Zaufać relacji z Bogiem

 
Rozważanie na Czwartek V Tygodnia Wielkiego Postu, C1
 

 W dzisiejszej Ewangelii Jezus, skonfrontowany z kpiną, niedowierzaniem, oskarżeniem o bluźnierstwo z powodu obietnic, które składa podążającym za nim, powołuje się na szczególny związek z Ojcem, którego ludzie „nazywają Bogiem, ale nie znają”, jako na jedyne źródło swojej mocy. Intymna relacja z Ojcem, w którą Jezus wierzy, możliwość spojrzenia na rzeczy z Jego perspektywy, odróżnia Jezusa od zgromadzonych wtedy w synagodze i od nas, tu i teraz.

Czasami odnosimy się do postaci biblijnych tylko historycznie, ponieważ potraktowanie ich alegorycznie, to znaczy znalezienie swojego miejsca w opowieści, kosztuje bardzo dużo i jest ogromnie konfrontujące. Przez wieki chrześcijanie obwiniali, separowali i prześladowali Żydów, ponieważ ci, którzy sprzeciwiali się nauce Jezusa, byli jednymi z nich. Faryzeusze, uczeni w piśmie i kapłani reprezentują w naszej świadomości wynaturzoną tradycję, która ostatecznie zawiodła i oddalała raczej niż przybliżała do prawdy, kult, który zasłaniał Boga zamiast do niego prowadzić.

Często nie dostrzegamy, że ten konflikt prawdy i złej tradycji, ludzkiej słabości i Bożego objawienia, który rozgrywa się na kartach Pisma, nie jest w pierwszym rzędzie konfliktem historycznym ani doktrynalnym, między błądzącymi Żydami a Mesjaszem, ale konfliktem egzystencjalnym – pomiędzy doświadczeniem intymnej relacji z naszym Ojcem, a tradycyjnym, instytucjonalnym, prawnym, obyczajowym kultem Boga. Bycie chrześcijaninem nie daje prawa do automatycznego stawiania się w miejscu Jezusa i patrzenia z politowaniem na ludzi, którzy Go wtedy nie rozpoznali, do potępiania ich za to, że mieli zatwardziałe serce i byli duchowo ślepi.

Wieczne znaczenie Pisma nie polega na tym, że pewne rozumienia zawartych w nim wskazówek, wydarzeń, sądów, wzorów należy petryfikować, że trzeba bronić Pisma przed stałą reinterpretacją w świetle naszych czasów, naszego własnego życia, przed „naszą”, zlokalizowaną teologią. Przeciwnie, aby wieczne znaczenie Pisma ukazało się prawdziwie, musi ono podlegać stałej reinterpretacji, ponieważ musimy stale odnajdywać się w historii, którą ono opowiada, utożsamiać się z jej bohaterami egzystencjalnie, duchowo: na co z naszej tradycji powołujemy się dzisiaj, aby nie dopuścić do siebie tego, co chce nam powiedzieć Jezus, czym Go ograniczamy?

Scena z synagogi opowiedziana w dzisiejszej Ewangelii nie upoważnia nas do twierdzenia, że Żydzi, których spotykamy w swoim życiu, nie znają Boga albo że któraś z siostrzanych tradycji chrześcijańskich nie prowadzi do Niego, ponieważ inaczej niż my rozumie posłannictwo Mesjasza. To my, biorąc bagaż naszych tradycji, doktryn i światopoglądów, powinniśmy stale pytać się, czy dążymy do relacji z Bogiem, do życia, które pokazuje Jezus, czy potrafimy wyjść poza nasze rozumienie własnych „świętych ojców”, na spotkanie z żywym Bogiem, który wymyka się temu, czego się nauczyliśmy i czego bronimy.  

Żydzi w polemice z Jezusem powołują się na Abrahama, na jego obraz i znaczenie, które istnieje w ich świadomości, a On mówi, że Abraham z krwi i kości raduje się z Jego misji. Podobnie i my widzimy często naszych duchowych ojców, naszych reformatorów, naszych świętych, a nawet samego Jezusa w statyczny i wykrzywiony sposób, nawet jeśli poświęciliśmy życie studiowaniu tradycji i staramy się, w dobrej wierze, spełniać jej oczekiwania.

Tamtego dnia w synagodze stanął przed ludem Syn Boży, Słowo Wcielone, Mesjasz, a oni go nie poznali. Dlaczego? Bo bali się otworzyć na jego obecność i słowa? Bo aby uwierzyć Mu, musieliby najpierw uwierzyć sobie, to znaczy swojemu doświadczeniu obecności tego niezwykłego człowieka, swojej intuicji, swojemu duchowemu wzrokowi, zamiast temu, czego ich nauczono i co uważali za pewne, święte i bezpieczne?

