Zaufać znaczy pokochać

 
Rozważanie na Piątek III tygodnia Adwentu, rok A2

tezeusz_adwent_2013.jpg

W dzisiejszej scenie Zwiastowania Maria bezwarunkowo zawierza Bogu, który słowami anioła Gabriela zaprasza ją do zostania Matką Syna Bożego. Zainspirowany tą sceną, a jednocześnie pamiętając o temacie naszych Rekolekcji, chciałbym rozważyć postawę zaufania do drugiego człowieka jako szczególny przejaw miłości albo jej braku.

Maria zawierza Bogu bezwarunkowo, ponieważ kocha Go miłością silną, ufną i czystą. Jej zawierzenie niesłychanemu zaproszeniu Boga wyrasta wprost z jej miłości, która godzi się przyjąć najbardziej niemożliwy scenariusz życia i pójść w całkowitej ciemności wiary za Słowem Boga niewidzialnego.

Nasze ludzkie zawierzenie/zaufanie drugiemu człowiekowi oznacza, że wierzymy jego słowom i czynom. Nie tylko jakimś konkretnym, ale też wierzymy jakiemuś człowiekowi, ponieważ w swej istocie jest wiary-godny. Być może rzadko myślimy o zaufaniu drugiemu człowiekowi jak o akcie miłości czy jej odmowy, gdy nie ufamy lub przestajemy ufać. W codzienności zwykle myślimy o zaufaniu jako pewnej funkcji roztropności, pewnej moralnej i praktycznej intuicji, która ma służyć przede wszystkim naszemu bezpieczeństwu i interesom, i zabezpieczać je przed ludźmi, którzy mogą nam zaszkodzić, jeśli zaufamy im, a nie okażą się tego godni. Takie egoistyczne postrzeganie naszego zaufania lub jego odmowy jest charakterystyczne dla etapu życia, na którym to moje JA jest wciąż najważniejsze, gdy INNI jeszcze nie zaistnieli w moim życiu jako bliźni, godni bezwarunkowej miłości. Ale nawet wówczas pod warstwą egoizmu i interesownego postrzegania zaufania jest w nas obecny potencjał zaufania bezinteresownego, które rodzi się z miłości i czeka na swe urzeczywistnienie.

Co znaczy ufać drugiemu człowiekowi z miłości do niego? Po pierwsze, ufam mu, bo zakładam, że jest dzieckiem tego samego Ojca, stworzonym z miłości dla szczęścia i życia wiecznego. Ten fundamentalny akt zaufania drugiemu człowiekowi wyrasta z zaufania do samego Boga, któremu wierzymy, że jest dobry i stworzył człowieka dobrym, na swój obraz i podobieństwo. Ufam drugiemu człowiekowi – zanim cokolwiek powie czy zrobi – bo jest darem samego Boga. Po drugie, ufam drugiemu człowiekowi, bo wierzę, że z natury jest raczej dobry, niż zły i że żadne zło nigdy nie zmaże w nim obrazu dobroci Boga. Po trzecie, ufam mojemu bratu i siostrze, to znaczy wierzę im, że w swej istocie chcą oni mojego dobra: są mi życzliwi. Po czwarte, ufam drugiemu człowiekowi, bo pragnę żyć z nim w przyjaźni, pragnę mu wierzyć i powierzyć siebie samego.

W codziennej praktyce ten ideał zaufania drugiemu z miłości i dla miłości jest w swej pełni trudny do spełnienia i napotyka nieraz olbrzymie trudności. Jakie? Zwykle nasze próby zaufania drugiemu człowiekowi obarczone są bolesnymi doświadczeniami zawodu, a nawet zdrady ze strony innych, zwłaszcza tych, których uważaliśmy za bliskich i godnych zaufania. Doświadczenie osobiste i cudze uczy, że należy być raczej ostrożnym w ufności wobec innych, bo zbytnia ufność skazuje nas i naszych bliskich na poważne zagrożenia: bycia okradzionym, znieważonym, zranionym, oszukanym, zdradzonym, skrzywdzonym, okłamanym. W ludzkim doświadczeniu niewiele jest chyba boleśniejszych doświadczeń, niż utrata zaufania do bliskiej osoby czy szerzej do ludzi w ogóle. Utrata zaufania jest doświadczana jako rana separacji od bliźniego. Nie ufając drugiemu, niejako negujemy w nim przede wszystkim dobrą wolę, jeśli nie w ogóle, to na pewno wobec nas. Negacja dobrej woli staje się jednocześnie utratą naszej wiary w jego człowieczeństwo, możliwość przemiany i nawrócenia. Człowiek, który utracił nasze zaufanie, staje jakby poza kręgiem dzieci Bożych, przestaje być moim bliźnim, a je tym samym przestaję mieć wobec niego etyczne zobowiązania.

