił nasze oczy i dał nam nieco wytchnienia w naszej niewoli. (9) Bo chociaż jesteśmy niewolnikami, lecz w naszej niewoli nie opuścił nas nasz Bóg, ale zapewnił nam przychylność królów perskich, pozwalając nam odżyć, abyśmy mogli wznieść świątynię naszego Boga i naprawić jej zniszczenia; dał nam mur ochronny w Judei i Jeruzalemie.  oraz    (1) Gdy tak Ezdrasz na klęczkach płacząc, modlił się i wyznawał grzechy przed świątynią Bożą, zgromadził się wokoło niego z Izraela bardzo wielki tłum mężów, kobiet i dzieci, i cały lud zanosił się od płaczu. Fragmenty z księgi Ezdrasza

    Zrozumieli, że żadna religijnośc nie może zastąpić osobistej relacji z Bogiem. I dziś niech nas Pan Bóg chroni i niech nam okaże swoje miłosierdzie, że z powodu tak wielkiej Jego miłości, którą objawił nam w Chrystusie Panu, która jest dostępna przez Jego Łaskę w Duchu Świętym – abyśmy popadali w religijność i odsuwali Boga na bok, na korzyśc naszych wyobrażeń o Nim.

    Królestwo Boże jest dla zrodzonych przez Boga ludzi. Jest  ich dziedzictwem danym i w żaden sposób nie zasłużonym . Każdy, którego serce jest przemienione przez Pana, który rozkochał się w Chrystusie i doznał "METANOJI",  jest jego (Królestwa) mieszkańcem i nie należy już do tego świata, lecz do Boga. Dlatego też, Paweł Apostoł nawołuje Galacjan – o wy idioci z Galacji, któż was omamił….. zaczęliście w Duchu, a kończycie w ciele…." ?

    I tak może stać się w naszym życiu, że początkowe nasze zauroczenie w Bogu, kończy się na marwej religijności. Modlę, się aby w Polsce miesjce religijności nastąpiło odrodzenie naszych serc do żywej relacji z Chrystusem.

    Pozdrawiam serdecznie Kazik J

     

     
    Odpowiedz
  3. zibik

    Liturgia, a religijność i pobożność !

    Religijność i inne formy pobożności wg. mnie nie stanowią żadnego zagrożenia, kiedy są kontynuacją życia liturgicznego Kościoła i nie zastępują sakramentów i sakramentaliów. Katechizm Kościoła katolickiego (KKk) dokładnie i jednoznacznie owe sprawy precyzuje i wyjaśnia.

    Inną kwestią jest to – jak wielu katolików, w tym osoby duchowne w praktyce życia codziennego wspólnoty parafialnej, sumiennie urzeczywistnia i przestrzega owe ustalenia i zalecenia. Choćby podstawową zasadę, że liturgia ze swej natury powinna przewyższać religijność i wszelkie formy pobożności.

    Liturgia, religijność i pobożność katolicka praktykowane zgodnie z nauczaniem Kościoła są wystarczającą gwarancją, żeby nasze zauroczenie w Bogu przemieniało się w dojrzałą i odpowiedzialną miłość i przyjaźń, które od Niego pochodzą.

    Módlmy się razem, aby nasze umysły i serca coraz bardziej wypełniała Jego miłość w prawdzie.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  4. Malgorzata

    Lepsze małżeństwo z rozsądku niż żadne

    Kazimierzu!

    Słusznie podkreślasz rolę żywej wiary. To ona powinna być podstawą żywej relacji z Bogiem i nie zastąpią jej żadne zewnętrzne formy religijności. Jeżeli poprzestaniemy na obrzędach czy przestrzeganiu przykazań, to może nie zapomnimy o Bogu, ale na pewno odsuniemy Go na margines naszego życia.

    Wydaje mi się jednak, że mówiąc o dzierżawcach winnicy, Jezus podkreśla też znaczenie pewnych obowiązków wobec Boga. Dzierżawa to dosyć ścisła zależność: jedna strona wydzierżawia, a druga musi w określonym czasie dać w zamian to, co zostało uzgodnione.