Rozpoznanie chrześcijańskiej Prawdy oznacza rozpoznanie osoby, oznacza położenie zaufania w Chrystusie. „Wiara”, na co wskazuje znaczenie greckiego słowa „pistis”, to przede wszystkim osobowe zaufanie, nie zaś przyjęcie pewnej liczby twierdzeń za prawdziwe i legalistyczne aplikowanie ich do życia.

W wierze jest element ryzyka, wyjścia ku czemuś nowemu. Ale aby to wyjście było możliwe, trzeba najpierw wstąpić w siebie i zaufać swojemu przeczuciu. Oczywiście nie można być bezkrytycznym – przeciwnie, zawsze należy dochodzić, czy dany pogląd, przeczucie lub ocena jest autentyczna i czy nie tkwi za nią ukryty motyw, na przykład chęć wybrania łatwiejszej drogi, dogodzenia sobie, usprawiedliwienia siebie. Na tym polega dbałość o czyste sumienie i nie zastąpi tego autorytet żadnej wykładni doktryny i moralności, żadne stanowisko ojców w wierze – to wszystko należy brać bardzo poważnie, podobnie jak opinię społeczności wokół siebie, nie dając temu jednak decydującego głosu. Wybory moralne i działanie religijne mają w sobie zawsze element ryzyka, który jest zawarty w zaufaniu do swojej relacji z Bogiem i nadziei, że jeżeli nawet źle odczytaliśmy Jego wolę w stosunku do siebie, On nam wybaczy i pomoże znaleźć nową drogę.

Wiara, która oznacza zaufanie Bogu, a także zaufanie swojej możliwości wejścia z Nim w relację, doświadczenia Go, jest skierowana jednocześnie na zewnątrz i do wewnątrz. Gdy spotykamy innych ludzi i musimy odnieść się do tego, co robią, powinniśmy również spoglądać w siebie – przede wszystkim dlatego, by uświadomić sobie własną grzeszność i nie wywyższać się oraz by zbadać, czy działania innych są złe w istocie, czy ktoś tylko oszukał nas, wmówił nam, że tak jest – ale również dlatego, by skupić się na relacji, którą mamy z Bogiem.  

Skonfrontowani z czymś, co widzimy jako zło, z czyimś działaniem, które widzimy jako złe, możemy osądzić tego człowieka i odciąć się od niego, możemy uznać go za przestępcę, ale możemy też postąpić inaczej. Jezus powiedział jawnogrzesznicy, że jej nie potępia i wezwał ją do zmiany życia – zaufanie, którym ją obdarzył, łaska, której doświadczyła, stanowi dla niej i dla nas wszystkich źródło siły, aby faktycznie próbować zmieniać swoje życie. Bóg mówi to do nas stale, cierpliwie.

My też, jako powołani do naśladowania Jezusa, nie powinniśmy potępiać, nie powinniśmy zamykać oczu na niesprawiedliwość czynioną przez innych, ale swoją postawą wobec nich zachęcać ich, dawać im siłę, aby się zmieniali, aby kontakt z nami był dla nich pomocą w nawiązaniu relacji z Bogiem, która jest źródłem wszelkiej siły. Prawo jest bezsilne, może tylko potępiać – Chrystus, związek z Nim umacnia, działa nie negatywnie, a pozytywnie. Powinniśmy być instrumentami tej pozytywnej siły, posłańcami osobowej Prawdy, która stale nas zaskakuje, która jest cierpliwa, łaskawa i miłosierna, i która nikogo nie spisuje na straty.

 

 

 

 

Rekolekcje Wielkopostne 2013

Rozważania Niedzielne

 

Komentarze

  1. aaharonart

    Prawo

    W tym blogu znalazłem takie oto zdanie cytuję :

    Prawo jest bezsilne, może tylko potępiać  

     

    Wczoraj czytałem psalm w którym znajduje się taki oto wers PS17 wiersz 15 .

    Ale ja w sprawiedliwości oglądam oblicze twoje: gdy się obudzę nasycony będę obrazem obliczności twojej. 

    Zastanowił mnie ten wers i zaraz go sobie przypomniałem dziś rano gdy przeczytałem ten blog a tam słowa że prawo jest bezsilne i może tylko potępiać…

    Użyte w psalmie 17 słowo sprawiedliwość w hebrajskim pisze się CeDeQ.

    Cadyk znaczy mędrzec, ale także sprawiedliwy. To słowo kryje w sobie jednak o wiele więcej znaczeń, szczególnie dla religijnych Żydów. Symbolizuje bowiem także wsparcie duchowe, dobroć, pokorę wobec Boga, ludzi i świata, a często nadzieję.

    Bycie człowiekiem sprawiedliwym , znaczy żyć zgodnie z Prawem. Sprawiedliwość odnosi sie do wagi i miary. Czy wobec tego życie w sprawiedliwości czyli w zgodzie z prawem Bożym jest bezsiłą ?