Bywa też, że przyczyną utraty zaufania do innych jest ciąg rozczarowań, których sami staliśmy się przyczyną: gdy przestajemy ufać sobie, kontrolować swoje życie, zaczynamy kłamać, oszukiwać, zdradzać, krzywdzić innych, przestajemy ufać samym sobie. A w konsekwencji innym.

Bez względu na to, jak poważnie uzasadniona jest ograniczenie, a nawet całkowita odmowa naszego zaufania do konkretnych osób lub grup ludzi, nigdy nie przestajemy być odpowiedzialni za jakość naszego zaufania wobec innych, ponieważ żadne przecierpiane zło nie upoważnia nas do odmowy miłości wobec drugiego człowieka, również krzywdziciela. Nawet, a może szczególnie wówczas, gdy staje się to niesłychanie trudne czy wydaje się wręcz niemożliwe.

Dla celów rekolekcyjnych, to znaczy poprawy jakości naszego życia jako ludzi i chrześcijan, warto przeformułować dotychczasowe interpretacje zaufania: przestać myśleć o nim głównie w kategoriach egoistycznych zabezpieczeń przed zagrożeniami, jakimi mogą być nasi bliźni, a zacząć myśleć o zaufaniu jako naszej miłości lub jej odmowie wobec drugiego człowieka. Czym mniej w moim życiu spontanicznego zaufania wobec innych, tym mniej w nim miłości człowieka i samego Boga. I w tej kwestii nie ma się co usprawiedliwiać, choćby nawet było czym. Odmawiając fundamentalnego i konkretnego zaufania drugiemu człowiekowi, tym samym odmawiam uznania w nim człowieka i dziecka Bożego. Odmawiam uznania w nim swojego bliźniego, godnego mojej bezwarunkowej miłości.

Co robić w tych trudnych sytuacjach, gdy uzasadnione jest ograniczenie zaufania, by nie narazić na poważne niebezpieczeństwo siebie i bliskich czy nawet większej wspólnoty jak Ojczyzna? Myślę, że nasze ograniczenie zaufania powinno być proporcjonalne do faktycznych przyczyn, zawsze jedynie tymczasowe, gotowe do przywrócenia pełni zaufania. Nigdy nie możemy pozwolić, by to tymczasowe ograniczenie stawało się trwałe i dogmatyczne. Nigdy – nawet gdy sytuacyjnie czy funkcjonalnie ograniczamy nasze zaufanie do kogoś – nie możemy sobie pozwolić na utratę fundamentalnego zaufania do drugiego człowieka: do jego zasadniczej dobroci, synostwa Bożego, możliwości przemiany. Funkcjonalne i uzasadnione ograniczenie zaufanie nie może stawać się naszą trwałą postawą odmowy miłości drugiemu człowiekowi. Zaufanie rodzi się z miłości i ginie wraz z nią. Ostatecznie przecież zaufać drugiemu oznacza pokochać go.

Na koniec chciałbym za wstawiennictwem Marii modlić się do Boga o łaskę całkowitego zawierzenia Jego Słowu kierowanemu do nas, a jednocześnie o łaskę ufności drugiemu człowiekowi, który jest darem miłości Bożej dla nas.