    Broniłabym zatem zewnętrznej religijności, która budzi Twoje obawy. Pełni ona funkcję dyscyplinującą tam, gdzie iskierka wiary jest bardzo słaba. Chodzi o to, aby ta religijność była pomocnicza, a nie dominująca.

    Jak słusznie zauważyłeś, początkowe zauroczenie Bogiem staje się często martwą religijnością. Tak bywa nie tylko w relacji z Bogiem. Ludzie też często zakochują się, a potem ich małżeństwo podtrzymuje tylko poczucie obowiązku, przyzwoitości czy wspólne interesy. I może w wielu przypadkach dobrze, że jest przynajmniej poczucie obowiązku, bo zawsze pozostaje nadzieja na odrodzenie miłości. To podobny smutny, ale jakże częsty proces.

    Polską zewnętrzną religijność porównałabym do takiego spoiwa, które pozwala utrzymać “małżeństwo z rozsądku”. Przyłączam się jednak do Twojej modlitwy, aby w Polsce zewnętrzną religijność zastąpiło odrodzenie żywej wiary w Chrystusa.

    Pozdrawiam
    M. F.

     
    Odpowiedz
  5. Kazimierz

    Małgorzato

    Zgadzam się z Tobę co do zewnętrznej jak to nazywasz religijności, jeśli ona wyraża to co jest w naszych sercach.

    Oczywiście, że uczestnictwo w nabozenstwach jest publiczne i to oznacza w naszej kulurze religijność. Trudno pomylic, ludzi, którzy masowo idą na msze katolickie czy prawosławne nabozeństwa, czy też z Biblią w ręce (lub w teczce) na nabożeństwa protestanckie od ludzi idacych na piwko.

    To oczywiście świadczyć powinno o tym, co człowiek ma w sercu, o jego miłości do Boga i Wspólnoty ludzi wierzących – Kościoła i zapewne w jakis sposób świadczy . 

    Nie na darmo autor listu do Hebrajczyków woła – "I baczmy jedni na drugich, w celu pobudzenia się do miłości i dobrych uczynków. Nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju, lecz dodając sobie otuchy, a to tym bardziej, im lepiej widzicie, że sie ten dzień przybliża" Hebr. 10.24-25

    Natomiast ja mówiłem o religijności w kontekście popularnego stwierdzenia, używanego przez wielu ludzi, jestem religijnym człowiekiem – to znaczy chodze do Kościoła, biorę udział w różnych Świętach itp. ale nie ma to większego znaczenia dla mojego życia, lecz jest częścią  mojej kultury odziedziczonej po przodkach. I jak piszesz – religiność polska jest pewnego rodzaju spoiwem, ale nie dokońca jestem pewien czy małżeństwa, czy też raczej kultury i chęci bycia w dziedzictwie przodków i kultywowaniu określeniu POLAK – KATOLIK.

    No ale wszystkim Bóg posłuzyc się może aby przywieść poszukujące serce do pokuty i nawrócenia. Dlatego też uważam, że i ta religijność może stanowić pewien aspekt nazwałbym to synagogalny – który wskazuje na Boga i na Chrystusa – i to zapewne jest dobre w objawieniu ogólnym, aby człowiek mógł zdawać sobie sprawe, że Bóg istnieje i zachęcać  do dalszej podróży w wierze, lecz ta dalsza droga, to już indywidualna decyzja każdego człowieka.

    Myslę, również, że ci, którzy doświadczyli miłosci Boga i świadomie podążają za NIm w naszym kraju przynajmniej w odróżnieniu np. od Turcji czy innych krajów niechrześcijanskich mają ułatwione zadanie w przekazywaniu poselstwa Chrystusowego, poselstwa zachęcającego do głębokiej wiary, gdyż często już nikomu nie trzeba tłumaczyc, że Bóg jest. I to zapewne jest pozytywne, dalej może być już gorzej, aby właśnie ludzie nie pozostali na tym poziomie, ale poznali Chrystusa osobiście, w relacji, jak to zgodziłaś się ze mną żywej i osobowej, która jedynie może dokonać zmian realnych i trwałych w człowieku.

    Pozdrawiam serdecznie Kazik

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code