    Nie rozumiem . Myślę że człowiek który idzie w zgodzie z Prawem Bożym jest człowiekiem na którego przychylnie patrzy Bóg i mu błogoslawi . Prawo ma za zadanie potępiać tj  wywoływać świadomość człowieka do oglądania go takim jakim jest rzeczywiscie. Ma za zadanie obnażać to czego człowiek o sobie nie wiedział gdy nie znał prawa. Prawo więc jest lekarstwem które gdy się je stosuje ma moc i siłę do przemienienia życia . Żydzi bardzo szanują prawo Boże i Ci którzy są prawdziwymi Żydami podchodzą do Prawa z należną czcią. Jest ono bowiem święte i błogosławioną ma moc. Prawo nie jest bezsilne . Gdyby prawo było bez silne nikt nie chciałby je znać bo po co? Skoro prawo jest bezsilne to po co je poznawać ?

    Myślę że w prawie kryje się moc. Trzeba tylko przkonać z miłością ludzi do tego , że Prawo jest dla nich lekarstwem i Ci którzy je zarzywają co dzień moga mieć serce silne jak po zarzyciu Vigor Cardio . Trzeba ludziom tłumaczyć jakim lekarstwem jest Prawo.  Wypijanie prawa z miłoscia daje bowiem możliwość bycia sprawiedliwym, a co z kolei prowadzi do  oglądania  oblicza Boga. Tak bowiem uczy psalm 17 a wiersz 15.

    Oblicze to po hebrajsku PaNiJM , PaNeH co się rozumie jako obecność osoby, jej przód . Któż może oglądać oblicze Boga ? Tylko człowiek sprawiedliwy …Oczywiście tym sprawiedliwym Cadykiem jak wiemy jest tylko Jezus zwany Mesjaszem, jednak każdy kto się w nim narodził może sie stać  w nim sprawiedliwością Bożą . 

    Aharon poleca Vigor Cardio :):) 

     
    Odpowiedz
  2. lukaszliniewicz

    Źródłem siły i

    Źródłem siły i właściwego pojmowania prawa, a przede wszystkim wolnego życia w zgodzie z Bożym zamysłem, nie z literą – prawem rozumianym kodeksowo – a duchem, jest związek z Bogiem, który pokazuje i umożliwia Chrystus. Samo prawo, tekst, kodeks nic w życiu człowieka nie zmieni. Jeżeli zmienia, znaczy to, że przez prawo, a czasem mimo prawa, udało się pozwolić Bogu na działanie w sobie. Nie chodzi mi o to, aby prawo odrzucać jako złe, ale o to, by zawsze sięgać poza nie – do tego, od którego pochodzi to, co możemy niedoskonale zobaczyć i zrozumieć jako prawo. Prawo jest tylko drogowskazem, cieniem. Rzeczywistość znajduje się poza nim, w sercu, gdzie można doświadczyć Boga. 

     
    Odpowiedz
  3. aaharonart

    Prawo jest żródłem siły i wolności

     Przeczytałem że cytuję :

    Rzeczywistość znajduje się poza nim, w sercu, gdzie można doświadczyć Boga. 

    Czy rzeczywistość znajduje sie poza prawem? Czy prawo znajduje się poza Nim – Bogiem? Nie rozumiem.

    Rzeczywistość to Bóg . Poznając Prawo czyż nie poznajemy rzeczywistości Boga i naszej w nim wolności? 

    Wolność jest to stan, w którym nikt nie ogranicza naszego prawa do robienia tego, co słuszne. Wolność jest wtedy, gdy nikt nie zabrania człowiekowi postępowania w sposób właściwy, etyczny. Nie ma więc wolności bez etyki. Nie ma wolności, gdy etyka ulega stłamszeniu. Niewolnikowi nie wolno postępować w sposób etyczny, chociażby dlatego, że etyczne zachowanie wchodzi natychmiast w konflikt z interesem właściciela niewolników. Mosze (Mojżesz) – człowiek etyczny – zabija znęcającego się nad niewolnikiem nadzorcę. Faraon wydaje na Moszego wyrok śmierci. W Egipcie nie ma wolności dla Żydów.

    Gdy człowiek jest wolny, nikt nie ograniczy go w czynieniu tego, co etyczne. Aby jednak postępować etycznie, trzeba najpierw poznać zasady etyki. Zawiera je właśnie Tora Pisana i Tora Ustna – obie przekazane Moszemu przez Boga po Wyjściu z Egiptu – wydarzeniu upamiętnianym przez święto Pesach.

    Wyjście z Egiptu i, w jego efekcie, przyjęcie „jarzma Tory” („jarzma przykazań” – kabalat ol micwot), czynią Żydów ludźmi wolnymi w Bogu . Nie ma więc wolności w Bogu bez prawa – bez etyki . 

    Chyba mówimy o tym samym . Dziękuję za rozmowę .

    artaharon*

     

    rozumiem rozumiem . Shalom.

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code