Rekolekcje Adwentowe Tezeusza 2013

zaufanie-Miszk.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

12 Comments

  1. aaharonart

    “Kapłan Biblioteki” cz 2

    W sytuacji kiedy zostaliśmy przez kogoś  zranieni lub oszukani, bardzo trudno jest nam na nowo zaufać, a lęk przed kolejnym zranieniem zaczyna w tych relacjach rządzić.
    Żyjąc we wspólnocie rodzinnej, we wspólnotach religijnych  ciągle możemy odkrywać i akceptować a nawet pokochać tajemnicę własnej osoby. To tam  odkrywamy  mądrość naszego przeznaczenia , nie żyjemy według cudzych oczekiwań, nie odgrywamy ról w naszym życiu które ktoś za nas ustanowił , lecz żyjemy zgodnie z naszym powołaniem.
    Co zraniło nas i spowodowało, że przestaliśmy ufać tym, którzy zaplanowali nam taką a nie inną rolę w życiu?

    Co zraniło ciebie i spowodowało, że przestałeś  ufać tym, którzy zaplanowali ci  taką a nie inną rolę w życiu Kościoła? Ktoś kiedyś nas przecież do Kościoła wprowadził , dał Chrzest , bierzmowanie , sakrament kapłaństwa itd. Wierzyliśmy że takie jest właśnie nasze przeznaczenie. Wierzyliśmy ludziom którzy byli nosicielami jego obecności w świecie.  Przecież wszyscy dobrze wiemy że tak naprawdę na ziemi nie widać Boga ani go nie można usłyszeć . Bóg narodził się w Ciele  człowieka  i mogliśmy mu zaufać. Kiedy odszedł pozostawił na ziemi ludziom dar Ducha świętego. Ci którzy go przyjęli stali się dziećmi Bożymi – duchonosicielami Jego obecności j. Gdzie oni są?

    Gdzie oni są Ci wszyscy Boży przyjaciele? Na początku niewątpliwie myśleliśmy że Kapłan albo pastor z którym siadamy przy jednym stole  komunii jest właśnie tym człowiekiem któremu możemy zaufać albowiem on jest duchonosicielem . Był w naszych oczach jak Bóg . Był namacalnym obrazem jego rzeczywistości na ziemi. Jako dziecko mieliśmy pełne zaufanie do Arcykapłanów  . Z czasem kiedy dorastaliśmy nasze zaufanie zaczęło topnieć. Okazało się że Arcykapłan  któremu tak ufaliśmy to człowiek chwiejny . Czuliśmy się troszkę zawiedzeni że ten który miał być zawsze na wyciągnięcie ręki ,  już nim nie jest , że powoduje nim coś co niejako nie pozwala mu widzieć naszych potrzeb przez skrzydła arki przymierza . Uważaliśmy się za kogoś kto przejżał Arcykapłana, zobaczyliśmy jego wady . Byliśmy obserwatorami jego zbytków i upadków ,przestawaliśmy mu ufać. Jednak przyszedł taki czas w naszym życiu kiedy sami doświadczyliśmy upadku . Doświadczyliśmy zdrady jako naród  . Zawsze uważaliśmy siebie za ludzi którzy nie są zdolni do upadku , do zdrady Boga do pujścia na kompromis ze światem który nie ma w sobie wartości Bożych . A jednak stało się . Pewnego dnia nasze religijne życie runęło w otchłań grzechu. Okazało się że nie jesteśmy niczym lepsi od Komunistów  którym przestaliśmy ufać. Staliśmy się ludźmi którym nie można zaufać . My Chrześcijańskie dzieci .

    Nasze dzieci przyglądały się naszym upadkom , czytały nasze światowe gazety  i  wiedziały że ten "tatuś" w kościele  ma drugie dno. Jest łajdakiem któremu coraz mniej można zaufać. Dzieci dorastały w przekonaniiu że tata  tak naprawdę nie jest tym za kogo się podaje . Coraz mniej ufały swojemu ojcu który zachłyśnięty wolnością oddawał sie coraz częściej pogoni za dorobkiem materialnym . Ta wolna europa ! Ten piękny nowy Kościół we wspólnej europie . Kościół  wolny od komunistycznego jarzma stawał się coraz bardziej ujarzmiony przez nierząd .

    Dzieci coraz częściej nie ufały "Ojcu". Kościół coraz częsciej stawał się areną na której występowali aktorzy którym nie można było zaufać …."Właściwie to nie ma się na czym oprzeć" –  mówiły  patrząc na wyzwolonych z pod jarzma komunizmu rodziców  . Skóra i kości a w środku pałętająca się dusza ze skłonnościami do upadków. Oto czym dziś są nasi rodzice którzy obiecywali nam życie na ziemi na której miał zapanować Duch święty. 

    Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi , tej ziemi , mówił Karolo Wojtyła …

    Czy to znaczy że nikomu na ziemi nie można zaufać?

    Czy to znaczy "nie będziesz miał Bogów innych przedemną ?" Nie szukać zaufania  w człowieku? , nie moze on bowiem być Bogiem . A jednak wciąż rodzi się w nas pragnienie uobecnienia boga na ziemi. Chcemy aby On wcielił się w ten świat i chcemy znaleźć naszego Ojca który jest w niebie , czasami nawet wierzymy że może on przyjść  w postaci 77 letniego Franciszka Papieża w co oczywiśćie dzieci już nie wierzą  . Chcemy aby tak jak w niebie tak był z nami na ziemi nasz Ojciec niebieski . Nie chcemy dłużej czuć zawodu . Nie chcemy być porzuconymi dziećmi kościoła. Chcemy aby nasz Tato, był na wyciągnięcie ręki takim jakim jest w niebie . My chcemy Boga na ziemi, chcemy kogoś komu można stale ufać .

    Chcemy  aby był przy nas ktoś kto nigdy nas nie zawiedzie . Dzieci wołające ustami Papieża .

     

    PS

    Dla ciekawostki powiem a znam to z tradycji Żydowskiej ,  że arka przymierza miała dwa cheruby o twarzach chłopca i dziewczynki . Cheruby na Arce przymierza to dzieci .

     

     
    Odpowiedz
  2. Jadzia

    hmm czy tylko doswiadczenia i egoizm?

    Takie egoistyczne postrzeganie naszego zaufania lub jego odmowy jest charakterystyczne dla etapu życia, na którym to moje JA jest wciąż najważniejsze, gdy INNI jeszcze nie zaistnieli w moim życiu jako bliźni, godni bezwarunkowej miłości. Ale nawet wówczas pod warstwą egoizmu i interesownego postrzegania zaufania jest w nas obecny potencjał zaufania bezinteresownego, które rodzi się z miłości i czeka na swe urzeczywistnienie. (…)

     


    Jakie? Zwykle nasze próby zaufania drugiemu człowiekowi obarczone są bolesnymi doświadczeniami zawodu, a nawet zdrady ze strony innych, zwłaszcza tych, których uważaliśmy za bliskich i godnych zaufania. Doświadczenie osobiste i cudze uczy, że należy być raczej ostrożnym w ufności wobec innych, bo zbytnia ufność skazuje nas i naszych bliskich na poważne zagrożenia: bycia okradzionym, znieważonym, zranionym, oszukanym, zdradzonym, skrzywdzonym, okłamanym.

     

    Nie zwalajmy wszystkiego na nasze doswiadczenia czy egoizm.Co na to Biblia?

    Wszystkie cytaty pochodzą z Biblii Tysiaclecia. Tylko niewielka ilosc  zacytowałam. Zachęcam do dokładniejszej lektury.

    Mądrosć Syracha 8

     (19) Nie otwieraj swego serca każdemu człowiekowi, abyś nie usunął od siebie szczęścia.

     (18) Wobec obcego nie zdradzaj tajemnic, nie wiesz bowiem, co wymyśli.

    (14) Nie prawuj się ze sędzią, ponieważ według jego uznania wydadzą mu wyrok.

     (12) Nie pożyczaj człowiekowi możniejszemu od siebie, a jeślibyś pożyczył, uważaj to za stracone!

     Madrosc Syracha 11

    (29) Nie wprowadzaj do domu swego każdego człowieka, różnorodne są bowiem podstępy oszusta.

    (34) Przyjmij obcego do domu, a wtrąci cię w zamieszanie i oddali cię od twoich najbliższych.

    Madrosc Syracha 12

     (10) Nie wierz nigdy twemu nieprzyjacielowi, jak bowiem spiż śniedzieje, tak i jego przewrotność. 

     (16) Nieprzyjaciel ma słodycz na swoich wargach, a w sercu zamyśla wtrącić cię do dołu; nieprzyjaciel łzy będzie miał w oczach, a jeśli znajdzie sposobność, krwią się nie nasyci. 

     

    O ile mi wiadomo ST dalej jest wazny ani KK go nie wykreślił, ani sam Jezus nie zmienił. Powiedział przecież

    "Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić."(Mt 5,17)

     
    Odpowiedz
  3. aaharonart

    Kapłan Biblioteki cz 3 . FILM .

    Chciałbym polecić film który całkiem niedawno udało mi się oglądnąć .

    Polecam wszystkim .

    W linku ponizej można go obejżeć

    Kumaré stał się  dla swoich wyznawców w Arizonie prawdziwym prorokiem. W rzeczywistości nie ma on z tym nic wspólnego. Jest artystą, który prowadzi dokładnie zaplanowany eksperyment społeczny.. Nie jest jednak prawdziwym przewodnikiem duchowym, lecz artystą, prowadzącym dokładnie zaplanowany eksperyment społeczny. Vikram Gandhi próbuje odpowiedzieć na pytanie czym we współczesnym świecie może być iluzja.

    W filmie ukazane zostaje że religię może stworzyć każdy utalentowany demagog, jak Hobbard czy Maharishi chociazby.  Polecam wszystkim tym  którzy szukają zaufanych proroków, przewodników duchowych itd. 

    Film jest próbą odpowiedzenia na pytanie dlaczego potrzebujemy religii? Dlaczego chcemy  ufać komuś  zamiast sobie ?

    video.anyfiles.pl/Kumare.+Guru+dla+ka%C5%BCdego/Kino+i+TV/video/75868

     
    Odpowiedz
  4. Jadzia

    aaharonku swietny film

    Swietny filmik z tym Kumare, zastanawiam się tylko ogladając te wyszukane i wymyślone techniki medytacyjne – czy ludzie naprawde są tacy głupi? Może w USA tylko?

    Nie wiem czemu ale na mnie jakos guru nie działaja – podobnie zresztą jak reklamy. 

     
    Odpowiedz
  5. Jadzia

    Eskulap

    Może w tym przypadku są dwa rodzaje zaufania. Pierwszy rodzaj zwiazany z otwartoscia, zaufanie, ze to co przejkażemy słownie czy bezsłownie drugiej osobie – nie bedzie wykorzystane przeciwko nam.

    Drugi zas rodzaj zaufania to zaufanie drugiemu w jego kompetencjach i czynach np w ciezkiej operacji ufamy znakomitemu chirurgowi, poczatkującemu juz znacznie mniej, choć jako czlowiek i jeden i drugi na to zaufanie zasluguje.

    Taka wiara ma ciekawą własność symetrii, o której także wspomina Pan Andrzej, czyli
    na tyle na ile wierzę w drugiego czlowieka, mogę wierzyć w siebie i na odwrót.

    (…)

    Można wnioskować, że człowiek póki nie odnajdzie pewności siebie nie będzie zdolny zaufać innym.

    Nie zgodziłabym sie z tym. Wydaje mi sie, ze im wiecej człowiek jest pewny siebie i swoich umiejętności ( oczywiscie rzeczywistych a nie wyimaginowanych) tym mniej ufa innym.

    I na odwrót, niepewny człowiek ufa drugiemu człowiekowi …zwłaszcza autorytetom.

     

     
    Odpowiedz
  6. eskulap

    @Jadzia

    Jadziu,

    myślę, że nieco poszerzasz zasięg znaczenia "zaufania" na obszary "otwartości".
    A ponieważ ST przestrzega przed nadmierną otwartością (zresztą nie tylko ST, ale też
    Ewangelia – np. Mt 7,6) idąc za taką interpretacją można (wg mnie mylnie) przenieść treść pojęcia otwartości na  zaufanie, przez co niepoprawnie rozumie się jego rolę i sens.

    Zaufanie, o którym pisze autor jest jak zawierzenie czy wiara, "wiara w …", człowieka, Boga.
    Czyli jest pewną potencją – zdolnością odpowiedzi to jest wysłuchania i przyjęcia pewnych treści, otworzenia się na nie. Samo ustosunkowanie się  jest już konsekwentną odpowiedzią. I może być ona aprobująca lub dystansująca (np jesli uzna się wagę i zasadność ostrzeżeń starotestamentalnych jakie cytujesz).

    Wiara rozumiana jako m.in. zaufanie ma ciekawą własność symetrii, o której także wspomina Pan Andrzej, czyli : na tyle na ile wierzę w drugiego czlowieka, mogę wierzyć w siebie i na odwrót.

    Z tym wiąże się pewność siebie (która o wiele trafniej, bo bez aspektu ewentualnej buty
    i zacietrzewienia w jezyku angielskim jest określna jako – self confidence – zaufanie sobie).

    Można wnioskować, że człowiek póki nie odnajdzie pewności siebie nie będzie zdolny zaufać innym.

    Żródłem zaś pewności siebie jest poczucie usprawiedliwionego zakorzenienia, prawa istnienia i bycia kochanym. 

    pozdrawiam,
    Eskulap

     

     
    Odpowiedz
  7. elik

    Czy zaufać zawsze znaczy pokochać?….

    Zupełnie czym innym jest ludzkie miłowanie/zaufanie/zawierzenie Bogu Trójjedynemu, niż drugiemu człowiekowi. Ponieważ stworzenia – istoty ludzkie w odróżnieniu, od Boga Ojca, czy Jego Syna – Jezusa Chrystusa – nie zawsze są wiary-godne tzn. bliźnimi, a tym bardziej osobami bliskimi, przyjaciółmi lub choćby znajomymi.

    Ograniczone zaufanie, czy jego brak w relacjach ludzkich tj. wobec innych osób, także ich czynów wcale nie musi być następstwem naszej złej woli, czy wyrazem naszego egoizmu, lecz może być/ jest wyrazem np: mądrości, roztropności, czy nabytego doświadczenia lub innej potrzebnej cnoty.

    Przecież naturalną, pożądaną, wręcz wymaganą i konieczną rzeczą jest ograniczone zaufanie nie tylko kierowców/operatorów w ruchu pojazdów. Takich lub podobnych sytuacji, czy okoliczności w życiu codziennym jest zapewne wiele, które uzasadniają i usprawiedliwiają w miłowaniu innych brak zaufania lub jego ograniczenie.

    Natomiast wg. mnie jest zasadnicza różnica w miłowaniu wrogów, od przyjaciół, bliźnich lub innych osób, bo miłując wroga (agresora, oprawcę, krzywdziciela) nie trzeba obdarzać go zaufaniem, ani nawet  zaangażowaniem i uczuciem identycznym, jak wobec osób bliskich – wystarczy być jemu życzliwym, pomocnym, przydatnym itp., jedynie w próbie opamiętania się i nawrócenia, czy podczas dostrzeganej wewnętrznej przemiany (serca, ducha, usposobienia) lub tworzenia/czynienia dobra wspólnego – dobrostanu.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  8. Halina

    Zaufanie jest uczuciem zlozonym ..

    posiadajacym  liczne oblicza.Zaklada szacunek do siebie i racjonalny optymizm w odniesieniu do pozytywnych zdolnosci ludzkich. Istnieje  oczywiscie wiele sposobow obdarzania zaufaniem i otrzymywania go od innych, ale z reguly, elementami nosnymi tego mechanizmu sa szacunek, szczerosc, prawda, komunikatywnosc,wolosc, brak dominacji, przebaczenie. Nie mozna miec zaufania do siebie, jesli sie siebie nie zna. A tylko ten, ktory ma zaufanie do siebie-obdarzy zaufaniem innego.Powinnismy byc odpowiedzialni za nas samych, poniewaz mozemy dawac drugiemu tylko to, co  juz posiadamy.. Na brak zaufania cierpia osoby powierzchowne, majace male zaufanie do siebie, osoby zalamane,samoniszczace, niedojrzale.

    Kazde zdradzone zaufanie jest trudnym przezyciem, a budowanie go od nowa w stosunku do innych jest aktem odwagi. Konkretnym, koniecznym wrecz wyborem zyciowym, poniewaz wizerunek Boga w nas, to rowniez nasza umiejetnosc odnawiania i budowania wiezi. Owa gleboka wiez pomiedzy Ojcem, Synem i Duchem Sw.-powinna byc dla nas wzorem postepowania. Ludzie nie moga bowiem funkcjonowac w izolacji.

    Nieuczciwosc zas jest glownym powodem utraty zaufania.Wszyscy znamy wage szczerosci .Na klamstwie czy dwuznacznosci nie sposob zbudowac zaufania. Wiadomo, kto jest jego ojcem. Rodza sie falsze, podejrzenia, a zaufanie zostanie nieodwolalnie zniszczone.Przebaczyc drugiemu, to tylko jedna czesc problemu. Czesto, gdy zorientujemy sie, ze popelnilismy blad, bardzo trudno wybaczyc jest sobie.Prosic o wybaczenie i wybaczyc, to proces skomplikowany-wymagajacy calej naszej madrosci, calego naszego czlowieczenstwa, a przede wszystkim naszego najglebszego zaufania.

    Trudno obdarzac zaufaniem czlowieka nieszczerego. Nie sa szczere osoby niepewne, ktore zazwyczaj chca posiasc, manipulowac drugim, osoby dziecinne, niedojrzale, skomplikowane.Na dluzsza mete nieszczerosc prowokuje oddalenie sie od rzeczywistosci.Czasami klamstwa spowodowane sa strachem, czasem zlosliwoscia, slaboscia.Oszczerstwo, potwarz, obmowa, naleza natomiast, do kregu klamstw uzywanych dla zniszczenia przeciwnika lub przynajmniej dla zranienia go. Z klamstw zyje wielu ludzi-sprzedajac np. poprzez reklame iluzje, oczekiwania-zamiast prawdziwego produktu. Zamiast zdrowia-kolejna chorobe i bol rozczarowania..

    Bez prawdy nie ma milosci.

     
    Odpowiedz
  9. Jadzia

    Halina i Elik własnie o to chodziło!

    Halina i Eik wyraziliście własnie to co chciałam napisac. O to w tym wszystkim chodzi – dlatego wczesniej przybliżyłam te cytaty z Mądrości Syracha.

    Jezeli przyjmiemy, że Bóg stworzył człowieka słabego, grzesznego musimy równiez  przyjąć to – że człowieka tego przyjmiemy z ograniczonym zaufaniem, jako, ze Bóg rozum nam dał, aby z niego korzystać. I wybór. Jezeli zaś też przyjmiemy, że kusi szatan przyjmując rózne oblicza – to zaufanie chyba raczej na miejscu by nie było.  Nigdzie nie jest napisane w Biblii by nieograniczenie ufac słabemu człowiekowi, jest tylko o przebaczeniu – własnie dlatego, ze jest słaby i grzeszny. Ewa tez zaufała wężowi a Adam Ewie….. i co z tego wyniknęło?

    Nie rozumiem czemu taki ciekawy tekst i wypowiedzi zniknęły z pierwszej strony blogów Tezeusza, jak widać Redakcja tegoz nie ufa nam, ze będziemy budująco dyskutować.

     
    Odpowiedz
  10. elik

    Kto ma władzę…..

    Jadziu – miło czytać, że jesteśmy zgodni w prezentowaniu i pojmowaniu wielu istotnych spraw.

    Kto ma władzę, ten zwykle troszczy się o dobro wspólne lub wyłącznie własne, czy środowiska, grupy, któych jest liderem. W pierwszym przypadku przede wszystkim służy innym, a w drugim arbitralnie, czy kolegialnie decyduje i ustala warunki swoim podwładnym, czy poddanym.

    Dlatego osoby o odmiennych poglądach i obyczajach, a szczególnie politykierzy o skłonnościach lewackich i apodyktycznych, a mający, do dyspozycji władzę – moc sprawczą i inne skuteczne środki.

    Absolutnie nie muszą, ani nie usiłują jednakowo ufać, ani okazywać wdzięczność, czy nawet szacunek i uznanie wszystkim, którzy współtworzą dobro narodowe, czy choćby portal lub uczestniczą w dyskusji na forum, a nie są w pełni niezależni, lecz im podporządkowani. To chyba proste i oczywiste?…….

    Pozdrawiam Ciebie serdecznie – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  11. Halina

    Jadwiga

    Wlasnie Twoja wypowiedz i pana Zbigniewa nadala kierunek mojemu mysleniu.To chyba zaufanie

    Nie mam przy sobie Bilii, ale pamietam, ze sa takie wersety mowiace wrecz, zeby nie ufac zbytnio czlowiekowi, nie poznajac wpierw-czy jest godny naszego zaufania. Np. " jak slepy slepego prowadzi, obaj w dol wpadna." albo rozne ostrzezenia przed falszywymi nauczycielami, prorokami etc. Hiob  ufal Bogu, a nie swoim przyjacielom i nie zawiodl sie. Zanim zaufamy Bogu, tez trzeba Go wpierw poznac. Wiara ma zawsze element podmiotowy-ktos polegajacy na kims drugim.Jak mozna nauczyc sie polegania na kims drugim? Potrzebne sa dwie rzeczy.

    Trzeba wpierw znalezc kogos, kto godny jest zaufania i trzeba sie z ta osoba zapoznac.Jesli jest ktos, kto nie jest godny zaufania, poznawanie kogos takiego nie zwiekszy ufnosci-zwiekszy raczej nieufnosc. A jesli zapoznam sie z osoba nie godna zaufania, nie musze sie wcale trudzic, aby jej nie ufac-nieufnosc pojawia sie automatycznie. Prawda jest tez odwrotnosc tego procesu. Jesli dana osoba jest godna zaufania, to wszystko, co musze uczynic, to ja poznac, a zaufanie przychodzi w sposob naturalny i spontaniczny. Tak to wyglada u mnie w praktyce.

    Nie zastanawiam sie nad tym nawet czy bede komus ufac czy nie. Poznaje go, a reszta sama przyjdzie.
     

    Taka autentyczna historia sprzed kilku lat. Pewna wierzaca kobieta podobno uslyszala wenatrz glos Bozy, ze powinna wyjechac na misje do Afryki. Miala przy tym meza i dwoje calkiem malych dzieci. Ta mysl ja podobno nie opuszczala i byla tak wyrazna, ze pewien pastor utwierdzil swoja owieczke, w przekonaniu, ze zaiste musi byc to glos Bozy, ktory ja wzywa.Zaufala wiec podwojnie-swoim wrazeniom i temu, co powiedzial pastor, ktory ponoc mial dar " rozeznawania duchow".
    Ta historia miala taki final, ze rodzina sie rozpadla, a dzieci wychowuja dziadkowie.  Przypuszczam, ze matka miala jakies inne ukryte powody ucieczki z domu, a diabel albo  mysli jej autorstwa spowodowaly takie wrazenie-otrzymala wiec pozornie szlachetna wymowke, ktora pozwolila zatrzec slady. Nikt nie wykazal sie w tej sprawie zdrowym rozsadkiem." Wszystko badajcie, a co szlachetne zachowujcie" z 1 Listu do Tesaloniczan.Na pewno trzeba wierzyc w mozliwosc zmiany kazdego czlowieka, bo teoretycznie ona istnieje. W praktyce bywa z tym roznie. Sa ludzie, ktorzy  zatracaja sie we wlasnej przewrotnosci. W oczy beda aniolem dobroci i swiatlosci, ale gdy tylko im sie sprzeciwimy, nie wiadomo kiedy i jak ukasza.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code